Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Zmierzch

....

Autor:Inai
Serie:Death Note
Gatunki:Dramat, Kryminał, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Yaoi/Shounen-Ai, Erotyka, Wulgaryzmy
Dodany:2009-05-22 16:43:00
Aktualizowany:2009-05-23 00:09:00



Dobra rada: NIE zaglądać na koniec.



Jak mam dać mu do zrozumienia, co czuję? A co, jeżeli nie spotkam się z niczym w zamian, jeżeli, gdy w końcu dotrze to do niego, wcale nie zobaczę wzajemności w jego oczach? Nie podejdę do niego przecież i nie powiem \"Wiesz co, Matt, zdecydowałem, że jednak ci powiem, że kocham cię odkąd tylko pamiętam i chciałbym spędzić z tobą resztę życia po tym jak już się uporamy z Kirą\"!

...Nie odważę się. Bo jeśli on nie czuje tego samego, to stracę to nic, które już mam.

...A któż mógłby mnie pokochać?


Ten uśmiech. Te słowa, takie ciepłe, te spojrzenia, pełne uczucia... Czy to możliwe?

Czyżby jednak mógł? O Boże, daj, by była to prawda! Okaż mi tę jedną łaskę...!

...mi, mordercy, łamiącemu prawie wszystkie z Twych Przykazań.

Mel, niech do ciebie w końcu dojdzie, że na to nie zasługujesz.

Boże... BOŻE...!


Jęknął cicho z twarzą ukrytą w dłoniach. Właściwie nie powinien zastanawiać się teraz nad tym problemem. Powinien skupić się całkowicie na poszukiwaniu Kiry, na zmuszeniu go do popełnienia fatalnej pomyłki. Tylko że jak na razie, bliższy był popełnienia jej samemu.


Tak bardzo chciałbym, żeby to była prawda. Przecież przez całe życie tylko to dawało mi siłę, by trwać. W obcym miejscu, bez nikogo bliskiego, załamałbym się, gdyby nie wspomnienia. Zacierały się z czasem, ale wciąż pamiętałem cię jako jedyną osobę, której kiedykolwiek ufałem.

Założę się, że wciąż nie wiesz, czemu odszedłem bez słowa. Ale... ja ci nie powiem. Gdybyś wiedział, że nie zdołałbym odejść, gdybym cię wtedy jeszcze choć raz zobaczył... Domyśliłbyś się wszystkiego o mnie, o tajemnicy, jaką skrywam.

Szkoda, że jestem zbytnim tchórzem, by pozwolić ci się domyślić, prawda?

Wolę już grać tę komedyjkę o tytule \"najlepsi przyjaciele\".


Zawsze wiedziałeś o mnie wszystko. Jak to możliwe, że jeszcze nie domyśliłeś się, co do ciebie czuję? Nagle zgłupiałeś, czy co?

A może wiesz... Ale wolisz udawać, że wszystko jest jak dawniej?

...przykro mi, Matty. Zawsze było tak samo.


Czy zawsze musisz być przy mnie, gdy cię potrzebuję? To wcale mi nie pomaga w zwalczeniu tego uczucia, jeśli zawdzięczam ci coraz więcej.

Jeśli zawsze mnie wspierasz. Jeśli ratujesz mi życie. Opatrujesz rany.

Albo po prostu kupujesz czekoladę.

Jeśli jesteś jedyną osobą, której mogę zaufać. Przy której czuję się bezpieczny. Mogę się odprężyć. Ba, zasnąć, nie obawiając się, że już się nie obudzę.

Jesteś jedyną osobą zdolną do postawienia mi się. Podporządkowujesz mi się. Robisz co każę, umiesz zmusić mnie do zrobienia czegoś. Jesteś silniejszy, ale mogę cię pobić.

Jesteś leniwy i powolny, ale zdeterminowany. Nic do ciebie nie dochodzi, ale wciąż jesteś geniuszem.

Jesteś pełen sprzeczności, a prostolinijny.

Matty... jesteś perfekcyjny.

I jak ja mam cię nie kochać?


Ciuciubabka. Inaczej nie potrafię nazwać tego, co mi robisz. Nie wierzę już, że nie wiesz, co mną targa. Nie wiem tylko, dlaczego nie dasz mi znać, w którą stronę mam dalej iść. Chcesz tego? Czy nie? Mam to ciągnąć? MAM ODEJŚĆ I NIE WRACAĆ?!

CZEGO TY ODE MNIE, KURWA, CHCESZ?!


Nie, ja nie mogę. Uwielbiam tego faceta. On chyba jednak naprawdę się niczego nie domyślił, mattoł, kurna, jeden. Niesamowite, jak można tak bardzo nie umieć czegoś zauważyć?

...

A nawet jakby zauważył, to co? I tak powinienem zostawić go w spokoju. Nie zasłużyłem sobie na... na tyle szczęścia. I tak dostaję więcej niż by mi się należało, jakże to w moim stylu, chcieć jeszcze więcej.

Dajcie Mello palec, oderwie wam rękę.


Paciorki różańca migotały w półmroku, przesuwane szybko między niecierpliwymi palcami.

Ave Maria, gratia plena, Dominus tecum...

Pomocy.


Dni mijały szybko, zdecydowanie za szybko dla kogoś, kto miał do rozwiązania kilka poważnych problemów i z żadnym tak naprawdę nie umiał do końca sobie poradzić. Siedząc naprzeciwko Matta w ich kawalerce, gorączkowo próbował wprowadzić jakieś poprawki do planu, który ułożył już dawno temu. Teoretycznie wszystko już przemyślał wiele razy, roztrząsając każdy możliwy nieprzewidziany scenariusz i postępowanie na wypadek tego, tamtego... Niezależnie jednak, ile czasu spędził myśląc o planie, i tak był przerażająco świadomy, że to wszystko wcale nie musi skończyć się dobrze. Że jest dużo bardziej prawdopodobne, że nie skończy się dobrze.

Sięgnął po czekoladę, ale gdy podnosił ją ze stolika, ze zdziwieniem stwierdził, że jego dłonie trzęsą się konwulsyjnie. By nie zdradzić się przed Mattem, odłożył tabliczkę z powrotem. Jego heroiczne wysiłki, by zdusić drżenie rąk i tak spełzły na niczym, gdy Matt uniósł głowę i spojrzał na niego. Czytał w jego twarzy jak w książce, podczas gdy jego spojrzenia jak zwykle nie dawało się dojrzeć zza tych przeklętych gogli.

- Mello...? - głos przyjaciela, choć niewiele głośniejszy niż szept, zabrzmiał dziwnie potężnie w pustym pokoju. A może to tylko jego wyczulone z nerwów zmysły tak go odbierały?

Wstał z kanapy i odwrócił się, by wyjść z pokoju. Nie chciał pokazywać, jak bardzo się boi. Zanim jednak zdążył ujść choćby kilka kroków, poczuł obejmujące go od tyłu ramiona. Westchnął cicho; więc nawet tego wieczora będzie się wciąż zastanawiał, co jest między nimi... Albo czego nie ma. - Puść mnie.

- Mel... - Matt zamilkł na chwilę, najwyraźniej układając myśli - Nie bój się. Wszystko będzie dobrze.

Przymknął oczy, wciskając się w objęcia przyjaciela. Matt i ten jego wieczny optymizm. Zamrugał szybko, gdy coś zapiekło go pod powiekami. Nie. Nie będzie przecież płakał jak jakaś baba...

Nie będzie...

I znowu przegrał. Matt przycisnął go mocniej do siebie, gdy poczuł wstrzymywane drżenie jego ramion. Coś do niego mówił, ale Mello zbyt starał się opanować, żeby zwracać uwagę na cokolwiek. A świadomość, że przytula go Matt-przyjaciel, a nie Matt-kochanek, wcale mu nie pomagała.


- Mel. Mello. Misiu. Nie płacz, proszę. Kochanie... - Matt zmartwiał, gdy usłyszał samego siebie wypowiadającego to słowo. Nie padało ono między nimi nigdy, nawet w czasie tych żartów o dwóch-dorosłych-facetach-mieszkających-razem-bynajmniej-nie-dla-obniżenia-czynszu.

Na szczęście, Mello był chyba zbyt zatopiony w swym nieszczęściu, by zwracać choćby uwagę na to, że go pocieszają. Przytulił go mocniej do siebie, zastanawiając się, dlaczego ze wszystkich trudno dostępnych osób musiał sobie wybrać akurat tą, żeby się w niej zakochać.

Czy ten facet naprawdę musi być tak niedostępny? Niby wszystko fajnie, są najlepszymi przyjaciółmi i w ogóle, ale...! Wciąż pamiętał jak Mello zareagował, gdy \"przez przypadek\" włączył przy nim stronę z... No. Takiego zniesmaczenia to już chyba na tej buźce więcej nie zobaczy.

...No, chyba że jednak by się odważył i go pocałował, haha. Jasne. Przecież Mel by go zamordował, gdyby się odważył...

...

Nagle uśmiechnął się szeroko, gdy zorientował się, że taka okazja już nigdy się nie powtórzy. Do jutra jest Mello niezbędny, więc go z miejsca nie zastrzeli. A jutro... do jutra może mu przejdzie.

Nie rozmyślając nad tym więcej, by przypadkiem po zastanowieniu się nie rozmyślić, złapał Mello za ramię, obrócił i pocałował namiętnie, wyzwalając wszystkie swe, tłumione latami, uczucia.


To było... niespodziewane co najmniej, żeby zostać w ten sposób wyrwanym z rozmyślań o tym, że jego uczucia są nieodwzajemnione...

Był w takim szoku, że nie pomyślał nawet o tym, by oddać pocałunek. Który, nawiasem mówiąc, trwał zdecydowanie za krótko.

Matt oderwał usta i spojrzał na niego w taki... dziwny sposób. Jakby... czekał na coś?


Oderwał się od ust Mello dopiero, kiedy całkiem zabrakło mu już powietrza. To... To było coś.

Spojrzał na zszokowaną ekspresję Mello i zdecydował, że zdecydowanie lepiej będzie ulotnić się, zanim jego ukochany blondyn w końcu załapie, co mu się właśnie przytrafiło. Odwrócił się z zamiarem szybkiego zabrania swej osoby z pokoju...

...tylko po to, by zostać równie bezpardonowo obróconym i przyciągniętym, jak Mello przed chwilą. Dobrze, że wciąż znajdowali się przy kanapie, bo od nagłego ruchu obaj stracili równowagę i upadli na poduszki, ani na chwilę nie przestając całować. Żaden z nich nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, gdy jego największe marzenie właśnie się spełniało.

Atmosfera w pokoju zmieniała się szybko, gdy od pierwszych, niepewnych jeszcze pocałunków przechodzili do bardziej namiętnych. Ręce Mello oplotły szyję Matta, który uśmiechnął się w jego usta w odpowiedzi na ten gest. Mello, ten okrutny, bezwzględny Mello, uległy w łóżku?

...Nie, jednak nie.

Matt aż westchnął, gdy poczuł dłoń Mello błądzącą po jego ciele. Tak bardzo chciał więcej tego dotyku, więcej uczucia, więcej wszystkiego... ale nie. Coś w jego wnętrzu po prostu buntowało się przeciw całkowitemu oddaniu kontroli, nawet komuś, kogo kochał tak bardzo. Może... Może kiedyś. Przecież to nie tak, że to... ostatni raz. To niemożliwe, by pierwszy był ostatni, przecież już wiele razy wyruszali na niebezpieczne misje... Jutro też wszystko skończy się dobrze.

Matt zawsze odrzucał od siebie złe myśli, jeśli nie umiał sobie z nimi poradzić. A tym razem miał wyjątkowo dobry sposób, by zapomnieć o troskach.

Sam nie mógł uwierzyć w to, co się działo. Jeszcze chwilę temu nie miał nic, nawet najdrobniejszej iskierki nadziei. Teraz... Teraz było wszystkim, teraz miał wszystko. Ważne było tylko teraz, nawet jeśli jutro...

Nie, jutro było nieważne. Myśl tylko o teraźniejszości, Mel. Nie trać tej chwili. Jest zbyt piękna.

Cichy szelest ubrań rzucanych niedbale na podłogę, piękno ciszy przerywanej jedynie westchnieniami, zachwyt prostą perfekcją tej chwili.

Śmiech, bo kanapa nie okazała się jednak najwygodniejszym miejscem do igraszek. Cóż, czyż miłość nie jest wspólnym lawirowaniem między problemami, dużymi i tymi całkiem drobnymi, jak zsunięcie się plackiem na podłogę?

Miłość. Nie, żeby któryś miał się przyznać drugiemu, co do niego czuje, nie w najbliższym okresie czasu. To byłoby takie... babskie jakieś. Nie, po co mieliby gadać, gdy mogli odkrywać więcej tego niesamowitego uczucia, więcej siebie?

Oddali się temu całkowicie, podążając w dziwacznym tańcu potknięć i śmiechów w kierunku sypialni. Dobrze, że Mel zawsze stawiał swą wygodę na pierwszym miejscu, kto by pomyślał, że to jego podwójne łóżko okaże się aż tak przydatne...?

W drodze do bocznego pokoju przystanęli tylko raz, gdy Matt poczuł nazbyt chętne dłonie Mello na swoich, nazwijmy to, tyłach. Blondyn ani się obejrzał, a jego ręce rozłożone były już na pełną szerokość na boki, a na jego szyi znalazły się gorące wargi jego przyjaciela. Jęknął cicho.

Nigdy nie pozwolił nikomu się dotykać tak, jak Mattowi teraz. Nie pragnął tego; a na pewno nikomu innemu nie dałby trzymać się w... tej pozycji. Oprócz Matta nikt nie mógłby... ale to był Matt. I dlatego teraz, wbrew instynktom wyrobionym przez całe życie, pozwolił swemu ciału na relaks, na zatracenie się w chwili, oddanie choć raz kontroli komuś innemu. Nie pozwoliłby na to byle komu, ale to był przecież Matt. Mail.

...a poza tym, jeśli nie teraz, to później może już nie mieć okazji.

Właściwie to bardziej podobał mu się pierwszy argument.

Matt nie pozwolił mu długo rozmyślać nad tą, w gruncie rzeczy błahą, kwestią. Przyciągnął blondyna za ręce do siebie i tak nim pokierował, że w jednej chwili znaleźli się na łóżku, które jęknęło cicho pod ich połączonym ciężarem. W następnym momencie Mello przetoczył się na górę, całując Matta zapamiętale, gorliwością nadrabiając wyraźny brak doświadczenia.

- Mello... - jęknął Matt cicho, zanim znów przycisnął partnera do pościeli i spojrzał mu prosto w twarz. Wyraz oczu ich obydwu powiedział im więcej, niż kiedykolwiek zdołaliby wyrazić słowami. Matt pochylił głowę i przypieczętował ich niemą obietnicę pocałunkiem, jeszcze czulszym i bardziej pełnym uczucia przez ukryty strach, który obaj próbowali pogrzebać głęboko pod strumieniem namiętności.

Ostatnie, zupełnie w tej chwili zbędne ubrania spoczęły na podłodze z cichym szmerem.

Padło tylko kilka słów. Pytanie. Obietnica.

Reszta była milczeniem, choć nie ciszą.

Ciężkie oddechy, jedyny dźwięk rozpraszający niezmąconą ciszę sypialni. Pocałunki, dotyk, królestwo uczuć i odczuć. Szybkie, urywane, chrapliwie wyrywające się z płuc oddechy, gorąc ciał. Zdesperowani, chcący poznać się jak najlepiej, przerażeni, że mogą się stracić tuż po tym, gdy się odnaleźli. Pełni żądzy, a jednak czuli.

Uspokajające, powolne ruchy. Delikatność, aż do osiągnięcia tego punktu, w którym nie zważa się już na nic, chcąc tylko więcej, bardziej, szybciej i to już, teraz, w tej chwili i na zawsze, nie pragnąc już niczego poza tym, już nigdy, nigdy nic więcej, bo to właśnie TO, do czego dążyli od dawna, godzinami, od lat, całe życie.

Więcej. Szybciej. Mocniej.

Stary frazes, ale w takich chwilach nikt nie da rady być elokwentnym.

Więcej.

Wciąż.

Tak, dokładnie tak.

Jeszcze...

To już.

Już...


Nie, nie widzieli gwiazd przed oczyma ani nie nadeszli w doskonałym unisonie, wykrzykując swe imiona. To dobre dla romansideł, ale w prawdziwym życiu się nie sprawdza. Nie było jak w romansie, ale wcale nie musiało być, by byli szczęśliwi, szczęśliwi z samego faktu bycia razem. Matt potrzebował Mello, a Mello, cóż, potrzebował Matta jak diabli. Nikt inny nie umiał zachowywać się jak Matt, uśmiechać się jak on, albo... Uśmiechnął się lekko. Tak, to też.

Wcisnął się mocniej w otaczające go ramiona. To było tak dobre, że mogłoby trwać wiecznie. Gdyby tylko jeszcze nie był taki senny...

Matt uśmiechnął się lekko, gdy w okolicach jego klatki piersiowej rozległo się ciche pochrapywanie. Objął blondyna mocniej i wyszeptał mu do ucha kolejny ze starych, dobrych frazesów.



Następnego dnia Mello obudził się i rozejrzał po pokoju. Jego wzrok padł na budzik, którego nie nastawili zeszłego wieczoru...

W pokoju zapadło długie milczenie, gdy trawił informację, a potem...

- MATT, KURWA, PRZESPALIŚMY CAŁĄ AKCJĘ.....!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • : 2012-08-29 15:01:14

    Yh... Chyba jestem jedyną osobą, której się opowiadanie nie podobało. Ja tam nie rozumiem tych wszystkich zachwytów. Nie rozśmieszyło mnie, nie rozczuliło. Takie nijakie opowiadanie. Przeciętniak

  • maladama : 2012-02-25 21:37:36
    <3

    Bardzo ale to bardzo mi się podoba <3

  • Moyashi : 2011-04-12 14:55:23

    Piszesz niesamowicie, nie mogłam się oderwać od monitora^^ Ten fanfick był po prostu genialny... Zakończenie rozwiało wszelkie wątpliwości i to zakończenie mnie do reszty przekonało :) Pisz więcej, jeśli znajdziesz czas.

  • Aoi : 2011-02-20 15:51:29
    Kiedy następne?

    Mam wielką nadzieję że napiszesz jeszcze coś z tym paring'iem, bo to było cudowne. Masz niesamowity talent.

  • L-San : 2011-02-01 18:36:17
    Wooow

    Jestem pod wrażeniem... Szacun dla autora ^^ Zwykle nie lubię one-shot'ów , ale to jest po prostu... och przykro mi ale nie potrafię tego opisać słowami ;p

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze