Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

U Squalla na urodzinach

Część 1

Autor:Pleiades
Korekta:Teukros
Serie:Final Fantasy
Gatunki:Fantasy, Parodia
Dodany:2008-08-09 08:00:08
Aktualizowany:2008-08-16 22:10:07


Następny rozdział

Zamieszczono za zgodą autorki.

Pobrano z portalu Inner World.

U Squalla na urodzinach - cz.1, U Squalla na urodzinach - cz.2.


U Squalla, na urodzinach,

są goście i jest rodzina,

impreza się rozpoczyna

do śmiechu i do łez...

- parafraza znanego utworu biesiadnego (można śpiewać na tę samą nutę :P )

***

- Dobra... Słuchajcie... Pojutrze są urodziny Squalla - rzekł Seifer do swoich towarzyszy w knajpie na ulicy Nadmorskiej w mieście Balamb City - musimy wymyślić jakiś prezent.

Raijin i Fuujin, z nosami niemal zatopionymi w kuflach piwa, spojrzeli na Seifera ze zdziwieniem.

- Przepraszam bardzo, a od kiedy to świętujemy urodziny tego palanta? - zapytał Raijin.

- Bądź łaskaw stulić pysk - syknął Seifer - i mnie wysłuchać do końca, choć raz, dobrze? Zostaliśmy zaproszeni, jasny szlag by to trafił, no i czy chcemy czy nie, zjawić się wypada...

- TAAA... - Fuujin wywróciła okiem i zrobiła minę pełną powątpiewania.

- Mówię wam, problemu nie będzie, poczęstujemy się tym głupim tortem, poklaszczemy brawo jak Squalluś-laluś zdmuchnie te swoje dwadzieścia świeczek, pomizdrzymy się do dziewczyn, pogadamy ze znajomymi i zwiniemy się jak najprędzej.

- Oki. Tak będzie najlepiej - skomentował Raijin

- Dobra, a teraz, z łaski swojej, na chwilę przestańcie moczyć gęby w tym piwie i pogłówkujcie wraz ze mną, co mu kupić na urodziny...

- BOMBONIERKA? - zapytała pełna nadziei Fuujin

- Żartujesz chyba?! - Seifer otworzył szeroko oczy - Czekoladki, na dwudzieste urodziny? Chyba że się przejęzyczyłaś i miałaś na myśli Bombkę. Atomową. O tak, to najchętniej... Zrzucić mu na łeb w środku nocy...

Fuujin założyła rękę na rękę i oparła się o krzesło, obrażona.

- To co proponujesz? - zapytał Raijin.

- Nie wiem, to musi być coś eeeexxxtra, kapujesz? Żeby nas dobrze wspominał...

- A jak nie będzie extra, to co? Naprawdę nie wystarczą czekoladki?

- Raijin, jesteś chyba palantem, albo tylko udajesz durnia - zniecierpliwił się Seifer. - Jak mu się prezent nie spodoba, to nas wywali z Ogrodu na zbity pysk, kapujesz? I tak mamy szczęście, że ten egzamin SeeD możemy zdawać po czasie.

- A, racja... - Raijin się zakłopotał - Zapomniałem. Fakt.

- Dobrze, więc błagam was, pomóżcie mi wymyślić jakiś prezent...

- Hmm, może coś z biżuterii? Zauważyłem, że lubi błyskotki - Raijin wyszczerzył zęby w uśmiechu - Ten jego Griever i wisiorek na szyi, he he, ale obciach!

- Daj spokój, nie będziemy go obwieszać błyskotkami jak choinkę! - Seifer był wściekły - Na Hyne, ludzie, zlitujcie się, pomóżcie mi coś wymyślić - i tu spojrzał błagalnie na Fuujin.

Fuujin wzruszyła ramionami. Ale odpowiedziała:

- KSIĄŹKA?

- O, o, to jest to! - podchwycił pomysł Raijin - kupimy mu jakąś książkę, co? Albo nie, czekaj... Kasy trochę mało mamy, może lepiej zaoszczędźmy na kolejny wypad do pubu... A książkę mu damy używaną... Ale jestem genialny! - Raijin nie krył zachwytu.

- Co?! - zapytali jednocześnie Seifer i Fuujin

- Mam taką jedną na stanie, pewnie już o niej dawno zapomnieli... Atlas owadów - Raijin był niezwykle zadowolony.

- NIE WIERZĘ! - Fuujin pacnęła się w czoło i opadła zrezygnowana na oparcie krzesła.

- Ja też... - zawtórował Seifer - chcesz mu dać książkę z Ogrodu Balamb?

- A co, nie wypada? Prezent jak prezent... Ładna, poczytna i miła książka... Dużo fajnych informacji o Bite Bug i Caterchipillar.

- Zamknij się...! - wrzasnął Seifer - Chyba nie myślisz, że się nie skapnie, że to książka od nich?

- Nie wiem, ale wygląda na głupka, według mnie.. Powinien to przełknąć...

- RAIJIN... - syknęła Fuujin

- Co?

- Lepiej już nic nie mów! - wrzasnęła.

Chwila ciszy przerywana jedynie siorbaniem napoju alkoholowego z kufli.

- To musiałoby być coś drogiego - Seifer myślał na głos.

- To znaczy za ile? - zapytał z konsternacją Raijin

- Coś tak koło 3000 Gil.... Jeśli dobrze szacuję.

- Seif, zwariowałeś? A skąd my weźmiemy na to pieniądze? Jak byś nie zauważył, nie zarabiamy jeszcze pensji SeeD, a z tego mojego nędznego sprzątania kafeterii niewiele da się zarobić... Fuujin też haruje przy szorowaniu garów i co z tego ma? Trzyosobowy pokój, błeee!

- Narzekacie...

- Łatwo ci mówić, ty wylądowałeś lepiej, w końcu ścielenie łóżek u dr. Kadowaki w ambulatorium to bułka z masłem i dżemem...

- Skończmy może mówić o zarobkach - skwitował Seifer - Co z prezentem?

- CZEKAJCIE, MAM! - krzyknęła uradowana Fuujin, zrywając się z miejsca - Tylko... - dodała - Nie wiem, skąd weźmiemy na to kasę...


----

- Dobra, słuchajcie... Pojutrze są urodziny Squalla - zaczął przemówienie Irvine, do zebranych przyjaciół w kafeterii w Balamb Garden - musimy wymyśleć jakiś prezent.

- Ajajaj! - chwyciła się za czoło Quistis - Kompletnie zapomniałam! Co teraz?

- Nic... - skomentowała Selphie - myślimy nad prezentem.

- Okej, to przede wszystkim - za ile? - zaczął nieśmiało Zell.

- Nie wiem, nie mam pojęcia - przyznał Irvine - myślę, że za jakieś 4-5 tysiaków wystarczy.

- Aż tyle?!? - zdziwiła się Quistis.

- A co ja na to poradzę? Dwudzieste urodziny to nie przelewki, prezent też musi być wyjątkowy.

- Dobra, ale skąd weźmiemy kasę? - zapytała pełna powątpiewania Selphie.

- Zrobimy zrzutę, to jasne.

- Nas czworo, na prezent? To wypada po 1000 Gil na osobę!

- A Rinoa i Elle się nie dorzucą?

- Źartujesz? Ellone nie przyjedzie, sama mówiła, że nie dostanie wizy w Esthar... A Rinoa mieszka ze Squallem i pewnie sama jakiś prezent wykombinuje. Zna go najlepiej i wie, co by mu mogła kupić...

- Słuchajcie - jęknął Zell, szperając po kieszeniach - A nie wystarczyłaby zwykła bombonierka? Jestem totalnie spłukany...

- Jak to? - zdziwił się Irvine - przecież wypłata była w zeszłym tygodniu!?

- A co ja na to poradzę? Hot-Dogi w kafeterii podrożały o dychę! - zawył rozpaczliwie Zell.

Reszta towarzystwa westchnęła w poczuciu bezradności.

- W sumie - zaczęła Quistis - Bombonierka to może niegłupi pomysł.. Chyba jedyne, na co nas stać.

- Może i nas stać - zauważył złośliwie Irvine - Ale pomysł niegłupi, a wręcz kretyński! Kto na dwudzieste urodziny dostaje czekoladki!?

- Dobra, dobra, już nic nie mówię - żachnęła się Quistis - jak się szanownemu panu nie podobają moje pomysły!

- Wymyślcie coś, proszę.. To musi być coś extra! - błagał Irvine - bo jak nie wymyślicie, to skończy się na tym, że każdy kupi jakiś głupi mały prezencik i będą nici z dużego upominku urodzinowego...

- Czekajcie, mam! - wypaliła nagle Selphie. Wszyscy spojrzeli w jej stronę - z tym, że... nie rozwiązuje to braku funduszy.

----

- Dobrze, słuchaj... Pojutrze są urodziny Squalla - pewnego dnia rzekła Edea do Cida, w ich malowniczo położonym domku na wybrzeżu Centry - Musimy wymyślić jakiś prezent.

- Teraz mi o tym przypominasz? - zapytał Cid zdumiony, odrywając wzrok od porannej gazety - dwa dni przed?

- Daj spokój, zaproszenie przyszło miesiąc temu, nie pamiętasz? - odpowiedziała.

- Może i przyszło, ale rzuciłaś gdzieś w kąt i nawet nie mogłem sobie spokojnie odczytać...

- Nie "w kąt" - odparła spokojnie Edea - Tylko leży, jak zwykle, na lodówce...

- Aha... Nieważne.. Co teraz?

- Nic. Myślimy nad prezentem. W końcu to jego dwudzieste urodziny...

- No okej - odparł Cid - więc... Hmmm... No nie wiem, bombonierka?

- To ma być żart?! - Edea spojrzała na niego tak zabójczym wzrokiem, że jak by mogła ciskać lodowymi soplami prosto z oczu to Cid już by nie żył - Zwykłe czekoladki w tak ważnym dniu? To musi być coś EXTRA!

- Nic mi lepszego nie przychodzi do głowy - przyznał Cid

- Na Hyne, znasz go przecież dobrze, lepiej niż ja, ostatnie lata spędziłeś w tym samym Ogrodzie co on, chyba masz jakiekolwiek pojęcie o tym, czego Squall mógłby sobie życzyć?

- A po co mu życzenia? - zauważył dumnie Cid - Ma to co najlepsze. Narzeczoną przy boku i przytulny apartament w Balamb Garden... I akwarium ze świnką morską...

- Chrzanić świnkę morską! Proszę, pomóż mi, sama nic nie wykombinuję - błagała Edea.

- Jeżeli to ma być coś extra, to to jest problem - zauważył Cid - coś extra znaczy coś drogiego. A skąd na to brać pieniądze? Ogród nie prosperuje najlepiej...

- Najwyżej sprzedamy nasz samochód - Edea uśmiechnęła się złowieszczo.

- Nawet tak nie żartuj! - oburzył się Cid - Jak będę dojeżdżać do miasta?

- Dobrze, to mam pomysł. Może podarujemy Squallowi jedną z butelek wina z naszej piwniczki? Może to wino z rocznika 4240?

- Chcesz go rozpijać? - Cid otworzył szeroko oczy, spoglądając z niedowierzaniem na własną żonę

- Cóż, to tylko jedna butelka wina...

- A nie zauważyłaś przypadkiem, że Squall ma, w przeciwieństwie do ciebie, słabą głowę? Pamiętasz co robił na przyjęciu w Ogrodzie Balamb, jak wypił dwie puszki piwa...?

- Tak, tak, pamiętam - Edea wzruszyła ramionami - Wszedł na balustradę balkonu, rozpostarł ramiona i wrzeszczał "I am king of the World!"

- Zrobił nam obciach jak nie wiem! - zauważył Cid - zwłaszcza, że akurat przelatywaliśmy w pobliżu Deling. Plotki się szybko roznoszą, Martine do dzisiaj się z nas śmieje.

- Okej, zrozumiałam sugestię - powiedziała Edea obrażona - Wino odpada. To co, masz lepszy pomysł?

- A w sumie to mam - Cid wyszczerzył zęby w uśmiechu - Trzeba tylko pomyśleć, skąd weźmiemy na to pieniądze.. I, nic już nie mów!, domu też nie sprzedamy!

CDN.

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.