Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Pech

Dzień 6

Autor:Saluchna
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Komedia, Obyczajowy, Romans
Dodany:2005-10-07 21:30:29
Aktualizowany:2005-10-07 21:30:29


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Pech 6

by Sal


Dzień 6


Uderzenie pioruna gwałtownie wyrwało ją ze snu. Znowu burza...? Chyba tak... Za oknem było słychać miarowy szum deszczu. Nie chciało jej się otwierać oczu, może zaraz zaśnie? Spróbowała się uspokoić, ale chłód nocy wybijał ją ze snu. Zaczęły do niej docierać inne bodźce. Pod wpływem jednego z nich otworzyła oczy tak szeroko, jak tylko mogła.

Ktoś leżał w jej łóżku.

I powoli przeczesywał palcami jej włosy.

Bała się odwrócić i spojrzeć na niego. Wiedziała kogo zobaczy - i właśnie dlatego nie chciała. Bo nie miała pojęcia dlaczego. Dlaczego on, dlaczego to robi, dlaczego teraz i dlaczego tutaj?

Zamiast patrzeć złapała rękę, która błądziła w jej włosach i położyła na poduszce obok jej głowy.

- Nie śpisz - było to raczej stwierdzenie niż pytanie, wypowiedziane bez cienia zdziwienia. Za to z ogromną ilością spokoju i ...Ciepła?

- Co ty tu robisz? - Chciała krzyknąć. Chciała... Ale nie mogła. Zamiast krzyku z jej ust wydostał się cichy szept. Bardzo cichy. Ale i tak usłyszał. Tak przynajmniej myślała - bo nie odpowiedział, tylko jego dłoń znów zaczęła delikatnie przeczesywać jej włosy.

Like anyone would be

I am flaterred by your fascination with me

Poddała się przyjemności, jaką sprawiał jej jego dotyk. Bo czy walka miała sens? Żadnego. Przymknęła oczy, uspokoiła się odrobinę. Nie wyczuwała od niego żadnych złych zamiarów, złości, gniewu... On po prostu promieniował spokojem. Zmieniła lekko pozycję tak, że była do niego... Przytulona...? Za oknem uderzył piorun.

Like any hot blooded woman

I have simply wanted an object to crave

- Xellos - powiedziała po długim czasie, kiedy już nie mogła wytrzymać natłoku pytań kłębiących się w jej głowie - Dlaczego to robisz?

Jego dłoń na chwilę zatrzymała się, po kilku sekundach powoli zjechała na jej policzek.

- Nie wiesz? - Odpowiedział po długiej chwili milczenia.

- Nie - odparła, choć nie było to do końca zgodne z prawdą. Domyślała się... Ale bała się wypowiedzieć tego na głos. Dlaczego boi się tak wielu rzeczy?

- Szkoda. - Zrobił ruch, jakby chciał wstać. Nagle poczuła, że musi coś zrobić. Żeby nie odszedł. Dlaczego jej na tym zależy?!?! Dlaczego...

But you...

You're not allowed

You're uninvited

An unfortunate slight

Przycisnęła się do niego mocniej. Chciała mu pokazać to, czego bała się powiedzieć. I to, o czym bała się nawet pomyśleć. Miała nadzieję, że zrozumie. Że pokazała to we właściwy sposób.

Poczuła nieopisaną ulgę kiedy niezdecydowanym ruchem objął ją w talii jedną ręką, a drugą delikatnie złapał jej brodę i uniósł tak, że patrzyła mu prosto w - otwarte tym razem - oczy. Mimo ciemności panującej w pokoju widziała jak się uśmiecha. Jak pochyla się nad nią powoli.

Po chwili poczuła jego usta na swoich.

Wtedy ogarnęły ją wątpliwości.

But this...

Is not allowed

You're uninvited

An unfortunate slight

- Xellos, ja... - Zawahała się na chwilę - ja...

Dlaczego to jest takie trudne? W świątyni wszystko było takie proste. Z góry wiedziała co ma myśleć, co czuć, kogo nienawidzić a kogo kochać... Była pewna że w życiu też tak jest. A było zupełnie odwrotnie...

Dlaczego jest tak, że kiedy masz przed sobą kilka dróg zawsze wybierzesz tą najgorszą? Dlaczego zauważasz to dopiero wtedy, kiedy już nie ma odwrotu? Kiedy jedyne, co pozostaje, to iść dalej? Tyle pytań... I żadnych, ale to żadnych odpowiedzi. Sama nie wiedziała co czuje, o czym myśli, o czym marzy. Czuła się zagubiona.

- Ja... Nie wiem. Nic. - Szepnęła - Zupełnie...

W odpowiedzi ścisnął ją trochę mocniej.

- Nie martw się.

Czuła się bezpiecznie, kiedy był tak blisko... Może miał rację? Może nie powinna się niczym martwić, żyć chwilą...

I don't think you're unworthy

I need a moment to deliberate



Nie wiedziała kiedy usnęła. Obudziła się w momencie kiedy pierwsze promienie słońca przedostały się przez zasłoniętą zasłonkę. Zwykle słońca zaglądało do jej pokoju koło południa... Czyli znowu zaspała. Otworzyła oczy - była sama. Czy to był sen, czy...? Nie wiedziała. Ale miała nadzieję, że nie.

Kiedy wyszła z łóżka aż zatrzęsła się z chłodu. Żeby pogoda zmieniała się tak gwałtownie... Wczoraj upał, dzisiaj zimno... Jeszcze bardziej nienormalne niż ta sytuacja. Szybko znalazła swój szlafrok i zarzuciła go na siebie. Już lepiej. To może teraz... Śniadanie? Pierwszy raz od... Dawna ma rano apetyt. Uśmiechnęła się do lustra. Pierwszy raz od dawna jest rano wesoła.

Zapachy i odgłosy przygotowywania śniadania szybko zwabiły cały komplet przyjaciół do kuchni. Pozwoliła im wejść - jedzenia zostało tylko tyle, że mieściło się w jedynej zamykanej na klucz szafce. Ale do jutra wystarczy... Miała taką nadzieję. Kiedy krzątała się przy blacie krojąc chleb, ser i wędliny na kanapki słyszała jak Lina opowiada co zje jak tylko będzie mogła wyjść. Gourry dokładał sporo swoich propozycji, a Amelia przekonywała ich, że to wszystko znajdą w Seyruun. W momencie kiedy postawiła na stole talerz z kanapkami mieli już gotową trasę z wszystkimi możliwymi restauracjami.

Złapała szybko jedną kanapkę, a po chwili namysłu do drugiej ręki wzięła drugą. Przy Linie i Gourry'm znikały w zastraszającym tempie.

Po śniadaniu nikomu się nie chciało sprzątać, więc zostawiła to wszystko tak, jak było, czyli w niezłym nieładzie - żeby nie powiedzieć tego dosadniej. Wzięła tylko z kuchni ogromny dzbanek z herbatą i poszła do salonu. Powitał ją tam obraz ogólnego znudzenia i beznadziei - Lina, Gourry i Zel półleżeli oparci o stół, Amelia też była daleka od swojej zwykłej pogody ducha. Jedynie Xellos wyglądał jako tako normalnie, ale i tak nie do końca.

- Co jest? - Spytała, stawiając dzbanek na stole.

- Jeszcze jeden dzieeeeń - odpowiedziała Lina ziewając.

- To chyba dobrze?

- Aż jeden dzień, chciała powiedzieć - odparł Zel, nawet nie podnosząc głowy ze stołu. Kątem oka zauważyła, że jego włosy robią paskudne rysy w drewnie. Nie skomentowała.

- No co wy - uśmiechnęła się lekko - Powinniśmy się cieszyć.

"Ja się nie cieszę"

Drgnęła kiedy usłyszała głos Xellosa w swojej głowie. Telepatia? Przecież to wymaga bardzo silnego zaufania dla drugiej osoby... Czy...?

Spojrzała na niego, ale nie zauważyła żadnej zmiany, nawet nie patrzył w jej stronę. Jednak odpowiedziała.

"Dlaczego?"

Tym razem jego wzrok zwrócił się na nią przelotnie, uchwyciła tylko krótkie spojrzenie otwartych oczu. Usiadła w fotelu, zasłoniła się filiżanką herbaty.

"Jeszcze się nie domyślasz?"

Mentalny głos był rozbawiony, chociaż nie - raczej radosny. Domyślam się? Oczywiście, że tak. Ale miło by było usłyszeć.

"Może mi jednak powiesz?"

Odpowiedziała takim samym wesołym tonem, w międzyczasie mówiąc coś do Amelii. Nawet nie wiedziała co - była zbyt pochłonięta drugą rozmową. Długo kazał jej czekać na odpowiedź. Zdążyła już zacząć się niecierpliwić, i nerwowo zerkać w jego stronę. Co się z nią dzieje...?

"A co mi dasz?"

Tym razem zaczepnie. Miał ochotę na zabawę? Niech mu będzie. Przez kilka minut ledwo powstrzymywała się od patrzenia w jego stronę, i tak jak on długo się nie odzywała - ani normalnie, ani mentalnie. Kiedy poczuła, że co chwile patrzy w jej stronę też się odwróciła, i poczekała aż ich spojrzenia się spotkają. Wtedy przesłała mu wiadomość, a raczej obraz. Jego oczy nagle otworzyły się tak szeroko, że nie dało się ich odróżnić od ludzkich. Po chwili zamknął jej znowu, jednocześnie uśmiechając się pod nosem.

"Poczekamy, zobaczymy"

Jak na złość udzielił jej się nastrój pozostałych. Z minuty na minutę pogarszało się jej samopoczucie. Czy to jest zaraźliwe? Trzeba coś zrobić... Cokolwiek! Wstała, ale po chwili usiadła z powrotem. Nie było niczego, co mogłaby zrobić. Przeczytała wszystkie nieprzeczytane dotąd książki - wliczając te najnudniejsze. Zrobiła porządek we wszystkich szafach, szafkach, szufladach, schowkach - dosłownie wszędzie. Trzy razy zamiatała podłogi w całym domu. Umyła okna. Umyła włosy. Zrobiła obiad, kolację i śniadanie na następny dzień. Powyrywała chwasty w ogrodzie. I... Minęło tak mało czasu. Dopiero pora obiadu... Westchnęła cicho. Szkoda, że przygotowała go prędzej, miałaby coś do roboty.

Wieczór zapadał powoli, jakby natura wiedziała jak bardzo się nudzą. Jak bardzo ona się nudzi, bo reszcie jakoś się poprawiło. Pff... Zwykle kiedy się na coś czeka to oczekiwanie się wydłuża i wydłuża... A kiedy się czegoś nie chce to nastaje o wiele za szybko. Takie jest życie. Spojrzała na zegar wiszący na ścianie... Czas płynie tak wolno... Ziewnęła przeciągle. Mimo wczesnej pory chciało jej się spać. Cóż, nawet nic nie robienie męczy. A może głównie nic nie robienie męczy? Ech, nieważne.

Wstała i podeszła do okna. Pokazała się właśnie pierwsza gwiazdka, migotała słabo gdzieś w oddali. Podobno życzenie wypowiedziane przy pierwszej gwieździe zawsze się spełnia... Czy ma życzenia? Jak każdy... Podobno wypowiadanie życzeń powoduje, że nigdy się nie spełnią. W co wierzyć?

Postanowiła nie wierzyć w nic.

Zamknęła okno i zasunęła zasłonkę.

To, czy życzenie się spełni nie zależy od gwiazd, one leżą za daleko. Gwiazdy nie interesują się życzeniami. Nie interesowałyby się - poprawiła się w myślach - bo jak wszyscy wiedzą gwiazdy to tylko zlepki minerałów bez zdolności do spełniania życzeń.

To, czy życzenie się spełni zależy od tego co jesteś w stanie zrobić by się spełniło.

A była w stanie zrobić wiele.

Może zbyt wiele... Ale to nie była jej wina. Nie jej...

Nawet nie zdążyła pozbierać ze stołu talerzy po kolacji, a Lina zarządziła ciszę nocną. Wytłumaczenie czarodziejki było proste - im prędzej pójdzie spać, tym prędzej wstanie, a im prędzej wstanie, tym prędzej będzie mogła używać magii. A im prędzej będzie mogła używać magii, tym prędzej się wyżyje i nie będzie miała ochoty ich wszystkich podusić we śnie.

Nawet podzielała zdanie Liny - w pewnym stopniu. Też zaczynała mieć dosyć ciągłej obecności przyjaciół. Odwiedziny - w porządku, byle nie za długie. Ale tydzień? W zamknięciu? Nie dziękuję, nigdy więcej. Nie w tym życiu.

O dziwo reszta także podzielała poglądy czarodziejki - przynajmniej w tym wypadku. Grzecznie udali się do swoich pokoi i tyle ich widziała.

Także udała się do swojego pokoju - bo niby co miała robić? Siedzieć tam samotnie? Samotnie, bo Xellos - jak to było w jego zwyczaju zniknął - gdzieś, a - jak to było w jego zwyczaju - kiedy zniknął w żaden sposób nie dało się go znaleźć.

Zabarykadowała drzwi krzesłem, by nikt nie wszedł do środka kiedy się przebierała. Odrobina prywatności każdemu się należy, zwłaszcza we własnym domu. Wyjęła z szafy cienką piżamę zapinaną na guziki. Różowa, jeden z jej ulubionych kolorów. No i ostatnia z czystych. Jednego ni chciało jej się zupełnie robić nawet kiedy była na granicy śmierci z nudów - prania. Nie cierpiała tego od zawsze, a zwłaszcza w świątyni, kiedy miała dyżur i musiała uprać ubrania połowy kapłanek. Koszmar...

Było, ale się skończyło.

Teraz jest inne życie... I inne pranie, dodała w nagłym przypływie dobrego nastroju.

Weszła pod kołdrę, i już chciała zamknąć oczy, ale...

- Zapomniałaś?

Delikatna dłoń zaczęła powoli głaskać jej włosy, potem zjechała po uchu na szyję i ramię.

- A jak myślisz? - Powiedziała zaczepnym tonem, odwracając się w jego stronę - A tak w ogóle...To jak tu wszedłeś?

- Hmm. Sore wa himitsu desu - odśpiewał swoją zwyczajową kwestię i delikatnie pocałował ją w usta.

W odpowiedzi tylko westchnęła cicho.

______________________________

Opinie mile widziane - jak zwykle [piszę to w każdym fiku a i tak nikt mi nic nie przysyła -_- Mój adres się nie podoba? Mam go zmienić?]

Musiałam sporo obciąć z tej części. O, tam, kilka linijek w górę. Dlaczego? Bo niepełnoletni też to czytają ^^' Khe... Poniosło moją chorą wyobraźnię w pewnym momencie ^^' Nie, nie AŻ tak bardzo, zboczeńcy :P Trochę.

Acha... Piosenka z tego chapta to "Uninvited" Alanis Morissette, znana szerzej z filmu "Miasto Aniołów"[jak ktoś oglądał napisy końcowe - to właśnie tam leciała], z celowo opuszczonymi dwiema zwrotkami. Nie pasowały mi do fika ^^'

s__a__l@wp.pl

www.blogi.pl/blog.php?blog=Sal

www.kazoku.prv.pl

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.