Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Devil's child summer memories

Devil's child summer memories

Autor:Dindagnir
Korekta:IKa
Serie:Witch Hunter Robin
Gatunki:Fikcja
Uwagi:Yuri/Shoujo-Ai
Dodany:2007-06-06 21:07:14
Aktualizowany:2008-03-03 23:08:31



"Drogi Amonie

Piszę do Ciebie, ponieważ chciałam przekazać coś ważnego..."

Nie, to też nie to, o co chodziło - zirytowana Robin cisnęła kolejną zmiętą kartkę papieru do kosza.

To już któraś z kolejnych prób podzielenia się z nim wiedzą o tym, gdzie jest i co robi a przede wszystkim ujawnienia innej, pewnej bardzo istotnej rzeczy.

Wybrała formę listu, bo myślała, że tak będzie łatwiej przekazać to, co ma do przekazania - ale nic z tego.

Sięgnęła po następną kartkę i zamyśliła się.

Po chwili ciszę panującą w pokoju przerwał odgłos kroków - stanowczych i mocnych.

W taki sposób poruszała się tylko jedna znana jej osoba.

Karasuma zajrzała Robin przez ramię jednocześnie obejmując ją miękko.

- Piszę list do Amona, a raczej usiłuję to zrobić- wyjaśniła uprzedzając pytanie.

Dobrze - padła stanowcza odpowiedź, po czym Miho dodała już zupełnie innym, znanym tylko Robin głosem:

- Chciałabym zobaczyć jego minę, jak to przeczyta.

Robin uśmiechnęła się leciutko.

Karasuma, stanowcza, poważna i obowiązkowa ujawniła przed nią swe drugie oblicze. W kwestii ich związku - widać było, że nie ma dla niej nic ważniejszego.

Wyraźnie dawała do zrozumienia, że dla niej, "diabelskiego dziecka" jest gotowa walczyć z całym światem.

Myśli Robin niepostrzeżenie skierowały się w stronę początku ich "znajomości".


Dla niej wszystko zaczęło się dnia pamiętnej akcji - choć wtedy nie wiedziała, jaka rewolucja czeka ją w przyszłości.

Wszystko działo się za szybko, nie było czasu na analizy i wyciąganie wniosków. Jednak pośród zamętu, szoku wywołanego tym czego się dowiedziała, chaosu zdarzeń dominowało jedno uczucie - lęk, trudny do wytłumaczenia, kiedy zobaczyła co robiono z łapanymi przez nich czarownikami i przez głowę przebiegła jej jedna straszna myśl - że Karasuma może być wśród "ofiar".

Był to jedynie moment, ułamek sekundy, nikt nawet tego nie zauważył - ale wrażenie pozostało. Pozostała również towarzysząca mu ulga, kiedy zobaczyła ją żywą, całą i zdrową.

Te dwie chwile, o których nie miała czasu wtedy pomyśleć okazały się mieć bardzo duże znaczenie.

Przypomniała sobie o nich po jakimś czasie.


Wtedy razem z pilnującym jej Amonem uciekli w ostatniej chwili z walącej się Faktorii.

Przez jakiś czas ukrywali się przed światem. Wydawało jej się wtedy, że jest z nim zupełnie szczęśliwa. Jednak potem przyszło pytanie - co robić dalej?

Kiedy tylko się zaczęła nad tym zastanawiać, dwa wrażenia wróciły do niej niczym bumerang.

Wraz z nimi niepokój. Coś popychało ją w tamte strony, coś, co w końcu kazało jej pojechać do Karasumy i odbyć z nią decydującą rozmowę.

Cały proces trwał koło dwóch lat.

Na początku wydawało jej się, że jedzie tam tylko po to żeby wyjaśnić, o co chodziło w tym nurtującym ją niepokoju. Odbyć rozmowę z Karasumą, przekonać się że wszystko jest w porządku, wrócić do Amona i żyć dalej - razem z nim. Człowiekiem, którego podziwiała, który ją fascynował i może czuła nawet do niego coś więcej.

Jednak kiedy zadzwoniła do niej, by umówić się na spotkanie i usłyszała miły, na początku zaskoczony, a potem bardzo serdeczny głos, jej pewność nieco zmalała.

Miłe ciepło, jakie wówczas poczuła wprawiło ją w pomieszanie, tony i coś poza słowami co usłyszała przecież niezwykle wyraźnie u swej rozmówczyni zdziwiło ją jeszcze bardziej.

Z każdą chwilą upływająca na pokonywaniu dzielącej je odległości czuła się coraz bardziej niepewna i zagubiona.

Kiedy w końcu stanęła przed drzwiami mieszkania Karasumy wiedziała tylko tyle - kompletnie pogubiła się we własnych uczuciach.

Ponieważ jedyne sensowne wyjaśnienie tego wszystkiego, jakie krążyło gdzieś na granicy jej podświadomości było absolutnie niemożliwe.

To być nie powinno - jedynie na taką reakcję potrafiła się wewnętrznie zdobyć.

Musiała mieć wtedy bardzo dziwny wyraz twarzy i kompletnie nie kontaktować z otoczeniem, skoro dopiero po chwili dotarło do niej, że jest pytana czego chciałaby się napić.

Rozmówczyni widać wyczuła jej zmieszanie, bo nie skomentowała tego w żaden sposób, tylko usiadła naprzeciwko niej i przy pomocy luźnych pytań o jej losy od akcji w Faktorii dała czas na dojście do siebie.

Jednak w końcu nastąpił moment, kiedy opowiedziała już absolutnie wszystko, co miała do opowiedzenia i wymieniła się wszystkimi plotkami.

Na chwilę nastała głęboka cisza.

Robin poruszyła się niespokojnie.

Karasuma znowu wyczuła jej zmieszanie, ale tym razem zareagowała inaczej.

Przesiadła się na miejsce tuż obok Robin.

- Cieszę się, że postanowiłaś mnie odwiedzić - uśmiechnęła się do niej w sposób, którego dotąd u niej nie widziała.

- Ja...- Robin nie wiedziała, co ma powiedzieć. Bliskość Karasumy spowodowała, że nie mogła zebrać myśli.

Amon tak na mnie nie działa - przemknęło jej przez głowę.

Lekko zarumieniona spojrzała na nią, próbując mimo wszystko powiedzieć coś sensownego.

- Brakuje mi ciebie na akcjach i nie tylko zresztą - ciągnęła ze spokojem Karasuma.

- Powiedz, czy macie z Amonem jakieś plany na przyszłość? Co zamierzacie robić?

- Właściwie to nie mamy - stwierdziła po chwili.

- Nie myślałaś o powrocie do zespołu? - zaskoczona spojrzała nieco bystrzej.

- Nie - odpowiedziała bez namysłu.

- To pomyśl o tym - porozumiewawcze mrugnięcie kompletnie zbiło ją z tropu. Odkąd ona się tak zachowuje?

Nagle znieruchomiała, czując obejmujące ją delikatnie ciepłe ramiona. Zastygła na moment z szeroko otwartymi oczyma, po czym jakby akceptując wszytko, co się dotąd zdarzyło i to co czuła tylko instynktownie rozprężyła napięte mięśnie i nieśmiało, ale szczerze odpowiedziała tym samym.


To był drugi przełomowy moment.

Posłuchała Karasumy, powróciła do zespołu i zamieszkały razem. Było to dla wszystkich sporym zaskoczeniem, ale przyjętym entuzjastycznie i z ulgą.


Teraz pozostało jej tylko napisać do Amona o powodach jej decyzji.

Właściwie nigdy nie ubierały tego, co do siebie czuły, w słowa. Czyniły to przy pomocy gestów. Karasuma, mająca zdolność wyczuwania emocji nie potrzebowała słów, żeby się z nią porozumieć.

Było to bardzo wygodne, więc teraz w zmierzeniu z białymi kartkami wyraźnie przegrywała. Ale nie zamierzała dać za wygraną.

Pozostawała jeszcze kwestia Nadziei, jaką była dla świata. A raczej jaką miały być jej dzieci.

Odkrycie, którego dokonała, mogło nieco skomplikować przemyślne plany niektórych ludzi z jej otoczenia.


- Nadzieja - stwierdziła z głębokim namysłem.

Karasuma spojrzała na nią z zaciekawieniem.

- Możesz im podrzucić swoje tkanki- stwierdziła z rozbawieniem.

- Niech się bawią w klonowanie.- dodała złośliwie. Robin spojrzała na nią z uznaniem i czułością.

Sięgnęła zdecydowanym ruchem po kolejną kartkę i bez zastanowienia napisała:

"Drogi Amonie.

Chcę Ci przekazać, że zamierzam zamieszkać z Karasumą-san, ponieważ ją kocham.

Nie musisz się martwić, już ona dopilnuję, żebym pozostała w nienaruszonym stanie.

Pozdrawiam

Robin"

Karasuma przymknęła oczy i przytuliła ją mocno. Po chwili obydwie zaśmiały się bardzo radośnie i po wiedźmiemu - nieco złośliwie.

Słońce rozświetlało pokój, tak, że zadawały się w nim tonąć.

Ich pocałunek stał się więc niezwykle świetlisty.

Wręcz magiczny.

Jakiś czas potem Amon zdziwił się niezmiernie widząc w swej skrzynce pocztowej kopertę opatrzoną runą ognia.

Otwierał ją niefortunnie przy jedzeniu i po przeczytaniu krótkiej, acz treściwej zawartości o mało co nie udławił się właśnie pitą herbatą.

Tego dnia zachodzące słońce zabarwiło się na czerwono.

Zwolennicy teorii nadziei cierpieli na plagę bardzo złych snów, a w pewnym mieszkaniu płonął prawdziwy, wieczny ogień.

To były pamiętne, niezwykle wprost świetliste i słoneczne wakacje.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Lilith : 2012-08-15 22:09:29
    Z uśmiechem...

    Nigdy nie pomyślałam, że one mogłyby być razem, ale w jakiś sposób mi to pasuje :) Bardzo ładny, delikatny szkic, nieźle wpisujący się w klimat anime. Poza tym bardzo lubię yuri ;p (ale szkic jest dobry obiektywnie, bez względu na płeć bohaterek). Krztuszący się Amon, hihi.

  • IKa : 2007-07-03 13:16:19
    RE: Przeciętne... ;)

    Nanami napisał(a):
    Poza tym nie lubię yuri... Ble.

    W takim razie, jeśli ktoś nie lubi yuri to po co czyta fanfika, który zawiera te elementy?

  • Nanami : 2007-07-03 12:18:39
    Przeciętne... ;)

    Stylistycznie ogólnie jest dobrze, bez wiekszych zgrzytów. Fabularnie - nie rozumiem, jak Robin mogła powrócic do drużyny i dalej polować z nimi. To troche sie kłóci fabularnie. Poza tym nie lubię yuri... Ble.

  • Altena : 2007-06-10 17:06:18
    Twój pierwszy fanfik...

    ... z tego co wiem :* I naprawdę udany. Chcę kolejne, jak zawsze ;)

    :***

    A.

  • Skomentuj