Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Przy Drodze

2. Pełnia księżyca

Autor:clbs
Korekta:Teukros
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fantasy, Fikcja, Komedia, Przygodowe
Uwagi:Utwór niedokończony, Wulgaryzmy
Dodany:2008-04-09 17:13:16
Aktualizowany:2008-04-09 17:13:16


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

II

Pełnia księżyca.

Była piękna noc, księżyc w pełni, a niebo całe usiane gwiazdami. Panowała bezwzględna cisza - nawet świerszcze przestały grać. Jakiś kilometr na południe, za polem znajdował się las - nie był wyjątkowo stary, nie był też ani specjalnie gęsty, ani ciemny. Był to zwykły las mieszany, z przewagą drzew liściastych, w szczególności dębów. Właśnie z tego lasu, co noc wiatr niósł do młyna wilczy skowyt, przerażające wycie, które mroziło krew w żyłach.

Cisza została gwałtownie przerwana - dało się słyszeć odgłosy łamanych gałęzi i ciężkie dyszenie jakiejś postaci. Ów postać przedzierała się właśnie przez krzewy w desperackiej ucieczce, chociaż ścigających ją osobników nie było ani widać, ani słychać. Po chwili ukazała się granica drzew - uciekinier wyskoczył z pomiędzy nich jak z procy i wpadł w wysoką, zieloną trawę. Plusk - były to pałki wodne i im podobne trzciny. Szybko wyszedłszy z wody, dobiegł na pola zboża. Dopiero teraz zauważyłem coś między konarami - żarzące się, ciemno czerwone, a wręcz bordowe ślepia, w ilości trzech par.

Darek nie spał. Wyciągnął się wygodnie na swoim leżaku z siana i myślał, myślał o tym, dlaczego tu jest i jakim sposobem nie spotkał jeszcze żadnego człowieka. Wiele razy miał zamiar iść gdzieś, chociaż przejść się po okolicy i poszukać jakichś śladów życia, jednak jedyna droga biegła przez las, w którym prawdopodobnie aż roiło się od wilków. Jak pewnie każdy, tak i on cenił swoje życie, więc ta opcja odpadała na starcie. Wciąż miał nadzieję, że właściciele młyna kiedyś wrócą.

Nagle, procesy jego kontemplacji przerwał huk - coś uderzyło w ścianę młyna. Podniósł się szybko i chwycił kij z gwoździem, który już dawno temu przyszykował sobie na specjalne okazje. Stanął przy drzwiach i czekał. Nic się nie działo. Po kilku chwilach, delikatnie chwycił klamkę i ostrożnie uchylił drzwi. W tedy jego serce zabiło mocniej. Przeraziło go to, co ujrzał - w szparze między futryną a drzwiami błyszczały jasne, czerwone oczy. Błyskawicznie odskoczył w kierunku ściany i wymierzył w postać swoją bronią. Ta jakby nie zważając na nic, powoli wślizgnęła się do pomieszczenia. Jej oczy, oświetlone przez płomienie z kominka straciły swój czerwony kolor i teraz wydawały się normalne, jakby szaro-niebieskie. Wzrostem i posturą przypominał 10 letnie dziecko i pewnie w oczach naszego bohatera również uszedłby za małego chłopca, gdyby nie fakt, że cała jego twarz pokryta była brązową sierścią. To przeraziło go jeszcze bardziej - ręce zaczęły się trząść, a nogi zamieniły się w watę. Upadł na kolana i z lękiem w oczach patrzył na przybysza.

- Kk..kim jesteś - wydukał niepewnie, jednocześnie mocniej zaciskając dłonie na kiju.

- Vorter - odpowiedział spokojnie zarośnięty chłopiec. - Jestem Vorter i przychodzę z lasu. - Wyznał, uprzedzając jego następne pytanie.

Tego już było za wiele - nie dość, że w jego domku pojawił się dzieciak, którego w zoo pomyliliby z niedźwiadkiem, to jeszcze przybył on z lasu, którego Darek bał się tak bardzo. Brakowało jeszcze tylko tego, aby jadł z jego miseczki i spał w jego łóżeczku.

- Czego chcesz?! - Tym razem już krzyknął. Przez większość czasu był raczej normalnym chłopakiem, ale w przypadku, gdy był poważny, zdenerwowany lub wściekły - potrafił być przerażający. Tym razem i zdenerwowanie i powaga kierowały jego umysłem, co dało się odczuć w zachowaniu chłopca-niedźwiadka - usunął się w tył o kilka kroków. Widząc to, Darek nabrał trochę więcej pewności siebie, wstał i wymierzył ponownie kijem w dziwoląga - Czego chcesz, odpowiadaj bo podziurawię cię tym zardzewiałym gwoździem..

- Uspokój się nieznajomy, nie mam złych zamiarów - łagodnie i powoli powiedział niedźwiadek.

„He?” - To pomyślał sobie Darek słysząc odpowiedź. Oparł swój kij gwoździem o podłogę.

- Spokojny? Ty... ty widziałeś kiedyś lustro? Albo czy ono widziało ciebie? Po co żeś tu przylazł?

- Mam pewne problemy, ale nie powinno cię to interesować. Za to twój wygląd - hmm, nie często widuje się do ciebie podobnych. Skąd jesteś? Przez całe moje życie widziałem tylko jedno podobne do ciebie stworzenie, ale miało dłuższe włosy i co by nie kryć prawdy - ładniejsze było.

Darek chwycił go za sierść i lekko podniósł do góry. Zaczął nim potrząsać i powiedział:

- Hee ? Mały, taki kozak, bo brzydki? Sam wyglądasz jak kocie wymiociny, więc nie gadaj na mnie. Potrząsnął nim jeszcze raz i wtedy neurony raczyły przekazać mu pewną informację - „Przez całe moje życie widziałem tylko jedno podobne do ciebie stworzenie…” Puścił futrzaka. Upadł na ziemię i pomyślał: „Jednego? Jak to jednego? Do cholery jasnej, czemu tylko jednego? Gdzie są wszyscy?”

- Te, mały - zwrócił się do chłopca - jesteś pewien, że tylko jednego? Może przez całe życie mieszkałeś w jaskini albo coś? - Mówił spokojnym, zrezygnowanym głosem.

- Nie, od zawsze chodziłem po lasach i polach i jestem pewien, że tylko jednego. - Powiedział to jakby z zamiarem zabicia w nim resztki nadziei. - Jakiś tydzień temu.

- Co? Gdzie? Daleko? Zaprowadź mnie tam, byle szybko! - Jego nastawienie diametralnie się zmieniło, był pobudzony jak po zjedzeniu domku z cukru.

- Ale to było tydzień temu…

- Nieważne! Prowadź, tylko się pospiesz, nie mogę takiej okazji przegapić! - Nalegał i nalegał nie zwracając uwagi na to, że misiowy chłopiec ledwo stał na swoich owłosionych nóżkach.

- Dobrze, ale jutro - powiedział i zasnął w tej samej chwili... na stojąco. Co dziwne nie upadł na ziemię lecz spał w tej pozycji.

Darek nie mógł spokojnie odpoczywać tej nocy, wiedząc, a raczej wierząc w to, że wkrótce spotka kogoś i być może nareszcie czegoś się dowie. Czekał tylko na wschód słońca by obudzić swojego przyszłego przewodnika i ruszyć w drogę.

C.D.N

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • : 2008-04-10 16:57:14
    Przy Drodze

    Nie da się ukryć, że przyjemność czytania psuły mi drobne, ale stanowczo zbyt częste błędy.

    Warto raz jeszcze przejrzeć tekst pod kątem błędów językowych. "(...) nigdy nie pałał się do nauki": poprawną formą powinno być "nigdy nie pałał chęcią do nauki" lub "nigdy nie przykładał się do nauki". Do tego błędy wynikające z nieuważnej (lub braku) korekty, jak choćby: "Ów postać przedzierała się". Prawidłowo powinno być "owa postać", prawda? Niby drobiazg, a jednak nieprzyjemnie zgrzyta i przeszkadza.

    Oddzielanie przecinkiem zdań podrzędnych i nadrzędnych: przecinki postawione we właściwych miejscach nadają zdaniom odpowiedni rytm. Tu przecinków, a więc i rytmu, stanowczo zbyt często brakuje. Nie podaję przykładów: jest ich w tekście wiele i łatwo je odszukać samemu.

    Może warto też zastanowić się nad odpowiednim pisaniem liczebników? Zamiast "100 metrów" napisać "sto metrów", zamiast "szosa 6 pasmowa" napisać "szosa sześciopasmowa". To czyni tekst mniej podobnym do dokumentacji technicznej i bardziej przyjaznym w odbiorze.

    Odnoszę również wrażenie, że pojawiają się całe fragmenty tekstu, w których stanowczo zbyt wiele zdań zaczyna się orzeczeniem. "Wiał, miał, nosił, miał". Niebezpiecznie przypomina to monotonny rytm wybijany sztancą (to moja dalece subiektywna opinia i wynika jedynie z odniesionego wrażenia; innym czytelnikom taki sposób pisania może wcale nie przeszkadzać).

    Wyliczam te uchybienia dlatego, że moim zdaniem warto nad nimi popracować, z korzyścią dla tekstu. Jeśli znikną - wtedy moja ocena całości z pewnością będzie wyższa.

  • Pruszkov : 2008-04-09 20:18:26
    świetne

    Czekałem na drugą część. Jedyne zastrzeżenie: trochę za krótkie. 8,5/10, czekam na następną. Oby tak dalej.

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu