Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Tchnienie przeznaczenia

Test starożytnych

Autor:Rinsey
Serie:Slayers
Gatunki:Dramat, Fantasy, Przygodowe, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2012-09-10 17:52:25
Aktualizowany:2012-12-23 23:10:25


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Kopiowanie całości lub fragmentów przez osoby trzecie bez zgody autorki jest zakazane.


Rozdział 6

Test starożytnych

Otoczone szarym, fantazyjnie rzeźbionym, murem miasto tętniło życiem. Piękne, wykonane w nieznanym, mieniącym się w słońcu kruszcu domy stały równo wzdłuż długiego i szerokiego trotuaru. Witająca nowo przybyłych droga prowadziła do niezwykłego, zdającego się sięgać nieba pałacu. Zbudowana z niespotykanej srebrzystej masy twierdza, po bokach zwieńczona okazałymi wieżami była migoczącym delikatnym blaskiem sercem tego miejsca. Mieszkańcy uśmiechali się do siebie serdecznie, krzątając się po uliczkach miasta. Każdy z nich miał na sobie luźną, szarą szatę pozbawioną wszelkich zdobień za wyjątkiem wyszywaną srebrną nicią ośmiokąta foremnego, w którego środku umieszczono okrągły symbol przekreślony trzema poziomymi liniami.

Nagle obraz się zmienił. To było wciąż to samo miasto, ale w innym czasie. Unosząca się w powietrzu beztroska się ulotniła. Spokój ustąpił miejsca poczuciu zagrożenia. Pogodne wcześniej niebo było teraz pokryte mrocznymi chmurami. Na szarym kruszcu pobłyskiwała krew, gdy majestatyczna budowla obracała się w ruinę.

W jednej chwili wszystko zniknęło. Znów szli podłużnym, zdającym się nie mieć końca korytarzem.

- Panno Lino, co to było? -przerwała milczenie Amelia.

- To chyba było Razy Plotnes za czasów, gdy jeszcze nie było ruiną. -odpowiedziała po chwili Lina.

- Ale skąd to się wzięło? -dopytywała księżniczka. Widać było, że zbiorowa wizja, jakiej właśnie doświadczyli, wstrząsnęła adeptką białej magii.

- To echo dusz mieszkańców, którzy stracili tutaj życie. -powiedziała cicho Kirae, wyglądająca jakby ledwo trzymała się na nogach.

- To bardzo możliwe. Emocje często pozostawiają po sobie silniejszy ślad niż magia. -stwierdziła spokojnie Sylphiel.

- Tylko jaki ma to związek z manuskryptem. -Zelgadis zaczął się zastanawiał na głos. -Ten znak, który zdobił szaty tych ludzi, był niemal identyczny jak run, który nas tutaj doprowadził.

- Chyba musicie odłożyć te rozważania na później. -wtrącił żywo Gourry.

Chimera uśmiechnęła się pod nosem.

- Masz rację.

- Ale czemu? -spytała srebrnowłosa, która wciąż sprawiała wrażenie półprzytomnej.

- Coś się zbliża. -odpowiedziała pośpiesznie Lina.

- Panno Lino, co robimy? -Sylphiel również wyglądała na zaniepokojoną.

Czarodziejka założyła beztrosko ręce na głowie.

- Nie mamy innego wyjścia. Popłyniemy z nurtem.

- Jak to z nurtem? -spytała przerażona księżniczka.

- Przekonasz się. -Mistrzyni czarnej magii odpowiedziała jej uśmiechem, wpatrując się w głębię złowieszczego korytarza.

W porywach silnego wiatru pojawił się tuż przed szóstką wędrowców dziwny stwór. Unosił się na potężnych smoczych skrzydłach, będących źródłem podmuchu. Reszta jego ciała należała do lwa z wyjątkiem głowy, w której znajdywała się otoczona złotą grzywą ludzka, kobieca twarz.

Grupa patrzyła oniemiała na zjawiskową bestię, nie wiedząc czego ma się po niej spodziewać. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, w umysłach śmiałków rozległ się głęboki, łagodny głos, w momencie gdy istota w ogóle nie poruszała ustami.

- Euen kaer. Liehna pon? Nuek wa nehl? -Padło pytanie.

- Kie lendau. Waen la mehl. -odpowiedziała Lina w tym samym niezrozumiałym języku.

- Czemu zakłócacie mój spoczynek? -Ponownie odpowiedź zgromadzeni usłyszeli na drodze telepatycznej.

- Przybyliśmy po to, co nam niegdyś obiecano. -rzekła rudowłosa, nawet na chwilę nie tracąc kontaktu wzrokowego ze stworem.

- Czuję krew naznaczonych przez walkę z tymi, co nie należą do tego świata. Czuję krew przymierza starożytnej magii. Czuję krew posłańca. Pokażcie, że jesteście godni, a otrzymacie, co wam niegdyś obiecano. -zakończyła enigmatycznie swoją wypowiedź istota. Jak tylko padło ostatnie słowo, korytarz zniknął. Przez chwilę szóstka zgromadzonych była zawieszona w pustce.

- Pokażcie, że jesteście godni, a otrzymacie, co wam niegdyś obiecano. -powtórzyła bestia. Ponownie wzmógł się wiatr, który otoczył każdego członka grupy z osobna. Ułamek sekundy później wszystko pochłonęła ciemność.


***


Lina podniosła się nieco obolała. Gdzie ta bestia ich wysłała? Czarodziejka spodziewała się, że starożytne runy jej się przydadzą, ale nie myślała, że aż tak szybko. Z drugiej strony nic, co się dotychczas wydarzyło nie zaskoczyło dziewczyny. Zdobycie drugiego manuskryptu wyglądało dla niej póki co jak fragment powieści przygodowych, tak uwielbianych przez Amelię. Przeszukiwanie ruin. Udowadnianie swojej wartości. Ci starożytni byli mało oryginalni. Z drugiej strony, na to akurat nie miała wpływu, więc im szybciej z tym skończy, tym szybciej będzie miała względny spokój. Dziewczyna otrzepała się i rozejrzała się po miejscu, w jakie teleportowała je dziwna istota, będącą skrzyżowaniem lwa, smoka i człowieka.

Przez moment wydawało jej się, że jest w jakiejś kopalni. Okazało się, że to skojarzenie niewiele minęło się z rzeczywistością. Otaczały ją wysokie skały, w których natura musiała rzeźbić od tysięcy lat. Liczne stalaktyty i stalagmity, pomniejsze kałuże i małe jeziorka wyglądałyby według Liny niemal uroczo, gdyby nie cel, w jakim znalazła się tam czarodziejka.

Rudowłosa zrobiła kilka kroków naprzód. No dobra, została oddzielona od reszty. Być może każdy z nich wylądował w oddzielnym wymiarze. Tylko jak to się miało do szans zdobycia manuskryptu? Czy każde z nich musiało zdać swój test, aby zdobyć główną nagrodę? Czarodziejka westchnęła. Wiedziała, że tym razem wdepnęła w bagno o wiele głębsze niż dotychczas. Była świadoma, że musi działać szybko. W innym wypadku reszta jej przyjaciół znajdzie się w poważnym niebezpieczeństwie, za co będzie odpowiedzialna właśnie ona.

Nagle wyczuła czyjąś obecność. Natychmiast przygotowała Fire Balla i spytała groźnie:

- Pokaż się. Wiem, że tu jesteś.

- To tylko ja, Kirae. -odpowiedziała srebrnowłosa dziewczyna wyłaniając się zza większego stalagmitu. Czarodziejka wciąż nie cofnęła zaklęcia.

- Udowodnij, że ty to ty. -powiedziała podejrzliwie Lina.

- A niby jak mam to udowodnić?! -spytała obruszona wysłanniczka świątyni Pani Nocnych Koszmarów. -A zresztą i tak mi nie ufasz, więc po co mam sobie w zasadzie strzępić język.- Westchnęła i minęła obojętnie mistrzynię czarnej magii.

- Ej! Czyli tak po prostu zamierzasz mnie zignorować?! -wrzasnęła Lina.

- Tak. -odparła z beznamiętnie Kirae. -Sama se decyduj, czy chcesz mi ufać czy nie. Ja ci w tym nie pomogę.

- Jesteś naprawdę irytująca, wiesz? -powiedziała czerwonooka, korzystając z całych pokładów dobrej woli, jakie miała, aby nie rzucić w dziewczynę kulą ognia. Mimo wszystko nie wiedziała, czego może się spodziewać po tym miejscu. -Co w sumie dowodzi, że to ty.

- Twierdzisz, że mnie znasz po jednym dniu wspólnej podróży? -spytała nieco urażona Kirae po uprzednim zatrzymaniu i spojrzeniu na Linę.

- Nie. -Czarodziejka uśmiechnęła się pod nosem. -Ale nietrudno zauważyć, że sprawa zaufania jest dla ciebie drażliwym tematem.

Srebrnowłosa parsknęła.

- Nic nie jest dla mnie drażliwym tematem. -odparła i ruszyła przed siebie.

- I dlatego właśnie się dąsasz, tak? -Mistrzyni czarnej magii zauważyła złośliwie.

- Nie dąsam się!

- Nie no wcale.

- I kto tu jest irytujący?!

- Sama się o to prosisz.

- To skoro jesteś taka mądra to powiedz jak mamy znaleźć tutaj manuskrypt?

- Podobno to ty jesteś w tym niezbędna.

- Ale to ty dowodzisz!

- Zgadza się, więc pozwolisz, że to ja będę iść na przedzie. -Zakończyła z satysfakcją Lina wyprzedzając towarzyszkę. Kirae patrzyła na to oburzona, ale nie powiedziała nic więcej i przez chwilę w milczeniu posłusznie szła za Liną. Obserwowała jak mistrzyni czarnej magii bystrym wzrokiem omiatała ich otoczenie, najwidoczniej formując już w głowie gotowy plan działania. Srebrnowłosa nie mogła się nadziwić, jak w takim małym ciele może tkwić taka siła.

- Nie czujesz się przygnieciona tym, co ci przygotowało przeznaczenie? -spytała cicho. -Na pewno wiesz, jak to wszystko może się skończyć. Nie przeraża cię to?

- A czemu wspominasz tutaj o przeznaczeniu? -spytała Lina, odwracając się do wyższej dziewczyny.

- Przecież każdy z was jest tutaj, dlatego, bo takie jest jego przeznaczenie. -odparła bez chwili wahania Kirae.

- Nie zgadzam się z tobą. Jestem tutaj z własnego wyboru. Taki sam wybór miał każdy z naszej grupy. -W czerwonych oczach pojawił się błysk.

- Czyżby? Przepowiednia mówiła o was. Wasz udział w tym wszystkim został przewidziany dawno temu. -Wysłanniczka świątyni zatrzymała się. Tak samo zrobiła jej rozmówczyni.

- Do tej, jak to wy mówicie, misji zostałam wybrana przez mój udział w walce z Dark Starem. Ale zanim wzięłam w niej udział, Filia zadała mi konkretne pytanie, na które udzieliłam konkretnej odpowiedzi. Pomijam sposób perswazji Filii. -Tu na chwilę rudowłosa gwałtownie się wzdrygnęła. -Ale to była moja decyzja. Nie wierzę w przeznaczenie. A nawet jeżeli ono istnieje, zrobię wszystko, aby z nim walczyć. -oznajmiła hardo czarodziejka.

Kirae milczała przez chwilę.

- Jesteś silna, Lino Inverse. Mam nadzieję, że będziesz tak samo twierdzić po tej misji. -powiedziała cicho, lecz dobitnie, po czym wyprzedziła mistrzynię czarnej magii.

Lina stała przez chwilę w miejscu. Patrzyła się w powoli oddalającą się sylwetkę srebrnowłosej. Nie wiedziała do końca, co miała myśleć o tej dziewczynie. Na samym początku uważała ją za oczywiste pozbawione własnej woli narzędzie Xerwiter. Coraz bardziej jednak zaczynała wątpić w ten osąd. Nie oznaczało to, że czarodziejka zacznie ufać nowej towarzyszce podróży bezgranicznie. Wciąż nie było wiadomo, co młoda kobieta jeszcze ukrywa. Niewątpliwie w pewnym momencie dojdzie do konfrontacji i dopiero wtedy stanie się jasne, po której stronie tak naprawdę stoi Kirae.


***


Nagły krzyk rozproszył uwagę Zelgadisa. Mag błyskawicznie odwrócił się i ujrzał, że wiszący most, po którym przechodzili z Sylphiel na drugą stronę wąwozu, w jednej chwili zniknął. Szermierz zaklął pod nosem. Już wcześniej przekonali się z uzdrowicielką, że w tym wymiarze korzystanie z magii jest niemożliwe. Widział, jak dziewczyna odruchowo próbuje użyć zaklęcia lewitacji, zgodnie z przewidywaniem, bez skutku. Tylko dzięki swojej demonicznej szybkości zdołał dobiec do przepaści i w dosłownie ostatniej chwili złapać specjalistkę od białej magii za rękę. Szybko ją podciągnął i pomógł wejść na bezpieczny grunt.

- Przepraszam, panie Zelgadisie. -wydyszała zdenerwowana Sylphiel.

- Nie przepraszaj, skąd miałaś wiedzieć. -odparł niedbale szermierz, którego myśli zaprzątało coś innego. -Zastanawia mnie tylko, jaki sens ma zablokowanie naszej magii.

Uzdrowicielka zamyśliła się.

- A może to nie ograniczenie, ale wskazówka?

- Co sugerujesz? -Mistrz szamanizmu spojrzał na nią z zainteresowaniem.

- Może to, czego od nas oczekuje strażnik tych ruin, nie wymaga użycia magii?

- W sumie nie uzyskaliśmy zbyt wiele informacji. Mamy tylko „pokazać, że jesteśmy godni”. -stwierdził nieco poirytowany. Pierwszą myślą maga zaraz po znalezieniu się w górzystym, pozbawionym jakiegokolwiek śladu działalności człowieka, obszarze było przeszukanie pobliskich niewysokich wzniesień pod kątem obecności runów. Ku jego wielkiemu rozczarowaniu nigdzie nie napotkali nawet najmniejszego ze znaków. Gdy po krótkim czasie doszli do wiszącego mostu, pierwszego elementu cywilizacji, byli pewni, że coś ważnego musi się znajdywać po jego drugiej stronie. -Też mi wyjaśnienie. -warknął. -Ale możliwe, że masz rację. -dodał już bezpośrednio w nawiązaniu do pomysłu zielonookiej. -Może mamy dotrzeć do jakiegoś celu o własnych siłach? W sumie zawalenie tego mostu odcina nam drogę powrotną. Więc można chyba założyć, że idziemy w dobrą stronę.

- Niepokoi mnie tylko czas. Pan Xelloss mówił, że życie tego wymiaru będzie trwać tylko pół godziny, a wydaje mi się, że jesteśmy tutaj już ze dwadzieścia minut.

- Cały ten test to jakaś kpina. -Zelgadis był naprawdę nie w humorze, przez co Sylphiel robiła się coraz bardziej nerwowa. Nie chciała mówić zbyt wiele, aby przez przypadek nie wyprowadzić ponurej chimery z równowagi. Była naprawdę zdziwiona, że z całej grupy musiała trafić właśnie na tego szermierza. Westchnęła. Jeżeli zostali dobrani w pary, to pewnie panna Lina była razem z Gourry’m. Chociaż zwróciła uwagę na subtelną zmianę w ich relacjach, nie chciała sobie za bardzo wierzyć. Była świadoma, że mogła nie być w tym temacie obiektywna. Chętnie ucięła by sobie z kimś pogawędkę na ten temat, ale oczywiście nie z nerwowym mistrzem szamanizmu ani nie w sztucznym wymiarze, gdzie miała za zadanie odnaleźć część manuskryptu.

- To jest, cholera, niemożliwe! -Nagły wybuch towarzysza wybudził ją z zadumy.

- Co się… -Chciała zadać pytanie, ale zanim skończyła zdanie, zrozumiała, o co chodziło Zelgadisowi. Druga strona wąwozu, ich nowy cel, był dokładnie tym samym miejscem, w którym rozpoczęli tę krótką wędrówkę.


***


Amelia z przerażeniem patrzyła na roztaczający się przed nią widok. Wokół niej, nad nią i pod nią znajdywały się książki. Setki, tysiące, a może nawet miliony woluminów tworzyły labirynt, w którym była uwięziona z nieznoszącym czytać Gourry’m. Czy los mógł być bardziej okrutny?

- Głowa do góry, Amelio. Na pewno znajdziemy wyjście. -pocieszał ją optymistycznie blondyn.

- Niby jak, panie Gourry? -Księżniczka była bliska załamania nerwowego.

- Mam pomysł! -oznajmił radośnie.

- Jaki? -spytała powątpiewająco adeptka białej magii. Nie spodziewała się usłyszeć nic nowatorskiego. Ach.. Gdyby tylko był tutaj pan Zelgadis, na pewno już by było po problemie…

- W sumie książki służą do czytania, więc może w którejś z nich jest jakaś wskazówka? -Niebieskooki był z siebie niezwykle zadowolony.

- I to ma być genialny pomysł?! -krzyknęła poirytowana księżniczka. Dlaczego musiała tutaj wylądować właśnie z nim?! Spojrzała po raz enty na stosy ciężkich tomisk. Po jednej stronie średniej szerokości i wysokości korytarza znajdywały się zielone książki. Po drugiej woluminy miały tylko niebieską barwę. Spojrzała raz jeszcze w lewo i w prawo. -A może ma pan rację… -dodała po namyśle.

Wyciągnęła kilka tomów z półki znajdującej się po lewej stronie korytarza.

- To ten sam tytuł. -oznajmiła podekscytowana.

Gourry uśmiechnął się szerzej , a dziewczyna sięgnęła po parę książek z przeciwnego regału.

- A ten tytuł jest nieco inny, ale wciąż wszystkie niebieskie książki to jedna pozycja. Panie Gourry, może pan wydostać jakąś książkę z góry? -spytała patrząc na wysoki strop, który także tworzył regał z czarnymi książkami, zawieszony poziomo w powietrzu.

- Jasne. -odparł blondyn i gdy podskoczył, bez trudu udało mu się musnąć sufit. Ku zaskoczeniu obojga jego dłoń nie napotkała oporu i przeszła przez księgozbiór.

- To iluzja! -krzyknęła rozentuzjazmowana księżniczka. -Panie Gourry, tam musi być wyjście!

- Na pewno! -odparł pogodnie szermierz.

Amelia nie chcąc marnować ani chwili, rzuciła zaklęcie lewitacji.

- Panie Gourry, sprawdzę, co jest na górze i zaraz po pana wrócę. -powiedziała.

- No ja myślę. -rzekł ze śmiechem blondyn.

Adeptka białej magii odpowiedziała uśmiechem i uniosła się do góry, przechodząc bez trudu przez pozorną ścianę z książkami. Gdy tylko jej głowa pokonała przeszkodę spojrzała z nadzieją na jej nowe otoczenie. Mrugnęła parę razy. Nie wierzyła w to, co widziała.

- To niemożliwe! -krzyknęła patrząc na Gourry’ego, który przyglądał się ze zdziwieniem jej głowie wyłaniającej się z podłogi.


***


- Długo mamy jeszcze iść? -spytała zniechęcona Kirae.

- Nie, już nie. -odparła Lina, która zatrzymała się i usiadła na ziemi. Przeczesała grzywkę palcami i mówiła dalej. -Tak jak myślałam, jesteśmy w pętli.

- Czyli to nie jest tylko moje wrażenie, że cały czas kręcimy się w kółko? -spytała srebrnowłosa siadając naprzeciwko czarodziejki.

- Na początku myślałam, że mamy tutaj coś odnaleźć albo dojść w jakieś konkretne miejsce. Ale nie dostaliśmy żadnej wskazówki. No, fakt, że to miejsce jest uwięzione w pętli czasoprzestrzennej wyklucza tę drugą możliwość. -Lina złożyła dłonie i oparła na nich brodę. -To nie jest pułapka, to jest test. A żeby go zdać potrzebna jest jakakolwiek wskazówka…

- Może dostaliśmy wskazówkę, ale jej po prostu nie zauważyliśmy? -wtrąciła wysłanniczka świątyni Pani Nocnych Koszmarów.

Lina milczała przez chwilę, po czym gwałtownie wstała.

- Masz rację. Dostaliśmy wskazówkę na samym początku. -powiedziała mistrzyni czarnej magii uśmiechając się triumfalnie.


***


- Czyli możemy wykluczyć, że dotarcie w jakieś konkretne miejsce, miało być naszym celem. -stwierdziła Sylphiel. Jej komentarz chimera pominęła milczeniem. Uzdrowicielka nie miała mu tego za złe. Wiedziała, że szermierz intensywnie myśli i że wypowiedzenie jakiegokolwiek zdania, aby w imię grzeczności podtrzymać rozmowę, znajdywało się na ostatnim miejscu jego zmartwień.

- Musieliśmy coś pominąć. -Mówił na głos bardziej do siebie niż do ciemnowłosej dziewczyny.

- Ale co? Na początku szliśmy tym korytarzem, następnie spotkaliśmy strażnika Razy Plotnes i zostaliśmy rozdzieleni i przeniesieni do różnych wymiarów.

- Pominęłaś jedną rzecz. -zauważył Zelgadis.

- Jaką? -spytała uzdrowicielka.

- Po wejściu do korytarza doznaliśmy wizji przeszłości Razy Plotnes. -powiedział uśmiechając się pod nosem. -I to jest nasza brakująca wskazówka.

- Nie rozumiem. -przyznała zdezorientowana Sylphiel, chociaż z ulgą przywitała fakt, że chimera najwidoczniej doznała jakiegoś objawienia.

- Mieliśmy wrażenie, że przenieśliśmy się do przeszłego Razy Plotnes. Ale tak naprawdę przez cały czas byliśmy w tym jednym korytarzu. Następnie spotkaliśmy strażnika i znowu mamy wrażenie, że jesteśmy w innym wymiarze, a tak naprawdę jesteśmy pod wpływem iluzji. -oznajmił z satysfakcją mistrz szamanizmu.

- I to wszystko? -spytała z niedowierzaniem uzdrowicielka.

- Brzmi to banalnie, ale myślę, że właśnie o to tu chodzi. Iluzja będzie twoją rzeczywistością tak długo jak będziesz w to wierzyć. -powiedział podnosząc rękę i obserwując jak górski krajobraz zaczyna się rozmazywać.


***


- Całkiem sporo czasu wam to zabrało. -Usłyszał pogodny oraz nieco zaczepny głos. Chociaż zdanie było wypowiedziane w liczbie mnogiej, wiedział, ze było ono głównie skierowane do niego.

- Przecież obudziłyśmy się dosłownie chwilę wcześniej. -dodał drugi, niższy głos należący do najnowszego członka ich gromadki.

- Kirae, siedź cicho. -powiedziała mistrzyni czarnej magii.

Zelgadis podniósł się i rozejrzał się dookoła. Niewątpliwie wrócił do korytarza współczesnych ruin Razy Plotnes. Tuż nad nim unosiła się uśmiechnięta twarz rudowłosej dziewczyny. Niedaleko niej stała Kirae, której najwidoczniej nie udzielał się swobodny nastrój przywódczyni grupy. Po jego prawej stronie powoli podniosła się Sylphiel.

- Udało się, panie Zelgadisie. -rzekła uśmiechając się do niego nieśmiało.

- Ale po jakim czasie. -Lina wciąż się drażniła.

- Już Kirae cię wydała, że nie byłyście o wiele lepsze. -skomentowała chimera.

- Ale byłyśmy. -Czarodziejka się wyszczerzyła.

- Panno Lino. -zaczęła cicho uzdrowicielka. -A co z panem Gourry’m i z panną Amelią?

Mistrzyni czarnej magii spojrzała na Sylphiel i nieco spoważniała.

- Wciąż tkwią w iluzji.

- A co się z nimi stanie, gdy jej nie zwyciężą? -spytała z lękiem uzdrowicielka.

- Nie no, na pewno ją pokonają. -wtrąciła nerwowo Kirae. -Prawda? -dopytała niepewnie spoglądając na resztę zebranych. Zanim ktokolwiek jej odpowiedział poczuła znajomy potężny powiew wiatru.

- Czas dobiegł końca. Nie wszystka krew naznaczonych przez walkę z tymi, co nie należą do tego świata, powróciła. Dlatego też zostanie na wieki tam, gdzie pozostała. -Ponownie w głowach zgromadzonych rozległ się głęboki, kobiecy głos.

- Nie ma takiej opcji. -oznajmiła natychmiast Lina. Wokół niej zaczęła się gromadzić mroczna aura.

Sylphiel zbladła, lecz patrzyła się z nadzieją na drobną rudowłosą dziewczynę. Zelgadis uśmiechnął się i cofnął się o parę kroków. Kirae spojrzała na niego pytająco.

- Radzę ci się odsunąć. -powiedziała chimera.

- Dlaczego? -spytała srebrnowłosa.

- Możesz nieźle oberwać. Lina nigdy się nie przejmuje widownią w takich momentach.

Dziewczyna posłusznie zrobiła kilka kroków w tył, chociaż wciąż nie rozumiała tego, co się dzieje. Starożytny strażnik powiedział, że ich dwójka towarzyszy jest stracona. Zrobiło jej się przykro, ale było to dla niej tożsame z wyrokiem śmierci. Nigdy nie podważała słów wyższych istot. I dlatego patrzyła w szoku, jak rudowłosa stała niewzruszona przed świętą bestią.

- Takie są zasady. Nie możesz ich zmienić. -powiedział telepatycznie stwór.

- Razy Plotnes oddawało cześć Pani Nocnych Koszmarów. Jej wola powinna być dla ciebie rozkazem. -powiedziała grobowym tonem Lina, rozpoczynając jednocześnie inkantację Laguna Blade. - Tyś, któraś częścią króla koszmarów. -Jak tylko padły pierwsze słowa chaosu, strażnik starożytnych ruin drgnął. -Tyś, która uwolniona ze wszechświata; mroźna, mroczna klingo ciemności…

- Zaczekaj.

Lina spojrzała oczekująco na bestię.

- Udowodniłaś, że jesteś godna. Otrzymasz to, co wam niegdyś obiecano. -Jak tylko padły te słowa tuż obok Liny pojawiły się nieprzytomne sylwetki Amelii i Gourry’ego, którzy natychmiast zaczęli się przebudzać.

- Masz serce i moc, aby władać tą spuścizną. -dodał majestatyczny, kobiecy głos. Bestia raz jeszcze machnęła skrzydłami. Tym razem zamiast wiatru można było poczuć ciepłą i łagodną moc, która objęła całe pomieszczenie.


***


Zanim się obejrzeli, już się znajdywali w pierwszej sali, gdzie z ulgą przywitała ich Filia.

- Na Celphieda, już myślałam, że stamtąd nie wyjdziecie. -powiedziała uradowana Ryozoku.

- My również. -odparła wciąż nieco oszołomiona Amelia.

- Nic wam nie jest? -spytała zmartwiona Sylphiel, podbiegając do księżniczki i właściciela Miecza Światła.

- Nie. -odparł trochę przymulony Gourry. -Ale co się właściwie stało? Pamiętam tylko labirynt książek.

- Niech pan nie wspomina przy mnie o książkach! -krzyknęła młodsza adeptka białej magii.

- Wygląda na to, że naprawdę nic wam nie jest. -powiedział Zelgadis.

- To dobrze. -dodała Lina. Uśmiechała się, chociaż chimera zwróciła uwagę, że wyglądała na zmęczoną. W sumie jak zawsze po rzuceniu zaklęć korzystających z mocy LoN. Z drugiej strony czarodziejka nie musiała kończyć inkantacji, co nie kosztowało jej tyle sił co zazwyczaj.

- A manuskrypt? -spytała cicho milcząca dotąd Kirae.

- Bezpieczny. -odparła rozchylając na chwilę złączone wcześniej dłonie. Oczom wszystkim ukazał się kolejny krążek, tym razem o srebrnej barwie emanujący jasnym, delikatnym światłem. Czarodziejka podeszła do podwyższeń, gdzie wcześniej mieli stać Xelloss i Filia. Smoczyca, która wciąż nie opuściła swojego posterunku, bez słowa skierowała w stronę Liny wiązkę czystej mocy. W tym samym czasie z miejsca, gdzie miał stać Mazoku popłynęła w jej stronę mroczna struga energii. Dwa strumienie spotkały się przy drogocennym krążku, który rozbłysnął potężniejszym światłem. Po tej akcji Lina schowała drugą część manuskryptu i zwróciła się do nieco oniemiałej gromadki.

- No, to możemy ruszać.

- Co pani właściwie zrobiła? -spytała Amelia.

- Jak wcześniej wspominałam, aby manuskrypt był możliwy do odczytania należy go poczęstować mocą tworzenia, czyli połączoną czarną i białą magią. -odpowiedziała krótko czarodziejka.

- Czyli mamy już wszystkie części manuskryptu? -spytała Sylphiel.

- Pozostała jeszcze jedna część. -odpowiedziała zamiast przywódczyni Kirae.

- Więc nie martwcie się, jeszcze czeka nas robota. -dodała Lina. -A póki co zabierajmy się stąd. Myślę, że każdy z nas ma na dzisiaj dość ruin.

Większość pokiwała głowami i cała drużyna opuścili teren Razy Plotnes. Gdy znaleźli się poza granicami ruin Filia zatrzymała się. Lina odwróciła się do niej i spytała:

- Wiesz kiedy możesz wrócić?

- Postaram się jak najszybciej. Tyle mogę obiecać. -powiedziała Smoczyca.

- To panna Filia nas opuszcza? -spytała zaskoczona jak większość Amelia.

- Na jakiś czas. -odpowiedziała za Ryozoku Lina.

- Ale jak to? -spytała nieco spanikowana Kirae. -Przecież przepowiednia wymaga obecności was wszystkich.

- Kirae, przepowiednia nie jest gotowym scenariuszem na życie. -wtrąciła czarodziejka zanim Filia zdążyła zareagować. -Niewątpliwie będziemy potrzebować mocy Filii, ale dopiero w momencie, gdy znajdziemy ostatnią część manuskryptu, więc weź trochę wyluzuj.

- To do zobaczenia. -powiedziała Filia i szybko ruszyła w stronę pobliskiego lasu. Moment później w towarzystwie jasnego światła dokonała się smocza transformacja. Zgromadzeni zdołali ujrzeć silne machnięcie skrzydłami zanim Ryozoku zniknęła.

- Co się stało? -spytała Sylphiel.

- To osobista sprawa Filii. -odpowiedziała szybko Lina.

- Rozumiem. -odparła łagodnie uzdrowicielka.

- A tak w zasadzie, to gdzie znajduje się trzecia część manuskryptu? -wtrącił nagle Zelgadis.

W odpowiedzi czarodziejka wyszczerzyła się.

- Tego jeszcze nie wiem.

- Jak to „nie wiesz”? -Zelgadis spojrzał na nią nieco zbity z tropu.

- To powiedzą nam połączone obie części manuskryptu. Zawęziłam obszar poszukiwań, ale ostatnie elementy są zawarte w naszym dzisiejszym znalezisku. Jak będę miała ciebie do pomocy, uporamy się z tym w ciągu jednego dnia. -powiedziała beztrosko.

- A-ha. -Chimera wolała nie komentować tego lekkiego podejścia. -To rozumiem, że chcesz się zatrzymać w Ruelmin?

Ruelmin było największym miasteczkiem w okolicy, które słynęło z bogatej biblioteki.

- Zgadza się.

- Ruelmar? -zamyślił się Gourry. -Brzmi dosyć znajomo.

- Ruelmin. Może dlatego, że mieszka tam twoja ciocia, panie Gourry? -dodała rozbawiona Sylphiel.

- Bardzo możliwe! -zareagował żywo blondyn.

- Twoja ciocia powiadasz… -powiedziała Lina z podejrzanym błyskiem w oku. -A czy dobrze gotuje?

- O tak! -odparł rozmarzony Gouryy, lecz po chwili spojrzał oburzony na czarodziejkę. -Ale Lina, nawet o tym nie myśl!

- Hahaha. A niby jak mnie powstrzymasz? -drażniła się rudowłosa.

Z boku całej scence przyglądała się Kirae. Nie wierzyła w to, co ujrzała dzisiejszego dnia. Wiele słyszała o Linie Inverse, jednak rzeczywistość przebiła wszelkie plotki. Ta dziewczyna naprawdę potrafiła przyzwać Panią Nocnych Koszmarów. Gdyby wszystkie rozwiązania zawiodły tylko ona mogłaby przywołać LoN, aby wielka Władczyni przywróciła porządek. Na pewno jednak tym razem nie obyłoby się bez ofiar…

Z drugiej strony najbardziej zszokowało srebrnowłosą to, jak rudowłosa bez wahania groziła starożytnej sile. A wszystko po to, aby ocalić przyjaciół. Na początku Kirae uważała mistrzynię czarnej magii za żarłoczną egoistkę. A jednak na własne oczy widziała, że ta, która na co dzień niemalże znęca nad posiadaczem miecza światła, której wystarczy byle pretekst, aby poobrzucać każdego Fire Ballami, dla bezpieczeństwa tych ludzi była gotowa niemal na wszystko.

Powoli zaczęła rozumieć, w jaki sposób powstała ta niecodzienna gromadka. W końcu rzadko można było spotkać kogoś, z kim liczą się Mazoku oraz Smoki. Osobę, do której jednocześnie miał zaufanie zamknięty w sobie potężny mistrz szamanizmu oraz pełna pozytywnej energii księżniczka. Człowieka przyciągającego do siebie nierozgarniętych szermierzy i nieśmiałe kapłanki. Ona ich spajała. Ona była prawdziwą siłą też drużyny. Nie tylko dlatego, że sama miała ogromną moc, ale również z tego powodu, że wierzyła w każdego członka swojej grupy. To wzajemne zaufanie stanowiło podstawę ich potęgi. Może faktycznie oni sprawią, że nie dojdzie do najgorszego scenariusza o jakim mówiła przepowiednia jej matki.


***


- Ruszamy. -W absolutnej ciemności rozległ pozbawiony emocji głos.

- Naprawdę? No wreszcie! -odpowiedział mu podekscytowany męski osobnik.

- Pamiętaj, że mamy działać szybko i sprawnie.

- Naturalnie. Oj, ten blondynkowaty Smoczek nauczy się raz na zawsze, gdzie jego miejsce. -Dało się usłyszeć śmiech, zanim dwóch osobników zniknęło pod osłoną nocy.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.