Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Druga próba

Finał

Autor:Jimmy Wolk
Korekta:IKa
Tłumacz:L-Voss
Serie:Neon Genesis Evangelion
Gatunki:Obyczajowy, Romans
Dodany:2008-07-05 10:24:09
Aktualizowany:2008-07-05 10:26:07


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

„Ty draniu! Nic o niej nie wiesz! Nie masz prawa o niej mówić! Przysięgam, jak choćby jeszcze raz wymówisz jej imię, to cię zabiję!”

„Zabijesz mnie? Twoje położenie nie wydaje się umożliwiać realizacji śmiertelnych gróźb. A poza tym...” Spokojnie poprawił sobie okulary na nosie. „To niezbyt matczyny sposób mówienia...”

„Ty... zabiję cię. Zabiję cię. Zabiję cię! Zabiję cię! ZA K-agh... y-y...”

Gdy ciało upadło przed nim, Gendō bezwiednie sięgnął sobie do szyi, od której skute kajdankami ręce dzieliły ledwie centymetry, w ostatniej chwili maskując zdradliwy ruch poprawieniem sobie munduru. Nie przyznałby tego, ale była chwila szoku, kiedy uwolniła się, by skoczyć mu na biurko. Może trzeba było zacząć od chłopca...


Druga próba

Finał

Zawsze nienawidził tych cel.

Oczywiście cele nie miały się podobać swoim lokatorom, ale w tym wypadku wątpił, czy byłyby one legalnie dopuszczone w jakimkolwiek kraju, który pozostawał wierny idei praw człowieka.

Nie to, żeby NERV kiedykolwiek się nimi przejmował.

Jedynym powodem, dla którego każdy normalny człowiek nie cierpiał natychmiast na klaustrofobię w chwili, gdy wpychano go do małego więzienia, w którym ledwo pozostawało trochę miejsca niezajmowanego przez twarde łóżko i zimną toaletę, była nieustanna ciemność. Była to prawdopodobnie najgorsza psychologiczna broń, jaką dzierżyło to miejsce. Odbieranie zdolności odczuwania upływu czasu, nie zostawiając do roboty nic prócz myślenia.

Myślenie to było coś, co Shinji często robił, od kiedy... od kiedy został tu sprowadzony. Myślenie i zamartwianie się.

Powinien był to przewidzieć. Myśleli nad każdym możliwym sposobem, by zmienić to, co się wydarzyło, ale źle ocenili jedną ważną rzecz: Gendō Ikari nie był głupcem i niebranie pod uwagę możliwości, że po prostu nie zauważy, co robią, pozostawało w sferze marzeń. Widocznie nie byli dość ostrożni, by powstrzymać jego ojca od odkrycia jakiejś odrobinki informacji.

Ale czemu musiało się to stać teraz? Byli tak blisko...

Brak wiedzy na temat tego, co stało się z Asuką, był jednak dla niego najgorszy. Nie spodziewał się tak naprawdę, że pozwolą im być razem, ani nawet że ktoś odpowie na jego pytania o nią. Ale im dłużej musiał wytrzymywać bez wieści o niej, tym bardziej dostawał od tego szału.

Po raz chyba setny, zanotował sobie w pamięci, żeby jeszcze raz przeprosić za miesiąc, kiedy zostawił ją zmartwioną i zwątpioną.

Właściwie to jak długo on już tam był? Jako że wiedział tylko, że JSSDF może już infiltrować kwaterę główną, kierując się w stronę cel, gdzie będą niemal tak łatwym łupem, jakim on siebie uczynił tym ostatnim razem. A może bezlitośni żołnierze już tam byli i nie troszczyli się o cele, co by oznaczało, że nie został już nikt, by ich kiedykolwiek wypuścić.

Shinji sfrustrowany kopnął ścianę więzienia. Ku jego zaskoczeniu, światło wlało się w ciemność z drzwi, które otworzyły się dokładnie w tej chwili, ale jakikolwiek śmieszny pomysł, że przypadkowo trafił w sekretny przycisk do otwierania drzwi, szybko upadł, gdy niewyraźne postacie dwóch agentów NERV-u wkroczyły w pole widzenia.

„Komandor chciałby uciąć sobie z tobą pogawędkę.”

*********

'Komandor'.

Shinji zastanawiał się, czy kiedykolwiek jeszcze będzie widział w tym człowieku przed sobą kogokolwiek innego. Sposób, w jaki siedział sobie przy swym pretensjonalnym biurku, wpatrując się w syna, jak w kolejnego przestępcę - w zasadzie to w taki sam sposób, w jaki wpatrywał się w każdego. To, że nie potrafił nawet okazać ojcowskiego rozczarowania swym zbuntowanym dzieckiem...

„Możecie nas teraz zostawić,” powiedział starszy Ikari dwóm agentom, którzy eskortowali Shinjiego do biura.

„Jest pan pewien?” zapytał jeden z nich. „Po...?”

„Muszę się powtarzać?”

„Nie, sir!” szybko odparli oboje, salutując pospiesznie.

Shinji uśmiechnął się ze znużeniem, gdy obserwował, jak brutale zamykają za sobą drzwi. „Wygląda na to, że czujesz się dzisiaj raczej odważnie,” pozwolił sobie na sarkastyczny komentarz, ciągnąc demonstracyjnie za przesadzone trójwarstwowe kajdanki, które wciąż otaczały jego nadgarstki.

Przy całej frustracji, jaką tłumił w ostatnich godzinach, nie zawracał już sobie głowy dalszym udawaniem. I tak już nie było potrzeby. Zachowywanie się jak swoje stare pokorne „ja”, niepewne siebie i nieświadome, na nic mu się teraz nie zda. Jego ojciec nie posunąłby się tak daleko bez bardzo silnego podejrzenia i nie da temu spokoju, dopóki Shinji tego nie potwierdzi. Teraz pozostawała tylko kwestia tego, ile jego stary tak naprawdę wiedział.

Komandor nie wydawał się troszczyć wiele o jego niecodzienną wesołość. „Wolę przeprowadzić tę rozmowę w cztery oczy,” powiedział spokojnie. „I miałem wrażenie, że ty także. W końcu do tej pory byliście bardzo ostrożni, żeby zachować wasz powrót do tego czasu w tajemnicy. Mimo to musiałem zachować środki ostrożności.”

Oczy Shinjiego spoczęły na pistolecie na biurku blisko jego ojca, ale nie martwiło go to tak bardzo jak uprzednie potwierdzenie jego obaw.

„Drugie,” ciągnął Gendō, „zareagowało raczej gwałtownie, kiedy usłyszała moje pytania, szczególnie gdy temat naszej rozmowy zszedł na komunikację między wami w czasie wypadku z Piętnastym Aniołem. Musieliśmy podać jej środek uspokajający po tym, jak próbowała mnie zaatakować zapytana w sprawie tej... 'Aki'.”

Palce Shinjiego wbiły się w jego drżące dłonie. Rzadko kiedy czuł tak wzburzoną wściekłość jak w tej chwili na ojca. Powstrzymywała go jedynie wiedza, że Komandor właśnie tego chciał: sprowokować go. Jeśli naprawdę skrzywdził Asukę, może za to zapłacić później.

„Czego... czego chcesz?” syknął Shinji przez zaciśnięte zęby.

„Jestem pewien, że jesteś tego świadom.” Jego ojciec nie spieszył się z poprawieniem sobie okularów, nim kontynuował. „Chcę wiedzy... o tym, co się wydarzy.”

„Co?” To nie tak, że Shinji nie zrozumiał. Wiedza o przyszłości była prawdopodobnie kusząca dla każdego, tym bardziej dla kogoś z tak istotnymi planami jak Komandor. To w arogancję człowieka przed sobą wciąż nie mógł uwierzyć.

Jednakże starszy Ikari źle zrozumiał jego wahanie. „Nie musisz udawać głupiego. Wiem, że to widziałeś. Rozmowa z Sōryū już potwierdziła moją teorię, ale z powodu braku współpracy z jej strony ciągle nie jestem świadom szczegółów.”

Shinji próbował stłumić złość, ale nie odniósł wielkiego sukcesu. „Czemu myślisz, że odpowiem ci więcej niż ona? Będziesz mnie torturować? Albo jeszcze bardziej ją zranisz przede mną?”

Następne słowa Komandora jednakże uderzyły go dużo mocniej niż powyższe. „Jesteś...” odezwał się niemal błagalnie, „moim synem...”

Shinji nie wierzył własnym uszom.

„Co?” szepnął ochryple, a jego drżące ręce ciągnęły bezwiednie za kajdanki na jego nadgarstkach. „CO?? Te słowa... te słowa, które tak długo pragnąłem usłyszeć... a ty śmiesz,” Łzy zbierały mu się w oczach, ale nie wiedział, czy ze złości czy z rozczarowania, „ŚMIESZ mówić je teraz? Nigdy nie byłeś dla mnie ojcem. Odesłałeś mnie, tylko wezwałeś z powrotem, żebym pilotował wbrew swojej woli, pakując mnie w najgorsze chwile mojego życia. Tylko przez ostatnie kilka godzin uwięziłeś mnie, niebezpośrednio zagroziłeś, że mnie zabijesz, a co najgorsze, wykorzystałeś moje zaginione dziecko, żeby torturować kobietę, którą kocham. I ty poważnie spodziewasz się, żebym tylko był... dobrym synem... i powiedział ci wszystko, co chcesz wiedzieć...”

„To najbardziej pożądany sposób,” zgodził się tylko Gendō, „ale mogę też podjąć drastyczniejsze kroki w razie konieczności.”

„Nienawidzę... nienawidzę być twoim synem. Nienawidzę cię mieć za ojca. Bo... bo naprawdę bym chciał, żebym mógł cię teraz znienawidzić całym sercem.” Shinjiemu udało się zatrzymać potok łez, ale jako że był niezdolny do ich otarcia, na jego policzkach wciąż były mokre strużki, gdy przeniósł wzrok z podłogi na człowieka siedzącego przed nim. Zimny, maniakalny szeroki uśmiech pojawił mu się na twarzy, gdy to zrobił. „Naprawdę chcesz wiedzieć? Dobra,” burknął spokojnie. „Umrzesz!”

Jeśli to obwieszczenie w jakiś sposób ruszyło Komandora, nie okazał tego po sobie. „Puste groźby też ci nic nie pomogą.”

Uśmieszek Shinjiego zniknął tak szybko, jak się pojawił, gdy odwzajemnił zimne spojrzenie ojca takim, które łatwo mu dorównywało. „Ja nie grożę! Ty umrzesz! Wszyscy umrą! Masz rację. Widziałem to! Widziałem koniec świata! Tylko z powodu tego twojego samolubnego planu!”

Milczenie, które nastąpiło po jego wybuchu, zakłóciło jedynie jego ciche dyszenie, odbijające się echem w ogromnym biurze.

„Przyniesie ci tylko śmierć,” dodał Shinji szeptem, ale dość głośnym pośród ciszy. „Naprawdę myślisz, że ona do ciebie dzięki temu wróci?”

Przez chwilę mógłby przysiąc, że rzeczywiście widział reakcję na twarzy ojca. Choć najprawdopodobniej była to jego wyobraźnia, jako że żaden mięsień się nie poruszył, ujrzał starego, złamanego człowieka za tą twardą maską.

„Idź.”

Shinji zamrugał zaskoczony. Rozkaz był spokojny, ale nie wypowiedziany na zimno, do czego był przyzwyczajony ze strony ojca. Gdyby nie wiedział lepiej, pomyślałby, że to głos kogoś innego.

„Najwyraźniej myliłem się w swoich przypuszczeniach. Nie mam czasu na niemądry psikus dwojga dzieciaków.”

„Ale...” Nie wierzył własnym uszom. Człowiek, który trzymał ich w zamknięciu godzinami, jeśli nie dniami, który pewnie posunął się nawet do torturowania Asuki, żeby uzyskać informacje, których pragnął, teraz tak łatwo się poddał - po tym, jak w końcu dostał to, co chciał usłyszeć?

„Możesz znaleźć... Drugie Dziecko w sali 303 izby chorych. Strażnik na zewnątrz zdejmie ci kajdanki.”

„Ja n... ja nie żartuję!” walczył o słowa Shinji w oszołomieniu. „To praw...”

„Idź!” przerwał mu Komandor, z odrobiną odnowionej srogości.

Shinji westchnął ze złością, ale nie będzie już kwestionował tej decyzji, jako że była ona tylko na jego korzyść, więc odwrócił się i udał do wyjścia, nie oglądając się.

Powoli zdał sobie sprawę, że podczas gdy odpowiadał na pytania mężczyzny zgodnie z prawdą, nie było to oczywiście to, co ten chciał usłyszeć. To nie tak, że ojciec mu nie wierzył. Ale Komandor, jego ojciec, ten stary, złamany człowiek. Chciał tylko dostać zapewnienie. Wszystko, co mówiło, że jego życzenie nigdy się nie spełni - w coś takiego nigdy nie będzie chciał uwierzyć.

'”Nie zadawaj pytań, na które tak naprawdę nie chcesz znać odpowiedzi.”'

*********

Sala 303. Dlaczego spośród wszystkich to musiała być ta? To niemożliwe, żeby wszystkie pozostałe sale były używane, prawda? Czy skrzydło z urazami czaszki było jedynym na tyle odosobnionym, by umieszczenie jej tutaj nie wywołało zbyt wielu pytań? Przeznaczenie musiało sobie pomyśleć, że takie przypomnienie mu o jego najsłabszej chwili będzie niesamowicie śmieszne.

Było aż za podobnie. Pewnie, że nie było aż tylu maszyn do nieustannego monitorowania jej stanu i nie było kroplówki, która utrzymywała ją przy życiu podczas śpiączki. Ale widok jej leżącej na tym łóżku, lekkie rytmiczne unoszenie się jej postaci będące jedyną odpowiedzią na jego ciche wołanie jej imienia wystarczyło, by mdliło go w żołądku z bezradności, tak jak wtedy.

Kolejną różnicą były więzy, których użyto do umocowania jej rąk do ramy łóżka, ale szybko je rozwiązał, po czym niemal natychmiast przewróciła się w zamian na bok, odwracając się do niego plecami. To tylko przydało niewygodnego poczucia znajomości sytuacji.

Przez chwilę zadowalał się obserwowaniem jej, siedząc obok niej na łóżku, podczas gdy trzymał jej ciepłą rękę, gładząc kciukiem delikatną skórę.

W końcu jednak ostrożnie przewrócił ją z powrotem na plecy. Ujmując jej twarz tak, żeby nie opadła na bok, powoli pochylił się ku jej lekko rozchylonym ustom i zetknął je ze swoimi, trzymając je tam przez kilka chwil.

„Znowu budzisz pocałunkiem śpiącą królewnę?” zapytał ochrypły głos. „Może tego powinieneś spróbować ostatnim razem.”

Jego uśmiech pobił jej znużone uniesienie kącików warg. „Jakoś wątpię, że wtedy by zadziałało.”

„Byłoby lepsze niż pewna inna czynność.”

„Wiem.” Zakończył szybko ten temat kolejnym pocałunkiem. „Jak się czujesz?”

„Zmęczona. Nie jestem pewna, co mi dali, ale pewnie styknęło, żeby uśpić słonia.”

Shinji zachichotał z tego porównania. „Raczej nie masz figury słonia.”

„Ale pewnie wystraszyłam ich jak dziki słoń siejący zniszczenie.” Jej twarz przybrała srogą minę, gdy wspomnienie powróciło w pełni. „Ten... ten drań! Nie miał prawa... nie o niej...”

„Ćśś.” Pogładził ją po policzku. „Już dobrze.”

Dała się uspokoić, opadając na poduszkę, wyglądając, jakby miała zaraz ponownie odpłynąć w sen. Ale wtedy zamrugała, jakby sobie z czegoś zdała sprawę. „Jak... jak żeś ty się tu w ogóle dostał? Uciekłeś jakoś? Nie... nie powiedziałeś mu, co?”

„Tak, w sumie to powiedziałem. Ale nie do końca to, co chciał usłyszeć.” Przerwał na chwilę i zauważył wzmagającą się w jej oczach ciekawość. Szybko potrząsnął głową. „Nie martw się teraz o to. Odpocznij sobie. Aż za szybko będziemy musieli być w idealnej formie.”

