Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Bluszcz

Bluszcz

Autor:Seval
Korekta:IKa
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fantasy
Dodany:2007-11-09 16:20:06
Aktualizowany:2007-11-09 16:20:06



Młody mag w zamyśleniu patrzył na obrośnięty bluszczem dom. Gdyby go ktoś zapytał, nie potrafiłby odpowiedzieć, jak trafił na tą spokojną ulicę. Nie znał miasta i chociaż potrafił określić swoje położenie według linii energetycznych, nie potrafił tego zbyt dobrze przełożyć na miejską topografię. Mówiąc krótko, trochę zabłądził. I gdy już wydawało mu się, że odnalazł właściwą drogę, coś poczuł. Coś będącego częścią miejsca, przed którym teraz stał.

Dom był typowy dla okolicy: dwupiętrowy, z szarego kamienia, z wąskim trawnikiem oddzielającym go od ulicy. Część fasady i widoczna pod kątem boczna ściana były porośnięte bujnym, zielonym bluszczem. Jego gałęzie dziwnie przypominały rozłożone ramiona, starające się objąć zimny kamień. Drobne gałązki i liście wydawały się czepiać każdej nierówności muru, każdej szczeliny i łączenia, pnąc się w górę z niemal bolesnym uporem. Mag nie mógł wiedzieć, że krzew stanowił obiekt podziwu i zazdrości wszystkich sąsiadów, rosnąc tak bujnie i szybko, jak żaden inny. Jednak z cichego szelestu liści dowiadywał się właśnie, dlaczego ten krzew był tak wyjątkowy.

Szczupła i beztroska zwykle twarz młodzieńca zastygła w nieprzyjemnym grymasie, wesołe oczy zwęziły się i spoglądały teraz na świat twardo i zimno. Gdyby ktoś go w tej chwili zobaczył, mógłby się poważnie przestraszyć. Jednakże zalana przedpołudniowym słońcem ulica była cicha i bezludna. To sprzyjało jego zamiarom.

- Mogę ci dać tylko jedną noc, cicha siostro - wyszeptał - na jedną noc twoja wola i głos znów będą należały do ciebie. Czy to ci wystarczy?

Dookoła panowała cisza, podkreślana odległym odgłosem ruchliwej drogi i rzadkim trelem ptaka. Jednak mag musiał usłyszeć odpowiedź na swoje pytanie, gdyż skinął głową i powiedział cicho, przede wszystkim do siebie:

- Dobrze, zatem...

Uniósł ręce, układając je przed twarzą w skomplikowany znak. Przymknął oczy i półgłosem rozpoczął recytację. Nie trwała ona długo. Z jego złączonych dłoni wypłynęła zielonkawa poświata i niczym unoszone wiatrem pasmo mgły popłynęła w stronę domu. Owinęła się wokół korzeni krzewu bluszczu i wsiąkła w ziemię. Mag opuścił ręce i otworzył oczy.

- Mam nadzieję, że znajdziesz spokój, cicha siostro - powiedział półgłosem. Przez chwilę jeszcze wpatrywał się w dom, po czym odwrócił się i zdecydowanym krokiem odszedł w kierunku, z którego przyszedł. Chciał wierzyć, że postąpił słusznie, ale teraz, gdy już było po wszystkim, opadły go wątpliwości. Jego mistrz zawsze powtarzał, że refleksja powinna poprzedzać czyn. On, oczywiście, znów pomylił kolejność...

Martin Lyde wrócił tego dnia dopiero wieczorem. Najpierw ważne spotkanie w biurze, które musiało się przeciągnąć, potem kolejki w supermarkecie i korek na drodze. Na szczęście Hanna z dziećmi wyjechała nad morze, więc nie musiał słuchać jej utyskiwań. Ze zdjęć wiszących w holu spoglądały na niego roześmiane twarze żony i synów. Wrzucił zakupy, wśród których dominowały puszki z piwem, do lodówki i poszedł wziąć prysznic. Początek lata był tego roku niezwykle upalny. Niedługo potem, wciąż z wilgotnymi włosami, zagłębił się w swój ulubiony fotel z puszką piwa w ręce. Pociągnął łyk chłodnego napoju i westchnął zadowolony. Oto właściwe zakończenie pracowitego dnia, pomyślał i włączył telewizor, nastawiając na kanał sportowy. Tego dnia rozpoczynały się półfinały Mistrzostw Europy, więc zapowiadało się dobre widowisko.

Sypialnia na piętrze pogrążona była w mroku, rozpraszanym jedynie poświatą od lamp ulicznych. Słychać było ciężki, miarowy oddech śpiącego mężczyzny. Krótka firanka falowała lekko w strumieniu powietrza płynącym od półotwartego okna, za którym były widoczne czarne kształty liści bluszczu.

Zegar na dole wybił północ głębokim dźwięcznym głosem. Za oknem poruszyły się liście, jakby pod wpływem silniejszego podmuchu wiatru. Jednak firanka nie poruszyła się gwałtowniej, za to bluszcz zaczął opuszczać się bliżej okna. Cienkie wąsy pełzły po framudze, macając na wszystkie strony niczym czułki. W końcu trafiły na otwór i wsunęły się do środka. Wyglądało to tak, jakby tygodnie i miesiące wzrostu mieściły się teraz w sekundach i minutach. Wąsy grubiały, zmieniając się w gałęzie, które wypuszczały następne wąsy i pąki rozwijające się natychmiast w liście. Bluszcz rozrastał się gwałtownie, choć cicho, opanowując stopniowo większą część pokoju. Jednakże największe zagęszczenie gałązek i liści wyrosło wokół łóżka. Sypialnia, z oknem zasłoniętym przez liście, pogrążyła się w głębokiej ciemności, w której słychać było delikatny szelest, na granicy słyszalności. Bluszcz rozwijał kolejne liście.

Martin przebudził się z koszmaru, w którym coś nienazwanego skradało się do niego w ciemnościach. Przez chwilę leżał nieruchomy, pozwalając nieprzyjemnemu snowi opuścić jego świadomość. W sypialni było dziwnie duszno i gorąco. Czyżby zapomniał otworzyć okna? Niechętnie postanowił to sprawdzić i podniósł się z łóżka. To znaczy chciał się podnieść. Okazało się, ze jest całkowicie unieruchomiony. Wytrzeszczył przerażony oczy, próbując dojrzeć coś w ciemności i wydało mu się, że wszędzie dookoła dostrzega liście. Zacisnął powieki. To tylko koszmar. Następny koszmar. W tej chwili poczuł jednak, że jego więzy zaciskają się, a coś, jakby wąż, oplata mu się wokół szyi. Szarpnął się ze strachu i odrazy, ale to nic nie dało poza tym, że otarł sobie skórę. Próbował krzyknąć, ale gdy tylko wydał z siebie pierwszy dźwięk, pętla wokół szyi zacisnęła się, odcinając dopływ powietrza. Rozpaczliwie starał się zaczerpnąć powietrza, szamocząc się w bezlitosnych więzach, ale bez skutku.

- Czy wiesz już, jakie to uczucie, mój miły? - przy uchu zaszemrał mu znajomy głos. Ze zdumienia znieruchomiał, mimo bólu i przerażenia. A może właśnie z powodu przerażenia. To był głos jego pierwszej żony, Justine. Od dnia, gdy zgłosił jej zaginięcie, minęło już ponad dziesięć lat.

- Za chwilę zaczną cię palić płuca - szeptał głos kobiety - Poczujesz dziwną lekkość w głowie, a całe ciało zmobilizuje się do walki. Niepotrzebnie, ponieważ w moim uścisku jesteś bezradny. Bardziej bezradny, niż ja byłam tamtej nocy.

Martin szarpnął się ponownie, z całej siły. Z jego wytrzeszczonych oczu płynęły łzy, szeroko otwarte usta starały się zaczerpnąć choćby odrobinę życiodajnego powietrza. To się nie mogło dziać naprawdę. Justine nie żyła. Zakopał ją pod krzewem bluszczu, ponad dziesięć lat temu. To tylko koszmarny sen, który zaraz się skończy.

- Dobranoc, mój miły - szepnął mu prosto do ucha kobiecy głos - baw się dobrze w piekle.

Pętla z elastycznych młodych gałązek zacisnęła się ostatecznie, miażdżąc tchawicę i kręgi szyjne.

Ciało, oplątane zwiędłymi pędami bluszczu, znalazła dwa dni później sprzątaczka. Kobieta dostała histerii. Żona zmarłego zareagowała dużo spokojniej, być może dlatego, że nie pokazano jej zmasakrowanego ciała. Pieniądze z polisy męża również mogły mieć wpływ na jej zachowanie. Policja nigdy nie ustaliła sprawcy morderstwa, nie udało się również ustalić, skąd w sypialni wzięło się tyle uschniętego zielska.

A krzak bluszczu? Następnej wiosny już się nie zazielenił. Pewnie zmarzł w czasie wyjątkowo mroźnej zimy.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Lyneel : 2011-08-25 18:32:36
    :]

    fajne ^^ rzeczywiście ciekawy pomysł. szkoda tylko, że nie ma tego więcej, bo jeszcze chętnie bym sięgnęła po Twoje inne prace :)

  • Nemuru. : 2010-12-07 21:49:13
    Siostra.

    Podoba mi się. Ba - bardzo mi się podoba! Krótkie, ale no nie wiem... Chciałabym przeczytać więcej Twoich prac żeby się zaznajomić z Twoim stylem i móc nazwać to ,,coś". ;-)

    Pozdrawiam

  • Crystal Storm : 2007-12-13 17:11:29
    Cicha siostra...

    Swietny pomysl na opowiadanie. Nie ukrywam, ze czytalo mi sie to wyjatkowo przyjemnie. Nie ma to jak szalona roslinka duszaca zlego meza.

  • aya : 2007-12-09 20:12:57
    Opowieść świetna.

    bardzo mi się podobał ten fanfick. Właściwie pomysł z żona objawiającą sie w bluszczu był świetny.Trochę mi było szkoda,że to takie krótkie;) cóż gratuluje

  • Setsuna : 2007-11-13 10:56:05
    fajne

    Interesujacy pomysl, horrorowate zakończenie - mi się podobało.

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze