Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Druga próba

Siedemnasty Anioł

Autor:Jimmy Wolk
Korekta:IKa
Tłumacz:L-Voss
Serie:Neon Genesis Evangelion
Gatunki:Obyczajowy, Romans
Dodany:2008-05-25 12:05:09
Aktualizowany:2008-05-25 12:05:09


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Druga próba

Rozdział 11: „Siedemnasty Anioł”


„Znacznie więcej, niż się spodziewaliśmy, nie poszło zgodnie z planem. Sytuacja, jaką mamy, różni się istotnie od sytuacji, która była naszym celem.”

„Być może, ale nie wszystko jest na nasze nieszczęście. Wciąż jesteśmy w stanie odprawić ceremonię, gdy tylko ostatniego Anioła spotka przeznaczony mu los.”

„Ale co z Ikarim?”

„Wyślemy mu naszą kartę atutową niezależnie od tych zmian w scenariuszu.”

„Może i jest zdrajcą, ale nie jest głupcem. Nabierze podejrzeń, kiedy wyślemy ją bez odpowiedniego powodu.”

„Nabrałby już podejrzeń tylko z takiego powodu, że takie jest nasze życzenie. Ale niech tak będzie. Zgodzi się mimo to. Jest pewien, że jego Bóg go nie zawiedzie. Zobaczymy, która z bestii dotrwa do końca. Tak czy inaczej, będzie to na naszą korzyść.”

„Niech tak będzie,” zgodziły się inne głosy bez twarzy, gdy ich awatary w kształcie monolitów zniknęły w ciemności.

„Niech tak będzie,” powtórzył cicho do siebie Lorenz Keel, pozwalając swemu głosowi ucichnąć. Jego starzejące się ciało było zmęczone, gdy powoli, nieustannie gniło. Wiedział, że nie zostało mu wiele czasu, nim nawet cybernetyczne implanty nie będą już w stanie powstrzymać nieuniknionego. Została mu tylko ta jedna szansa i nie pozwoli pojedynczemu człowiekowi stanąć między nim a jego zbawieniem. „Ikari... jeśli nigdy nie będziesz służył mi w życiu... posłuż mi przynajmniej swoją śmiercią...”

****************

„Piąte?”

Te wieści wzięły wszystkich z zaskoczenia, a Makoto Hyūga nie był wyjątkiem. W pokoju konferencyjnym rozległ się zbiorowy okrzyk zdumienia, kiedy Podkomandor Fuyutsuki wydał oświadczenie, że kolejny pilot zjawi się już za dwa dni.

„Ale nie dostaliśmy jeszcze raportu z Instytutu Marduka,” zaprotestowała Maya. „Jak mamy przygotować mu symulacje bez niezbędnych danych?”

„Komitet raczej lubi tego kandydata i...” Fuyutsuki bardzo nieznacznie zmarszczył brwi. „przyspieszył kilka spraw, by przydzielić go tak szybko, jak to możliwe. Raport Marduka wkrótce będzie dostępny - chociaż na waszym miejscu i tak przygotowałbym się do przeprowadzenia niezbędnych testów samodzielnie.”

Ciche burknięcie dobiegło z kąta, gdzie dr Akagi siedziała tak niezadowolona jak przez większość czasu od wydarzeń po ostatnim Aniele. Jej wyrażone niezadowolenie było zrozumiałe, nie tylko z powodu jej nowej pozycji w tym cyklu jako ledwie naczelnej operatorki systemu MAGI. Niemal wszyscy w pokoju wiedzieli, iż to oznaczało, że jeśli przyjdzie w najbliższym czasie, raport będzie mocno ocenzurowany i brakować w nim będzie wielu, jeśli nie wszystkich wartościowych informacji o tym chłopcu.

Fuyutsuki odchrząknął. „W każdym razie, pilot zjawi się pojutrze. Oczekuję, że wszyscy zrobicie, co w waszej mocy, by pokazać mu... gościnność NERV-u,” dokończył, a ostatnim słowom towarzyszył rzadki żartobliwy uśmiech, nim wydał ostatni rozkaz. „Rozejść się.”

Większość ekipy rozproszyła się i ruszyła do wyjścia jak zwykle po odprawie, ale brakowało w tym typowego mamrotania, jako że wszyscy wydawali się być zamyśleni tym obwieszczeniem.

„Nawet nie licząc Rei, mamy już więcej pilotów niż EVA,” mruknęła Misato jakby do siebie. „Po co nam Piąte Dziecko?”

Jednakże Makoto usłyszał to wystarczająco wyraźnie. I zrozumiał milczącą prośbę między wierszami. Wyglądało na to, że znowu czeka go kilka nadgodzin.”

****************

„Uśmiech wszyscy!” zażądał Kensuke, podtykając kamerę pod nosy obecnych dzieci. „W końcu ostatni raz przez jakiś czas wszyscy będziemy razem!”

Gdyby nie maniery, Hikari wymierzyłaby mu policzek za jego przesadnie entuzjastyczne zachowanie, którego nikt za bardzo nie wydawał się podzielać w trakcie tego smutnego wydarzenia. On, ona, Tōji, jak również Asuka i Shinji zebrali się ten ostatni raz, by się pożegnać. Ona i Kensuke musieli zostać ewakuowani z miasta, które odniosło zbyt wiele obrażeń w ostatniej walce. Piloci jednakże, wliczając rezerwowego Tōjiego, musieli oczywiście zostać na wypadek kolejnego ataku.

Oto właśnie stali przed jej domem i - przynajmniej większość z nich - w milczeniu towarzyszącemu temu przygnębiającemu nastrojowi. Za sobą słyszała ojca czyniącego ostatnie przygotowania, przymocowując ten bagaż, który nie zmieścił się w bagażniku, na dachu samochodu. Jej siostry zajęły już miejsca w środku, czekając na rozpoczęcie podróży. Pen-Pen, którego przyprowadzili Shinji i Asuka, miał jechać z nimi dla bezpieczeństwa i był obecnie milusim towarzyszem zabawy na kolanach Nozomi.

„No weźcie przestańcie,” narzekał Kensuke, opuszczając kamerę. „To nie tak, że nie będzie nas wieki. Jedziemy tylko na jakiś czas do Odawary.”

Hikari już miała kłapnąć na niego zębami za jego nieczułość, kiedy zauważyła coś, co sprawiło, że ciężko było powstrzymać piśnięcie. Skradając się, jakby robiły to same, ręce Shinjiego Ikariego i Asuki Sōryū znalazły się nawzajem i splotły ze sobą.

„W-wy wreszcie...?!” wyjąkała, promieniejąc na ten długo wyczekiwany widok.

Para, do której się zwróciła, zamrugała zaskoczona, a potem spojrzała na swoje złączone ręce, jakby nawet nie zauważyli uścisku.

„Um...”

„No...”

Gdy twarze obojga rumieniły się lekko, jąkali się nieskładnie, patrząc wszędzie tylko nie na siebie nawzajem. Ale ich uśmiechy, nie wspominając już o tym, że nie puścili swoich rąk, były wystarczającym dowodem, że miała rację.

I nie tylko dla niej. „C-? Wy dwoje?” wrzasnął Kensuke, w szoku niemal upuszczając kamerę, ale złapał ją w ostatniej chwili. „Czyli że cały czas miała rację?” dodał, wskazując na Hikari.

„No, ona ma talent do widzenia takich rzeczy,” wyjaśnił nieśmiało Tōji.

Hikari zaczęła się rumienić na komplement, ale czerwień na jej twarzy szybko zmieniła się w rumieniec złości, gdy w powietrzu zabrzmiał drażniący się głos jej starszej siostry. „Szkoda, że to nie działa dla niej!”

„ĆŚŚ!” syknęła brunetka, gdy okręciła się na pięcie.

„Popieść się już ze swoim chłopakiem, żebyśmy mogły pojechać!”

Zmuszając się do zapomnienia o zawstydzającym komentarzu Kodomy, ponownie skierowała uwagę na parę.

„Och, tak się cieszę!” zawołała, trzpiowato klaszcząc w dłonie. „Kiedy to się stało? Powinniście mi wtedy powiedzieć! Całowaliście się już?”

„No...”

„Um...”

„Proszę, pocałujcie się teraz!” błagała Hikari, której nie udało się oprzeć pragnieniu bycia świadkiem manifestacji ich miłości. „Wiem, że to niegrzeczne, ale proszę, tylko raz. Chcę to zobaczyć, zanim pojadę!”

Zerknęli na siebie nieśmiało, a Asuka nawet przygryzła wargę z niepewnym szerokim uśmiechem, gdy odwrócili się opornie, a ich twarze zbliżały się gwałtownie, aż ich usta spotkały się w krótkim buziaczku, po którym natychmiast znów się rozdzielili.

Hikari wcale nie była rozczarowana, że nie był to bardzo namiętny pocałunek rodem z filmów - wręcz przeciwnie. Była zachwycona słodkim pokazem nowej pary.

Głośny klakson sprawił, że wszyscy wzdrygnęli się i skierowali swą uwagę na samochód, gdzie jej ojciec zajął już miejsce na fotelu kierowcy. „Czy mogłabyś się pospieszyć, Hikari? Mamy jeszcze długi dzień przed sobą i chciałbym uniknąć spodziewanego korka!”

„Jeszcze chwilkę!” odkrzyknęła, a jej serce waliło jak oszalałe, gdy przygryzła wargę. Nie mogła już tego dłużej hamować. Skoro Asuka i Shinji mogli, to czemu ona by nie powinna?

„Tōji!” zawołała, rzucając się na chłopaka, zaskakując go, gdy pociągnęła mu lekko głowę w dół, stając na palcach. I zdumiewając go jeszcze bardziej, kiedy złożyła szybki pocałunek na jego policzku. „Uważaj na siebie, okej?”

„J-jasne...” mruknął skonsternowany sportowiec, kiedy wreszcie odzyskał głos po tym, jak Hikari go puściła.

Cofając się, nie mogła powstrzymać uśmiechu dumy i radości pomimo swych płonących policzków, gdy on z roztargnieniem sięgnął do miejsca, którego dotknęły jej usta. „No to pa...”

„J-jasne...”

„Nie... niedługo się zobaczymy, nie? Jak to się...” urwała zaskoczona, gdy jej plecy zetknęły się już z samochodem. „Jak to się skończy?”

Nim Tōji miał okazję kontynuować niczym zacięta płyta, ręka Asuki wystrzeliła mu przed ustami. „Nie martw się,” odpowiedziała za niego. „Ty się opiekujesz naszym zwierzakiem, to my się będziemy opiekować twoim!”

Minie dużo czasu, nim Hikari w ogóle zrozumie ten dowcip, gdyż w głowie ciągle jej wirowało, gdy próbowała otworzyć drzwi i wejść do środka, nie tracąc z oczu swych... przyjaciół.

W samą porę przypomniała sobie, by pomachać przez okno, gdy jej ojciec odpalił silnik. „Uważajcie na siebie wszyscy!”

*********

Ręka Shinjiego wciąż była spleciona z dłonią Asuki, gdy szli do domu. Nie tylko ten poprzedni kontakt był bardzo mile widziany, ale i śmiech z dużo-bardziej-wyluzowanego-niż-się-spodziewali pożegnania, który wciąż im towarzyszył.

„Nie powinniśmy się upewnić, że Tōji wreszcie pójdzie do domu?” zachichotał Shinji. „Jak poszliśmy, to on się ciągle ani o centymetr nie poruszył.”

„No,” poparła go Asuka. „Gapił się za tym autem jak porzucony szczeniak, nawet jak już dawno go nie było widać. Nawet nie zauważył, jak Kensuke też się żegna.”

„Biedny Kensuke, mam nadzieję, że nie czuje się porzucony.”

„Aj, chyba nie bardzo go to obchodzi. A może myślisz, że by się odczepił, nawet gdybyśmy my, pary, chciały... no, 'popieścić się',” powiedziała, szczerząc się, gdy pochyliwszy się do niego, potarła mu ustami policzek.

„Och,” westchnął przesadnie Shinji. „Nie, pewnie nie.”

„To było takie śmieszne, jak Hikari poprosiła nas, żebyśmy się pocałowali,” znów podjęła temat Asuka. „Musiałam przygryźć wargę, żeby się nie roześmiać.”

„Wiem, też ledwo się powstrzymałem.” Uśmiech nieco mu zrzedł, gdy spojrzał na nią, ściskając lekko jej dłoń. „Chyba naprawdę tego potrzebowaliśmy. Ostatnie odwrócenie uwagi od wszystkich tych problemów ostatnio - i wszystkiego tego, co ma dopiero nadejść...”

****************

Puszka na stole wciąż nie była otwarta. Nie był to test samodyscypliny ze strony Misato - samo siedzenie przed nią. Nawet jej nie widziała, mimo że patrzyła prosto na nią. Podczas gdy oczy utkwione miała w piwie, myśli nie.

Wyrwało jej się westchnienie.

Pospieszyła do domu tak szybko, jak tylko mogła i skończyło się tak, że przyszła na długo, zanim jej „podopieczni” wrócili, odprowadziwszy przyjaciół.

To, że obawiała się, jak Shinji przyjmie wiadomość o kolejnym pilocie, nawet zanim dowiedziała się, że jest nim jeden z jego przyjaciół, tylko pogorszyło sytuację, kiedy wyznaczono Czwarte, co niemal przerodziło się w zupełną katastrofę. Nawet po tym, jak skończyło się dobrze i dowiedzeniu się, że Shinji wiedział przez cały czas, wciąż nie mogła otrząsnąć się z poczucia winy, że była taka niezdolna do powiedzenia mu prawdy w twarz. Że za bardzo się bała konfrontacji, za bardzo bała się być tą, która spowoduje, że będzie cierpiał jeszcze bardziej.

To się już nie powtórzy. Lubiła sobie mówić, że jest łatwiej teraz, kiedy wie, że jest już silniejszym mężczyzną i stawiał czoła o wiele gorszym rzeczom. Ale kiedy usłyszała otwierające się drzwi i ich wejście w wyraźnie wesołym nastroju, jej zdecydowanie rozwiało się. Tym bardziej kiedy dotarli do kuchni i ją zobaczyli. Ich śmiech natychmiast osłabł.

„Coś nie tak, Misato?” zapytał natychmiast zatroskany Shinji.

„Nie, nie bardzo, ale...” Raz jeszcze westchnęła, wstając twarzą do nich. „Muszę wam coś powiedzieć. To miało być tajne - nie wiem, z jakiego powodu, bo nawet jak jeszcze nie wiecie, to pewnie i tak będziecie wiedzieć do jutra...” Wzięła głęboki oddech. „Piąte Dziecko zostało wyznaczone i przyjedzie w ciągu następnych 48 godzin.”

„Kaworu?” Głowa Shinjiego poderwała się, a oczy rozszerzyły, gdy wpatrywał się w nią zszokowany i wszelkie kolory odpłynęły mu z twarzy. Wyraźnie zatroskana Asuka szybko była na miejscu, by go wesprzeć - jej lewa ręka podtrzymywała mu pierś, podczas gdy prawa przejeżdżała mu uspokajająco po ramieniu.

„Więc rozumiem, że go znacie?” domyśliła się Misato, krzywiąc się nieco, że musiała przywołać ten temat. Ale tak było lepiej.

Widząc, że Shinji wciąż nie jest za bardzo w stanie do udzielania odpowiedzi, to właśnie Asuka pierwsza zabrała głos w ich imieniu, potrząsając głową. „Ja nie. Nie...” Zacisnęła mocno powieki, wyraźnie walcząc z nieprzyjemnym wspomnieniem „...było mnie... trochę w tym czasie. Ale dla Shinjiego był...”

„Chociaż znałem go tylko parę dni, był najważniejszą osobą w moim życiu,” kontynuował za nią cicho Shinji, gdy początkowy szok opadł.

Misato była zaskoczona jego doborem słów, ale nie chciała mieć mu tego za złe. „P-przepraszam, Shinji. Nie wiedziałam, że aż tak cię to ruszy.”

„Nie...” westchnął, potrząsając głową. „Nie szkodzi. Po prostu - jakoś miałem nadzieję, że nie będzie musiał przychodzić. Pierwotnie miał być...” przełknął ślinę, patrząc na dziewczynę, która wciąż go trzymała. „za... zastępczym pilotem Unitu-02. Chyba było to po prostu marzenie głupiego.”

„Wybacz,” przeprosiła ponownie Misato, nie wiedząc, co innego mogłaby powiedzieć.

„W porządku. Po prostu... po prostu nie wiem, jak mam spojrzeć w oczy komuś...” zamykając oczy, zacisnął drżące dłonie. „komuś, kogo zabiłem...”

****************

Misato wierciła się niespokojnie na krześle, wpatrując się pustym wzrokiem w foldery na biurku, gdy bezmyślnie obracała w palcach pióro. Chciała wrócić do jakiejś papierkowej roboty, coś, żeby przestać myśleć o tym, co powiedzieli jej Shinji i Asuka. Nie trzeba mówić, że to nie działało.

Anioł w ludzkim przebraniu. A oni mieli pozwolić tak niebezpiecznemu potworowi przechadzać się swobodnie po korytarzach NERV-u. Czemu nie wysłać mu od razu zaproszenia na herbatkę u stóp Adama?

Pióro w jej palcach przestało się obracać, a druga ręka zacisnęła się we wściekłości na krzyżu wiszącym jej na szyi. Czyż nie przysięgła walczyć z nimi, jak tylko potrafi? Jak mogłaby teraz tylko sobie siedzieć i patrzeć?

Oczywiście nie mogli ot tak sobie pójść zabić kogoś, kto dla wszystkich pozostałych był normalnym chłopcem, ich piątym pilotem. Mieliby mnóstwo kłopotów z wytłumaczeniem się, nawet gdyby mogli potem udowodnić, że był Aniołem - i kto wie, czy to możliwe. Nie, musieli zaczekać, aż on zadziała. Mogła mieć tylko nadzieję, że będzie mogła go przynajmniej monitorować przez cały czas. Shinji zapewnił ją, że ten dzieciak, Kaworu, nie był raczej wrogi jako taki, ale mimo wszystko...

Sygnał z komputera wyrwał ją z zamyślenia.

Okienko, które wyskoczyło na monitorze, domagało się jej uwagi, najwyraźniej jakieś przypomnienie z kalendarza.

„Czwartek, 14:00: Spotkanie w Matsushiro, magazyn.”

Zlekceważyłaby tę wiadomość, nie mając ani czasu ani zamiaru jechać całą drogę na bezsensowne spotkanie z jakimś kontrolerem na temat zapasów, które już nawet nie istniały. Ale poza faktem, że - nawet jeśli ktoś tam jeszcze pracował - można to było łatwo załatwić telefonem, nie pamiętała, żeby ustalała taki termin. Tak naprawdę nigdy nie korzystała za bardzo z tego całego kalendarza.

Może wycieczka do Matsushiro była akurat czymś w sam raz, by przestać myśleć o tym Anielskim chłopaku.

*********

Po wypadku z Trzynastym Aniołem ten obiekt został opuszczony, nie licząc minimalnej obsługi, która miała się zajmować miejscowym systemem MAGI. A zważywszy na strukturę systemu MAGI, nie musiała ona przyjeżdżać częściej niż raz na miesiąc. W wielkim i prawdopodobnie pustym magazynie nie było nikogo, odkąd EVA-03 została przeniesiona na stronę testową.

Więc tym większe było zaskoczenie Misato, kiedy otworzyła zamek i popchnęła bramę, by natychmiast zetknąć się z masywnym kształtem zajmującym większość przestrzeni magazynu. Naturalnie, jej ciekawość wzrosła, gdy wpatrywała się w wielką masę zakrytą w całości wodoodporną plandeką.

Nie chodziło tu aż tak bardzo o to, że zastanawiała się, jak można było przeszmuglować coś tak dużego do obiektu NERV-u, czego najwyraźniej nikt nie zauważył, albo nie zwrócił na to uwagi, ani dlaczego ktoś miałby użyć takiej dyskrecji, by ją powiadomić. Czuła się raczej niczym dziecko z wielkim prezentem bożonarodzeniowym, próbujące domyślić się, co to jest, przed jego rozpakowaniem.

To wrażenie jeszcze się wzmogło, kiedy ujrzała białą karteczkę zwisającą ze sznura przymocowanego do szarego przykrycia.

[Podarek od Zmarłego]

Jej żołądek zadrżał na te słowa, gdy delikatna nadzieja, którą obudził Shinji, znów odżyła. Nie tracąc już ani chwili, uniosła jedną z plandek na tyle, by móc się pod nią wgramolić.

Chwilę jej zajęło, nim zdała sobie sprawę, na co patrzy. Ale gdy zrozumiała naturę swego „podarku”, na jej twarzy rozlał się szeroki uśmiech. Otworzywszy klapkę komórki, wybrała numer, z którego najczęściej korzystała.

„Mówi Major Katsuragi. Sprowadzić mi dr Akagi.”

****************

Zapadł zmierzch i skąpał zatopione szczątki miasta w złotej barwie. Zamknął oczy, ciesząc się ciepłą letnią bryzą, która wiała nad nowym jeziorem Ashi. Ten widok musiał przysparzać tym, których to dotknęło, żalu i poczucia utraty, ale dla niego był on błogi. Nawet posąg na którym postanowił spocząć, niegdyś wyrzeźbiony w często używaną religijną postać uskrzydlonego anioła, teraz groteskowy i pozbawiony głowy, pasował do tego spokojnego pejzażu, gdy stał na wpół zanurzony w wodzie.

Niemal sama z siebie przyszła mu na myśl stara melodia i zaczął ją nucić w wyrazie swej radości.

Wiedział, że spodziewano się, iż zamelduje się w kwaterze głównej NERV-u, ale najpierw musiał to zrobić. Nie podobało mu się uwięzienie w samolocie, który przywiózł go do Neo Tokio-3. Więc tym bardziej cieszył się tą wolnością.

Póki jego spokój nie został zakłócony.

„Ty!” zawołał jakiś głos, ale on nie wydawał się tym przejąć. Ledwie zmniejszył głośność swojej piosenki. „Ej ty! Cholera jasna, do ciebie mówię!”

Teraz przestał nucić, choć wciąż nie odwrócił się, by ujrzeć, kto przyszedł go tu znaleźć. Nie to, żeby potrzebował to robić.

„A co mogę dla ciebie zrobić, Asuko Langley Sōryū?”

Nastąpiło krótkie milczenie. Na pewno była zaskoczona, że ta osoba, której nigdy przedtem nawet nie spotkała, zna jej imię.

„Ty jesteś Kaworu Nagisa, no nie? Piąte Dziecko?”

„Tak mnie nazwali,” potwierdził ze śladem rozbawienia w głosie. „Ale muszę przyznać, że spodziewałem się wcześniej spotkać kogoś innego. Więc powiedz, Drugie Dziecko, pilotko przydzielona do Unitu-02 Evangeliona, co cię tu sprowadza? Chcesz mnie ostrzeć, żebym nie zajmował twego miejsca jako pilota? Czy żebym nie odbierał ci tego, którego kochasz?”

Ponownie nastąpiło krótkie milczenie, nim usłyszał, jak huknęła. „Słuchaj. Wiem o tobie więcej, niż może ci się wydawać! Jak spróbujesz czegoś głupiego, to ja pierwsza skopię ci dupę!”

„Nie jestem pewien, co możesz mieć na myśli, mówiąc 'głupiego',” odparł spokojnie z rozbawieniem. „Wykonam zadanie, jakie mi przydzielono i uczynię to, gdy nadejdzie czas.”

„Dobra, ostrzegam cię ostatni raz: jak spróbujesz skrzywdzić... kogoś z moich przyjaciół, to pożałujesz!”

„Czy rzeczywiście mówisz w imieniu kogoś innego, Sōryū? Taka deklaracja wydaje się tak niepodobna do tego, co o tobie słyszałem, ale nie mogę zaprzeczyć, że wypełnia me serce radością. Twa miłość do...” Zachichotał lekko. „nich musi być wielka, jeśli chcesz ryzykować ten przeciek swego prawdziwego 'ja'.”

Nastąpiło głośne uderzenie pomniejszego kamyczka trafiającego w posąg, na którym siedział, ale nie wzdrygnął się. Zasmucił się jednak nieco, że będzie ona polegać na czynności fizycznej jako dalsze ostrzeżenie, miast korzystać ze swych zdolności werbalnych. Chciałby kontynuować tę rozmowę, ale odgłos szurania o piasek powiedział mu, że odwracała się już do wyjścia.

„Po prostu trzymaj się od niego z daleka!”

„Jak sobie pani życzy...” powiedział cicho, gdy obrócił głowę, by obserwować, jak odchodzi. „... pani Ikari...”

*********

„Asuka? Gdzie byłaś?” zapytał zaciekawiony Shinji, gdy usłyszał zamykanie drzwi, ale natychmiast pożałował tego, kiedy ujrzał, jak z frustracją kopie swe buty, pozwalając im leżeć tam, gdzie wylądowały.

„Wyszłam,” było wszystkim, co otrzymał w odpowiedzi, gdy popędziła obok niego do kuchni.

Podniósł jej buty z westchnieniem i położył je z boku, jak należy. „Jednak poszłaś się z nim zobaczyć, no nie?” zawołał za nią. Oczywiście nie było odpowiedzi.

Gdy poszedł za nią do kuchni, znalazł Asukę opierającą się plecami o lodówkę, trzymającą puszkę wody sodowej przy ustach. Nie był pewien, czy rzeczywiście ją popijała, sądząc po sposobie, w jaki tylko patrzyła przed siebie.

„Myślałam, że mogę go zaskoczyć, przechytrzyć go swoją wiedzą o przyszłości. Ale to on mnie przechytrzył,” mruknęła w końcu Asuka. „Myślisz, że wie?” dodała, zerkając na niego po raz pierwszy od czasu swojego powrotu w rozczarowaniu.

Shinji zastanowił się nad tym, ale wreszcie potrząsnął głową. „Nie mam pojęcia. To w końcu Anioł. Powiedział coś... no wiesz... o tym, że jesteśmy z przyszłości?”

„Nie do końca,” przyznała Asuka, mamrocząc, odsuwając sobie wreszcie puszkę od ust. „Ale on - on wiedział, kim jestem, nawet na mnie nie patrząc. I robił dziwne aluzje o... 'tych, których kocham'.”

„Więc nie mamy za bardzo dowodu, że on wie?” domyślił się Shinji. „Żadnego znaku, że mógłby nam powiedzieć...?”

Zamykając oczy, Asuka westchnęła ze zmęczeniem. „Nie, nic, czego by nie mógł znaleźć w raportach i dzięki dobremu rozumowaniu albo poprawnemu zgadywaniu,” zgodziła się. „Ale nie wiem, to było... niepokojące...”

Słysząc to, nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu. „No, cały Kaworu...”

****************

„A tu mamy pokój wypoczynkowy. Tutaj ludzie mogą sobie coś przekąsić i pogadać sobie, jak nie mają dyżuru.”

Maya miała zamiar nie tylko zrobić powyższe, ale raczej chciała skończyć być przewodnikiem wycieczki tak szybko, jak to możliwe. Ale gdy szła dalej, szybko zauważyła, że obecność nie podążała już za nią. Odwróciwszy się, ujrzała Piąte Dziecko stojące wciąż przy automatach z napojami, wpatrujące się zafascynowane w kolorowy widok.

„Pić ci się chce?” zapytała, dziwiąc się.

„Nie, nie sądzę, aby o to chodziło,”

Maya pokazała nerwowy uśmiech. Nie optowała przeciw oprowadzeniu nowego pilota, ale było to głównie z grzeczności, nie dlatego, że była bardzo gorliwa, by spędzać z nim czas.

Chłopiec wydawał się roztaczać dziwną aurę, niezbyt przerażającą, ale... niezręczną. Ta ciągła, przesadna życzliwość po prostu nie była normalna. Oczywiście sugerowało to smutny fakt, ale myślenie najpierw o sobie było niezaprzeczalnie prawdziwą ludzką naturą. Więc tym bardziej przerażało ją, że nie okazywał kompletnie żadnego śladu takiego zachowania.

„No to idziemy...?” Urwała, gdy usłyszała kroki kogoś idącego w ich kierunku. Wyciągnąwszy szyję, by spojrzeć ponad niesfornymi srebrnymi włosami towarzysza, ujrzała zbliżające się dwie znajome postacie, rozmawiające o czymś, czego nie słyszała. Zarówno ich rozmowa jak i kroki natychmiast ustały, gdy Shinji i Asuka ich dostrzegli.

„A, dobrze że jesteście,” powitała oboje Maya. „Chciałabym wam przedstawić Kaworu Nagisę, Piąte Dziecko. Będzie rezerwowym pilotem w razie... um...”

Jakby wyczuwając jej tarapaty, chłopak przejął inicjatywę i dokończył przedstawianie się. „Może powiedzmy, że wszyscy mamy nadzieję, że nigdy nie zajdzie potrzeba, żebym zajął miejsce jednego z was?” Z poszerzającym się uśmiechem wyciągnął rękę do Shinjiego. „Ty musisz być słynny Shinji Ikari. Miło cię wreszcie poznać.”

Ciemnowłosy chłopak wciąż nie podnosił wzroku. „W-witamy,” mruknął matowym głosem. Potem podążył dalej obok nich, nie oglądając się, a tuż za nim szła Asuka, posyłając tylko nowoprzybyłemu ostrzegawcze spojrzenie, gdy go mijała.

Uśmiech Kaworu zmniejszył się, ale nie złamał, a nieuściśnięta dłoń opadła z powrotem do jego boku, gdy patrzył za nimi, kiedy wyszli.

„P-przykro mi.” Maya próbowała usprawiedliwić niezbyt gorące powitanie. „Asuka miewa czasem... zły humor, kiedy chodzi o potencjalnych... um... rywali. Ale Shinji jest zwykle dużo milszy.”

„Niech się pani nie martwi,” zapewnił ją chłopak. „Jestem pewien, że zranienie moich uczuć nie było ich zamiarem. W rzeczy samej, jestem pewien, że odegramy razem nasze role tak, jak nam przeznaczono...”

****************

Inni często narzekali na wolną prędkość długich schodów ruchomych i taśm przenośnika, które służyły jako mosty łączące rozmaite części kwatery głównej nad rozległymi otchłaniami. Często była świadkiem, jak ludzie rezygnowali z wygody bycia transportowanymi w zamian za oszczędzenie czasu, używając dodatkowo nóg, by po nich chodzić. Rei nigdy to nie przeszkadzało. Jedynym powodem, dla którego zrobiłaby to samo, byłaby sytuacja alarmowa, ale poza tym nie miało znaczenia, czy spędzi czas w drodze czy u celu.

Ikari i Sōryū poszli jakiś czas temu i sama postanowiła wrócić do swojego mieszkania. To nie tak, że nie doceniała ich towarzystwa - wręcz przeciwnie. To było przyjemne uczucie, wiedzieć, że są ludzie, którzy się o nią troszczą. Próbowali włączać ją do swoich zajęć, ale często czuła się nie na miejscu, kiedy ze sobą rozmawiali. Próbowali to ukrywać, może nawet sami jeszcze tego nie zauważyli, ale wydawała się być między nimi więź, a ona czuła się, jakby ją zakłócała.

Wiedziała, że niedorzecznie było czuć się winną w takiej sytuacji. Może po prostu nie była przyzwyczajona do tej nowej sytuacji. Może w końcu poczuje się tak akceptowana, jak tego chcą. Może... był inny powód jej smutku, kiedy ich obserwowała.

„Ty musisz być Rei Ayanami.”

Dopiero wówczas zauważyła szarowłosego chłopaka, który obserwował ją ze zbliżającego się końca ruchomych schodów i zastanawiała się, dlaczego dopiero teraz. Wydawała się być przez niego wydzielana silna aura, coś nie tylko niejasno znajome. Nie pamiętała, żeby go kiedykolwiek przedtem widziała, ale znała go, tego była pewna.

„Jesteś taka jak ja,” powiedział jej w końcu z uśmiechem. „Oboje przyjęliśmy formę Lilim jako nasze ciało, by żyć na tej planecie.”

Jej oczy zwęziły się na te słowa.

Lilim?

„Kim jesteś?”

„Ach, gdzież moje maniery?” zapytał chłopak sam siebie, nim ukłonił się lekko. „Jestem Kaworu Nagisa, Piąte Dziecko.”

„Nie.”

Uniosła się brew. „Obawiam się, że nie rozumiem.”

„Kim jesteś,” Jej oczy stały się ledwie szparkami. „tak naprawdę?”

Uśmiech Kaworu nie zmienił się, ale z jakiegoś powodu nagle zaczął wyglądać... jak groźba. „Chyba już wiesz...”

Miał rację. Znała... go od dawna... „Zdajesz sobie sprawę, że nie mogę pozwolić, by ci się udało?”

„Niczego innego bym się nie spodziewał. Ale...” zaczął, zamykając oczy, a napięcie nagle wydało się zniknąć, jakby nigdy go nie było. „to może poczekać, aż nadejdzie czas.”

Minął ją wtedy, zostawiając ją z wrażeniem, że rozmowa się zakończyła. Ale gdy ruszyła dalej, odwrócił się do niej. „Ponieważ nie mogę spędzić czasu z... kimś innym, jak się spodziewałem... Zechciałabyś mi towarzyszyć?”

Rei tylko zamrugała zaskoczona.

*********

Otaczał ją odgłos paplaniny. Wszędzie dookoła ludzie rozmawiali ze swoimi kolegami, gdy spożywali posiłki wybrane z ograniczonego menu, sączyli napoje albo po prostu cieszyli się kilkoma minutami poza pracą.

Rei nie robiła żadnej z tych rzeczy. Marszczyła tylko brwi na pełną tacę oponenta, gdy ten usiadł przy stoliku.

„To nie jest za dużo, prawda?” wypytywał szarowłosy chłopak, zauważając jej spojrzenie. „Nie było moim zamiarem wydać się chciwym.”

„Nie jestem pewna, czy innych odrzuca takie zachowanie,” powiedziała mu, wpatrując się w trzy miski różnych zup, jak również porcję klusek i jedno danie ryżowe wraz z butelką napoju gazowanego zwanego colą. „Ale to nieprawdopodobne, żebyś był w stanie wszystko to skonsumować.”

„Ach, chyba po prostu nie nawykłem do zwyczajów Lilim,” przyznał, obserwując ciekawsko łyżkę w swojej ręce. „Godne podziwu, że nawet ze wstrętnej konieczności dla ich śmiertelnego ciała stworzyli piękną sztukę.”

„Sztukę?” powtórzyła Rei, niezdolna nadążyć za jego myślami.

„Ależ tak,” zaczął wyjaśniać, mieszając łyżką w jednej z misek z zupą. „By przetrwać, wystarczyłoby im tylko jeść surowe składniki pojedynczo. Ale oni je ze sobą łączą, doprawiają, aż na koniec stworzą małe dzieło, które nie tylko zaspokaja zwykłą potrzebę, ale spożywa się je z czystą radością.”

„Z tego, co zebrałam z rozmów pomiędzy personelem, wielu z nich nie zgodziłoby się z tobą odnośnie posiłków w tym bufecie.”

Chłopiec, niezrozumiale dla Rei, wybuchnął srebrzystym śmiechem. „Ach. Humor. Kolejny najbardziej zachwycający wyczyn tej kultury,” powiedział, gdy się uspokoił. „Ale tak, mogę cieszyć się ich osiągnięciami bardziej niż oni sami. Te uczucia są dla mnie wciąż nowe, ale dla nich są naturalne, jako że mają je wokół siebie przez całe życie. I dużo czasu minęło, od kiedy ostatni raz mogłem poczuć te przyjemności.”

Z tymi słowy włożył sobie pełną łyżkę do ust. Rei rozważała przypomnienie mu o temperaturze. Ale mimo tego, co myśleli inni, pojęcie humoru nie było jej zupełnie obce.

****************

„Wygląda na to, że wszystko ładnie się rozwija.”

Choć usłyszenie tego głosu raczej nie zszokowało, to zaskoczyło Ritsuko. Postanawiając skorzystać z tej okazji na krótką przerwę, połączyła ostatnie trzy kable w panelu i wstała od jednostki kontrolnej, nad którą pracowała.

„No,” zgodziła się, cofając się do przyjaciółki bez odwracania się do niej, grzebiąc nerwowo po kieszeniach fartucha laboratyjnego w poszukiwaniu paczki papierosów. „Zdalne sterowanie jest praktycznie skończone, a jak skończą montować ostatnie części, możemy zacząć pierwsze symulacje, zanim przeniesiemy go do kwatery głównej.”

„Co im powiedziałaś?” zapytała Misato, wskazując skinieniem głowy techników, którzy byli zajęci na plecach kolosa.

„To, co zwykle: nic,” wzruszyła ramionami Ritsuko. „Są przyzwyczajeni do robienia swojej roboty bez pytania. Nawet jeśli to dość wyraźnie nie jest konserwacja MAGI, do której zostali powołani.”

„Więc... żadnych oznak, że Komandor może wyniuchać nasz projekcik tutaj?”

„Ikari?” wymamrotała Ritsuko, zapalając papierosa w ustach. Zaciągnęła się, a potem puściła churę dymu, nim ciągnęła. „Jak nie zaczniemy być za bardzo nieostrożni, to wątpię, czy zauważy. Lubi, żeby ludzie myśleli, że jest wszystkowiedzącym, zawsze obecnym cieniem. Profesjonalnym i spokojnym w każdej sytuacji. Ale prawda jest taka, że zrobił się o wiele za bardzo skupiony na swoich planach teraz, kiedy są tak bliskie spełnienia się. Jest... trzpiowaty...”

„Trzpiowaty? Komandor?” Misato wzdrygnęła się wyraźnie na obraz, który musiał wypłynąć jej na myśl.

„No, przynajmniej na swój sposób,” mruknęła poważnie pani doktor. „Skoro mowa o Ikarim... nie rozmawiałam jeszcze z Shinjim.”

To oznajmienie nie wydawało się bardzo zaskoczyć młodej pani major. Podczas gdy w ogóle nigdy nie była zbyt towarzyska, Ritsuko stała się chłodniejsza od wypadku z klonami Rei, przynajmniej w stosunku do dwojga świadków. Przeproszenie starej przyjaciółki ze studiów i tak było już dla blondynki ciężką walką. Shinji jednakże zawsze był - przynajmniej dla niej - ledwie dzieckiem. Kimś pod nią, nawet nie w negatywnym sensie, ale kimś, dla kogo ona, jako inteligentna dorosła, musiała być dobrym przykładem. Nawet jeśli nigdy by tak tego nie ujęła, czuła głęboki wstyd, że pokazała mu tak słabą, emocjonalną stronę siebie.

„Nie martw się,” zapewniła ją jednakże Misato. „Rozumie to lepiej, niż ci się może wydawać.”

„Hmm.” Ritsuko była rozkojarzona przez kilka chwil, pozwalając wsiąknąć słowom Misato, gdy jej papieros się palił. Czy przyjaciółka próbowała ją po prostu podnieść na duchu? To w końcu leżało w jej naturze. Ale jako jego opiekunka Misato znała Shinjiego znacznie lepiej niż ona sama. Nie dochodząc do konkluzji, znów się odezwała.

„W każdym razie,” zmieniła temat. „kod jest całkiem prosty, nie powinno być wielkiego problemu z przystosowaniem sterowania do czegoś bardziej wydajnego.”

„Wolę nie pytać, skąd już znasz kod,” wtrąciła Misato, na wpół narzekając.

Ritsuko pokazała tylko przyjaciółce porozumiewawczy uśmieszek. „Bardziej martwię się o składnik ludzki. Jesteś pewna, że Czwarte podoła?”

Misato potrząsnęła głową, prawdopodobnie bardziej po to, by rozproszyć własne wątpliwości niż by odpowiedzieć na pytanie. „Jest w końcu wyszkolonym pilotem, więc powinno być mu łatwiej przyzwyczaić się do lekko dostosowanego sterowania niż komuś, kto musiałby się go uczyć od zera.” Westchnęła. „Tak, jest młody i nie ma wielkiego doświadczenia, ale Komandor dobrze zadbał o to, żeby Rei była niedostępna, a znalezienie nowego raczej nigdzie nas nie zaprowadzi. A Piątemu nie bardzo ufam.”

Ritsuko zmierzyła ją wzrokiem. Jasne, że widziała Makoto węszącego znów w danych Piątego. „Więc wiesz...?”

Pani major skinęła głową. „Pewnie więcej, niż powinnam...”

****************

„Hej, Ayanami!”

„No, czy to nie nasza Rei?” Asuka dołączyła się do powitania Shinjiego, co sprawiło, że dziewczyna, do której skierowane były te słowa, zatrzymała się, gdy wyszła przez drzwi.

„To niespodzianka spotkać mnie przy drzwiach do naszej przebieralni?” zapytała Rei, zaskoczona tonem głosu rudej.

Asuka westchnęła, szczypiąc ją w grzbiet nosa. „Humor, Rei, humor! To jest coś, nad czym naprawdę musimy popracować.”

Rei postanowiła nie odpowiadać. Tak właściwie Asuka zauważyła, że wydawała się podłapać irytujący nawyk ignorowania jej paplaniny od Shinjiego, gdy szli razem korytarzami, kiwając bezmyślnie głową na znak zgody, niezależnie od tego, czy rzeczywiście się zgadzali. Można by to było uznać za krok do przodu w porównaniu z kompletnie obojętnym zachowaniem niebieskowłosej dziewczyny we wcześniejszym życiu, ale Asuce i tak chciało się stłuc Shinjiego na kwaśne jabłko za to, że jest takim złym przykładem. Brakowało teraz tylko, żeby Rei od czasu do czasu wtrącała „Tak, Asuka” (albo, co gorsza, „Tak, kochanie”!).

Shinjiego mogła przynajmniej przyłapać pytaniami w stylu „Będziesz za mnie robił wszystko w domu do końca miesiąca?” albo „Chcesz butelkę tabasco w swoim curry?”, kiedy zauważała, że jej nie słucha. Ale w przeciwieństwie do niego, Rei jakoś udawało się słuchać, nawet kiedy nie słuchała, choć brzmiało to paradoksalnie.

„Więc co myślisz o Piątym?” Asuka przeszła wreszcie do prawdziwego celu przyjścia po Rei i, jak niemal się spodziewała, tym razem otrzymała odpowiedź bez chwili wahania.

„Jestem pewna, że będzie bardzo skutecznym pilotem.” Asuka nie była w stanie odgadnąć, czy implikacja, że chciała znać jej opinię o nim na niwie prywatnej a nie zawodowej, Rei umknęła, czy po prostu postanowiła zignorować ten fakt.

„To prawda, że spędzałaś z nim czas?” zabrzmiał może zbyt naciskająco Shinji, ale Rei nie wydawała się zauważyć.

„Bywałam w jego towarzystwie przy paru okazjach, tak,” przyznała bez wyrzutów sumienia. „Nie powinnam się integrować z innymi?”

„Och, to dobrze, nawet świetnie, że tak robisz,” próbował szybko naprawić potencjalne fatalne nieporozumienie. Otwarcie jej i znalezienie jej przyjaciół było w końcu więcej niż mile widziane. „Ale on... może on nie... ch-chyba nie jest najlepszym towarzystwem, wiesz?”

„Jest niebezpieczny,” dodała bez ogródek Asuka.

Ale ich ostrzeżenia nie wydawały się zbytnio poruszyć Rei, gdy zmierzyła oboje wzrokiem, jakby właśnie powiedzieli jej, że niebo jest niebieskie. „Wiem, że nie stanowi dla mnie żadnego zagrożenia,” oznajmiła po prostu, gdy odwróciła się do wyjścia.

U kogokolwiek innego Asuka widziałaby w tym próbę ucieczki przed nieprzyjemną dyskusją, na wygranie której nie było szans. Ale u Rei dużo trudniej było zgadnąć, czy chodziło o to, czy Rei po prostu była Rei, powiedziawszy wszystko, co miała do powiedzenia.

„Martwimy się po prostu o ciebie, wiesz?”

Wydawało się to wziąć niebieskowłosą dziewczynę z zaskoczenia, gdy zatrzymała się zdumiona. „Dzię... dziękuję,” powiedziała, nie odwracając się. „Ale nie trzeba. Mogę was zapewnić, że żadne niebezpieczeństwo nie zbliża się do mnie z jego strony.”

****************

Naprawdę dorosła do tego, by nienawidzić testów synchronizacyjnych. Podczas gdy niegdyś była w stanie odwodzić się od nudy, nawet czekała na nie z niecierpliwością jako na sposób, by podbudować sobie ego wysokimi wynikami, teraz były po prostu nudne. Oczywiście nie mogła im po prostu powiedzieć, że jej stopień synchronizacji w walce na pewno będzie wystarczająco wysoki, choć obecnie poważnie się nad tym zastanawiała. Ale niestety, nawet gdyby to zrobiła, wątpliwe było, że by jej uwierzyli i po prostu i tak zmusiliby ją do testów.

Jęcząc w duchu, Asuka z roztargnieniem zerknęła przez okienko komunikacyjne pokazujące wnętrze pluga Shinjiego, ale gdy akurat odwracała wzrok, coś w kącie oka przyciągnęło jej uwagę do ekranu. Najwyraźniej Shinji sam się w coś wpatrywał. Nie widziała, na co patrzy, ale nietrudno było odgadnąć.

Ten okropny Aniołek. Siedział sobie tam, szczerząc się spokojnie w plugu testowym Rei, prawdopodobnie bijąc wszystkie poprzednie wyniki, jak chciał. Pewnie nigdy by się nie zaprzyjaźniła z tym „kolesiem”, nawet w innych okolicznościach. Ale Shinji nie był nią i w takim stanie, w jakim wtedy był, było zrozumiałe, że przyjmował każdy rodzaj uczucia, jaki mógł dostać. Nawet jeśli przychodziło w tak śmiesznych ilościach w postaci tego drania.

Shinji może i był ślepym głupcem, ale to Kaworu wiedział, że jeden z nich będzie musiał umrzeć. To on wiedział, że ta „przyjaźń” w każdym wypadku skończy się zranieniem jej późniejszego męża. I wiedziała, że w głębi duszy Shinji wciąż był tym samym ślepym głupcem.

Jeśli on tego nie widział, to do niej będzie musiało należeć zrobienie tego za niego.

*********

Test synchronizacyjny skończył się wreszcie po kolejnej godzinie. Kaworu miał nadzieję, że Lilim nie są zbyt zdezorientowani wynikami, jakie otrzymali, uśmiechając się do siebie, gdy gramolił się z pluga testowego. Widział, jak Shinji i Drugie robią to samo i natychmiast idą do wyjścia, choć zauważył, że Sōryū posłała mu przez chwilę piorunujące spojrzenie. Podano jej już wyniki? Mówiło się, że jest bardzo ambitna na punkcie tych liczb.

Nie otrzyma odpowiedzi w najbliższym czasie. Podczas gdy jego koledzy piloci poszli pod prysznic, jego drogę zablokował wysportowany, brązowowłosy chłopak w wieku Shinjiego, odziany w ciemny plug-suit podobny do tego, który on miał na sobie.

„Tōji Suzuhara, jak sądzę,” przywitał się Kaworu. „Czwarte Dziecko.”

„Uch, taa. To tyś jest ten nowy, no nie?” odparł Suzuhara, wyciągając rękę. „Karo...”

„Kaworu Nagisa,” poprawił przyjaźnie, ściskając wyciągniętą rękę w tym powszechnym zwyczaju.

„A, taa. Więc jak to jest być mięsem armatnim?”

„Mięsem...? Ach tak, słyszałem o twoim nieszczęśliwym... wypadku...”

„Taa...” Suzuhara zrobił krok w tył, obserwując go w nieco inny sposób. Kaworu zauważył tę minę u całkiem sporej rzeszy ludzi, ale nigdy się wiele nad tym nie zastanawiał. „Ej, wiesz... sposób, w jaki się ruszasz i gadasz... i to uśmiechanie się... nie jesteś...” Chłopak powoli zamachał ręką. „Znaczy się, nie żebym miał coś przeciwko... ale mimo wszystko...”

„Obawiam się, że nie wiem, co masz na myśli.”

„Taa, jasne, nieważne,” wybełkotał pospiesznie Suzuhara, idąc powoli tyłem do pluga. „Lepiej już pójdę. Chcą mnie jeszcze do tych super tajnych... e, hehe, tajnych rzeczy. Nie no, jak mają pięciu pilotów, to mogliby mieć pięć plugów testowych, no nie? Dużo by to wszystko przyspieszyło. No, pa...”

Czwarte szybko się wtedy odwróciło, mamrocząc coś o świeżym LCL-u w plugu. Kaworu uznał tę reakcję za bardzo interesującą. Może powinien to w końcu trochę zbadać. Ale na razie postanowił, że najlepiej będzie się udać pod prysznic.

Jednakże był trochę zaskoczony, znajdując patrzącą spod byka rudą pilnującą drzwi do łaźni. Najwyraźniej jednak nie zaprzątała sobie głowy braniem prysznica, tylko szybko się przebrała, jako że w jej włosach i na skórze wciąż było widać ślady LCL-u.

„A dokąd to się wybierasz?” splunęła pogardliwie.

„Udawałem się tylko pod prysznic, by oczyścić ciało z resztek LCL-u,” oznajmił to, co oczywiste.

Ale ona potrząsnęła głową, a jej mokre włosy posłały w powietrze kilka kropel. „Shinji dopiero wszedł.”

„Tak? No, nasze zapoznanie się było raczej krótkie...” skomentował Kaworu, gdy zrobił kolejny krok w stronę drzwi. Ale dziewczyna zatrzymała go raz jeszcze. Piorunujące spojrzenie dwóch błękitnych tęczówek nasiliło się, ale nie wywarło na nim zamierzonego efektu.

„Chyba ci mówiłam, żebyś się od niego trzymał z daleka.”

„Przepraszam. Nie byłem świadom, że zbliżam się do niego bardziej, niż mi 'pozwolono'.” Nie potraktował sugerowanej groźby zbyt poważnie. Jednak faktycznie go to zaciekawiło. „Ciekawe... ta paranoja, ta agresja... czy to się nazywa zazdrość?”

„C-co ty...?” Po raz pierwszy jej zdecydowanie osłabło, gdy podszedł bliżej, pozwalając jej się od niego odsuwać, póki nie zatrzymała jej ściana obok drzwi nie pozostawiająca ucieczki, gdy wkroczył do jej przestrzeni osobistej.

Zbliżając się tak bardzo, jak to możliwe, do jej twarzy bez dotykania, uczynił swój głos mroczniejszym. „Naprawdę tak się boisz, że stracisz go z mojej ręki?”

Oczy dziewczyny nie były już dłużej w stanie maskować strachu, niezależnie od tego jak bardzo próbowała czynić je hardymi. Spodziewana odpowiedź nadeszła szybciej, niż się spodziewał.

Kaworu wzdrygnął się, czując przeszywający ból, gdy pięść Asuki wbiła mu się w brzuch. Powrót jego uśmiechu zajął ledwie sekundę, podczas gdy ruda skorzystała z okazji, by uciec od jego bliskości.

„Skoro już musisz wiedzieć: Tak, boję się!” przyznała, wrzeszcząc. „Nie pozwolę, żeby był zraniony, ani przez ciebie, ani przez kogoś innego.”

„Dlatego, że on zrobiłby to samo dla ciebie?” zastanawiał się Kaworu.

„Nie, dlatego, że on robi to samo dla mnie!” odpowiedziała stanowczo Asuka, nie podając swojej wiary w wątpliwość.

„Doprawdy?” zakwestionował mimo to. „Taka zaborczość do niego nie pasuje. A może tylko ze mną nie chcesz się nim dzielić?”

„He,” zaśmiała się kpiąco. „Mówisz, że jestem zaborcza, ale potem żądasz, żebym się z tobą nim 'dzieliła'?”

„Mój dobór słów może i nie był najszczęśliwszy, przyznaję. Ale wciąż je podtrzymuję. Ty się nie boisz, że 'ktoś' go zrani. Ty się boisz tylko mnie.”

„Ja...” urwała, próbując ukryć cień niepewności w jej oczach, odwracając je. „Mam swoje powody.”

„Ale ty mnie nawet nie znasz,” ciągnął gorliwie, zapędzając ją teraz werbalnie w kozi róg. „A jednak osądzasz mnie po tym, co słyszałaś.”

„Nie muszę wiedzieć więcej,” powiedziała, odzyskując już ducha. „Jak będziesz dla niego miły, to go zranisz. Jak będziesz dla niego dupkiem, zranisz go tak samo. Mam gdzieś, jaki jesteś. Nie chcę cię poznać. Ostatnie, co byłoby mi potrzebne, to żebyś mnie też zranił.”

Więc taki był jej motyw? „Wiesz, jak na kogoś, kto wydaje się wiedzieć, kim jestem, to było bardzo odważne stawić mi czoła w ten sposób. To naprawdę tylko odwaga przed tobą idzie, czy może znasz mnie lepiej, niż przyznajesz?”

Nie odpowiedziała. Posłała mu piorunujące spojrzenie, zaciskając zęby i pięści - gotowe uderzyć, gdy wciąż blokowała drogę, dysząc z wściekłości i frustracji. Kaworu uśmiechnął się do siebie. Wiedział, że trafił w czuły punkt.

Asuka stałaby tam pewnie całą wieczność, ale ręka na jej ramieniu sprawiła, że podskoczyła zaskoczona, nim twarz jej złagodniała, gdy spojrzała na oblicze za sobą. Uśmiech Kaworu jednakże złamał się nieco, gdy zauważył smutek i żal, które pojawiły się w oczach Shinjiego, gdy te były w nim utkwione.

„P... przepraszam...” Rozpoznanie głosu brązowowłosego nastolatka zajęło mu chwilę. Słowa były ledwie słyszalne i było oczywiste, że Shinji ciężko siłował się sam ze sobą, by je z siebie wydobyć. Jego usta ledwie się poruszały. „Jeśli masz coś do powiedzenia... ale jak nie, to ja nie... nie...”

„Nie zawracaj sobie głowy,” przerwała mu ruda, demonstracyjnie ujmując jego rękę w swoje dłonie, gdy wciąż posyłała Kaworu piorunujące spojrzenie. „On po prostu lubi bawić się ludźmi, używając zwodniczych słów. Nie ma sensu słuchać kogoś, kto nie potrafi udowodnić swoich słów czynami.”

Głowa Shinjiego opadła nieco, nim skinął głową. Asuka wzięła to za znak do wyjścia, ciągnąc go ze sobą. Para pospieszyła w milczeniu obok srebrnowłosego chłopaka, nie marnując na niego kolejnego spojrzenia, a w końcu nawet odgłosu ich kroków nie było już słychać.

Kaworu jednakże wciąż się nie poruszył.

****************

Wiedziała, że wielu zazdrościło jej zostania nową szefową Projektu E, choćby tylko tymczasowo. Jako była asystentka swojej poprzedniczki była dobrze przyzwyczajona do pracy i obecnie była tą najbardziej nadającą się do tej roboty.

Ale Maya była dużo szczęśliwsza u boku dr Akagi.

Podczas gdy inni widzieli sławę i przywileje idące w parze z taką pozycją, tym bardziej kiedy dochodzi się do niej już w jej młodym wieku, ona widziała tylko ledwo możliwy do udźwignięcia ciężar odpowiedzialności na swoich barkach i niemożliwą ilość pracy, która sprawiała, że zastanawiała się, jak jej idolka dawała sobie z tym radę.

Podawanie Komandorowi raportów z ostatnich testów harmonicznych wydawało się w porównaniu z tym raczej łatwe, ale bycie z nim sam na sam w tym ciemnym, dziwnym i przerażającym biurze sprawiało, że żołądek się jej zaciskał.

„Acha,” mruknął w końcu, co było jedyną odpowiedzią na najbardziej niezwykłe wyniki, jakie kiedykolwiek otrzymali.

'O Boże, zawstydziłam go? Nie powinnam zawsze być taka naukowa!' pędziły jej myśli, a ona obwiniała się, gdy próbowała schować się za notatnikiem. 'Ale on sam ma doktorat, no nie? Powinien zrozumieć. O Boże, co robić?'

„Sz-szczerze mówiąc, nie mam wyjaśnienia dla tych wyników,” próbowała go ułagodzić. „Może... może dr Akagi powinna na nie zerknąć.”

Ciężko było powiedzieć, żeby to odniosło pożądany skutek. Podczas gdy wreszcie okazał jakieś emocje, mogłaby się obejść bez wściekłego piorunującego spojrzenia. „Dr Akagi?”

„Um... tak, sir, ostatnio jest nieobecna,” wyjąkała nerwowo Maya. Ostatnią rzeczą, jakiej chciała, było wpakowanie swojej idolki w jeszcze większe kłopoty, nawet tylko przez przypadek. „Myślałam sobie, że po tym ostatnim wypadku, w którym ona... no... od kiedy... od kiedy wyznaczono mnie na to stanowisko...”

„Rzeczywiście nie jest już dla mnie ważna,” przerwał jej. Młoda kobieta zadrżała na użycie przy tym przez niego „mnie” zamiast kolegialnego „nas”.

Komandor znów po tym zamilkł i wpatrywał się w podłogę. Wydawał się być pogrążony w myślach i wkrótce Maya miała wrażenie, że zupełnie o niej zapomniał. Jej oczy skakały z jednego końca rozległego biura do drugiego, zerkając na abstrakcyjne symbole, które ozdabiały pomieszczenie, gdy czekała na znak od niego, czego od niej dalej oczekiwał. Po kilku minutach przenoszenia ciężaru z jednej stopy na drugą, zastanawiała się, czy jest już odprawiona, ale nie śmiała też tak po prostu wyjść.

Więc podskoczyła zaskoczona, gdy znów się odezwał, choć nie była pewna, czy mówi do niej, czy do siebie. „To teraz nieważne. Inne sprawy mają wyższy priorytet.” Wreszcie znów podniósł na nią wzrok. „Możecie odejść.”

****************

Zawsze lubiła uczucie czystej wody oczyszczającej jej ciało i duszę, gdy obmywała jej skórę. Uwielbiała chodzić pływać w dużym basenie, jaki zapewniał NERV, ale miała też to uczucie pod prysznicami i w łaźniach kwatery głównej. Te ostatnie szczególnie pozwalały jej uspokoić umysł, rozproszyć myśli, jako że często odwiedzała je, kiedy nikogo innego nie było w pobliżu.

Tym razem jednakże spokój i cisza zostały nagle zakłócone przez zbliżające się kroki. Powoli otworzyła połowicznie oczy, ale nie czuła potrzeby odwrócenia się, by zwrócić się do nowoprzybyłego.

„Te łaźnie nie są koedukacyjne.”

„Przepraszam. Czy moja obecność cię niepokoi?”

Rei nie odpowiedziała i po szybkim zerknięciu przez ramię znów tylko wpatrywała się w jego odbicie w wodzie. Wyraźnie wiedział, że nie będzie jej przeszkadzała jego obecność albo jego i jej nagość, inaczej by za nią tu nie przyszedł. Po zaczekaniu mimo to z szacunkiem chwilę na odpowiedź pozytywną, usiadł w końcu obok niej w ciepłej, płytkiej wodzie.

Zachował milczenie, a Rei nie naciskała, by wyjaśnił powód przyjścia do niej. Choć zauważyła, że coś go najwyraźniej kłopotało.

Oczywiście w końcu sam się odezwał. „Więc jest bardzo do niego podobna, jak sądzę?”

„Kto?”

„Drugie Dziecko. Interesująca osoba. Tak pełna strachu i bólu, że broni szczęścia, jakie jej pozostało, za wszelką cenę, nawet ryzykując przegapienie tego, czego szuka. Wtedy nie zostało mu w ogóle nic szczęścia. Ale nie zaskoczyłoby mnie, gdyby rzeczywiście zrobił to samo, co ona.”

„Nie rozumiem...”

„Delikatne serce, takie jak jego,” ciągnął, nie odnosząc się raczej do kwestii jej dezorientacji. „I twoje również,” skomentował, zerkając na nią z krótkotrwałym nawrotem swojego typowego uśmiechu. Ale jego mina szybko znów przybrała zamyślony wyraz. „Wszyscy Lilim tacy są? Myślałem, że ich rozumiem. Wiedziałem, że zawsze czują ból. Że wszyscy są samotni. Zamykają się na siebie nawzajem tak, żeby nie zostać zranionymi, ale przy tym zamykają się także na tych, którzy mogliby pomóc im złagodzić ból. Ale myślałem, że on, intensywność jego cierpienia, jest szczególnym przypadkiem. Teraz zastanawiam się, czy inni, zamiast zapominać o swoim bólu, po prostu wiedzą lepiej, jak go ukrywać.”

„Ja nie...” próbowała zaprzeczyć, ale natychmiast jej przerwano.

„Nie, ale jesteś bardzo do nich podobna. Czy to z powodu twojego pochodzenia, czy dlatego, że żyjesz między nimi tak długo, nawet ja nie potrafię stwierdzić.”

„Może nie jest to charakterystyczne tylko dla nich, ale dla wszystkich żywych istot.” Zwęziła oczy. „Jak inaczej wytłumaczysz to, że jesteś tu ze mną, zamiast być z nim?”

Najpierw był niecodziennie cicho, potwierdzając, że odbiła piłeczkę. „Stawię mu czoła, gdy nadejdzie czas.”

„A dlaczego nie teraz? Jaki masz powód do czekania?”

Znów przemyślenie jej słów zajęło mu trochę czasu i jego mina stała się poważna, przyprawiając ją niemal o wrażenie, że nagle zastąpiła go zupełnie inna osoba. Może i był ekspertem w odczytywaniu myśli i emocji innych osób, ale - tak jak tak wielu ludzi - nie był tak wnikliwy, kiedy chodziło o jego własne.

„Może masz rację,” przyznał w końcu. „Ten... strach... to może być potężniejsze uczucie, niż myślałem. Ale nie będę w stanie dużo dłużej się powstrzymywać.”

Nie było trudno odgadnąć znaczenie jego słów. „Więc wkrótce zadziałasz...”

„Tak...”

„Jesteś świadom, że nie mogę pozwolić, by ci się udało?”

„Niczego innego bym się nie spodziewał...”

Były to ostatnie słowa, jakie wymówili, gdy siedzieli tam w milczeniu. Ciężko było powiedzieć, ile czasu minęło, jako że jedynymi dźwiękami były krople i chlupot wody powodowany ich nieznacznymi ruchami. Ale czy były to trzy minuty czy trzy godziny, kiedy światła także zgaszono, żadnego z nich nie obchodziło.

W końcu jednak Rei wstała z ochładzającego się basenu. Po raz ostatni spojrzała na niego, niemal jakby po to, by ustalić, że rzeczywiście jeszcze tam był. Jej spojrzeniu odpowiedział uśmiech, który nie wydawał się tak pewny siebie jak zwykle, ale jednak uśmiech.

Nie mówiąc nic ponad to jako pożegnanie, Rei wyszła z łaźni, zabierając ubranie i zakładając je, nim poszła, nie zawracając sobie głowy uprzednim wysuszeniem się.

****************

„To się wydaje okropnie znajome,” mruknął Kōzō, gdy uniósł ręce. Rozbawienie w jego głosie wydawałoby się nie na miejscu w tej sytuacji, ale miał wątpliwości, że mężczyzna za jego plecami rzeczywiście miał zamiar go skrzywdzić. Pewnie już byłby martwy, gdyby o to chodziło.

„Wybaczy pan, zwykle nie jestem człowiekiem powtórek,” przeprosił intruz, wyrażając swój uśmieszek słowami. „To znaczy, chyba że chodzi o kobietę. I to nie moja wina, że wasze straże ciągle nie są w stanie odpowiednio reagować na niespodzianki. Chyba ten ostatni raz nie dał im odpowiedniej nauczki.”

„Muszę przyznać, że ja też nie spodziewałem się pana znowu zobaczyć, panie Kaji,” powiedział Fuyutsuki, odwracając się, nie czekając na pozwolenie.

„Szczerze mówiąc, ja też nie,” wzruszył ramionami Ryōji, wciąż krzywo się uśmiechając. Trzymał wyciągnięty pistolet krótką chwilę dłużej, nim go zabezpieczył i umieścił z powrotem w futerale pod garniturem.

„Co mogę zatem dla pana zrobić? Rozumiem, że pana czas jako chłopiec na posyłki SEELE też się skończył, a to nie jest styl rządu.”

„Nie, pewnie nie,” zgodził się Kaji. „Ale, jak może pan pamięta, chcę znaleźć prawdę dla siebie. No, może dla siebie i dla garstki innych - to znaczy garstki, jeśli mówimy o garści, jaka mieści się w ręce Boga.”

Siwa brew uniosła się. „Naprawdę? Miałem wrażenie, że uznał pan, że pańskie poszukiwanie prawdy dobiegło końca i przekazał pan je dalej.”

„Też tak myślałem przez jakiś czas,” przyznał Kaji wzruszając ramionami. „Ale zdałem sobie sprawę, że zostało jeszcze parę tajemnic, które są dość interesujące, żeby podjąć niezbędne środki ostrożności, żeby pozwolić mi je odkryć.”

„W końcu pan zobaczy, że w pana życiu zawsze będą tajemnice warte badania. Ale czy mogę zgadnąć, że ma pan na myśli niezwykłe podróże Drugiego i Trzeciego Dziecka?”

Raz jeden uśmiech na zarośniętej twarzy zniknął. „Wiecie o nich?”

Fuyutsuki skinął głową, potwierdzając konkluzję mężczyzny. „Do tej pory to głównie teoria oparta na poszlakach, której wciąż potrzeba ostatecznego dowodu, ale to wystarczy, żeby Ikari był raczej poddenerwowany ich wiedzą. Nie wiem, co on wobec nich planuje, gdyż będą, a przynajmniej Shinji będzie najprawdopodobniej ciągle potrzebny nawet po zniszczeniu Siedemnastego Anioła, ale chyba nie będzie dużo dłużej patrzył, jak zakłócają jego poprzedni scenariusz.”

„Jak na kogoś, kto zawsze stał za nim murem, nie brzmi pan raczej za bardzo, jakby się pan z nim zgadzał.”

„Jak na kogoś, kto nas tak długo obserwował, bardzo mało pan o mnie wie,” zripostował Fuyutsuki. „Nie zgadzałem się i nie zgadzam z wieloma jego decyzjami. Ale nie mogę robić wiele więcej niż być głosem jego sumienia. Chociaż przyznaję, czasem myślę, że powinienem być głośniejszy.”

Wziął oddech, czując swój wiek, gdy się poprawiał. „Jestem tu w imieniu Yui Ikari, nie Gendō. Kiedy wyjaśnili mi swoje plany pracy przeciwko tym z SEELE, których miałem już oskarżyć, nie wahałem się długo. Ale nie mogąc sobie poradzić z poświęceniem żony, Gendō je zmienił. Nie chciał już zapobiec Trzeciemu Uderzeniu, teraz celuje w swoją własną wersję, która znowu połączy go z Yui i stworzył katalizator, który da mu nad nim kontrolę.”

„Rei?” odgadł poprawnie Kaji. „No to dlaczego ciągle mu pan pomaga?”

„Już nie wierzę, że jest sposób, żeby temu zapobiec. I chociaż może się to wydawać bardzo trudne do uwierzenia, jego wersja byłaby mniejszym złem.”

„Wydaje się pan tego dość pewien.”

Kōzō skinął głową. „Pierwotny plan zawierał śmierć Lilith i Adama, gdy już inne Anioły zostaną pokonane, tak żeby nie mogli zostać użyci do rozpoczęcia Dopełnienia. Ale przy EVA-ch pod jego rozkazami i Adamie dosłownie pod jego ręką to nie wchodzi w grę.”

„Jest ciągle możliwość wyeliminowania staruchów, zanim uderzą.”

Fuyutsuki zmarszczył brwi na brak rozsądku agenta. „Powinien pan wiedzieć, że SEELE jest zbyt potężne, żeby tak łatwo je wyeliminować.”

Ale Kaji tylko potrząsnął głową. „Nikt nie jest dość potężny, żeby stawić czoła całej ludzkości.”

Starzec nie mógł powstrzymać uśmiechu. Ten naiwny pomysł na pewno przypominał mu kogoś innego. „Jak pan poinformuje ludzkość? Dowody do nich prowadzące mogą istnieć, ale są trudne do zinterpretowania i jeszcze trudniejsze do uchronienia przed ich obaleniem. Byłem kiedyś tak samo niemądry, żeby tak myśleć. Ale gdybym nie dostał propozycji pracy tutaj, kiedy przedstawiłem Ikariemu to, co zebrałem, byłbym martwy na długo przed tym, jak mógłbym to opublikować.”

„O, to wiem. Właściwie to mała pogawędka z panem Yamakim jest w ogóle powodem, dla którego przyszedłem pana odwiedzić.” Kaji podrapał się po brodzie. „Chcę tylko wiedzieć: Ma pan jeszcze dokumenty?”

„Wie pan, że nie ma pan szans na przekazanie ich ludziom,” przypomniał raz jeszcze Kōzō.

Ale były szpieg wyszczerzył się tylko. „Ja się będę o to martwił. Więc ma pan je czy nie?”

Fuyutsuki niechętnie potrząsnął głową. „Obawiam się, że większość zniszczono, kiedy dołączyłem do GEHIRN-u,” powiedział. Rozczarowanie było wypisane na całej twarzy rozmówcy i nie mógł go za to winić. Lata pracy prowadzące do tak nagłego końca, szlachetne poszukiwania na nic.

Jednakże on nie mógł nic zrobić, żeby pomóc...

Czyżby?

„Ale to nie znaczy, że nie ma innych.” Kōzō z westchnieniem zamknął oczy. „Niech pan szuka dysku w koszu na śmieci na stacji Nagao Toge jutro po dzięwiętnastej.”

****************

Jego uśmiech był poważny, gdy stał w milczeniu na trapie do klatki EVA. Żałował, że musi to robić, ale ona miała rację. Nie mógł już dłużej czekać. Choć wiedział, że tego, czego szukał, tam nie będzie, chętnie wpadnie w pułapkę, w którą wysłało go SEELE jako swojego pionka. Wolałby inną okazję, żeby załatwić pewne sprawy z Shinjim, ale najwyraźniej nie było mu to dane. To będzie jego jedyna szansa.

A zatem Kaworu podniósł wzrok na olbrzymie narzędzie, którego raz jeszcze zmuszony był użyć. „Pójdź, alter ego Adama, sługo Lilim.”

Ale gdy się odwrócił, poczuł, że jego rozkaz nie został przyjęty do wiadomości. Nawet nie usłyszany.

„Ani trochę tak chętna, jak można by się było spodziewać...” domyślił się bez śladu rozczarowania. Jego uśmiech nie złamał się, gdy przypatrywał się przez ramię Unitowi-01. „Na pewno ciekawie by było zobaczyć odwrócone role. Ale obawiam się, że nie będę miał szansy, żeby do mnie dołączyła. Więc stanie się tak, jak było przeznaczone.”

Z tymi słowy Ostatni Posłaniec odwrócił się do czerwonego potwora, a jego stopy uniosły się z ziemi, gdy wyzwolił swą prawdziwą moc i przemówił dudniącym głosem prosto w serce znajomej bestii.

„Zatem, Potomstwo Adama, ucisz głos duszy Lilim w sobie i pójdź za mną, jak było przeznaczone!”

I bestia przebudziła się.

***

„EVA Unit-02 właśnie został uruchomiony!” wrzasnął Hyūga ponad alarmami, które natychmiast zawyły wywołane nieupoważnioną aktywnością w klatkach.

„Co do licha?” Sytuacja wzięła Misato z zaskoczenia, tak jak resztę obecnej załogi w Centrum Dowodzenia. Planowali sami dorwać Anioła, nic jej nie mówiąc? „Asuka?”

Modliła się, żeby na jej pytanie o pilotkę udzielono odpowiedzi przeczącej. Gdyby dorwali i zabili „niewinnego chłopca i kolegę pilota”, wpakowaliby się w poważne kłopoty. Nawet gdyby później udowodniono, że był Aniołem, jak mieli wyjaśnić, że wiedzieli?

Jednakże sposób, w jaki Maya potrząsnęła głową, pogrzebał wszelkie nadzieje na ulgę. „Nie mogę sprawdzić. Nie mamy sygnałów z pluga!”

'Nie może sprawdzić?' zastanowiła się pani major. 'To znaczy, że Piąte...?'

Dostała odpowiedź chwilę później. „Pole AT wykryte w Central Dogma!”

„Unit-02?” musiała zapytać, choć była pewna, co zaraz usłyszy.

„Nie. Wzór niebieski. Bez wątpienia to Anioł!”

***

Źródło niebieskiego wzoru przemieszczało się dalej, używszy już potężnego potwora, by oczyścić sobie drogę do głównego szybu, który zaprowadzi go do celu. Tabris opadał powoli na swym polu AT, chroniony potężnymi rękami Unitu-02. Nie miał powodu do pośpiechu. Tak naprawdę wciąż czekał z głową uniesioną, by zobaczyć, kiedy wreszcie zareagują.

Na górze, wysoko nad nim dostrzegł wreszcie mały fioletowy kształt EVA-01 wchodzącej do szybu.

Jego uśmiech poszerzył się z ulgą. „Spóźniłeś się, Shinji.”

„Nie, jest na czas!”

Przez chwilę, wydawałoby się, wieczny uśmiech został zastąpiony przez zaskoczoną minę, gdy nagle poczuł obecność, której nie powinno tam być. Ale było już za późno. Ręce EVA-02, które do tej pory go osłaniały, zacisnęły się wokół jego ciała.

„Piekielnie godne podziwu, muszę przyznać. Twoja więź musi być bardzo silna, żeby była w stanie cię przede mną ukryć. Że nie wspomnę o byciu mocniejszą od mojej.”

„Zwykle nie mam nic przeciwko komplementom, ale swoich możesz se oszczędzić!” huknął emocjonalny głos Drugiego Dziecka. „Chyba że chciałbyś to powiedzieć jako swoje ostatnie słowa.”

„Ostatnie słowa?” powtórzył spokojnie. „Nie, to by było za szybko. I chciałbym najpierw pomówić z nim.”

„Ostrzegałam cię! Nie pozwolę ci znowu mu to zrobić!” krzyknęła Asuka i poczuł, jak olbrzymie dłonie zaciskają się ciaśniej wokół niego.

„Obawiam się, że nie mogę jeszcze na to pozwolić. Gdyby nie moja głupota i pozwolenie sobie na nieuważność, nawet byś nie zaszła tak daleko.”

„No, trudno! Chyba nie masz już w tym dużego wyboru!”

Uśmiechnął się tylko, gdy zamknął oczy. „Wybrał bardzo dobrze, jak widzę,” powiedział cicho, mrucząc bardziej do siebie niż do niej. „Lojalną towarzyszkę, nawet w ciężkich chwilach, choć jest to poświęcenie, które niewiele może przynieść, a tyle zabrać. Tak jak on. Te więzi, które najtrudniej jest zawiązać, najtrudniej jest zerwać. A gdy dwojgu delikatnych serc uda się zjednoczyć, nie będą one już ze szkła, lecz z diamentu.”

„Co... co ty wygadujesz?”

„Shinji będzie tu lada chwila. A ponieważ skutecznie udało ci się zakłócić moje plany, będziemy musieli trochę wszystko przyspieszyć. Żegnam, pani Ikari.”

„Hej! C...?”

Nim skończyła pytanie, zmieniło się ono w przeszywający wrzask, gdy między dłońmi a rękami EVA Unitu pojawiło się pole AT, oddzielając je precyzyjnym cięciem.

Bezwładne już palce uwolniły jego ciało, gdy masywne dłonie spadły w otchłań. Nim Drugie mogło zareagować, odwrócił moc, którą wykorzystywał do zredukowania szybkości ich spadania, by przyspieszyć teraz kolosa, posyłając go rozbijającego się o pozostałe blokady, gdy on leciał za nim.

***

Shinjiemu ani trochę nie podobało się to, co zobaczył. Wykorzystując Unit-02 jako rozbijający taran, Kaworu nagle przyspieszył i choć doświadczony pilot opadał swobodnie szybem, nie było mowy o dogonieniu ich na czas. Mimo szybkości, z jaką grawitacja ciągnęła EVA'ę w dół, wylądowanie na czworakach na dnie, wydawałoby się, niekończącej się jamy zajęło mu wiele długich, dręczących chwil. Ciężkie uderzenie zatrzęsło nim do kości i kolejną chwilę zajęło mu ponownie nabranie orientacji w tym dziwacznym podziemnym świecie, który naśladował zdeformowaną Antarktydę ze swoim zaróżowionym niebem i stalagmitami lodu. Oczy Shinjiego wkrótce spoczęły na czerwonym Evangelionie, leżącym rozciągniętym na zamarzniętej ziemi.

„Asuka!” wrzasnął. „Nic ci nie jest?!”

„Nic. Mia-miałam tylko twarde... parę twardych lądowań,” nadeszła wyjęczana odpowiedź. „Nie marnuj czasu, idź po niego!”

Skinął głową do okienka komunikacyjnego, obracając swoją EVA'ę, gdy głos Asuki zabrzmiał raz jeszcze. „A, Shinji?”

„Hm?”

„Przepraszam.”

Nie odpowiedział. Nie było potrzeby. Zamykając oczy, wziął głęboki oddech, a potem pobiegł za małą unoszącą się postacią w oddali zbliżającą się do „Wrót Niebios”. Jednakże niezależnie od tego jak szybko przedzierał się po śliskiej podłodze, był zbyt wolny. Brama otworzyła się, odsłaniając olbrzymią białą istotę ukrzyżowaną na środku rozległego jeziora LCL-u. Dopiero gdy mniejszy Anioł wzleciał do Lilith, Shinjiemu udało się go dogonić.

„KAWORU!”

„Czekałem na tę chwilę. I obawiałem się jej. Ale...” Anioł odwrócił się, uśmiechając się do niego słabo. „Cieszę się, że w końcu raz jeszcze cię spotkałem, Shinji Ikari.”

Po tych słowach ręka Unitu-01 zacisnęła się wokół szarowłosego chłopaka. A ten zamknął z wyczekiwaniem oczy.

***

Załoga zamilkła, gdy czekali, aż zobaczą, czy znaki życia Anioła zanikną, czy też Unit-01 poniesie ten sam los, co Model Produkcji Niemieckiej. Nawet taki człowiek jak sam Gendō nie mógł zaprzeczyć pewnej dozie poddenerwowania, choć był obdarzony zdolnością zachowywania spokoju nawet w sytuacjach stresowych. Ten Anioł był o wiele za blisko.

Przy całej swojej sile i przebiegłości żadnemu przedtem nie udało się dotrzeć do Wrót Niebios, a ten właśnie przeszedł. Może jednak nie docenił tego „chłopca” i starców, którzy go wysłali.

Ale zanim ktoś mógł się dowiedzieć, ziemia zaczęła drżeć od ogromnego wstrząsu. Obrazy holograficzne wybuchnęły zakłócone.

„Wykryto najsilniejsze pole AT w historii!” krzyknął jeden z techników.

„Światło, magnetyzm, punkty podatomowe! Wszystko wyłącza!” wrzasnął inny. „Niczego nie możemy monitorować!”

„Czekał na to, aż będzie mógł złapać ze sobą Unit-01?” rozmyślał obok Fuyutsuki, za cicho by usłyszała go załoga mostka.

„Po co? Żadne z nich nie jest tym, czego naprawdę poszukiwał.” odparł Gendō, czując implant w prawej ręce przez białą rękawiczkę. „Chyba że... jest raczej zainteresowany pilotem.”

„Żeby z nim walczyć?” zapytał stary profesor. „Czy żeby mu pomóc?”

Gendō nie miał dla niego odpowiedzi. I nie dano mu czasu, żeby jej szukał.

„Drugie pole AT!”

„Inne pole AT tak silne jak pierwsze otoczyło Terminal Dogma!”

„Naciera na drugie pole AT!”

„Niemożliwe! Następny Anioł?”

„Nie wiem! Nie mogę potwierdzić - po... po prostu zniknął!”

„Zniknął? Anioł?!”

Teraz Gendō pozwolił sobie na uśmieszek ulgi pod złączonymi dłońmi. W przeciwieństwie do swoich poruszonych podwładnych niżej miał bardzo dobre pojęcie o tym, kim był ten „inny Anioł”. I nie był to oczywiście nikt, kogo musiałby się obawiać, wręcz przeciwnie.

Fuyutsuki doszedł najwyraźniej do tej samej konkluzji. „To ona, prawda?”

„Tak. Nasze zwycięstwo jest praktycznie zapewnione.”

Wydawało się to niemal nierealne. Ostatnia przeszkoda na jego drodze miała zostać usunięta. Po tych wszystkich latach dzień, w którym jego nadzieje się spełnią, wreszcie był blisko.

„Niech Wydział Drugi będzie w pogotowiu do zadania, o którym mówiliśmy,” zaskoczył swojego Podkomandora.

„Ikari!” ostrzegł Fuyutsuki. „Nie sądzisz, że to będzie niemądre? To za wcześnie z SEELE w drodze.”

„Nieważne, jak szybko oni wykonają ruch. Gdy już nie będzie Siedemnastego Anioła, ja będę mógł wykonać go szybciej. Nie będę ich już potrzebował.”

„To po co zawracać sobie głowę?”

„Bo nie mogę teraz ryzykować, że ktoś mi wbije nóż w plecy.”

„A nie chodzi raczej o to,” odezwał się porozumiewawczo starzec. „że po prostu jesteś ciekawy?”

***

„Nie mogę...”

Shinji chciał przejść przez to bez wahania, zabić go bez namysłu, żeby tylko z tym skończyć. I tak by się potem znienawidził, ale uniknąłby ponownego przeżywania tych długich dręczących chwil, w których był zmuszony podjąć tak straszną decyzję. Ale w chwili, gdy zacisnął olbrzymią pięść wokół ciała Anioła, jego serce raz jeszcze wzięło górę nad wolą. „Po prostu nie mogę tego zrobić, Kaworu...”

„Jak ci już kiedyś powiedziałem, nie obchodzi mnie, czy tu zginę. Życie i śmierć są dla mnie tak nieistotne jak czas i przestrzeń...”

„Czas...?” powtórzył cicho Shinji. '”Raz jeszcze cię spotkałem...”. „Jak ci już kiedyś powiedziałem...”' Jego umysł zarejestrował te słowa, ale dopiero teraz uspokoił się na tyle, by móc je zrozumieć. „T-ty? To ty za tym stałeś, no nie? To ty nas wysłałeś z powrotem!”

„Nie mogę temu ani zaprzeczyć ani tego potwierdzić. Ale mogę powiedzieć, że byliście obserwowani, wasze obawy i żale i pożałowano was. Gdy nadszedł czas, że wypowiedzieliście życzenie, zostało ono spełnione...”

„Życzenie?” zapytał z niedowierzaniem Shinji. „Mówisz, że sobie tego życzyłem? Mówisz, że chciałem zostawić moje- moje dziecko?”

„Zaprawdę chciałeś - lecz nie chciałeś. Nie pamiętasz dnia, nim powróciłeś do tego czasu?”

„Co...?” mruknął, łatwo przypominając sobie ostatni raz, gdy widział swoją dziewczynkę.

////

Asuka stała w drzwiach pokoju Aki, gdzie znajdował ją już niezliczoną ilość razy. Cicho obejmując ją od tyłu, położył jej brodę na ramieniu, podążając za jej spojrzeniem do śpiącej postaci ich córki.

„Nie powinniśmy jej przebrać w koszulę nocną?” wyszeptał, uśmiechając się na widok Aki leżącej w połowie pod kołdrą, spod której wystawała lewa nóżka i miała jeszcze na sobie spodnie i koszulkę.

Asuka potrząsnęła jednak głową. „Zasnęła tak na werandzie. Cieszę się, że zaniosłam ją do łóżeczka, nie budząc jej. Nie chciałam ryzykować.”

Przy każdej innej okazji zaśmiałby się. W końcu wiedział z pierwszej ręki, jaka była jego mała łobuziara, kiedy ją zmuszano do ponownej pobudki. Albo byłaby naburmuszona albo znowu tak się ożywiła, że położenie jej z powrotem do snu zajęłoby całe godziny.

Ale pełna smutku mina Asuki i pozbawiony emocji głos zapobiegły jego naturalnej reakcji. „Coś nie tak?” wypytywał delikatnie.

„O co ci chodzi?” zapytała niewinnie. Na tyle niewinnie, że było oczywiste, że przeczyła prawdzie.

„Coś wydaje ci się ostatnio chodzić po głowie,” wciąż wyrażał swoje troski. „Patrzysz tak na nią dość często.”

„'Tak' patrzę?” sprzeczała się Asuka. „Zawsze patrzę na swoje dziecko.”

„Nie, nie w taki sposób. Jak ona z tobą jest, zachowujesz się jak zawsze, żeby nie zauważyła, ale gdy się tylko odwraca, coś wydaje ci się nie dawać spokoju.”

Ciało zwisło jej nieco, gdy westchnęła, poddając się wreszcie. „Po prostu... od naszej ostatniej wycieczki... od kiedy ona ciągle pyta... zaczęłam się zastanawiać, jaka ona naprawdę jest samotna, a nawet nie wie...”

Shinji niemal żałował, że zapytał. „No... ch-chyba nie możemy zrobić dużo więcej, niż być przy niej tak bardzo, jak możemy.”

„Tak, ale... czy życie tylko z nami dwoje to najgorszy sposób, żeby dorastać, czy może nigdy nie będzie jej brakować interakcji z innymi, kiedy nigdy się nie dowie, czego jej brakuje?” Potrząsnęła głową. „Ostatnio ciągle się zastanawiam, jakie byłoby jej życie, gdybyśmy nie byli jedynymi ludźmi na ziemi. Ma już prawie cztery lata. Byłaby już w przedszkolu, poznawała innych ludzi, miałaby... przyjaciół...”

Czuł, jak serce mu się skręca, gdy zobaczył, jak ona się krzywi. Nie tylko dlatego, że te myśli ją wyraźnie bolały, ale także dlatego, że czuł, iż ona ma rację. Sam się nad tym zastanawiał, od kiedy Aki zaczęła pytać o innych. O przyjaciół. Mogli robić, co w ich mocy jako rodzice, ale czy to wystarczyło, żeby nadal była szczęśliwa?

„Szczerze mówiąc, ch... chciałabym po prostu zrobić coś, żeby pozwolić jej na normalne życie. Życie, w którym mogłaby dorastać jak normalna dziewczynka.”

„No...” mruknął Shinji, zerkając na śpiące, nieświadome dziecko. „Ja też...”

///

„Więc to tak?!” wrzasnął Shinji. „Przez głupie życzenie? Zabrałeś nam Aki, bo chcieliśmy lepszego życia dla niej?”

„Szczerze mi przykro. Ale na pewno zgodzisz się ze mną, że sprowadzenie jej z wami do tego czasu byłoby przeciwdziałaniem waszemu celowi tutaj.”

„C-co? Ale to nie ma sensu!”

„Nie?” zdumiał się Kaworu, widocznie zaskoczony tą konkluzją. „Chcieliście możliwości stworzenia lepszej przyszłości dla waszego potomstwa. By dać wam tę szansę, zostaliście cofnięci do punktu, z którego mogliście wypełnić wasze zamiary.”

„Ale nie potrafiliśmy! Nic nie mogliśmy zmienić! Tōji i tak został ranny. Asuka i tak była torturowana. Rei i tak umarła. A teraz ja mam cię znowu zabić!” Shinji zdławił wściekłe łkanie. „I żadna z tych rzeczy nie może mi wrócić córki!”

„Ale rany twojego przyjaciela nie były tak poważne, jak mogły być. Twoja małżonka nie zamknęła przed wszystkimi serca, w tym przed samą sobą. I podczas gdy ciało Ayanami się zmieniło, jej dusza i uczucia nie, bo jej przyjaciele też się od niej nie odwrócili.” Kaworu zamknął na chwilę oczy po tym, jak wyłożył swoje rozumowanie, a jego uśmiech wyblakł nieco. „Rozumiem ból, jakiego przysporzyła ci utrata dziecka i przepraszam za to. Rozumiem nienawiść, jaką do mnie teraz za to czujesz i nie winię cię za to. Może to ci pomoże w tym wyborze. Chociaż chciałbym, żebyśmy się nie rozstawali w takich stosunkach. Zaufaj mi, Shinji. Pewnego dnia znów odnajdziesz szczęście, dopóki podążasz tą ścieżką.”

„Ale to nigdy nie będzie już ona!” obalił tę teorię z niedowierzaniem Shinji. Rozumiał, że dla kogoś takiego jak Kaworu szczęście brało się w ogóle z posiadania rodziny. Ale chodziło tu o tak znacznie więcej. „Jak ode mnie oczekujesz, żebym był bez niej szczęśliwy?”

„Nie obawiaj się. Nie jesteś sam,” raz jeszcze zapewnił go jednakże Anioł. „A teraz nie wahaj się dużo dłużej. Może i jestem Aniołem Wolnej Woli, ale to jest moja propozycja, nie moja moc. Moja wolność wyboru jest tak ograniczona jak u moich braci, niezdolna oprzeć się zewowi. Prawdziwą wolność możesz zapewnić mi tylko ty, przyjacielu.”

„Ale...” Słowa utkwiły Shinjiemu w gardle. Nie był w stanie powstrzymać drżenia wywołanego znajomością tej sytuacji. „N... nie chcę tego znowu robić. Nie możesz go zignorować? Zewu? Przydałaby mi... nam się twoja pomoc! Kaworu, proszę...”

Ale Anioł tylko kontynuował używanie swojego kojącego głosu. „Nie potrzebujecie mnie do osiągnięcia waszego celu,” rozproszył próby wyperswadowania mu czego innego przez Shinjiego i podniósł wzrok. „Macie już więcej sprzymierzeńców, niż myślicie.”

***

Rei odwzajemniła spojrzenie chłopaka zamkniętego w uścisku Unitu-01. Ze swojego miejsca nie była w stanie usłyszeć ich wymiany słów, ale widziała zadowolony uśmiech, jaki jej posyłał. Na pewno wiedział, że to ona przerwała jego pole AT, czyniąc go wrażliwym. Wiedział, że ona nie może pozwolić, żeby mu się udało. Wiedział...

Czy to z tego powodu... się uśmiechał...?

***

„To przeznaczone jest się stać albo w ten sposób, albo w drugi. A ty, Shinji, przeszedłeś tak długą drogę od nieśmiałego chłopaka, jakiego niegdyś znałem. Odnalazłeś siebie. Znalazłeś swój powód, żeby istnieć. Nie powinieneś z tego dla mnie rezygnować,” zachęcał go raz jeszcze Kaworu. „Nie chcesz ich znowu zobaczyć?”

„Co masz...?” Ale Shinji urwał. Wiedział, co miał przez to na myśli. Jeśli teraz tego nie zrobi, Kaworu będzie się musiał połączyć z Lilith, rozpoczynając Trzecie Uderzenie. I tym razem nie byłoby dla nich żadnej nadziei na przeżycie. Już nigdy by nikogo nie zobaczył...

„Acha... ciągle nie zdajesz sobie sprawy...” Anioł uśmiechnął się. „Ale to nieważne. W końcu zrozumiesz. Nieoczekiwana radość jest jeszcze większa niż taka, którą się przewiduje,” rozmyślał Kaworu, a Shinjiemu wydawało się, że jego czerwone oczy patrzą przez niego na wylot, jakby między nimi nie było Evangeliona. „Więc Shinji, podejmij decyzję. Żyj dalej. Dalej chroń tych, których kochasz.”

Głowa Shinjiego opadła. Chciał zaprotestować, kłócić się, że nie będzie w stanie wypełnić obu tych życzeń, jeśli musiał to zrobić.

Ale w końcu musiał przyznać, że Kaworu ma rację.

„Przepraszam...”

„Nie przepraszaj...”

Shinji zamknął oczy. Tylko lekkie pociągnięcie za uchwyt. I nawet bez patrzenia wiedział, że to koniec.

Siedemnasty Anioł był martwy.

*********

Asuka zaklęła pod nosem, krocząc tam i z powrotem, gdy winda szybowała w górę. Po raz kolejny nie udało jej się zdjąć tego okropnego ciężaru z barków Shinjiego i nie była też w stanie być tam, by go wspierać. Nie wspominając o tym, że nie udało jej się skopać tyłka kolejnemu Aniołowi.

Mogła mieć tylko nadzieję, że jej EVA zostanie szybko naprawiona. Miała pewne rachunki do wyrównania za bardzo niedługo i ona i jej Unit-02 musieli być do tego w szczytowej formie. Walka i bez tego będzie dość ciężka - i nie było mowy, żeby przegrała. Nie znowu.

Drzwi windy wreszcie się otworzyły i Asuka ruszyła do wyjścia - ale natychmiast zatrzymała się zaskoczona, gdy odkryła, że ma zablokowaną drogę.

„Pilotka Sōryū?”

*********

Entry plug został już wyjęty, ale Shinji wciąż nie ruszył się, by wstać z siedzenia. Jakoś po prostu nie mógł się ruszyć. Ledwo pamiętał wyciąganie EVA'y z Terminal Dogma.

Wszystkie pozostałe Anioły - były wielkimi potworami niszczącymi wszystko i wszystkich na swojej drodze. Były takie nie na miejscu, takie nierealne, że łatwo było nie traktować ich jak istot żywych. Łatwo je było zabijać bez poczucia winy.

Ale Kaworu taki nie był. Był taki... ludzki.

Niemądrze z jego strony było myśleć, że drugi raz będzie łatwiejszy.

Wypuścił powietrze, próbując zmusić większość bólu w piersi do opuszczenia jej wraz z powietrzem, nim znalazł wreszcie siłę, by wygramolić się z pluga. Jego ciało pracowało dręcząco powoli. Gdy odwrócił się do wyjścia, niemal natychmiast wpadł na jednego z pięciu masywnych mężczyzn z Wydziału Drugiego. Ostrożnie wodził oczami od jednej kamiennej, skrywanej przez ciemne okulary twarzy do drugiej.

Shinji wstępnie zrobił krok w tył. Nie podobało mu się to. Nie tylko bardzo się to różniło od tego, co pamiętał, ale i było dość wątpliwe, żeby byli tu mu pogratulować.

„Pilocie Ikari,” zagrzmiał chłodno ten, na którego niemal wpadł, a jego ręka zacisnęła się na ramieniu Shinjiego w żelaznym uścisku. „Z rozkazu Komandora zostajesz niniejszym aresztowany za konspirację i zdradę NERV-u.”


Słowa od Jimmy'ego Wolka: Proszę was bardzo, wielki sekret w końcu wyjawiony, teraz już wiecie, jak wrócili... albo i nie?... Taa, okej, chyba sporo was naśladowało reakcję Shinjiego na wyjaśnienie o „życzeniu” i jesteście już w drodze, żeby mnie zlinczować za to, że tyle czasu czekaliście na to. Ale, widzicie, podczas gdy wielu może się nie zgodzić, może także dlatego, że nieumyślnie zrobiłem za dużo szumu tym „sekretem”, mnie to nigdy bardzo nie obchodziło. Moim zdaniem, dla opowiadania nie jest ważne, jak wrócili, tylko to, że to zrobili. Wiem, że trudno to znaleźć na liście 101 porad dla piszących opowiadania (poza listą „NIGDY NIE RÓB...!!1”), ale, ej no, jestem takim sobie przeciętnym facecikiem, próbującym napisać fanfica, żeby sprawdzić, czy to fajne (a przynajmniej tak było, kiedy wpadłem na pomysł na tę historię niemal pięć lat temu). Pierwotnie nawet nie miałem zamiaru udzielić żadnego wyjaśnienia, ale kiedy płynęły recenzje, zauważyłem, że jest większe zainteresowanie tą kwestią, niż przewidywałem, co oznaczało, że tak łatwo się nie wywinę. Jednakże wciąż próbowałem utrzymać to tak wymijającym, jak możliwe, przynajmniej w tym, kto spełnił ich życzenie. Czy to był Kaworu, Anioły ogólnie, Rei/Lilith, jakaś inna istota wyższa, sam Shinji z nieznanymi drzemiącymi w nim po Trzecim Uderzeniu mocami, kosmici, Anno, czy Twoja mama.

Mam nadzieję, że relacje Kaworu z Rei nie wyszły jak marna próba K/R. W końcu, jak wcześniej mówiłem, nie za bardzo podoba mi się pomysł łączenia jej z kimkolwiek. Powiedziałbym „To nie więcej niż to, co dzieli on z Shinjim”, ale to by się pewnie obróciło przeciw mnie, jako że to też jest często postrzegane jako romantyczny związek przez... pewnych ludzi. Ale nie, to po prostu - no, nawet nie jestem pewien, czy można już to nazwać przyjaźnią. Po prostu dzielenie ze sobą czasu i uczenie się jedno od drugiego.

Podczas gdy druga scena sugeruje jakąś akcję Makoto, pomysł ten porzuciłem całkiem szybko (nawet zdanie o jego węszeniu dodano dopiero później), jako że to, co planowałem, byłoby głównie tylko bezpośrednim powtarzaniem na nowo jego scen z odcinka. W najlepszym wypadku z pewnymi uwagami, że Misato wydaje się już wiedzieć wszystko, co jej mówi. Naprawdę nic by to nie dało temu rozdziałowi, szczególnie że chciałem się skupić na Kaworu.

Jedną z największych bolączek LD z tym rozdziałem (poza moim angielskim :P) było to, że Asuka i Shinji nie próbują zapytać Kaworu o Aki mimo pewnych przypuszczeń, że on może coś wiedzieć. Niestety nie udało mu się tym razem zrobić dla mnie kompletnej korekty, żebym zobaczył, co konkretnie ma na myśli, ale i tak nie chciałem nic zabierać z finału. Więc zamiast tego zrobiłem kilka małych dodatków, najszczególniej na końcu sceny, gdzie Asuka blokuje Kaworu wejście pod prysznic - pierwotnie Shinji milczał i natychmiast z nią odszedł.

Kolejny „dodatek na ostatnią chwilę” (albo w tym wypadku zmiana): Scena, gdzie żegnają się z Hikari i Kensuke była pierwotnie po scenie w kąpieli, żeby być bardziej zgodna z odcinkiem (Misato rozmawiająca z Pen-Penem). Chciałem właściwie przesunąć ją trochę wcześniej (z innych powodów), ale zauważyłem, że tematycznie znacznie lepiej pasowała na początku. Podczas gdy chronologicznie jest teraz nieco nie na miejscu w kwestii „oryginalnej” linii czasowej (rzeczony kawałek z Misato i Pen-Penem), pasował rzeczywiście bardzo dobrze do (obecnie) następnej sceny, gdzie Asuka i Shinji zjawiają się w mieszkaniu w dobrych humorach.

Różne uwagi:

Wspomniano tu o wielu rzeczach, które są bardzo otwarte na interpretację. Na pewno nie powiem, że wszystko powinno być traktowane jako fakt, szczególnie kiedy idzie o znaczenie paplaniny Kaworu.

Poza wyżej wymienionymi zrobiłem jeszcze kilka innych „dodatków na ostatnią chwilę”. Więc troszkę więcej szczegółów w scenie w bufecie. Rozważałem kazanie Kaworu „analizować” efekty coli. Ale potem to z zupą lepiej mi współgrało z tym, co już miałem.

Przystanek w Nagao Toge jest wspomniany w Odcinku 4. Chciałbym, żeby ich było więcej. Sieć komunikacyjna Hakone przysparzała mnie później o ból głowy.

Z tego, co rozumiem, przedszkole i szkoła wstępna są w USA „zmieszane” (z mojego punktu widzenia (z polskiego też - dop. tłumacz)), więc nie jestem do końca pewna, czy Aki rzeczywiście chodziłaby do tego pierwszego. Mam jeszcze mniejsze pojęcie o sytuacji w Japonii, ale Asuka jest Niemką, zawsze mogę powiedzieć, że sądzi po własnym pochodzeniu ;P (w Japonii, podobnie jak w Niemczech i w Polsce nie ma podziału na jakąś „szkołę wstępną”, jest po prostu nieobowiązkowe przedszkole dla dzieci w wieku 3-6 lat - dop. tłumacz)

Podziękowania dla Erica Blaira, Tarage'a i Williama T. Martina.

Więc... Niniejszym rozdział ten kończy rotację rozdziałów na zasadzie Liczba-”obecny”/słowo-”przeszły”. Mogłem ją pewnie zachować, powiedzmy, rozdzielając „wychowanie”, ale to byłyby dwa „słowne” rozdziały o podobnej tematyce i moim zdaniem nie pasowałoby to tak ładnie. I chyba nie jest tak źle tu to przerwać, jako że to w sumie oznacza koniec „serii” (biorąc pod uwagę, że będę tu ignorował Odcinki 25/26 Serii TV). Nie chcę posunąć się aż tak dalego, żeby wypuścić „film” osobno, ale może będzie najlepiej, jeśli tak go potraktujecie. Więc teraz nadchodzi

CIĘCIE! ODCIĘCIE! PRZERWA! ODDZIELENIE! TUTAJ!

Następne będzie „moje” EoE i tak jak ono było podzielone na najważniejsze tematy NGE („Air” skupiony na akcji, a „My Purest Heart for You” na robieniu sieczki z mózgu), będzie to „Podwójne wydanie” podzielone charakterystycznym dla DP toczeniem się naprzód i cofaniem się.

Więc nie wyłączajcie odbiorników w oczekiwaniu na zakończenie w „Finałowym końcu”!

Autorem tego fanfica jest JimmyWolk/The author of this fanfic is JimmyWolk

Przetłumaczył go Adrian „L-Voss” Sapija/Translated by Adrian „L-Voss” Sapija

Wszelkie prawa zastrzeżone/All rights reserved

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Crystal Storm : 2008-05-26 18:36:08
    Cóż, bywa

    No trudno. Hm, nie wiem, może w końcu wezmę się za poprzednie rozdziały? Jednak jakoś tak trudno mi jest czytać coś, co wygląda jak tasiemiec XD

  • L-Voss : 2008-05-26 18:14:48
    RE: Ekhem

    Crystal Storm napisał(a):
    Już sama nie pamiętam, ile rozdziałów z tego czytałam, jednak jakoś tak jest w ludziach, że kiedy widząc bardzo długi jeden rozdział, to ich po prostu od tego odrzuca. Uważam, że dzielenie tak potężnego opowiadania na mniejsze części byłoby dobrym pomysłem.

    Autor też tak uważa, niestety zburzyłoby mu to symboliczną koncepcję tego fica ^^'

  • Crystal Storm : 2008-05-26 18:11:09
    Ekhem

    Że Kaworu jest pokrzywdzony to i ja zauważyłam i nie moge tego przeboleć, bo taki dobry chłopak a taki okrutny los go spotkał. A te jego uwagi na temat zachowania Lilim były bardzo pouczające, bo coś, co dla nas wydaje się normalne, zwykle, dla niego jest interesujące. Dzięki niemu staram się patrzeć na rzeczy pod innym kątem, takim bardziej Anielim. Już sama nie pamiętam, ile rozdziałów z tego czytałam, jednak jakoś tak jest w ludziach, że kiedy widząc bardzo długi jeden rozdział, to ich po prostu od tego odrzuca. Uważam, że dzielenie tak potężnego opowiadania na mniejsze części byłoby dobrym pomysłem.

  • L-Voss : 2008-05-26 17:28:51
    RE: Heh

    Crystal Storm napisał(a):
    Według mnie autor zrobił z Kaworu po prostu naiwniaka. Jakoś nie zauważyłam, żeby przez to jak pisze, pokazał, że lubi tę postać. Szkoda, bo opowiadanie jest naprawdę dobre, jednak niektóre wątki wcale mi się nie podobają (delikatnie mówiąc), ale widząc "Siedemnasty Anioł" w tytule musiałam to przeczytać. Wiem, wszystkiego nie czytałam (innych rozdziałó), więc może czegoś tam nie rozumiem, no ale kiedy zobaczyłam, że autor skupił się głównie na relacjach Shinji-Asuka to po prostu odechciało mi się czytać.

    Twój wybór, aczkolwiek czytanie wybiórczo niektórych rozdziałów jest w wypadku tego fica po prostu morderstwem (retrospekcje, retrospekcje, retrospekcje... poza tym po jakichś czterech rozdziałach okazuje się, że to nie jest to, na co wygląda) ^^' Ja tam dostrzegam, że autor lubi Kaworu i jego zdaniem jest on pokrzywdzony... nie zrobił z niego naiwniaka - po prostu, będąc Aniołem, fascynują go rzeczy normalne dla ludzi i ma odmienne postrzeganie rzeczywistości...

    Acha - uważam, że nie można oceniać książki po fragmentach, gry po demie, piosenki po refrenie, itd... ^^''

  • Crystal Storm : 2008-05-26 15:04:28
    Heh

    Według mnie autor zrobił z Kaworu po prostu naiwniaka. Jakoś nie zauważyłam, żeby przez to jak pisze, pokazał, że lubi tę postać. Szkoda, bo opowiadanie jest naprawdę dobre, jednak niektóre wątki wcale mi się nie podobają (delikatnie mówiąc), ale widząc "Siedemnasty Anioł" w tytule musiałam to przeczytać. Wiem, wszystkiego nie czytałam (innych rozdziałó), więc może czegoś tam nie rozumiem, no ale kiedy zobaczyłam, że autor skupił się głównie na relacjach Shinji-Asuka to po prostu odechciało mi się czytać.

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu