Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Jak sobie poradzicie?

Go to hell!

Autor:Irin
Serie:Great Teacher Onizuka
Gatunki:Komedia, Przygodowe
Dodany:2005-12-03 00:11:51
Aktualizowany:2007-12-23 20:22:15


Poprzedni rozdział

Go to hell!

(Fizykom, chemikom i innym ścisłym ludkom fik NIE polecany...)

Oto drugie podejście do drugiej części mojego opowiadania. Na początku miało nie powstać - po pierwszym podejściu autorka straciła wiarę w swoje siły i więcej pisać nie chciała. Ale jednak napisała i tu należy podziękować Wy-Nie-Wiecie-Komu-Ale-Ja-Tak. Psze państwa - oto druga część mojej wesołej pisaniny!

- Czy to na pewno ona? - spytał się Wielki, wpatrując się w kulę.

- Tak, tak, to ona. To Urumi Kanzaki - odpowiedział któryś z aniołów. - Biedactwo, nie wie, co ją dzisiaj czeka - to dodając, zaśmiał się niemal złowieszczo.

Dziewczyna rzeczywiście nawet nie podejrzewała, że pewne siły wyższe coś względem niej planują. Szła sobie jak codzień do szkoły - chociaż może w trochę lepszym humorze niż zwykle. Dzisiaj miały odbyć się coroczne egzaminy podsumowujące rok - przedmiot najgorszej trwogi uczniów. Aż dziw, jak taki mały papierek może wywołać taką panikę. Strach tego dnia wokół szkoły można by zbierać koparkami i wywozić na Księżyc. Nie, Urumi nie jest masochistką. Radości nie sprawia jej własny strach, a strach innych. Ona wie, że tak, czy siak żadne pytanie nie może jej zaskoczyć - jest w końcu geniuszką - ale niewymowną przyjemnością będzie dla niej widok min kolegów i koleżanek, naznaczonych strachem.

I pewnie niebawem zrealizowałaby swoje pragnienie, gdyby nie pewna mała przeszkoda.

Między lipą, a bzem zaczęło się dziać coś dziwnego. Gdy z nieba spadło jedno piórko, dziewczyna się tym zbytnio nie przejęła, ale gdy zaczęły spadać ich setki, musiała stanąć i spojrzeć w górę. Widok był dość nietypowy. W końcu nie codziennie widzi się zwisającego z gałęzi rudego pana, w jasnozielonej szacie, wymachującego skrzydłami i klnącego tak, że lepiej tego nie przytaczać.

Jak łatwo zgadnąć, Urumi była zaskoczona. Tak, że na początku nie zareagowała na nieśmiałą prośbę anioła.

- Yyyy... Cz... Czy mogłabyś mi pomóc zejść, panienko Urumi? - spytał z zakłopotaną miną.

- Hmm... Co? Chwila. A tak, jasne - po chwili odpowiedziała i brutalnie pociągnęła go za szatę, jednocześnie zastanawiając się, skąd ten anioł od siedmiu boleści zna jej imię.

- Bardzo dziękuję - wydukał uśmiechając się i stanął przed Kanzaki. - No, to możemy ruszać!

- Ruszać?? Gdz... - niestety nie mogła dokończyć, gdyż zadławiło ją białe światło(*). Złapawszy oddech(**), straciła go znów niemal natychmiast, gdy zobaczyła, że miejsce, w którym się znajduje nie jest miejscem między lipą, a bzem, ani już nawet parkiem. To miejsce nie przypominało niczego, co znała.

Ściany były z chmur, okna były z chmur, podłoga była z chmur, nawet chmury były z chmur! Były tylko dwa elementy tego specyficznego krajobrazu nie składające się z chmur - niebo nad chmurami i mnóstwo skrzydlatych istot uparcie wpatrujących się w dziewczynę. W tym jedna taka jakby... większa?

- Witamy, witamy panno Urumi Kanzaki! - przywitał się ten... większy, czyli Wielki. - Miło mi panią powitać w naszych skromnych progach!

- Co to za miejsce, jak się tu znalazłam, kim wy jesteście i czego ode mnie chcecie!?! - wystrzeliła podnosząc głos dziewczyna, zamiast odwzajemnić powitanie.

- Spokojnie panienko, spokojnie. Jesteś w animowym niebie, tu trafiają wszystkie postaci z mang i anime po śmierci...

- PO ŚMIERCI??? - wrzasnęła.

- T... Tak, po śmierci... Ale spokojnie, ty nie umarłaś... Sprowadziliśmy cię tu w ramach eksperymentu. Widzisz, chcemy zobaczyć jakbyś sobie poradziła jako typowa magical girl, ratująca świat...

Urumi, już po zupełnym dojściu do siebie, podniosła się, otrzepała spódnicę i podeszła do Wielkiego. Była już całkiem spokojna i zamierzała taka pozostać, bo czy cokolwiek mogło ją jeszcze zaskoczyć?

- Uściślijmy to sobie - zaczęła - Porwaliście mnie, przerwaliście mój ulubiony dzień w roku, sprowadziliście mnie do miejsca, gdzie wędrują umarli i bezczelnie każecie mi zgrywać różową panienkę o cukierkowych atakach?

- No... niekoniecznie różową... - Wielki próbował się bronić, lecz nie wychodziło mu to najlepiej. Wzrok Kaznaki go piorunował.

- Posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę powtarzać. Masz mnie wypuścić. Ale ponieważ dopuściłeś się porwania oraz wymuszenia żądam... - niestety nie mogła dokończyć.

Uwaga obecnych zwróciła się ku nowemu przybyszowi. Przybysz ów był aniołem o rozwianych po biegu włosach i z trudnością w oddychaniu. Jego przybycia do sali trudno było nie zauważyć - tętent wściekłego słonia wydawał się przy tym zaledwie tupaniem myszy. Anioł musiał sobie dać parę chwil na ochłonięcie i przemówił:

- W... Wi... Wielki...

- O co chodzi? - spytał zaniepokojony Wielki.

- Wi... Wielki...

- Tak?

- Wie... Wielki...

- Powiesz w końcu o co chodzi? - ponownie zapytał, tym razem już lekko poirytowany, Wielki.

- Drz... Drzwiiiii!!

- Co takiego?

- Zamieszki! Za... Zamieszki w Piątych Drzwiach!! - powiedział i zemdlał.

- O kurka! - rzekł Wielki. - Prędko, do Piątych Drzwi!

A słowo ciałem się stało. Cała wesoła gromadka pobiegła w te pędy hen daleko, na drugi koniec nieba.

- Zostawili mnie... - Urumi nie była zadowolona z tego faktu. Uznała to za zwykłą obrazę. - Pożałują, że kiedykolwiek ze mną zadarli... - grożąc, odwróciła się i zdjęła plecak.

Przeszukiwanie przepastnych otchłani torby przerwał jej cichy szmer. Zwróciła głowę w stronę wspomnianego hałasu i uśmiechnęła się. W kącie siedział jeszcze jeden anioł - najwyraźniej nie zdążył wybiec z wesołą gromadką. Dziewczyna wstała i zwróciła się do niego słodkim głosem:

- Pomożesz mi, prawda?

- Co ty chcesz mi zrobić? - zapiszczał anioł. Kanzaki, zamiast odpowiedzi, posłała mu złowieszczy uśmiech.

Natomiast wesoła gromadka zdążyła już dotrzeć do celu. Oto stali przed sławnymi Drzwiami, a dokładniej przed Pięcioma Parami Drzwi. Właściwie bardziej niż "Drzwi" pasowałoby im określenie "Bramy". Albo "Ogromne Drzwiska". Przy każdych Drzwiach wisiała tabliczka informująca o istotach znajdujących się za nimi. W dokładnie takiej kolejności:

"Źli, bardzo źli, którzy wręcz powinni umrzeć",

"Po prostu źli",

"Przeciętni, postacie drugo- i trzecioplanowe, nikt ciekawy",

"Główni bohaterowie, dobrzy, acz niekoniecznie" i zardzewiałe niemal całkowicie Drzwi, których tabliczka informowała:

"Główni bohaterowie - herosi, bez żadnej skazy, super dobrzy i tak dalej (nudni)"

- Chwila, czegoś nie rozumiem - zadumał się Wielki. - Zamieszki u super dobrych? Jakim cudem?

- Narzekają, że zupa jest za słona... - poinformował go anioł-strażnik.

- I tylko tyle? - oburzył się Wielki. - Przez następny miesiąc macie im dawać tylko rozwodnione puree ziemniaczane! - zarządził. - Herosi - same z nimi problemy... Wracamy!

- Tak jest! - odparła chóralnie reszta Wesołej Gromadki.

Gdy wrócili, czekał ich szok. Nie wolno zostawiać Urumi samej, o nie. Na podłodze siedział załamany anioł. Na włosach miał grubą warstwę lakieru do włosów (i paznokci), usta lśniły krwistym szkarłatem, tusz do rzęs od płaczu rozmazał mu się po całej twarzy. Szatę miał przyozdobioną mnóstwem markerowych kwiatków, buziek i napisów. Związany był grubą liną.

- No proszę, jak to różne dziwne rzeczy mogą się człowiekowi przydać - zaśmiała się dziewczyna, wychodząc zza kąta.

- Coś ty mu zrobiła? - oburzyła się Teraz Już Mniej Wesoła Gromadka.

- To tylko i wyłącznie wasza wina. Porywacie mnie, każecie robić dziwne rzeczy, a później po prostu zostawiacie - o nie, ja tego wam nie puszę płazem! - mówiąc te słowa, wyjęła podejrzaną puszkę i zaczęła nią potrząsać, jednocześnie zbliżając się do Wesołej Gromadki. - Chcieliście magical girl? Proszę bardzo.

Urumi ustawiła się w bojowej pozycji, wzięła głęboki oddech i...

- Za wszystkie krzywdy i nietakty! Za porwania i wymuszenia! Za powodzie i tajfuny! Ukarzę was w imieniu Księżyca! Atak lakierowego tornada!!! ZA PIERNICZKA!!! - i z tym oto bojowym okrzykiem na ustach Kaznaki rozpoczęła rzeź winiątek. Szybkim ruchem strąciła pokrywkę puszki i zaczęła rozpylać włosośmiercionośną substancję. I wcierać w pierwszą lepszą głowę, która się nadarzyła...

Rzeź trwała około dziesięciu minut. Żadna głowa, żaden włos nie umknął złowrogiemu atakowi. Wesoła Gromadka poległa z przyklapniętymi włosami.

Gdy jedyną osobą, która ostała się w pionie była Urumi, atak oficjalnie się zakończył. Dziewczyna chciała jeszcze powiedzieć coś na do widzenia.

- Mam nadzieję, że zapamiętać, że ze mną lepiej nie zadzierać. Od teraz lepiej uważnie się ze mną obchodźcie... Oczywiście mogę liczyć po śmierci na jakieś specjalne miejsce? - w tym momencie na chwilę przerwała. Wielki pokiwał energicznie głową. Kanzaki uśmiechnęła się i kontynuowała:

- W takim razie miło mi was było poznać. Do zobaczenia w, mam nadzieję niezbyt bliskiej, przyszłości. Bye, bye! - i zniknęła w snopie białego światła, które wzięło się nie wiadomo skąd i jak, oraz jak wyczuło moment, ale odprowadziło ją prosto do parku, w miejscu między bzem a lipą.

- Kto. Kazał. Ją. Tu. Sprowadzić?!? - krzyknął ostatnimi siłami Wielki o przyklapniętych włosach.

Lecz nie dane mu było poznać odpowiedzi. W ciszy nasilał się znajomy tętent...

- Wie... W... Wielki!!! Drzwi! Szóste!! Znó... Znów się ukazały!!! - wyrzucił z siebie anioł-strażnik i zemdlał.

Z ust Wesołej Gromadki wydał się długi, męczeński jęk.


_____________________________________

* a teraz zagadka - kiedy światło może zadławić?

** odpowiedź - kiedy autorka tak sobie zażyczy

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Yumi Mizuno : 2010-05-11 15:02:25

    Oryginalne opowiadanie. Ciekawy pomysł :D Śmiechu co nie miara. No po prostu genialne!

    Pozdrawiam

  • Crystal Storm : 2008-03-15 09:49:14
    Ładnie^^

    Żałuję tylko, że nie było tu innych bohaterów z GTO. No cóż, ale Urumi jest świetna, super opowiadanko^^ A te wszystkie Drzwi, można oszaleć z ich pilnowaniem :p

  • Nadia : 2005-12-23 12:20:34
    Super...

    Świetne opowiadanie:):):):):):):) Takie trochę inne nig GTO:):):):) W mandze i anime jedt dośc długi wątek poświęcony Kanzaki, ale pomysł, zeby stworzyc osobne opowiadania o niej, to okaz geniuszu:)::):):)

  • Angel : 2005-12-07 19:57:58
    Bez komentarza

    czytając to uśmiałam się jak nigdy :)

    pozdrawiam serdecznie

    Angel

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu