Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Pech

Dzień 4

Autor:Saluchna
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Komedia, Obyczajowy, Romans
Dodany:2005-10-06 22:40:29
Aktualizowany:2005-10-06 22:40:29


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Pech 4

by Sal


Dzień 4


Rano powitała ją ponura pogoda i jednostajny szum deszczu za oknem... A raczej za barierą. Ledwo mogła sobie przypomnieć co robiła wczoraj przed snem - strach przed burzą zupełnie ją oszołomił. Ale burza się skończyła - pomyślała z ulgą. Deszcz już jej nie przeszkadzał - byle nie było piorunów.

Przeciągnęła się w łóżku, ziewając. Była całkiem wyspana, wyjątkowo dziwne w aktualnych okolicznościach. Ale mimo to wcale nie miała ochoty na wychodzenie spod ciepłej kołderki... Cichy głosik nadziei mówił, że pozostali też jeszcze pośpią i nie będzie musiała wstawać i robić śniadania. Póki nikt nie przyjdzie jej pogonić... Nie ma po co się zmuszać.

Sięgnęła po książkę leżącą na stoliku nocnym i zatopiła się w lekturze.

Kiedy na chwilę oderwała się od lektury zbliżało się południe... Mniej więcej - nie było słońca, a budzik zepsuł się kiedy zabrakło magii. Zaczęła się lekko niepokoić - tak cicho? Niezwykłe. No nic, trzeba sprawdzić... Niechętnie wstała z łóżka i przebrała się. Zimno... Nałożyła dodatkowy sweter. Żeby tylko niedługo wyszło słońce.

Skierowała się na dół, cały czas starając się być cicho. Na dole powitała ją ciemność - okna były pozasłaniane - i przerywana cichym chrapaniem cisza... Chrapaniem? Z góry nie powinno być słychać... Przysłuchiwała się przez chwilkę... To... Jakby z salonu....?

Zaniepokojona weszła do salonu, żeby zobaczyć Gourry'ego śpiącego na podłodze, z głową Liny opartą na torsie. Co oni...? Spali tutaj? Rozejrzała się i zobaczyła - drzwi do kuchni były - całe szczęście - tylko PRAWIE wyłamane. Westchnęła. Widać tak się zmęczyli próbując je wyważyć, ze aż zasnęli... Będzie musiała ich zdrowo ochrzanić.

- CO WY SOBIE WYOBRAZACIE?! - Krzyknęła najgłośniej jak potrafiła. Nie ma litości.

Gourry zerwał się jak oparzony, zwalając głowę czarodziejki na ziemię. Ona - jeszcze mocno zaspana - ziewnęła i walnęła szermierza w łeb, mrucząc coś o niewychowanych głupkach. Po chwili odzyskała świadomość na tyle, żeby zauważyć Filię.

- Oooo... Filia ^^ Jak miło cię widzieć. - Powiedziała głosem "przecież to nic takiego"

- Nie mogę powiedzieć tego samego - odpowiedziała głosem "tylko ty tak uważasz" - Co chcieliście zrobić? Nie, nie odpowiadaj. WIEM co chcieliście zrobić.

- Filia, no... Strasznie mało dajesz jedzenia - Gourry oczywiście nie wyczuł groźby w głosie smoczycy - Byliśmy głodni!

- Zamknij się! - Syknęła Lina i zasłoniła mu usta dłonią.

- Gdybyście wszystko zjedli, musielibyśmy głodować - przypomniała - Jeszcze raz zobaczę was w pobliżu mojej kuchni, to nie dostaniecie NIC.

Zaśmiała się w duchu, kiedy patrzyła na ich skruszone miny. Naprawdę niecodzienny widok.

- Jesteś okrutna, Fi-chan.

Odwróciła się i zobaczyła Xellosa siedzącego sobie spokojnie na jej zabytkowej szafce, z której już raz go zganiała. Normalnie nic do niego nie dociera.

- Jeszcze jedno słowo, i ty też nic nie dostaniesz - nie była w nastroju do kłótni. Brzydka pogoda źle na nią działała.

- Typowa Ryuzoku.

- CO POWIEDZIAŁEŚ??!! - Może i nie była w nastroju, ale on z powodzeniem ją w niego wprowadzał. Zapomniała o samokontroli... Wyjęła maczugę i w dwóch skokach była przy nim. Sekundę później z szafki zostały wióry, a on spokojnie zdążył się odsunąć i stał dwa metry w prawo, śmiejąc się bezczelnie.

Spojrzała na żałosne resztki swojego cennego antyku. Zadziałało jak zimny prysznic - prychnęła i nie oglądając się za siebie odeszła do swojego pokoju.

- A śniadanie? - Usłyszała jeszcze za sobą. Nie ma tak dobrze...

Przez dobre dwie godziny nie reagowała na pukanie, walenie, kopanie (?) do drzwi, wrzaski, prośby i groźby. Niech ma za swoje, durny namagomi. Niech się na nim wyżywają za to, że nie ma śniadania. Włożyła do uszu zatyczki i ponownie zatopiła się w lekturze... A raczej chciała, bo przerwał jej głośny trzask wyłamywanych drzwi. Do jej pokoju.

Kiedy tylko spojrzała w tamtą stronę, kilka postaci za drzwiami zniknęło i pozostała jedna - najmniej pożądana.

- Eeee... - Xellos podrapał się po głowie - ...

- Przeproś ją! - Usłyszała zza ściany. Zapomnieli o jej dobrym słuchu... Pewnie chcą ją nakłonić do dania im jedzenia... Ciekawe jak zmusili go do tego? Khe... Pewnie Lina zagroziła mu Laguna Blade'em zaraz po wyjściu...

- Ja... Tego... - No nie... To był taki ZABAWNY widok, kiedy ten Mazoku po raz pierwszy nie wiedział co powiedzieć! Ledwo powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem, ale nie mogła powstrzymać uśmieszku, który wkradł się na jej twarz. Chyba to zauważył, bo też się uśmiechnął.

- Daruj sobie - powiedziała chłodno... Chociaż nie była tego pewna - widok zmieszanego Xellosa wprawił ją w świetny nastrój. Mogłaby nawet zrobić im to śniadanie... Nigdy nie potrafiła gniewać się zbyt długo. W końcu nie zrobili niczego złego... Ale Xellos herbaty nie dostanie.

Dzień dłużył się niemiłosiernie. Niby dopiero zaczyna się ściemniać, a wydawało się, jakby dzień trwał wieczność. Pogoda znacząco wpływała na nastroje - nikomu nie chciało się nic robić. Zjedli obiad, posprzątali... Nuda... Siedzieli po prostu na kanapach i fotelach, patrząc się w przestrzeń.

- A może... Upieczemy ciasteczka? - Zaproponowała Amelia. Księżniczka co chwila wyskakiwała z różnymi pomysłami, ale jak dotąd żaden nie spotkał się z uznaniem.

- Nie - odpowiedział Zel - Nie ma jajek.

Zastanowiła się skąd on to wie... Ale pewnie pomagał Amelii przy sprzątaniu po obiedzie któregoś dnia...

- To może... No nie wiem... - Spauzowała na chwilę - Dlaczego to ja mam ciągle coś wymyślać?

- Bo tylko tobie się chce - odpowiedziała znudzona Lina.

Filia wstała leniwie i poszła do kuchni po kolejną herbatę. Nawet nie chciało jej się zamykać za sobą kuchni... I tak nikomu nie chciałoby się podnosić i iść za nią. Kiedy wróciła z kubkiem gorącego naparu do pokoju nic się nie zmieniło. Mogłaby przysiąc, że nikt nawet się nie ruszył. Ale przysięgać też się jej nie chciało.

Poczuła czyjś wzrok na sobie - no tak, Xellos. Przez cały dzień nie dała mu ani mililitra herbaty. Dziwne, że sam nie wszedł do kuchni i sobie nie zrobił... Pewnie jemu też się nie chciało nic robić.

- A może... Poopowiadamy sobie zabawne historie? - Amelia niestrudzenie starała się coś wymyślić.

- Ame... Zamknij się wreszcie, co? - Lina najwyraźniej miała dość.

- A może - tym razem te słowa wyszły od Xellosa - Zagramy w pokera?

Była przekonana, że jego pomysł spotka to samo, co dziesiątki pomysłów Amelii - czyli nic. Co może być ciekawego w grze w karty?

- Czemu nie? - Zel zrobił dziwną minę - Zawsze lubiłem grać w karty.

- Ja też - poparła go Lina - Na pieniądze!

Zgodzili się?! A zresztą, niech sobie grają, ma gdzieś jakież stare karty. Sama nie miała zamiaru. Gdyby to chociaż nie była propozycja tego Mazoku... No i gdyby umiała grać w karty...

Nie udało jej się wymigać - kiedy po którejś tam partii Amelia zaczęła dociekać, dlaczego z nimi nie gra, jakimś cudem przyznała się, że nie umie. Została natychmiast pociągnięta na podłogę - na stoliku w salonie nie było miejsca, do kuchni ich nie wpuszczała - i zaczęła się edukacja.

Po pół godzinie jako tako załapała zasady i - o dziwo - zaciekawiła ją ta gra, siedziała obok nich i zaczynała swoją pierwszą partię pokera.

- A może zmienimy zasady? - Zaproponował Xellos.

Spodziewała się najgorszego... Pewnie zechce grać w rozbieranego, albo coś w tym stylu.

- Każdy, kto przegra, musi wykonać zadanie, które wymyśli zwycięzca.

Drogi Cephiedzie... Skąd on bierze takie pomysły?

Jak na złość wszystkim - oprócz Filii oczywiście - spodobał się ten pomysł, i wprowadzono go w życie.

Spojrzała w swoje karty...Z tego, co pamiętała, nie miała nic. Dziesiątka, walet, dama, król, as, same karo. Pff.... Wszystkie inne! No nie... Co by tu?.. Chyba zda się na ślepy los i wymieni wszystkie. Podała karty rozdającej - Linie - i otrzymała pięć nowych. No, już lepiej! Dwie pary. Dwie dziesiątki i dwa króle. Na razie nie przegrała ani razu, ale wolała nie ryzykować - zadania były co najmniej dziwne.

A jednak... Przegrała! I to przez własną głupotę... Zwyciężczyni - Lina - pokazała identyczny zestaw kart, jaki Filia miała na początku, tylko że piki. Jak mogła zapomnieć, że to poker... Teraz będzie musiała wykonać jakieś zadanie...

- Hmm... - Lina miała wyjątkowo sadystyczny wyraz twarzy - Jakie by ci wymyślić zadanie?

- Pospiesz się - powiedziała Filia z rezygnacją. Ruda będzie się chciała zemścić za te mikro śniadania, obiady i kolacje...

- Pocałuj Xellosa! - Powiedziała Lina z wrednym uśmiechem.

- NIGDY!!!

- No to mogę ci zadać pytanie zamiast zadania, jeżeli chcesz ^^

- Chcę - warknęła. Żeby coś takiego wymyślać!

- Gdzie trzymasz klucz do kuchni?

No nie... Jedno gorsze od drugiego! Jak ona może być taka.... Nieludzka! Nie miała zamiaru ani wykonywać zadania, ani odpowiadać.

Wstała z zamiarem wyjścia, ale dwie pary rąk - Amelii i Gourry'ego - skutecznie przytrzymały ją na miejscu.

- Puśćcie! - Próbowała się wyrwać, ale z miernym skutkiem - To nie fair!

- Filia... Nie fair jest wymigiwanie się od zadania. Przypomnę ci, że JA zaśpiewałam tą kretyńską piosenkę estradową kiedy Zel mi kazał!

Z jednej strony Lina miała rację... Ale z drugiej... Te zadania są... Nie do wykonania! Gdyba powiedziała im, gdzie trzyma klucz to pewnie rano już by go nie miała - nie mogła zamknąć się w swoim pokoju. A myśl o pocałowaniu tego... Tego... Napawała ją wstrętem. Z dwojga złego...

- No dooooobra... Ale nikt ma nie patrzeć!

- To skąd będę wiedziała, że go pocałujesz? Muszę patrzeć!

Westchnęła ciężko. Przeżyjesz to, Filia. Nic ci się nie stanie. Cmokniesz go w policzek i po sprawie.

Pochyliła się, żeby pocałować go w policzek, już prawie...

- Stop.

Odwróciła się z powrotem w stronę Liny - bo to ona wypowiedziała te słowa - i spojrzała na nią. Czego może chcieć TYM razem?

- W USTA - powiedziała czarodziejka z naciskiem.

- Lina... Ty nie jesteś poważna? - Zapytała z obawą. Nikt nie może być TAK okrutny.

- Jak nigdy. No dalej, czekam.

Powiodła spojrzeniem po reszcie. Amelia i Zel przyglądali się z zaciekawieniem, Gourry już dawno nie brał udziału w grze bo zasnął, Xellos wpatrywał się w nią z dziwnym uśmiechem.

Nie miała wyjścia... Westchnęła ponownie, i bardzo powoli pochyliła się nad Mazoku. Miała zamiar ledwo go dotknąć i szybko dać sobie spokój z tą nienormalną grą.

Kiedy musnęła jego usta już chciała odskoczyć, ale jej się nie udało - nie wzięła pod uwagę tego, co Xellos może zrobić...

A zrobił niemało - przyciągnął ją do siebie i teraz z kolei on zaczął JĄ całować.

Próbowała się mu wyrwać - ale zupełnie bezskutecznie. Nieważne jak bardzo się starała, nie ważne ile siły w to wkładała - dalej była w jego uścisku.

A co najgorsze - że im dłużej tam była, tym mniej jej to przeszkadzało.

- Dobra, wystarczy - usłyszała głos Liny jakby zza ściany.

Ani ona, ani Xellos nie zwrócili na nią uwagi. Zawinęła mu ręce wokół szyi i odwzajemniła pocałunek.

- Moglibyście przestać? - Tym razem Zel próbował przemówić im do rozsądku. ...Jakiego rozsądku? Już dawno przestała myśleć.

- Znaleźlibyście sobie jakieś łóżko - usłyszała głos Zela, ale nie zwracała na niego najmniejszej uwagi.

- Może my lepiej wyjdziemy... Chyba będzie gorąco - z tymi słowami Lina wyszła, a za nią Zel i Amelia.

Zostali sami, nie licząc chrapiącego Gourry'ego.

I wtedy jej rozsądek jednak wrócił.

Cudem ignorując chęć pozostania tak na zawsze wyrwała się, oblała głęboką czerwienią i uciekła do swojego pokoju.

Nie widziała już miny Xellosa - radości pomieszanej ze zdziwieniem.

Oparła się o drzwi do swojej sypialni, i próbowała uspokoić oddech. Jak mogła coś TAKIEGO zrobić, do tego na oczach tylu ludzi? To wina tego... Nie chciało jej przejść przez myśli żadne odpowiednie określenie. Osunęła się na ziemię, nogi odmówiły posłuszeństwa. Gdyby to nie było tak przyjemne... Przyjemne...?! Jak całowanie MAZOKU może być przyjemne?! Nie może! ...Ale było. I temu nie mogła zaprzeczyć, tak jak temu, że gdyby mogła, to z chęcią by to powtórzyła...

Zabarykadowała się na noc krzesłem, żeby nikt nie mógł wejść. Po wyłamaniu nikt nie potrafił wstawić drzwi tak, żeby zamek działał. Pewnie się popsuł...

Wsunęła się pod kołdrę, marząc o nocy bez snów.

_____________________________

Opinie mile widziane - jak zwykle.

s__a__l@wp.pl

www.blogi.pl/blog.php?blog=Sal

www.kazoku.prv.pl


A jednak romans ==' Pff... Ja chyba nic innego już nie umiem napisać.

Khe khe... Przepraszam, czy ktoś to czyta? ^^'

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.