Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Blitzkrieg

Autor:Mag
Korekta:Inai
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fikcja, Mistyka
Dodany:2008-09-06 12:22:05
Aktualizowany:2008-09-06 12:22:05


Cisnął wypalonego do połowy papierosa na chodnik. Nie wysilił się nawet, by go przydeptać; deszcz, w którym miasto tonęło od tygodnia, od razu ugasił pomarańczowy ognik.

Niewielki okap nie chronił go od strug wody zalewających puste ulice.

Nie było czasu, by znaleźć lepsze miejsce na spotkanie. Wezwano go nagle, więc nie tracił czasu na dogadanie takiego szczegółu.

Jedna z lamp ulicznych zamrugała i zgasła. Podniósł wzrok. Nie więcej niż sto metrów od niego w alei pojawiła się ciemna postać. Wydawało się, że idzie rozluźniona, spokojnym, spacerowym krokiem, jednak zbliżała się bardzo szybko. Latarnie gasły, gdy tylko je mijała.

Nie przejął się tym zbytnio. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął kolejnego papierosa. Nie zdążył go jednak zapalić, gdy kasztanowłosy spacerowicz podszedł do niego i zatrzymał się.

- Spóźniłeś się - mruknął, wsuwając papierosa do ust. Jego końcówka zapłonęła.

Nie zdążył się nawet zaciągnąć, gdy jakaś siła wyrwała mu papierosa z ust i cisnęła nim w kałużę.

- Mówiłem ci, żebyś nie palił!

- A właśnie chciałem się spytać, gdzie podziałeś brata.

Zignorował całkowicie drobnego chłopaka, który pojawił się znikąd obok nich.

- Dobrze cię widzieć, Kei - rudy uśmiechnął się do niego - Lilo i ja martwiliśmy się o ciebie.

Kei spojrzał na obu braci.

Nie byli do siebie ani trochę podobni, ale ich widok był dla niego uspokajający. Nie wiedzieć czemu...

- Co ty masz na sobie? - Lilo odgarnął piaskową grzywkę z twarzy i spojrzał na dawnego przyjaciela z wyrzutem.

Wysoki, ponad dwumetrowy Kei wyglądał strasznie, niczym... niczym jakiś... demon...

Ubrany w skóry, z blizną biegnącą przez prawe oko i czarnymi włosami w nieładzie. Jednak dopiero, gdy zobaczył jego koszulkę, prawie zemdlał. Stylizowany w płomienie napis głosił 'Frozen to Hell'.

- Daj spokój Lilo, widzisz, że wcale się nie zmienił, gust też mu się nie poprawił.

- Minęło sto lat, Elm - rzucił chrapliwie Kei. Strasznie chciało mu się palić, ale przy Lilo nie miał odwagi sięgnąć po papierośnicę, bo wiedział, co się z nią stanie.

- Fakt, miałeś sto lat, by popracować nad gustem - rzucił z przekąsem Elm, ale zaraz znów się uśmiechnął.

- Za to wy dwaj jak zwykle przystojni i eleganccy, tylko że to nie ta epoka, panowie.

- Wiedziałem, że to powiesz. Tyle że tam pewne rzeczy się nie zmieniły...

- I każdy ubiera się, jak chce - przerwał mu Kei - Nie spotkaliśmy się, by rozmawiać o modzie, Elm. Przyniosłeś ją?

Rudy sięgnął pod płaszcz i wyciągnął niekształtne zawiniątko. Oddał je przyjacielowi.

Kei odetchnął i zaczął odwijać czarny aksamit, pod którym, od momentu, gdy go dotknął, coś zaczęło jarzyć się srebrzyście.

Lilo zachłysnął się, gdy zobaczył pokryty antycznym pismem rewolwer, zupełnie nie pasujący do tych strasznych, nowych czasów.

- Czy to...? - zaczął, ale Kei wysunął broń przed siebie. Znaki rozbłysły i zaczęły spływać z lufy po bębnie i kurku na rękojeść i dłoń Keiego.

Na oczach Lilo i Elma rewolwer zmienił się w miecz. Wąskie ostrze wyglądało niczym pokryte kwiatami mrozu.

- Blitzkrieg - szepnął z ulgą i poluźnił uścisk na obsydianowej rękojeści.

Czuł jak klinga wita go, po przyjacielsku wibruje, jak moc miecza wije się wokół niego niczym chłodna mgła.

- Jest piękny - wyszeptał Lilo.

- Piękna - poprawił go czarnowłosy.

Elm uśmiechnął się złośliwie.

Jego przyjaciel zawsze twierdził, że Blitzkrieg jest jedyną kobietą w jego życiu.

Problem Keiego polegał na tym, że prawnie miecz nie należał do niego. Nie mógł. Wydawało się, że mężczyzna nie jest dość potężny, by dzierżyć tak szlachetną broń, ale to Blitzkrieg go wybrała. Nie chciała na pana nikogo innego, tylko czarnowłosego buntownika. Przez krótki czas, podczas wojny, mógł jej używać, ale później mu ją odebrano. Elm i Lilo wykradli miecz dla przyjaciela, jednak nie w prawdziwej postaci. Nikt nie potrafił zmusić jej, by przybrała kształt ostrza, jedynie Kei.

Już nigdy nie pozwoli, by Starsi mu ją odebrali, nie teraz, gdy jest mu tak potrzebna. Już nigdy więcej!

Spojrzał na przyjaciół, którzy dawno temu byli dla niego jak bracia, jedyni towarzysze broni, którym mógł kiedykolwiek zaufać.

- Lilo... Elm... Dziękuję wam.

Rudy odpowiedział mu tylko uśmiechem, ale jego brat zaraz się zarumienił.

- Przestań, wróć lepiej z nami!

Lilo był bardziej uczuciowy z rodzeństwa i o Keiego dbał równie mocno, jak o Elma.

- Nie mogę, Promyku, ale nie martw się. Wkrótce się zobaczymy.

Blondyn zamknął usta i odwrócił wzrok.

- Wracajmy, Lil - Elm położył dłoń na jego ramieniu.

- Dziękuję wam - szepnął ostatni raz Kei, patrząc jak bracia odwracają się od niego i bez słowa odchodzą ciemną aleją.

Ścisnął rękojeść Blitzkrieg obiema dłońmi.

- Dwadzieścia siedem, moja śliczna...

Szli ramię w ramię w ciemności. Milczeli, tak samo jak milczał świat wokół nich.

Odległy, głuchy odgłos wystrzału sprawił, że Lilo zaczął cały drżeć.

- Dwadzieścia siedem - wyszeptał Elm ponuro i westchnął.

Czuł dłoń brata ściskającą mocno jego ramię. Wziął go za rękę.

W końcu chłopak uśmiechnął się lekko przez łzy, które płynęły po jego policzkach.

- Wiesz... Przestało padać.

- Wracajmy, Lilo.

Trzymając się za ręce odeszli w ciemność. Uliczne latarnie rozbłysły za ich plecami niepewnym, smutnym światłem.

Nad nocnym miastem uniosła się mgła...


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.