Asuka nawet nie próbowała się kłócić. Drobne skinienie głową, po którym jej ledwie otwarte oczy znów się zamknęły.

****************

„Alarm pierwszego stopnia!” zakpił Shigeru. „Czasem się naprawdę zastanawiam, co oni sobie myślą! Najpierw gadają, że chłopak był ostatnim Aniołem, a teraz gadają, że nie możemy nawet opuszczać bazy.”

„No, miejmy nadzieję, że BYŁ ostatni.” Makoto przyłączył się do obgadywania przełożonych. „Jak teraz ogłoszą, że się pomylili, to lepiej miejmy nadzieję, że JSSDF ma parę bomb N2 na zbyciu.”

„Taa, mamy dwoje pilotów bez EVA i dwie EVA'y bez pilotów. Poza tym, z naszym ograniczonym arsenałem jesteśmy tylko łatwymi celami.”

„W ogóle to nie rozumiem tego z Shinjim i Asuką. Aresztowali ich za konspirację, ale czemu mieliby pracować przeciwko nam? To nasi piloci.”

„Może jakaś rywalizująca frakcja zrobiła im pranie mózgu. To by nie był pierwszy raz, jak Wydział Drugi nawalił.”

„Ale czemu w takim razie nie próbowali uciec z EVA-mi, albo celowo siać zniszczenie, żeby na zawsze zrujnować nam reputację? Albo nawet użyć ich do walki z nami? Nie mogliśmy powstrzymać Unitu-01, jak Shinji się wtedy nie słuchał, więc on przynajmniej miał okazję, której potrzebował.”

„Może chcieli poczekać, aż wszystkie Anioły zostaną zniszczone. W końcu nikomu nie udało się znaleźć sposobu na zniszczenie ich konwencjonalnymi środkami. Ale jak by pomyśleć o stałych wrogach...”

„Nie mów tak,” błagała Maya, wzdrygając się i po raz pierwszy przerywając rozmowę. „Jak nie zostaniemy zwolnieni ze służby... to mam nadzieję, że nigdy nie użyjemy Evangelionów przeciw ludziom. W-wtedy wolałabym odejść.”

Nad trojgiem kolegów i przyjaciół zapadła niezręczna cisza. Choć wszyscy dzielili te same moralne troski, Maya prawdopodobnie była jedyną z tej trójki, która stawiała ich znaczenie ponad znaczeniem jej pracy, ale żaden z dwóch mężczyzn nie chciał tego wyrażać na głos.

„No, jest też oczywiście dużo gadania, że Komandor Ikari po prostu chciał ich usunąć z drogi, teraz kiedy nie będzie ich już więcej potrzebował,” zmienił w końcu temat Makoto.

„Z drogi?” zapytał Shigeru, unosząc brew. „Po co?”

Makoto tylko wzruszył ramionami, ale Maya odezwała się cicho.

„Wierzycie w to, co mówią? Że Shinji i Asuka są...” Jej szept stał się jeszcze cichszy, „... z przyszłości?”

„Kto tak gada?” zdumiał się Makoto, a w jego głosie słychać było niedowierzanie.

Poddenerwowana kobieta przygryzła wargę, chcąc się tylko schować za kubkiem z kawą. Nie powinno się jej to było wyrwać, ale nigdy nie była kimś, kto mógł znieść zachowywanie tajemnic tylko dla siebie. „B-byłam tam, jak odzyskali nagranie, co było zrobione, jak ten chłopak... podczas ataku ostatniego Anioła. Podkomandor Fuyutsuki kazał mi zapomnieć, co usłyszałam, ale...” Zamknęła oczy, niemal spodziewając się w każdej chwili gniewu z powodu jej zdrady. „To brzmiało, jakby byli razem całkiem długo. Że... że byli małżeństwem i mieli nawet dziecko. A potem zostali tutaj jakoś 'wysłani z powrotem' i dlatego je stracili.”

„Podróż w czasie?” zadumał się Shigeru, wymieniając z Makoto spojrzenie. „To w ogóle możliwe?”

„Nie wiem. Ale Shinji wydawał się taki zmartwiony utratą tej 'Aki'... Nie sądzę, żeby to było tylko jakieś udawanie,” wytłumaczyła Maya. „Najwyraźniej próbowali zmienić parę rzeczy na lepsze. Może Komandor...” jeszcze bardziej zniżyła głos, „może on nie chce, żeby się zmieniły.”

„Zmienić... z czego na co...?”

Wpatrywali się w siebie we troje pytająco. „Ktoś z was wie, o co tak właściwie chodzi w Projekcie Dopełnienia...?”

****************

Jasne światło księżyca w pełni wpadało przez okno, ale to nie był powód, dla którego Rei się obudziła.

Czuła to. Wołało ją, głośniej niż kiedykolwiek. Zbliżał się czas, by wypełnić swe przeznaczenie.

Nie wydała żadnego odgłosu, gdy wstała, nie troszcząc się o ubranie czegoś więcej, niż koszulkę, którą miała na sobie, i cicho podeszła do drzwi.

Jeszcze tylko raz chciała popływać, nim on ją wezwie. Potem wreszcie znowu będzie wolna. Wolna od bólu i trosk, które prześladowały ją w tym świecie.

Tak, to był głos, którego miała słuchać. Nie tego, który ją przerażał. Tego, który mówił jej, że sam powód jej istnienia jest zły, że jego samolubne życzenia już nie mają znaczenia. Tego, który ostatnio kazał jej wątpić w słuszność tej drogi dla ludzkości.

Jeśli posłucha tego głosu, nigdy nie będzie w stanie -

„Gdzie idzieeesz?”

Oczy Rei rozwarły się szeroko. Jej ręka nawet nie dotknęła klamki.

****************

Palce Misato latały po klawiaturze laptopa, co było wygodnym sposobem na powstrzymanie ich przed zamarznięciem w wąskim więzieniu jej kryjówki w rozległych głębinach systemów chłodzących MAGI. Włamanie się do bazy danych z tych ośrodków było dużo łatwiejsze, niż myślała, ale ciężko było powiedzieć, czy z powodu doskonałych instrukcji Kajiego, ponieważ NERV nie spodziewał się, że jakikolwiek potencjalny szpieg znajdzie to miejsce (albo zajdzie tak daleko), czy to miejsce było takie niechronione, bo zostało po prostu zapomniane, kiedy baza i superkomputery ciągle były tworzone.

Nie wycisnęła jeszcze ostatnich soków z pożegnalnego prezentu Kajiego. Mając w domu dwoje podróżników w czasie, mogła uzyskać wiele odpowiedzi bezpośrednio. Ale nawet ci dwoje nie wiedzieli wszystkiego, co dzieje się głęboko w NERV-ie i niechętnie dopuszczali ją do wszystkich najsmakowitszych kąsków, dopóki ich możliwe odkrycie nie będzie już stwarzać zagrożenia.

Najwyraźniej ta dyskrecja była na nic.

Misato nie mogła przestać czuć się winna, że się chowa, podczas gdy Shinji i Asuka są aresztowani. Wydawało się to nieodpowiednie, jakby uciekała, porzucając ich. Ale wiedziała, że też nie byłaby w stanie im pomóc, gdyby sama miała zostać uwięziona. Więc dopóki nie będzie pewna, że Komandor nie wie o jej zaangażowaniu w niestety nie tak tajną transmisję, uzasadnione było taktyczne wycofanie się, opuszczanie Centrum Dowodzenia tak dyskretnie, jak to możliwe po tym, jak załatwiono Anioła, przy czym musiała uważać, żeby nikt jej nie śledził, gdy weszła do swojej kryjówki na ostatnie, niewygodne godziny.

Głośny dźwięk nagle przeszył ciszę, sprawiając, że pani major podskoczyła instynktownie, co posłało komputer z jej kolan na podłogę.

'Znaleźli...?' Rękę miała już na broni, gdy zdała sobie sprawę, że dźwiękiem był dzwonek jej komórki. Włączyła ją, kiedy stało się jasne, że NERV będzie miał lepsze rzeczy do roboty niż namierzanie jej, żeby ją zamknąć. Jeśli to, co znalazła, zawierało w sobie jakąś prawdę, nie mogli sobie teraz pozwolić na stratę Naczelnika Operacji - chociaż tym bardziej na utratę jedynej dwójki aktywnych pilotów. Kto wie, co ostatnio myśli Komandor... 'Trzpiotowaty. Gówno prawda...'

Wyjmując telefon z kurtki, raz jeszcze rozważyła swą decyzję. Oznaczenie dzwoniącego wskazywało tylko, że to z Centrum Dowodzenia. Ale gdyby naprawdę chcieli ją znaleźć, już i tak mogliby to zrobić. Nacisnęła przycisk.

„Mówi Katsuragi... Makoto?... Nie, ja... prowadziłam badania... Coś się stało?... Co? Tak? Serio? To super!... Taa, odwiedzę ich tak szybko, jak to możliwe. Sala 303, tak?... Tak, dzięki.”

Przerywając połączenie, Misato wydała z siebie westchnienie ulgi. Wreszcie jakaś dobra wiadomość, chociaż sprawiła, że wątpiła w decyzje Ikariego bardziej niż wcześniej. Chciał ich tylko przestraszyć i pogrozić, żeby pokazać, że on ciągle jest szefem? Niekoniecznie najlepszy sposób na zmotywowanie podwładnych.

Potrząsając głową, błyskawicznie wstukała inny numer.

„Rits? To ja. Jak ci idzie?... Tak?... On tam jest? Och, czytasz mi w myślach.” Zerkając na ekran przewróconego laptopa, wzdrygnęła się lekko na widok zdjęcia białego stwora. „Wiem, że może i miałam swoje przypuszczenia, ale naprawdę mogłaś mi powiedzieć, że Ikari prowadzi nas do świętej wojny z SEELE.”

****************

Shinji sam próbował zasnąć, podczas gdy siedział obok łóżka Asuki, ale poddenerwowanie zbliżającym się dniem ledwie pozwoliło mu zdrzemnąć się na więcej niż kilka minut. Próbował skontaktować się z Misato tak szybko, jak to możliwe, żeby ją poinformować, ale nikt jej nie widział godzinami. Bardziej niż kiedykolwiek przeklinał sam siebie, że nie wtajemniczył jej w szczegóły wcześniej. Jeśli nie będą mogli ostrzec jej na czas, nie będą już w stanie poczynić niezbędnych przygotowań, tylko dlatego, że nie chcieli ryzykować.

Asuka obudziła się po tym, jak mrok nocy dawno zapadł. Dopiero gdy wyszła z łóżka i rozciągała zmęczone członki, znajoma fioletowowłosa kobieta wreszcie weszła przez drzwi.

„Hej wy, Hyūga mówił, że chcieliście ze mną pogadać?”

„Misato!” zawołał z ulgą Shinji. „Gdzieś ty tak długo była? Próbowałem się z tobą skontaktować całe godziny temu.”

„Wybaczcie. Skoro wy dwoje byliście wykluczeni z gry, postanowiłam skorzystać z prezentu pożegnalnego Kajiego i sama coś zbadać.”

„Nieważne! Jak się nie pospieszymy, to...” urwał, czując narastające mdłości, gdy wrócił myślami do krwawych szczegółów tamtego dnia.

„JSSDF zaatakuje nas lada moment,” odpowiedziała za niego Asuka.

„JSSDF? Czemu mieliby...?” urwała, szybko sama się domyśliwszy. „SEELE...”

„Najprawdopodobniej. Chyba im powiedzieli, że my zaczniemy Trzecie Uderzenie. Inaczej nie mogę wyjaśnić, jak... jak...” Shinji zacisnął powieki, by powstrzymać pragnienie opróżnienia żołądka, gdy wspomnienia, które zazwyczaj próbował pogrzebać tak głęboko, jak to możliwe, znów wypłynęły. „To nie był tylko atak, to była masakra! Nie byłem tam cały czas, to pomaga o tym nie myśleć. Ale i tak słyszałem większość i samo to wystarczyło, żebym do dzisiaj miał koszmary. Strzały, wrzaski. Mieli gdzieś, czy ludzie byli uzbrojeni czy nie. Czasem nawet pachniało spaloną skórą.”

Misato wyraźnie się wzdrygnęła. „Ja sama odkryłam, że SEELE chce użyć modeli seryjnych EVA, żeby samo zacząć Uderzenie. Ale spodziewałam się, że wyślą przeciwko nam tylko je. Wiedziałam, że mają jakichś wysokich oficerów na liście płac, ale żeby ich wpływy sięgały dość daleko, żeby wmanipulować JSSDF w taki drastyczny, niekwestionowany atak...” westchnęła, pocierając sobie skronie. „Chyba potrzeba mi trochę snu. Przynajmniej Ikari musi mieć już jakieś swoje podejrzenia, to by przynajmniej wyjaśniało godzinę policyjną.”

„Godzinę policyjną?” zdumiał się Shinji, zaskoczony.

„No, a nie zrobił tego ostatnim razem?”

Potrząsnął głową. „Jak powiedziałem, raczej mnie przy tym nie było. Kurde, a ja chciałem...” Szybko skończył swe mamrotanie, gdy zauważył, że już miał się wygadać, ale za późno dla dwóch kobiet, które spojrzały na niego wyczekująco. „N-nieważne...”

Asuka posyłała mu podejrzliwe piorunujące spojrzenie nieco dłużej niż Misato, wyraźnie niezadowolona z możliwej zmiany w planach, o której nie wiedziała, ale w końcu skierowała swą uwagę na panią major. „Musimy też mieć Rei pod nadzorem, żeby nie poszła do olbrzyma tam na dole.”

„Rei?”

Shinji skinął głową. „Była źródłem właściwego Trzeciego Uderzenia po tym, jak się jakoś połączyła z tą Lilith.”

„Podobnie jak to, co się stało z EVA-00?” domyśliła się Misato.

„No... w pewnym sensie. Wydawała się bardziej świadoma tego, co robi, niż przy EVA'ie. I... dużo potężniejsza. I ze wszystkich ludzi wybrała mnie, żebym zdecydował, co zrobić z tymi mocami. Z powodu mojego stanu umysłu wtedy... chciałem tylko umrzeć... i zabrać ze sobą świat, który przyniósł mi tyle bólu.”

Oczy Misato rozszerzyły się w szoku. „Ty? Ty byłeś powodem...?”

Znów skinął poważnie głową. „Ciągle nie dawały mi spokoju wyrzuty sumienia, że musiałem zabić Kaworu, bałem się w Rei tego, co się ostatnio o niej dowiedziałem, Asuka była w śpiączce. I zrobiłem jej coś, przez co poczułem się jeszcze bardziej nędznie, przynajmniej wtedy.”

„To dalej jest obrzydliwe,” wtrąciła, warcząc Asuka, nim na jej twarzy pojawił się lekki uśmieszek. „Ale przynajmniej teraz czekasz, aż się obudzę.”

Shinji zaśmiał się słabo, ale śmiech ten szybko zamarł. „Niedługo potem zaczął się atak. Wtedy... trafili... trafili cię, jak próbowałaś mnie zaciągnąć do EVA'y. Próbowałaś udawać, że to nic poważnego, ale jak straciłem cię z oczu, to wiedziałem...” uniósł sobie ręce do piersi,

„Wiedziałem, że umarłaś. Tylko dlatego, że ja byłem za miękki, żeby sam się dostać do klatek.”

Teraz musiał się zmuszać, żeby na nią patrzeć, próbując nie być przytłoczonym nadchodzącymi obrazami z przeszłości. Ten smutny uśmiech, gdy zamknęły się drzwi windy... „As-Asuka tymczasem obudziła się ze śpiączki i walczyła, ale ja znowu tylko... tylko się dąsałem. EVA-01 była zamrożona w bakelicie i sam ten widok wystarczył, żebym się poddał. Jak wreszcie dotarłem na miejsce, żeby jej pomóc, to... to z Unitu-02 nie zostało nic oprócz uszkodzonego ciała.”

Zszokowane oczy Misato powędrowały do zapatrzonej gdzieś w dal na te słowa miny Asuki. Shinji wiedział, że słuchanie o własnej śmierci musi przyprawiać o mdłości, ale ona przynajmniej, w przeciwieństwie do rudej, jej nie pamiętała.

„Widzisz, stan mojego umysłu nie był zbyt obiektywny, żeby wtedy osądzić los ludzkości,” ciągnął. „Ale wreszcie zrozumiałem swój błąd. Zdałem sobie sprawę, że w świecie bez bólu nie mogłyby też istnieć inne uczucia. Jeśli chciałem kiedyś poczuć prawdziwe szczęście, to musiałem wrócić do rzeczywistości, nawet jeśli oznaczało to też znoszenie znowu bólu, smutku i samotności, dopóki będą one prawdziwe. Więc skończyłem to i dałem tym wszystkim szansę, żeby też wrócili. Ale z jakiegoś powodu, jak już wiesz, tylko Asuka wybrała powrót.”

„Jak widzisz,” nabrał powietrza, „poza SEELE musimy też powstrzymać Rei przed połączeniem się z Lilith. Nie mamy pojęcia, czy tym razem spełni życzenia mojego ojca, czy zrobi coś sama. Nawet jak znowu wybierze mnie, to nie możemy być pewni, że wszystko będzie dobrze, jak ją poproszę, żeby wszystko zatrzymała i wróciła do normy.”

Pani major skinęła głową, ale o jej minie można było powiedzieć wszystko, prócz tego, że była spokojna. „Jest tylko jeden problem: Nie wiemy, gdzie jest Rei. Próbowaliśmy ją już tu sprowadzić, jak wprowadzono godzinę policyjną, ale nie było jej już w domu i zostawiła telefon.”

Zszokowana mina Shinjiego dorównywała wyrazowi twarzy Asuki. Było już za późno?

„To może po prostu zniszczymy Lilith?” zaproponowała agresywnie Asuka. „I tak musimy się w końcu pozbyć tego czegoś, a podczas ataku...”

„Będzie nam potrzebne wszystko, co mamy,” dokończyła za nią taktyczka, odrzucając ten pomysł potrząśnięciem głową. „A jeśli jest tak ważna dla Komandora, jak myślę, to wątpię, że JSSDF odwróci uwagę na tyle, na ile potrzebujemy, żeby podjąć konieczne środki do zniszczenia jej pod jego nosem tak, żeby nie zauważył.”

Ruda wzruszyła ramionami. „Dobra, dobra! Ale chodźmy już!” ponagliła ich Asuka i skierowała się do drzwi. „Jak teraz nic nie możemy na to poradzić, to będziemy się tym musieli zająć, jak będziemy mogli. Nie chcę tu jeszcze siedzieć, jak się zjawią nasi 'goście'.”

„Nie chcesz się przedtem przebrać?” zapytała ją Misato, wskazując na szpitalną pidżamę, którą ciągle miała na sobie.

„Nie ma większego sensu. Przebiorę się od razu w plug suit w przebieralni.”

****************

'”Naprawdę myślisz, że ona do ciebie dzięki temu wróci?”'

Czemu słowa chłopca nie opuszczą jego myśli? Czy to była kara za zmarnowanie cennego czasu i wysiłku?

Co on sobie myślał? Nie miał czasu na takie głupoty. Starcy wkrótce wykonają swój ruch, a on musiał wykonać swój przed nimi. Szanse na to, że ani jemu ani nim się nie uda, praktycznie nie istniały. Nie mógł sobie pozwolić na utratę handikapu przez przesłuchiwanie zbuntowanych, kłamliwych nastolatków. Czy wymyślili tę historię dla zabawy, żeby mu bezpośrednio zrobić na złość albo było to z ich strony prawdziwe szaleństwo - już niedługo nie będzie to już mieć znaczenia. Jednakże, im dłużej będą powstrzymywać SEELE, tym lepiej dla niego.

Było tak, jakby nawet implant w jego dłoni wiedział, że obiecany dzień nadszedł.

Jak na ironię, wiedział to także Keel. „Obiecany czas nadszedł!” zagrzmiał jego głos, niezniekształcony, ale ciągle skrywający się za jego monolitycznym hologramem. „Po utracie Włóczni Longinusa dopełnienie przy wykorzystaniu Lilith jest niemożliwe. Naszą jedyną nadzieją jest kontynuowanie przy pomocy jedynego prawdziwego potomstwa Lilith, EVA-01.”

Gendō spodziewał się tego ruchu, ale i tak zrobił się spięty, słysząc te słowa, choć był profesjonalistą na tyle, żeby tego nie okazać. Poświęcenie jej na rzecz staruchów było zdecydowanie nie do przyjęcia. „To się różni od oryginalnego scenariusza SEELE.”

„Ludzie osiągnęli swój szczyt, tworząc Evangeliona,” zaprotestował na swój sposób Fuyutsuki. Znalezienie profesora po swojej stronie było niemal niespodzianką. Ostatnio stał się wyraźnie bardziej zdystansowany.

„Ludzie muszą wyewoluować do nowego świata. Po to stworzono modele seryjne EVA,” przypomniał wszystkim Gendō, wciąż udając jedynie wierność planom poczynionym dawno temu.

„Nie mamy zamiaru rezygnować z naszej ludzkiej postaci, by użyć EVA'y jako naszej Arki.” Jeden z nich pokazał naturalnie swą prawdziwą twarz za holograficzną maską, a pozostali zgodzili się.

„To jedynie część procesu odrodzenia uwięzionych.”

„Los zniszczenia to także radość z odrodzenia.”

„Sakrament śmierci, by zjednoczyć Boga, ludzi i wszystkie pozostałe formy życia.”

Hipokryci. Oto kim byli. Mówiący o niesieniu większego dobra całej ludzkości. Ale ludzie tacy nie byli.

Gendō miał ich dość. „Śmierć niczego nie tworzy,” odezwał się wyzywająco.

„Zatem przyniesiemy wam śmierć!” obwieścił głos Keela, nim monolity rozpłynęły się w powietrzu.

'”Przyniesie ci tylko śmierć.”' Zmarszczył brwi, gdy słowa syna odbiły mu się echem w głębi umysłu. 'Nie, jeśli mogę ją ubiec.'

****************

Shinji wziął głęboki oddech, obracając nerwowo w palcach przedmiot w kieszeni, gdy stał przed drzwiami. Nie był taki poddenerwowany jak większość innych mężczyzn w jego sytuacji, a przynajmniej nie z tych samych powodów. Nie bał się odmowy. Ale wiedział, jaka ona potrafi być, kiedy ktoś każe jej się martwić - i nie miał wielkich wątpliwości, że on to uczynił. Będzie zachwycona. Tego akurat był pewien. Ale nie uchroniło go to przed uderzeniem w policzek, którego spodziewał się już, kiedy w końcu wszedł do przebieralni.

„'Przyjdę zaraz po tobie', cholera jasna! Nie było cię trzy godziny!”

„Przepraszam, musiałem tylko wyjść po...”

„WYJŚĆ? Gdzieś ty do cholery był?!” wrzasnęła na niego Asuka. Jak oznajmiła, była już odziana w plug suit, gotowa do wypadu w każdej chwili. „Jak żeś w ogóle wyszedł w godzinę policyjną?”

„Tak jak weszliśmy, kiedy nie było prądu. Powinniśmy powiedzieć Misato, żeby lepiej pilnowali szybów wentylacyjnych.”

„Ty idioto! A co, jakby pilnowali? Mogli cię zastrzelić, zanim ktoś by zauważył, że to ty się czołgasz!”

„Taa, wiem. Strażnicy przy wejściu byli dość niespokojni, chociaż mnie poznali, jak wróciłem,” wzruszył ramionami Shinji. „Ale musiałem coś zabrać z domu przed walką.”

„Coś ty sobie myślał?!” ciągnęła niezrażona Asuka. „Wiesz, że mogą tu już być lada moment! A jak by cię złapali? Ryzykowałeś życie dla jakiejś głupoty? Mogli... mogli cię...”

„Spokojnie,” przerwał jej Shinji, kładąc jej ręce na ramionach. „Może i moja głowa nie pracowała wtedy najlepiej, żeby zapamiętać każdy szczegół, ale jestem dość pewien, że nie zaatakowali w nocy.”

„To nie znaczy, że już ich nie ma w okolicy! Mogli...” Znów jej przerwano, tym razem poprzez jego palec na jej ustach.

„Nawet jeśli mogli, to tego nie zrobili,” próbował ją uspokoić Shinji, próbując jednakże pozbyć się nieumyślnego dreszczu, jaki przeszedł mu po karku, jako że naprawdę nie pomyślał o takiej możliwości. Ale nie czas teraz na poczucie winy. Delikatnie popchnął ją w kierunku ławeczki ustawionej między szafkami. „M-może byś usiadła?”

Dostosowała się, choć raczej zdziwiona tą prośbą, tym bardziej kiedy przed nią uklęknął, sięgając do lewej kieszeni spodni.

„Co do 'głupoty'... no, może i głupoty, ale...” Uśmiechnął się, słysząc, jak nabrała gwałtownie powietrza z zaskoczenia, gdy pokazał jej aksamitne pudełeczko. „Chciałem to zrobić, zanim tam pójdziemy.”

„Ale... Shinji, my już...”

„Wiem, że jesteśmy, przynajmniej w myślach. I... i to były najlepsze chwile w moim życiu. Ale po tym wszystkim, co się stało, miałem potrzebę odnowienia tej więzi, także przed prawem i naszymi przyjaciółmi.” Podniosłszy wzrok, ujrzał, jak przygryza swą drżącą dolną wargę, gdy otworzył pudełeczko skrywające złoty pierścionek. „Asuka? Czy chcesz znowu za mnie wyjść?”

„Baka!” zaklęła cicho, odwracając od niego wzrok. Raczej nie na taką reakcję miał nadzieję. „Nie wiesz, że takie coś przynosi pecha przed walką? No wiesz... jak mówienie, że to będzie twoja ostatnia robota przed emeryturą.”

„Asuka?” zapytał skonsternowany, nie mogąc za bardzo uwierzyć, że miała zamiar odmówić z powodu takiego przesądu.

Nie rozczarował się, gdy odwróciła się do niego z wilgotnymi oczami i szerokim uśmiechem. „Ciesz się, że nie wierzę w szczęście i pecha,” oznajmiła niecierpliwie, nim, pochyliwszy się, ujęła jego twarz w dłonie, by dać mu czuły pocałunek, najpierw w usta, potem kolejny w nos i wreszcie w czoło... „Oczywiście, że tak, baka,” wyszeptała drżącym z radości głosem.

Naciskając przycisk na nadgarstku plug suitu, rozluźniła ciasny strój na górnej części ciała i zsunęła go na tyle, by wysunąć rękę. Dała mu potrzymać swą dłoń, podczas gdy ten wolną ręką wyjął pierścionek z pudełeczka. Ich oczy pozostawały w siebie utkwione, gdy wsuwał jej go na palec.

Gdy jej spojrzenie w końcu powędrowało do złotej obręczy z osadzonym w niej małym czerwonym kamieniem, Shinji widział w jej oczach, że wreszcie zauważyła.

„Shinji... to jest...?”

Skinął głową. „No, na pewno kosztował mnie więcej niż ostatnim razem, ale w zamian jest cały i w twoim rozmiarze.” Uśmiechając się na widok jej zakłopotania, wstał i pocałował ją w czoło, podczas gdy jej spojrzenie wciąż było utkwione w jej ręce. „No, lepiej już pójdę i sam się przygotuję.”

Odwrócił się do wyjścia, ale udało mu się zrobić tylko kilka kroków.

„Shinji...?”

Zatrzymany jej cichym zawołaniem obejrzał się, by wysłuchać, co jej chodziło po głowie. Ta jednak kazała mu czekać. Ze spuszczonymi oczami widocznie rozmyślała, czy naprawdę chce powiedzieć, co jej chodzi po głowie.

„Zostaniesz... zostaniesz tu na noc... ze mną?” Nie pozostawiła wiele wątpliwości co do głębszego znaczenia swojej prośby, nieco bardziej odkrywając klatkę piersiową.

Shinji przełknął z trudem ślinę, gdy powoli podszedł do niej z powrotem. Technicznie rzecz biorąc, raczej nie byłby to ich pierwszy raz, ale minęło już tak wiele czasu, że takim się wydawał.

„Jesteś pewna?” zapytał, gdy, usiadłszy obok niej, pociągnął ją w lekki uścisk. „Nie musimy być na jutro w formie?”

„Baka,” wyszeptała z uśmiechem, a jej ramiona luźno owijały się mu wokół szyi. „Nie proszę o szaloną noc namiętnego seksu. Nie musimy nawet dochodzić aż do dosłownego orgazmu. Po... po prostu chcę się trochę pokochać, okej?”

„Okej,” odpowiedział pocałunkiem. „Chociaż ławeczka w przebieralni to nie było do końca to, co planowałem na nasz 'nowy pierwszy raz'. Nie boisz się tych 'starych zboków' z tymi ich kamerami?”

Przyłączyła się do jego chichotania. „Niech patrzą. Pewnie i tak wtedy umrą od ogromnego krwotoku z nosa.”

Ich usta znów się zetknęły, a pocałunek szybko nabierał namiętności, gdy ich ręce wędrowały po ich ciałach w ciasnym uścisku. Jego koszula opadła na podłogę, podczas gdy jej kostium osuwał się centymetr po centymetrze.

„Tylko pamiętaj,” wydyszała Asuka między ciężkimi oddechami, przerywając na krótko pocałunek. „Że przynajmniej... przynajmniej fizycznie jestem...”

„Taa, wiem,” uspokoił ją Shinji. „Tym razem będę ostrożny.”

Więcej słów nie zamieniono przez kilka następnych godzin między kochankami, gdy stali się jednością po raz pierwszy - znowu.

****************

Nie była to najlepsza pora na zrobienie sobie przerwy, ale Fuyutsuki nie należał już do najmłodszych i, wydawałoby się, niekończące się oczekiwanie na pierwsze uderzenie SEELE dało mu się we znaki. Ale oczywiście czajnik gwiżdże, kiedy się nie patrzy.

Pospieszył z powrotem do Centrum Dowodzenia tak prędko, jak mógł, kiedy zabrzmiał alarm. Jeśli jego informator miał rację, najpierw użyją subtelnego podejścia, próbując włamać się do MAGI i bez wątpienia chcąc użyć go, by zyskać kontrolę nad obiektem. Chociaż jakoś wątpił, że nawet w takim wypadku obyłoby się zupełnie bez rozlewu krwi. A rezultat byłby jeszcze gorszy.

Gdyby udało im się jakoś wytrzymać ten wstępny atak, nie minie wiele czasu, nim SEELE spróbuje zająć kwaterę główną wszystkimi siłami, jakie jest w stanie zebrać. W każdym razie nie wyglądało to dobrze dla NERV-u. Tak czy siak, w tym dniu z pewnością wszystko się zakończy.

Gdy spieszył korytarzami, zauważył wiele poruszonego personelu, ale zaskoczył go widok jednej postaci, odzianej w czarny mundur, zbliżającej się do niego.

„Ikari, alarm,” przypomniał młodszemu mężczyźnie. „Nie idziesz?”

„Nie,” odezwał się wyraźnie Gendō, gdy przechodził obok niego. „Fuyutsuki... Zajmij się kamieniami, którymi będą w nas rzucać starcy.”

„Już?” zapytał starszy dość złośliwie, by zaskoczyć Komandora. Chociaż Ikari nie okazał tego w inny sposób jak zatrzymanie się i spojrzenie na niego.

„Uprzedzę ich. I nie będę ryzykował,” oznajmił tylko, nim ruszył dalej.

Kōzō wiedział, że powinien go zatrzymać. Ten jego scenariusz przeczył ich starym planom, przeczył jej życzeniu. Nikt, pewnie nawet sam Ikari, nie wiedział, czy jego rezultat będzie choć trochę lepszy niż ten, którego pragnęło SEELE.

Wiedział, że powinien go zatrzymać. Ale... też go rozumiał. Bo on również za nią tęsknił.

„Ikari,” zawołał ponuro za swoim przełożonym. „Pozdrów ode mnie Yui.”

****************

Misato tego nienawidziła. Mogła jedynie wpatrywać się w diagramy i słuchać wszystkich technicznych szczegółów, które niezbyt mogła pojąć. Wolała mieć wroga na widoku. Za bardzo przypominało jej to Jedenastego Anioła, tylko gorzej. Tym razem to ich własne systemy MAGI z całego świata próbowały włamać się do oryginału.

