Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Noir seria druga.

Odc. 6 - Pokuta

Autor:Altena
Serie:Noir
Gatunki:Dramat, Mistyka, Romans
Uwagi:Yuri/Shoujo-Ai
Dodany:2007-07-05 23:53:57
Aktualizowany:2014-05-03 14:27:57


Poprzedni rozdział

Nie wyrażam zgody na kopiowanie całości lub części tekstu bez uprzedniego uzgodnienia ze mną, jako autorem.


Paryż, hotel na przedmieściach.

Chloe siedziała przy łóżku dziewczyny. Opatrzyła jej rany jak umiała, ale stan rannej nadal był ciężki. Teraz, w świetle dnia, przyjrzała się jej dokładniej. Dziewczyna miała jasne blond włosy, bardzo bladą cerę i nie zwróciłaby na siebie większej uwagi, gdyby nie drogo wyglądający obcisły czarny strój, przypominający ten, który sama Chloe miała na sobie. Przypatrywała się jej w milczeniu, obracając w dłoni zegarek. Wreszcie dziewczyna jęknęła cicho i otworzyła oczy. Spojrzała na nią bez strachu, raczej z rezygnacją.

- Zabijesz mnie?

Chloe nie odpowiedziała. Nadal obracała w dłoni zegarek, owijając sobie srebrny łańcuszek wokół przegubu.

- Dlaczego mnie tu zabrałaś? - tym razem w głosie nieznajomej pojawiła się nuta zniecierpliwienia.

- Jak masz na imię? - podrzucony w górę zegarek wylądował miękko w dłoni Chloe.

- Och... - dziewczyna zawahała się. Chloe zmarszczyła lekko brwi.

- Alice... - dodała szeptem z lekkim westchnieniem.

Chloe nie spuściła wzroku.

- Alice Bouquet.

Zegarek wyślizgnął się z dłoni Chloe i opadł na łóżko. Poza tym nie wykonała najmniejszego ruchu.

- Kto kazał ci mnie śledzić? - zapytała cicho.

Alice milczała.

Chloe mimo woli popatrzyła na nią z uznaniem. Alice nie bała się jej i była przygotowana na śmierć. Jednak musiała uzyskać odpowiedź.

- Rozumiem - dodała cicho i wstała. Dziewczyna spojrzała zdziwiona.

- Zostawię cię więc dla tych, dla których zadania nie wykonałaś. Nie będzie im trudno cię znaleźć.

- Zaczekaj!!! - Chloe odwróciła się od drzwi, starannie kryjąc uczucie ulgi.

- Zabierz mnie ze sobą, albo zabij... ale nie zostawiaj mnie tutaj...

Przystanęła i przyglądała się jej uważnie. Dziewczyna ciężko oddychała, a bandaże znów zaczynały się niebezpiecznie czerwienić.

- Powinnaś być w szpitalu - zerknęła na telefon na szafce.

- Znajdą mnie tam... - szepnęła tamta i jęknęła z bólu. Chloe kiwnęła głową.

- Kto cię szkolił? - zapytała po chwili. Dziewczyna zawahała się.

- I tak mnie zabijesz...

Chloe sięgnęła na to do kieszeni płaszcza i wyciągnęła niewielki woreczek. Rozwiązała go i podsunęła bliżej niej. Dziewczyna zesztywniała ze strachu.

- Oszczędzi ci bólu... - wyjęła kilka pomiętych liści i wsunęła jej do ust. Upewniła się, że Alice połknęła wszystkie i obserwowała z przymrużonymi powiekami, jak tamta z powrotem zasypia. Myślała intensywnie. Bouquet. Claude Bouquet miał małą siostrę. Urodzoną w Paryżu. Altena nigdy nie pozwoliła, aby Mireille dowiedziała się o swojej kuzynce. Rada dobrze ją chroniła, choć dziewczynka nigdy nie była jedną z Kandydatek. Opozycja najwyraźniej chciała stworzyć kontr- kandydatkę. Obejrzała uważnie jej strój, tak podobny do jej własnego. Posłaniec opozycji? Zamyśliła się. "Altena będzie tym bardzo zainteresowana" - pomyślała z lekką satysfakcją. Usiadła na krześle tak, aby mieć na linii wzroku i dziewczynę i drzwi i zastygła tak na długo.


***

Kirika wróciła nad ranem. Wślizgnęła się bezszelestnie do sypialni, aby nie obudzić Mireille. Zastygła na chwilę nad pustym łóżkiem, po czym przebrała się i wyszła na korytarz.

- Mireille? - zawołała cicho, podchodząc do otwartych drzwi kuchni. Nie było nic słychać. Gdyby ją ktoś obserwował, nie zauważyłby tego subtelnego napięcia na delikatnej twarzy, jakie pojawiało się wówczas, kiedy czuła, że coś jest nie tak. Szeroko otwarte oczy przebiegły w pytającym spojrzeniu wnętrze kuchni, korytarz... wiedziona jakimś impulsem zeszła kamiennymi schodami do lochów. Pochodnie były zgaszone już od dawna, a jednak coś pchało ją niżej. Doszła do pomieszczenia, gdzie Altena pierwszy raz pokazała im Langon Manuskrypt.

- Mireille? - Korsykanka siedziała w kącie, na podłodze, z pistoletem w dłoni.

- Mireille!!! - krzyknęła i chwyciła ją za ramiona. Dziewczyna nie wydawała się rejestrować jej obecności. Ze wzrokiem utkwionym gdzieś w przestrzeni kiwała się nieznacznie w tył i w przód, z twarzą zaczerwienioną od łez. Kirika uklękła przy niej, starając się wyjąć pistolet z jej dłoni. Po długich staraniach zaciśnięte palce Mireille rozluźniły się nieco.

- Co się stało? Mireille??? Mireille?!!!

Blondynka popatrzyła na nią jakby z trudem docierało do niej to imię. Kirika znów potrząsnęła ją za ramiona. Przyszło jej do głowy coś, co sprawiło, że przybladła.

- Mireille, gdzie Altena?

Na dźwięk tego imienia Mireille zadrżała.

- Co się stało?!!! - krzyknęła jej prosto w twarz tak głośno, że jej głos odbił się echem od murów.

- Nie chciałam... - Mireille szepnęła tak cicho, że Kirika nie usłyszałaby, gdyby nie miała głowy o kilka centymetrów od jej twarzy. Poczuła, że osuwa się na ziemię.

- Mireille, czy ona...

- Nie chciałam jej... nie tak... za dużo wypiłam i...

Kirika wydawała się odgadywać powoli.

- Gdzie ona jest?

Mireille znow zaczęła się kiwać.

- Mireille, gdzie ona jest?!!! - Potrząsnęła ją znów za ramiona. Korsykanka trochę otrzeźwiała.

- Co? Och... nie wiem... u siebie chyba...

Kirika chwyciła ją za rękę i pociągnęła energicznie. Mireille wstała chwiejnie, ale pozwoliła się wyprowadzić z powrotem na schody. Doszły do sypialni Alteny. Drzwi były otwarte, ale nikogo nie było w środku. Z zapaloną świecą w ręku, Kirika podeszła do łóżka. Blask płomienia padł na podarty biały materiał. Coś w jej dużych, jasnych oczach zadrżało.

- Mireille... szepnęła. Korsykanka kucnęła w korytarzu i ukryła twarz w dłoniach.

***

Alice obudziła się z cichym westchnieniem. Chloe momentalnie oprzytomniała. Zerknęła na jaśniejące niebo za oknem. Zmarszczyła brwi.

- Nie zostało wiele czasu - odezwała się cicho.

Alice kiwnęła głową.

- Czy mogę cię o coś prosić? - szepnęła z pewnym trudem

- Tak - odparła krótko.

- Mireille... słyszałam o niej wiele... tak bardzo chciałam poznać... nie pozwolili mi. Aż do teraz. Kazali iść za tobą, kazali... - zakrztusiła się lekko. Chloe podała jej kolejny listek z woreczka z ziołami. Alice uspokoiła się trochę.

- Oni zadbali abym nigdy nie nadawała się na Noir...

Chloe otworzyła szerzej oczy. Położyła dłoń na ręce dziewczyny.

- Jest już dla ciebie za późno. Lecz Mireille musi wiedzieć...

***

- Mireille... musimy ją znaleźć. Wiesz, dokąd mogła pójść? Mireille!!! - Kirika stała nad nią niecierpliwie.

- Nie wiem... skąd mam wiedzieć - Korsykanka poczuła przypływ irytacji.

- Niedługo wróci Chloe, a wtedy...

Nie musiała kończyć. Obie wyobraziły sobie dostatecznie wyraźnie, co by było. Mireille podniosła się nareszcie bardziej zdecydowanie.

- Poszukam na zewnątrz, może Świątynia? Ty rozejrzyj się tutaj.

Kirika kiwnęła głową.

Spokój nad jeziorem był idealny. Jak na ironię, księżyc świecił w pełni, odbijał się w wodzie najbardziej w miejscu, w którym Mireille kąpała się w ciągu dnia. Powstrzymała łzy napływające do oczu. Minęła jezioro i zaczęła biec w kierunku katedry, ale po kilku minutach zatrzymała się. Coś nieokreślonego, przeczucie czy nieuchwytne skojarzenie spowodowało, że zaczęła wracać. Wspomnienia znowu do niej wróciły, tym razem jednak wzbudzając zupełnie inne emocje.

Zabij mnie i żyj jako prawdziwa Noir...

Mała Mireille...

Nie jestem twoim wrogiem...

Słowa Alteny rozbrzmiewały chaotycznie w jej głowie. Dlaczego tu jestem?Po raz pierwszy nie znalazła na to jednej odpowiedzi. Zemsta. Mordercy jej rodziców. Soldat. Kirika...

Pamiętaj, tylko miłością można ocalić, mała Mireille...

Odette Bouquet uśmiechająca się do małej Kiriki na sekundy przed strzałem.

- Opiekuj się Mireille...

Mireille zaczęła biec. Dopadła Dworu i kamiennych stopni.

- Kirika?!!! Gdzie jesteś? Kirika!!!

W jakiś sposów wiedziała dokąd biec. Na sam dół, aż do ciężkich, drewnianych drzwi, niedawno odnowionych, z bardzo znajomymi płaskorzeźbami dwóch wojowniczek. Drzwi były uchylone. Wpadła do środka. W pierwszej chwili odblask bijący od ognistej otchłani nie pozwolił jej wyraźnie widzieć. Przeszła parę kroków i zanim do niej dotarło, usłyszała cichy głos Kiriki.

- Mireille... pomóż...

Doskoczyła do krawędzi studni. Kirika leżała przewieszona przez mur, z ramionami wyciągniętymi przed sobą i twarzą wygiętą z bólu. Zdążyła w ostatniej chwili. Chwyciła Altenę za ramiona i wciągnęła ją z powrotem. Kapłanka osunęła się na podłogę nieprzytomna. Teraz dopiero Mireille zobaczyła strużki krwi sączące się na podłogę z jej pleców. Na sekundę zamarła. Kirika w milczeniu pokazała jej ręką bicz, który leżał obok.

- Czy ona...

- Jak ją znalazłam... ona... - sama sobie to zrobiła... - głos Kiriki zadrżał.

Mireille mocno zacisnęła powieki a po chwili opanowała się nagle.

- Musimy ją szybko opatrzeć. I zabrać stąd.

Energicznie ściągnęła z siebie bluzkę i rozcięła ją na pasy.

- One tu mają bandaże i... Kirika zerwała się i pognała na górę.

W międzyczasie Mireille, upewniwszy się, że z oddechem wszystko w porządku, starała się opanować krwawienie.

- Coś ty zrobiła...

Kirika powróciła taszcząc ze sobą coś, co wyglądało jak drewniane drzwi wyjęte z framugi.

- Trzeba ją ostrożnie zanieść na górę.

Mireille kiwnęła głową.

Po jakichś dwóch godzinach Altena leżała w swojej sypialni, cała obandażowana. Spała.

Mireille odstawiła pusty kubek po ziołach nasennych i półświadomie przyglądała się, jak płomień świecy tańczy na policzku kapłanki.

- Mireille... - Kirika trzymała w ręku otwarty Langon Manuskrypt - wiem, co chciała zrobić... - pokazała jej książkę.

Endura

Benedicite, parcite nobis!

Po szeregu modlitw następował opis w którym Doskonali oczyszczali się z grzechu poprzez post i biczowanie. Często do śmierci.

Mireille upuściła książkę na podłogę. Patrzyła na Kirikę jak w oczekiwaniu na wyrok. Kirika podniosła książkę, na sekundę muskając jej rękę.

- Właśnie pomściłaś rodziców.

Mireille rozpłakała się na dobre.

***

PS Od autorki. Zrobiłam małą edycję - to znaczy obcięłam zakończenie, które boleśnie odbiegało poziomem od pozostałej części opowiadania. Powinnam była zrobić to już kilka lat temu. Nigdy nie pozwalajcie innym ludziom, szczególnie dyletantom, ingerować w Wasze opowiadania, jak to się mnie zdarzyło. Takie "cliffhanger-like" zakończenie ma w wypadku tej historii o wiele więcej sensu, niż to, co tutaj było wcześniej.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.