Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Druga próba

Szesnasty Anioł

Autor:Jimmy Wolk
Korekta:IKa
Tłumacz:L-Voss
Serie:Neon Genesis Evangelion
Gatunki:Obyczajowy, Romans
Dodany:2008-01-09 17:13:37
Aktualizowany:2008-01-13 19:08:30


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

.

.

.

Jak zwykle Ritsuko obudziła się sama. Nie troszcząc się o swoją nagość, usiadła, sięgając po swoją paczkę papierosów na szafce nocnej. Po trzykrotnym pstryknięciu zapalniczką iskra wreszcie dała mały płomyczek, przez krótki czas oświetlający przyćmiony pokój.

'Głupia dziewczyna,' skrytykowała się, gdy się zaciągnęła. 'Dalej masz nadzieję na budzący cię rano pocałunek? Albo znaleźć przynajmniej wiadomość?'

Czemu wciąż to robiła? Dlaczego tak rozpaczliwie potrzebowała ludzkiego... jego dotyku? Ktoś taki jak ona nie powinien być doprowadzony do takiego stanu. Była logiczną kobietą nauki. Wiedziała, że był to tylko skutek hormonów i reakcji chemicznych. A mimo to oto właśnie tęskniła do tego niemądrego uczucia zwanego miłością.

Zgasiwszy na wpół wypalonego papierosa w popielniczce, Ritsuko wstała, by ubrać się na kolejny normalny dzień. Tak jak zawsze...

.

.

.

----------------

.

.

.

Dla Hisao to był długi dzień. Ta banda dzieciaków, która zawsze kręciła się przy tylnym wejściu do szkoły, rozbiła kolejną szybę. Oczywiście zaprzeczali i zdarzyło się to, gdy nikogo nie było w polu widzenia, ale on nie miał wątpliwości, że to oni. Po prostu cuchnęli kłopotami. A kto dostał cudowne zadanie wykonania naprawy? Oczywiście, że on.

Ale drzwi do jego małej kawalerki otworzyły się i wydał z siebie małe westchnienie ulgi, jako że wkrótce wreszcie sobie trochę odpocznie. Naprawdę by mu się przydała odprężająca kąpiel i miły spokojny wieczór przy dobrym filmie.

Jednakże odkrył, że jego dzień jeszcze się nie skończył, gdy pstryknął włącznik światła - i wszystko pozostało ciemne.

"No super, ta żarówka też się przepaliła?" mruknął do siebie ze złością na wizję dalszej niemożności zażycia odpoczynku, z roztargnieniem uderzając w przełącznik kilka razy z uporem godnym lepszej sprawy

"Nie, tak właściwie to bezpiecznik."

Hisao zamarł. Po jego karku przeszedł zimny dreszcz, gdy bardzo powoli obrócił się w stronę głosu, który dobiegł z cieni.

Mógł dojrzeć jedynie zarys mężczyzny, który siedział bezczynnie na jego fotelu, ze stopami na stole. Rozżarzony koniec papierosa, który palił, dawał jedynie na tyle światła, by ujawnić zarośnięty podbródek i kpiący uśmieszek.

Strach, który chciał stłumić, ale który towarzyszył mu przez ostatnie piętnaście lat, teraz uderzył go z pełną mocą. "K-kim jesteś? Jak się tu dostałeś?"

"Słyszałem, że byłeś członkiem ekipy ratunkowej, która poszukiwała ocalałych z wyprawy Katsuragiego."

"N... nie wiem, o czym mówisz. J-jestem woźnym. Nigdy nie postawiłem stopy poza Japonią."

"Och?" Nie widział tego, ale Hisao po prostu wiedział, że mężczyzna uśmiecha się kpiąco. "To zdumiewające, że prosty woźny wie, że ściśle tajny eksperyment miał miejsce poza Japonią."

Lód we wnętrznościach Hisao rozprzestrzeniał się dalej. "Tylko... tylko zgadywałem. Tak w sumie..."

"Jest pan pracowitym człowiekiem, panie Yamaki," przerwał mu nieznajomy. "To było dla mnie spore wyzwanie pana znaleźć. Dwa razy zmienił pan tożsamość, przeprowadził się pan osiem razy. Jaka była pogoda w Osace?"

Hisao z trudem przełknął ślinę. Kłamanie nigdzie go nie zaprowadzi. Nieważne skąd, ten facet wiedział. "J-jak mnie znalazłeś?"

"Słyszałem jakieś pogłoski, wiesz? Że pewna osoba znalazła jakieś dane i dokumenty, których nie przekazała swoim zwierzchnikom," wciąż ignorował go obcy.

"Słuchaj!" wrzasnął błagalnie Hisao. O Boże, jeszcze nie chciał umierać. Dlaczego po prostu nie zostawił tych rzeczy na krze, gdzie je znalazł? Oddryfowałyby na morze i w końcu utonęły, by już nigdy nikogo nie niepokoić. "Nie wiem, kim jesteś, ale nie mam z tym już nic wspólnego. Ja-"

"Uspokój się, Yamaki. Nie jestem tu, żeby cię zabić. Wtedy już dawno byłbyś martwy. Chcę tylko tych danych."

"Taa, jasne," splunął sarkastycznie Hisao, nie wierząc w ani jedno słowo. "I jak już dostaniesz, co chcesz, to ja-"

Obcy odrzucił głowę w tył i wydał z siebie przesadzone westchnienie. "Jak chcesz, żebym wyjął spluwę i spytał cię o dane, podtykając ci ją pod nos, to po prostu powiedz. Jednak nie mogę cię zmusić, żebyś mi zaufał. Ale spokojna głowa, nie pracuję dla nich. Wręcz przeciwnie. Z tego, co wiem, spisałeś się na tyle dobrze, żeby ukryć przed nimi to, że w ogóle istniejesz. W zasadzie to pewnie nigdy nie wątpili, że zginęły podczas Drugiego Uderzenia."

"Ale... ale ja już ich nie mam," próbował wyjaśnić woźny. "Prawdę mówiąc, jak sobie zdałem sprawę, w co mnie ta wiedza wpakuje, to z radością się ich pozbyłem."

"Zniszczyłeś je?" Głos obcego zabrzmiał groźnie, przez co Hisao przeraził się, że jednak udzielił o jedną złą odpowiedź za dużo.

"Nie," próbował się szybko wytłumaczyć. "Jakieś dwanaście lat temu inny facet mnie o nie spytał. To on mi powiedział, że powinienem się ukryć. Dałem mu wszystko, co miałem. Nigdy nie zrobiłem żadnych kopii."

Papieros wędrował z jednego kącika ust do drugiego, gdy obcy najprawdopodobniej zastanawiał się, co wywnioskować z tej informacji, czy mu wierzyć czy nie. Po krótkiej chwili ciszy cień puścił ostatni obłok dymu, nim światełko zostało zgaszone w popielniczce na stole.

"Nie pamiętasz przypadkiem nazwiska tego faceta?"

.

.

----------------

.

.

Od czasu ich rozmowy Misato próbowała spędzać trochę więcej czasu z Asuką. Zważywszy na ich zmiany i plan lekcji, nie było to bardzo często, ale przynajmniej raz w tygodniu był "dzień dziewczyny", kiedy po prostu szły na zakupy, na lunch, albo tylko siedziały sobie w kawiarni. Na początku Misato nie była pewna, czy to nie będzie trochę za "dziewczęce" dla bolejącej matki i Asuka rzeczywiście wahała się trochę co do tego pomysłu. Wkrótce jednak zaczęła się tym cieszyć tak bardzo jak - niespodziewanie - sama Misato.

Zapomniała, jak bardzo za tym tęskniła, za wychodzeniem z przyjaciółką. Ritsuko nie była bardzo zainteresowana czymś więcej niż rozmową, większość swoich ubrań zamawiała z katalogu. A ostatnio tylko się pogorszyło. Misato nie była nawet pewna, kiedy pani doktor była ostatni raz na powierzchni, poza Geofrontem. I w końcu Misato poszła w jej ślady, chodząc na zakupy tylko wtedy, gdy naprawdę czegoś potrzebowała.

"Przyjaciółka" - to prawdopodobnie termin najlepiej opisujący to, jak postrzegała teraz Asukę. Nie "podopieczna", nie "zastępcza córka", nawet nie aż tak bardzo "młodsza siostra", ale kobieta na równym poziomie. Stało się nawet dużo łatwiej przejrzeć przez nastoletnie ciało.

"Hej, Asuka!" przyciągnęła uwagę rudej, która oglądała bieliznę po obniżce.

Szczerząc się szeroko, uniosła czerwone męskie stringi. "Może kupisz to Shinjiemu?"

Asuka zaliczyła glebę. "Nie, dzięki," mruknęła z uśmieszkiem, potrząsając z niedowierzaniem głową. "Raz mi próbował nimi zrobić niespodziankę. Chociaż bardzo go kocham... no, powiedzmy, że to niezbyt pomaga robić odpowiedni nastrój, jak nie możesz przestać się śmiać."

Podczas gdy Misato niekiedy tęskniła za czasami, kiedy jej docinki miały widoczny efekt, nie przeszkodziło jej to zachichotać z opowieści Asuki. "Tak źle?"

"Ooo, tak. I nawet był lepiej zbudowany niż teraz."

Misato uśmiechnęła się. Słyszała ostatnio wiele tych smacznych kąsków z ich czasów w post-Uderzeniowym świecie: te miłe, te przykre, te romantyczne, te niegrzeczne (choć tylko aluzyjnie), te śmieszne - i oczywiście te o Aki.

Nie mogła temu zaprzeczyć po tym wszystkim, naprawdę chciałaby móc poznać dziewczynkę, sama się przekonać, jaka córka wyszłaby Shinjiemu Ikariemu i Asuce S?ry?. Nie, nie wyszłaby - wyszła. Jeśli ona już czuła taki żal z utraty dziecka, ciężko było sobie wyobrazić ból, jaki musieli odczuwać rodzice.

"Myślę, że tu nic na mnie nie ma," mruknęła Asuka, spoglądając ostatni raz na ubrania, kończąc potok myśli swojej "opiekunki". "Chodźmy do tego małego butiku niedaleko..."

Misato zastanowiła się nad nagłym przerwaniem mówienia i poruszania się jej towarzyszki. "Asuka?" Podążywszy za spojrzeniem rudej, gdy nie dostała odpowiedzi, odwróciła się, by stanąć twarzą w twarz z niebieskowłosą dziewczyną.

"Major Katsuragi," przywitała się Rei, kiwając lekko głową. "Pilot S?ry?."

"Ach, cześć, Rei," odpowiedziała przyjaźnie Misato. "Co cię tu sprowadza?"

"Potrzebuję nowych skarpet," odpowiedziała spokojnie. Zerknąwszy w dół, Misato ujrzała dużą dziurę w prawej, gdzie kontrast, jaki tworzyła blada skóra z ciemną bawełną, czynił ją niemożliwą do przegapienia.

"Wiedziałam," warknęła Asuka, gdy podkradła się do niej. Nagła zmiana jej zachowania była niemal straszna. A nie była nawet tak zła jak niegdyś. "Diabeł pewnie odwiedzi Arktykę, żeby spędzić wakacje w ciepełku, zanim ty se kupisz jakieś nowe ciuchy."

Rei, jednakże, wydawała się niezrażona jak zwykle. "Ubrania zapewnione przez szkołę są dla mnie wystarczające."

"Wystarczające, wystarczające," powtórzyła kpiąco Asuka, wyrzucając ręce w górę i przewracając oczami. "To nie jest kwestia wystarczania. Powinnaś to robić, żeby poczuć się wygodniej, żeby pokazać światu, że masz inne życie niż szkoła i obowiązki. A przede wszystkim, żebyś poczuła się lepiej!"

Misato uśmiechnęła się lekko. Mimo jej tonu było oczywiste, że chciała pomóc Rei, a nie ją poniżyć. Ale mina szybko jej zrzedła na smutek, który zadźwięczał w odpowiedzi.

"Nie ma powodu, bym pragnęła czegoś takiego," powiedziała Rei, jakby "czucie się dobrze" było luksusem, tak zresztą nieosiągalnym, by nie być wartym gonienia za nim. Najwyraźniej chciała na tym poprzestać i ruszyła dalej, ale nie zaszła daleko. Gdy miała już minąć Asukę, ruda nagle złapała ją za nadgarstek, by ją zatrzymać.

"Owszem, jest," powiedziała niecodziennie stanowczo Asuka. A co dziwniejsze, wydało się to dotrzeć do Rei, jako że nie zrobiła nic, by przerwać kontakt wzrokowy, czy wyrwać rękę z uścisku Asuki.

Pewnie zostałyby w takiej pozycji dobrą chwilę, gdyby Misato w końcu nie poczuła potrzeby przyjścia z pomocą. "Uch, Rei?" zwróciła ich uwagę. "Chciałyśmy niedługo iść na lunch. Nie miałabyś ochoty się do nas przyłączyć?"

Dziewczyna wydawała się niemal zaskoczona tym zaproszeniem, ale nie w złym tego słowa znaczeniu. Misato wzięła to za sygnał, by kontynuować. "Na pewno będą też mieli jakieś wegetariańskie jedzenie."

W umyśle Rei panował wyraźny zgiełk. Z wahaniem, niemal nieśmiało, jej spojrzenie przeniosło się znów na Asukę, jakby poszukując potwierdzenia, które - co musiało być dla niej jeszcze większą niespodzianką - otrzymała w postaci lekkiego skinienia głową.

"Ja..." Urwała, a ramiona opadły jej nieznacznie, podobnie jak głowa. "Przepraszam. Nie mogę wam towarzyszyć," przeprosiła szybko, uwalniając rękę bez wielkiego oporu i odeszła przyspieszonym krokiem.

"Mogła przynajmniej się pożegnać," mruknęła Misato, trochę rozczarowana. Przez chwilę rzeczywiście myślała, że może im się udać. "No to chodźmy coś zjeść. Czy chcesz najpierw sprawdzić ten butik?"

Nie było żadnej odpowiedzi. Zerknąwszy na nią, Misato ujrzała Asukę wciąż wpatrującą się w kierunku, gdzie zniknęła Rei, z grymasem rozczarowania na twarzy.

"Asuka?" zapytała ponownie, docierając wreszcie do rudej.

"Taa..." mruknęła Asuka, zmuszając się, by się ruszyć. "Idę..."

.

.

----------------

.

.

Mimo tego incydentu generalnie był to dzień pełen ubaw. Obie kobiety śmiały się głośno z kolejnej z anegdot Asuki o próbach zrobienia na niej wrażenia przez Shinjiego, kiedy weszły do mieszkania parę godzin później, obładowane kilkoma torbami z różnych sklepów, które odwiedziły. Po wejściu dał się słyszeć głos trzeciego lokatora.

"Tak, panie Satori, wiem, że to trzeci raz w ciągu ostatnich dwóch tygodni, ale..."

"O nie..." westchnęła Asuka, a wcześniejszy entuzjazm szybko zniknął.

Misato, jednakże, nie była w stanie dostrzec związku pomiędzy Shinjim rozmawiającym z kimś przez telefon a taką zmianą nastroju. "Co się stało?"

"Znowu trzyma się daremnej nadziei," skomentowała matowym głosem Asuka, wpatrując się poważnie w sylwetkę chłopaka w przedpokoju.

"Wiem... tak, wiem, że pan powiedział, że pan zadzwoni, gdyby pan zobaczył..." słyszały, jak mówi.

"Czemu, z kim on gada?" pytała dalej zaciekawiona Misato.

"Z dozorcą sierocińca w Gorze. W końcu Shinji nie może ot tak se złożyć oficjalnego raportu o zaginięciu..."

"Nie! Nie, proszę!" Głos chłopaka stał się nagle zgorączkowany. "Przepraszam, nie miałem zamiaru panu zawracać głowy! Proszę nie przestawać... N-nawet zapłacę..."

Wtedy właśnie Asuka miała dość i głośno oznajmiła ten fakt. "Shinji, przestań natychmiast! Nie będziesz wyrzucał kasy na tego chciwego drania!"

"E, m... muszę się rozłączyć," niemal wyszeptał bojaźliwie, jakby do tej pory ich nawet nie zauważył. "Bardzo panu dziękuję za pana pracę."

Asuka potrząsnęła głową. "Wiesz, że się tam nie pokaże," powiedziała smutno i ze zmęczeniem. Najwyraźniej była to długa kłótnia, która ciągnęła się już dobry kawał czasu.

"Dalej jesteś taka pewna, że jej tu nie ma?" mruknął smutno.

"Zrozumiałam już, że jest tu z nami, ale nie w tym sensie," odparła Asuka tak samo cichym głosem. "Nie sądzisz, że by się gdzieś pokazała dawno temu, gdyby wróciła z nami?"

"M-muszę przynajmniej próbować..."

Groziło im, że nieprzyjemna cisza stanie się przytłaczająca. Ale nie miała okazji.

Syreny obwieszczające przybycie Szesnastego Anioła spowodowały, że wszyscy troje wzdrygnęli się zaskoczeni, a szczególnie twarz Shinjiego była skrzywiona ze strachu.

"Rei..."

.

.

. ---------

.

.

Makoto trzasnął słuchawką o widełki. "Major Katsuragi jest w drodze i dotrze za kilka minut wraz z Drugim i Trzecim Dzieckiem!" wrzasnął ponad ogólnym zgiełkiem w Centrum Dowodzenia. "Unit-00 wystartuje z bramki 32 pod jej rozkazami!"

"Czwarte Dziecko właśnie przybyło!" zasygnalizował również Shigeru. "Najwyraźniej był blisko wejścia, kiedy zaczął się alarm."

"Bez EVA'y żaden z niego pożytek," oznajmił spokojnie Komandor Ikari. "Unit-02 wystartuje, jak tylko pilotka będzie gotowa."

"Sir, a co z Unitem-01?" wypytywał Makoto. "Major Katsuragi..."

"Nie zapomniała, miejmy nadzieję, swoich kompetencji," stanowczo przerwał mu Komandor. "EVA-01 pozostanie zamrożona aż do mojego wyraźnego rozkazu."

"Tak jest."

"Unit-00, ruszaj!" Rozkazy były powtarzane przez głośniki. "Przemieść się na pozycję do przechwytu!"

---

Rei trzymała w pogotowiu swą strzelbę pozytronową, gdy obserwowała Anioła zza osłony. Podwójna helisa wydawała się nie robić nic poza wiciem się tam nad ziemią, choć ona była zbyt doświadczona, by wierzyć w ten pozorny spokój i to nie tylko ze względu na przeszłe doświadczenia z jej poprzednikami.

Każde włókno jej istoty wołało do niej, wrzeszcząc, że coś jest nie tak. Nigdy przedtem nie czuła tak bliskiego strachu. To niepokojące uczucie przeszkadzało jej tak bardzo, że wykształciło się w niej życzenie, by po prostu zaatakował, żeby mieli to już za sobą.

"Rei," dobiegł przez komunikator głos Major Katsuragi. "Będziemy przez jakiś czas obserwować jego stan."

To, że przybyła Major, oznaczało, że jej wsparcie wkrótce nadejdzie. Ale nie mogła poczuć ulgi. To uczucie osiągnęło swój punkt wrzenia.

"Nie," wyraziła swoje zmysły. "Nadchodzi,"

I rzeczywiście, helisa przestawszy się wić, przemorfowała się w pojedynczy jarzący się pierścień, który nagle przerwał się w jednym punkcie - nim wystrzelił prosto w nią. Przeszyło to jej Pole AT, jakby go tam w ogóle nie było, przeszyło jej EVA'ę, nim była w stanie zrobić unik. Próbowała zignorować ból uderzenia, który przeniósł się z brzucha EVA'y na jej własny i złapała Anioła lewą ręką, by mu oddać. Ale choć wystrzeliła kilka razy ze skrajnie bliskiej odległości, pociski były całkowicie odpierane, nie wyrządzając żadnej krzywdy.

Co gorsza, Anioł zaczął przejmować EVA'ę. Czuła, jak przeciska się do wewnątrz, gdy pchnął Unit-00 na ziemię. Rei straciła strzelbę, gdy walczyła z całych sił, by odciągnąć wroga, ale nawet używając obu rąk, nie mogła nic zrobić, by go powstrzymać. On wnikał - nie tylko do jej EVA'y, ale i do niej samej.

Coś tam było.

Uczucie, jakby wraz z nią w EVA'ie była kolejna, nieznana obecność.

Ale mogła zauważyć tylko siebie, lecz... nie. Jakby... jakby to była inna jej strona, której nigdy przedtem nie zauważyła. Albo coś innego łączącego się z nią.

'Kim jesteś?' zapytała istoty, choć w myślach. Światło mignęło jej przed oczami, gdy jasny wąż migotał na zewnątrz. 'Czy to ty? Anioł? Ta istota, którą my nazywamy Aniołem?'

"Anioł?" słyszała, jak mówi jej własnym głosem tak wyraźnie, jakby rozmawiali ze sobą twarzą w twarz. Niemal widziała go w swoim umyśle, przybierającego jej twarz. "Czy to ważne? Wkrótce się zjednoczymy. Będziemy jednym i tym samym."

'Nie. Ja jestem sobą. Nie chcę stać się czymś innym.'

"Nie? Acha... Ale jest za późno." Głos był tak wyraźny, zupełnie jak jej. "Ten ból... Już nie jest taki mocny, prawda?"

'Ból?' zastanawiała się Rei, niemal natychmiast rozpoznając uczucie, które dzielili przez ich więź. 'Mówisz o... samotności?'

"Tak. Ale nie rozumiem. Nie musisz jej już odczuwać. A jednak unikasz uśmierzenia jej z powodu tego innego uczucia."

'Bo... się boję...?'

Rei niemal widziała uśmiech tego czegoś o jej twarzy. "Tak."

Było zakłócenie, nim mogła odpowiedzieć. Uczucie, które przez chwilę przypominało jej zaskoczenie i podniecenie.

"Pojawiła się nowa. To utalentowana wojowniczka, czyż nie? To o niej wiesz."

Zmuszając swą głowę, by się obróciła, Rei wyjrzała przez kokpit, by zobaczyć czerwonego Evangeliona opuszczającego właśnie windę, która wyniosła go na powierzchnię. "S?ry??"

"Nie martw się. Dostosuję się do jej woli walki z nami. Wkrótce się z nami zjednoczy."

'Nie. Nie pragnę, by tak się stało.'

"Kłamiesz. Widzę to. Widzę pragnienie twojego serca - jednoczyć się z innymi. Nie możesz temu zaprzeczyć."

---

Asuka natychmiast schroniła się za osłoną paru budynków przed sobą, gdy tylko wydostała się z windy, próbując jeszcze nie przyciągać uwagi Anioła poprzez rozwijanie pola AT. W pewnej odległości, nieco poza granicami miasta, widziała zmagania EVA-00 i chwiejący się ogon jej przeciwnika, który wbił się w niebieskiego Evangeliona.

Wątpliwe było, żeby mogła strzelać dostatecznie szybko bez ryzyka trafienia zakładniczki, ale gdyby poświęciła czas na wycelowanie jak należy, Anioł najpewniej uderzyłby, zanim ona by wystrzeliła. Poza tym, z tego co wiedziała, i tak nie przyniosłoby to żadnego efektu. Więc pozostawała walka wręcz.

Znów spojrzała ostrożnie zza wieżowca, próbując wymyślić strategię, by zbliżyć się bez zostania zauważoną. Ale wydawało się to ledwo możliwe, jako że był otoczony tylko przez - w porównaniu z EVA'ą - małe drzewa.

"Potrzebujesz dywersji?" wyrwał ją z zamyślenia głos Misato. Najwyraźniej czytała jej w myślach.

"Może się przydać," odparła Asuka, kiwając głową.

"Może mała zasłona dymna? Myślisz, że będziesz mogła przez nią atakować?"

W odpowiedzi Asuka puściła twarzy pani Major w okienku komunikacyjnym suchy uśmieszek.

Misato przyjęła tę odpowiedź skinieniem głowy i kontynuowała wyjaśnianie swego planu. "Na wzgórzu po twojej prawej jest wyrzutnia pocisków. Wystrzelimy parę w kierunku Anioła tak, żeby walnęły może z pięćdziesiąt metrów od niego. Ciężko powiedzieć, jak bardzo rozproszy to jego uwagę, ale obawiam się, że to wszystko, co możemy ci teraz zaoferować."

"Chyba będziemy się musieli przekonać," mruknęła Asuka, wyjmując prog knife z ramienia.

"Gotowa?"

Skupiła wzrok na pozycji Anioła. "No."

"No to strzelamy za 5... 4... 3... 2... 1... OGNIA!"

Asuka odczekała kolejną sekundę, aż usłyszała pierwsze uderzenie, po czym rzuciła się do przodu. Gruba zasłona dymu skryła Anioła przed jej wzrokiem, gdy głowica po głowicy wybuchały na ziemi, unosząc glebę, skały i drzewa. Mogła mieć tylko nadzieję, że była dla niego tak niewidoczna jak on dla niej, gdy wbiegła z pełną prędkością w brudny obłok, z nożem gotowym w zaciśniętej dłoni.

Ledwo była w stanie uniknąć macki-błyskawicy, gdy wystrzeliła ona w jej kierunku.

Przywołując swe długo ćwiczone instynkty, padła, odturlała się i stanęła na nogi, znów mierząc się z przeciwnikiem z bezpieczniejszej odległości - wszystko w ciągu paru sekund. Ale jedynym, co widziała z Anioła, była część, która wciąż tkwiła w wijącej się EVA-00.

"Kurde! Nie wiedziałam, że to coś jest takie szybkie!" zaklęła, gorączkowo przepatrując ziemię. Ale pod gęstą zasłoną lasów ledwie mogła dojrzeć tu i tam słabą poświatę wężowatego ciała, a jego ruchy były zbyt nieregularne, by za nimi podążać.

Niczym słup światła, Anioł nagle wystrzelił w górę tuż przed nią, zaskakując rudą na tyle, by potknęła się do tyłu. Nie upadła, ale krótkie rozproszenie uwagi było wszystkim, czego potrzebował Anioł, by popędzić niepowstrzymanie w jej stronę. Dosłownie w ostatniej chwili Asuka uchroniła EVA'ę przed otrzymaniem bezpośredniego uderzenia podobnie jak Unit-00, ale jej osłaniające ramię najwyraźniej w zupełności wystarczało Aniołowi, gdy wdarł się on w nie z pełną mocą.

Asuka wrzasnęła, bardziej z szoku niż z bólu, ściskając kurczowo swoje własne ramię w tym samym miejscu, gdzie Anioł penetrował rękę jej EVA'y. Ku jej przerażeniu, czuła rozprzestrzeniające się pod plug suitem te same żyły, które zainfekowały pancerze Unitów jej i Rei. Ale tym, co najbardziej podsyciło jej strach i złość, było uczucie mrowienia w jej umyśle - przebłyskujące, ale szybko rosnące w siłę.

"Nie... NIE ZNOWU!" wrzasnęła z całą nienawiścią, gdy zacisnęła prog knife w dłoni jej EVA'y, wysunęła go całkowicie i z całej siły wbiła w wijącego się wężowatego Anioła, zdeterminowana, by odciąć "głowę" infekującą jej Unit od ciała. Ale Anioł, skrzecząc z bólu, wypuścił swą niechętną ofiarę po krótkich zmaganiach, wciąż z głęboko tkwiącym w nim nożem.

"Kurde!" przeklęła Asuka utratę broni mimo ulgi w ramieniu i zanikającej obecności w jej umyśle.

Płaczliwy wrzask ogłuszył wszystkich, którzy go słyszeli, gdy koniec Anioła zachwiał się w bólu. Wydawało się, jakby oszalał z agonii - uderzał o ziemię, wpadał na drzewa w próbach wyjęcia z siebie ostrza, ale kończyło się to tylko wyrywaniem drzewa z korzeniami albo jego ścinaniem.

---

Ponieważ była zagłuszona przez krzyk Anioła, nikt nie słyszał tej drugiej, która wrzeszczała z bólu. Rei czuła nóż, jakby był wbity w jej własną stopę, czuła ostrą stal, tnące wibracje ostrza, każdy ruch w ciele, gdy Anioł próbował się od niego uwolnić.

'Zupełnie jak EVA,' zdała sobie sprawę, ale w przeciwieństwie do stworzenia, które było kontrolowane przez mechaniczne implanty, nie było środków bezpieczeństwa, nikogo poza samym Aniołem, by zmniejszyć więź pomiędzy nimi.

"Boli, prawda? Zakończ to! Wyciągnij go!"

Rei skrzywiła się na słowa Anioła. "Nie."

"Chcesz cierpieć tylko po to, by patrzeć jak ja cierpię? Już za późno, żeby wrócić! Już nie ma 'mojego bólu' czy 'twojego bólu'! Tylko 'nasz'!"

"Jeśli muszę cierpieć, byś został pokonany, to będę."

"Więc będziesz też musiała umrzeć wraz ze mną."

"Skoro muszę..." Rei skrzywiła się, gdy nóż poruszył się w ranie.

"Jesteś głupia! Myślisz po prostu, że jesteś do zastąpienia, bo sądzisz, że jesteś samotna. Ale nikogo nie można tak naprawdę zastąpić, nawet ciebie. Wiesz o tym, prawda? Właśnie dlatego się boisz," powiedziała istota. "Ale jeśli mimo to pragniesz odrzucić życie, niech tak będzie. Ja z nas nie zrezygnuję. Jeśli nie chcesz nam pomóc, to musi zaboleć jeszcze bardziej, żeby było lepiej."

Rei wrzasnęła, ale nawet we wszystkim, co mogły zapewnić jej płuca, nie była w stanie wyrazić palącego bólu, gdy Anioł znów uderzył o ziemię, jeszcze głębiej wbijając sobie nóż. Iskry latały, gdy tarł swoim ciałem rękojeścią o ulicę, krojąc własne ciało na plasterki. Gdy ostrze wreszcie upadło na drogę, Rei miała mentalny obraz swojej stopy rozcinanej aż do palców.

'Ogon' Anioła wyglądał tak samo, rozcięty na dwoje, choć szybko łączył się z powrotem.

---

Triumfowanie Asuki nad jej udanym kontr-uderzeniem powoli znów zmieniało się we frustrację. Mimo regeneracji Anioła wyraźnie został zraniony bardziej, niż się spodziewała i nawet udało jej się odzyskać broń, gdy turlała się w uniku. Ale wąż światła stał się teraz o wiele ostrożniejszy, jeśli chodzi o ataki, z łatwością unikając noża, gdy raz po raz zbliżał się do czerwonej EVA'y pod różnymi kątami, póki Asuka nie miała wrażenia, że nadchodzi ze wszystkich stron jednocześnie. Do tej pory udawało się jej go odpierać, ale zabawa w obronę zdecydowanie nie była jej mocną stroną.

"Cholera jasna, stójże już, żebym cię mogła zabić!"

---

"To na nic, jeśli jest zbyt zajęta unikami, żeby prawidłowo zaatakować. Jedna sobie nie poradzi," analizowała sytuację Misato, równie sfrustrowana. "Komandorze, potrzebna nam..."

"Zgoda," Dostała pozwolenie dużo szybciej, niż się spodziewała. "Zamrożenie Unitu-01 jest anulowane, ze skutkiem natychmiastowym. Zrobić wypad tak szybko, jak to możliwe!"

---

Shinji zacisnął zęby, ponaglając siły, które go katapultowały, by podwoiły wysiłki, ale mimo to zajęło to kilka bolesnych sekund, aż wreszcie dotarł na powierzchnię. W chwili, gdy rozwinął swe pole AT, Anioł odskoczył od Unitu-02, stając przed nowym zagrożeniem tak jak przedtem. Ale nie wyglądał ani trochę na tak zdezorientowanego dwoma dostępnymi celami, jak się spodziewał, albo przynajmniej miał nadzieję. Światło zaczęło dziwnie drgać i Shinji obawiał się, że nie ze strachu. Ledwie chwilę później okazało się, że miał rację.

'Ogon' wydawał się rozdwoić, dzieląc Anioła na pół. Jednakże oba końce miały tę samą długość jak wcześniej pojedynczy, bardziej jakby się skopiował niż rozerwał.

"On tak potrafi?"

Shinji nie miał więcej czasu, by zastanawiać się nad tą nieznaną zdolnością. Jego instynkty ledwo ocaliły go przed początkowym szokiem, usuwając go z drogi końca, który pędził w jego stronę. Anioł rozbił się o windę za jego EVA'ą, ale ponowił swe polowanie na niego, jeszcze zanim kurz opadł.

---

Rei mogła tylko obserwować w przerażeniu, jak Anioł utrzymuje równoczesny atak na dwie pozostałe EVA'y. Bała się już wcześniej, gdy chciał dorwać S?ry?, ale teraz... jeszcze on... I do tego jeszcze Anioł stał się bardziej zdeterminowany, by odnieść sukces.

'"Jednoczyć się z innymi",' przypomniała sobie wcześniejsze słowa Anioła. "Czy to... moje życzenie...? Być z nimi jednością?" wypytywała się w poszukiwaniu prawdy, której wcześniej nie chciała widzieć.

Pragnęła uciec od samotności, która zżerała ją przez całe życie. Chciałaby wiązać się z innymi, mieć innych jako część swojego życia. Ale wiedziała, że nie było jej to dane. Przez to, czym była, przez jej przeznaczenie, skończyłoby się to zranieniem ich i zostaniem zranioną w zamian. Więc trzymała się od nich z dala, nawet jeśli się o nią troszczyli. Tak było najlepiej... a przynajmniej tak się zwodziła.

Ale teraz nie pozostawiono jej wyboru. Anioł podjął go za nią w swoim własnym planie. Zjednoczy ich troje... wbrew ich woli... a potem...

Rozpocznie Trzecie Uderzenie...

"Nie." Nie mogła na to pozwolić. Ludzkość - miliony ludzi, których w ogóle nie znała. Nieliczni, których znała, acz niezbyt dobrze. Ale jej celem było chronić każdego z nich. Nawet jeśli to oznacza...

"To nie zadziała," przerwał nagle jej myśli głos Anioła.

"Co?"

"Twój plan zniszczenia nas. Widziałem go w tym drugim. Więc zdezaktywowałem już ten mechanizm, zanim mogłaś mnie zaskoczyć."

Rei poczuła lód we wnętrznościach, gdy jej umysł zarejestrował te słowa. Czy wszystko będzie teraz stracone? Nie miała już siły walczyć. I jak tak dalej pójdzie, było tylko kwestią czasu, nim Ikari i S?ry? podzielą jej los, nawet gdyby udało im się jeszcze uciec. Po utraceniu Włóczni Longinusa nie mieli pod ręką nic przeciwko temu wrogowi, nikt...

Nie... Został jeszcze jeden sprzymierzeniec. Niechętny, który gardził samym faktem jej istnienia i w każdych innych warunkach zerwałby raczej wiązania, które więziły go i trzymały w niewoli, niż pomógłby wrogowi. Ale teraz, gdy stawał w obliczu śmierci z ręki dalekiego krewniaka, mogła mieć tylko nadzieję, że weźmie jej wołanie pod uwagę.

"Kopio Adama. Otwieram dla ciebie me serce. Przyjmij je, proszę."

Usłyszał.

Usłyszał i przyjął. Nie pozwoli jej go kontrolować, ale wiedziała o tym. Potrzebował tylko jej serca i duszy dla siebie.

Czuła już, jak zanika, gdy głos Anioła zadźwięczał jej w umyśle po raz ostatni i był pełen paniki, strachu przed nieuchronną śmiercią. "Nie możesz tego zrobić! Wiesz co się stanie w tym połączeniu! Lilim, których próbujesz ochronić i tak będą cierpieć! Dokładnie to samo, czego próbujesz uniknąć, zostanie spowodowane przez ciebie i tylko przez ciebie!"

"Tak by się stało, gdyby to była zakazana więź. Ale to nie jest prawdziwe ciało Adama, a serce, które ofiaruję, nie należy do Lilith, lecz jest sercem Rei Ayanami. To mój dar, moja własna moc ochrony moich bliskich. Nawet jeśli muszę w zamian poświęcić siebie..."

I z tymi słowy, gdy zamknęła oczy, uśmiechnęła się, obejmując ciepło nicości. Tak długo, jak on jej pozwoli.

---

"Stopień synchronizacji Rei skacze w górę! 75 procent! 80! 85! 95! - Wyszedł poza skalę!"

Misato okręciła się na pięcie, przejęta. "Anioł się z nią łączy?"

"Nie, to," wysapała Maya, pokazując jej spanikowaną minę. "To EVA!"

---

Pancerz nie został zniszczony, wyglądał raczej, jakby topił się od wewnątrz przez niewidzialne pory, by stworzyć nową skórę koloru prymitywnej mieszanki bieli i błękitu. Niczym w przyspieszonym tempie włosy wydawały się wyrastać ze stalowej głowy, nie przestając, aż przybrały znajomą postać fryzury Rei.

Tam, gdzie niegdyś sterczały pojedyncze soczewki, było teraz dwoje czerwonych ludzkich oczu, wpatrujących się pusto w świat. Niżej otworzyła się szczelina, ukazując zęby i język, nim usta ułożyły się w śmiejącą się gębę.

Postać podniosła się nieludzkim ruchem, zostawiając pylony na ziemi, gdy przeniknęły przez ciało, jakby składało się ono z półpłynnej substancji. Przypominało to jakoś groteskową wersję Rei noszącej pancerz EVA-00.

---

Misato gapiła się przerażona na obraz wydarzeń na zewnątrz. "Jak... jak to możliwe? Kiedy Shinji... on po prostu zniknął w LCL-u, a nie... połączył się z Unitem-01."

Odrywając wzrok od ohydnego widoku, próbowała odzyskać spokój, gdy obróciła się do załogi po wyjaśnienia. "Jest powyżej 400 procent?"

"Nie wiem!" odwrzasnęła Maya, a strach w jej głosie czynił wyraźnym to, że ona także nie zapomniała sposobu, w jaki EVA-01 nabyła swój Silnik S2. "Liczby się wahają! MAGI tego nie pojmuje!"

---

Ciało Anioła podskoczyło dziko niczym ogon kijanki, która gdzieś utknęła, w wyraźnej próbie próżnego uwolnienia się z brzucha "nowonarodzonego". Hybryda spojrzała w dół, jakby po raz pierwszy w ogóle zobaczyła to coś przyklejone do "niej". I niczym ciekawskie dziecko istota sięgnęła po interesujący przedmiot olbrzymimi rękami.

---

"Unit... to znaczy... coś jest wydzielane przez... to!"

"Pole AT?" wypytywała Misato, choć wiedziała, że coś tak oczywistego nie zdenerwowałoby tak Makoto.

"Nie! Wartości wymiarowe się odwracają, robią się ujemne," odpowiedziała za niego Ritsuko. "Anty-pole AT..."

---

Shinji nawet nie zauważył, że nie poruszył się ani o milimetr, nawet nie mrugnął, gdy wpatrywał się w przerażeniu, jak Anioł nagle wybucha - rozsadziło go z przyprawiającym o mdłości odgłosem zgniatania. Drobny pomarańczowy deszcz LCL rozbryzgnął mu się na czujnikach optycznych jego EVA'y, przyćmiewając widok z kokpitu, nim pozostałości Szesnastego spłynęły.

"Rei..."

Jakby usłyszała jego szept, hybryda poderwawszy głowę, skoncentrowała się na nim. Wyciągając szyję, wyglądała, jakby próbowała zapamiętać fioletową sylwetkę jego Unitu. Potem, powolnymi ciężkimi krokami, zachwiała się do przodu.

---

"Ikari?" zadrżał nieznacznie głos Fuyutsukiego, gdy zwrócił się do mężczyzny siedzącego obok. "Zawiedliśmy?"

"Nie," nadeszła spokojna, prosta odpowiedź. "Temu połączeniu nie dane jest utrzymać tamtą moc."

---

Potworność tymczasem kontynuowała swój marsz, albo nie zauważając albo nie mając nic przeciwko temu, że jej lewe ramię rozciągnęło się poza granice wytrzymałości, gdy ręka coraz bardziej stawała się ofiarą grawitacji, aż upadła na ziemię.

---

"Co się dzieje?" zdumiała się tą sceną Misato. "Na nią też działa anty-pole AT?"

"Nie," domyśliła się Ritsuko z naukowym spokojem. "Pobiera za dużo energii. Pokładowe baterie EVA'y są wyczerpane, ale rdzeń nie wie, czy może polegać na Silniku S2 czy nie, po prostu ciągle pobiera z niej coraz więcej energii, póki już nic nie będzie w stanie tego utrzymać."

"Potwierdzam!" zgodziła się Maya. "Rdzeń robi się niestabilny!"

"Więc po prostu czekamy, aż problem sam się rozwiąże?"

Misato wzdrygnęła się na brutalną definicję Shigeru tego, co ledwie parę minut temu było Rei, czternastoletnią dziewczyną, której może i nie znała tak dobrze jak Shinjiego i Asuki, ale która mimo to była jej bliska, była bliska im wszystkim. A teraz, po tym, jak ta dziewczyna została zraniona przez Anioła i przemieniła się w tę groteskową istotę na pewnej drodze do śmierci, stała się tylko "problemem".

Ale słowa Ritsuko jeszcze to pogorszyły. "Obawiam się, że nie będzie tak łatwo. Kiedy rdzeń wycieknie z całą tą zaabsorbowaną energią w środku..."

"Nie chcesz powiedzieć...?" Jej ręka zawisnęła bezwiednie nad blizną na jej klatce piersiowej, a koszmarne wspomnienie Drugiego Uderzenia niepowstrzymanie wypływało na powierzchnię jej myśli. '"To nie Anioł je spowodował",' przypomniała sobie słowa Shinjiego. 'To miał na myśli? Zawiedli...?'

---

'Za... zawiedliśmy...'

Shinji bezwiednie uniósł rękę EVA'y, gdy olbrzymka wydawała się ku niemu sięgać, wpatrując się prosto w niego z tym zdeformowanym, acz przerażająco radosnym uśmiechem, gdy twarz powoli topiła się na jego oczach.

"Rei!"

Nie zauważył, że szedł do przodu, póki nie zatrzymała go ręka Unitu-02 na ramieniu jego EVA'y.

"Shinji! Shinji, weź się w garść!" dobiegł skądś głos Asuki, ale jego umysł nie był w stanie rozpoznać, że pochodził on z tradycyjnego okienka komunikacyjnego z boku, zbyt zaabsorbowany istotą przed sobą.

Ich palce niemal się zetknęły, dzieliły ich ledwie metry. Gdyby mógł dosięgnąć jej ręki, potrzymać ją, wtedy by ją uratował. Nie wiedział jak, ale jakoś by to wystarczyło. Nawet jeśli wszelka logika temu przeczyła, nawet jeśli było o wiele... za późno...

Uśmiech zmienił się w zaskoczoną minę, gdy hybryda spojrzała na swoje ramię, łamiące się tuż nad łokciem.

Zaciśnięte ręce Shinjiego trzęsły się przy urządzeniach sterujących, gdy on, bezsilny, musiał patrzeć, jak ona zwraca ku niemu wzrok pełen rozczarowania i smutku, w milczeniu błagając o pomoc, której on nie był w stanie udzielić.

---

"Rdzeń osiąga wartość krytyczną! Eksplozja nieuchronna!"

---

"Shinji!"

Przeszywające jęki agonii odbijały się echem w dolinie, gdy biała istota trzęsła się i skręcała z bólu.

"Shinji!"

Chociaż bardzo chciał, nie mógł odwrócić wzroku od tego okropnego zmagania na śmierć i życie. "Rei, nie..."

"Cholera jasna, Shinji!" wrzeszczała wciąż Asuka, ale on był w stanie odpowiedzieć. "Już nic nie możemy dla niej zrobić! Ale musimy zahamować..."

Jej głos został zagłuszony, gdy wrzask zmienił się w bolesny odgłos eksplozji, a płomienie pękającego rdzenia ogarnęły wielkie ciało na ułamek sekundy, paląc drzewa, sprawiając, że woda wyparowała z pobliskich jezior... Potem dosięgły jego EVA'ę, przez co nie widział, jak Asuka próbuje odgrodzić wybuch od miasta swoim polem AT. Ale przy bliskim sąsiedztwie i ograniczonym zasięgu jej tarczy jej próby nie przyniosły wielkiego skutku.

Zawiódł...

.

.

----------------

.

.

Misato westchnęła, gdy weszła do mieszkania, fizycznie i psychicznie wycieńczona następstwami... walki. Duże partie Neo Tokio-3 zostały zniszczone albo znajdowały się teraz pod wodą, która wyciekła przez formację oddzielającą miasto od jezior Ashinoko. Cywile byli bezpieczni w schronach, więc nie było wiele ofiar, ale teraz NERV będzie musiał stawić czoła wielu bezdomnym, którzy będą się domagać odpowiedzi.

Shinji i Asuka prawdopodobnie przyszli do domu przed nią i czuła się w pewnym stopniu winna, że nie miała czasu przy nich być. W końcu to nie tak, że w ogóle nie było żadnych ofiar.

Szczególnie martwił ją stan Shinjiego. Było już dostatecznie źle, jeśli były to tylko jakieś anonimowe numerki czy nazwiska ludzi, o których się nigdy nie słyszało, ale zawsze było gorzej, jeśli był to ktoś bliski.

Więc najpierw udała się szukać jego i niemal zderzyła się z Asuką, która właśnie wyszła z jego pokoju, zamykając za sobą drzwi.

"Jak z nim?" spytała Misato, gdy tylko nawiązały kontakt wzrokowy.

Mina Asuki powiedziała w zasadzie już dość, ale odpowiedziała mimo to. "Bardzo źle to przyjmuje. To chyba było do przewidzenia, ale mimo wszystko..." Zadrżała, przesuwając rękami po ramionach jakby po to, by ogrzać się z nieistniejącego chłodu. "Po prostu nie lubię go takiego widzieć."

Misato uśmiechnęła się słabo w odpowiedzi. "Jeśli mi był kiedyś potrzebny dowód, że dojrzałaś, to teraz go mam. Jestem zaskoczona, że nie okazujesz żadnych oznak zazdrości, że on ją tak opłakuje."

"Och, byłam zazdrosna, w sumie to przez dobry szmat czasu, nawet jak poznałam jej prawdziwą naturę. Ale dawno temu zrozumiałam, że chociaż silne, jego uczucia do niej są inne od tych do mnie. Pod tym względem nie jest dla mnie zagrożeniem."

"Jej prawdziwą naturę?"

Asuka zamknęła oczy. "Myślę, że to raczej Shinji - a może sama Rei - powinna to wyjaśnić."

"Rei?" Zaskoczenie Misato jeszcze bardziej wzrosło.

Ale Asuka potrząsnęła głową, uśmiechając się słabo. "Shinji się dąsa, bo myśli, że zawiódł. Ale ja nie jestem taka pewna, czy faktycznie nie ma żadnej szansy."

"Ale... poważnie myślisz, że ona mogła to przeżyć?"

"Och, tego jestem dosyć pewna." Ruda pozwoliła sobie na słaby śmiech, ale ten szybko osłabł. "Zmień mnie na chwilę, okej? Strasznie mi się pić chce od tej całej gadki."

Misato naturalnie skinęła głową i udała się do drzwi, gdy tylko Asuka przesunęła się w drodze do kuchni.

"Shinji? Wchodzę," oznajmiła z szacunkiem, nim otworzyła drzwi.

Zastanawiała się już, dlaczego wybrał swój stary pokój, biorąc pod uwagę fakt, że mieszkał już praktycznie u Asuki, ale stało się to jasne, gdy weszła. Izdebka nie miała okien, które wpuszczałyby naturalne światło, a sztuczne wydawało się idealnie przydawać przygnębiającego nastroju, w którym był wyraźnie pogrążony.

"Cze, Misato," przywitał się, nie patrząc na nią. Wciąż tylko wpatrywał się przed siebie, siedząc bezwładnie na łóżku.

"Hej," odmamrotała. Mimo jej wcześniejszych konfrontacji z depresyjną Asuką, wciąż czuła się daleka od bycia ekspertem w takich rozmowach. Rozkazywanie, wypytywanie, narzekanie, dokuczanie szło jej dobrze, nawet przyznawanie się do wad było porównywalnie łatwe. Ale kiedy przychodziło do pocieszania kogoś, słowa po prostu nie wychodziły.

"Nie myślisz o wykorzystaniu mnie, co?"

Misato zwykle nie była osobą, która łatwo się rumieni. Ale także rzadko znajdowała się po drugiej stronie dokuczania. Czy to jego implikacja, czy to beznamiętny uśmieszek, jaki jej posłał - poczuła, jak twarz jej się nagrzewa, ale szybko się pozbierała. "Zależy. Przytulanie się liczy?"

Nim mógł odpowiedzieć, zrobiła już parę kroków w stronę łóżka, usiadła przy chłopcu i otoczywszy mu ręką ramiona, przyciągnęła go do siebie.

"Szczerze mówiąc, po tych wszystkich moich dzisiejszych rozmyślaniach to w sumie wszystko, co mogłam wymyślić, żebyś się poczuł lepiej," przyznała. Nim wesoły uśmieszek nie znalazł się na jej ustach. "Aż do twojej propozycji..."

Teraz piłeczka była po jej stronie. "Mi-Misato!"

Ale zajęło to tylko sekundę ciszy i chwila żartów, i uśmiechów znów usunęła się w cień przed wspomnieniami poprzednich godzin.

"Więc... jak się czujesz?" spróbowała ostrożnie.

"Nie wiem. Widziałem przedtem, jak umiera. I za pierwszym razem to było straszne. Wtedy nie miałem Asuki, żeby mi pomogła, a ty... no, po prostu nie chciałem nikogo przy mnie. Więc pod tym względem jest mi trochę lepiej. Też dlatego, że teraz wiem więcej. Ale..." Przełknął nagły szloch, zaciskając powieki w wyraźnej złości i bólu. "Ale to i tak boli! Przysiągłem sobie, że nie pozwolę, żeby to się znowu stało, że ją ochronię. A... a ona umarła jeszcze bardziej na próżno! Nie wiem, jak ja jej spojrzę w oczy."

