Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Między światami

Rozdział pierwszy

Autor:Musia
Korekta:Inai
Serie:Slayers, Inuyasha
Gatunki:Fantasy, Parodia
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2008-09-15 14:35:04
Aktualizowany:2008-09-15 17:16:03



Była ciepła, spokojna noc. W małym pokoiku panował półmrok rozjaśniany jedynie przez małą lampkę na biurku. Siedział przy nim młody mężczyzna o wystających zębach, zaczesanych do tyłu tłustych włosach i okrągłych okularach na długim nosie. Oparł głowę na ręce i wlepił tępy wzrok w osobę stojącą przed nim. Osoba ta była odwrócona plecami do mężczyzny, był to wysoki człowiek w białej, połyskującej szacie. Wyglądał jakby na chwilę się zamyślił. Chłopak to otwierał, to zamykał usta: nie wierzył w to, co przed chwilą usłyszał.

- To jest jakiś czubek - pomyślał - Nie dość, że wygląda, jakby się urwał z jakiegoś filmu historycznego to jeszcze twierdzi, że został przeniesiony do tego świata przez studnię!

Chłopak podrapał się po nosie. Człowiek w białej szacie westchnął i przemówił:

- Nie wierzysz mi?

- eee... noo... - chłopak się zaciął - Pan sobie ze mnie jaja robi?

- Jestem śmiertelnie poważny, jak zawsze - powiedział śmiertelnie poważnie nieznajomy i odwrócił się do chłopaka. Twarz miał zakrytą, spod materiału można było zobaczyć tylko oczy świecące w świetle księżyca - Sam chciałeś przeprowadzić ze mną wywiad.

- Tak, ale pod warunkiem, że historia będzie prawdziwa. A tak poza tym, czemu nie chcesz pokazać mi swojej twarzy?

Nieznajomy zmieszał się.

- Nie chciałbyś byś jej zobaczyć! Zostałem oszpecony! Wszyscy się ze mnie śmieją! Nie chce już dłużej tego znosić! Ty też sie ze mnie śmiejesz! - Nieznajomy schował się pod biurkiem - Nie mam już nikogo! Mój dziadko-pradziadek mnie nie kocha! Mama umarła! A teraz... a teraz...

Chłopak wsadził głowę pod biurko i poklepał nieznajomego po plecach. Nieznajomy siedział skulony z wtuloną w ręce głową i pochlipywał cicho.

- Hej! - chłopak nie wiedział co powiedzieć - Eee... noo... - Ja nie chciałem cię urazić... słuchaj, jak tak bardzo chcesz to możesz wszystko opowiedzieć...

- Naprawdę! - nieznajomy rozpromienił się. W tej samej chwili obaj podskoczyli: dźwięk pioruna wdarł się przez okno.

-Hmm... nie zapowiadali burzy - powiedział chłopak, w tym czasie niebo nagle pociemniało i zaczął padać deszcz - No to się porobiło.

Chłopak zamknął okno i spojrzał na nieznajomego.

- No to zaczynamy wywiad! - wyciągnął magnetofon i taśmy z torby i rozłożył na biurku - A właśnie, zapomniałem się zapytać, jak masz na imię?

- Nazywam się Greywords, Zelgadis Greywords - powiedział nieznajomy i w tym samym czasie pokój oświetliła błyskawica. Chłopaka przeszły ciarki po plecach...

***

- Panie Zelgadisie, jak pan mógł! Panie Zelgadisie, jak pan mógł! Panie Zelgadisie, jak pan mógł! Panie Zelgadisie, jak pan mógł! Panie Zelgadisie, jak pan mógł! Panie Zelgadisie, jak pan mógł! Panie Zelgadisie, jak pan mógł! PANIE ZELGADISIE, JAK PAN MÓGŁ!

- Amelia zamknij sie wreszcie! - powiedziała Lina i wyciągnęła się na trawie - Próbuję się zdrzemnąć!

- Jak on mógł mi to zrobić! Jak on mógł nam to zrobić! Tak nas zostawić! NIE! Coś musiało się stać! Ktoś go napadł, okradł i porzucił w rowie! Walczy pewnie teraz o życie! Sprawiedliwość musi przybyć i ocalić niewinne istnienie! Lina-san - podeszła do Liny i zaczęła nią potrząsać - Musimy go ratować w imię sprawiedliwości...

Amelia upadła na ziemię po lewym sierpowym Liny.

- Amelia, nie ma go już od miesiąca! Jakby ktoś go napadł i porzucił to już pewnie by nie żył!

- Niech pani tak nie mówi! - Amelia się rozpłakała.

- Pewnie znalazł sobie jakąś laskę! To by wyjaśniało, dlaczego zabrał nasze wszystkie pieniądze! Jak go znajdę to poczuje gniew Liny Inverse...

- Bbuuu...!! - zapłakała Amelia.

- O co chodzi? - zapytał Gourry.

- O pana Zelgadisa.. chlip,chlip... - powiedziała przez łzy Amelia.

- A co z nim jest?

Pada na ziemie znokautowany przez Line.

- Aaa... Lina ale ja naprawdę nie wiem!!

- Ty meduzi móżdżku! Przecież Zel zaginął miesiąc temu!!

- Naprawdę? Nie wiedziałem...

Amelia i Lina padły na ziemie.

- Gourry, jesteś niereformowalnie głupi! - powiedziała Lina i walnęła go jeszcze raz w głowę.

- Buuuuu... chlip... chlip... - zawodziła Amelia.

- Ty... bezmózgi... kretynie... - po każdym następnym słowie następował cios w twarz Gourrego.

- Aaa! Nie bij mnie! To boli!!

- Panu Zelgadisowi nie mogło się nic stać! Chlip... chlip... . Orędownicy SPRAWIEDLIWOŚCI zawsze wychodzą cało z opresji! A co jeśli Lina-san ma racje i Zelgadis uciekł z jakąś dziewczyną!! NIE!! chlip... chlip... - Amelia latała trzymając się za twarz wkoło Liny, która właśnie dusiła i waliła głową Gourrego w ziemie - Zelgadis-san chciał mnie raz zdradzić ale okazało się, że jego dziewczyna była facetem...

Zajęci sobą, nie zauważyli wysokiego, przystojnego mężczyzny w kapturze, na oko wyglądał na 30 lat, który przyglądał im się od pewnego czasu i zastanawiał się, czy o tych ludzi chodziło szefowi wioski. W końcu odważył się i powiedział

- Eee... no... przepraszam, że przeszkadzam..., ale chciał bym prosić o przysługę...

- Ptasi móżdżek... ptasi móżdżek...

- Jeśli okaże sie, że uciekł pan z kobietą nie wybaczę panu nawet jeśli okaże się mężczyzną...

- To jest bardzo pilna sprawa... CZY WY MNIE W OGÓLE SŁUCHACIE??!! - wrzasnął mężczyzna.

Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Podszedł do Liny i ukłonił się.

- Nazywam się Will. Czy to ty jesteś Lina Inverse, postrach wszystkiego co żyje, pogromca bandytów, ta której boją się nawet smoki...

- Wystarczy! Tak to ja! Czego chcesz?

- Poszukuję już od jakiegoś czasu kogoś, kto mógłby zdjąć klątwę rzuconą na moją wioskę, przez złego youkai...

- Ile płacisz??

- Co?

- Pytam się ile dajesz za godzinę?

- Myślałem, że tak z dobroci serca... - powiedział pod nosem

- Co ty myślisz, że dobrocią serca napełnię sobie żołądek!! 50 sztuk złota za godzinę!!

- Co!!

- Zaraz stawka wzrośnie do 100!! I stawiasz kolację!

- Dobra, dobra!! - "co za wredny charakter", pomyślał.

- No staruszku, a teraz powiedz na czym dokładnie polega ta klątwa?

- Studnia w wiosce pochłania każdego, kto się do niej zbliży...

- To proste, wystarczy się do niej nie zbliżać!

- Ale ona ciągle się powiększa i zaniedługo pochłonie całą wioskę!

- To już gorszy problem... A dlaczego ten youkai to zrobił?

- Miał na pieńku z Inuyashą...

- Ten to sie zawsze wpakuje.

- No właśnie; i wszyscy śmiałkowie, łącznie z nim, zostali wciągnięci do studni...

- A co się stało z tym youkai?

- Po tym jak rzucił klątwę, zniknął w niewiadomych okolicznościach...

- Brzmi jak jakieś podrzędne fantasy... - Lina szepnęła do Amelii - Już się boje co się stanie, jak chora wyobraźnia autorki zacznie działać na pełnych obrotach...

- Nie mów mi...

I tak pogrążeni w rozmowie, nie wiedząc nawet kiedy, zaczęli iść za kupcem.

- Lina-san, a czy youkai potrafią rzucać klątwy? - spytała Amelia.

- Eee... noo... - zamyśliła się.

- Nie wiesz?

Lina walnęła Amelię.

- Przecież jestem najpiękniejszą i najinteligentniejszą czarodziejką na świecie!!

Szły tak drogą kłócąc się, a Will patrzył się na nie jak na idiotki.

- Zaraz, zaraz gdzie jest Gourry-san? - zapytała Amelia.

- Gourry? - Lina rozejrzała się po okolicy - Ten meduzi móżdżek pewnie sie zgubił!

- To pewnie dlatego, że tak go pobiłaś Lina-san... Zawsze wiedziałam, że przemoc w rodzinie prowadzi donikąd!

- Jaka przemoc, Gourry jest odporny...! O widzisz, już do nas biegnie!

I faktycznie zza horyzontu zaczęła powolutku wyłaniać się postać mężczyzny o długich, rozwianych blond włosach...

- No widzisz, mówiłam, że Gourry jest niezniszczalny...

- Czekaj, Lina-san, on coś mówi!

- Byłam na kursie czytania z ruchu warg! Hmm... To będzie: Udzik... nie... Uciek... Uciekajcie!

- Ciekawe dlaczego??

- Ja, Lina Inverse, nigdy nie uciekam przed wyzwaniem!

- Zbliża się do nas...

- Hej, Gourry, co się stało...

Gourry zignorował Linę i pobiegł dalej krzycząc coś w rodzaju "Aaaagggghhhhh...".

- Gourry, ty idioto! Pewnie zobaczył mrówkę i pomyślał, że to słoń...

- Czekaj Lina-san, tam ktoś idzie!

- Niech szykuje się na śmierć... - długie czarne włosy, grzywka zakrywająca oczy, lekki uśmieszek, wielkie piersi, 2 metry wzrostu... - Niemożliwe...

Powiedziała i zwiała. Amelia i kupiec zdążyli dostrzec tylko kłęby kurzu. Amelia spojrzała w kierunku nieznajomej. Była coraz bliżej, powietrze stawało się coraz cięższe, wszystkich przeszły ciarki, zimny pot wstąpił na czoła i włosy stanęły dęba. Czuło się moc promieniującą od nadchodzącej postaci. Amelia zaczęła się już domyślać, kim była nieznajoma, ale była za blisko, nie było już odwrotu. Nieuniknione zbliżało się! Amelia skuliła się i czekała, i czekała, i czekała, i czekała....

- Umm... dobrze się czujesz? - zapytała nieznajoma.

Amelia powoli podniosła wzrok. Ujrzała przed sobą wysoką postać w połyskującej od słońca białej zbroi z długim mieczem przyczepionym do pasa.

- Naprawdę źle wyglądasz, to twoja córka? - zapytała Willa.

- Co... co... Nie... - nieznajoma wyrwała go z zamyślenia. "Toż to przecież jest legendarny rycerz Ceipheed'a! Opis pasuje! Podobno niewiele śmiertelników ma okazję go, to znaczy ją, spotkać..." - Czy czcigodna pani nie jest przez przypadek rycerzem Ceipheed'a?

"Tak po prostu się zapytałem, już po mnie!"

Nieznajoma zaśmiała się. Amelii i kupcowi ponownie włosy stanęły dęba.

- Tak, to ja - powiedziała, przerywając chichotanie (o ile można to tak nazwać).

- Nie chciałem urazić czcigodnego rycerza, to jest rycerki, to znaczy miałem na myśli... - jąkał się Will, Amelia w tym czasie próbowała się wycofać.

- Nie ma co się denerwować, nie zjem cię. Hej, ty tam, czujesz się już lepiej? - powiedziała do Amelii.

Amelia stanęła jak wryta w połowie ruchu, obróciła głowę i kiwnęła, że tak.

- No to się cieszę - uśmiechnęła się - Chciałam się zapytać, w którą stronę jest najbliższa wioska?

Kupiec pomyślał, że skoro Lina uciekła, to może rycerz Ceipheed'a mu pomoże. Opowiedział jej szybko, co się stało.

- Hmm.. Bardzo dziwne... i ten youkai nic nie chciał, tylko zniknął... No nic, zajmę się tym... Hej, ty - odwróciła się do Amelii - Idziesz z nami?

- Eee... tak!

- A tak w ogóle jak masz na imię?

- Ja? Amelia Wil Tesla Seyruun...

- A ty, kupcu?

- Ja? Wiliam Watashi...

- No to Amelia-chan, Will-chan czas ruszać w podróż! - i ruszyła przed siebie ciągnąc za sobą towarzyszy.

***

Chłopak spadł ze strachu z krzesła. Błyskawica musiała uderzyć niedaleko. Zelgadis usiadł naprzeciwko i powiedział:

- Wstawaj! Zaczynamy w końcu ten wywiad?

Chłopak pozbierał się.

- Tak, tak wywiad... Włączam taśmę, może pan zacząć mówić.

Zelgadis westchnął i zaczął:

- Wychowałem się w małej wiosce...

- AAAAAAHHHHHHHHAAAAAAAHHHHHHHHAAAAAAAAHHHHAAAAAAAAAA!!!!!!

- śmiech wydobywał się zza drzwi. Zelgadis i chłopak odruchowo podskoczyli.

- Jezus, Maria! Przyszła po mnie! Ukryj mnie! Schowaj mnie! Nie patrz się tak! Zrób coś!!!!

- AAAAAAAAHHHHHHHHAAAAAAAAAHHHHHHHHHAAAAAAAA!!!!!!! Zelgadisiu, gdzie jesteś! Ładnie to tak uciekać od swojej kochanej Naghi! - w tej chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich wysoka kobieta o biuście wielkości dwóch arbuzów, ubrana tylko w bieliznę, z mieczem przy pasie.

- Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...- zaniemówił chłopak - w scenariuszu nie było mowy o żadnej nawiedzonej lasce o strasznym śmiechu, w bieliźnie!! - zaczął przewracać kartki.

- AAAAAAAAAAAAHHHHHHHHHHHHHAAAAAAAAAAAAAHHHAAAAAAAAA!!!!!! Nie rozśmieszaj mnie! Nagha nie podlega scenariuszowi! A teraz chodź, Zelgadisiu, musimy powtórzyć to, co było wczoraj!

- Dobrze, dobrze, tylko się więcej nie śmiej!

- Czekajcie, czekajcie, a co z wywiadem!!

- Mam tylko tyle do powiedzenia: jestem uwięziona w tym świecie już parę dobrych lat i nie mam zamiaru już dłużej podlegać scenariuszowi!! Tak dawno nie byłam już na antenie!! Jak mogli o mnie zapomnieć!! Jestem przecież najpiękniejsza!! Najinteligentniejsza, najpotężniejsza... Zelgadisiu, o panu też chcą zapomnieć!! Dlatego wylądowałeś w tym świecie!!

- Mówisz zupełnie jak Lina...

- Lina? masz namyśli Linę Inverse?? Nigdy nie wspomniałeś, że ją znasz... Moja najgorsza rywalka...

- Nie pytałaś się nigdy o to... Zawsze mówisz tylko o sobie...

- A tak bardzo chciałem napisać książkę "Wywiad z chmierą", a teraz co? Gówno! Nici ze sławy.

- Stary, wiesz, spotkałem niedawno wampira - powiedział Zelgadis - który chciał mnie zabić, ale połamał sobie zęby na mojej skórze. Wydaje się na razie niegroźny, więc możesz z nim pogadać. Z tego co wiem, co noc przychodzi do baru za rogiem...

- Naprawdę! Dziękuję ci bardzo! Napisze książkę "Wywiad z wampirem" *!! Będę sławny!

- Dobrze, cieszę się, ale my musimy już iść. Chodź, Zelgadisiu...

* Chłopak przeprowadził wywiad z wampirem, lecz niestety w drodze powrotnej poślizgnął się na skórce od banana, spadł ze schodów i umarł. Taśma latała tak z rąk do rąk aż w końcu w niewyjaśnionych okolicznościach trafiła do szuflady pani Anne Rice. Ta napisała książkę "Wywiad z wampirem", która dała jej sławę na cały świat. Niestety, nigdy nie dowie się, jak było naprawdę...


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.