A jakby tego było mało, każda komunikacja ze światem zewnętrznym była blokowana, nawet połączenia satelitarne zostały odcięte. Więc nawet gdyby chcieli, nie mogli się choćby poddać, a co dopiero wytłumaczyć się i wezwać pomoc.

Ritsuko zapewniła ją, że ich plan nie był przez to zagrożony, ale Misato mogła jedynie mieć nadzieję, że pani doktor ma rację. W końcu jej przyjaciółka już wyjaśniła, że nie mogą skorzystać z tych pozostających środków komunikacji, by wysłać wiadomość, jako że była ona związana z tym konkretnym terminalem i nie będzie tam żadnego człowieka, który by ją odebrał.

Zerkając na niższe poziomy Centrum Dowodzenia, ujrzała zdjętą obudowę MAGI-Caspara, gdzie Ritsuko była zajęta pracowaniem nad jakąś zagwozdką na długi czas dla tych obecnie wrogich komputerów.

Na tyle długi, by JSSDF otworzyło dla NERV-u bramy piekieł.

Nawet gdyby o tym już nie słyszała, łatwo doszłaby do tej konkluzji. Nieoddanie niczego, czego wymagał rozkaz A-801, równało się w końcu otwartej rebelii i zostanie srogo ukarane - szczególnie zważywszy na ich potencjalne zagrożenie. Ale ulegnięcie po prostu SEELE nie wchodziło w rachubę.

„Włamywanie się do MAGI powstrzymane,” oznajmiła Maya, czemu towarzyszyła zmiana na ekranie, który teraz pokazywał zachodzące na siebie siatki sześciokątów oznaczające udaną aktywację firewalla typu 666. „Zastosowano Zaporę Danangijską Typu B. Dostęp z zewnątrz niemożliwy przez następne 62 godziny.”

„Czyli to już koniec?” Misato usłyszała, jak naiwnie pyta jeden z operatorów.

„Nie. Nie poddadzą się tak łatwo,” mruknęła smutno. „Dopiero się zaczyna...”

Zamykając oczy, próbowała sobie oczyścić umysł przed nadchodzącym zadaniem. To nie będzie bitwa z nieznanym wrogiem. Nie z wielkimi potworami ze straszliwymi mocami. To będzie bitwa z innymi ludźmi. Z wrogiem, który łatwo przewyższy ich liczbą. Z wrogiem, który zna ich silne, a co ważniejsze, słabe strony. Z wrogiem, na stawienie czoła któremu nigdy się nie przygotowywali. To będzie ich najtrudniejsza bitwa do tej pory.

'Skoro nie ma już Aniołów, może po tym wszystko się skończy. Może wtedy wreszcie zapewnię ci spokój...' Jej wzrok powędrował tam, gdzie jej ręka zaciskała kurczowo krzyż na jej szyi. 'Ojcze...'

***

Niżej, w głębinach MAGI-Caspara Ritsuko pozwoliła sobie na małe, zwycięskie westchnienie, gdy odłożyła klawiaturę. Teraz, kiedy to było zrobione, musiała wrócić tak szybko, jak to możliwe. Bez wątpienia SEELE wkrótce wytoczy ciężką artylerię i jeśli chciała uniknąć biegania przez osaczone miejsca, lepiej będzie, jak się pospieszy.

'To pewnie będzie mój ostatni afront dla niego. Wiem, że zasługiwałby na coś gorszego, ale na pewno zrani go to bardziej niż śmierć. Nie sądzisz...' Jej ręka pogładziła stal, która skrywała cybernetyczny „mózg” Caspara, 'Mamo...?'

*********

Toshiki Asakura zawsze szczycił się byciem „politykiem nieprzejednanym”. Czas chaosu po Drugim Uderzeniu nie zezwalał na żadne słabości. Naród potrzebował silnych ludzi jak on, by go prowadzili, by odbudowali jego minioną chwałę. I jego stanowisko w końcu przyniosło mu pozycję premiera.

Ale dowiedzenie się o zdradzie NERV-u, paramilitarnej organizacji wyposażonej w najpotężniejszą broń na Ziemi było na pewno... niepokojące, nawet dla niego. I pomyśleć, że niegdyś był dumny, że ma ich główną bazę na japońskiej ziemi. Ale z drugiej strony, nigdy raczej nie ufał temu Ikariemu.

Nie zdawał sobie sprawy, jaki wpływ miało na niego to napięcie, dopóki nie wzdrygnął się, kiedy drzwi do jego przestronnego biura nagle otworzyły się na oścież. Chciał wyrzucić z siebie z warknięciem wściekłe przypomnienie o pukaniu, ale wtedy rozpoznał osobę wchodzącą w tak niegrzeczny sposób, której towarzyszyła jego wyraźnie zestresowana sekretarka.

„Proszę pana, okropnie mi przykro, ale on mnie nie...” bełkotała, ale nieogolony nowoprzybyły jej przerwał.

„Pan wybaczy moje nagłe wejście, ale to bardzo pilne. Jeśli pan sobie życzy, powtórzę swoje zezwolenie, ale to i tak już za długo zajęło pierwsze 34 razy, żeby się tu dostać.”

Toshiki skinął z zamyśleniem głową. „Proszę nas zostawić, pani Yamashita,” powiedział sekretarce, która wypełniła jego polecenie wyjścia po formalnym ukłonie.

„Pamiętam pana, panie Kaji,” zwrócił się do nowoprzybyłego, gdy tylko grube drzwi się zatrzasnęły. „Jest pan jednym z agentów pracujących dla wywiadu. Wyznaczony do infiltracji NERV-u, żeby mieć oko na ich intencje, jeśli się nie mylę.”

„Tak, ale obawiam się, że nie ma wiele czasu na formalności. Premierze Asakura, przez parę ostatnich miesięcy uzyskałem trochę danych, które wskazują, że w armii jest przynajmniej jeden wysoki rangą zdrajca. Generał Kato jest najwyraźniej pod wpływem potężnej tajnej organizacji o nazwie SEELE. I, jak słyszałem, ostatnio objął dowodzenie nad niepokojącą operacją przeciw NERV-owi.”

„Hmm, jeśli to, co pan mówi, jest prawdą, to, zaiste, może to być niepokojące. Ale wracając do pańskich danych osobowych, otrzymałem informację, że jest pan... martwy,” powiedział spokojnie, gdy wyciągnął ukryty pistolet spod stołu i wycelował go bez wahania w szpiega, „i naprawdę nie znoszę, kiedy cała ta papierkowa robota idzie na marne.”

Jednakże taki rozwój wydarzeń nie wydawał się zupełnie ruszać mężczyzny z kucykiem. W zasadzie to się szczerzył. „Myślał pan, że nie będę też wiedział o najwyższym rangą zdrajcy narodu japońskiego?”

„To może być kwestia punktu widzenia,” uśmiechnął się Toshiki. „Ale tak czy inaczej, musi pan być bardzo odważny albo po prostu głupi, żeby tak bezpośrednio mi to mówić.”

„Niech pan anuluje atak na NERV,” zażądał spokojnie Kaji.

Nie wierząc własnym uszom, Toshiki pomachał pistoletem. „Chyba nie jest pan do końca świadom własnej sytuacji. Jeśli myśli pan, że zawaham się z powodu własnej reputacji, popełnia pan fatalny błąd. Mój personel tutaj jest bardzo dyskretny. To nie byłby pierwszy raz, kiedy trzeba będzie posprzątać to biuro.”

„Myślę, że pan nie jest do końca świadom własnej sytuacji,” powiedział Kaji, chichocząc cicho. „Naturalnie podjąłem środki ostrożności, żeby wyjść stąd w bardzo dobrym zdrowiu. Jeśli nie wrócę, dużo nieprzyjemnych dokumentów zostanie publicznie ujawnionych. O Drugim Uderzeniu, SEELE, ich zamiarach, oraz oczywiście o ich małych pionkach, takich jak pan.”

Toshiki zmarszczył brwi. Ten facet nie mógł poważnie przyjść tu z taką słabą historyjką i spodziewać się, że on ją po prostu kupi, prawda? „Nie ma żadnej państwowej ani międzynarodowej policji, agencji informacyjnej, ani rządu, który skorzystałby z czegokolwiek, co mógł pan przygotować do wysłania mu. SEELE przejmie to, zanim zostanie upublicznione.”

„SEELE może i kontroluje wszystkie albo przynajmniej dużo ważnych stanowisk, żeby uniemożliwić prawdzie dotarcie do ludzi. Więc oczywiście podjąłem działania, żeby pokazać ją bezpośrednio im.” Jego uśmieszek poszerzył się. „Internet to bajeczna sprawa, nie sądzi pan?”

„Internet?” wybuchnął nagle śmiechem premier. „Internet to farsa! Teorie spiskowe pojawiają się tam cały czas. Ich zwolenników jednakże jest za mało, żeby byli zagrożeniem. Nikt tego nie potraktuje poważnie.”

„Och, myślę, że to zależy od skali. Za dwie godziny uruchomi się robak umieszczony już na serwerach każdego z głównych portali informacyjnych, zastępując normalną zawartość moim 'raportem specjalnym'. I nawet jeśli będziecie mogli wyłączyć serwery na czas, co samo w sobie przyciągnie dużo uwagi i podejrzeń, to tylko trochę spowolni sprawy. Jak to zwykle robaki, rozniesie się po całej sieci, zawsze przypominając ludziom o waszych planach.”

„Tak zwane dowody łatwo można zdenuncjować,” splunął Toshiki, trochę zbyt wściekle, jak sam zauważył. Nie mógł okazać żadnej słabości przed tym draniem, którego szeroki uśmiech wyrażał o wiele za duże zadowolenie z siebie.

„Och, nie mogę się doczekać, żeby usłyszeć historyjkę, którą rzuci pan masom, żeby to wytłumaczyć. Meteor pewnie tym razem nie załatwi sprawy, jak sądzę. Ale co by to nie było, ludzie zapamiętają to wydarzenie i zawsze będą się podnosić głośne głosy kwestionujące waszą szczerość.”

Zauważywszy, że ręka trzymająca pistolet za bardzo się trzęsie, opornie położył go na biurku. Niechętnie to przyznał, ale na razie był w rękach tego faceta. Będzie się musiał upewnić, że będzie potem miał swoją zemstę. „Cz-czego pan chce?”

„Niech pan anuluje atak na NERV,” odezwał się Kaji, teraz poważnie.

Toshiki nie wierzył własnym uszom. „Ty... ty głupcze! Naprawdę chcesz, żeby NERV zapoczątkował Trzecie Uderzenie?!”

Rysy twarzy szpiega stwardniały. „To ty jesteś głupcem, jeśli naprawdę wierzysz, że SEELE chce mu zapobiec! To, że fundowali twoją karierę, nie znaczy, że zawsze mają rację!”

„Nie... nie zrobiliby tego!” Toshiki zbladł. Nie zrobiliby. Oni byli ci dobrzy. Podejmujący pewne drastyczne i niepopularne środki, które zmuszały ich do działania w sekrecie, ale zawsze dążący do słusznych celów. Dlaczego mieliby pomóc mu osiągnąć jego stanowisko, jeśli nie dla większego dobra Japonii...?

Osunął się na krześle, gdy złączył nieprzyjemny koniec z niepokojącym końcem. „Już za późno,” mruknął jedynie. „Już się zaczęło. I mają surowe rozkazy, żeby się z nami nie kontaktować, gdy już zostanie wydany sygnał.”

„Żeby wszystko, co się tam stanie, nie było łączone z tobą i mogło być zlekceważone jako okropny samowolny czyn kilku zdradzieckich żołnierzy, jeśli nie wszystko pójdzie do końca zgodnie z planem,” splunął pogardliwie Kaji. „No to ściągnij pozostałe oddziały do Tokio-3 tak szybko, jak to możliwe! Jeśli nie możemy im powiedzieć przez radio, musimy im powiedzieć twarzą w twarz - albo lufą w lufę, jeśli trzeba!”

*********

Misato skrzyżowała ręce przed sobą, a palce jej prawej ręki bębniły nerwowo o jej lewy łokieć. „Jak idzie ewakuacja niezdolnego do walki personelu?”

„Około połowa z nich dotarła do wewnętrznych schronów.”

Za wolno. „Za wolno,” powtórzyła na głos. „Mogą nas zaatakować lada...”

Pierwsze eksplozje przerwały jej właśnie w tej chwili.

„Punkty radarowe od 8 do 17 niesprawne!” wrzasnął ktoś, gdy jeden monitor po drugim zaczął pokazywać tylko szum.

„Batalion techniczny JSSDF przedziera się przez obwód obrony Gory!”

„Dwa bataliony zbliżają się od Gotemby!”

Dłonie Misato zacisnęły się w pięści, gdy dochodziło coraz więcej raportów o ofiarach i straconych pozycjach, a jej myśli pędziły, by zanalizować sytuację. Gdyby tylko Shinji był w stanie zapamiętać coś istotnego taktycznie. Siły wroga już najeżdżały, ale dlaczego...?

'Zaraz! Na pewno idą najpierw usunąć największe zagrożenie, ale nie mają nic na EVA'y. Ale mogliby zniszczyć słaby punkt EVA'y...'

„Siły atakujące od zachodu to przynęta!” wywrzasnęła to, co sobie uświadomiła. „Skoro ich prawdziwym celem są EVA'y, to będą polować na pilotów! Gdzie Shinji i Asuka?”

„Już w klatkach i sygnalizują, że są gotowi do wyruszenia,” powiedział jej Makoto.

„Dobrze. Przynajmniej jedna wiadomość, która nie jest przerażająca,” westchnęła z ulgą Misato. „Wystrzelcie Evangeliony bezpośrednio na powierzchnię, jak tylko będą gotowi. Co z Rei?”

„Miejsce pobytu nieznane,” zdał raport Shigeru. „Wciąż nie jesteśmy w stanie ustalić jej lokalizacji.”

Misato zacisnęła zęby. To, że nie można jej było znaleźć, oznaczało, że albo jest z Komandorem i zaraz zainicjuje Trzecie Uderzenie, albo już nie żyje. I ohydna część jej osoby niemal pragnęła tego drugiego. Ale to, że Komandora nie było właśnie teraz, znacznie zmniejszało na to szanse.

Jednakże miała teraz inne zmartwienia. Siły najeźdźców wciąż przedostawały się do korytarzy kwatery głównej znacznie szybciej, niż przewidywała, przedzierając się przez każdy rodzaj blokady, jaką mógł wystawić NERV, jakby jej tam w ogóle nie było.

Shinji powiedział jej, że zabiją każdego na swojej drodze, ale może nie doceniła ich brutalnej skuteczności. Myślała nad zwiększeniem stanu liczebnego, żeby wyjść spodziewanym siłom ofensywnym naprzeciw, choć teraz było oczywiste, że wysłałaby ich tylko na pewną śmierć.

Nie, to nie była bitwa, którą mogliby wygrać twarzą w twarz.

Musiała myśleć! Co by zrobiła przedtem? Co mogła zrobić, żeby jeszcze bardziej zwiększyć wydajność? Westchnęła z frustracją, nim zebrała się w sobie i włączyła komunikator. „Wszyscy wycofać się do kompleksu centralnego! Blokujcie za sobą drogę, jak tylko możecie, ale nie próbujcie ich sami powstrzymywać. Jeśli nie zdążycie w ciągu następnej minuty...” Jej głos zamilkł. To były decyzje, których zawsze nienawidziła w dowodzeniu. Decyzje, które redukowały ludzkie życie do ledwie liczby w okrutnej analizie zysków i strat. „Ukryjcie się i módlcie, żeby was nie znaleźli.”

Było bardzo wątpliwe, że ktoś będzie w stanie przetrwać, jeśli do tego dojdzie. Ci, którzy, tak jak siły najeźdźców, wciąż byli na zewnętrznych poziomach, nie mieli za bardzo szansy na dotarcie na czas. Ale nie mieli wielkiego wyboru.

„Za 50 sekund wypełnić całkowicie Poziomy od 2 do 4 bakelitem,” rozkazała spokojnie Misato. „Otworzyć każdą bramę, każde drzwi, żeby zalało każde przejście i każde pomieszczenie. Powinniśmy dzięki temu uzyskać całkiem niezłą liczbę i w najgorszym wypadku powstrzymać ich na jakiś czas. Jak będziemy mieli szczęście, to będzie wystarczająco długo.”

„Wystarczająco długo... żeby co?”

Misato chciałaby mieć odpowiedź na to pytanie.

*********

Czołgi natychmiast zwróciły swe lufy na dwa olbrzymy, marnując amunicję na ich nieprzebijalne pola AT. PSL-e warkotały dookoła głów tytanów niczym wielkie, denerwujące robale. Piloci najwyraźniej zostali wzięci z zaskoczenia przeszkodami, które nagle wyrzucono im na drogę, jako że jeden, zrobiwszy unik zbyt późno, rozbił się o pomarańczową tarczę EVA-01.

Po jej lewej pojawiło się okienko komunikacyjne Shinjiego pokazujące jego przygnębioną minę. „Asuka...”

„Będzie dobrze,” powiedziała łagodnie ruda, wiedząc aż za dobrze, że on nie będzie zabijał ludzi, chyba że już naprawdę nie będzie innego wyjścia. To nie tak, że myśl o odbieraniu życia dla niej była przyjemna, ale łatwiej niż jemu było jej przekonać swoje sumienie, że był to niezbędny akt samoobrony. „Ja się nimi zajmę. Ci kolesie to w końcu nie jest prawdziwy problem. Tylko opiekuj się moim kablem, okej?”

Uśmiechnął się słabo, gdy skinął głową. „Oczywiście.”

Asuka odwzajemniła uśmieszek, nim przymknęła oczy. Wzięła głęboki oddech. Wówczas zaszarżowała.

***

Generałowi Kato w ogóle nie podobało się to, co widział przez lornetkę, kilka mil od pola bitwy. Chociaż, zważywszy na rozmiar wrogów, mogliby równie dobrze stać tuż obok nich. Czerwony potwór niszczył ich PSL-e, jakby zabijał muchy packą, miażdżąc ich czołgi, jakby deptał robale wielkimi piętami, a co najgorsze, sam nie odnosząc żadnych widocznych obrażeń, gdy nawet skomasowane bombardowanie wieloma głowicami bojowymi było nagle zatrzymywane przez to cholerne pole siłowe, nim mogły się nawet zbliżyć.

Był pojedynczy moment nadziei, gdy jeden pocisk odnalazł cel, wybuchając prosto na brzydkiej głowie bestii, ale to nawet nie zarysowało powierzchni. Albo ta osłona mogła ciągle zmieniać obwód, albo pancerz był grubszy, niż im powiedziano. Przerażające było widzieć mizerne postępy, jakie do tej pory poczynili. Taka ilość mocy, pieniędzy, nie wspominając już o ludzkich życiach zmarnowana na ten najwidoczniej nieprzebijalny czerwony mur.

Ale nie byłby godny swego stopnia, gdyby taka komplikacja już wystarczyła, żeby utracił całą nadzieję na zwycięstwo. Wolałby „zabezpieczyć” Evangeliony i ich pilotów, nim mogli wkroczyć do walki, ale to nie tak, że w ogóle nie byli przygotowani na tę sytuację.

„Kabel!” burknął rozkaz swojemu oficerowi. „Skoncentrować cały ostrzał na tym kablu zasilającym!”

„To na nic, sir! Fioletowy go broni!”

„CO?!” Natychmiast odwrócił się na pięcie, by skupić wzrok na drugim potworze, który nie wydawał się jeszcze zaangażować w walkę, i rzeczywiście, trzymał się blisko kabla czerwonego, robiąc imponujące uniki i podskoki, by się przed nim uchylać i pilotka czerwonego nie musiała się martwić o przypadkowe ograniczanie jej ruchów przez partnera. Gdy tylko któreś z jego sił zaczynały strzelać w zasilanie, pojawiały się te pomarańczowe sześciokąty, wyraźnie emitowane przez fioletowy Unit.

A sam fioletowy nie miał żadnego kabla jako słaby punkt.

Kato burknął sfrustrowany. „No to chyba to by było na tyle...”

Jeden z jego oficerów spojrzał na niego, czekając na wyjaśnienie. „Odwrót, sir?”

Generał przymknął oczy, zamyślony. Miał jeszcze na zbyciu bombę N2, ale była ona cenna i widywał Anioły wytrzymujące nawet więcej niż jedną. Kto mu zagwarantuje, że wystarczy ona do pozbycia się dwóch bestii, które okazały się być lepsze od innych? I planował się dzięki niej przedrzeć przez Geofront.

„Tak,” potwierdził wreszcie, krzywiąc się. Niezależnie od tego, jak bardzo bezcelowa by walka nie była, poddawanie się, nawet jeśli tylko z powodów taktycznych, zawsze było plamą na jego honorze. „Dać sygnał i poprosić o dużych chłopców. Niech się potwory pozabijają.”

***

„Widzę osiem, nie, dziewięć transportowych statków powietrznych!” zdał raport Aoba. „Wypuszczają... wypuszczają EVA'y?”

„Modele seryjne EVA,” mruknęła Misato, ani trochę nie tak zaskoczona, choć można było powiedzieć o niej wszystko, prócz tego, że była uradowana tą wiadomością. „Zajęło im to dłużej, niż się spodziewałam.”

„Dź-dziewięć?” z trudem złapała powietrze Maya. „Na dwoje?”

„No, co do przewagi, to się okaże,” wymamrotała pod nosem Misato, zajmując się swoją komórką. Musiał przebrzmieć tylko jeden sygnał. „Ritsuko? Jesteś gotowa tam na dole?”

„Już w drodze,” dobiegła krótka odpowiedź blondynki przez słuchawkę.

Pani major wyszczerzyła się. „Grzeczna dziewczynka,” pochwaliła ją, nim zakończyła krótką rozmowę i schowała telefon.

Hyūga, jak większość pozostałych, nawet nie zauważył tej wymiany zdań. „Poważnie, dziewięć do dwóch. Oni przesa... ZARAZ! Jeszcze jeden sygnał, szybko się zbliża!”

„O tego się nie martw,” oznajmiła teraz głośno Misato. „To nasi!”

***

„Gotowa?”

„Tak gotowa, jak to możliwe,” odpowiedziała, uśmiechając się z rezerwą, nie spuszczając z oczu białych kropeczek, które z tej odległości równie dobrze mogłyby być ptakami. „Czyli nie bardzo.”

Obserwując je tak wysoko, zastanawiała się, czy nie powinni byli poprosić o broń dalekiego zasięgu i spróbować zestrzelić jednego, czy dwa, dopóki były w powietrzu. Ale wiedziała lepiej niż ktokolwiek, że zniszczenie ich będzie wymagać więcej niż jednego strzału, niezależnie od jego precyzji.

Serce waliło jej wściekle, ale ciężko było powiedzieć, czy z powodu stresu z poprzedniej walki czy myśli o nadchodzącej. Najprawdopodobniej z obu przyczyn. Biorąc głęboki oddech, zgięła ręce, by złagodzić mrowienie w nich przesyłanie do niej z EVA'y. Najprawdopodobniej był to wynik bycia pospiesznie przymocowanymi z powrotem po odcięciu ich przez ostatniego Anioła. To lepsze niż walka niczym prócz kikutów, choć niezbyt uspokajające, kiedy przed nią możliwe że najtrudniejsza walka w życiu.

Plecami do siebie, oba Unity oczekiwały, aż białe bestie skończą opadać, gdy były przez nie okrążone. Tuż przed tym, jak dziewięć EVA wylądowało z hukiem na ziemi, Shinji i Asuka oboje zaszturmowali przed siebie w stronę tych najbliższych, stawiając czoła wrogom, nim ci zdążyli odzyskać równowagę, nie wspominając już o gotowości do walki.

A przynajmniej taki był plan.

Nawet nie sekundę po tym, jak posłała swój cel na deski, poczuła, jak jego stopa kopie w plecy EVA'y, natychmiast ją przewracając. Wykorzystała pęd, by odturlać się, nim stanie się nieruchomym celem dla pozostałych, i odwróciła się, wstając z powrotem.

Unit, którego posłała na ziemię, również stał już na nogach, będąc już okropnie blisko tak, że ledwo miała czas na uniknięcie ciosu miecza, który wciąż dzierżył. Ku wielkiemu zaskoczeniu Asuki, kopniak, jaki otrzymał w zamian, został równie elegancko uniknięty przez szczerzącą się EVA'ę Masowej Produkcji, podobnie jak następująca po tym próba chwycenia go za ramię, by pociągnąć go ze sobą, przebiegając obok niego.

Zauważając kątem oka, że dwa inne Unity zbliżają się do niej, a kolejny podchodzi do jej kabla, postanowiła, że lepiej się będzie wycofać. Shinji musiał doświadczyć podobnych problemów, bo spotkali się tam, skąd wystartowali, plecami do siebie, twarzami do patrzących na nich pożądliwie monstrów.

„Coś tu nie gra! Nie powinny być takie mocne!” krzyknęła Asuka, gdy wyciągnęła swój prog-knife z futerału na ramieniu, które to posunięcie powtórzył Shinji.

„Ale myślałem, że cię... no...” Jego głos stał się tak cichy, że ledwo go było słychać między oddechami, „pokonały...”

Szybko strząsnęła z siebie tę myśl. „Ale tylko dlatego, że się zregenerowały. I dzięki...” Okrzyk zdumienia utkwił jej w gardle, gdy zauważyła w mgnieniu oka, że dwa, które walczyły z Unitem-01, już przetransformowały swe miecze, „Włóczniom... Nie były wtedy ani trochę takimi dobrymi wojownikami. Chyba że...”

To nagłe zrozumienie wszystkiego wytworzyło lodowate uczucie głęboko w jej wnętrznościach. Nie przyniosły jej tylko śmierci, to była totalna destrukcja. I z tego powodu czuła narastającą w sobie zimną wściekłość, nawet o wiele większą niż nienawiść, którą czuła wtedy. „Tylko się ze mną bawiły...”

„Co?”

„Bez kabla prędzej czy później wyczerpałaby mi się energia,” ciągnęła cichym głosem. „Wiedziały, że nie mogę ich pokonać. Więc po prostu se czekały. Bawiły się wtedy mną troszkę. Chciały tylko podsycić moją dumę, żeby mogły znowu ją roztrzaskać na kawałki. Bawiły się ze mną jak kot z myszą, zanim jej przekręci kark.”

„Asuka...” Shinji wgapił się w nią z niedowierzaniem. „J-jesteś pewna, że one w ogóle mogą być podstępne? Ryzykowałyby...”

„Mam gdzieś, czemu to zrobiły!” uciszyła go wrzaskiem pełnym złości. „Ale zapłacą mi za to!”

Z tymi słowy zaszturmowała przed siebie, nie bacząc na wołania Shinjiego, by poczekać, by zachować spokój i pomyśleć, opracować plan. Ale choć te białe bestie przed nią zbierały się już razem, by ją powitać, choć wzięły ją z zaskoczenia już drugi raz, ona się nie wycofa. Zniszczy je, rozpruje im flaki, dopóki się nie upewni, że już nigdy nie wstaną.

Ale wtedy zahamowała gwałtownie. Na pole bitwy, wydawałoby się, znikąd wskoczył wielki cień i wylądowawszy z hukiem na jednej z zaskoczonych EVA Masowej Produkcji, odskoczył, nim pozostałe zdążyły zareagować.

„C-co to jest?” zdumiała się Asuka, z trudem nabierając powietrza.

Shinji jednakże łatwo rozpoznał masywną szaro-czerwoną postać, ale jego zaskoczenie nie było ani trochę mniejsze. „Jet Alone?”

„Siemka!” dobiegł przez komunikator pewny siebie głos. „Słyszałem, że przydałaby wam się pomoc!”

„Tōji?” zapytał Shinji, zakłopotany usłyszeniem przyjaciela.

„Nom, to ja.”

Asuka uznała to za jeszcze trudniejsze do uwierzenia. „Ty pilotujesz to coś?”

„No, tak...”

***

„... i nie. Myślę, że 'sterujesz' bardziej pasuje,” powiedział Tōji ze swojego fotela w jednej z komnat w głębi kwatery głównej, gdy zerknął na Ritsuko. „Ale chyba doktorowa lepiej to wytłumaczy.”

Blondynka skrzywiła się, słysząc to przezwisko, ale zdecydowała, że nie czas teraz na kłótnie. „Jak może pamiętasz, Shinji, JA miał działać bez załogi, otrzymując polecenia od kilku sterujących przez sygnały radiowe. Zastąpiłam po prostu ten uproszczony układ bardziej efektywnym sterowaniem bardziej podobnym do tego od EVA'y.”

Rzeczywiście, siedzenie Tōjiego było starym modelem prototypu entry-pluga. Przywdział nawet opaskę A-10 Nerve. Ale z niej, podobnie jak ze sterowania, wychodziły kable połączone z pobliskim terminalem MAGI, by superkomputery zajmowały się konwersją sygnałów wysyłanych do robota.

„Ale...” zaczął Shinji, zauważalnie poddenerwowany, gdyż, jak widać było na ekranie, wrogie EVA'y znów się zbliżały po tym, jak minął moment zaskoczenia. „Skąd go macie? Nie był czasem skonfiskowany przez rząd po wypadku? Jak już, to spodziewałbym się, że będzie po stronie przeciwnika.”

„Wy mieliście swoje tajemnice, ja miałam swoje,” wtrąciła przez otwarty kanał komunikacyjny Misato, pozwalając sobie na chwilkę triumfu pośród chaosu. „Ale powiedzmy, że mamy wspólnego przyjaciela, który dał nam ten prezencik.”

„Zrobiliśmy próbny rozruch, kiedy wydano zakaz dostępu,” wyjaśniła Ritsuko. „W idealnym czasie, bo inaczej nigdy byśmy nie ściągnęli Tōjiego na czas.”

„Nigdy nim nie sterował?” zaprotestował przez komunikator ostry głos Asuki, która instynktownie uniknęła uderzenia od tyłu.

„Oj, nie martw się, Sōryū!” odwarknął, drażniąc się Tōji. „Już robiłem parę symulacji. I chyba trzymam się całkiem nieźle!”

„Nieważne,” przyjęła to do wiadomości Asuka, szczerząc się po przerzuceniu sobie napastnika przez ramię. „Tylko nie wchodź nam w drogę!”

„Ja wam?” zaśmiał się w odpowiedzi chłopak, szarpiąc za urządzenia sterujące, by długie ramiona zakręciły się wokół robota, uderzając dwa Unity jednocześnie. „Założę się, że rozwalę więcej niż wy!”

Ritsuko odchrząknęła, by przypomnieć nastolatkom o powadze sytuacji. W końcu była to walka, która mogła zdecydować o życiu lub śmierci całej rasy ludzkiej, a nie przyjacielska rywalizacja. „Pamiętajcie, że Jet Alone ani nie ma pola AT, ani nie może go przebić, więc wy będziecie się tym musieli zająć,” zwróciła się do pilotów EVA. „Ale z drugiej strony, niweluje też przewagę włóczni.”

„Pamiętajcie też, że jest zasilany energią atomową,” wtrąciła znów Misato, krzywiąc się nieco na wspomnienie, jak na próżno próbowała powstrzymać kolosa. „Eksplozja nuklearna nie jest taka zła jak Trzecie Uderzenie, ale i tak wolałabym jej uniknąć, w miarę możliwości.”

„Zrozumiano,” dostosował się Shinji.

„No to pokażmy im, że liczba nie ma dla nas wielkiego znaczenia!” oznajmił Tōji.

„Nie musisz mi tego mówić,” wtrąciła Asuka. „Widziałam wyniki twojego ostatniego testu z maty.”

Ritsuko potrząsnęła głową. Dzieciaki...

***

„Zdajcie raport!”

„Oddział Shinjo melduje się!” odpowiedział przez radio Akita. „Poziom 2 wreszcie zabezpieczony, odbiór!”

„Co wam tak długo zajęło?” wrzasnął w odpowiedzi arogancki głos.

Żołnierza jeszcze bardziej to wkurzyło. „Ten bakelit był wszędzie! Nie mogliśmy znaleźć drogi dookoła, więc musieliśmy się przebijać!” Wziął oddech, zastanawiając się, czy wyrazić na głos swą złość na przełożonego. „I byłoby dużo szybciej, gdybyśmy dostali obiecane posiłki!”

„Nie mogliśmy ich przerzucić przez fioletowego i czerwonego.”

Akita westchnął. „To i tak może nie mieć znaczenia. Nie napotkaliśmy wielkiego oporu, od kiedy zablokowali pierwsze poziomy!”

„To nie powinno być nic dziwnego. Większości brakuje treningu militarnego. Pewnie najpierw rzucili na nas wszystko, co mieli, zanim poszli się schować.”

„Nie, sir, chciałem powiedzieć, że wcale nie spotkaliśmy dużo ludzi.” Przerwał, szukając reszty swojego oddziału. „Myśli pan, że to pułapka?”

***

Gendō Ikari nie był człowiekiem, który otwarcie się uśmiechał w zwykłym oczekiwaniu, ale z pewnością czuł podekscytowanie, gdy przechodził ciemnymi korytarzami Terminal Dogma i nie mógł zaprzeczyć, że bicie jego serca jest przyspieszone, gdy zbliżał się do celu. Było już tak blisko, lata pracy wreszcie miały przynieść owoce. Gdy tylko przyjdzie po Rei, to będzie tylko kwestia minut, nim wreszcie znów ją zobaczy.

Ostatnie drzwi rozsunęły się.

„Wiedziałem, że cię tu znaj...” urwał, gdy zdał sobie sprawę ze swej omyłki. Komnata była pusta, tylko resztki klonów unosiły się we wciaż oświetlonym zbiorniku LCL-u.

Był pewien, że ona raz jeszcze tu przyjdzie, do miejsca swych narodzin. Może był zbyt wcześnie, a ona wciąż przygotowywała się do opuszczenia swej postaci, neutralizując własne pole AT. Ale czy nie zauważyłby jej wtedy po drodze?

Odwrócił się, przyspieszając kroku, gdy zaczął przeszukiwać chronione miejsce. Serce wciąż mu waliło, ale już nie z powodu podekscytowania. Wypełniały go teraz niepewność i obawa.

Musiała tu być! To był jej cel, jej przeznaczenie! Każde włókno jej istoty powinno ją tu już przyciągać. To, że wywiad NERV-u nie mógł jej znaleźć, musiało oznaczać, że jest w Terminal Dogma! Musiała gdzieś tu być!

Ale gdziekolwiek by nie szukał, baseny, pokój jej narodzin, cmentarzysko, stare laboratoria - ani śladu po niej.

Przez cały ten czas prześladowała go myśl zbyt straszna, by być prawdziwa: 'Czy chłopiec miał rację?'

Co, jeśli SEELE dorwało ją w swoje łapy na długo przed tym, jak rozpoczęli atak? Nawet gdyby zostały zapasowe, nie miałby czasu jej wskrzesić. Ale choć jego wywiad miał rozkaz nie zawracać mu głowy błahostkami, na pewno wiedziałby, gdyby coś jej się stało - albo agentom czuwającym nad jej bezpieczeństwem. Z drugiej strony, udowodnili już, że potrafią tracić pilotów z oczu. Czyżby miał w swoich szeregach więcej zdrajców, niż o tym wiedział?

Cokolwiek przeszkodziło Rei w przyjściu do niego, nic już nie mógł zrobić, by ją tu ściągnąć. A bez niej wszystko wymykało mu się z rąk, wszystko, na co pracował, tak blisko, że niemal mógł już to dotknąć.

To po prostu niemożliwe...

Dyszał od swych poszukiwań, gdy dotarł już do wielkiego korytarza, który miał być miejscem odrodzenia po raz drugi. Ale tak jak wcześniej, nie było nikogo, prócz niego i białej ukrzyżowanej istoty zwisającej bezwładnie z krzyża na jeziorze LCL-u.

Ani śladu Rei...

Opadł na kolana, fizycznie zmęczony, ale znacznie bardziej skrajnie wyczerpany emocjonalnie. Tak blisko...

Gdy podniósł wzrok na twarz olbrzymki, wgapiło się w niego siedem oczu na jej masce. Wydawały się wżerać mu w duszę, szydząc z jego głupoty. Lilith może i była uwięziona, bezbronna wobec ich badań, testów, eksperymentów, by zyskać jej moc. Ale teraz było tak, jakby śmiała się, że myślał, iż mógł to osiągnąć. Nigdy przedtem nie zdawał sobie sprawy, jak daremne to było, jaką był niższą istotą, nawet z całą nauką rasy ludzkiej za sobą, w obliczu tej bogini.

Swędziało go w prawej dłoni i narastało w nim pragnienie kontynuowania samemu, zainicjowania połączenia bez pośredniczki, ale Gendō dobrze wiedział, że nie może słuchać pokus Adama. Nie miałby szans go kontrolować.

W tej chwili wiedział, że wszystko, na co miał nadzieję i pracował, wszystko, co trzymało go na obrotach przez te wiele lat, wszystko, dla czego poświęcił swe człowieczeństwo, było na nic.

Bo ta, która zawsze była najbardziej niezawodnym fragmentem jego układanki, zdradziła jego nadzieje.

Jednak przegrał. Ich blokady w końcu zostaną przerwane. Nic nie będzie wiecznie powstrzymywać JSSDF-u od wkraczania do najświętszych domen kwatery głównej.

Ale gdy jego ręka złapała za zimną stal w kieszeni, zdał sobie sprawę, że może został mu ostatni sposób, by znów zobaczyć Yui.

I podczas gdy setki metrów nad nim wystrzały z pistoletów i innej broni żołnierzy grzmiały w korytarzach i holach, w Terminal Dogma rozbrzmiał echem pojedynczy strzał.

***

Gdy zaskoczenie niespodziewanym przeciwnikiem dawno minęło, dziewięć Evangelionów Masowej Produkcji nie okazywało wahania, a tym bardziej szacunku wojownikom NERV-u. W przeciwieństwie do pierwszej walki Asuki z tymi stworami, nie czekały, żeby atakować jeden po drugim. Nacierały grupami, ale nie po prostu trzech na jednego - gdy tylko jeden z trojga przeciwników był atakowany, przechodziły do następnego, nieważne, czy zadały cios, czy też atak został z powodzeniem odparty, albo nawet dostały kopniaka, czy porysował je prog-knife.

W ten sposób zmuszały pilotów do bronienia się przed, zdawałoby się, nieskończonym rojem, bez żadnej szansy na skupienie się na jednym, aby zrobić mu jakąś poważną krzywdę. Niektóre nawet przyspieszały sprawę, znów rozpościerając skrzydła i wymachując z góry olbrzymimi ostrzami na swych uziemionych rywali. Nie trzeba wspominać, że szczególnie rudowłosa pilotka była daleka od zadowolenia tą sytuacją.

„Cholera JASNA!” zaklęła sfrustrowana, gdy ledwie uniknęła utraty głowy, podczas gdy jej własna broń znów nie trafiła niczego prócz powietrza. „Może wy dwaj powinniście mnie zostawić, sama z nimi lepiej walczyłam!”

„Asuka!” udało się zaprotestować Shinjiemu, mimo własnych kłopotów z białymi bestiami. „Nie gadaj tak!”

„Ona może jednak mieć rację,” rozmyślała przez komunikator Misato. „Gdybyście się troszkę bardziej rozdzielili, musiałyby złamać wzór ataku. Tylko nie oddalajcie się od siebie za bardzo, jakby któreś potrzebowało wsparcia, jeśli będą planować skoncentrować się wszystkie na jednym.”

„Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić!” odkrzyknęła Asuka.

„Czemu nie używają tych włóczni?” zdumiał się Tōji. Podczas gdy nie był w bezpośrednim niebezpieczeństwie jak Shinji i Asuka, tak samo usilnie starał się, by uchronić swój olbrzymi awatar od obrażeń. Nie chodziło tylko o pogrążenie się w tym, które nie było ani trochę tak głębokie jak przy jego krótkim doświadczeniu z Unitem-03. Ale był tu, żeby pomóc, a nie tylko obserwować, jak rozpruwają jego robota na kawałki bez zabicia wcześniej dla przyjaciół choć jednego z tych drani.

„Pewnie nie chcą ryzykować, że trafią w siebie nawz-KURDE!” Konkluzja Asuki została zagłuszona przez alarmy, gdy jej zegar rozpoczął odliczanie. Za nią, niezauważona do tej pory w ogólnym chaosie, stała jedna ze szczerzących się bestii z ostrzem wciąż między dwoma częściami dopiero co przeciętego umbilical cable'a. „Dobra! Dość tego!”

Napędzana wściekłością Asuka nie próbowała blokować następnego uderzenia. Zamiast tego, zaszturmowawszy na EVA'ę z dzikim okrzykiem wojennym, trafiła ją głową, nim ta zdążyła zaatakować. Uderzenie czerwonego Evangeliona zderzającego mu się z klatką piersiową spowodowało, że zaskoczony Unit zgubił broń, po którą Asuka natychmiast zanurkowała, podczas gdy uwaga rywala była odwrócona.

„Asuka, uspokój się,” błagał Shinji, gdy zaczęła dziko wymachiwać dookoła ostrzem, odstraszając napastników tak, że trzymali się od niej na większy dystans. „Pomyśl o swoim zasilaniu! Powinnaś po prostu...”

„Co?” odwarknęła. „Iść w bezpieczne miejsce i dać wam się nimi zająć? Nie bądź śmieszny! Mam jeszcze cztery i pół minuty, żeby je rozwalić!”

„Asuka...” spróbował jeszcze raz Shinji, ale się poddał. „Tylko obiecaj, że ostatnie dwadzieścia sekund wykorzystasz na wydostanie się stąd!”

Obserwując tę wymianę zdań, Tōji niemal przegapił Unit Masowej Produkcji, który zignorował nowe zagrożenie w postaci EVA-02, szybując w stronę JA. Niemal.

Zrobił unik w bok, by uniknąć uderzenia. Jednocześnie wyrzucił ramię do przodu. Unit został brutalnie zatrzymany, gdy metalowa ręka złapała go za jedno ze skrzydeł. Tōji wykorzystał pęd JA, by cisnąć EVA'ą, mając zamiar posłać ją na pobliską ścianę gór. Jednakże głośny odgłos rozpruwania oznajmił niepowodzenie jego planu, choć nie w negatywnym sensie. Bez jednego skrzydła Unit upadł z hukiem na ziemię, a białe ciało przeturlało się kilka razy, zaś jego masa wkopywała się w ziemię, póki nie zderzyła się z małą formacją skalną, gdzie znieruchomiała.

„Łuhuu!” pogratulował sobie Tōji. „Pierwszy zatopiony!”

„Nie do końca!” Wrzask Asuki nadszedł ledwie ułamek sekundy przed tym, jak doskoczywszy swoją EVA'ą obok JA do pozornie nieruchomego Unitu, wbiła ostry koniec ostrza głęboko w czerwony rdzeń. Iskry leciały, gdy wgłębiała go coraz bardziej, a na jego gładkiej powierzchni pojawiało się coraz więcej pęknięć. Nie taka wcale martwa EVA nagle podskoczyła z głośnym piskiem, z rękoma wyciągającymi się do napastniczki - i opadła bezwładnie na dobre, gdy rdzeń rozbił się na tysiąc kawałków.

Maniakalny, lecz tak bardzo zadowolony szeroki uśmiech rozszerzył się na twarzy dyszącej dziewczyny, gdy się odwróciła. „Erster...”

***

Nawet nie chwilę później w sali konferencyjnej rady SEELE słychać było krzyk. „Zniszczyli EVA-09! Jak to się mogło stać?”

„Modele seryjne miały być nie do powstrzymania! Nawet rdzenie nie powinny przestać funkcjonować przed osiągnięciem 63 procent obrażeń!”

„Wszystko stracone! Jak my teraz odprawimy ceremonię?”

„Nie ma powodów do paniki! Mamy jeszcze zastępcę na polu bitwy.”

„Zastępcę, który nie jest po naszej stronie i brakuje mu niezbędnej mocy!”

„Nie szkodzi. Jeśli tylko odniesiemy zwycięstwo, zabezpieczymy Lilith i Adama przed Ikarim. Zbudujemy nowego Evangeliona na miejsce zniszczonego. Ceremonia zostanie tylko przesunięta.”

„Zbudujemy nowego? Łatwo ci mówić! A jak więcej zostanie zniszczonych? Mój kraj wykorzystał wszystkie swoje zasoby, żeby zbudować te, które mamy teraz! I wiem na pewno, że nie tylko mój!”

„Zgadzam się. Jednakże powrót do projektu kosmicznego byłby tańszy. Moglibyśmy odzyskać oryginalną Włócznię!”

„Włócznia pomoże nam tylko, jeśli rzeczywiście zwyciężymy! Zrobiliśmy błąd, pokładając wszystkie nasze nadzieje w tym ataku! Byliśmy zbyt lekkomyślni i nie doceniliśmy tych dzieci!”

„Jak możemy przegrać? Straciliśmy ledwie JEDNEGO Unita. Ciągle mamy znaczną przewagę liczebną!”

„Nie walczmy teraz między sobą! Możemy dostosować się do tej sytuacji, gdy już wygramy tę bitwę.”

„Zaiste. Jakieś wiadomości o tym zauważonym zdradzieckim szwadronie?”

„Mamy inne zmartwienia niż kilka brakujących PSL-ów!”

Dyskusja podgrzewała się coraz bardziej, rozmowy nakładały się na siebie, wszyscy już dawno pogubili się w tym, co kto powiedział za swoim anonimowym hologramem.

W wywiązującym się chaosie jednak nikt nie zauważył, że monolit z napisem „SEELE-01” milczał.

***

„Sir!” wrzasnął ponad warkotem silników pilot PSL-u. „Zbliżamy się do Tokio-3!”

Kaji dał tylko znak, że zrozumiał i dalej wyglądał przez okno. To obwieszczenie nie było raczej konieczne, nawet z odległości kilku mil ciężko było przegapić walkę między obecnie jedenastoma olbrzymami. Czuł pewną dumę, widząc, że Katsuragi znalazła i zrobiła dobry użytek z jego podarku. Ale one ciągle miały przewagę liczebną i ciężko było powiedzieć, czy doświadczenie Shinjiego i Asuki i element zaskoczenia w postaci JA wystarczy na umiejętności EVA Masowej Produkcji.

„Jest jakiś sposób, żeby je powstrzymać?” zapytał Sakamoto, dowódcy oddziału, który mu towarzyszył.

Większości żołnierzy, delikatnie mówiąc, nie podobało się to, że musieli ruszyć przeciwko własnym towarzyszom. Ale niektórzy wiedzący do pewnego stopnia, o co w tym wszystkim chodzi, chętnie zatrzymają to, co może się stać największą hańbą JSSDF-u. Sakamoto miał być właściwie członkiem grupy natarcia, ale odmówił. Nie chciał zabijać każdego w polu widzenia, nieuzbrojonych cywili a nawet dzieci.

„Jeśli to miałoby oznaczać koniec świata, to przynajmniej będę mógł odejść jako mężczyzna, a nie jako potwór,” powiedział Kajiemu. Zważywszy na delikatną sytuację, nie musieli obawiać się trybunału za swą niesubordynację, ale zamknięto ich w bazie pod całkowitym embargiem. Ale to dało mu trzy kompletne oddziały, które były teraz w drodze na pole bitwy, a inni podążali tuż za nimi.

„Obawiam się, że nie,” potrząsnął głową Sakamoto. „Nie są pod naszą kontrolą.”

„Tego się obawiałem,” mruknął Kaji, gdy obserwował, jak EVA-02 blokuje kopniak w głowę. „No to powodzenia, dzieciaki...”

Już miał odsunąć się od okna, kiedy coś zwróciło jego uwagę na parkingu niedaleko pod nimi. „LĄDUJ NA TEJ ULICY, ALE JUŻ!” wrzasnął bez namysłu na pilota, gdy rzucił się do klapy.

Pospiesznie się przytrzymując, wyrwał zaskoczonemu żołnierzowi obok strzelbę, potem zebrał się w sobie i nacisnął przycisk otwierający. Natychmiast złapało go zmniejszenie ciśnienia, próbując wszystko wyssać z kabiny, ale utrzymał się w miejscu i wycelował. Co dziwne, wydawał się być tylko jeden żołnierz z uniesionym pistoletem, zamiast trzech, których, jak sądził, widział wcześniej, ale tej niebieskiej plamki włosów nie można było pomylić. Nie był pewien, co ona robi tak daleko, ale nie czas teraz na myślenie. Pierwsze dwa strzały spudłowały z powodu odległości i ruchu statku powietrznego, ale trzeci trafił. Najwyraźniej nie śmiertelnie, ale i tak potrzebował tylko zyskać trochę czasu. Dopiero wtedy zauważył, że dwa pozostałe ciała, które wcześniej zauważył, leżą już na ziemi.

Kilka chwil później PSL był na tyle nisko, by mógł bezpiecznie wyskoczyć i Kaji pobiegł na parking, a za nim podążyli Sakamoto i kilku innych z grupy.

Rei wydawała się na nich czekać.

„Doceniam pana pomoc, panie Kaji,” podziękowała mu formalnie, podczas gdy żołnierze pospieszyli do swych rannych i najwyraźniej martwych kompanów.

„Nie ma problemu,” zbagatelizował podziękowania mężczyzna z kucykiem. „Chociaż to na pewno niespodzianka cię tu widzieć.”

„Próbowałam uciec, zanim uderzą” przyznała spokojnie Rei. „Byłam pewna, że w kwaterze głównej nie będzie bezpiecznie.”

Kaji przez chwilę mierzył ją wzrokiem, ale, jak zwykle w jej wypadku, jej język ciała nie powiedział ani odrobiny więcej niż słowa. „Nie mówiłem raczej o środkach bezpieczeństwa...”

„Ja...” Niespodziewanie okazywała wyjątek od reguły, gdy jej oczy mrugnęły w stronę ziemi. „Miałam swoje powody, żeby nie... pomóc Komandorowi...”

Domyślając się, że to będzie najwięcej, ile z niej teraz wyciągnie, skinął głową. „No to dobrze, to powinno dużo uprościć sprawy. Sakamoto!” wrzasnął do oficera. „Mamy miejsce dla autostopowiczki?”

„Obawiam się, że już z tymi trzema zrobiłoby się trochę tłoczno!” odpowiedział żołnierz, mając na myśli zmarłych towarzyszy, których wnoszono do PSL-u.

Kaji podrapał się po brodzie, myśląc przez chwilę, gdy jego oczy padły na raptownie zatrzymany dżip patrolu. Na pewno nie będą już go więcej potrzebować, prawda?

„Myślisz, że możecie to sami dokończyć?” zawołał raz jeszcze. To w sumie było niepotrzebne pytanie, jako że i tak nie był kimś dużo ważniejszym niż pasażer bez żadnego realnego wpływu na oddziały JSSDF-u. Ale część jego osoby miała pewnie nadzieję na usłyszenie „nie”, po prostu żeby poczuć się potrzebnym.

To się jednakże naturalnie nie stało, gdy Sakamoto uniósł kciuk.

„No to dobra.” Kaji odwrócił się z powrotem do Rei. „Zabieramy tego dżipa i zawiozę cię, gdzie będziesz chciała, dopóki to się nie skończy.”

Rei skinęła głową, ale nie ruszyła za nim, gdy zaczął iść do pojazdu. „Może pan pojechać na drugą stronę drzew? Nie życzę sobie znów przechodzić przez tę scenę.”

„Um, jasne,” zdumiał się, gdy zmierzała do pobliskiej grupki drzew pomiędzy parkingiem a ulicą, „ale czemu nie mogę cię po prostu zabrać teraz?”

Przystanęła na krótko. „Muszę kogoś zabrać.”

„C...?”

***

Utrata jednego z braci wymusiła na Evangelionach Masowej Produkcji nową strategię. Zamiast trzymać ofiary w jednym miejscu i atakować wszystkie jednocześnie, uformowały teraz się w grupy, by je odciągnąć, jednocześnie atakujac znacznie bardziej zajadle. Zniknęły ostrza na rzecz włóczni, poza tymi od trzech Unitów ścigających Jet Alone'a. Kiedy uderzenie w robota ledwie porysowało gruby pancerz, szybko przywróciły swą broń do poprzedniej postaci.

„Ej, Asuka!” wrzasnął Tōji na rudą, która wciąż odpierała trzech wrogów zdobycznym mieczem. „Czemu ty tego też nie przemienisz? Myślałem, że EVA'y mają alergię na te całe włócznie.”

„Jasne, żaden problem,” odpowiedziała Asuka z widocznym sarkazmem w swoich słowach, gdy przepięknie trafiła swym przestarzałym już prog-knife'em prosto w głowę jednego z przeciwników. Jednak, jak było do przewidzenia, biała bestia ledwie zachwiała się nieco od uderzenia, najwyraźniej zupełnie nie przejmując się stalą w mózgu. Ale dla Asuki było to wystarczające odwrócenie uwagi, by wbić mu miecz w ramię, efektywnie odcinając rękę, nim EVA zdążyła uciec. „Musiałbyś mi tylko powiedzieć, jak!”

„Dlaczego one nimi nie rzucają?” zdumiał się Shinji. Miał obecnie zdecydowanie najwięcej kłopotów, odpierając cztery EVA'y jedynie prog-knife'em. Nie trzeba mówić, że był bardziej zajęty unikaniem ukłuć włóczni niż czymkolwiek innym, próbując trzymać się od nich na tak duży dystans, jak to możliwe. „Wtedy mógłbym przynajmniej jedną zwędzić!”

„Pewnie sam sobie teraz odpowiedziałeś,” zauważyła przez komunikator Misato. „Chcą - HEJ! Tōji, uważaj!”

Dwa latające Unity zanurkowały od tyłu na JA, łapiąc go za ramiona i pręty, które wystawały mu z głowy. Najwyraźniej planowały rozbić go o górę albo upuścić z bardzo wysoka jako łatwą ofiarę, gdy już straci swój cenny kontakt z ziemią. Ale udało im się tylko przeciągnąć olbrzyma na krótką odległość po ziemi, nim Tōji zareagował i zamachnął się jednym z elastycznym ramion robota.

Choć nie był zdolny do bardzo mocnego uderzenia z tej pozycji, bliskość dwóch napastników okazała się dla nich zgubna. Uderzony Unit zboczył z kursu i zderzył się z drugim, co posłało oba na ziemię, gdy ich skrzydła splotły się ze sobą.

Tōji uśmiechnął się triumfalnie ze swego fotela. „Heh. Tak łatwo mnie nie dor...” Jego kpiny ustały, gdy ujrzał, jak jedyną reakcją robota na jego najnowsze polecenie był upadek przed siebie i zupełne zatrzymanie się. Szarpał za sterowanie raz po raz, ale ciągle nic. „Co z tym jest?”

Grymas Akagi, gdy obserwowała ekran z danymi, powiedział już więcej, niż musiał wiedzieć. „Wygląda na to, że uszkodziły pręty kontrolne tym ostatnim atakiem. Siła sygnału mniejsza niż pięć procent!”

Tōji opadł na siedzeniu, nie w odprężeniu, lecz w czystej złości. Być pokonanym z powodu tak drobnych obrażeń, uczynionym bezbronnym i zmuszonym do obserwowania, jak jego przyjaciele walczą tam o swoje życie. Warcząc, wyładował swą frustrację, uderzając pięścią w obecnie bezużyteczne sterowanie.

„Przepraszam,” mruknął. „Chyba musicie zająć się resztą sami.”

***

„Misato? Mówi Ritsuko,” powiedziała blondynka przez komórkę, gdy szła w głąb kompleksu z szybkością nieco większą niż zwykle. „Tak, wiem, że jesteś 'troszkę zajęta'! Ale wiesz, mówiłam ci, że ja też mam jeszcze coś do roboty i teraz, jak się nam zabaweczka popsuła, to naprawdę muszę iść... Co? Tak, właśnie miałam do tego dojść. Chciałam tylko wiedzieć, czy Komandor w ogóle się pokazał?” Zacisnęła powieki, słysząc odpowiedź przeczącą, powstrzymując przekleństwo. „Taa, tego się obawiałam. Ale i tak dzięki.”

Zakończyła połączenie ze zdenerwowanym prychnięciem.

„Kurde,” wyrwało się jej jednak, gdy dotknęła pilota w kieszeni fartucha, kiedy weszła do windy, która zabierze ją do Terminal Dogma. „Chciałam, żeby zobaczył swoje nadzieje zmiażdżone, a nie żeby odszedł razem z nimi.”

***

Asuka stała przerażona, gdy przytłaczały ją wspomnienia. Trzeci Unit spotkał się z dwoma, które pokonały JA i jeden po drugim pojawiały się z innych grup. Nie miały zamiaru pożerać metalowej ofiary, ale czerpały sadystyczną przyjemność z wbijania pazurów w bezbronnego robota, rozpruwając go na kawałki. A ona to czuła, czuła, jakby to była jej EVA, jej własne ciało i kości znów rozdzierane.

Szok trwał ledwie sekundy, ale było to już o wiele za długo. Ruszyła się, ale nie dość szybko.

Jej ramię eksplodowało bólem.

Uderzenie przeszywającej włóczni pchnęło ją do przodu, posyłając jej EVA'ę z hukiem na ziemię. Zaskoczenie nie trwało długo, ale ból pozostał. Jej oddech ustał do sapania, gdy skarciła się w milczeniu za niezauważenie zagrożenia na czas. Teraz, gdy jej zmysł walki powrócił, chciała szybko złapać zdrową ręką EVA'y przeklętą włócznię, która przebiła jej lewe ramię, przygważdżając ją do ziemi, niebezpiecznie ją unieruchamiając w ogniu walki.

Ale jej próba uwolnienia się została już przerwana. Podniosłszy wzrok, ujrzała olbrzymią białą rękę ściskającą kurczowo czerwony nadgarstek Unitu-02 - jak również przyprawiający o mdłości wynaturzony szeroki uśmiech jej właściciela. Sześć głośnych łoskotów wstrząsnęło ziemią dookoła, nie pozostawiając wątpliwości, że zjawiło się wsparcie.

Uśmiechnęła się smutno, gdy jej oczy powędrowały do jej serdecznego palca, gdzie małe wybrzuszenie naciągało jej plug suit. 'Baka... mówiłam ci, że to przynosi pecha, jak się to robi przed.'

Powstrzymała się od pisku, gdy poczuła szpony ściskające kurczowo pancerz jej EVA'y, ale ledwo jej się to udało. Najgorsza w śmierci była wiedza, że zaraz się umrze. Utrata istnienia. Wszelka postać szczęścia odebrana wraz z szansą na jego odzyskanie.

Nie chciała umierać. Nie teraz, nie tak.

Ale wiedziała, jak znikome są szanse Shinjiego na pokonanie ich wszystkich na czas, gdyby miał przyjść jej z pomocą. Mogła mieć tylko nadzieję, że w ogóle skończy jako zwycięzca, że przynajmniej on będzie mógł dalej ze wszystkimi żyć. I może wreszcie będzie mogła zobaczyć...

Jej lęk zniknął. Było uczucie, uczucie dumy i miłości. Ale było też jeszcze coś, coś, co było jak... smutek?

'Pożegnanie?'

Gdy uderzyło ją zrozumienie, było już za późno.

***

Gdy tylko Shinji upewnił się, że oddalił się na wystarczający dystans od ścigającego go Unitu, EVA-01 znów odwinęła się na pięcie, by zobaczyć, gdzie się nagle podziały pozostałe trzy. Ale to, co ujrzał, sprawiło, że natychmiast zamarł.

Shinji nie chciał tego widzieć. Ale nie mógł się też odwrócić. Przez tę chwilę nie był w stanie nic zrobić. Nie mógł nawet mrugnąć.

Shinji nie chciał tego widzieć. Ale widział wszystko.

Widział EVA'y Masowej Produkcji próbujące uciec z płomieni. Widział, jak każdą z nich pochłania eksplozja, która posyła je do piekła, na które zasługiwały. Ale to już nie miało znaczenia.

Widział autodestrukcję Unitu-02.

„A... Asu... A...” Nie był to nawet szept, tylko brzęk. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że to on wydał ten dźwięk.

Wiedzieli, że po ich zmianach może być gorzej. Zawsze wiedzieli. Ale on nigdy nie chciał ujrzeć...

Dopiero gdy coś pociągnęło jego EVA'ę za ramię, uderzając nim o ziemię, część jego osoby przypomniała sobie trochę o przeciwniku, który go dręczył, a teraz zgarbił się nad jego Unitem.

Kolejny z tych białych potworów. Przez nie... To przez nie Asuka... Asuka...

Ta bestia nawet się tego nie spodziewała.

Ręce EVA-01 chwyciły ją za szyję, nim zdążyła nawet pomyśleć o uniku. Coraz ciaśniej ją ściskały. Może ta bestia próbowała mu oddawać, ale Shinji nie czuł żadnych uderzeń. Nie czuł niczego prócz nienawiści.

Lśniąca biel została splamiona krwią, gdy szyja rozwarła się pod nieubłaganym naciskiem. Wrzasnął, gdy zrzucił z siebie martwe ciało. Wywrzaskiwał światu swą stratę i nienawiść, gdy wstał. Wrzasnął po narzędzie do odpłacenia im!

To ich wina! Wszyscy! Wszyscy...!

To już nie miało znaczenia. Mężczyzna, którym się dla niej stał. Ich wspólne osiągnięcia. Ich rodzina... najpierw Aki... a teraz jeszcze ona...

To już nie miało znaczenia. Nawet jeśli on stanie się przyczyną. Przynajmniej - może - będzie mógł je wtedy znowu zobaczyć. I może one mu wybaczą.

„Pomożesz mi, prawda... mamo?”

***

Szok nie opuszał twarzy Mayi, gdy wpatrywała się w ekran pokazujący krater, gdzie ledwie chwile wcześniej był Unit-02. Nigdy nie była aż tak blisko z dziećmi, ale zawsze dzieliła ich uczucia. W końcu to one dla nich walczyły. Zwykli nastolatkowie ryzykujący życiem, gdy los ludzkości spoczywał na ich barkach. A teraz kosztowało to jedno z nich.

Jednakże cichy alarm zwrócił jej uwagę, nim zdążyła całkowicie pogrążyć się w poczuciu winy i żalu. „Stopień... Stopień synchronizacji Shinjiego się zwiększa...”

***

Rwiący ból wydobył z niej jęk, gdy z wysiłkiem otworzyła oczy, a w głowie wciąż jej wirowało. Jakby nie dość było rany od włóczni, LCL nie był w stanie w pełni zaabsorbować uderzenia, kiedy plug zderzył się z pobliską ścianą skał tylko po to, by turlać się po niej, aż cylindryczny kształt wreszcie spoczął.

Zdrową ręką sięgnęła do klamki włazu awaryjnego, podnosząc się z fotela pilota. Inaczej niż zewnętrze, które będzie nagrzane od tarcia do ledwie znośnego stopnia, we wnętrzu ledwo co się zmieniło, ponieważ LCL szybko rozpraszał większość ciepła. Plug suit tłumił resztę bez żadnych problemów, ale to nie ułatwiało ręcznego otwarcia włazu, szczególnie jeśli można było korzystać jedynie z jednej ręki.

Wreszcie udało jej się otworzyć właz i gorliwie chciała zobaczyć, co stało się na zewnątrz w trakcie minuty, którą przegapiła.

Niemal żałowała, że zobaczyła.

***

Misato usłyszała oznajmienie Mayi, ale ciężko jej było zachować profesjonalizm, który wciąż był potrzebny w tej ciężkiej sytuacji. Wybuch EVA-02 wybił dziurę w jej sercu, z której pustka skorzystała, by zyskać wstęp. Nie mogła sobie nawet zacząć wyobrażać, jak się teraz czuje Shinji. I nie mogła za bardzo mieć mu za złe, że najwyraźniej zrezygnował z walki.

Nawet jeśli oznaczało to koniec świata.

***

Unit-01 wypełniał większość jej pola widzenia, wyjąc ogłuszająco przy kraterze, gdzie była jej EVA. Olbrzym stał zbyt blisko, by widzieć jego twarz wysoko nad nią, ale mogła sobie łatwo wyobrazić płonące oczy demonicznego stworzenia.

Pospiesznie sięgnęła na chwilę z powrotem do pluga, by uruchomić system komunikacji, nim on znów przepadnie we wnętrzu, prawdopodobnie raz na zawsze.

„Shinji, uspokój się! Wystrzeliłam się na czas!”

Ale jeśli ją słyszał, nie okazał żadnej reakcji.

***

Wszystkich w centrum dowodzenia zaskoczył ten głos, choć to Misato wydała z siebie największe westchnienie ulgi. Jednakże trwało to, dopóki Maya nie zaktualizowała swojego raportu.

„Stopień synchronizacji ciągle rośnie, zbliża się do 100 procent!”

„Czemu on nie przestaje?!” Misato okręciła się na pięcie. „Nie usłyszał jej?”

„Musiała przez przypadek otworzyć połączenie tylko z nami!” poinformował ją poruszony Shigeru.

„No to jej powiedzcie!”

Ale on potrząsnął tylko głową. „Ch-chyba nie będzie nas mogła usłyszeć przez cały ten hałas,” odpowiedział z rezygnacją.

Chciała już zmienić rozkaz, ale przerwał jej Makoto. „Pole AT rozszerza się!”

***

Jej włosy zaczęły falować na dziwnym wietrze, który wydawał się przybierać na sile od nieludzkiego wrzasku EVA'y. Odważywszy się rozejrzeć, zauważyła, że rzeczywiście kurz i gruz wirowały w powietrzu, wyginając drzewa, by utworzyć koło, przez co zdawało się, że fioletowy Unit jest nie tylko epicentrum, ale samym źródłem zimnej burzy.

„Nic mi nie jest, Shinji, uspokój się!” wrzasnęła przez komunikator z narastającym poddenerwowaniem.

Przez jej ciało przeszedł dziwny dreszcz, przez co znów podniosła wzrok. EVA ponownie wyzwoliła się z ograniczającego ją pancerza, wystawiając czerwony rdzeń na świat. Szczęka jej opadła w zszokowanym sapnięciu, gdy pole AT, jakiego nigdy nie widziała, wyrosło z pleców EVA'y niczym zdeformowane skrzydła, podczas gdy ta rozłożyła ręce na boki, odchylając się, jakby po to, by powitać coś z góry z otwartymi ramionami.

A to coś przeszyło już chmury.

***

„Coś zbliża się z atmosfery z ogromną szybkością!”

To była ostatnia rzecz, jaka była potrzebna Misato.

„Przełączcie żesz ją już!”

***

„CHOLERA JASNA, BAKA! PRZESTAŃ!”

***

„Asuka...?”

***

Olbrzymie, skrwawione ręce w momencie zatrzymały lot Włóczni Longinusa.

Usilnie próbowała wymknąć się z uchwytu, tak bliska celu, ledwie kilka metrów między jej zaostrzonym końcem a czerwonym rdzeniem, który wzywał do siebie Włócznię swą nieskończoną energią. Ale nowy pan Włóczni nie pragnął już zniszczenia.

Miast tego została wbita w częściowo pozbawiony głowy Unit Masowej Produkcji, który dopiero co stanął na nogi, z łatwością przechodząc przez białe ciało, przeszywając na wylot jego silnik S2. EVA-01 nawet się nie odwróciła, by obserwować, jak zsuwa się on bezwładnie z czerwonej broni.

Jej świecące oczy śledziły ziemię wokół krateru, który pozostawiła eksplozja. Nie zostało nic, co można by zidentyfikować jako należące konkretnie do Unitu-02, ale było kilka rozrzuconych białych części - ręka tu, pół głowy tam.

Jedna najwyraźniej jednak przeżyła wybuch, próbując się odczołgać, używając prawej ręki, jedynej kończyny, jaka mu jeszcze została. W zasadzie to nie było to wiele więcej niż to spalone ramię i tors, a większości pancerza nie było. Padło martwe, gdy EVA-01 zatopiła Włócznię w jego migoczącym rdzeniu.

Wreszcie w pewnej odległości był cylindryczny kształt entry pluga, z którego wyglądała malutka czerwona postać. Postać wyskoczyła zupełnie, machając do olbrzyma.

Niemożliwe było jednak ujrzenie jej zszokowanej miny, gdy Evangelion rozpostarł energetyczne skrzydła i wyskoczywszy w powietrze, unosił się coraz wyżej.

***

„Już dobrze?”

„No. Nic jej nie jest. Tylko to się dla mnie liczy. Ale...” Shinji odwrócił wzrok, „... czy to naprawdę konieczne?”

„Nie wolno pozostawić ani jednej EVA'y. Tylko bez nich - i Włóczni Longinusa - świat ma szansę. Shinji, wiesz, że to musi być zrobione, prawda?”

Skinął głową. „Dopóki istnieją Słońce, Księżyc i Ziemia, wszystko będzie w porządku,” wyliczył ponownie. Lecz jego uśmiech, nawet ten smutny, zaniknął, gdy podniósł wzrok. Rozstania z kimś bliskim zawsze nadchodziły zbyt szybko. „Ale naprawdę tego chcesz? Naprawdę chcesz tam być całą wieczność? Nie będziesz... samotna?”

„Nie...” zabrzmiała szczera odpowiedź. „Bo zawsze będę cię mieć przy sobie w moim sercu.” Uśmiechając się z dumą, pogładziła go po policzku. „Żegnaj, synu. Troszcz się o tych, których kochasz. Twoją rodzinkę, przyjaciół. Zawsze bądź przy tych, którzy cię potrzebują. Żegnaj...”

„Żegnaj... mamo...”

****************

Gdy Shinji otworzył oczy, jego pierwszą reakcją było szybkie zamknięcie ich znowu przed wnikającym do nich oślepiającym światłem. Odczekał chwilę, nim znów zamrugał dwukrotnie, póki nie zdał sobie sprawy, że wpatruje się w białą przestrzeń ponad sobą. „Nieznajomy sufit...”

„Powinieneś już go znać...”

Zaskoczony nieoczekiwanym głosem, obrócił głowę. Asuka siedziała na łóżku obok, odwzajemniając jego uśmiech. Poza bandażami wokół jej ramienia, które zmuszały ją do noszenia temblaka, tylko kilka plastrów pokrywało jakieś siniaczki na jej ciele. Poza tym wydawała się być w idealnym stanie.

„Nie wiem, chyba kazali go komuś w końcu pomalować...” zażartował matowo, gdy usiadł.

Asuka wstała z materaca i, podeszłszy do niego, pocałowała go w czoło.

„Dzień dobry, śpiochu,” zakpiła przesadnie. „Poważnie, dostałeś tylko kilka siniaków, bo wystrzeliło twój plug z nędznych stu metrów czy ile tam, a ja obrywałam częściej i dużo mocniej, przebiło mi ramię - ale patrz, kto postanowił leżeć jak nieżywy całymi godzinami.”

„Zapomniałaś wspomnieć, że ciebie też wystrzeliło.”

„Hm, no taa, nie chciałam, żebyś się za bardzo źle poczuł,” wzruszyła wesoło ramionami. Wspiąwszy mu się na łóżko i usiadłszy mu okrakiem na nogach, objęła luźno rękami jego ramiona. Szczerzyła się, gdy spojrzała mu w oczy. „Wiesz, oboje zostaliśmy 'wyrzuceni' przez nasze matki. Ciekawe, jak by to ludzie zinterpretowali.”

„No, w pewnym sensie zrobiły to po prostu dla naszego dobra.” Uśmiechnął się wymuszenie, odwzajemniając lekki uścisk, kładąc jej ręce na talii. „Ciekawe tylko, jak powinniśmy... no wiesz... zająć się teraz resztą.”

„Chyba za bardzo nie musimy się już o to martwić.” Posłał jej pytające spojrzenie, namawiając ją do wyjaśnienia, co też zrobiła z uśmieszkiem. „Ritsuko pozbyła się dla nas Lilith.”

Shinji zamrugał zaskoczony. „Co?”

„Ano.” Asuka sama wciąż wyglądała na nieco zaskoczoną. „Zaprogramowała MAGI tak, że materiały wybuchowe przeznaczone do autodestrukcji kwatery głównej zdetonowały się tylko w Terminal Dogma i kilku, wtedy już pustych, piętrach wyżej. Cokolwiek z Lilith przetrwało ten wybuch, leży teraz zmiażdżone kilkuset tonami betonu.”

Skonsternowany Shinji oniemiał.

Mina Asuki, jednakże, nagle spoważniała, zaniepokoiła się. Głos zniżył jej się do szeptu pełnego nadziei. „Więc... udało nam się, nie?”

Uśmiechając się słabo, acz z zadowoleniem, skinął głową. „No.”

Nagle przyciągnęła się bliżej, trzymając go ciasno. „No to możemy... możemy ją wreszcie opłakiwać?” zapytała, ledwo wstrzymując łkanie.

Jego serce natychmiast zamarło, a wielkie zwycięstwo zostało zapomniane, gdy poczuł, jak oczy wilgotnieją mu od jej słów. „No,” powtórzył, ale teraz poważniej, gdy sam zacieśnił ich uścisk. „Jak tylko chcemy.”

„Chyba... chyba chciałabym jej zrobić pogrzeb. Nawet jak grób będzie pusty. Tylko... tylko takie przypomnienie wszystkim, że ona istniała. Że nie była tylko...” Jej głos nagle przerwał syk rozsuwanych drzwi.

Rei zrobiła krok do tyłu, gdy ich ujrzała, a jej blade policzki zabarwiły się na jasnoróżowo. „Przepraszam. Nie miałam zamiaru wam przeszkadzać.”

Para wymieniła spojrzenie, powoli wyplątując się ze swoich objęć.

„Nie, Rei, nie szkodzi,” powiedział Shinji. Zobaczenie jej tu było ulgą, ale choć po głowie krążyło mu wiele pytań, obecnie zadowolił się „Możemy coś dla ciebie zrobić?”

Niebieskowłosa dziewczyna skinęła głową. „Musicie ze mną pójść do mojego mieszkania. Jest... coś, co muszę wam obojgu pokazać.”

*********

Asuka czuła dreszcz przechodzący jej po karku, gdy weszła do domu Rei. Ponieważ ich zagadkowa pilotka wydawała się nienaturalnie spieszyć, a Shinji wciąż musiał wypełnić trochę papierów (jak również się przebrać), nim mógł opuścić izbę przyjęć, zgodzili się, że obie dziewczyny pójdą przed nim.

Asuka słyszała od Shinjiego o okropnych warunkach mieszkaniowych Rei, ale po raz pierwszy rzeczywiście zobaczyła zniszczony budynek na własne oczy. Nie spodziewała się, że będzie tak źle.

Przynajmniej Rei wydawała się ozdobić ściany kilkoma obrazkami, ale uwagę Asuki bardziej przyciągały dziury po nabojach, których pełno było w całym mieszkaniu. Nie pamiętała wtedy żadnych w mieszkaniu Misato i miała nadzieję, że teraz też ich nie będzie. Najwyraźniej albo wiedzieli, gdzie się spodziewać pilotów, albo SEELE pouczyło JSSDF, że Rei jest z nich wszystkich największym zagrożeniem i musi być wyeliminowana za wszelką cenę. To by też wyjaśniało, czemu nie zawracali sobie głowy ryzykiem precyzji i wściekle ostrzelali wszystko w zasięgu wzroku. Wydawało się zaskakujące, że nie użyli granatu albo po prostu nie podłożyli bomby pod cały budynek.

Tylko jedna szklanka wciąż stała na lodówce w kącie, ale odłamki wokół niej wskazywały, że było kilka więcej. Łóżko stało na środku pokoju pod dziwnym kątem, także podziurawiony materac nie był za dobrze dopasowany do ramy, przez co Asuka zgadywała, że został on ponownie prowizorycznie ułożony po przewróceniu się podczas ataku.

Potrząsnęła głową, zwracając się do gospodyni. „Więc co nam chcesz pokazać?” zapytała Asuka z ciekawością, ale także z odrobiną irytacji w głosie, podczas gdy Rei rozglądała się, najwyraźniej sama „tego” szukając.

Ale nim niebieskowłosa dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, uwagę rudej zwróciło nagle szuranie za zasłoną niedaleko jej lewej strony. Nie wiedziała, czy jej oddech i bicie serca zatrzymało się, czy też raczej zwielokrotniło swą szybkość, gdy jej rozszerzone błękitne oczy napotkały podobną parę, kiedy materiał został z wahaniem odsunięty.

„Mama...?”



---------------------------------------

Słowa od Jimmy'ego Wolka: Ojj, czy to nie byłby dobry moment, żeby to zakończyć? Wystarczająco oczywiste, a jednak tak otwarte. Jakie to evowskie...

Ale chociaż bardzo lubię Eva'ę taką, jaka jest, nie jestem Anno i to po prostu nie w moim stylu, żeby nie podzielić się moją „wiedzą” na temat tego, jak do tego doszło. Więc spodziewajcie się już niedługo „Końca”, w którym zawarte będą wydarzenia z poprzedniego dnia Rei, nim nad DP zapadnie kurtyna. Chociaż ci z was ze słabymi zębami mogą rzeczywiście woleć skończyć czytanie na tym rozdziale, jeśli wiecie, co mam na myśli...

Różne uwagi:

pierwsze kilka linijek zostało dodanych po namyśle. (Wyraźnie) chciałem zrobić status quo EoE tak szybko, jak to możliwe, ale było to za bardzo „ni z gruszki, ni z pietruszki”. Jej pierwotna śpiączka w końcu też miała w sobie trochę wprowadzenia.

Nie mam pojęcia, czy to miejsce, gdzie Misato włamywała się do MAGI, naprawdę było „w rozległych głębinach [jego] systemów chłodzących”. Ale było tam najwyraźniej całkiem zimno, więc...

Wiem, że ta cała sprawa z JA (szczególnie to, jak go zdobyli) została napisana raczej naiwnie, ale zawsze tyle obrywa od fandomu („Na pewno nigdy nie mógłby pokonać Anioła JEEE”), że chciałem dać biedakowi przynajmniej jedną (acz krótką) chwilę, by zabłysnąć. I dało mi to powód, by Tōji wrócił do gry.

Skoro o grze mowa, ostatnio usłyszałem, że prototyp robi to samo w grze Eva2 na PS2/PSP (wiedziałem o prototypie JA, ale myślałem, że to przeciwnik... ^^), więc pomysł z JA pomagającym w walce z EVA-mi masowej produkcji nie jest taki świeży, jak myślałem... *dąsa się*

Chyba lepiej to powiem. Chłopaki: Pierścionek nie wpakuje was natychmiast do łóżka. To działa tylko u postaci w zakliszowanym kawałku fikcji. ;P

Podziękowania dla LD, Williama T. Martina i Tarage'a za korektę.

Gendō... Ach, chyba zachowam resztę uwag na ostatni rozdział. Do zobaczenia wkrótce. Naprawdę wkrótce... (poważnie)

Autorem tego fanfica jest JimmyWolk/The author of this fanfic is JimmyWolk

Przetłumaczył go Adrian „L-Voss” Sapija/Translated by Adrian „L-Voss” Sapija

Wszelkie prawa zastrzeżone/All rights reserved

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Vicdemon : 2008-07-26 12:15:15
    " Państwo Ikari" już wkrótce

    Za zgodą Jimmy' ego Wolka zabieram się właśnie za tłumaczenie " The Ikaris". Tylko nie oczekujcie jakichś fajerwerków językowych. To w końcu moje pierwsze tłumaczenie fic' a.

  • L-Voss : 2008-07-20 14:43:45
    RE: Jeszcze tylko jedna

    Krzych Ayanami napisał(a):
    I takie dwa pytania: Jest w planach tłumaczenie "Ikarich"? Oraz czy istnieje nieocenzurowana wersja rozdziału "Miłość"? Jakoś na stronie autora niczego takiego nie widzę...


    Tłumaczenia "Ikarich" w planach nie ma, bo też autor chyba ten fic zaniedbał. A nieocenzurowaną wersję rozdziału "Miłość" masz na mojej stronie: www.l-voss.prv.pl

  • Krzych Ayanami : 2008-07-20 11:31:05
    Jeszcze tylko jedna

    No to jeszcze tylko jedna część i będzie komplet. Szczerze mówiąc po tej części nie mogłem się już doczekać i przeczytałem "Koniec" w oryginale. Gdzie chyba po raz pierwszy w dziejach Evy i tematów powiązanych mogę powiedzieć, że Shinji zachowuje się jak mężczyzna. Mam nadzieję, że w ciągu jakiegoś miesiąca czy dwóch będzie osiągalna. I takie dwa pytania: Jest w planach tłumaczenie "Ikarich"? Oraz czy istnieje nieocenzurowana wersja rozdziału "Miłość"? Jakoś na stronie autora niczego takiego nie widzę...

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu