Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Green Eyes

Nie zrozumiałaś...

Autor:Envy
Korekta:Dida
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Obyczajowy, Romans
Uwagi:Yuri/Shoujo-Ai
Dodany:2008-10-25 16:06:45
Aktualizowany:2008-11-01 23:50:44



Patrzyła w jej zielone oczy, nie bardzo wiedząc, jakie uczucie w niej przeważa. Czy nienawiść, którą tak bardzo żywiła do drobnej blondynki, leżącej w kącie piwnicy, czy raczej pożądanie, które już od długiego czasu starała się w sobie stłumić.

Audrey jednym, szybkim ruchem wyciągnęła miecz z wiszącej u jej pasa pochwy i uniosła w górę, z satysfakcją obserwując, jak szczupłe ramiona, oplatające blade kolana, zatrzęsły się ze strachu.

- Powiedz mi znowu, jak masz na imię - szepnęła, choć echo jej głosu rozniosło się po betonowej piwnicy.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Dreszcze, wstrząsające całym jej ciałem, wywołane jednak bardziej były gotującą się w niej wściekłością niż strachem, gniewem, niż obawą.

Bo czego się miała bać? Przetrzymywana była już od wielu dni w ciemnej, zimnej piwnicy, bita codziennie, gdy dwóch opasłych mężczyzn starało się wyciągnąć z niej jakiekolwiek informacje. Właściwie to tej dwójki nienawidziła najbardziej, choć wiedziała, że wykonują tylko rozkazy. Ale nie potrafiła nienawidzić Audrey, mimo że zdawała sobie sprawę, że to ona jest najgorsza. Miała w sobie te wszystkie cechy, których ona sama nie posiadała. Była bezwzględna, niemal okrutna, a zarazem zawsze spokojna i opanowana. Bez mrugnięcia okiem skazywała niewinnych ludzi na śmierć, nie tylko wrogów, ale i sprzymierzeńców, choćby teraz, gdy trwała wojna. Wprawiała w osłupienie także swoim wyglądem: wysoka, szczupła, z idealnie prostymi włosami, sięgającymi prawie do połowy pleców. Teraz jednak splecione były w staranny warkocz.

Audrey zbliżyła ostrze do twarzy dziewczyny i delikatnie przejechała nim po jej policzku, zostawiając cienką, czerwoną szramę.

- Emily…

Blondynka zadrżała mocniej, gdy miecz ponownie powędrował do pochwy. Audrey uklękła tuż przed nią, znajdując się tak blisko, że Emily poczuła nieprzyjemny, choć ciepły dreszcz na karku.

- Wiem, że i tak nic nie powiesz - powiedziała, i ręką dotknęła jej jasnych włosów - Chociaż nie jest mi to na rękę.

Zbliżyła usta do ciemnoczerwonych warg Emily i lekko je dotknęła w krótkim pocałunku.

Wstała i ruszyła ku drzwiom. Otworzyła je kopniakiem, jednak przekraczając próg, zawahała się i odwróciła na ułamek sekundy. Uśmiechnęła się do Emily.

- Uciekaj stąd.

Emily wciąż siedziała w ciemnym kącie, nie mając na tyle odwagi, by ruszyć przed siebie.

***

Szła szybko, lecz starając się, by złociste liście nie szeleściły pod jej stopami. Choć twarz zasłoniętą miała kapturem, wciąż istniało ryzyko, że któryś ze strażników zwróci na nią uwagę albo - co gorsza - rozpozna w niej zdrajcę króla.

Wciąż nie mogła zrozumieć, dlaczego Audrey ją wypuściła. Przecież to niemożliwe, że po tylu latach rozłąki, wciąż żywiła do niej jakieś głębsze uczucia. Sama dała jej do zrozumienia, że ich przyjaźń kończy się w momencie, gdy ich tak różne ludy zaczęły toczyć ze sobą wojnę.

Ale Audrey zawsze taka była. Swoje obowiązki wobec króla stawiała ponad wszystko, ponad bogactwo, miłość, przyjaźń… A przecież kiedyś były tak blisko.

Ona się nie zmieniła. Zrobiła to tylko dlatego, że było jej mnie żal. Zawsze tak było. Zawsze była silniejsza. Lepsza.

Pod jej stopami wirowały liście, gdy przyspieszyła kroku, i już po chwili weszła w zacieniony las.

Była wolna.

***

Audrey zacisnęła wargi. Milczała, choć w środku krzyczała z bólu. Z każdym kolejnym uderzeniem robiło jej się coraz słabiej. Miała jednak wrażenie, że nawet jeśli zemdleje i tak będzie czuła ten potworny ból.

Człowiek rzadko znajduje się w sytuacji, gdy pomiędzy życiem, a śmiercią wybiera to drugie. Ale to właśnie teraz czuła. Nade wszystko pragnęła umrzeć.

Bicie ustało. Wytężając wszystkie swoje siły, otworzyła zaciśnięte do tej pory powieki. Mężczyzna stojący przed nią uśmiechnął się.

- Nic nie powiesz?

Audrey spojrzała na niego z nienawiścią, ale milczała. Gdy wypuszczała Emily, miała nadzieję, że zabiją ją od razu, choć z drugiej strony dobrze wiedziała, co grozi za zdradę ludu.

Król patrzył na nią bardziej z zawodem niż gniewem. Żal przepełnił mu serce, gdy dowiedział się, że jego jedyna córka, ta najwierniejsza, która zawsze stała po jego stronie, wypuściła na wolność więźnia.

Kiwnął palcem na stojącego mężczyznę, który posłusznie uniósł miecz.

Czy nigdy mnie nie rozumiałaś?

Czy nigdy więc mnie nie zrozumiesz?

Czy nigdy jeszcze nie widziałaś...

jak moje oczy lśnią?*




*Fragment piosenki Diary Of Dreas „Traumatanzer”


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Envy : 2008-10-26 13:18:39
    .

    Dziękuję bardzo

    Cóż, zdaję sobie sprawę że tekst może być nieco... niedopracowany. Właściwie do czynienia z gatunkiem yuri (shojo-ai?) mam do czynienia po raz pierwszy.

    Co do samego średniowiecza- otóż nie. Jest to świat który stworzyłam w ciągu chwili na potrzeby tego opowiadania.

    I dzięki za to średniowiecze. Bo następnym razem chyba napiszę coś bardziej realnego, co mogło dziać się w naszym świecie.

    Pozdrawiam.

  • Grisznak : 2008-10-26 12:03:08
    ....

    Kilka rzeczy mi tu zazgrzytała niemożebnie. Będzie to pewnie czepialstwo, ale ten beton... W średniowieczu (a na ten okres wskazuje wszystko) nie znano betonu. Dwa - "zdrada ludu" to termin rewolucyjny, pojawiający się w okresie rewolucji francuskiej i kolejnych. W typowej monarchii nie miałby on racji bytu.

    Dobra, przejdźmy do meritum. Krótkie, ładne i na temat, z obowiązkowym dla gatunku zakończeniem. Co prawda można by się przyczepić do logiki zakończenia, ale dam spokój, bo konwencja zobowiązuje. Podobało mi się i chętnie przeczytam coś więcej tego typu, zwłaszcza, że autorzy yuri rzadko sięgają do realiów mediwistyczno - fantastycznych.

  • Skomentuj