Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Karmazynowe Łzy

I

Autor:Keii
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fikcja, Komedia, Obyczajowy
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2005-10-20 18:05:06
Aktualizowany:2008-11-02 14:13:06


Następny rozdział

Popołudniowe światło leniwie przelewało się przez częściowo rozchylone żaluzje. Wpadało do pokoju w starszawym już i podniszczonym bloku. Powoli omiatało zakurzone szafki, niesprzątane od dawna biurko oraz podłogę, po której walały się bliżej niezidentyfikowane śmieci. Mieszkanie to wyglądało jakby ktoś opuścił je dawno temu. Mimo to, owo pierwsze wrażenie było błędne. Albowiem w kącie, oparty o ścianę leżał mężczyzna. A właściwie to jeszcze chłopak. Oddychał miarowo, a brązowe włosy swobodnie opadały mu na oczy. Z rysów jego twarzy można było się domyślać, że ma trochę więcej niż piętnaście lat. Ubrany był porządnie, lecz widać było, że od dłuższego czasu się nie przebierał. Oprócz niego, wewnątrz nie było żywej duszy. Stęchłe powietrze aż kręciło w nosie. Od dłuższego czasu nikt tam nie wietrzył. Wszędzie panował bałagan, a w kuchennym zlewie piętrzyły się niemyte naczynia. Wszystko przybrało szarą barwę, tonąc pod grubą warstwą kurzu. Chłopak, najwyraźniej nie przejmując się tym, spał w najlepsze.


***


Stał sam w ciemności. Wołał, ale nie słyszał odpowiedzi. Szedł przez chwilę, lecz zdawało się, że stoi w miejscu. Czuł się niemożliwe wręcz samotny. Przykucnął, a łzy same pociekły mu po policzkach.

- Nasake… Gdzie jesteś…? - wydukał.

Podniósł głowę i zobaczył jaskrawe światło. Po chwili zorientował się, że stoi we własnej klasie. Większość uczniów stłoczona była wokół jednego ze stołów szepcząc o czymś. W drugim kącie pomieszczenia ujrzał samego siebie, melancholijnie wyglądającego przez okno.

Nie potrafił wyłowić szczegółów otoczenia, gdyż widział wszystko jakby przez mgłę. Skoncentrował się na grupie ludzi. Co chwilę ktoś pokazywał palcem w stronę gdzie siedziało jego przeszłe ja. Powoli wyławiał poszczególne głosy z tłumu.

- Słyszałem, że mieszka sam z siostrą…

- … rodzice zginęli w wypadku…

- Obgadywali mnie za plecami i myśleli, że tego nie słyszę. Podłe bestie - mruknął do siebie, bardziej ze smutkiem niż z gniewem w głosie. Może to przez moją aspołeczną postawę…

Błysk.

Tym razem stał w mieszkaniu. Usłyszał pukanie, a do drzwi podeszła piękna czarnowłosa dziewczyna. Poprawiła okulary na nosie, po czym delikatnie nacisnęła klamkę.

- Nasake! - chłopak chciał jej dotknąć, ale nie mógł się poruszyć. Był biernym widzem wydarzeń ze swojej przeszłości.

Zobaczył siebie wchodzącego do środka. Miał wtedy chyba jedenaście lat.

- Jak było w nowej szkole, braciszku? - zapytała z uśmiechem dziewczyna.

- Dzieci mnie nie lubią, nikt nie chce się ze mną bawić - zapłakał mały, po czym rzucił się w bezpieczne i czułe objęcia siostry.

- Nie martw się, Niiro, na pewno będzie lepiej. To wszystko dlatego, że jeszcze cię nie znają. A teraz uśmiechnij się. Duże dzieci nie płaczą.

Chłopczyk parę razy pociągnął nosem, ale przestał zanosić się łzami.

- Obiecasz, że już nie będziesz płakał?

- Nie będę! - powiedział stanowczo mały Niiro.

- W takim razie biegnij umyć ręce, a ja przygotuję pyszny obiad.

Błysk.

Usłyszał wycie karetki i zobaczył wpadających do mieszkania sanitariuszy, którzy po chwili wynieśli nieprzytomną dziewczynę. W kącie siedział on, zaciskając zęby i płacząc.

Błysk.

Pokój ordynatora w szpitalu, zobaczył siebie i jakiegoś grubego lekarza.

- Przykro mi, ale nie udało się nam jej uratować. Pańska siostra nie żyje - ton mężczyzny sugerował bardziej czytanie z kartki niż kondolencje.

- Łżesz! - piętnastoletni Niiro stał z opuszczoną głową. Płakał, a jego pięści były zaciśnięte z całej siły.

- Takie są fakty panie Matsuki. Naprawdę bardzo mi przykro - kontynuował lekarz pozbawionym emocji głosem.

- Łżesz jak pies. Zabiliście ją, bo nie dostaliście łapówki. Nie chcieliście płacić za leczenie z własnej kieszeni. Wiedzieliście, że nikt nie wniesie sprawy do sądu, bo nasi rodzice zginęli.

- W takim wypadku postaramy się, żeby zajął się tobą ktoś z opieki socjalnej - ordynator nic nie robił sobie z oskarżeń.

- Zamknij się morderco! - wrzasnął Niiro, a jego tęczówki miały kolor rubinów. Rzucił się na mężczyznę i uderzył z prawego sierpowego prosto w policzek. Następny cios trafił w brzuch. Chłopak nie celował, ogarnęła go czysta furia.

- Po co to zrobiłem… - zamyślił się obserwator, widząc wbiegających do pokoju lekarzy odciągających chłopaka od ich szefa. - Chyba miałem nadzieję, że w ten sposób odzyskam Nasakę. Jakim głupcem byłem. Wysłaliby mnie do poprawczaka, gdyby nie to, że wujek dał im w łapę. Kupił mi też mieszkanie i zaczął regularnie przysyłać pieniądze. Tylko, po co to wszystko…

Błysk.

Ubrani na czarno ludzie wkładali trumnę do grobu, a Niiro klęczał, szepcząc:

- Płaczę siostrzyczko, wybacz, że nie dotrzymałem obietnicy. Wróć proszę, nie opuszczaj mnie…

Błysk. I nagły ból głowy.

Światło słoneczne doszło do oczu chłopaka, skutecznie go budząc.

- Cholerne, retrospektywne sny. Czemu Bóg pokarał mnie tak dobrą pamięcią - bąknął, po czym wstał.


***


- Nasake…- kiedy Niiro patrzył na zdjęcie swojej zmarłej siostry oprawione w małą, pozłacaną ramkę, ponownie poczuł tę niezmierną samotność, bez pardonu wdzierającą się do jego serca. - Nie… Wytrzymam. Na twoim pogrzebie obiecałem sobie, że będę twardy. Jeśli jeszcze kiedyś się spotkamy, będziesz ze mnie dumna - to zdanie wypowiedział na głos. Po chwili zastanowienia usiadł na podłodze i zaczął obracać w rękach znalezione w pobliżu pudełko. Uśmiech zrezygnowania wstąpił mu na twarz. - Kogo chcę okłamać… Przecież jestem beznadziejny. Mam szesnaście lat, a mimo to nie chodzę do szkoły. Całymi dniami snuję się bez celu i rozmyślam o tobie - znowu tęsknie spojrzał w kierunku fotografii. - Żyję tylko dzięki dotacjom wujka. Przysyłał nam pieniądze, kiedy jeszcze byliśmy razem, ale nie było go na pogrzebie rodziców, ani twoim. Wydaje mi się, że robi to tylko z litości. Jako bogaty człowiek pewnie może sobie pozwolić na coś takiego. - Chłopak przesunął dłonią po podłodze, natrafiając na sznur z pętlą. Uniósł znalezisko na wysokość oczu. - Jestem tchórzem. Nie mam nawet wystarczającej ilości odwagi, by popełnić samobójstwo. Zaiste żałosne.

Pukanie.

Niiro nie przejął się tym i dalej siedział, pogrążony w rozmyślaniach. Dopiero, gdy dźwięk się powtórzył, wstał i omijając bałagan podążył w stronę przedpokoju. Kiedy otworzył drzwi, mruknął tylko:

- To ty…

- Mógłbyś przynajmniej udawać, że cieszysz się z mojej wizyty - nowoprzybyłą osobą okazała się Nozomi Sekai. Wesoła, długowłosa blondynka, o dużych, zielonych oczach. Była jedyną osobą z klasy Niira, która pałała do niego sympatią i nie twierdziła, że jest dziwakiem. Przychodziła do chłopaka regularnie, odkąd zmarła Nasake. Starała się, by mieszkał w możliwie ludzkich warunkach i robiła rzeczy, o których osoba w ciężkiej depresji, taka jak Niiro, nawet by nie pomyślała. Na przykład pranie.

- Na co ci nieszczera radość? Udawanie uczuć może tylko ranić.

- Jak zwykle szczery aż do bólu. Przyniosłam trochę onigiri, żebyś się nie zagłodził na śmierć - powiedziawszy to, odłożyła swoją irchową kurtkę na wieszak. Pod spodem miała niebieską kamizelkę bez rękawów i czarną spódnicę do kolan.

Niiro zaprowadził dziewczynę do dużego pokoju, w którym usiedli przy stole. Chłopak zaczął jeść jedną z ryżowych kulek, a w tym czasie Nozomi głośno komentowała stan, w jakim znalazło się mieszkanie:

- Chyba nie sprzątałeś tu od czasu, kiedy ostatnio ja to zrobiłam. Jestem pod wrażeniem, że ktoś w ogóle może tu przeżyć - podeszła do okna, a otwierając je na oścież mówiła dalej. - Zaraz umyję naczynia w kuchni, ale ty w tym czasie uprzątnij te śmieci z podłogi.

- Czemu mi rozkazujesz? To mój dom i będę robił, co mi się podoba - bruneta wyraźnie irytowało zachowanie koleżanki.

Efekt był dość niespodziewany. Nozomi usiadła naprzeciwko niego i objęła jego dłonie swoimi. Spojrzała mu prosto w oczy, a wtedy zauważył, że dziewczyna płacze.

- Niiro, nie możesz tak dłużej egzystować. Zrozum, martwię się o ciebie. Wiem, że nie zastąpię ci siostry, ale proszę, zacznij normalnie żyć. Wróć do szkoły i bądź znowu z nami - głos coraz bardziej się jej załamywał, aż w końcu przeszedł do szeptu. - Kocham cię głuptasie.

- Ale… - chłopak nie wiedział co powiedzieć, zupełnie go zatkało.

- Przepraszam. Chyba mnie poniosło. Będę się zbierać, mam nadzieję, że ci smakowało, trzymaj się - Nozomi uśmiechała się przez łzy, nie zwracając uwagi na to, co mówi. Była zbyt szczęśliwa z faktu, że po dwóch latach wreszcie udało jej się powiedzieć Niirowi, co czuje. Teraz wystarczyło dać mu czas na przemyślenie tego i czekać cierpliwie. Szybko ubrała się i wybiegła z mieszkania.

Zszokowany chłopak w dalszym ciągu siedział na ziemi z wyciągniętą ręką i półotwartymi ustami, jakby chciał zatrzymać przyjaciółkę. W głowie cały czas słyszał jej słowa: „Kocham cię”.

- Co mam zrobić…? Nasake… - powiedział do siebie.

- Laska na niego leci, a on nawet jej nie zatrzymał. Co za kretyn - zauważył ironicznie ktoś za jego plecami.

- Wyjątkowo się z tobą zgodzę - potwierdził ktoś inny.

Niiro zdziwiony tymi głosami, gwałtownie obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni.

- Kto…? - nie skończył formułować pytania, gdyż to, co tam zobaczył, całkowicie go zamurowało.


***


W przeciwległym kącie pokoju stali dwaj mężczyźni. Prezentowali się zaiste przedziwnie. Jeden z nich przeczesywał właśnie palcami swoje długie, sięgające do pasa włosy. Największe wrażenie robiły jego złote oczy, które wydawały się przeszywać człowieka na wylot. Biała, zwiewna szata, którą miał na sobie, idealnie wręcz pasowała do jego ogólnej aparycji. Nie wiedzieć czemu, gdy Niiro na niego patrzył, czuł w sercu ogromne poczucie winy. Druga postać rażąco kontrastowała z towarzyszem. Czarne, postawione włosy, tegoż samego koloru okulary i skórzana kurtka. Hasło „jestem zły, bójcie się” emanowało z jego osoby. Chłopak przyglądał im się z rozdziawionymi ustami. Zastanawiał się jednocześnie nad tym, kim są, czego chcą i w jaki sposób znaleźli się w jego pokoju, skoro Nozomi przed chwilą wybiegła przez drzwi, znajdujące się notabene w przeciwległej części mieszkania.

- Yo - mężczyzna w czerni uniósł prawą dłoń obok twarzy, w geście powitania.

- Witaj - zawtórował spokojnym głosem drugi.

Zanim Niiro zdążył odpowiedzieć, „czarny” kontynuował:

- Nawet nie wiesz, jaki zaszczyt cię kopnął. Domyślasz się, kim jesteśmy?

- Sprzedawcami encyklopedii? - zapytał brunet odzyskawszy zimną krew.

- Zostały ci dwie próby.

- Parodią włamywaczy?

- Jedna.

- Jakąś sektą? - strzelił chłopak nie mając już pomysłów.

- Detektywem nie zostaniesz. Zgadujesz dalej, czy mamy sami się przedstawić? - „biały” uśmiechnął się.

- Jeśli tak bardzo wam na tym zależy, możecie się przedstawić. A potem wynocha.

Srebrnowłosy podszedł do chłopaka i wyciągnął do niego rękę.

- Nazywam się Luminos i jestem twoim sumieniem.

Drugi zrobił to samo.

- Mortius. Anty-sumienie.

Kiedy Niiro ściskał ich dłonie, miał wrażenie, że wita się z częścią samego siebie.

- Żartujecie, prawda? - brunet nie wierzył w to, co usłyszał. - Przecież to bajki. Gdyby coś takiego, jak sumienie istniało, ludzie nie popełnialiby złych czynów.

- Pracujemy nad tym - niepewnie uśmiechnął się Luminos.

- A to, co ty wymyśliłeś, to już kompletna bzdura. O anty-sumieniu nie piszą nawet w Biblii - mówiąc to Niiro wskazał na Mortiusa.

- Wielki teolog się znalazł - mężczyzna podszedł bliżej, szybkim ruchem złapał chłopaka za kołnierz i podniósł go na wysokość swojej twarzy. - Patrz więc, niewierny Tomaszu, udowodnimy ci, że to, co mówimy, jest prawdą - po tych słowach rzucił bruneta na ziemię, a sam odsunął się i stanął obok towarzysza.

- Jesteś tego pewny? - zapytał Luminos.

- Nie mamy nic do stracenia. I tak już się ujawniliśmy - ton głosu Mortiusa wskazywał na to, że nie lubi, gdy mu się niedowierza.

Obaj przybysze jakby na komendę pstryknęli, a z ich pleców w mgnieniu oka wysunęły się skrzydła, o dziwo nie niszcząc ubrań właścicieli. Te należące do Luminosa były białe i pierzaste, natomiast Mortius miał na plecach coś, co przypominało skrzydła nietoperza.

- Czym… Czym wy jesteście? - Niiro po raz kolejny tego dnia przeżył wielki szok.

- Anioł - uśmiechnął się mężczyzna w bieli.

- Demon. Uwierzyłeś wreszcie w to, co mówiliśmy, pyskaty dzieciaku? - Mortiusowi nielichą przyjemność sprawiło wrażenie, które wywołali.

- Jesteśmy tu, aby ci pomóc - srebrnowłosy pogładził swoje skrzydła.

- Czuję się jak kopciuszek - stwierdził z przekąsem Niiro. - Czyżby Bóg właśnie sobie o mnie przypomniał?

- To nie wola Boża. Robimy to z własnej inicjatywy.

- Zbuntowany anioł? - chłopak zaśmiał się z własnego, kiepskiego żartu. - Wybaczcie, ale muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć. Jeszcze przed chwilą Nozomi…

Jak gdyby na zawołanie, z przedpokoju dało się słyszeć:

- Ale jestem głupia. Ze zdenerwowania zapomniałam o tych nieszczęsnych naczyniach.

- Noz…! Nie wchodź tu! - zawołał Niiro, lecz było już za późno.

Gdy dziewczyna pojawiła się w drzwiach, na jej twarzy w dalszym ciągu widać było ślady niedawnych łez. Wzrok Nozomi od razu spoczął na Luminosie i Mortiusie. Kiedy do mózgu dotarła informacja, że widzi dwie skrzydlate osoby, dziewczyna pisnęła cicho i zemdlała w pół kroku.

Demon z miną niewiniątka schował skrzydła.

- Brawo - sarkastycznie rzucił Niiro.

- No to mamy problem - od niechcenia stwierdził Mortius.


***


Na polecenie Niira anioł i demon położyli Nozomi na kanapie. Chłopak zaś poszedł do kuchni i wrócił z zimnym okładem, który położył na czole blondynki.

- Co zamierzacie jej powiedzieć? - zapytał.

- Najlepiej będzie, jeśli staniemy się niewidzialni, a ty wytłumaczysz tej niewieście, że z nerwów miała przywidzenia.

- Potraficie robić takie rzeczy?

- No ba. W dalszym ciągu nas nie doceniasz dzieciaku - Mortius uśmiechnął się z tryumfem, widząc zdziwienie chłopaka. - Sam zobacz!

Demon zamknął oczy i stanął w bezruchu. Po krótkim czasie napięcie w pokoju sięgnęło zenitu, a potem zaczęło opadać. Parę minut później, Niiro ze znudzeniem w głosie zapytał:

- Długo jeszcze?

Mortius podniósł powieki i tępo patrzył w ścianę.

- Co ci się stało? - Luminos zdziwiony przyglądał się przyjacielowi.

- Kiedy starałem się zniknąć, usłyszałem w głowie „Użytkownik został odłączony od usługi”…

Widać było, że wypowiedź demona wywarła na aniele duże wrażenie.

- Odcięli cię? Tak szybko? - po czym sam spróbował zniknąć. Bez skutku. - U mnie to samo.

- O co tak właściwie chodzi? - tym razem w głosie Niira dominowała ciekawość.

- Te chamy obcięły nam uprawnienia. Zostaliśmy zdegradowani do najniższej rangi z podstawowym zakresem umiejętności. Niech ich piekło pochłonie.

- Już pochłonęło, a przynajmniej twoich przełożonych - zauważył chłodno Luminos.

W międzyczasie Nozomi obudziła się, lecz słysząc rozmowę postanowiła jeszcze trochę udawać omdlenie.

- Czemu nam to zrobili… Przecież my tylko sprzeciwiliśmy się rozkazom i zrezygnowaliśmy z powierzonej nam pracy… - żalił się demon.

- Nie zachowuj się jak dziewczynka, Morty. Po prostu nasza chęć ruszenia tego skostniałego systemu była dla „góry” nie do przyjęcia. Ciesz się, że jeszcze masz skrzydła.

Niiro, przysłuchując się tej dyskusji, w pewnej chwili poczuł, że coś złapało go za od tyłu za kołnierz. Kiedy się obejrzał, zobaczył przerażoną i w pełni rozbudzoną Nozomi.

- Kim… oni… są…? - wydukała.

- Od kiedy nas podsłuchiwałaś? - Mortius sprawiał wrażenie zdenerwowanego.

- Obudziłam się, kiedy zaczął pan mówić o „tych chamach”.

- W takim razie ściemnianie nie ma sensu - brunet wzruszył ramionami. - Przestawcie się koleżance.

- Luminos, anioł, byłe sumienie Niira.

- Mortius, demon nie-wiem-jakiej-ale-pewnie-niskiej-kategorii, kiedyś anty-sumienie tego tutaj.

- Co oni tu robią? - zdziwiła się dziewczyna.

- Nie mam pojęcia, jeszcze mi tego nie wytłumaczyli. Na razie dowiedziałem się jedynie, że podobno są tu „dla mojego dobra”.

- Dobrze więc, teraz dowiesz się, z jakiego powodu pojawiliśmy się tutaj. Otóż pierwotnie, jako sumienie i anty-sumienie mogliśmy delikatnie wpływać na twoje decyzje. W pewnym momencie, po śmierci Nasake, okazało się, że to nie wystarczy. Szczególnie boleśnie odczuliśmy to przy ostatniej próbie samobójstwa. Co prawda sam stwierdziłeś, że nie masz wystarczająco dużo odwagi, by je popełnić, lecz jeśli apatia by się pogłębiała, to kto wie, do czego mogłoby dojść… - Luminos wziął głęboki oddech, a demon kontynuował.

- Postanowiliśmy działać. Nie mogliśmy dopuścić, byś w akcie desperacji odebrał sobie życie. Wiedz bowiem, dzieciaku, że w jeśli ty umrzesz, to samo spotka nas.

- Ale przecież po śmierci idzie się do nieba, piekła albo czyśćca - zauważyła Nozomi.

- Ten przywilej dotyczy tylko ludzi. My, jako efekt działania owocu poznania dobra i zła, po śmierci po prostu znikamy. Dlatego właśnie u ludzi pojawia się tak zwany „instynkt samozachowawczy”. Są to po prostu krzyki strzegących ich istot astralnych, które nie chcą zniknąć na wieczność.

- Smutne macie życie - dziewczynę ta historia poruszyła do głębi.

- Do tego zostaliśmy stworzeni. A my staliśmy się pierwszymi, którzy zlekceważyli odwieczny zakaz przechodzenia do formy cielesnej - Mortius krzywo się uśmiechnął i kopnął leżącą na ziemi puszkę.

- Nikt inny wcześniej na to nie wpadł? - zdziwił się Niiro.

- Inaczej - wszyscy bali się konsekwencji.

- A co takiego strasznego was czeka, jeśli można wiedzieć?

- Prawdopodobnie wymazanie. Na razie zabrali nam większość kompetencji, ale przypuszczam, ze wkrótce pojawi się ktoś, kogo celem będzie eliminacja nas - Luminos mówiąc to, spokojnie popijał herbatę, która nie wiadomo skąd pojawiła się w jego dłoni.

- I nic nie możecie z tym zrobić? Jakoś nie uśmiecha mi się tracenie sumienia i anty-sumienia.

- Nie martw się, jakoś sobie poradzimy. Powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B…

W tym momencie rozległo się donośne pukanie do drzwi.


***


- To może… pójdę otworzyć - niepewnie zaproponował Niiro.

- I tak nie zdołamy już uciec - zauważył Mortius.

Chłopak był tak nerwowy, że idąc w stronę drzwi dwa razy potknął się o leżące na podłodze śmieci. Kiedy w końcu nacisnął klamkę, jego oczom ukazała się kobieta po dwudziestce, ubrana w czarny żakiet i tego samego koloru spódnicę do kolan. Na jej nosie spoczywały okulary w kwadratowych oprawkach. Sięgające do ramion brązowe włosy były uczesane w sposób dość formalny.

- Witam, nazywam się Yũyugami Mãku i zostałam tu przysłana, by zająć się sprawą pańskiego sumienia i anty-sumienia - na jej twarzy gościł uśmiech.

Niiro, który spodziewał się raczej ujrzeć anioła z mieczem czy inną Walkirię, sprawiał wrażenie dość zaskoczonego. Prawdopodobnie efekt ów powstał przez połączenie opuszczonej szczęki i wytrzeszczonych oczu.

- Czy mogłabym wejść do środka? Wątpię, żeby chciał pan, by sąsiedzi o wszystkim się dowiedzieli.

- Przepraszam najmocniej, zupełnie zapomniałem o dobrych manierach. Proszę wejść - odzyskawszy zimną krew, chłopak wpuścił przybyszkę do pokoju, po czym zamknął drzwi na klucz.

Kiedy Luminos i Mortius spostrzegli wchodzącą Yũyugami, na ich twarzach odmalował się obraz skrajnego przerażenia. Mortius próbował nawet wyskoczyć przez okno, ale został skarcony przez towarzysza.

- Trochę godności, Morty - mruknął mu do ucha anioł, ciągnąc go z powrotem przed oblicze kobiety.

Jedynie Nozomi grzecznie ukłoniła się i przywitała przybyłą.

- Witam. Nazywam się… - nie zdążyła dokończyć, gdyż przerwał jej Mortius.

- Yũyugami Mãku! Wiedz, że tak łatwo nas nie zabijesz. Nie sprzedamy tanio naszej skóry. Prawda, Lumi?!

- Wydaje mi się, że eliminacja was przy pomocy teczki z papierami, którą trzymam w dłoniach, byłaby dość trudna…

- Nie przyszłaś tu wymazać nas? - Luminos wyglądał na zdziwionego, a demon zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo się wygłupił, w jednej chwili przestał się rzucać i robiąc poważną minę, poprawił swoje lustrzanki.

- Azaliż, po co zaistniałaś w tym miejscu niepokojąc nas? - zapytał wykwintnym językiem, chcąc jakby odpracować pierwsze wrażenie.

- Gość jest po prostu żałosny… - westchnął Niiro.

Mortius niezrażony kontynuował:

- Ty, którą zwą „prawniczką tak przerażającą, że aż nie potrafi sobie znaleźć faceta”.

Palce kobiety wbiły się głęboko w czarną, skórzaną teczkę, a w oczach zapaliły się płomienie gniewu.

- Kto tak mówi? - syknęła przez zęby.

Powietrze zdawało się gęstnieć z każdą sekundą, a z kuchni dobiegł trzask pękających szklanek.

Luminos, widząc, co się dzieje, próbował opanować sytuację:

- To kłamstwa, wierutne kłamstwa zawiści. Po prostu zazdroszczą ci sukcesów w życiu zawodowym. Ale miałaś mówić o nas.

- A, tak - wszystko wróciło do normy, łącznie z uśmiechem Mãku. - Ogólnie rzecz biorąc, złamaliście tyle paragrafów, że dziwię się, iż nie jesteście jeszcze kupką prochu.

- Zostaliśmy zdegradowani do najniższych możliwych rang - zauważył Mortius.

- Tak, w istocie. Doszło do tego, gdyż zadziałał system szybkiego reagowania w wypadku wykroczeń. Dla aniołów i demonów spełniających takie funkcje jak wy, natychmiastową karą jest degradacja. Potem sprawa zostaje rozpatrzona odpowiednio przez Niebo, Piekło lub obydwa.

- Jakie czekają nas konsekwencje? - ze smutkiem w głosie zapytał anioł.

- Teoretycznie powinniście zostać wyeliminowani na miejscu. Zaniechanie pełnienia obowiązków, szczególnie w wypadku pracy - takiej - jak wasza, to naprawdę poważne wykroczenie. Jednak zgodnie z załącznikiem trzydziestym siódmym ustawy o wykroczeniach, który brzmi: „Niezbadane są wyroki Boskie”, sprawy potoczyły się zgoła inaczej. Mianowicie Pan docenia wasze poświęcenie dla tego chłopaka, a Szatan stwierdził, że przypominają mu się czasy młodzieńczego buntu. Obaj postanowili dać wam jeszcze jedną szansę. Warunki są następujące: Macie miesiąc, by życie tego chłopaka uległo znacznej poprawie. Przez ten czas możecie pozostać w aktualnych formach, lecz z wykluczeniem zostania wykrytym przez jakichkolwiek przypadkowych ludzi. Jeśli wam się nie powiedzie, to po upływie miesiąca zostaniecie usunięci. W przypadku sukcesu, wina zostanie wam darowana.

- To… to znaczy, że mogą zostać? - Niiro zaczął wycierać łzy radości napływające mu do oczu.

- Owszem. Życzę miłego dnia. Za równy miesiąc wrócę. Mam nadzieję, że wam się powiedzie - mówiąc to, Yũyugami stopniowo zaczęła znikać, aż w końcu zostało po niej jedynie białe, anielskie pióro leżące na podłodze.

- Hell yeah! - zawołał Mortius na cały głos, gdy już otrząsnął się z szoku.

- Panie, Twa łaska nie zna granic - Luminos z kolei wznosił dziękczynne modły.

- To wspaniale, nieprawdaż? - Nozomi uśmiechnęła się do chłopaka, ale widząc, że zasłania oczy dłonią, zapytała: - Ty płaczesz?

- Coś mi wpadło do oka - skłamał nieudolnie.

Luminos i Mortius podeszli do Niira, dziwnie się uśmiechając.

- Czemu tak na mnie patrzycie?

- Skoro twoje życie ma wrócić do normy, leć do kuchni myć naczynia. Koniec obijania się, masz tylko miesiąc na całkowitą resocjalizację.


***


- Niestety muszę już iść. Mama zdenerwuje się, jeśli nie wrócę na kolację - Nozomi ukłoniła się na pożegnanie, po czym opuściła mieszkanie Niira.

Ten zaś z jawną niechęcią zaczął zmywać sterty naczyń zalegających w kuchni.

- „Przybyliśmy ci pomóc”. Dobre sobie - mruczał pod nosem, gdy usłyszał, że jego „opiekunowie” oglądają telewizję. - By ich szlag, mogliby przynajmniej pomóc mi z tymi naczyniami zamiast się obijać. Zresztą ta Yũyugami też jest niezła. Połowa szklanek poszła po jej wybuchu złości - chłopak mówiąc sam do siebie automatycznie wręcz czyścił kolejne naczynia, starając się nie skaleczyć o leżące wszędzie kawałki szkła.

- Niiro, mogę cię o coś zapytać? - na dźwięk głosu Luminosa, brunet obrócił się jak poparzony.

- Od jak dawna tu stoisz?

Oparty o szafkę anioł ciepło się uśmiechnął i swym jak zwykle spokojnym głosem zapewnił:

- Nie martw się, nie słyszałem, jak mówisz do siebie. To zresztą normalne w przypadku mieszkania w pojedynkę.

- Hm, jeśli dłużej się nad tym zastanowić, to chyba masz rację. O co chciałeś zapytać?

- Zaciekawił mnie pewien fakt. Kiedy Yũyugami oznajmiła, że możemy tu zostać. Zdziwiła mnie twoja reakcja. Mógłbym wiedzieć, co skłoniło cię do płaczu?

- Przecież mówiłem, że coś wpadło mi do oka.

- Z takimi kiepskimi kłamstwami do własnego sumienia? Nie myśl, że ci uwierzę.

- Chcąc mi pomóc, ryzykowaliście życiem. Oprócz Nasake, nikt wcześniej nie zachował się tak w stosunku do mnie. Gdybyście zginęli, miałbym kolejne osoby na sumieniu… Po prostu trochę się rozkleiłem i tyle - Niiro raczej niechętnie odpowiadał aniołowi.

Wycierając kolejny talerz zapytał:

- Co teraz planujecie zrobić?

- Powinieneś wrócić do szkoły. Mortiusowi i mi podniesiono parę ograniczeń i dzięki temu będziemy mogli ci towarzyszyć, na wyższym poziomie astralnym.

- Na czym?

- Już tłumaczę. Musisz wiedzieć, że istoty takie jak demony i anioły mogą występować na różnych poziomach astralnych. Będąc na pierwszym, widzą i słyszą nas wszyscy ludzie. Na drugim tylko określona osoba, później może nas jedynie słyszeć, a na ostatnim jesteśmy całkowicie niewidzialni i niesłyszalni. Przeniesiemy się z pierwszego na drugi i problem zauważenia nas przez osoby postronne zniknie.

- Jeśli tak uważasz…

Niedługo później Niiro skończył zmywać naczynia. Wtedy właśnie zorientował się, że na zegarze wybiła jedenasta. Oraz że ma tylko dwa łóżka.

- Co zrobimy z tym fantem?

- Nie widzę problemów. Ja śpię na kanapie, Lumi w twoim pokoju, a ty w śpiworze na ziemi - Mortius oznajmił to, jakby taka kolej rzeczy była oczywista.

- Chyba cię grzmi, demonie. Nie zapominaj, że to mój dom. Lepiej będzie, jeśli razem z Luminosem będziecie spać na kanapie, a ja położę się w swoim łóżku.

- Mam spać w jednym łóżku z aniołem i to na dodatek facetem? Chyba ci się klepki w tej śmiertelnej główce poprzestawiały.

- Widzę tylko jedno wyjście… - głos Luminosa był śmiertelnie poważny.

- Co… Co masz na myśli? - zapytał niepewnie Niiro.

- Musimy skorzystać ze starożytnego sposobu, przy pomocy którego rozwiązywane są spory między niebem i piekłem… Raz! Dwa! Trzy! - Niiro i Mortius słysząc komendę odruchowo machnęli rękami i pokazali odpowiednio: chłopak - kamień, a demon nożyce. W połączeniu z kamieniem Luminosa, oznaczało to, że noc na podłodze spędzi Mortius.

- Nienawidzę cię, okrutny losie - przegrany udawał, że łka.

- Nie myśl, że z litości oddam ci swoje łóżko - Niiro wrócił właśnie z przedpokoju i rzucił na ziemię śpiwór.

- Dobranoc - rzucił na odchodnym.

Luminos odpowiedział tym samym, a demon klął pod nosem wchodząc do śpiwora.


***


Pierwsze promienie porannego słońca sunęły po twarzy śpiącego demona. Gdy natrafiły na jego zamknięte oczy, gwałtownie poderwał się do pozycji stojącej. A właściwie - próbował się poderwać, gdyż będąc w śpiworze, utrzymanie pionu okazało się niemożliwe. Efektem tego był gwałtowny „pad na twarz”. Mortius namacał na podłodze swoje przeciwsłoneczne okulary i obrócił się na plecy.

- Cholera… Czemu to wszystko przytrafia się akurat mnie… Powinienem być mrocznym i złym demonem, a od czasu przejścia do cielesnej postaci zachowuję się jak ostatnia łamaga. Kiedy zobaczyłem Yũyu popisowo zdezerterowałem. Muszę coś z tym zrobić… - demon bardzo przejął się wydarzeniami poprzedniego dnia i zdecydowanie postanowił działać.

Brzuch podpowiedział mu, by wpierw zrobić coś do jedzenia, a głowa wymyśliła, jak załatwić te dwie sprawy za jednym zamachem.

Paręnaście minut później hałasy dobiegające z kuchni skutecznie obudziły pozostałą dwójkę lokatorów.

Zaspany Niiro, idąc do łazienki, walnął głową we framugę drzwi. Luminos bezbłędnie trafił do celu i, stojąc na progu, skarcił towarzysza.

- Mortiusie, na miłość Boską, co ty wyprawiasz o tak pogańskiej godzinie? Natychmiast wracaj do…

Nie udało mu się dokończyć, gdyż dostał surowym jajkiem prosto w czoło.

- Zamilcz i doceń moją dobrą wolę, albowiem postanowiłem przyrządzić nam śniadanie.

Anioł rzucając pod nosem „oszczerstwa” z gatunku „niech go gęś kopnie” wycofał się w celu umycia włosów i szaty oraz uchronienia jej przed jajecznymi śladami.

Niiro, w dalszym ciągu zaspany, wyminął go w przedpokoju i bezbłędnie zaliczył głową kolejną framugę. Kiedy podniósł się z podłogi, był już w pełni rozbudzony. I strasznie głodny.

- Co tam pichcisz? - zapytał z wyraźnym zainteresowaniem chłopak.

- Zaraz się przekonasz. A na razie wynocha z kuchni, bo będę rzucał nabiałem.

Brunet posłusznie odszedł, zostawiając demona samego. Gdy wszedł do dużego pokoju, jego oczom ukazał się mokry anioł, siedzący na starej, zielonej sofie i suszący długie włosy ręcznikiem.

- Ciekawe, co Mortius tak długo przygotowuje… - chłopak podjął próbę nawiązania rozmowy, widząc, że humor Luminosa pozostawiał wiele do życzenia.

- Nie mam zielonego pojęcia. Ale jeśli nie będzie dobre, to wypatroszę tego czarnoskrzydłego kretyna. Wyglądam teraz jak panna z mokrą głową, albo i gorzej.

- Przesadzasz, Lumi - Niiro starał się uspokoić sumienie, ale w głębi duszy bawiło go to całe zajście z jajkiem. Wiedział jednak, że gdyby na jego twarzy pojawiłby się chociażby cień głupawego uśmieszku, to mógłby skończyć z kolejnym siniakiem.

Czekanie przedłużało się w nieskończoność, ale w końcu w drzwiach ukazał się rozradowany Mortius, trzymający trzy talerze i łyżki. Przed każdym postawił jeden komplet, po czym tryumfalnie się zaśmiał.

- Oto specjalność chéfa Mortiusa - Piekielna Jajecznica! Jedzcie na zdrowie - po tych słowach usiadł, wziął kopiastą łyżkę dania, a przełykając nie przestawał się zachwycać swoim kunsztem kulinarnym.

- Jak delikatnie łechce podniebienie… Mmm… A ten ostry posmak przechodzący w gorycz… Po prostu wyśmienite.

Reszta biesiadników, w liczbie dwóch, nie podzielała entuzjazmu towarzysza.

- Morty… Czemu to jest czerwono-czarne? Jajecznica chyba powinna być żółto-biała, prawda…?

- I czemu jej zapach tak drapie w nosie? - Niiro i Luminos nie kwapili się zbytnio do jedzenia, ale pod naporem próśb oraz zapewnień demona, że wszystko jest w porządku, skosztowali.

W pierwszej chwili smakowało po prostu jak zwykła jajecznica. Wystarczyło jednak chwilę potrzymać ją w ustach, by język odczuł istną feerię smaków. Sos chili płynnie przechodził w prawie surowe mięso, potem w wieprzowinę, curry, pieprz, boczek, a na końcu z powrotem w jajecznicę. Kiedy pierwszy szok minął, brunet i anioł zapytali prawie jednocześnie:

- Jak ty to zrobiłeś?

- Demony nigdy nie zdradzają swoich tajemnic. Tym niemniej jednak, cieszę się, że wam smakuje. Mam nadzieję, że teraz będziecie się do mnie odnosić z należytym szacunkiem - dumnie oświadczył Mortius.

- Co ma piernik do… - Niiro nie zdążył skończyć pytania, gdy zainterweniował Luminos.

- Morty, przyjacielu. Przecież wszyscy wiemy, że tak naprawdę jesteś mroczny - anioł, jak to sumienie, od razu domyślił się, o co chodziło demonowi.

- Ale jajecznica i mrok… - ponownie zaczął chłopak, lecz bolesny kopniak w kostkę skutecznie zamknął mu usta.

Kiedy skończyli jeść, Niiro postanowił się wykąpać. Podczas pobytu w łazience myślał na głos:

- Demon z potrzebą akceptacji… Przy tych dwóch czuję się jak normalny nastolatek. Oczywiście pomijając sam fakt pojawienia się ich w moim życiu… - z zamyślenia wyrwało go głośne pukanie do drzwi i głos Mortiusa:

- Księżniczko, pospiesz się. Nozomi po ciebie przyszła i macie się nie spóźnić do szkoły.


***


Niiro wyszedł z łazienki głośno się śmiejąc.

- Do szkoły? Chyba oszaleliście.

Widok zasmuconej tymi słowami Nozomi wywołał w nim nieliche zmieszanie.

- To znaczy… Nie mam nawet książek i w ogóle… Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz tam byłem… - nie wiedząc, czemu, chłopak unikał patrzenia w oczy koleżance, co powodowało podziwianie przez niego wzorów na podłogowych kafelkach.

Dopiero kiedy podeszła i złapała go za rękę, podniósł wzrok. Uśmiechnięta twarz dziewczyny znajdowała się zaledwie parę centymetrów od jego własnej, co sprawiło, że odskoczył jak oparzony, sam zdziwiony swoją reakcją.

Przechodzący obok Luminos szepnął tylko:

- Nie rób scen.

Nozomi zdawała się nie zauważać dziwnego zachowania chłopaka, a po chwili zastanowienia radośnie oznajmiła:

- Nie martw się, usiądziesz ze mną, więc będziemy korzystać z tych samych książek. Sugu-sensei na pewno ucieszy się z twojego powrotu. Wystarczy, że weźmiesz zeszyt i coś do pisania.

- Ale… - Niirowi w dalszym ciągu nie podobała się perspektywa powrotu do szkoły, szczególnie z dziewczyną, która tego ranka miała na niego tak dziwny wpływ.

- Orientuj się - na dźwięk tych słów, brunet obrócił się, a demon rzucił mu zeszyt i czarny długopis. - Znalazłem to w twoim biurku.

- Wielkie dzięki - syknął przez zęby chłopak.

- No problemo amigo - usta demona rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, ukazującym cały szereg śnieżnobiałych zębów.

- Z Bogiem - rozległo się pożegnanie z kuchni, gdzie Luminos mył naczynia po śniadaniu.

- Nara - Mortius odprowadził młodzież do drzwi.

Po wyjściu na korytarz, Niiro puścił Nozomi przodem, chcąc udzielić stojącemu na progu demonowi paru wskazówek oraz ostrzec go, że jeśli zniszczą coś w domu, zajmie pierwsze miejsce na liście osób chcących ich zabić. Demon, nie słuchając go, wskazał palcem na znikającą na schodach dziewczynę, po czym sparodiował namiętny pocałunek. Brunet zaczerwienił się i zatrzasnął drzwi z całej siły, chcąc zadać demonowi największe możliwe obrażenia. Stłumione przekleństwo, które usłyszał w odpowiedzi, sprawiło mu niemałą satysfakcję.

Kilka minut później, w środku mieszkania, Luminos i Mortius spojrzeli na siebie porozumiewawczo.

- Czas pomóc chłopakowi - z uśmiechem stwierdził anioł.

- No ba, w końcu musimy sobie zasłużyć na dłuższe życie.

Obaj jak na komendę po prostu znikli.


***


Droga do szkoły przebiegała dokładnie tak, jak obawiał się tego Niiro. Dziewczyna starała się iść z nim pod ramię, a on wciąż zastanawiał się, czemu w jej obecności czuje się taki speszony i nie potrafi zebrać myśli. Przecież parę dni wcześniej normalnie z nią rozmawiał…

Nozomi ciągnęła go za rękę, pod pretekstem nie spóźnienia się do szkoły. Kiedy dobry nastrój wreszcie zaczął udzielać się chłopakowi, usłyszał w głowie dość niemiło brzmiący głos:

- Co ty właściwie teraz sobą prezentujesz?

W pierwszym momencie Niiro stanął jak wryty i zaczął nerwowo rozglądać się wokół siebie.

- Coś się stało? - zapytała blondynka zatrzymując się.

- Nie… Nic… - brunet zaczął się domyślać, do kogo należał tajemniczy głos.

- Może masz gorączkę? Poczekaj, sprawdzę - dziewczyna wspięła się na palce i czule pocałowała chłopaka w czoło.

Ten zaczerwienił się jak burak i stał jak sparaliżowany.

- Hm, chyba faktycznie nic ci nie jest. Pospieszmy się, bo zaraz zaczną się lekcje.

- Ta… Masz rację - Niiro w dalszym ciągu był w lekkim szoku po tym, co stało się chwilę wcześniej.

Otrzeźwienie przyszło, gdy w jego głowie rozległ się zdenerwowany krzyk:

- Nie mogę! Miałeś ją na tacy, idioto! Czemu się nie ruszyłeś?! Aseksualny jesteś czy co?

Tym razem brunet rozpoznał Mortiusa.

- To prawda, trochę zawaliłeś sprawę. Postaraj się lepiej wykorzystać następną taką okazję - Luminos również postanowił wtrącić swoje trzy grosze.

- Wynocha! Nic wam do tego, co robię. Spadajcie z mojej głowy. Mieliście być na drugim, a nie trzecim poziomie astralnym. Czemu was nie widzę? - wrzasnął w myślach Niiro.

- Wypełniamy obowiązki twoich doradców. Ostatecznie stwierdziliśmy, że nasza obecność w twoim polu widzenia mogłaby cię rozpraszać. Tak będzie dla wszystkich lepiej - ton głosu anioła był spokojny i niewzruszony.

- Dobra, dobra. Niech wam będzie. Ale na litość Boską - ciszej proszę, bo nie wytrzymam tego nerwowo.

- Niiro? - Nozomi pomachała mu parę razy przed twarzą. - Prawie wpadłeś na znak drogowy. Na pewno wszystko z tobą w porządku?

- Tak, nie przejmuj się. Po prostu się zamyśliłem.

- Jesteśmy na miejscu - dziewczyna wskazała na biały budynek znajdujący się przed nimi.

Szkoła była dość duża. Środkowa część, o połowę wyższa niż dwa sąsiadujące z nią skrzydła, wyglądała na niedawno odnowioną. Reszta zaś zachowała na sobie niewielką część położonego kiedyś tynku.

- Heh, wiele się tu zmieniło - mruknął chłopak przekraczając z blondynką bramę główną placówki.

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • : 2012-08-29 15:57:42

    Może być, ale nic poza tym. Styl przypadł mi do gustu, historia też.

  • Salva : 2008-09-23 14:46:02
    Bo nic lepiej nie robi na złe samopoczucie po śmierci siostry jak duet z aniołka i demona.

    Przyznam się, że to tak naprawdę pierwsze opowiadanie tego typu jakie czytam. Pierwszy raz stykam się z czymś co zawiera w sobie tyle motywów znanych mi z anime i mang. Nigdy wcześniej nie miałam okazji do poznawania tego typu historii za pomocą słowa pisanego. Teoretycznie miałam wolną rękę jeśli chodzi o wyobrażenia, ale... nie tym razem. Zaznaczam od razu, że nie znam się zupełnie na tego typu twórczości, wobec tego mój komentarz może być mało wartościowy. Jeśli miałam jakieś zastrzeżenia to głównie do znanych mi motywów, których w produkcjach japońskich nie lubię.

    Przyznam się, że na początek zareagowałam jak na początek anime, które już po kilku minutach sprawiało, że zapominałam o świecie dookoła skupiona wyłącznie na oglądaniu. Przy czytaniu „Kł” miałam podobnie, po pierwszych linijkach zapomniałam się i ocknęłam sporą chwilę później. Wniosek? Chyba ma szansę zainteresować i wciągnąć od początku. Aczkolwiek mam kilka drobnych zarzutów. Może najpierw przyczepię się do warstwy niejako technicznej, fabularną zostawię na później. Autor nadużywał jak dla mnie słowa „brunet”, które mi zaczęło zgrzytać. Ten brunet pojawiał się jakoś znienacka i ja bym jednak użyła jakiegoś innego zamiennika. Poza tym miałam dziwne wrażenie niespójności opisów, tzn jak pojawiał się opis to strasznie ciężko było ułożyć mi go w konkretny obraz.

    Jeśli zaś chodzi o motywy znane mi z anime. Doskonale mogłam sobie przypasować po kilkanaście postaci i sytuacji do tego o czym czytałam. Czy jest to wada? To zależy z której strony na to spojrzeć, no cóż mnie się motyw z grupą rozemocjonowanych licealistek, czy np. rozbieranie na dachu bardzo średnio podobają. Ja wiem, że się czepiam, ale reakcje chłopaka na dziewczynę mnie również irytowały. Ale to mnie irytuje wszędzie, więc to już jest kwestia gustu i osobistych preferencji. Drażniły mnie też charaktery postaci nadprzyrodzonych. Nota bene w jakiś sposób od razu miałam skojarzenie z Angel Sanctuary, w lżejszym i mniej mrocznym wydaniu... W każdym razie póki co żadnej z postaci osobiście jakoś specjalnie nie polubiłam. Ale wszystko przede mną. Na razie widzę tutaj ciekawy, acz znany już motyw oraz elementy, które już wielokrotnie widziałam. Musiałabym przeczytać więcej, żeby wyrobić sobie nieco dokładniejsze zdanie na temat tego co przeczytałam.

    Natomiast mimo wszystko czytało mi się szalenie przyjemnie i odczułam spory żal, że tylko tyle. Mam nadzieję, że dane mi będzie zobaczyć kontynuację. Na pewno to ma w sobie coś, co pcha żeby czytać dalej. Ja się na tym zupełnie nie znam, ale wciągnęło mnie. Po prostu pierwszy raz dostałam do łapek tego typu rzecz, zazwyczaj starannie unikałam wszelkich fanfików czy innych opowiadań, ale przyznam się, że całkiem mi się spodobała kolejna obok anime i mangi forma twórczości mającej związek bliższy lub dalszy z Japonią. Szalenie podobał mi się humor i przyznam się szczerze, że nawet zdarzyło mi się roześmiać na głos. Zazwyczaj sporo trzeba żeby ze mnie wydusić śmiech, tutaj się udało i przez to czytało się całkiem sympatycznie. Po momencie, w którym zaczynałam mieć nieco ironiczny (pt „oh skąd my znamy takie sytuacje”) uśmieszek na twarzy, w chwilę później musiałam to odszczekiwać i chylić czoła przed poczuciem humoru autora. Brawa również za samo zawiązanie akcji, podobało mi się.

    Podsumowując Keii ja Ci kiedyś zrobię poważną krzywdę, zobaczysz sadysto :D Podobało mi się bardzo i ja kategorycznie żądam więcej!

  • deviler : 2008-02-05 07:23:34
    Jak dla mnie...

    ...bomba. Gdybyś był japończykiem i narysował to jako mangę, to mur-beton by ktoś ją wydał. Parodia "Oh! My Goddess!" oraz wyraźne inspirowania grą "Black and White" lub komiksem netowym "Megatokyo" powodują swojski klimat. Ładnie nabijasz się ze schematów, które tak często się powtarzają się w kolejnych mangach, szczególnie związanych z haremówkami i ecchi, jak przyjaciółka z dzieciństwa(choć nieco zmodyfikowana dla potrzeb opowiadania) i klasyczny męski anty-Mary-Sue*. Z oczywistych powodów wątpie, aby była możliwość wydania w formie ksiązkowej, bo nie ma zbyt dużego zapotrzebowania na tego typu formy - i za dużo jest europejskiego humoru, który jest niezrozumiały dla japończyków. Momentami mam wrażenie, że niektóre sformułowania są na siłę np. "- Azaliż, po co zaistniałaś w tym miejscu niepokojąc nas?". Dla mnie po prostu to źle brzmi.

    Ocena 9/10 :)

    * info na http://pl.wikipedia.org/wiki/Mary_Sue

  • Tyczek : 2007-07-04 23:11:43
    świetne

    Opowiadanie ciekawe i przyjemnie się czyta. Zaciekawiło tak strasznie, że ignorowałem nowe wiadomości na gg.

    Czekam na kontynuacje !

  • Kazeko : 2007-01-11 20:37:29
    Nice :)

    Fajniutkie, tylko widzę lekkie pomieszanie realiów. Skoro tak dużo gagów jest typowo polskich to po co bohaterom japońskie imiona? ;)

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu