Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Las Cierni

Wziąż Żywa (1956)

Autor:Erica Friedman
Korekta:IKa
Tłumacz:Grisznak
Serie:Maria-sama ga Miteru
Gatunki:Dramat, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Yuri/Shoujo-Ai
Dodany:2007-06-12 18:23:20
Aktualizowany:2008-02-19 13:52:07


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Autorką fanfika jest Erica Friedman. Przekład autorstwa Grisznaka/ Fanfic by Erica Friedman. Translation by Grisznak. Oryginał znajduje sią na www.worldshaking.net / original version at www.worldshaking.net

Wszystkie prawa zastrzeżone/All rights reserved


1. Maja 1958

Kochany pamiętniczku

Pierwszym znakiem tego, że coś było nie tak, była błysk. Nie, nie chodziło tu moja lampkę koło łóżka, ani o światło słońca przebijające przez nie zasłonięte okna w domu mojej babci. Moje oczy mrugały, ale pozostając zamknięte, powodowały ból, widać było czytelnie napuchnięte krwią żyły. Szum maszynerii był głośny, zakłócając moje myśli, przerywane przez nieregularne buczenie maszyn.

Byłam w szpitalu.

Czułam charakterystyczny zapach, oddechy i ruchy innych pacjentów w okolicy, słyszałam płukanie gardeł i polecenia krzyczane przez lekarzy do pielęgniarek.

Nawaliłam.

Moje oczy wypełniły się łzami, nie miałam siły, by ich otrzeć. Mój okrzyk wywołał ból wyschniętego gardła. Kaszlałam, konwulsyjnie przełykając ślinę, starając się złagodzić uczucie tarki w przełyku. Opuściłam dłoń, by zauważyć kroplówkę przyczepioną do ramienia.

Byłam żywa.

Moje ręce spoczywały na białej pościeli, nie ściskały nikogo, palce rozrzucone były samotnie. Gdy zamykałam oczy, były ciepłe. Teraz były zimne.

Byłam sama.

Otworzyłam oczy. Wpatrywałam się w sufit podczas gdy łzy frustracji, samotności, i owszem, ulgi płynęły po mojej twarzy na poduszkę.

2 maja 1958

Kochany Pamiętniczku

Oni nie chcieli być brutalni, jestem pewna, ale doktor nie musiał udawać, ze rozumie moje uczucia, to jasne, że w jego odczuciu wszystko to było bezsensowne i wstydliwe. Jego oczy unikały moich, kiedy mówił, że ja ocalałam, ale Saori nie.

Kiedy po kilku komunałach zostawił mnie, modliłam się do Matki Boskiej, która patrzyła na nas przez cały czas, gdy byłyśmy razem. Teraz musiała patrzeć na mnie samą. Modliłam się, aby Saori mogła siedzieć koło niej i patrzeć na mnie. Modliłam się o to, aby moje życie było krótkie, bym mogła dołączyć do nich tak szybko jak to możliwe.

10 maja 1958

Kochany Pamiętniczku

Nie chcieli mnie wypuścić, ale moi rodzice nalegali. Słyszałam, jak się o to kłócili. Doktor twierdził, że to niebezpieczne - myślę, że chciał mnie oddać do domu wariatów. Chciałam być zła, ale nie mogłam. Ma rację - jestem niebezpieczna dla siebie i dla tych, których kocham. W końcu moja miłość zabiła Saori.

13 maja 1958

Kochany Pamiętniczku

Kwiaty na parapecie są zawsze różowe. Dziewczyna leżąca na łóżku koło mnie kocha róż; więc jej matka, aby ją uszczęśliwić, przynosi jej co dzień świeże kwiaty.

Saori nie lubiła różowych kwiatów - twierdziła, że są zbyt banalne i wymagają zbyt wiele od patrzącego. Uważałam, że to głupie, mówiłam jej to i kupiłam jej różowe kwiaty na urodziny. Zrobiła minę, ale widziałam jej uśmiech, kiedy sądziła, że nie patrzyłam.

Powiedziałam dziś doktorowi i moim rodzicom, że jeśli pozwolą mi wyjść ze szpitala, pewnie będę próbowała zabić się ponownie. Nie wyglądało to szczególnie melodramatycznie, ale oni zareagowali źle. Mój ojciec krzyczał a matka płakała. Ale czy oni nie mogli dostrzec, że życie bez Saori nie ma sensu? Czuję się pusta, moje wnętrze jest wydrążone. Oddycham głęboko by się przekonać, że wciąż mam płuca i szczypię się, by przekonać się, że wciąż coś czuję. Ale nic nie pomaga. Saori i ja miałyśmy umrzeć razem, by być razem na zawsze i oto jestem, czekając aż reszta mojego życia przeminie i ja także będę mogła porzucić tą śmiertelną skorupę i dołączyć do mojego anioła w niebie.

20 maja 1958

Kochany Pamiętniczku

Wpatruję się w obrazek wiszący ponad głową doktora, kiedy ten do mnie mówi, ale on nie jest dość spostrzegawczy, by spostrzec, iż unikam patrzenia mu w oczy. Uśmiecham się i potakuję, a on myśli, że jest ze mną lepiej - mówi moich rodzicom, że "robimy postęp". I ja faktycznie robię postęp - znalazłam co najmniej dwa sposoby na popełnienie samobójstwa w tym szpitalu. Niektóre są dość głupie, ale są w sumie najlepsze, gdyż wiele czynników i tak zależy od szczęścia i czasu.

Doktor powiedział, że dziewczyny z mojej klasy pytały czy mogą mnie zobaczyć i musiał wyjść, by je wyprowadzić. Jutro mam zacząć tłumaczyć się z tego co zrobiłam, tak więc dziś w nocy będę leżeć w łóżku i wymyślać historie, które będą pasować do najczystszego z pragnień, jakie zrodziły się w Lillian.

21 Maja 1958

Kochany Pamiętniczku

Wiem, że pielęgniarki czytują mój pamiętnik, kiedy śpię, ale nie obchodzi mnie to. Dbają o moje sekrety podobnie jak ja, mogę tak powiedzieć, ponieważ wciąż są dla mnie dobre, uśmiechają się smutno bądź wstydliwie czy ze wsparciem, kiedy do mnie przychodzą. Jestem pewna, że dotrzymują tajemnicy, ponieważ doktor nie mówił niczego o moim pragnieniu śmieci i pozostaniu w ramionach mojej ukochanej Saori na zawsze.

Jej twarz w mej pamięci jest kryształowo czysta - widzę ją patrzącą na mnie z ławki, gdzie się spotykałyśmy, czy machającą do mnie kiedy szłyśmy przez korytarze, albo jej ironiczne spojrzenia, kiedy pożyczała mi lekcje i nasze palce muskały się delikatnie.

Trzy dziewczyny z klasy odwiedziły mnie dziś. Byłam gotowa by wypełnić ich uszy fantastycznymi opowieściami o mojej nieobecności, ale łzy w jej oczach rozgrzały mnie i w końcu wszystkim co mogłam zrobić było uściśnięcie ich dłoni i dziękowanie za wizytę. Płakały, ale ja nie - wciąż nie mogłam, i nie chciałam, gdyż wkrótce dołączę do Saori i nie chcę spotkać ponownie z twarzą czerwoną od płaczu.

22 maja 1958

Dziś... jak mam zacząć opowiadać o tym, co było dzisiaj? Nikt mnie dziś nie odwiedzał aż po sam koniec godzin odwiedzin. Słońce właśnie zachodziło, barwiąc słońce w najdziwniejsze kolory, potrzebne do dramatycznej sceny.

Osobą, która mnie odwiedziła, była kimś, kogo ledwo znałam, dziewczyną z wyższej klasy o imieniu Ichinomiya Misaki. Miała przepiękne, długie, ciemne włosy, które poruszały się jak jedwab, więc kosztowało mnie sporo wysiłku by nie unieść dłoni i ich nie dotknąć.

Sądzę, że spotkałam się z nią kiedyś, na szkolnym festiwalu, ale nie pamiętałam jej, a teraz leżąc zastanawiałam się, co miały znaczyć jej słowa, czy miały ze mną coś wspólnego.

Podeszła do mojego łóżku, jej blada twarz kontrastowała z całkowitym brakiem smutku. Jeśli już, to wyglądała raczej na nieco zdenerwowaną. Przedstawiła się i usiadła, ujmując moją dłoń i kładąc ją na jej nadgarstku. Wyczułam bliznę i szarpnęłam się, uwalniając rękę z odrazą.

- Co chciałaś przez to osiągnąć? - spytała

Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i nikt wcześniej mnie o to nie pytał. Pomyślałam chwilę zanim odpowiedziałam, ale kiedy zaczęłam mówić, nie było miejsca na nic więcej jak tylko na prawdę.

- Wiedziałyśmy że nie możemy razem być szczęśliwe żyjąc, więc postanowiłyśmy szczęśliwie umrzeć.

Ichinomiya patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, po czym wstała. Spoglądała, uśmiechając się, owszem, był to maleńki uśmiech, ledwo sięgający kącików jej ust. Nie było w nim ironii, ale było coś strasznego i rzeczywiście, nagle wystraszyłam się.

- A gdybym ci powiedziałam - spytała spokojnie - że to była najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałam, co być powiedziała?

Otworzyłam usta by odpowiedzieć, ale nagle zatrzymałam się i skinęłam głową.

- Powiedziałabym, ze masz rację - mój głos drżał nieco, gdy świadomość tego co mówię, dotarła do celu.

- Nie znasz mnie, ale ja znam ciebie. Rozumiesz, co to znaczy? - jej spokój był przerażający. - ZNAM ciebie - powtarzając to, odwróciła się na obcasie i wyszła.

- Nie odchodź! - nie myśląc nawet wyciągnęłam dłoń w jej kierunku, krzycząc pospiesznie. - Proszę.

Zatrzymała się, zwracając się ku mnie, odgarniając włosy w twarzy.

- Przyjdę jutro - powiedziała i tym razem uśmiechnęła się. Czułam jak w moich oczach zbierały się łzy.

Kolejny dzień nie przyszedł zbyt szybko.

25 maja, 1958

Kochany pamiętniczku,

Tego poranka, kiedy pielęgniarka przyniosła mi śniadanie, zamknęłam oczy i spokojnie wsłuchiwałam się w odgłos wydawany przez jej kostium ocierając się o jej skórę i tacę przesuwaną po stole. Kiedy zapytała mnie, czy czuję się dobrze, otworzyłam oczy i skinęłam.

- Po prostu słuchałam.

- Czegóż to słuchałaś? - spytała grzecznie.

- Życia - odparłam.

8 czerwca 1958

Kochany Pamiętniczku

Dziś stałam pod figurą Matki Boskiej i modliłam się jeszcze żarliwiej niż kiedykolwiek wcześniej. Modliłam się o jej wybaczenie, modliłam się o duszę Saori i modliłam się w podzięce za istnienie osoby, która zabrała mnie z przedsionka śmierci.

Tydzień temu siedziałam w szpitalnym ogrodzie z Ichinomiyą koło mnie. Wyglądała tak jak zwykle, nieco chłodna, opanowana i zdystansowana. Jednak jej słowa były inne - pełen pasji i żaru. Ledwo mogłam ją zrozumieć, tak głęboki był jej głos. Gdy skończyła mówić, spojrzała na mnie uważnie.

- Rozumiesz, co mówiłam?

- Nie - przyznałam.

- Seiko - spytała. - Czy masz swoją siostrę?

- Nie - czułam, jak moje serce zaczyna bić mocniej

- Więc bądź moją siostrą.

- Dlaczego? - nie mogłam za nic zrozumieć, dlaczego mogła chcieć abym była jej siostrą, skoro widziała i znała moją hańbę tak dobrze.

- Możemy pomóc sobie nawzajem utrzymać się przy życiu. I po latach, kiedy inni ludzie nas opuszczą, wciąż będziemy miały siebie.

- Nie mogę cię kochać - powiedziałam, raczej niezbyt elegancko i dość brutalnie.

- Nie pragnę twojej miłości - patrzyła na mnie całkiem poważnie - Chcę abyś zrozumiała to co mówię do ciebie, że powinnaś żyć, dziękować za to co Bóg ci podarował. Nawet twoja miłość jest bożym darem. Jeśli umrzesz, odrzucisz ten dar.

I tak, dziś wieczorem, kiedy księżyc oświetlał drzewa, pochyliłam swą głowę przed obliczem Matki boskiej i czekałam, kiedy Ichinomiya-sa...,nie, onee - sama włożyła swój różaniec na moją szyję. Może pewnego dnia zrozumiem. Może pewnego dnia napiszę książkę, by wyjaśnić to innym. Teraz, kiedy siedzę nad moim notatnikiem, jedną dłonią obejmuję różaniec, drugą - pióro. Może, pewnego dnia, wszystko to okaże się czymś szalenie ważnym, ale teraz wystarczy mi to uczucie korali na szyi i zimnego metalu na piersi.

Jak na razie, wystarczy.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Grisznak : 2007-06-17 20:09:01
    RE: .

    Setsuna87 napisał(a):
    Smutne, ale mimo to ładne. Podobal mi się ten cykl. Czy to już koniec?

    Nie, będą jeszcze dwa epizody.

  • Setsuna87 : 2007-06-15 14:40:27
    .

    Smutne, ale mimo to ładne. Podobal mi się ten cykl. Czy to już koniec?

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu