Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Sailor Sun

część dwudziesta ósma "Kaze"

Autor:Aurorka
Serie:Sailor Moon
Gatunki:Przygodowe
Uwagi:Self Insertion
Dodany:2009-09-22 16:16:14
Aktualizowany:2009-09-22 16:16:14


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Kosa utkwiła w mgle na wysokości 1,5 metra. Widać było na niej wyładowania elektryczne, ale tylko na ostrzu. "Dobra nasza" pomyślała Aurelia "uchwyt nie przewodzi prądu". Weszła po schodach i ujęła w dłoń drzewce. Musiała się na niej uwiesić, by wreszcie ją poruszyć. Kosa drgnęła i opuściła się o kilka centymetrów. Wystarczająco dużo by wypuścić na zewnątrz kilka promieni światła.

Wiatr...

Więc to jest wiatr...

Featon zamknął oczy i rozkoszował się nowym uczuciem. Konie mknęły przed siebie doskonale znając drogę. Unosili się kilka kilometrów nad królestwem. Featon otworzył oczy i obejrzał się za siebie, ale pałac już dawno znikł z pola widzenia. "No widzisz tato, myliłeś się. Mogę prowadzić Rydwan." Roześmiał się na głos. Czuł przepełniające jego serce szczęście. Machnął batem.

- No dalej, koniki!!!

To był błąd. Nie pierwszy tego dnia, ale najpoważniejszy w skutkach.

Kosa przesunęła się o kolejne centymetry. Na czole Aurelii wystąpił pot. Czarodziejki jak zahipnotyzowane przypatrywały się wysiłkowi Aurelii stojąc w bezruchu.

Mag zamknął oczy, siedział zatopiony we wspomnieniach. Titonos nie chciał mu przeszkadzać. Zastanawiał się czy słyszał już to imię.

- Featon - wyszeptał. "Nie" zdecydowanie pokręcił głową. Nigdy nie słyszał tego imienia.

- Mariya...

Titonos drgnął.

- Miała na imię Mariya.

- Kto?

Mag otworzył oczy.

- Dziewczyna przygnieciona przez kamienie. Nie mogłem przypomnieć sobie jej imienia, ale wreszcie mi się udało - wyprostował się na krześle i ponownie wyszeptał - Mariya... Miała piękne niebieskie oczy...

Titonos pomyślał, że Mag musiał ją kochać.

- Tak... - Mag zdawał się odpowiadać na nieme pytanie Titonosa, lecz jego oczy były odległe. - Jej oczy były koloru błękitnego nieba w letnie dni, a skóra... - potrząsnął głową odpychając wspomnienia. - Nie było jeszcze południa, gdy coś zaczęło się dziać. Temperatura była zdecydowanie za wysoka, nawet jak na środek lata. Wychodząc z chaty, w której kobiety poiły Mariyę odzyskującą siły, zauważyłem, że słońce świeci zdecydowanie za mocno. Kilka minut później moja skóra pokryła się pęcherzykami. Uciekłem pod drzewo, ale cień nie przyniósł mi ulgi. Gorąco rozchodziło się po całym moim ciele. Rzuciłem na siebie zaklęcie zamrażania, które przyniosło krótkotrwałą ulgę. Woda z pobliskiej studni zaczęła parować. Jakiś mężczyzna wyszedł z chaty obok. Nie przeszedł nawet kilku metrów, gdy jego ciało po prostu stanęło w ogniu. W chwilę później rozpętało się piekło - przełknął łzy, które cisnęły mu się do oczu. - Wszystko stanęło w ogniu równocześnie. Nic nie mogłem zrobić... Nic... - nie mógł dłużej powstrzymywać łez.

Z przejścia, które utworzyła kosa, światło wypłynęło w panujący na schodach półmrok z taką siłą, że Czarodziejki musiały przymknąć oczy. Aurelia napierała na kosę ciężko dysząc. Kolejne centymetry.

I jeszcze kolejne.

Kosa opadła na schody zsuwając się z nich kilkanaście centymetrów. Utworzony we mgle prześwit drgał. Aurelia przekroczyła próg między teraźniejszością a przeszłością.

Featon zwrócił wzrok na ojca. Milczał.

- Ja... - Eos zrobiła krok ku ojcu.

- Nie Ciebie pytałem - przerwał jej Helios.

Eos cofnęła się z powrotem rzucając lękliwe spojrzenie na matkę. Królowa nie spuszczała wzroku z Featona.

- Dlaczego właśnie teraz? - powtórzył pytanie Helios.

Featon uśmiechnął się.

- A dlaczego nie?

Odwrócił się w stronę Eos. Wziął ją za rękę.

- Chciałem uczestniczyć w tak ważnym dla niej dniu - pocałował jej dłoń, a Eos się zarumieniła. - I poznać jej decyzję - dodał, a w jego oczach pojawiły się ogniki. Eos podświadomie wyczuła, że nie oznaczają one radości. "Tylko..." Featon ze śmiechem objął ją w pasie i krzyknął w stronę muzyków.

- Grać!! Mamy się cieszyć nie smucić!

Orkiestra zagrała i oboje zaczęli wirować na parkiecie, ale niedokończona myśl pozostawiła po sobie echo.

Zaskoczony Featon wpatrywał się w Aurelię. Nie zauważył kiedy, ani jak się tu dostała.

- Eos...

Stali naprzeciw siebie, a odżywające uczucia zalały ich nową falą wspomnień.

- Braciszku... - Aurelia nagłym zrywem podbiegła i rzuciła się na szyję Featona.

Yoshi przyglądał się im w oddaleniu.

- Boże spraw, żebym nie musiał ponownie tego robić... - wyszeptał.

Ledwo Aurelia zniknęła po drugiej stronie, a przejście zamknęło się z powrotem. Półmrok, który ponownie zapanował na schodach, wydawał się złowieszczy. Czarodziejki otrząsnęły się z transu w jaki wpadły na widok pierwszych promieni światła.

- Aurelia... - Saturn wbiegł po stopniach zatrzymując się zaledwie kilka centymetrów od mgły. Nie odważył się jej dotknąć. Schylił się po kosę leżącą kilka stopni niżej. Podniósł rękę zamierzając zrobić to samo co Aurelia. Wziął zamach. Ktoś wyrwał mu ją z ręki. Obejrzał się.

- Ja to zrobię - powiedział Uran. - Odsuń się.

Saturn posłuchał polecenia.

Uran uniósł kosę, zamachnął się i rzucił.

Featon delikatnie odsunął ją od siebie. W jego oczach pojawiły się ogniki, lecz tym razem Aurelia wiedziała co oznaczają. Gorączkę.

Gorączkę "władzy".


koniec części dwudziestej ósmej, jak tak dalej pójdzie to niedługo przekroczę trzydziestkę i nie mówię o wieku ;PPPP


Czy Czarodziejki dołączą do Aurelii? Czy kary zawsze są proporcjonalne do wielkości błędu? I kto decyduje o tych proporcjach?


story wrote by Aurorka (2.12.2003)

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.