"Spojrzysz jej w oczy? Shinji...?" Misato uniosła brew. Miał takie urojenia jak Asuka? Może ostatnim razem nie było to takie ostateczne.

"Wiem, że nie rozumiesz, Misato, ale ona ciągle żyje."

"Och... och, Shinji. Wiem, że dopóki ją pamiętamy, to ona nigdy nie przestanie istnieć. Ale tym bardziej nie powinieneś..." Przerwało jej coś, czego nigdy by się nie spodziewała w takiej sytuacji: słaby chichot wydobywający się z gardła Shinjiego.

"Nie rozumiesz, Misato. Rei Ayanami ciągle żyje. I pewnie będzie mieć mniej siniaków niż ja czy Asuka." Choć uśmieszek opuścił jego twarz tak szybko, jak się pojawił. "Ale i tak nie udało mi się jej ochronić."

"C-co masz na myśli? Jak ona to mogła przeżyć? Skoro przeżyła, to czemu to takie ważne, że zawiodłeś? Jest tak ciężko ranna czy...?"

"Nie. Tak jak powiedziałem, będzie się wydawać zupełnie bez uszczerbku."

Misato wciąż za nim nie nadążała. "No ale...?"

"To nie będzie ona," mruknął Shinji. "Nie Rei, którą znaliśmy."

"Więc psychicznie? Amnezja?"

"Nie. Nie..." westchnął sfrustrowany. "Ona jest... klonem..."

Oczy Misato rozszerzyły się w szoku. Wiele się spodziewała, ale to? "K... klonem...?"

"Rozumiesz już? Rei Ayanami żyje. Nowa Rei Ayanami. Jednak ta, którą znaliśmy, ta, którą... ona... ona umarła. Umarła, bo nie mogłem jej ochronić."

Misato wciąż wirowało w głowie. Wyobrażenie dziesiątek identycznych Rei na linii montażowej, wszystkie wyposażone w te same podstawowe "ustawienia", każda gotowa, by zastąpić poprzednią, gdy tylko ta będzie mieć "defekt" - to ją przyprawiło o dreszcze. Ile NERV trzymał w tajemnicy nawet przed nią? Myślała, że go nie potrzebowała, wiedząc, że on wciąż żyje i sam poszukuje prawdy, ale może jednak powinna się bliżej przyjrzeć pożegnalnemu prezentowi Kajiego.

Ale najpierw najważniejsze. "Shinji, zrobiłeś... zrobiłeś, co mogłeś..." próbowała go pocieszyć, ale przerwało jej otwarcie drzwi.

"Nie gadaj mu tak, bo naprawdę uwierzy, że już wszystko przepadło," złajała ją zgryźliwie Asuka.

Misato już miała skrytykować rudą za takie brutalne zachowanie, które wydawało się stać w sprzeczności ze współczuciem, które widziała w niej ledwie parę minut temu. Lecz Shinji zaprotestował szybciej. "Ale, Asuka..."

"Żadnych ale! Sam żeś mi powiedział że ledwo się w ogóle potem widziałeś z Rei, bo żeś się jej za bardzo bał! Nie masz zielonego pojęcia, jaka jest i ile dawnej Rei jeszcze zostało! Ty tylko przypuszczasz, że umarła."

Zważywszy na tę logikę, Misato zrobiło się niemal głupio z powodu jej wcześniejszych myśli. Znów zapomniała, że nie miała do czynienia z biednym, wylęknionym dzieciakiem, który potrzebował trochę matczynego współczucia i ochrony przed brutalnym światem czy ze smarkulą, która była zazdrosna o uwagę, którą drugie zyskiwało swoim pokornym zachowaniem, ale z dwojgiem dorosłych - żoną, która nie chciała widzieć, jak jej mąż wyniszcza się, pogrążając się w rozczulaniu się nad sobą.

Ale nim mogła to skomentować, przerwał jej dzwonek telefonu.

"Chodź, baka!" zażądała Asuka, ściągając Shinjiego z łóżka za koszulę. "To chyba nasz sygnał."

.

.

----------------

.

.

Rei przebudziła się z kaszlem, słaby miedziany posmak LCL-u wciąż pozostawał jej na języku. Jej mięśnie były słabe, nawet otwieranie oczu wydawało się być bardzo wyczerpującym zadaniem. Gdy wreszcie się jej udało, zauważyła, że widziała tylko na lewe oko, choć nie czuła bólu w prawym, które było najwyraźniej zasłonięte bandażem. Jej prawa ręka również wydawała się być zabandażowana, przymocowana już do temblaka wokół jej ramienia.

Zdała sobie sprawę, że była w izbie chorych, jeszcze zanim się rozejrzała. Każdy inny doszedłby do takiego wniosku dzięki wyraźnym ranom, a brak bólu przypisałby lekarstwom. Ale Rei wiedziała lepiej.

Nie wiedziała, co się wydarzyło. I wiedziała, że nigdy sobie nie przypomni. Bo wiedziała, że nigdy nie miała tamtych wspomnień. Bo to nie przydarzyło się jej.

Musiała być już trzecia. Ale...

"Jeszcze żyję..." wyszeptała do siebie, a ochrypłe słowa paliły jej gardło.

Oczywiście, że jeszcze żyje. On nigdy by jej nie puścił, nie póki nie wypełniła swojego przeznaczenia w jego scenariuszu. Ale skoro tak, to dlaczego w ogóle pozwolił jej umrzeć? Zawsze wiedziała, że jest do zastąpienia. Choć nie spodziewała się, że będzie to tak dziwnie bolało w sercu. Uratował ją wtedy, kiedy nie powiódł się rozruch testowy EVA-00. Dlaczego nie tym razem? Dlaczego pozwolił jej zostać zastąpioną?

Nagle poczuła przytłaczającą potrzebę wstania, zejścia z tego toru myśli. Ciało ją zabolało, gdy zmusiła je, by usiadło na łóżku i obróciwszy się w stronę jego skraju, przerzuciła przez niego nogi, nim zsunęła się powoli.

Podłoga była zimna, gdy jej nieodziana stopa się z nią zetknęła. Ostrożnie wstała, utrzymując przez chwilę równowagę, nim zrobiła pierwszy krok, a potem drugi, powoli zbliżając się do wyjścia. Jej ręka sięgnąwszy do klamki i otoczywszy metal dłonią, i palcami, przekręciła ją, by otworzyć drzwi.

Gdy wyszła, oko jej się zwęziło na światło atakujące ją z okien na przeciwnej ścianie korytarza. Ale nie osłaniała się przed nim, odwracając głowę od jasności. Czuła raczej coś w rodzaju ciekawości, nawet potrzeby, by podejść, żeby wyjrzeć - na zewnątrz.

Coś w jej umyśle przypomniało jej, że nie był to tak naprawdę świat zewnętrzny, ale stworzona przez człowieka rekonstrukcja wewnątrz Geofrontu. A jednak, zobaczyć góry, drzewa... po raz pierwszy...

"Ej, Pierwsza!"

To zawołanie odwróciło jej uwagę, skierowując ją na rudowłosą dziewczynę i brązowowłosego chłopaka. Znała tych młodych ludzi. To byli jej koledzy z klasy, jej towarzysze... Było jeszcze coś innego, szczególnie odnośnie chłopca, czego nie mogła raczej do niczego przypasować.

Chłopiec, Shinji, nie napotkał jej wzroku, jeśli już, to tylko na nią szybko zerknął. Wydawał się czuć nieswojo, będąc tu, spotykając ją, w sposób odmienny od jego powszechnego zakłopotania w obecności płci przeciwnej. Czyżby wiedział? Czy był świadkiem końca jej drugiego życia? To by wyjaśniało jego niepewność w stosunku do jej przeżycia.

Gdyby nie jego towarzyszka, pewnie odwróciłby się i odszedł, ale dziewczyna, Asuka, szturchnęła go i mruknęła "No dalej."

"Ikari," przywitała się ze skinieniem głowy w stronę chłopca, potem dziewczyny. "S?ry?."

Shinji skrzywił się na jej słowa, choć nie była pewna, dlaczego. Czy w jej powitaniu było coś niecodziennego? Jego usta otworzyły się i zamknęły, ale nie zrozumiała jego słów.

Asuka zerknęła na niego wyczekująco, ale kiedy nic nie nadeszło, w końcu sama wkroczyła. "Ej, Pierwsza. Misato kazała nam, żebyśmy sprawdzili, co z tobą, więc jesteśmy."

Wydawało się to nierozsądne ze strony Major Katsuragi, żeby nie zajrzeć po prostu do raportów medycznych, ale Rei mimo to skinęła głową, przyjmując to do wiadomości.

"Wciąż jestem raczej słaba," wyjaśniła swój stan, jeszcze bardziej czując wyczerpanie ciała, im dłużej była na nogach. "Chciałabym usiąść."

Już w trakcie oznajmiania tego podeszła do najbliższego rządku krzeseł w poczekalni, które stały przy ścianach korytarza izby chorych. Ikari i S?ry? obserwowali, jak siada na krześle na środku pustego rządku, ale nie uczynili nic, by podążyć za jej przykładem.

Rei zauważyła, że Asuka wydaje się na coś oczekiwać. Wciąż przenosiła wzrok z jednego ze swoich współpilotów na drugie, a jej mina stawała się coraz bardziej niecierpliwa, aż w końcu zaczęła tupać. Shinji jednakże nie zauważył, albo ją ignorował, póki nie szturchnęła go mocno łokciem i nie zrobiła rozległego gestu w stronę przypuszczalnie rannej dziewczyny.

"Um... jak... jak się masz, Ayanami?" wyjąkał wreszcie.

Najwyraźniej jego ruda towarzyszka nie chciała, żeby zapytał o to. "'Jak się masz'?A myślisz, że jak się ma?!" syknęła na niego.

"Ale... popatrz na nią tylko. Nie jest..."

"Co nie jest?! Szczerze mówiąc, nawet nie widzę wielkiej różnicy, szczególnie pomijając jej stan!"

Prowadzili rozmowę po cichu, prawdopodobnie nie chcąc, by ona słuchała, ale Rei słyszała każde słowo, choć nie mogła idealnie zrozumieć ich znaczenia.

"Ale ty jej nie znasz tak dobrze jak ja."

Asuka westchnęła ze złością. "Dobra! Może właśnie trochę dystansu tu trzeba. Jak ty nie chcesz, to ja to zrobię!"

"Asuka!"

Ale jego próby zatrzymania jej były spóźnione, ona już się od niego odwróciła i zmniejszała dystans pomiędzy sobą a Rei. Gdy już dotarła do swojej siedzącej koleżanki, Asuka przykucnęła, by móc patrzeć czerwonookiej dziewczynie w oczy.

"Co pamiętasz jako ostatnie, Rei?" spytała tonem, którego Ayanami nigdy nie słyszała u zazwyczaj zuchwałej współpilotki. "Zanim się obudziłaś?"

Przyszło jej na myśl wspomnienie ciemnego pokoju, widzianego z jej perspektywy w zbiorniku pełnym LCL-u. "Nie..." Przerwała na chwilę kontakt wzrokowy. "... wolno mi ci powiedzieć."

Asuka skinęła głową, ale się nie poddała. "W porządku. Ale możesz mi powiedzieć, kiedy to było?"

Odpowiedziała na to pytanie zgodnie z prawdą, choć coś w nienaturalnym zachowaniu Drugiego sprawiało, że Rei robiło się nieswojo. Nie tylko głos rudej wydawał się dużo łagodniejszy niż zwykle, zmieniła się cała jej mowa ciała - nie próbowała już wszystkich odrzucać, ale raczej otwarcie poszukiwać, naciskając w niewrogi sposób. A Rei była teraz w centrum tej uwagi, dużo bardziej niż była przyzwyczajona, w dużo bardziej osobisty sposób. Z pewnością wytrącało ją to z równowagi. A jednak... czuła się jakoś... jakby się ktoś o nią troszczył.

"Więc faktycznie ciągle pamiętasz wszystko do wczoraj po południu? Pamiętasz mnie i Shinjiego?"

Skinęła głową twierdząco, ale wciąż nie była pewna, co S?ry? miała na myśli.

"Ciągle pamiętasz to wszystko, co razem robiliśmy? Nasze walki z Aniołami? Albo jak poszliśmy do tej budki z ramenem z Misato? Albo naszą pieszą wycieczkę? A jak Shinji uratował cię z pluga i poprosił, żebyś się uśmiechnęła? Albo jak razem czekałyśmy, aż wróci z Unitu-01?"

Wszystkie te pytania ją irytowały, ale każde przywołało obrazy migające jej w umyśle. "T-tak."

"No to powiedz, pamiętasz, jak się wtedy czułaś?"

"Jak się... czułam...?" Odwróciła wzrok zszokowana, gdy to do niej powróciło.

Tak. Tak, pamiętała. Te inne uczucia poza samotnością. Ciepłe uczucie, kiedy ktoś się o nią troszczył, kiedy ktoś chciał z nią być. Koleżeństwo... przyjaźń...

Najpierw, jakby z własnej woli, jej wolna lewa ręka zaczęła się poruszać. Ale gdy znów spojrzała w twarz koleżance pilotce, jej usta przyozdobił mały uśmiech.

"To by było... praktyczne," powtórzyła stare wspomnienie, a wyciągnięta ręka drżała lekko.

"Tak," odpowiedziała Asuka z małym uśmiechem, gdy ujęła wyciągniętą rękę w swoją. "Tak, byłoby."

.

.

. ---------

.

.

"Asuka?"

"Taaak?"

Nie mógł się powstrzymać od uśmiechu, słysząc wyczekujący ton w głosie ukochanej, z zadowoleniem delektującej się tym, co miało nadejść.

"Dziękuję."

Jej głowa obróciła się tylko trochę, ale to wystarczyło, by mógł dostrzec uśmieszek na jej twarzy, nim znów spojrzała przed siebie. "Co? Żadnego 'Miałaś rację, o wielka Asuko, najmądrzejsza i oczywiście najpiękniejsza ze wszystkich, Bogini nad wszystkimi bogami..."

Shinji przerwał jej, gdy zrobiwszy trzy szybkie kroki, by ją dogonić, pochylił się jej do ucha. "Poczekamy na to, aż wrócimy do domu, okej?"

Nie odpowiedziała na to, ale zobaczył, jak wesoły uśmieszek poszerza się, nim znów go wyprzedziła.

Jednakże, jakkolwiek cieszył się, że mylił się co do Rei, sposób, w jaki Asuka to udowodniła, po prostu nie opuści jego myśli. "Wiesz... sposób, w jaki z nią gadałaś... to wyglądało prawie, jakbyś mówiła do..." Urwał, wahając się przez chwilę, czy dokończyć. "... dziecka."

Asuka z pewnością wiedziała, co tak naprawdę chciał powiedzieć, ale nie pozwoliła, by ją to ruszyło - przynajmniej na zewnątrz. "No, pomyślałam sobie, że w pewnym sensie ona jest jeszcze dzieckiem," powiedziała cicho. "To źle?"

Potrząsnął głową. "Nie. Chyba nieważne ile masz lat, zawsze fajnie mieć kogoś, kto ci pokazuje, że próbuje ci pomóc i cię prowadzi. Po prostu..." Zamknął oczy, próbując wydobyć ostatnie słowa. Ale były one tylko szeptem. "... to mi przypomniało..."

"No... mnie też..." odparła Asuka i choć nie widział jej twarzy, jej okropnie łamiący się głos powiedział dość. "I wiesz co?" Tym bardziej go zaskoczyło, gdy się odwróciła i, mimo połyskującej wilgoci w oczach, na twarzy miała uśmiech. "Chociaż tylko na tą chwilę - fajnie było znowu być matką."

.

.

----------------

.

.

Te oczy ujrzały je po raz pierwszy, ten nos poczuł je po raz pierwszy, jej uszy wychwyciły dźwięki okolicy po raz pierwszy... a mimo to było to też miejsce, które uznawała za swoje od wielu miesięcy. Fizycznie nie dało się odczuć żadnej różnicy, jakby po prostu wróciła jak co dzień. A jednak było to bardzo niepokojące.

Kiedy jej pierwsze "ja" zginęło, drugie było za młode, by w pełni zrozumieć, że nie była tak naprawdę tą samą, która po prostu znów obudziła się po głębokiej drzemce. Nie mogła zdać sobie sprawy, że była inną istotą z odciśniętymi wspomnieniami, które odzyskano z pierwszej.

Dzięki Ikariemu i S?ry? pamiętała też uczucia poprzedniej Rei. Ale czy one rzeczywiście były też jej? Wydawały się dobrze pasować, ale czy to ona je poczyniła? Duszę miała tę samą, ale czy to ona ją ukształtowała i pozwoliła ukształtować tym, z którymi wchodziła w interakcje?

Zaprzyjaźniła się z nimi, ale czy w ogóle miała prawo, kiedy oni właściwie nie znali jej tylko jej poprzedniczkę? Czy nie była tylko skradzioną duszą w skradzionym ciele ze skradzionymi wspomnieniami i uczuciami? Wydawali się wiedzieć, ale nie wydawali się mieć czegoś przeciwko. Czy nie rozumieli? Wypierali się? A może jednak była tą samą Rei Ayanami, którą znali? Czyżby rzeczywiście nie była tylko zastępstwem, ale sobą?

Jeśli miała duszę swojego poprzedniego "ja", wspomnienia swojego poprzedniego "ja", uczucia swojego poprzedniego "ja", to czyżby była tym samym?

Rei czuła się zdezorientowana.

I nienawidziła tego uczucia.

.

.

----------------

.

.

'"Nie chcemy już pani dłużej upokarzać." Jakie to wspaniałomyślne ze strony tych starych lubieżników,' wściekała się w myślach Ritsuko, na powrót zakładając górną część ubrania. 'Jakbym mogła wnieść do sali holograficznej coś, co mogłoby im zagrozić.'

Ale ciężko było skupić wściekłość na grupie zboczeńców. Posłużyło to jedynie jako krótkie odwrócenie uwagi od innych słów, które dręczyły ją bardziej, niż by chciała w trakcie całego wypytywania.

Wysłał ją, by była upokorzona zamiast Rei.

Nie była specjalnie zaskoczona, że nie powiedział jej tego małego smakowitego kąska, gdy wydał jej rozkaz. Była jeszcze mniej zaskoczona, że chciał chronić swą cenną Rei. Ale nie pomogło to złagodzić gorzkiego poczucia zdrady.

Może nie było z tego wielkiego wydarzenia w długim szeregu rozczarowań, ale była to słynna kropla, która przepełnia czarę, wystarczająca, by wreszcie dostrzegła to, na co zawsze udawała ślepą: on nigdy nie postawi jej wyżej od swojej cennej Rei.

Wciąż była głupia tak jak za swych młodzieńczych lat, kiedy zanurzyła się w fałszywym uczuciu, którym ją obdarzał po śmierci jej matki. Głupią dziewczyną, która niegdyś przefarbowała włosy na blond, by otrzymać od kogoś komplement jako kobieta, nie jako córka swojej matki. Głupią dziewczyną, która je takimi zostawiła, by z uporem godnym lepszej sprawy odróżniać się od swojej "głupiej matki". Głupią dziewczyną, która myślała, że może uda jej się sprawić, że on zapomni o niej, mimo obecności cennej, bezcennej Rei.

Ritsuko ze złością zacisnęła pięści. Nie była tak głupia, by nie zdawać sobie sprawy, że ta reakcja była dokładnie tym, czego chcieli starzy dranie, ale była bardziej niż szczęśliwa, mogąc dać im tę satysfakcję.

Może i była głupia. Ale on był głupszy, jeśli myślał, że ona nigdy mu nie powie.

.

.

. ---------

.

.

.

"Tak, doktor Akagi, rozumiem."

Gdy się rozłączył, Asuka usiadła na podłodze, gdzie się wcześniej przez chwilę razem odprężali, nim przerwał im telefon. "Więc już czas?"

Shinji skinął głową z westchnieniem. "Tak, ogarnę się tylko, a potem idę," powiedział cicho. "Jesteś pewna, że nie chcesz iść ze mną?"

Potrząsnęła głową z łagodnym uśmiechem. "Nie, chyba że będziesz chciał," odparła. "Tego nie muszę - a może nawet nie powinnam widzieć."

"W porządku," Shinji skinął głową. "Mam tylko nadzieję, że Misato będzie na czas. Nie była bardzo zadowolona, jak jej wyjaśniliśmy plan."

"Ciężko to nazwać niespodzianką, no nie? W końcu była jej najbliższą przyjaciółką..."

.

.

----------------

.

.

Ritsuko uśmiechnęła się do siebie. Nie szło tak dobrze, jak się spodziewała, nie z Misato oczekującą na nią, gdy tylko spotkała się z synem Ikariego. Zazwyczaj tak czuły chłopak przyjął też widok "żłobka" Rei i śmietniska dużo lepiej, niż by się spodziewała - nawet wspomnienie śmierci jego tak bardzo ukochanej matki pozostawiło go względnie niezrażonym, patrzył tylko na nią biernie. Ale to nie miało znaczenia. To wszystko było tylko rozgrzewką przed tym.

Może i nie było uczciwie kierować swą nienawiść do jego rodziców na Shinjiego. Ale co z tego? I tak nie była typem kogoś współczującego. Był tylko narzędziem, każdy go za takowe uważał. Więc czemu miałaby się zawahać przed użyciem go jako narzędzia swojej zemsty? Zależnie od wpływu, jaki będzie miał na niego ten szok, jego zdolność pilotowania znacząco spadnie. I jako że stracił już jedną operatywną EVA'ę, z całą pewnością Komandora dotknie utrata kolejnej.

A jeśli Shinji oddali się od niej z powodu tego odkrycia... cóż, Ritsuko oczywiście nie miałaby nic przeciwko obserwowaniu, jak ona cierpi, tak jak ona cierpiała przez nią.

"Mówisz, że to jest rdzeń Dummy Pluga?"

Ritsuko znów uśmiechnęła się wymuszenie. Misato zawsze musiała kwestionować to, co jej się mówiło, czyż nie? Po prawdzie, jakkolwiek pomieszczenie było imponujące z wielką mózgopodobną konstrukcją na górze, wydawało się raczej puste z powodu ciemności i widocznej tylko pojedynczej rury na środku. Ale to się teraz zmieni.

Jej ręka zacisnęła się na pilocie. "Pokażę wam prawdę."

Światła zapaliły się z jednym naciśnięciem przygotowanego przycisku, rozświetlając otaczające zbiorniki LCL-u. I ich zawartość, której bezmyślny chichot wypełnił pokój, gdy zostały przebudzone.

"Rei?" Sapnięcie, na które czekała, nadeszło, ale nie ze źródła, z którego się spodziewała. Zerkając w tył, ujrzała, że jej zmartwienia były bezpodstawne. Najwyraźniej Shinji był tak zszokowany, że stał nieruchomo z zaciśniętymi pięściami i oczami wbitymi w podłogę, powstrzymując się od patrzenia w którąkolwiek stronę. To Misato wpatrywała się z niedowierzaniem w klony. "Dummy Plug EVA'y to...?"

"Tak, one mają stać się rdzeniami Systemu Dummy," wyjaśniła z satysfakcją Ritsuko. "A to jest fabryka, gdzie się je produkuje."

"To jest...?"

"To marionetki. Nic prócz części zamiennych dla Rei," przerwała przyjaciółce ze studiów. To powtarzanie działało jej na nerwy. Musiała mieć to wreszcie za sobą. "Ludzie odnaleźli Boga i próbowali go posiąść. W rezultacie ludzkość została ukarana. To było 15 lat temu. Bóg, którego odnaleźli, przepadł. Jednakże, człowiek próbował wskrzesić Boga własnymi rękoma i stworzył Adama. Z Adama człowiek stworzył coś, co przypominało Boga. EVA'ę."

"Człowiek? To jest człowiek?"

"Tak, to jest człowiek. EVA, która pierwotnie nie miała duszy, ma teraz ludzką. Wszystkie zostały ocalone," uśmiechnęła się Ritsuko. Dobrze było wreszcie wyjawić te tajemnice, zdjąć z siebie ten ciężar. Ale to wciąż nie wystarczyło, by być wolną. Nie póki ona jeszcze była, póki było ich tak wiele. "Jednakże naczyniem, które naprawdę zawiera duszę, jest Rei. Tylko ona ma duszę. Żadne z innych naczyń jej nie ma. W komnacie Gaff nie było niczego.

"One," spojrzała gniewnie na śmiejące się postacie dookoła, z rosnącą wściekłością. "są niczym, tylko pustymi pojemnikami. Nie mają dusz. Niczym poza naczyniami. Więc je-"

"MISATO!"

Ritsuko wzdrygnęła się, zaskoczona nagłym zawołaniem chłopca, który do tej pory pozostawał taki milczący. Ledwie ułamek sekundy zajęło jej odzyskanie czujności, ale w tym czasie Misato przemierzywszy już odległość pomiędzy nimi, chwyciła pilot, który wciąż był w jej uścisku.

"NIE!" Instynktownie zacisnęła uchwyt.

"Puszczaj," zażądała chłodno Misato, a pistolet którego w ogóle nie odłożyła, od kiedy zatrzymała ją przy wejściu, był teraz przyciśnięty do pleców blondynki.

Ritsuko jednakże nie obawiała się już śmierci. Ale przedtem musiała to zrobić za wszelką cenę. Potem z chęcią odejdzie. Więc trzymała z całej siły, próbując dosięgnąć przycisku kciukiem. Ale dobrze wyćwiczona pani Major w końcu coraz bardziej wyciągała jej pilot z ręki, mimo jej wysiłków.

Nie, nie mogła jeszcze przegrać. Potem to już nie miało znaczenia, ale jeszcze nie!

Kierowana niczym prócz czystej determinacji, chwyciła wolną ręką swą starą przyjaciółkę za nadgarstek, wykorzystując wszelkie zasoby siły, jakie mogła zgromadzić, by powstrzymać pilot przed wyślizgnięciem się jej z palców.

Ostry ból w policzku, na tyle silny, by posłać ją do tyłu, zakończył jej wysiłki, gdy Misato uderzyła ją ręką z bronią. Jednakże spowodowało to, że obie puściły urządzenie, które teraz leciało w powietrzu. Chwytając się za piekącą twarz, Ritsuko nie mogła zrobić nic, prócz podążania oczami za jego lotem, nim zderzywszy się z podłogą, ślizgało się ładny kawałek drogi po gładkiej powierzchni, póki nie zatrzymało się tuż przed dwiema stopami. Oczy rozszerzyły jej się w zdumieniu - i nie tylko jej w tym pomieszczeniu.

Rei powoli schyliła się i wzięła pilot.

Misato wyrwało się westchnienie ulgi. "Dobra robota," pochwaliła ją. "A teraz daj mi to coś, okej?"

Jednakże dziewczyna tylko spojrzała na nią, a potem z powrotem na urządzenie.

Ritsuko ujrzała w tym swą ostatnią szansę. "Daj mi pilota, Rei!" rozkazała, mając nadzieję, że zdezorientowana dziewczyna nie będzie w stanie zdecydować, czy posłuchać rozkazu jej czy Misato.

Ale od albinoski otrzymała jedynie zimne spojrzenie. "Obawiam się, że nie mogę tego zrobić," wyjaśniła, gdy podeszła do zbiornika, oko w oko z jednym z klonów. Tak jakby patrzyła w krzywe zwierciadło - po jednej stronie odziana w mundurek szkolny, wpatrując się przed siebie z pozornym brakiem emocji; po drugiej pływająca naga postać, beztroska niczym noworodek. Rei powoli uniosła urządzenie. "To muszę zrobić sama."

Zwycięski uśmieszek, który do tej pory gościł na twarzy Misato, teraz natychmiast zniknął. "Rei!? Ty... chcesz być masową morderczynią, tak jak ona?"

"Nie rozumiesz, Majorze. To nie są istoty ludzkie. Ich oficjalnym celem jest służenie jako rdzeń systemu Dummy Plug, ale nawet to jest tylko drugorzędne. Jak wyjaśniła dr Akagi, one są tylko naczyniami na moją duszę. To jedyny powód, dla którego zostały stworzone, tak jak ciało, które teraz posiadam i te przedtem."

Wolną ręką dotknęła szyby oddzielającej ją od jej kopii, gdy ciągnęła. "Bez duszy nie mogą stać się świadome swoich uczuć. Zauważają uczucie ciepłego LCL-u wokół siebie, tego szkła ich zamykającego, widzą nas, świat poza ich światem. Ale... ich to nie obchodzi. One tylko egzystują, błogo wszystkiego nieświadome. Nie rozumieją różnicy pomiędzy bólem a radością. Nie znają ogromnej różnorodności ludzkich emocji. Nie czują nadziei ani strachu przed przyszłością."

Zwiesiła głowę, podobnie jak i głos. "Zawsze się zastanawiałam, czy im współczuć, czy zazdrościć."

Lekkie przyciśnięcie kciuka. To wszystko, czego było trzeba, by uruchomić śmiertelny mechanizm, który zabrał kształty ciał na zawsze, a pomarańczowy LCL poczerwieniał, gdy został zmieszany z krwią i rozkładającym się ciałem.

"Rei..." zapytał z niedowierzaniem Shinji, wyraźnie walcząc z oglądaniem tego straszliwego widoku. "Coś ty zrobiła?"

"Uwolniłam... je..."

Niezauważona niemal przez nikogo, na podłogę skapnęła pojedyncza łza.

.

.

----------------

.

.

Komandor natychmiast zażądał sprowadzenia Rei i Ritsuko. Ona i prawdopodobnie Shinji również będą w końcu musieli wyjaśnić swą rolę w tej sprawie, ale teraz chciał tylko dwóch głównych podejrzanych, dając Misato czas na odwiezienie swego wyraźnie poruszonego podopiecznego do domu.

Nie to, żeby sama nie była poruszona. Powiedzieli jej o tym, ale ujrzenie na własne oczy tych wszystkich identycznych kopii Rei było dla niej takim szokiem, że niemal zapomniała o ich planie. Może także dlatego, że nie chciała, by to była prawda, że Ritsuko chciała się posunąć tak daleko. Zawsze podejrzewała panią doktor o posiadanie przed nią więcej tajemnic, niż by sobie życzyła jako major, jako Naczelnik Operacji, a przede wszystkim jako przyjaciółka. I oto zdarzyło się potem to, co się oczywiście zdarzyło. Jakby nie miała już dość okropnych obrazów w umyśle, które będą straszyć ją po nocach.

I pomyśleć, że Shinji był już tego świadkiem dwukrotnie.

"Przepraszam. Mogłam pewnie powstrzymać Rei, ale... chyba za bardzo mnie samą zaskoczyła."

"Nie... nie szkodzi," mruknął Shinji po raz pierwszy, od kiedy opuścili Terminal Dogma. "To była jej decyzja."

"I ci to nie przeszkadza?"

"Na pewno mnie... ruszyło, jak widziałem, jak 'ona' się tak rozpuszcza. Ale może... może tak naprawdę nie do końca rozumiem. Jeśli nawet ona sama nie traktuje ich jak ludzi, to może próbowałem wtrącić się do czegoś, do czego nie miałem prawa - bo nie mogłem tego zrozumieć. Nawet nie rozważyłem takiej możliwości. Że ona je - siebie uwolni... Myślałem, że chcę to zrobić dla niej. Ale chyba chciałem to po prostu zrobić dla siebie."

"Zrobiłeś to, co uważałeś za słuszne."

"No. Ale to, co jest słuszne dla kogoś, to nie znaczy, że jest słuszne dla pozostałych." Uśmiechnął się słabo, jakby coś sobie przypomniał. "W końcu... jest tyle prawd ile ludzi."

Potem zamilkł, wpatrując się tylko przez okno. Ale akurat gdy Misato pomyślała, że czeka na jej odpowiedź, przemówił raz jeszcze. "Tak się zastanawiam... co, jeśli w innych sprawach też nie mam takiej racji, jak myślałem?"

.

.

. ---------

.

.

Gend? Ikari nie miał powodów do uśmieszku. Zniszczenie Systemu Dummy było czymś więcej, niż tylko lekką komplikacją. Zdrada na takim poziomie, tak blisko końca, to było coś, na co nie mógł sobie teraz pozwolić.

"Dlaczego to pani zrobiła?"

Wiedział, że Akagi nie odpowie na to pytanie, a przynajmniej nie teraz, ale ten wyzywający uśmieszek, gdy stała tam po drugiej stronie jego biura, powiedział mu dość. Chciała go zranić i udało się jej. Nauczył się spodziewać się być znienawidzonym, być zdradzanym, ale to, że mógł to przewidzieć, ani odrobinę nie łagodziło gorzkiego uczucia wewnątrz niego.

Ale to nie miało znaczenia. Jego scenariusz nie ucierpiał zbyt poważnie. A potem nie będzie mu już potrzebne zastępstwo.

Mimo to, musiał wiedzieć. Nie był pewien, dlaczego nie odpowiedziała. Fuyutsuki nie byłby pewnie zbytnio zaskoczony, gdyby ich romans został ujawniony, a Rei by to nie obchodziło. A w obecnej sytuacji jego reputacja ucierpiałaby bardziej niż jej.

Ale był cierpliwym człowiekiem. Miał dość, by zamknąć ją za zdradę. Mógłby czekać, podczas gdy ona spędzałaby resztę swych dni w celi, póki nie zdałaby sobie sprawy ze swej pozycji i była na tyle zdesperowana, by powiedzieć mu wszystko, co chciał wiedzieć.

"Dr Akagi tylko skonfigurowała urządzenie tak, jak ją prosiłam. To było moje życzenie, by zniszczyć System Dummy."

Wszyscy w pokoju wydawali się zszokowani słowami Rei, ale nikt tak bardzo jak Gend? Ikari. Inni ludzie pewnie nie zauważyliby zaskoczenia w jego głosie, gdy walczył z poprzednimi mdłościami powracającymi ze stokroć zwiększoną siłą. "Dlaczego?"

"Nie widziałam już dla nich celu. Unit-00 Evangeliona został zniszczony. Unit-01 Evangeliona już mnie nie akceptuje. Wszystko wskazuje na to, że podobnie będzie z Unitem-02. A co z tym idzie, nie tylko sam Dummy Plug okazał się bezużyteczny, ale jako że ma nadejść jeszcze tylko jeden posłaniec, szanse na to, że będę osobiście brać udział w kolejnej walce, niemal nie istnieją. A zatem ryzyko dla tego ciała jest relatywnie znikome."

Jakkolwiek było to oczywiste kłamstwo, przedstawiła racjonalną wymówkę.

"To..." Gend? zmusił się, by zachować spokój. "nie zależało od ciebie."

Rei jednakże nie uczyniła nic, by przeprosić.

"Akagi," zwrócił się do nieuśmiechającej się już blondynki. "Nie mogę już akceptować pani jako kierującej Projektem E. Zdaję sobie sprawę, że anulowanie pani haseł i kodów dostępu nie zda się na wiele, ale ostrzegam, że mogę i nie będę tolerował kolejnej wyrwy w łańcuchu dowodzenia."

Powstrzymał się od powiedzenia "Następnym razem nie będziesz miała takiego szczęścia, że ktoś się za tobą wstawi" jako że było to oczywiste dla każdego z zebranych.

"Jest pani wolna," wydyszał. Nigdy nie spodziewał się wypuszczenia jej z tak lekką karą za zdradę, ale jaki miał wybór, skoro Rei ją kryła? Pani doktor wydawała się być równie zaskoczona tak względnie łatwym wywinięciem się, gdy skinęła głową bez słowa i wyszła z pokoju.

Ale on i tak ledwo ją zauważył. Jego oczy były utkwione w czerwonych niebieskowłosej nastolatki. Dlaczego ona to robiła? Jaki mógł być powód, że chciała zniszczenia Systemu Dummy? Co on miał z nią teraz zrobić? Raz jeden rzeczywiście brakowało mu słów.

Fuyutsuki zakończył wreszcie ten milczący postój. "To dotyczy również ciebie, pilotko Ayanami."

Skinęła głową i ruszyła się do wyjścia.

"Rei," zatrzymał ją jednakże Gend?, gdy już doszła do drzwi. Obróciła tylko nieco głowę. "Rozczarowałaś mnie."

To nie było pytanie, więc nie musiała odpowiadać. Ale jeśli w jakikolwiek sposób się tym przejęła, nie okazała tego. Jedyną oznaką przyjęcia tego do wiadomości było krótkie przystanięcie w ciszy. Potem znów ruszyła i wyszła.

Gdy drzwi się zamknęły, profesor wydał z siebie rozbawiony śmiech, do którego Gend? nie mógł się zbytnio przyłączyć. "Sprytna jest. W pewnym sensie upewniła się, że teraz będziesz o nią dobrze dbał."

"Możnaby to łatwo zrobić poprzez zamknięcie jej w celi."

"Byłem trochę zaskoczony, że tak nie zrobiłeś. Gdyby to zrobił kto inny, to byłaby najlitościwsza kara." Fuyutsuki pozwolił sobie na wymuszony uśmiech. "A inni rodzice już dawno zarządziliby zbuntowanej nastolatce areszt domowy."

"Inni 'rodzice' nie są zależni od współpracy swoich dzieci. Na razie wciąż jest na tyle posłuszna, by nie złamać bezpośredniego rozkazu. Ale gdybym miał ją teraz zamknąć, podsyciłoby to tylko jej urazę do mnie. Mogłaby nie zgodzić się wypełnić swego przeznaczenia tylko ze złośliwości, kiedy nadejdzie ten dzień. Tego nie mogę ryzykować."

Gend? wiedział, że starzec odnosi się do niego z lekkim obrzydzeniem. Profesor zawsze miał problem z jego sposobem wykorzystywania ludzi. I musiał przyznać, że miał on swoje minusy, zmuszając do pozostawania po ich stronie, dopóki ich potrzebował.

Ale na szczęście Fuyutsuki był profesjonalistą na tyle, by nie wyrazić na głos swojego zażenowania jego decyzjami. Zamiast tego wywołał kolejny problem.

"Widziano ich, jak się z nią skontaktowali po jej wskrzeszeniu. Sądzisz, że na nią też wpłynęli?"

.

.

. ---------

.

.

Ritsuko wciąż kręciło się w głowie, gdy opuściła biuro Komandora. To, co się tam właśnie zdarzyło, było dla pani doktor ciężkie do pojęcia. Naprawdę spodziewała się znaleźć w celi, albo nawet wkrótce umrzeć, kiedy weszła, a teraz była... wolna...

Wyrwał jej się głęboki oddech, nagle poczuła, jak przytłacza ją wyczerpanie, które gromadziło się przez ostatnie miesiące. To się już skończyło. Koniec z tajemnicami do dodania. Koniec z nieznośną odpowiedzialnością. Koniec z nadzieją na miłość, która miała nigdy...

Pogrążona w myślach, niemal przegapiła, jak drzwi obok znów się otwierają.

"Rei!" zawołała niemal odruchowo, ale zatrzymało to niebieskowłosą dziewczynę, która czekała, by usłyszeć, czego chciała Ritsuko. Gdyby tylko sama wiedziała.

Miała "dziękuję" na końcu języka, ale nie potrafiła go z siebie wydusić. Nie była nawet pewna, czy Rei doceni takie słowa wdzięczności. Zamiast tego przez jej usta przeszła następna w kolejności logiczna rzecz. "Czemu?"

"Myślę... że wciąż jest tu pani potrzebna," brzmiała spokojna odpowiedź. Obróciwszy się nieco, Rei spojrzała jej przeszywająco w oczy, gdy ciągnęła. "Nie jest pani do zastąpienia, dr Akagi. Nie powinna pani marnować sobie życia."

Słowa te zszokowały Ritsuko bardziej, niż myślała. Nie z frustracji czy ze złości. Ale dlatego, że usłyszała je od ostatniej osoby, od której się ich spodziewała. I drobny uśmiech wpełzł jej na usta. "To, co tam zrobiłaś... nawet nie wiedziałam, że mogłabyś być do tego zdolna."

Rei zwęziła oczy. "Do kłamstwa?"

Ritsuko potrząsnęła głową. "Do pomocy komuś takiemu jak ja. Do stanięcia w tej sprawie przeciwko niemu."

Niebieskowłosa dziewczyna wydawała się być zaskoczona jej słowami, jakby do tej pory nawet nie zdawała sobie sprawy, co zrobiła. Po chwili zastanawiania się nad nimi odwróciła się jednakże do wyjścia. "Jestem sobą. Mogę decydować za siebie."

Wyszła, zanim Ritsuko zdołała powiedzieć coś więcej, ale nawet gdyby pani naukowiec chciała, to w zasadzie zabrakło jej słów z powodu tego oświadczenia. Jej usta ułożyły się w uśmiech zdumienia.

Może i wybrał Rei zamiast niej. Ale to nie znaczyło, że Rei także wybrała jego. I jakoś ta myśl była dla Ritsuko przyjemniejsza, niż by się w ogóle spodziewała. Bo ostatecznie może zdać sobie sprawę, że wybrał źle.

A Ritsuko będzie tam wtedy, by oglądać jego minę.

.

.

----------------

.

.

"O Boże," mruknął Daisuke Tanaka, nerwowo szurając stopami, gdy obserwował, jak transport się zatrzymuje. "O Boże, o Boże."

"Spokojnie," powiedział mężczyzna z kucykiem obok niego, szczerząc się. To wszystko jego wina. "Można by pomyśleć, że chce ci się szczać."

"Spokojnie? SPOKOJNIE?!" powtarzał z krzykiem Daisuke. Jego trzęsąca się ręka przejechała po spoconych włosach w daremnej próbie uspokojenia się. "Równie dobrze mógłbym być martwy. Dowiedzą się. Nie ma mowy, żeby się nie dowiedzieli. Coś tak wielkiego po prostu nie przechodzi niezauważenie."

"Nie martw się," ułagodził go drugi, drapiąc się po szczeciniastym podbródku. "Poświęcą na nas sporo roboty z całą tą ich dyskrecją. Jak sam mówiłeś, żaden nie wie, co robi drugi. Firma transportowa nie wie, co się transportuje, wytapiacze w zakładzie nie wiedzą, co mają rozpruć i roztopić w nieokreślony metalowy muł. Będą zadowoleni z 300 ton wyrzuconej artylerii, a my jesteśmy zadowoleni z tej wyrzuconej piękności tutaj." Skinął w stronę szerokich ciężarówek, które ostrożnie wiozły zakryty ładunek do hali.

"'Nie martw się'," powtórzył Daisuke, skrywając trzęsącą się głowę w lewej ręce. "'Nie martw się,' mówi. Równie dobrze mógłbym być martwy, a ten mi mówi 'nie martw się'..."

"No, spójrz na to tak: teraz jesteśmy kwita."

"Kwita? KWITA?!" dostał kolejnego napadu histerii, nie troszcząc się o to, że kierowcy już na niego patrzyli. "O nie, nie, nie, nie jesteśmy kwita. Teraz to ty jesteś mi dłużny. I to bardzo!"

Jego towarzysz głośno zachichotał. "Dobra, dobra," zaśmiał się, na tyle mocno klepiąc Daisukego po plecach, by popchnąć jego - wprawdzie niezbyt muskularne - ciało do przodu. "Ale to chyba szybko, zanim będzie za późno, e?"

"To nie jest śmieszne," narzekał Daisuke, choć opinia drugiego była dość odmienna.

"Uwierz mi, umieranie nie jest takie złe, jak mówią." Śmiech mężczyzny osłabł, ale zachował szeroki uśmiech zadowolenia. "I mam w tym w końcu doświadczenie."

.

.

.

.

.

.

Słowa od Jimmy'ego Wolka:

Łu-ha, już kolejny rozdział. Prawie wracają wspomnienia czasów, kiedy drugi rozdział wyszedł ledwie parę dni po pierwszym, hm?... No, to nie miało być aż tak ironiczne, kiedy to pisałem. Chyba czekałem trochę dłużej niż trzeba na korekty i, przyznaję, trochę mi też zajęło nanoszenie zmian. Wciąż nie jestem nawet pewien, czy to całe wypuszczanie rozdziałów co miesiąc zadziała, mimo że już dawno skończyłem. :/ (tak, tak, skończył! Teraz, drodzy czytelnicy, wszystkie opóźnienia zwalamy na korektorów, bo "Druga próba" jako tako jest już NAPISANA!... oczywiście, dostęp do niej mają tylko ci korektorzy i sam Jimmy - tłumacz)

Wiem, że stąpam po bardzo cienkim lodzie odnośnie kanonu w walce z Aniołem, czyniąc zarówno Rei jak i Armisaela raczej gadatliwymi, całkowicie ignorując wątek "czyja dusza znajduje się w EVA-00?" i oczywiście z tym całym "Mini-Uderzeniem". Odszedłem za daleko? Nie wiem, ale podobał mi się ten pomysł i to nie tak, że zawsze przedtem trzymałem się kurczowo kanonu. Czasem po prostu trzeba poświęcić precyzję w zamian za coś oryginalnego i (miejmy nadzieję) fajnego/interesującego do poczytania, nawet jeśli niektórzy będą na to jęczeć.

Czy zabić Rei II było ostatnią poważną decyzją co do ogólnej fabuły. Mam nadzieję, że wy, fani naszej ulubionej niebieskowłosej albinoski, nie macie nic przeciwko mojemu wyborowi, ale jej poświęcenie jest, moim zdaniem, zbyt ważnym momentem emocjonalnie, nie tylko dla nas, ale i dla niej. I myślę, że moja interpretacja, że nie wszystko w niej zostało tak stracone, jak się wydawało, oferuje dostatecznie dobry kompromis.

Mam też nadzieję, że nie dałem tu tą czy tamtą sceną żadnym fanom R/S (czytają to w ogóle jacyś?) fałszywej nadziei, poprzez skupienie się na ich relacjach. Osobiście nie wątpię, że między nimi jest miłość, powiedziałbym nawet, że kto tego nie widzi, myli się. Ale podczas gdy potrzebuje miłości, Rei nigdy nie wydawała mi się potrzebować ukochanego. Dlatego nie widzę siebie wiążącego ją z Shinjim (czy kimkolwiek innym w tej kwestii).

To rzekłszy, nie jestem też aż tak bardzo fanem tego często tworzonego brat/siostra. Tak, jest ta daleka relacja i to chyba wygodna alternatywa na tylko nieco niższym poziomie niż romantyczna miłość - ale nie za bardzo rozumiem, dlaczego przyjaźń by tu nie pasowała.

Różne uwagi:

- poprawna nazwa jeziora to po prostu "Ashi", gdyż samo "noko" znaczy "jezioro" (chyba, nie jestem ekspertem od japońskiego (ee, no, prawie... tak właściwie, "jezioro" to "ko", ale "no" jest partykułą dzierżawczą, więc mniej więcej masz rację :P - tłumacz)). Ale zostały przetłumaczone jako "jezioro Ashinoko" w każdej wersji NGE, jaką sprawdziłem, więc zachowałem tę wersję (właściwie to przedtem napisałem "jezioro Ashino". Ale pewnie zmienię to wraz z przerabianiem poprzednich rozdziałów).

- naprawdę chciałem wsadzić okulary Gend? do sceny, kiedy Rei III wraca do swojego mieszkania, ale to by nie pasowało (przynajmniej moim zdaniem). Pojawią się jednakże w późniejszym rozdziale.

- największa (chronologiczna) dziura, nad wypełnieniem której zastanawiałem się najdłużej, była między telefonem Ritsuko a odkryciem Dummych. Nie mogłem za bardzo zdecydować, ile z tego właściwie chciałem opowiedzieć na nowo. Moje leniwe "ja" zadowoliło się w końcu "w sumie niczym", ale zważywszy na brak drastycznych zmian w serii, to chyba także na korzyść czytelnika.

- nie jestem pewien, czy poprawnie załapałem tam motywy Ritsuko. Szczerze mówiąc, nigdy do końca nie rozumiałem, czemu musiała oprowadzić Shinjiego (oczywiście poza samą potrzebą opowiedzenia widzom historii).

- zauważyłem, że w scenie, gdzie Shinji odwiedza Rei w szpitalu, przebiera się ona nagle ze szpitalnej pidżamy w mundurek szkolny pomiędzy ujęciami. Nie wiem, czy to jedna z pomyłek kontynuacyjnych Gainaksu (jego plug suit ze wszystkich rzeczy manifestacją ego Shinjiego? Jasssne...) czy Shinji naprawdę czekał tak długo, aż ona wróci do sali, przebierze się, wróci na jedno z tych krzeseł w poczekalni, aż on wreszcie wydusi z siebie "Cieszę się, że żyjesz, dzięki za uratowanie mnie". Po prawdzie to nie byłoby niepodobne do Shinjiego, ale postanowiłem to i tak zignorować.

- w zamian, jednym chronologicznym "błędem", który zamieściłem, był czas pomiędzy próbowaniem pocieszenia Shinjiego przez Misato a telefonem z NERV-u/szpitala, że Rei wciąż żyje. W anime wydawało się to trwać parę godzin, jeśli nie dni. Ale to był fajny sposób na zakończenie tej sceny - i nikt nie powiedział, że "sygnał" nie mógł po prostu być pomyłką.

- dzięki LD (mam nadzieję, że zmiany wystarczały, choć nie były tak wielkie jak proponowane ;) ), Ericowi Blairowi, Tarage'owi i Williamowi T. Martinowi za korektę.

- zrobię parę zmian w rozdziale 1 (i drobniejsze w 2-6 albo 7 (głównie tylko poprawki późniejszych)) przed następnym, by wszystko lepiej pasowało. Nic wielkiego, ale jeśli wyjdzie następna część i coś wam będzie nie grać, może będziecie chcieli jeszcze raz spojrzeć na pierwszy ;)

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.