Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Komentarze

Bluszcz. Rewers

  • Dodaj komentarz
  • Powrót do opowiadania


  • : 2007-12-04 14:27:20
    Bluszcz. Rewers

    Opowiedzenie tej samej historii z innego punktu widzenia to interesujący pomysł, zgrabnie zrealizowany. Przeczytałem z przyjemnością.

    Ale na miejscu młodego maga zastanowiłbym się, czy dalej przestawać z Mistrzem. Ten nie tylko, że wykorzystał "cywila" do odwalenia niebezpiecznej, czarnej roboty. Po wszystkim obłudnie umył ręce jakby mówił: "nie mój problem, nie mam z tym nic wspólnego". A przecież namówił człowieka do popełnienia morderstwa, po czym pozostawił biedaka samemu sobie. Nie zrobił nic, by pomóc wdowcowi-zabójcy w profesjonalnym usunięciu zwłok (nie tylko o ducha tu chodzi: czy Mistrz nie słyszał o technikach śledczych policji?), złych wspomnień (czary kasujące pamięć), a może i zmianie miejsca zamieszkania oraz rozpoczęcia życia od nowa, z czystym kontem. Karygodne i nieodpowiedzialne ze strony kogoś, kto uważa się za mentora młodszych i niedoświadczonych czarowników.

    Dlatego chętnie przeczytałbym dalszy ciąg tej opowieści, pod tytułem "Bluszcz 2: Krwawa Zemsta Trupa", w którym to Mistrz zapłaciłby za swoją lekkomyślność i wykorzystywanie niewinnych ludzi do własnych celów.

  • Arleen : 2007-12-04 14:40:17
    Bluszcz, Rewers

    Bardzo ciekawie przedstawione. :)

    Czyta się szybko, z przyjemnością. Można powiedziec, że dopełnia 'Bluszcz' w sposób jaki najlepiej zilustruje powiedzonko 'każdy kij ma dwa końce' - czasem nie wiemy wszystkiego...

    Zastrzeżenia mam podobne do Morfa, to się nie będe powtarzać ;)

  • Nakago : 2007-12-04 22:19:28
    Wyjaśniam, co następuje ;-)

    Na początku pragnę wyrazić radość, że komentującym opowiadanie się podoba(ło).

    W kwestii wyjaśnień...: przyznam, że nie spojrzałam na mistrza w ten sposób, co Morf_GM i Arleen, jakoś w ogóle nie przyszło mi do głowy, że jego postępowanie mogło być niewłaściwe. Może zbyt słabo zaakcentowałam pewne kwestie w samym tekście - da się poprawić.

    Po kolei jednak. Młody mag nie powinien mieć żadnego prawa do krytykowania mistrza, w końcu sam był sprawcą śmierci człowieka (Martina), ponieważ nie przemyślał sprawy, zanim rzucił czar. Mógł przecież wstrzymać się na dzień czy choćby kilka godzin; po 10 latach czekania martwej kobiecie nie powinno to sprawić żadnej różnicy, a mag mógłby w tym czasie dowiedzieć się czegoś więcej. Nie pomyślał i został prokuratorem oraz sędzią w jednej osobie, na procesie, na którym oskarżony nie miał nawet prawa głosu. Dał wolną rękę ofierze: co najmniej mógł się spodziewać, jaki będzie efekt. W jego przypadku odwrócenie się od mistrza byłoby czystą hipokryzją - sam miał znacznie brudniesze sumienie.

    Co do mistrza, to wybrał on tzw. 'mniejsze zło'. Ponieważ nie mógł sobie poradzić sam, jak również w grupie (może za słabo zaakcentowałam w opowiadaniu niemoc magów - Justine była silniejsza od nich wszystkich razem wziętych, w dodatku spodziewała się ataku z ich strony, więc nie mogli nawet działać z zaskoczenia), to musiał znaleźć inny sposób na to, by kobieta przestała zabijać; pamiętajmy, że miała już na sumieniu kilka / kilkanaście niewinnych, bezbronnych żywotów, i najwyraźniej nie zamierzała na tym poprzestać. Policja nic by jej nie zrobiła - skoro magowie byli bezradni... Pozostało zaatakować ze strony, z której ataku się nie spodziewała, ale Martin zbyt był zauroczony swoją żoną, by dać się przekonać; dlatego został zmuszony do morderstwa. Dalej: mistrz nie umył rąk tak natychmiast po dokonaniu 'dzieła' - postarał się o to, by policja uwierzyła w zaginięcie żony, nie podejrzewała morderstwa i dała zabójcy spokój ("Postarałem się, żeby nikt go nie podejrzewał i by sprawa przyschła jak najszybciej"); mogłam, owszem, napisać wprost, że użył magii, by osiągnąć ten cel, ale doszłam do wniosku, że to zdanie jest wystarczająco aluzyjne. Skasował mu pamięć ("Potem miał zapomnieć." - najwidoczniej znowu zbyt słaba sugestia), ale zbrodnia na ukochanej zbyt silnie zapadła w umysł, by nawet najsilniejsze czary mogły ją wymazać całkowicie; Martin wierzył, że żona zaginęła, nie pamiętał, że ją zabił, jednak w chwilach, gdy jego umysłem rządziła podświadomość, czasem to sobie przypominał - tylko że prawie od razu zapominał znowu i nadal nie pamiętał. Zmiana miejsca zamieszkania byłaby, moim zdaniem, zbyt podejrzana: zaginęła ukochana żona, a mąż się wyprowadza?... Śmierdzi na kilometry, nawet przy 'oczarowaniu' policji ;-).

    Sugestie były delikatne, ponieważ w tekście mistrz rozmawiał ze swoim uczniem - człowiekiem, którego dobrze znał, którego uczył i który wykonywał ten sam 'zawód', nawet jeśli był w nim mniej doświadczony. W takiej sytuacji nie ma potrzeby tłumaczyć większości rzeczy dokładnie, np. jeśli mag, który przyznał, że użył swej mocy, by nakłonić człowieka do morderstwa, następnie mówi, że potem zabójca 'miał to zapomnieć', to chyba nie ma na myśli, że zapomni to sam z siebie. Młody mag na początku rozmowy z mistrzem też pokazuje znak czaru, jaki 'dał' Justine, tylko po to, żeby mistrz wiedział dokładnie, do czego nieboszczka będzie zdolna - łatwiej to pokazać, niż opowiedzieć, jakie konkretnie możliwości dał ten czar. Ale może to pokazać, nie opowiedzieć, ponieważ obaj 'siedzą' w tym temacie i pod pewnymi względami rozumieją się bez słów.

    Być może problem stanowi również sposób narracji. Co prawda narrator występuje w trzeciej osobie, jednak nie jest wszechwiedzący: patrzy z punktu widzenia młodego maga, starszego i całą resztę otoczenia może oceniać jedynie 'na oko'. Czytelnik tak samo nie zna myśli mistrza, może najwyżej 'odczytywać' jego wyraz twarzy, wnioskować głębszy sens wypowiedzi z intonacji głosu, może obserwować jego działania i słuchać słów, ale nie siedzi mu w głowie. Możliwe, że jestem zbyt kiepskim pisarzem, by napomknięciem o głosie pozbawionym emocji dać do zrozumienia, iż mistrza wciąż prześladują wspomnienia z tamtego czasu; o traumatycznych przeżyciach, o cierpieniu, zwykle mówi się bezbarwnie, bo w ten sposób trochę łatwiej się odciąć od rzeczy, o których mówić się nie chce, a trzeba. Mentor młodego maga nie jest złym człowiekiem - zrobił to, co musiał, by uratować jak najwięcej istnień, wybrał mniejsze zło (w ogólnym rozrachunku śmierć Martina, a nawet całej jego nowej rodziny, nie byłaby zbyt wysoką ceną za życia tych dzieci, których jego pierwsza żona nie zdążyła zabić, bo sama została zabita), ale nie czuł i nie czuje się z tym dobrze. Niewątpliwie majbardziej by chciał, żeby to wszystko w ogóle się nie wydarzyło, albo przynajmniej by magowie zdołali pozbyć się wiedźmy zanim urosła w siłę; a że się nie dało... Smutna prawda jest taka, że w czasie wojny cierpią niewinni.

    Jeżeli miałby powstać ciąg dalszy (którego obecnie nie zamierzam napisać), to zemsta przechodziłaby tam z osoby na osobę (np. syn Martina zabiłby mistrza w zemście za śmierć ojca, młody mag zabiłby tego syna z zemsty za śmierć mistrza, ukochana syna zabiłaby młodego maga... itd.), i raczej bym mu nadała tytuł "Perpetuum mobile" - bo zemsta 'nakręca się' sama, dopóki nie znajdzie się jedna (co najmniej) odważna osoba, która zdoła przerwać krąg zabójstw. To dobry temat na opowiadanie, ale nie mam na coś takiego w tej chwili ochoty.

  • : 2007-12-05 17:41:00
    Scared...

    Nakago-san: przerażasz mnie. Ja tylko delikatnie, zza węgła pomachałem pistoletem-zabawką, a ty w odpowiedzi rzuciłaś do boju uzbrojone po zęby pancerne dywizje! Jak taki jeden pan z wąsikiem we wrześniu 1939...

    A już całkiem poważnie, to jestem pod wrażeniem tego, jak wielką wagę przywiązałaś do mego poprzedniego komentarza. To się dopiero nazywa "udzielić wyczerpującej odpowiedzi". Mam nadzieję, że moje sugestie a propos odbioru postaci Mistrza przez czytelnika, na coś się przydały. Nie każdy (ja tego najlepszym przykładem) chwyta w lot delikatne, zawoalowane sugestie i czasami trzeba mu zwyczajnie, po męsku wywalić "kawę na ławę" nie licząc na to, że czytający wyczyta między wierszami, co autor faktycznie miał na myśli.

    Pozdrawiam i czekam na kolejne nakago-fiki do komentowania ;)

  • Nakago : 2007-12-07 08:40:42
    Małe korekty

    Ja wiem, że przerażam (niekoniecznie tylko Ciebie :-D), jednak do Hitlera to mi chyba daleko. Nie planuję żadnych ksenocydów (ale nie, nie uraziłeś mnie, prostuję tylko :-P).

    Przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że nie ma sensu przerabiać wszystkiego tak, by mistrza oczyścić z wszelkich możliwych zarzutów. Może dokonam jakichś małych, prawie kosmetycznych poprawek, coś tam 'wytłuszczę', jednak nie na tyle mocno, by mistrz stał się kryształowo czysty. Czytelnik ma prawo do własnej oceny bohatera i nie musi się ona zgadzać z punktem widzenia autora, ani nawet ze światłem, w jakim autor chciał ukazać tę postać. Ponadto kontrowersyjny bohater to dobry bohater - nie wszystko w życiu jest śliczne i białe, nawet jeśli początkowo się takim wydaje lub oczekuje się, że takie będzie. Żaden normalny mentor nie jest pozbawiony wad, a duża liczba silnych magów jest przekonana o własnej potędze, nieomylności i słuszności poczynań. Pasuje ;-).

  • Aya : 2007-12-12 15:44:56
    WSPANIALE:D

    Ta interpretacja "Bluszczu" bardziej mi się podobała od "originału".Są w niej odpowiedzi na wszystkie pytania,na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi w pierwszej części:P

  • Crystal Storm : 2007-12-13 17:25:05
    Swietna kontynuacja

    Poszlam za Twoja rada i najpierw przeczytalam Bluszcz, a potem Bluszcz.Rewers Swietne opowiadanie, Justine to niezla jedza, szkoda ze naiwny mlody mag ulegl jej "czarom". Szkoda mi biednych dzieci, potraktowano je w bestialski sposób. Coz...

Aby komentować musisz się zalogować