Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Hikikomori: opis zjawiska

Autor:Jacek „Keii” Kielak
Korekta:Avellana
Kategorie:Japonia, Społeczeństwo
Dodany:2008-07-23 10:46:28
Aktualizowany:2009-09-27 22:30:29

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Definicja zjawiska hikikomori, objawy

Słowo hikikomori (引き籠もり) to japoński termin opisujący ludzi, którzy odmawiają wychodzenia z domu lub nawet ze swojego pokoju, odrzucając całe społeczeństwo, łącznie z własną rodziną.

…ponad milion młodych dorosłych, z których większość to mężczyźni, dosłownie odcina się od słońca, zasłaniając żaluzje, zamykając okna i odmawiając opuszczenia domowej sypialni przez miesiące albo nawet lata.1

Warto zaznaczyć, że zamiennie z terminem hikikomori od pewnego czasu używany jest też powstały w Wielkiej Brytanii, skutecznie rozprzestrzeniający się na kraje azjatyckie, takie jak Chiny, Korea Południowa czy Japonia, skrót NEET. Jego znaczenie - Not currently engaged in Employment, Education or Training (Niezatrudniony, nieuczący się, niezdobywający doświadczenia) jest zbliżone do japońskiego odpowiednika, lecz, w przeciwieństwie do niego nie oznacza odcięcia się od społeczeństwa. W polskich realiach takich ludzi nazywa się zwykle po prostu bezrobotnymi leniami. Nie są to pojęcia równoznaczne, o czym warto jest pamiętać.

Wracając do zacytowanego fragmentu tekstu - pomimo że populacja Japonii wynosi aktualnie około 127,4 milionów2, jak na zjawisko dotykające młodych ludzi, milion to zdecydowanie bardzo dużo. Nie można bowiem zapominać o stale spadającym wskaźniku urodzeń, powodującym, że Japończycy od dawna już zaliczają się do społeczeństw starzejących się.

Jeśli zaś chodzi o istotę samego zjawiska, zachodni naukowcy twierdzą, że nie jest to choroba psychiczna.

Ci mężczyźni - a 80% hikikomori to mężczyźni - nie mogą być zdiagnozowani jako schizofrenicy czy ułomni psychicznie. Nie cierpią na depresje lub psychozy, nie są również typowymi osobami z agorafobią, które boją się miejsc publicznych, ale nie mają oporów przed zapraszaniem przyjaciół do domu. Kiedy psychiatrzy oceniali tych hikikomori używając „Instrukcji diagnostycznej i statystycznej”, zwanej także DSM IV, standardowego przewodnika używanego na Zachodzie do badania zaburzeń psychicznych, ich symptomy nie mogły być przyporządkowane do żadnej znanej choroby.3

Japońscy naukowcy natomiast uznali hikikomori za chorobę społeczną, specyficzną dla Japonii. Nie jest to jednak do końca prawda, ponieważ osoby zachowujące się w ten sposób występują również w innych krajach, chociaż powody zazwyczaj są inne.

Jeśli chodzi o objawy, to oprócz zamykania się w pokoju, zalicza się do nich również przesiadywanie całe dnie przed komputerem. Internet stwarza bowiem możliwość socjalizowania się z bardzo dużą liczbą ludzi bez konieczności wychodzenia z pokoju. Młodzi hikikomori korzystają z jego dobrodziejstw bardzo często, pisząc na forach i grając w gry on-line, gdzie wcielają się w fantastyczne postaci. Nie pomaga to jednak rozwiązać problemu i nie sprawia, że stają się bardziej otwarci na ludzi w rzeczywistości niewirtualnej. U takiego osobnika zmienia się jedynie cykl dobowy, w wyniku czego śpi w trakcie dnia i jest aktywny w nocy oraz najczęściej pojawia się uzależnienie od Internetu.

Kiedy hikikomori opuszcza pokój, z powodu głodu lub konieczności spełnienia potrzeb fizjologicznych, robi to zwykle, kiedy wszyscy domownicy śpią, by przypadkiem ich nie spotkać. Rodzice zostawiają jedzenie w pobliżu drzwi z pokoju, żeby ich dziecko miało zapewnione dobre wyżywienie.

Jeśli samo zamykanie się i odmawianie wyjścia z pokoju jest sytuacją złą, to niestety często zmienia się ona w tragiczną. Wśród hikikomori występuje często tendencja do otwartej agresji w stosunku do rodziców. Prowadzi to do licznych dramatów rodzinnych.

Okuyama ma dwudziestodziewięcioletniego syna, który od dwunastu lat jest hikikomori. Musiał siłą usunąć go z domu, gdyż zdarzało mu się atakować jego i jego żonę. Syn mieszka teraz osobno4

Takie sytuacje nie należą do rzadkości. Osobom wychowanym w mentalności Zachodu może wydawać się natomiast dziwne, że rodzice boją się swoich dzieci. Coś podobnego nie ma szans na pojawienie na większą skalę w krajach takich jak Stany Zjednoczone, Anglia czy Polska. U nas taki agresywny młodzian prawdopodobnie bardzo szybko dostałby lanie, a ojciec twardą ręką wybiłby mu z głowy głupie pomysły. Jednak kiedy między rodzicami a dziećmi nie ma częstego, bezpośredniego kontaktu, takie sytuacje niestety mogą wystąpić.

Przyczyny zjawiska

Istnieje wiele prawdopodobnych przyczyn występowania fenomenu hikikomori, jak również tego, że poza Japonią jest to zjawisko marginalne.

Podczas dorastania u prawie wszystkich nastolatków występuje potrzeba buntu przeciwko całemu światu, a przynajmniej przeciw rodzicom. Jest to zrozumiałe, młody człowiek stawiając antytezę wszystkiego, stara się w procesie syntezy wyrobić swoje własne zdanie i światopogląd. Pokazuje jak tylko potrafi, że jest niezależny, ma rację i tym podobne. W społeczeństwach zachodnich, gdzie chwali się indywidualizm jednostki, młodzież staje się wtedy zwykle hałaśliwa, chodzi na imprezy, łamie zakazy, puszcza głośno muzykę, często w dyskusjach ze starszymi podnosi głos i nie chce uznać żadnych autorytetów.

Jednak w japońskim neokonfucjańskim społeczeństwie, które podkreśla wagę posłuszeństwa, dyscypliny, samokontroli i harmonii w grupie - oraz gdzie nawet indywidualna tożsamość dogłębnie zawiera się we wzajemnej współzależności - ludzie tacy, jak Jun i Kenji implodowali jak lampy elektronowe, zamykając się i odcinając, marginalizując samych siebie. Niepotrafiący lub niechcący wyjść na zewnątrz, samotni w swoich pokojach, są zdani na rodziców zostawiających posiłki przy drzwiach ich sypialni.5

Jak widać, odmienne podejście społeczeństwa do jednostki prowadzi do tłamszenia „siebie” przez osoby przytłoczone tymi wszystkimi regułami i normami. Kraj i ludzie, wśród którym po prostu nie wypada być innym, to bardzo złe miejsce dla indywidualistów. W mentalności Japończyków, jeśli ktoś nie wpisuje się w schemat społeczeństwa, jest praktycznie bezużyteczny.

Zostałem wychowany, by zrobić karierę i być dobrym chłopcem (…) Mój problem polega na tym, że nie mogę iść do pracy jak pozostali. Jestem inny.6

Młody człowiek powinien iść do dobrej szkoły, po zajęciach uczyć się lub rozwijać przydatne zainteresowania. Stres związany z egzaminami, nieustannym wyścigiem szczurów i przeraźliwie dużą presją związaną z dostawaniem się do jak najlepszych szkół powoduje zamknięcie się w sobie w razie porażki.

Oczywiście nie wszyscy mają nerwy na tyle silne, by wytrzymać to napięcie. Część młodych ludzi stwierdza, że nie wytrzyma dłużej tego naporu i rezygnuje. A skoro poświęcali wcześniej praktycznie cały wolny czas na naukę i staranie, zaniedbując swoje hobby i przyjaciół, czują pustkę. Możliwe jest też, że jeszcze zanim zamkną się całkowicie i zostaną hikikomori, będą wykazywać agresję w stosunku do osób, przez które są zmuszani do tej niewolniczej wręcz pracy. Rodziców.

Kiedy Hiro miał pięć lat, został wysłany do szkoły przygotowawczej (…) Jak w przypadku innych dzieci, jego rodzice mieli nadzieję, że uda mu się dostać do elitarnej podstawówki, program „wspomagający”, który w końcu zagwarantuje przyjęcie na prestiżowy Uniwersytet Keio. (…) W wieku sześciu lat Hiro oblał egzamin do podstawówki i został odesłany do zwykłej publicznej szkoły. (…) Hiro siedział przy kuchennym stole i wtrącił: „Zawsze naciskała na mnie, żebym się pospieszył, skończył to co robię i łajała mnie za nieważne rzeczy. Więc czasem krzyczałem na nią, darłem jej bluzkę, tak mnie denerwowała. Pamiętam, jak pewnego razu nakrzyczałem na nią: Nie będę już twoim robotem”.7

Oczywiście wykształcenie dzieci jest ważne, ale zdecydowanie nie powinno się im kazać zdobywać go kosztem całkowitej utraty wolności. W takim wypadku dochodzi bowiem do sytuacji, w której dziecko uczy się prawie bez chwili wytchnienia, a będąc dorosłym, w ten sam sposób pracuje. „Traci” więc całe życie na rzecz bycia przydatnym dla większości, co jest swoistym paradoksem, bo powinno być raczej tak, że człowiek pracuje, by mieć środki na rozwijanie zainteresowań i korzystanie z czasu wolnego, nie zaś pomijać te bardzo ważne w życiu elementy, by móc więcej pracować. Wydaje mi się, że pod tym względem, Japończycy powinni wiele spraw przemyśleć.

Jeszcze jednym dowodem na to, że sztywne ramy społeczne mogą być powodem stawania się hikikomori jest to, że często, kiedy osoba taka w jakiś sposób da się przekonać do wycieczki zagranicznej, w jej trakcie stan „pacjenta” poprawia się i czuje się w innym kraju nieporównywalnie lepiej.

I faktycznie, opuszczenie Japonii może być częściowym rozwiązaniem dla osób takich jak Shigei, który jest hikikomorim od trzynastu, z trzydziestu lat swojego życia. Powiedział mi, że był w stanie zrelaksować się i spotykać innych dopiero wtedy, kiedy przekonany przez przyjaciela opuścił Japonię i odwiedził Tajlandię w trakcie wycieczki, za którą płacili jego rodzice. „Czułem się inaczej w kraju, gdzie autobusy nie zawsze są na czas”, stwierdził.8

O ile w Polsce trudno wyobrazić sobie niespóźniające się środki komunikacji miejskiej oraz społeczeństwo działające „jak w zegarku”, to w kraju, gdzie faktycznie tak jest, owa „doskonałość” dla niektórych może stanowić problem. W końcu, jeśli wszystko wokół pracuje tak, jak powinno, o ile większą presję nakłada to na jego członków, żeby pod żadnym pozorem się nie wyłamywali. Dowodem na istnienie takiej presji może być na przykład głośny swego czasu przypadek samobójstwa osoby prowadzącej jeden z shinkansenów, po dojechaniu na stację z bardzo małym opóźnieniem (aczkolwiek większym niż zwykle). Patrząc przez pryzmat tego zdarzenia, niewychodzący z pokoju hikikomori nie dziwią już aż tak bardzo.

Kolejnym powodem występowania zjawiska hikikomori w Japonii jest wysoki poziom życia.

Duża część przedstawicieli klasy średniej w postindustrialnym społeczeństwie takim jak Japonia, jest w stanie zapewniać utrzymanie dziecku przez praktycznie nieograniczony czas. Rodziny z mniejszym przychodem nie mają dzieci hikikomori, ponieważ wycofująca się ze społeczeństwa młodzież jest zmuszona pracować poza domem, jeśli nie jest w stanie skończyć szkoły. Z tego powodu izolacja w pokoju kończy się na bardzo wczesnym etapie.9

Nie ma chyba na świecie drugiego kraju, który łączy wysoki poziom życia takim stopniem podporządkowania jednostki grupie i wyścigiem szczurów, w którym nagrodą jest, a przynajmniej do niedawna było (obecnie się to zmienia), dożywotnie zatrudnienie. To, że rodzice są zapewnić dziecku wyżywienie nawet, kiedy jest już dorosłe, samo w sobie nie byłoby takie złe, gdyby młody człowiek nie miał w wyniku takiej sytuacji przeświadczenia, że może być zamknięty, a i tak przeżyje.

Rodzice często nie potrafią przeciwstawić się dziecku. Pojawia się w takim razie pytanie, czemu w ogóle doprowadzają do sytuacji, w której dziecko rozważa i dokonuje „zamknięcia”.

Terapeuci diagnozują czasem niekompletne przywiązanie między dzieckiem i jego rodzicami - brak trwałej więzi - jako jedną z kluczowych cech dystynktywnych u hikikomori. Doradcy rodzinni wierzą, że nieumiejętność dorosłych do wyrażania szczerych emocji, bezradność lub niechęć do otwartej i bezpośredniej rozmowy ze swoimi dziećmi, jedynie pogarsza presję, jaką te ostatnie odczuwają poza domem. Dom jest chłodny i cichy, a nie ciepły i opiekuńczy. Nori, dwudziestodwuletni pacjent - hikikomori, powiedział mi, że nie potrafi sobie przypomnieć ani jednego razu, kiedy był kołysany albo przytulany jako dziecko, a kiedy był wraz z rodzicami w domu, ci rzadko się odzywali.10

Nie jest dziwne, że ten problem, podobnie jak wiele innych związanych z psychiką człowieka, często ma początek w domu. Miejsce to ma przecież umożliwiać wytchnienie po trudach całego dnia, a nie kolejny etap morderczej pracy po szkole. Kiedy jednak młody człowiek doświadcza tam jedynie chłodu, faktycznie może stwierdzić, że lepiej zostać w swoim pokoju, ponieważ kontakt z rodzicami jest niewiele mniejszy, niż był wcześniej, a znika stres, którego powodem była konieczność nauki. Zdecydowanie lepiej dla całej rodziny byłoby oczywiście, gdyby rodzice po prostu zmienili podejście do dziecka i do siebie nawzajem. Jest to jednak bardzo trudne, gdyż ojciec zwykle wraca późno, po ciężkiej pracy i musiałby wykazać dużo dobrej woli, żeby po powrocie uśmiechnąć się i ciepło porozmawiać z najbliższymi. W przypadku pracujących matek wygląda to podobnie. Mimo wszystko, jeśli rodzice nie będą robić nic, by stworzyć dla dziecka dom, który będzie ostoją, a nie twierdzą, możemy być pewni, że liczba hikikomori stale będzie wzrastała.

Opinia społeczna

Według nieoficjalnej, krążącej po sieci statystyki poświęconej tym samotnikom (zwykle w wieku od kilkunastu do dwudziestu kilku lat), 55% Japończyków 13-24-letnich w którymś momencie swojego życia doświadczyło bycia hikikomori.11

Ta statystyka, jeśli nawet nie do końca prawdziwa, i tak budzi grozę. Oznacza bowiem, że jest to problem o bardzo szerokiej skali, który dotyka bardzo wielu młodych ludzi.

Fakt ten, czyli częstość występowania zjawiska hikikomori, sprawił również, że ludzie tacy są przez resztę społeczeństwa odbierani inaczej niż dotychczas.

W kwestii hikikomori zmieniło się to, że o ile kiedyś byli odrzucani jako dziwacy i wyrzutki społeczne, o tyle teraz, tak jak otaku, zdobyli półoficjalną pozycję w społeczeństwie. Stało się tak głównie z powodu ich liczby i częściowo, ponieważ wielu młodych Japończyków jest na krawędzi stania się hikikomori.12

Trzeba jednak zauważyć, że podobnie jak w przypadku otaku, starsi ludzie w dalszym ciągu niechętnie spoglądają na osoby będące hikikomori. Jest to jeden z powodów pojawiającej się często u rodziców opieszałości w podjęciu decyzji w sprawie leczenia swoich dzieci.

…większość rodziców wydaje się zbyt zawstydzona, by szukać pomocy dla swoich dzieci, a nawet dać się przyłapać na wchodzeniu do publicznej kliniki. Jednocześnie dowiedziałem się, że krewni nie odważają się nawet wspominać o „niewidzialnych” bratankach czy kuzynach, ze strachu przed byciem nieuprzejmym lub wywołaniem nieprzyjemnego spięcia w rodzinie.13

Gdyby problem dotyczył tylko rodziców, można by nie przejmować się ich głupotą, której konsekwencje ponosiliby jedynie oni. Niestety, w grę wchodzą też ich dzieci, nie do końca dojrzałe psychicznie, które, jak to dzieci, często muszą polegać na dorosłych. Szkoda, że przez strach przed opinią o rodzinie i niewykształcony kręgosłup moralny, dorośli zachowują się tak nieodpowiedzialnie. Bierze się to prawdopodobnie z obawy przed wykluczeniem rodziny ze społeczności, spowodowanym wychowaniem jednostki bezużytecznej.

W środowisku młodych ludzi sprawa wygląda zupełnie inaczej. さいきんこもってる? („Czy siedziałeś ostatnio w domu?”) stało się powszechnym przywitaniem, prawie na równi z 元気? („Jak leci?”). Izolacja nie jest już postrzegana jako coś złego, wręcz przeciwnie. To oznaka ciężkiej pracy, cierpliwości i skupienia się na osiągnięciu obranego wcześniej celu. Czyli logicznie rzecz biorąc, coś jak najbardziej pożądanego w społeczeństwie takim jak japońskie. Podejście takie jednak budzi grozę z innego powodu - świadczy o tym, że naprawdę wielu młodym zjawisko hikikomori jest bliskie. Czy sami są blisko stania się takowymi, czy to z powodu posiadania znajomych, którzy nie wychodzą z domu, trudno powiedzieć.

Leczenie

Jeśli chodzi o leczenie hikikomori, istnieją różne podejścia, w zależności od źródła problemu. Wraz z coraz szerszą skalą problemu pojawia się coraz więcej specjalistycznych klinik oraz lekarzy zajmujących się leczeniem ludzi, którzy boją się innych. Co ciekawe, japońscy eksperci sugerują raczej czekanie, aż hikikomori powróci do społeczeństwa z własnej woli, natomiast zachodni twierdzą, że lepszym rozwiązaniem jest wciągnięcie go z powrotem, jeśli to konieczne, siłą.

Jednym z nowszych pomysłów na poradzenie sobie z rosnącym problemem było utworzenie wspieranej przez rząd grupy pomocy, której członkowie udają się bezpośrednio do domów hikikomori i przez rozmowę i umożliwienie uzewnętrznienia się, pomagają młodym ludziom.

Zdarza się, że leczenie kliniczne nie daje rezultatów. Leki psychotropowe jedynie otępiają poddawanych kuracji pacjentów, a jeśli traktować fenomen hikikomori jako chorobę społeczną mającą podstawy raczej w mentalności niż depresji, chemia nie pomoże inaczej niż doraźnie.

Pisałem wcześniej o wysłaniu delikwenta do innego kraju, by doświadczył na własnej skórze różnicy kulturowej. To rozwiązanie przynosi zdecydowanie lepsze efekty niż tabletki.

Można stwierdzić, że lepiej zapobiegać niż leczyć, ale aby całkowicie wyleczyć Japonię z hikikomori, zmiany musiałyby wystąpić w mentalności wszystkich ludzi zdrowych i pociągnąć za sobą zmianę podejścia do życia i stosunku rodziców do dzieci. Na chwilę obecną jest to chyba niestety niemożliwe.


***


Bibliografia:

Michael Zielenzinger: Shutting out the Sun, how Japan created its own lost generation, New York, 2007

Nao Shimoyachi: Group seeks care for socially withdrawn, [online], modyfikacja 22.04.2003, dostępne w Internecie: http://search.japantimes.co.jp/cgi-bin/nn20030422b4.html

Kaori Shoji: Multitasking recluses find route to respectability, [online], modyfikacja 11.06.2006, dostępne w Internecie: http://search.japantimes.co.jp/cgi-bin/ek20060711ks.html

Nao Shimoyachi: Socially withdrawn people come out of hiding with private group\'s help, [online], modyfikacja 14.10.2004, dostępne w Internecie: http://search.japantimes.co.jp/cgi-bin/nn20041014f1.html

Hikikomori, [online], modyfikacja 24.06.2008, dostępne w Internecie: http://en.wikipedia.org/wiki/Hikikomori

Demographics of Japan, [online], modyfikacja 23.06.2008, dostępne w Internecie: http://en.wikipedia.org/wiki/Demographics_of_Japan


Jacek „Keii” Kielak

________
1 Michael Zielenzinger: Shutting out the Sun, how Japan created its own lost generation, tłumaczenie własne.
2 Źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/Demographics_of_Japan.
3 Michael Zielenzinger: Shutting out the Sun, how Japan created its own lost generation, tłumaczenie własne.
4 Nao Shimoyachi: Socially withdrawn people come out of hiding with private group\'s help, tłumaczenie własne.
5 Michael Zielenzinger: Shutting out the Sun, how Japan created its own lost generation, tłumaczenie własne.
6 Michael Zielenzinger: Shutting out the Sun, how Japan created its own lost generation, tłumaczenie własne.
7 Michael Zielenzinger: Shutting out the Sun, how Japan created its own lost generation, tłumaczenie własne.
8 Michael Zielenzinger: Shutting out the Sun, how Japan created its own lost generation, tłumaczenie własne.
9 Źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/Hikikomori, tłumaczenie własne.
10 Kaori Shoji: Multitasking recluses find route to respectability, tłumaczenie własne.
11 Kaori Shoji: Multitasking recluses find route to respectability, tłumaczenie własne.
12 Kaori Shoji: Multitasking recluses find route to respectability, tłumaczenie własne.
13 Michael Zielenzinger: Shutting out the Sun, how Japan created its own lost generation, tłumaczenie własne.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Terapeutka : 2014-01-04 12:37:03

    Drogi Autorze

    Widać, że nie masz zielonego pojęcia o tym, co to jest Hikikomori. (Nie wspominając już o innych, błędnie interpretowanych przez Ciebie pojęciach.)Zrób ludziom przysługę, przestań wprowadzać ich w błąd i usuń ten żałosny artykulik z internetu.

    Zainteresowanych problemem odsyłam do lektury książek Tamakiego Saito. Ostatnio ukazała się w Stanach angielskojęzyczna wersja kultowej książki Shakaiteki Hikikomori Owaranai Shishunki.

  • Ariel-chan : 2012-06-01 22:03:09
    :(

    No właśnie - dlaczego. Dobre pytanie... :(

  • dlaczego : 2012-06-01 21:50:23

    Moje życie to zajęcia, siedzenie przed komputerem, jedzenie, spanie. W mieście gdzie studiuje nie mam żadnych przyjaciół. Znam parę osób z uczelni, ale nie chcę z nimi rozmawiać. Ograniczam kontakty z ludźmi do minimum. Boję się zamawiać pizzę i odbierać przesyłki. Boję się wszelkich kolejek. Boję się gdy ktoś spojrzy mi w oczy w tramwaju czy autobusie. Gdy stoję na przystanku błagam w myślach by nikt czasem nie zapytał mnie o godzinę. Zawsze gdy idę patrzę w ziemię, powtarzam sobie w duchu "jestem niewidzialna", to mnie uspokaja. W domu siadam przed komputerem i piszę opowiadania, oglądam animacje. Tylko tutaj widzę świat, w którym chciałabym żyć - świat pełen sprawiedliwości, ideałów i piękna. Mogłabym tak żyć do końca gdyby nie jeden fakt- bardzo brakuje mi miłości. Chciałabym się zakochać, ale to strasznie trudne kiedy ma się taki sposób myślenia jak ja...Co się stało? Co zrobiłam nie tak? Dlaczego stałam się hikikomori?

  • Ariel-chan : 2011-03-16 21:23:14
    ;3

    Nie nazwałabym siebie Hikikomori od razu, bo aż tak źle nie jest xD, ale doskonale rozumiem problemy pana z wypowiedzi poniżej/powyżej ;3 Nie martw się, nie jesteś w tym sam ;3

  • 123123 : 2011-03-16 21:16:28
    Hikikomori

    Witam, nieco odkopię temat.

    Ja również cieszę się, że trafiłem właśnie przypadkiem na ten artykuł, ponieważ sam czuję się trochę jak hikikomori.

    Obecnie studiuję, niby nie mam problemów z pojawianiem się na uczelni czy rozmową z rówieśnikami, jednakże w głębi siebie zawsze czuję, że 'coś jest nie tak' gdy trzeba poznać kogoś nowego. Gdy trzeba zrobić coś wiąże się z kontaktem z dużą ilością osób. Najlepiej się czuję właśnie będąc w swojej twierdzy - pokoju. Najlepiej sam. Często irytuje mnie gdy dzwonią do mnie rodzice albo jakiś kolega nagle dzwoni. Niestety wg mojej teorii, przez polską mentalność wiele osób ma podobnie jak ja. Jak ktoś napisał wyżej - często też nie lubię być 'dostrzegany'. Lubię być zdystansowany. Czy muszę dodawać, że nie mam dziewczyny? Poznać dla mnie obcą kobietę byłoby bardzo ciężko...

    Myślę, że to wszystko jest niestety związane z tym jaki bagaż psychiczny ze sobą niesiemy. Mój, pomimo, że dzieciństwo miałem ok, a psychikę mam dość silną, jest dość obszerny w różne przykre zdarzenia, zdołowania czy niesnaski. Generalnie nie będę się wdawać w więcej szczegółów bo musiałbym napisać tyle, że nikt by tego nie przeczytał.

    Pamiętajcie, że trzeba być silnym i myśleć pozytywnie. Ja ostatnio coraz cześciej staram się przełamywać takie głupie bariery przez które np. boję się spojrzeń na ulicy czy boję się kontaktu z listonoszem/kurierem gdy przywozi mi paczkę. Jeśli zaśmiałeś się na ostatnie zdanie to masz szczęście bo w takim razie Ciebie problem omawiany na tej stronie nie dotyczy. Może się to wydawać po$%#&ane ale naprawdę nieraz tak mam. Także trzeba być silnym, nie dawać się, przełamywać bariery. Pozdrawiam wszystkich i jestem z Wami.

    Jeśli jakimś cudem dotarłeś tutaj i chciałbyś się ze mną skontaktować: drutowka[at]facebook.com (to nie zart, prawdziwego adresu nie podam ;))

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze