Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

In the End

Home sweet home...

Autor:Saluchna
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy
Dodany:2005-09-20 22:35:28
Aktualizowany:2005-09-20 22:35:28


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

In the End 19

Home sweet home...


Ciemne uliczki przedmieść Chicago aż raziły spokojem. Nikogo nie było na ulicach, żadnych samochodów, dosłownie nic. Spojrzała jeszcze raz na mapkę, rozejrzała się i ruszyła w kierunku małego, jasnoszarego zapewne w dzień domku, gestem nakazując pozostałym żeby szli za nią. Wszystkie światła były pogaszone, właściciel już pewnie śpi, albo go nie ma... cudnie. Z jednym przynajmniej miała szczęście...

- Panno Vanale, czy na pewno musimy z panienką iść?? To niegodziwe zakradać się do czyjegoś domu nocą i... - księżniczka pewnie długo by jeszcze nie skończyła, ale Lina zasłoniła jej usta ręką - mmmwwmmuuu!!

- Amelia... - Vanale westchnęła - mówiłam ci już dwa razy, że nie mam już pieniędzy na hotel, a sami na mieście byście się pogubili... poczekacie na zewnątrz, tylko ja z Liną wejdę do środka. A teraz idziemy, noc chcę spędzić już w porządnej karczmie.

Domek nie był ogrodzony płotem. Przeszli przez dość rozległy trawnik, pod jedyne otwarte okno.

- Stójcie tu, ale po cichu, dobrze? Zaraz wrócimy.

Poczekała aż Lina wejdzie przez okno do środka, potem weszła za nią. Pokój, do którego weszły był ciemny, ale nie aż tak, żeby nic nie widziały. Posłała impuls w stronę kryształu. Był... na piętrze, tuż nad nimi.

Popchnęła rudą przodem, sama powoli szła za nią rozglądając się na boki. Na szczęście wszędzie były dywany, nie było więc słychać kroków.

Na piętrze niestety było tak ciemno, że musiała wyczarować malutkie światełko, żeby cokolwiek widzieć. Ale i tak zanim to zrobiła Lina potknęła się o brzeg dywanu i wywróciła się. Głośno.

Przez chwilę nasłuchiwała, ale nic nie wskazywało na to, że ktoś usłyszał. Fart.

Szybko odnalazła drzwi do pokoju, w którym powinien znajdować się kryształ. O, na szczęście otwarte. Kiedy już miał wejść do środka, zamarła.

Ktoś szedł po schodach.

Powoli odwróciła się, i kiedy zobaczyła kto po nich idzie, cicho przeklęła. Z ulgi.

Po schodach weszło, niezbyt cicho, pięć postaci. W tym jedna ze złamaną ręką.

- Chcieliśmy ci powiedzieć, że ktoś zapalił światło w oknie, i..

- Cholera... - szybko otworzyła drzwi do pokoju z kryształem - Włazić do środka. Tylko błagam, bądźcie cicho...

Kiedy zamknęła za sobą drzwi, poczuła ulgę. Nagle poczuła, że ktoś ciągnie ją za ramię. Obróciła się, i zobaczyła to, co Filia chciała jej pokazać... Na stoliku w kącie pokoju leżała mała, szmaragdowa kulka, emanująca nikłe światło. Bingo.

- Nie dotykać! - powstrzymała gotową do macania owej kulki Linę - Chcę ją najpierw obejrzeć.

Podeszła do stolika, i znowu przeklęła. Tym razem nie z ulgi. Na klejnot nałożone było silne zaklęcie bariery... Ale przez kogo? Ten ktoś nieźle znał się na magii, jeżeli potrafił w tych warunkach wykonać takie zaklęcie... No nic, mus to mus. Wyciągnęła obie ręce w stronę kulki i zaczęła inkantację Im dłużej trwało zaklęcie, tym silniejsze było wydzielane przez klejnot światło. W końcu, kiedy już prawie złamała zaklęcie, usłyszała cichy zgrzyt otwieranych drzwi.

A tak dobrze szło...

***

Sylwetka, która ukazała się w drzwiach była sylwetką wysokiego mężczyzny, z włosami sięgającymi ramion. Filia była prawie pewna, że gdzieś już tę sylwetkę widziała...

- Kogo ja widzę... Lina Inverse we własnej płaskiej osobie!

Głos rozwiał wszystkie jej wątpliwości. Ale skąd on... przecież... niemożliwe...

- Co sprowadza cię w moje skromne progi?

Ręka mężczyzny sięgnęła do przełącznika, zapalił światło.

Beztrosko oparty o framugę drzwi stał Valgarv.

- No i co teraz zrobicie? - uśmiechnął się, ale zaczął gromadzić w dłoni kulkę czarnej energii - Macie dwa wyjścia... albo stąd znikniecie, albo zechcecie walczyć, i też znikniecie, ale w nieco bolesny sposób.

- Wiesz, jest też trzecie i czwarte wyjście - Vanale wysunęła się do przodu, w jej ręce pojawiła się rubinowa laska - Ty znikniesz, albo zechcesz walczyć, i też znikniesz, ale w nieco bolesny sposób.

- Jakaś nowa koleżanka? - kulka w jego dłoni stawała się coraz większa - Chyba jeszcze nie wie, że nie ma ze mną szans.

Rzucił kulką energii jakby od niechcenia, ale celnie. Tak się przynajmniej wydawało... Bo kiedy już miała dosięgnąć celu, zwolniła i powędrowała do dłoni Vanale.

- To raczej ty jeszcze czegoś nie wiesz... - zamknęła kulkę w dłoni, a kiedy ją otworzyła, była pusta - No i co? Kończymy zabawę?

Lekko, niezauważalnie wręcz drgnęła jej laska. Valgarv też lekko drgnął. Ale zaraz potem osunął się na ziemię. Filia podbiegła do niego.

- Nie żyje?

- Żyje, żyje... uśpiłam go tylko.

- Ale skąd on... - smoczyca zawahała się na chwilę - przecież zginął...

- Nie mam pojęcia - ucięła Vanale - Spadamy stąd, dobrze?

Wszyscy pokiwali głowami z aprobatą.

- Lina... weź ten kryształ. Już nie ma bariery.

Ruda wyciągnęła dłoń po klejnot, który w momencie kontaktu z czarodziejką zalśnił bardzo silnym światłem i powiększył się kilkukrotnie.

- Świetnie... wyjdźmy przed dom.

***

Ułożyła cztery kryształy w kwadrat na trawie przed domem Valgarva. Momentalnie wytworzyły się między nimi świetlne nici, i zaczęły się żarzyć bardzo silnie. Sprawdziła ostatni raz ułożenie, ale nie znalazła żadnych oznak błędu. Cieszyła się, że nie będzie musiała jeszcze raz używać zaklęcia do skoku międzywymiarowego. Jeden wystarczył jej na całe życie. Cztery kryształy z czterech filarów były naturalnym przejściem, nawet osoba bez jakiegokolwiek talentu magicznego z ich pomocą mogła podróżować po światach. Dlatego zostały po nich rozrzucone - dla bezpieczeństwa. Mógłby zdarzyć się jakiś kataklizm gdyby ktoś ot tak zaczął się przenosić z filaru na filar...

Weszła do środka świetlistego kwadratu, dołączając do pozostałych.

Chwila skupienia.

Oślepiający błysk...

Powitał ich znajomy widok pałacu Amelii.

Usiadła z ulgą na ziemi. Miała serdecznie dosyć tego wszystkiego. Niech teraz Ai się o wszystko troszczy.

***

Otaczała ją ciemność.

Była to jednak bardzo przyjemna, ciepła ciemność. Czuła się bezpiecznie. Jak w domu.

Nie ruszała się przez chwilę, napawając się tym przyjemnym uczuciem. O tak, już dawno nie miała nawet chwilki na odpoczynek. I teraz też nie... w końcu nie przybyła tutaj żeby odpoczywać. I nie zdziwiła się, kiedy usłyszała w głowie dźwięczny głos swojej pani.

"Za dużo im pomagacie. Wiecie, co do was należy, nie przekraczajcie granicy."

Nie przekraczamy. Naprawdę chciałabym...

"Wiem czego byś chciała. To niemożliwe."

Wiem. Ale ciągle mam nadzieję, że zmienisz zdanie, pani...

"Nie mogę, wiesz, że nie."

Wiem. I dlatego...

"Nie tłumacz się. Po prostu rób to, co powinnaś."

Pani...

"Już niedługo. Jeszcze kilka dni i wszystko się rozstrzygnie."

Chciałabym wiedzieć na czyją korzyść.

"Ja też. Ale nawet ja tego nie wiem... Niektóre pytania nie mają odpowiedzi."

Do czasu.

"Masz rację. Do czasu"

Pozwoliła sobie na jeszcze chwilkę odpoczynku i przeteleportowała się z powrotem do Seyruun. Poczuła, że Van już wróciła.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Nyah, zbliżamy się do końca ^.^ Mam nadzieję, że nie pousypialiście podczas czytania ^^". Bo ja już prawie... znowu siedzę do trzeciej w nocy i fiki piszę... Nienormalna jakaś chyba jestem ^^"

Sal

s__a__l@wp.pl

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.