Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Stres

Stres

Autor:Saluchna
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Komedia
Dodany:2005-10-12 22:27:30
Aktualizowany:2008-08-17 16:42:30



Strasznie króóótkie... Niech mnie ktoś nauczy długie fiki pisać, co?

=================================================


~~Stres~~


Długi, ciemny korytarz budził w niej strach. Był on uzasadniony - wiedziała, co znajduje się na końcu, wiedziała co ją tam czeka. I bała się tego, bała się bardzo. Nigdy nie spodziewała się, że to nastąpi - nigdy w życiu nawet by o tym nie pomyślała. Ale każda akcja wywołuje reakcję. Powinna wiedzieć, że jej poczynania z ostatnich miesięcy zaprowadzą ją właśnie tu... Gdyby choć chwilę pomyślała... Wtedy na pewno nie dałaby się aż tak łatwo przekonać. Może w ogóle by się nie zgodziła, może poczekałaby... Ale już nie miała wyboru. Owszem, mogła uciec - ale co by to dało? I tak by ja znalazł i znów tu przyprowadził, tylko by go zdenerwowała... Cóż, raz się żyje.

*

Jej nowa, zupełnie bielutka szata szeleściła nieprzyjemnie kiedy stawiała wolne kroki, chciała jak najdłużej iść. Może i było to głupie - ale dziwne uczucie ciężkości w żołądku nie pozwalało przyspieszyć. I tak z trudem poruszała się - gdyby mogła, zatrzymałaby się i nigdy nie ruszyła do przodu. Ale wiedziała, że czkają tam na nią, i że są już i tak zniecierpliwieni jej przedłużającą się nieobecnością. Miała ustalony czas - wszystko było przygotowane na konkretną godzinę, konkretne miejsce i dzień. Przerażała ją ta dokładność. Niby zawsze była punktualna i obowiązkowa, ale tym razem wolałaby się spóźnić. Jednak szła dalej.

*

Widziała już przed sobą ogromne drzwi. Były piękne - z ciemnego drewna, z wieloma płaskorzeźbami. Przedstawiały one sceny z Kouma-sensou, ale tylko i wyłącznie sceny tryumfów Ryuzoku. Nie było w tym nic dziwnego - dziwne by było, gdyby były inne. W końcu to świątynia Ryuzoku właśnie. Kiedy zbliżała się do drzwi to, co miało się stać za chwilę stało się wyraźniejsze i bardziej namacalne. I przerażało ją to coraz bardziej - uświadomiła sobie, że gdy przekroczy te drzwi nie będzie już odwrotu. Zmieni się całe jej życie, dosłownie wywróci się do góry nogami. Pamiętała, że szła już podobnym korytarzem i miała podobne rozterki - kiedy starszyzna wezwała ją, by powierzyć misję. Tylko wtedy aż tyle się nie zastanawiała.. I bała się o wiele, wiele mniej.

*


Minutę później dotknęła drzwi dłonią w białej rękawiczce, ale jeszcze ich nie otworzyła. Całe życie przelatywało jej przed oczami. To było jak pożegnanie - żegnała starą Filię, by powitać nową, która "urodzi" się za kilka chwil, tam, za tymi pięknymi drzwiami. Wiedziała, że nic już nie będzie takie samo. Bała się tego, ale jednocześnie napawało ją to radością. Mimo strachu chciała tego - naprawdę chciała. Ale nie mogła zebrać w sobie odwagi, by otworzyć drzwi i wykonać ten ostatni krok.

*

Pchnęła je jednak, musiała. Na chwilę oślepiło ją jasne światło z wielkich, wysokich okien, których brakowało w korytarzu, którym przyszła. Otwierały się powoli i z głośnym jękiem starych zawiasów, nieoliwionych od stuleci. W końcu rozchyliły się na tyle, by mogła przejść między skrzydłami drzwi i wstąpić na długi, czerwony dywan.

*

Wiedziała, że zgromadzili się tu wszyscy - jej przyjaciele, znajomi, nawet przypadkowe osoby z ulicy przyszły popatrzeć. Czuła teraz ich wzrok, kiedy kroczyła powoli. Starała się stąpać na tyle cicho, na ile pozwalały jej wysokie obcasy nowych butów. Spojrzenia, choć nie miały w sobie ani grama nienawiści, zdawały się przewiercać ją na wylot. Czuła je wszystkie na raz i każde z osobna, jak lustruje ją od góry do dołu. Nie znosiła gdy ktoś na nią patrzył, a szczególnie w taki sposób. Przyspieszyła kroku. Lepiej mieć to za sobą.

*

Powoli dochodziła do ogromnego, bogato zdobionego ołtarza. Cała sale urządzona była z przepychem, ale to właśnie ołtarz wybijał się ponad wszystko i przyćmiewał nawet najpiękniejsze inne ozdoby. Na jego tle zobaczyła dwóch kapłanów: jeden z nich był stary i pomarszczony, ubrany w odświętną szatę. Trzymał w rękach sporych rozmiarów książkę. Drugi był jeszcze starszy, ale wyglądał na bardzo młodego. On ubrany był w ciemny garnitur, pasujący do ciemnych, błyszczących włosów. Ten drugi uśmiechnął się do niej ciepło i wziął ją za rękę. Pierwszy przerwał ciszę panującą w sali swoim chrapliwym głosem.

- Zebraliśmy się tu wszyscy, by połączyć świętym węzłem małżeńskim tę oto...


~~koniec~~

__________________________________________________Lekko głupkowate... Ale nie mogłam się powstrzymać XD

Sal

__________________________________________________

11:58 04-05-01 - 12:09 04-05-01


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.