Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Kot na rozdrożu

cz. I

Autor:Miko-chan
Korekta:Inai
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Przygodowe
Dodany:2006-11-21 12:36:24
Aktualizowany:2006-11-29 20:58:50


Następny rozdział

"Kot na rozdrożu cz. I" opowiadanie w oparciu o serię "Slayers" by Miko-chan


To jest mój pierwszy fik więc miejcie dla niego nieco litości i wyrozumiałości. Z góry przepraszam wszystkich tych, którzy odnajdą w nim jakieś swoje pomysły. Wszelkie plagiaty są całkowicie niezamierzone i przypadkowe ^^ słowo. Temat bardzo wyeksploatowany, ale spróbuje coś jeszcze z niego wydusić. No to do dzieła, życzę miłej lektury.



W małym domku na obrzeżach miasteczka mieszkała dziwna rodzinka. Jej głową była kobieta o niecodziennych zwyczajach, która nazywała się Filia. Razem z nią żył tam mały chłopiec, pokraczny, zielony jaszczur i gadatliwy lis. Wszyscy razem prowadzili coś na kształt antykwariatu, handlowali wazami, biżuterią i innymi dziwnymi przedmiotami. Byli razem szczęśliwi, mimo iż mieszkańcy osady patrzyli na nich dość podejrzliwie.

Był późny wieczór, Filia siedziała przy stole i pieczołowicie czyściła nowo nabytą wazę. Jej pomocnicy i mały Valgarv już dawno spali, jednak ona nie mogła. Ostatnimi czasy często cierpiała na bezsenność. Powodem jej było dziwne uczucie, które nachodziło ją zwłaszcza wieczorami. Była to jakaś niepewność, lęk przed czymś, co może się niedługo wydarzyć. Serce miała wypełnione niepokojem, szczególnie o małego smoka, którego miała pod swoją opieką. Przez te dwa lata pokochała go, jak własnego syna i nie wyobrażała sobie już życia bez niego. Tym bardziej serce zadrżało jej, gdy ktoś zapukał do drzwi.

Podeszła dość niepewnie. Zawiasy jęknęły żałośnie i oczom smoczycy ukazał się gość, którego najmniej by się spodziewała.

- Xellos!? Na Cephieda co tu robisz? - spytała zaskoczona.

Tajemniczy kapłan uśmiechał się beztrosko, trzymając rękę z tyłu głowy.

- No cóż, przechodziłem obok i pomyślałem, że odwiedzę starą znajomą. Mogę wejść?

Filia nie wiedziała w pierwszym momencie, co odpowiedzieć. Ostatni raz widziała Xellosa w czasie walki z Dark Star'em, kiedy to musieli połączyć siły by zwyciężyć. Wtedy ta współpraca bardzo jej się nie podobała, tak samo teraz wizyta Mazoku była jej wyraźnie nie w smak. Wiedziała jednak do czego jest on zdolny, dlatego też nie stawiała oporu i gestem ręki zaprosiła go do środka.

- Chcesz herbaty? - siliła się na zwykły ton, ale i tak słychać było w jej głosie zdenerwowanie.

- Poproszę - Xellos usiadł przy stole - Z tego co wiem nadal opiekujesz się Starożytnym Smokiem.

- Tak, to prawda - smoczyca niedbale postawiła przed Mazoku filiżankę herbaty - Valgarv śpi. Czemu o niego pytasz?

- Czy musi być jakiś powód? Staram się podtrzymać rozmowę.

- W twoim przypadku zawsze jest jakiś powód - Filia spojrzała wojowniczo. Miała coraz gorsze przeczucia, coś jej podpowiadało, że przybycie kapłana sprowadzi kłopoty. W końcu był Demonem, a one zawsze zwiastują kłopoty.

Xellos lekko się wzdrygnął, mina Filii nie wróżyła nic dobrego.

- Nie patrz na mnie w ten sposób, naprawdę nie mam złych zamiarów, przychodzę w interesach.

- Tak?! Przed chwilą mówiłeś, że przyszedłeś jedynie w odwiedziny.

- To też, ale do rzeczy - kapłan otworzył torbę i wyjął z niej bardzo stary i zniszczony rysunek jakiegoś amuletu z czerwonym kryształem w środku - Poszukuję tego artefaktu. Wiem, że zbierasz tego typu rzeczy, nie widziałaś go może?

Filia przyjrzała się bacznie rysunkowi, po czym rzuciła:

- Nie, nic podobnego nie posiadam. Tracisz tu tylko czas.

- Mam prośbę, jeśli przypadkiem wpadnie ci on w ręce, daj mi znać.

- Zobaczę co da się zrobić. A w ogóle, to od kiedy interesujesz się starociami?

Xellos położył palec na ustach.

- To tajemnica.

Te słowa działały na Filię jak czerwona płachta na byka. Podniosła się gwałtownie z krzesła i uderzyła rękoma w stół.

- Nie ściemniaj mi tu i gadaj co knujesz! - mówiła, a raczej krzyczała, zostawiając cały savoir vivre za drzwiami.

Nagle oboje usłyszeli kroki na schodach wiodących na górę. Po chwili w drzwiach ukazał się chłopiec o niebiesko-zielonych włosach i zaspanej twarzy. Choć miał dopiero dwa lata, wyglądał na co najmniej sześć, Filia jednak nigdy nie zastanawiała się nad tym, zakładając, że to normalne u Starożytnych Smoków.

- Co się stało, ciociu? Mamy gościa? - zapytał.

- Valgarv, wracaj do łóżka, ten pan już wychodzi - Filia spojrzała na Mazoku zabójczym wzrokiem.

Xellos dopił herbatę, wstał i podszedł do chłopca.

- Bardzo urosłeś od naszego ostatniego spotkania - mówił głaszcząc go po głowie - Starożytny smoku.

- Xellosie, przestań! Idź już, proszę - powiedziała Filia prawie błagalnym głosem.

- A więc to tak - kapłan spojrzał na nią przebiegle - Nie powiedziałaś mu prawdy. Popełniasz błąd, on i tak się kiedyś dowie.

- To już moja sprawa, odpokutuję za grzechy mojego rodu.

- Oczywiście, to nie mój biznes - Mazoku wyszedł z domu - ależ ten mały posiada moc - dodał do siebie.

Filii kamień spadł z serca, gdy nieproszony gość opuścił jej dom.

- Dlaczego ten pan nazwał mnie Starożytnym Smokiem? - dziwił się Valgarv.

- Nie przejmuj się tym - objęła chłopca - ten pan ma bardzo złe serce i robi wszystko, aby mnie zranić, ale ja nie pozwolę, by tobie coś się stało.

Nieco później Filia leżała już w łóżku, ale nadal nie mogła zasnąć. Słowa Xellosa obudziły w niej z dawna ukrywaną rozterkę. Spędziła już wiele bezsennych nocy zastanawiając się, jak ma wyjaśnić Valgarvowi, że to jej ród, Złote Smoki zabiły całą jego rodzinę, tylko dlatego, że się ich bały. Myśl, że to dziecko, które tak bardzo pokochała, może ją znienawidzić nie dawała jej spokoju. Jednak nie miała na tyle odwagi, by wyjawić prawdę, dlatego odwlekała tę chwilę. "Przecież to jeszcze dziecko, powiem mu jak będzie starszy, może wtedy zrozumie" - myślała.

***

W innym miejscu, w innym czasie...

- Wszystko gotowe? - spytała nie wyrażającym zainteresowania tonem Zelas.

- Oczywiście - odrzekł tajemniczy kapłan.

- Kiedy się zacznie?

- Myślę, że już niebawem.

- Dobrze, powierzam to tobie.

- Jak zwykle do usług - Xellos uśmiechając się beztrosko skinął głową i zniknął.

***

Nad ranem Filię zbudził czyjś krzyk i odgłos jadącego wozu. Zerwała się z łóżka i narzuciwszy szlafrok, szybko wybiegła z domu. Doskonale wiedziała kto się zbliża. Przed jej dom zajechał stary mężczyzna z wozem po brzegi wyładowanym rupieciami.

- Antyki! Kupujcie antyki!

Smoczyca rzuciła się na rzeczy niczym sęp na surowe mięso.

- Wezmę to i to... - łapczywie chwytała kolejne przedmioty. W pewnej chwili pośród innych rzeczy, rzucił jej się w oczy amulet do złudzenia przypominający ten z rysunku od Xellosa - Wezmę jeszcze to - chwyciła naszyjnik, zapłaciła, po czym z nowymi skarbami wróciła do domu.

Rzuciła wszystko na stół i całą swoją uwagę skupiła na amulecie. Wyglądał zupełnie normalnie i zdawał się nie mieć żadnych magicznych właściwości. Ale w takim razie czemu zależało na nim Xellosowi? Czyżby był to tylko pretekst do spotkania się ze smoczycą, a może z Valgarvem? "Kto potrafi przewidzieć co knuje ten wstrętny namagomi" pomyślała, po czym wróciła do swoich codziennych zajęć. Nieco później, gdy jej dwaj pomocnicy: lis Jiras i jaszczur Gravos czyścili zdobyte dopiero co naczynia, a Valgarv bacznie im się przyglądał, Filia postanowiła pójść do miasta po sprawunki. W miasteczku znali ją praktycznie wszyscy i to nie bynajmniej z powodu prowadzenia przez nią sklepu z antykami. Ta dziwaczna familia zawsze budziła duże zainteresowanie sąsiadów. Mimo to większość ludzi odnosiła się do Filii przyjaźnie, gdyż już niejedna osoba miała przyjemność bliskiego spotkania z jej maczugą (nikt nie chciał ryzykować).

- Filia! Filia! - usłyszała znajomy głos będąc w centrum bazaru.

Rozejrzała się wokoło i po chwili dostrzegła biegnącą w jej stronę rudowłosą czarodziejkę.

- Lina?! Co ty tutaj robisz?

- To co zwykle! - odrzekło pewne siebie, płomiennowłose dziewczę.

- Kradniesz?

~~~~~~pięść Liny na głowie Filii~~~~~~~~

- Ja, piękna i szlachetna czarodziejka Lina Inverse jak zwykle walczę o miłość i sprawiedliwość. Zabieram bogatym i zostawiam sobie.

- W oryginale brzmiało to chyba nieco inaczej - dodała uszczypliwie smoczyca.

- Mniejsza o detale. Nie widziałaś może tego idioty Gorry'ego?

- Niestety nie, a czy coś się stało?

- Nic szczególnego, dwa dni temu znalazłam cenny artefakt.

- Znalazłaś? - wtrąciła Filia.

- Żebyś wiedziała, że znalazłam! Leżał sobie bezpański na pogorzelisku pewnego zamczyska, które było siedzibą jakiegoś tam hrabiego. Naprawdę nie mam pojęcia co tam się mogło wydarzyć, ale jak to mówią darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Wzięłam go i postanowiłam z zyskiem sprzedać. A tu jakiś drań wyrwał mi go z ręki, dwa kroki od sklepu. Wiesz jak ja nie cierpię złodziei, niestety żaden z moich Fireballi nie trafił skubańca. ( "Jak go dorwę to mu nogi z CENZURA powyrywam!!!") Ścigałam go z Gorrym, aż do tego miasta i tu wpadłam na bardzo głupi pomysł. Rozdzieliliśmy się by go poszukać, a w południe mieliśmy spotkać się w centrum miasta przy fontannie. Nie wiem czy ten kretyn zapomniał, czy może się zgubił, ale nie raczył się pojawić.

Lina w furii zaczęła tarmosić się za swoją rudą czuprynę.

- Przykro mi, ale nigdzie nie widziałam Gorry'ego. A swoją drogą czy ten artefakt rzeczywiście wart był takiego zachodu?

- Szczerze mówiąc to nie wiem. Nie miał żadnej magicznej aury, ale wyglądał na cenny. To był taki spory naszyjnik z dużym rubinem w środku.

Filii na te słowa z rąk wypadł koszyk z zakupami.

- Co ci jest? - zaniepokoiła się Lina.

- To nie może być zbieg okoliczności. Wczoraj wieczorem był u mnie Xellos i pytał to ten amulet, a dziś rano znalazłam go u obwoźnego kupca.

- Jeśli Xellos o coś pyta to na pewno ma w tym jakiś interes. Lepiej chodźmy sprawdzić czy wszystko jest w porządku.

Smoczyca i czarodziejka czym prędzej udały się w kierunku domu tej pierwszej.

W tym samym czasie w domu Filii...

Małego Valgarva znudziło obserwowanie pracy Jirasa i Gravosa, dlatego teraz bawił się beztrosko na podwórku. W pewnej chwili zauważył, że do ich domu zbliża się jakiś mężczyzna. Rozpoznał go prawie od razu, był to ten sam człowiek, który odwiedził ich w nocy.

- Dzień dobry! - chłopiec podbiegł do gościa.

- Witaj. Jest może w domu twoja ciocia? - spytał kapłan.

- Nie ma, wyszła po zakupy, ale mogę zawołać wujka Jirasa lub wujka Gravosa.

- Nie, nie kłopocz ich, ale mam do ciebie prośbę. Twoja ciocia miała dać mi pewien amulet, taki z dużym czerwonym kryształem. Czy mógłbyś mi go przynieść?

- Dobrze, ale pod jednym warunkiem.

- Jakim?

- Powiesz mi dlaczego nazwałeś mnie Starożytnym Smokiem.

Xellos pogładził Valgarva po głowie.

- Bystre z ciebie dziecko. Przynieś naszyjnik, a wszystko ci wyjaśnię.

Chłopiec skinął głową i pobiegł do domu.

Amulet leżał tam gdzie położyła go Filia, na stole obok innych przedmiotów zakupionych dzisiejszego ranka. Valgarv nie mógł początkowo dosięgnąć, dopiero, gdy podstawił sobie stołek, zdołał go uchwycić.

Tymczasem Xellos cierpliwie czekał na zewnątrz. Nagle zauważył, jak przez okna i otwarte drzwi wydobywają się strumienia światła. "Zaczęło się" pomyślał, po czym przeniósł się do swojego wymiaru. Obserwując rozwój sytuacji z bezpiecznej odległości, dostrzegł zbliżające się w pośpiechu Filię i Linę.

- W samą porę - powiedział do siebie.

Właśnie w tej chwili z domu smoczycy wydobyła się oślepiająca kula światła, następnie nastąpił potężny wybuch, a za nim fala uderzeniowa. Jiras i Gravos, jako że byli w centrum eksplozji zostali wyniesieni na orbitę (ale nie ma co się martwić, w końcu to są postacie komiczne, więc nic im się nie może stać.)

- Co się dzieje?! - przeraziła się Filia.

- Nie wiem, ale musimy uciekać! - krzyknęła Lina.

Dosłownie na sekundę przed tym, jak fala uderzeniowa zmiotłaby je z powierzchni ziemi, obie dziewczyny poczuły, że ktoś chwyta je i ciągnie do tyłu. Niespodziewanie znalazły się w innym wymiarze. Lina odwróciła się gwałtownie i zauważyła Xellosa.

- Dlaczego nie dziwi mnie to spotkanie?

- Może zawdzięczasz to kobiecej intuicji - stwierdził przemądrzale kapłan uśmiechając się szyderczo.

- Nie wydaje mi się - syknęła Lina.

Tymczasem Filia z przerażeniem przyglądała się zarysowi jej domu, który z trudem mogła dostrzec poprzez ściany innego wymiaru. Obserwowała, jak wszystko staje w płomieniach.

- Natychmiast mnie stąd wypuść! - odwróciła się gwałtownie w kierunku Xellosa.

- Jeszcze nie czas.

- Tam jest Valgarv! Muszę go ratować! - mówiła prawie ze łzami w oczach.

- Bez obaw, jemu z pewnością nic się nie stanie.

- Skąd ta pewność?

- To tajemnica.

- Niech cię szlag! Wypuść mnie!!!

Xellos niczym w odruchu bezradności wzruszył ramionami, po czym rzekł:

- Jak sobie życzysz.

Pstryknął palcami i inny wymiar niespodziewanie zniknął. Wszyscy wylądowali na ziemi, przy czym Filia niekoniecznie na nogach.

Poświata, która otaczała dom smoczycy już znikła, o dziwo okazało się, że budynek wcale nie spłonął, wręcz przeciwnie - stał całkowicie nienaruszony. Dokładnie nad nim znajdował się jakiś świecący, niezidentyfikowany obiekt (nie, to nie jest UFO!). Dopiero po chwili można było rozpoznać co to było.

- Valgarv?! - zdziwiły się jednocześnie Lina i Filia.

Rzeczywiście w powietrzu unosił się Valgarv, tyle że wyglądał dokładnie tak samo jak podczas bitwy z Dark Star'em. Miał zamknięte oczy, a jego ciało otaczała jaskrawa poświata. Na szyi miał zawieszony tajemniczy amulet.

- Proszę, proszę Starożytny Smok się przebudził - stwierdził bez entuzjazmu Mazoku.

Rudowłosa czarodziejka spojrzała na niego "wilkiem", po czym rzuciła się na niego i założyła mu chwyt a la Lina Inverse.

- Mów, co wiesz ty szurnięty kapłanie!

- Dobrze, już dobrze. Miałem odnaleźć ten amulet, gdyż chodziły słuchy, że posiada on ogromną moc i moja pani zażyczyła sobie bym go zdobył. Nie przypuszczałem, że tak zadziała w kontakcie ze smokiem - wyjaśniał uwalniając się z uścisku Liny.

- Co w takim razie sugerujesz teraz?

- Przypuszczam, że moc naszyjnika przestanie działać, jeśli odłączymy go od Valgarva.

- Więc wystarczy go zniszczyć - skwitowała czarodziejka i już zaczęła przygotowywać się do rzucenia zaklęcia.

- Zaczekaj Lino, nie wiemy, jakie może to nieść za sobą skutki. Przypuszczam, że Filia nie byłaby zadowolona, gdybyś przy okazji usmażyła naszego Starożytnego Smoka. Sądzę, że lepiej naszyjnik po prostu zdjąć.

- Niech ci będzie, tak czy inaczej, trzeba go najpierw unieruchomić - powiedziała Lina, zakasując jednocześnie rękawy.

- W takim razie ja zostawiam ci wolną rękę i nie będę się wtrącał.

- Jak to ?! Uciekasz?! Przecież to wszystko to twoja wina! - wściekła się Filia.

- Przykro mi, ale pani Zelas byłaby na mnie zła, gdybym się wmieszał.

Zniknął.

W tym samym czasie Valgarv obudził się z odrętwienia. Rozejrzał się wokół, po czym spojrzał w kierunku Filii i Liny.

- Bogowie, demony i ludzie, przynoszę dla was wszystkich oczyszczenie - rzekł po chwili.

Lina w szewskiej pasji zaczęła podskakiwać i wygrażać mu pięścią.

- Zmień płytę, już to przerabialiśmy! Poza tym jeśli nie zauważyłeś to jest tu tylko człowiek i bóg, bo demon właśnie się ulotnił.

- Przyjmijcie z pokorą swoje przeznaczenie.

- Zaraz mnie diabli wezmą! Do niego nic nie dociera! - wściekała się czarodziejka - I gdzie się podziewa ten idiota Gorry, kiedy jest potrzebny?!

Tymczasem w centrum miasteczka w gospodzie...

Przy jednym ze stolików siedzi wysoki blondyn i zawrotnym tempie pochłania posiłek.

- Pyszne jedzenia, Lina nie wie co traci.

W trakcie, gdy Gorry zajadał się obiadem, Lina i Filia toczyły zażarty bój z dopiero co przebudzonym Valgarvem. Okazał się on jednak godnym przeciwnikiem. Żadne ze znanych przez rudowłosą czarodziejkę zaklęć nie było w stanie zrobić mu krzywdy (no może prócz tego jednego, którego nie odważyłaby się użyć). W końcu Lina doszła do wniosku, że jedynym sposobem na pokonanie Valgarva może być Miecz ciemności. Spojrzała porozumiewawczo na Filię, która mimo wyraźnych oporów postanowiła odwrócić uwagę swojego przybranego syna. Skupiła się i zmieniła postać w smoka.

- Valgarvie! Nie chcę cię skrzywdzić! - mówiła smutnym głosem.

- Nie pokonasz mnie, Złoty Smoku.

Starożytny Smok podleciał bliżej i jednym potężnym zaklęciem powalił Filię na ziemię. W tym czasie Lina wypowiadała zaklęcie przywołujące Miecz ciemności.

- Władco ciemności czterech światów, wzywam cię! Udziel mi swej mocy! Mieczu lodu i zimnej pustki...

- Nie pozwolę ci na to! - krzyknął Valgarv i po ogłuszeniu Filii ruszył w kierunku czarodziejki.

Już po sekundzie znalazł się przy niej i uderzył ją pięścią w brzuch.

- Brutal - wykrztusiła z trudem.

Rozproszenie myśli, jakie spowodował cios, doprowadziło do tego że moc, którą wzywała czarodziejka obróciła się przeciwko niej. Porażona potężną energią straciła przytomność.

- Lina!!! Zostaw ją!!! - krzyczała Filia, z trudem podnosząc się z ziemi.

Valgarv odwrócił się i powolnym krokiem zaczął zbliżać się do Złotego Smoka.

Oboje nie zdawali sobie sprawę, że są obserwowani. Całą walkę z bezpiecznej odległości śledził Xellos. Jednak tajemniczy kapłan nie był zadowolony z rozwoju sytuacji.

- Zawiodłem się na tobie Lino, nie sądziłem, że tak łatwo dasz się pokonać - mówił do siebie - Jak tak dalej pójdzie, obie zginą i mój plan diabli wezmą. Chyba będę musiał interweniować.

Valgarv był o kilka metrów od Filii.

- Przygotuj się na oczyszczenie - mówił spokojnie Starożytny Smok, szykując w dłoni potężną kulę energii - Nie obawiaj się, po oczyszczeniu nie ma śmierci, czeka cię nowe życie.

Valgarv zamierzył się na smoczycę, gdy nagle między nimi pojawił się Mazoku.

- Xellos! Widzę, że chcesz być pierwszy.

- Przykro mi smoku, ale nie dzisiaj - kapłan spojrzał na przeciwnika swymi demonicznymi oczami, po czym jednym celnym, czarnym stożkiem energii przebił rubin w naszyjniku.

Valgarv skulił się z bólu i widać było, jak z jego ciała unosi się czerwony dym. Po chwili był znów małym chłopcem i leżał nieprzytomny na ziemi. Naszyjnik zniknął. Xellos był wyraźnie niezadowolony z tego co zrobił, gdyż kłóciło się to z jego planami, jednak teraz nic już nie mógł zrobić. Spojrzał na Filię, która stała za nim. Smoczyca była mocno pokaleczona i bardzo zaskoczona. Nie mogła wykrztusić ani słowa.

Tymczasem przytomność odzyskała rudowłosa czarodziejka.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że można bez problemu zniszczyć naszyjnik? Okłamałeś mnie! - szła powoli, trzymając się za brzuch.

Kapłan złapał się ręką za tył głowy i uśmiechnął beztrosko.

- To nie tak, nagiąłem jedynie nieco prawdę do swoich potrzeb. Możesz się pocieszyć tym, że i tak nic mi z tego nie wyszło.

- A co niby chciałeś przez to osiągnąć?

- Przecież doskonale wiesz, że to tajemnica.

Linie krew zagotowała się w żyłach. Niestety, nim zdążyła rzucić zaklęcie Fireballa, Mazoku zniknął.

Filia, gdy tylko nieco otrzeźwiała, podbiegła do nieprzytomnego Valgarva. Na szczęście nie był nawet pokaleczony. Natychmiast zaniosła go do cudem ocalałego domu.

***

W innym miejscu, w innym czasie...

- Zawiodłam się na tobie, Xellosie - mówiła monotonnym głosem Zelas, nie wyrażającym żadnych emocji - Nie sądziłam, że możesz nie podołać tak prostemu zadaniu. No bo cóż trudnego jest we wręczeniu naszego naszyjnika małemu chłopcu, a następnie w takim pokierowaniu czarodziejką, by go dla nas w nienaruszonym stanie odzyskała.

- To prawda, zadanie nie wydawało się skomplikowane, ale nie przewidzieliśmy, że katalizator może tak wzmocnić Starożytnego Smoka - tłumaczył kapłan.

- I dlatego postanowiłeś zniszczyć mój naszyjnik?

- Wiem, że pragnęłaś zdobyć moc tego smoka, ale w sytuacji, jaka zaistniała wątpię czy nawet mnie udałoby się go zdjąć z szyi Valgarva bez uszkodzenia.

Zelas uśmiechnęła się, rzec można, prawie dobrotliwie.

- Czyli, jak zwykle wolałeś ratować własną skórę. Ale wytłumacz mi jaki był sens w ratowaniu tego człowieka i boga.

Xellos złapał się tradycyjnie za tył głowy.

- No cóż, uważam że mogą się nam jeszcze przydać, poza tym oni wprowadzają więcej chaosu niż niejeden Mazoku.

- Widzę, że bardzo się do nich przywiązałeś skoro tak ich bronisz. W takim razie nie chcę cię widzieć na oczy, dopóki nie uporządkujesz własnych spraw.

- Tak jest! - odrzekł z nie ukrywanym zadowoleniem, po czym zniknął.

***

Parę godzin później w domu Filii...

Valgarv po ciężkich przejściach dzisiejszego dnia dawno leżał już w łóżku. Na dworze zapadała powoli noc i cykady rozpoczęły swój koncert. Lina po wyleczeniu się z obrażeń wróciła do poszukiwań Gorry'ego, tymczasem Filia siedziała przy stole i bezwiednie patrzyła się w pełen ognia kominek. Zdawała się na coś czekać. Nie opuszczało ją przeczucie, że za moment ktoś się u niej zjawi. I rzeczywiście, po paru minutach odezwało się pukanie do drzwi. Otworzyła je i ujrzała Xellosa. Bez słowa wpuściła go do środka. Kapłan usiadła na jednym z krzeseł i dopiero wtedy smoczyca odezwała się.

- Wiedziałam, że przyjdziesz, mimo, iż wiesz, że nie jesteś tu mile widziany.

Mazoku nie odzywał się jedynie obserwował ją zmrużonymi oczami.

- Ale to dobrze, ponieważ chcę cię o coś zapytać.

- Pytaj.

- Najpierw mi obiecaj, że nie odpowiesz "to tajemnica".

Xellos zamyślił się, tak jakby rozważał czy opłaca mu się iść na tą umowę.

- Udzielę ci odpowiedzi pod warunkiem, że potem ty spełnisz moją prośbę.

Filia wzdrygnęła się nieco, aż bała się pomyśleć, jaką prośbę może mieć ten wstrętny Mazoku. Wahała się przez chwilę, w końcu jednak ciekawość wzięła górę.

- Dobrze.

- Więc pytaj.

- Nie obchodzi mnie, jakie miałeś plany wobec Valgarva, ani dlaczego chciałeś go skrzywdzić, ale chciałabym wiedzieć dlaczego, mimo iż jesteśmy naturalnymi wrogami, uratowałeś mnie? Przecież dla ciebie lepiej byłoby, gdybym zginęła!

Filia oparła ręce na poręczach krzesła, na którym siedział Xellos i patrzyła na niego wojowniczo. On nie wyglądał na zaskoczonego tym pytaniem.

- Bo tak chciałem - odrzekł w końcu i niespodziewanie pocałował ją w policzek nim zdążyła zareagować. Smoczyca prawie natychmiast odskoczyła do tyłu. Była tak zaskoczona, że nie mogła wypowiedzieć słowa.

Tymczasem Xellos, jak gdyby nigdy nic zaczął kierować się w stronę wyjścia. Nagle jednak odwrócił się i spojrzał na sparaliżowaną Filię.

- A co do mojej prośby, to zamieszkam u ciebie na jakiś czas, bo Zelas była ze mnie niezadowolona i wyrzuciła mnie z domu.

Filia jeszcze bardziej osłupiała, nie była nawet w stanie zgłosić sprzeciwu. Stała w tym samym miejscu przez jakieś kilka minut po wyjściu Xellosa. W końcu opadła bezwładnie na krzesło.

- Demon pod moim dachem! Ten dom zostanie przeklęty! - mówiła do siebie.

Całą tą scenę bacznie obserwowała Zelas.

- Bardzo dobrze, widzę, że nie tak łatwo dajesz za wygraną. Obyś tylko się nie zapędził, bo skutki mogą być nieprzewidywalne.


Koniec części pierwszej.


P.S.

Jiras i Gravos wylądowali w oceanie i wrócili do domu po półtorarocznej włóczędze.

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Mi mi : 2009-03-24 03:18:53
    ale

    Miło się czyta, choć co do odwzorowania charakteru Xella miałbym pewne wątpliwości...

  • Miko-chan : 2007-03-26 08:58:47
    Usprawiedliwienie

    Chciałam tylko wyjaśnić, że ten brak zdecydowania, jest jak najbardziej zamierzony. W ten sposób próbowała (podkreślam próbowałam) oddać nastrój Slayersów, którzy przecież tacy są, raz kompletnie zwariowani, by po chwyli stać się zupełnie poważni. Tak czy inaczej dzięki za komentarz.

  • crazy_witch : 2007-03-10 16:24:45
    No to lecimy z koksem.

    Ok, jako że to pierwszy fanfik, będę łagodna... Spoko, nie jest wcale źle. Jest poprawnie, tylko...narracja. Mam wrażenie jakbyś się wahała, czy cały pisać z przymrużeniem oka czy jednak zachować powagę. Wprowadza to trochę chaosu, ale jest to z mojej strony rodzaj czepialstwa:)

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu