Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Days of Destroyer

XIV. Co cię nie zabije, to cię upiecze.

Autor:Socki
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy
Uwagi:Fusion
Dodany:2009-12-04 22:00:43
Aktualizowany:2009-12-05 00:39:43


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Autor ogólnie nie ma nic przeciwko kopiowaniu czegokolwiek z tego fica przez osoby trzecie... Jeżeli takowa się w ogóle znajdzie, to niech osoba trzecia sobie kopiuje co chce i niech się nie krępuje.


XIV. Co cię nie zabije, to cię upiecze.

Miałem zły dzień. Tydzień. Miesiąc. Rok. Życie. Cholera jasna.

Charles Bukowski

„Szmira”


Lina przeciągnęła się w swoim łóżku i spojrzała na śpiącego obok Gourego. Chwilę przyglądała się uśpionemu przyjacielowi, gdy nagle zamachnęła się i…nie, nie trzasnęła go. Zdążyła się opanować, a tak właściwie to pewna myśl ją opanowała. Myśl, że mogłaby wybrać się do świątynnej biblioteki w poszukiwaniu jakiś wyjątkowo ciekawych dzieł. Oczywiście tak skąpy lud jak minotaury nie pozwoliłby jej za nic wejść do swojego skarbca wiedzy, no, ale bycie bogiem zmienia postać rzeczy.

Właściwie jedynym problemem było to, że tym bogiem był Zelgadis i to trochę utrudniało sprawę przeszukania biblioteki, ale jak to się mawia, gdzie diabeł nie może tam Inverse pośle. Nie wiele przejmując się tym, co szykował jej dzień i gospodarze, po cichutku wyślizgnęła się z łóżka i pośpiesznie ubrała, starając się przy tym nie obudzić Gourego. Nie żeby nie chciała go brać ze sobą, ale po prostu tak będzie lepiej…biblioteka to nie miejsce dla tego typu osób. Wiedźma opuściła swój pokój i pomaszerowała do apartamentu Zelgadisa i Amelii, do którego to apartamentu weszła bez pukania czy jakiegokolwiek innego sygnału, że nadchodzi…no, bo, po co?

- Lina! Czemu nie zapukałaś?- Zapytał zduszonym głosem Zelgadis usilnie starając się wyplątać z pościeli tak by wyglądało to jak najbardziej naturalnie.

- A po co?- Zapytała wzruszając ramionami.

- Nie możesz mnie tak nachodzić…mnie i Amelii.- Poprawił się zerkając na uśpioną księżniczkę. Czarownica uniosła jedną brew i prychnęła pogardliwie.

- Wstawaj i przestań marnować mój cenny czas.- Poleciła machając ręką.

- Dlaczego miałbym wstawać?- Oburzył się.

- Przestaniesz zadawać mi idiotyczne pytania?

- Lina, bo poproszę straż żeby cię stąd wyprowadziła.

- Dobra!- Prychnęła obrażona wiedźma.- Dobra! Jak chcesz pójdę do biblioteki sama, nie wcale mi nie musisz towarzyszyć. - Powiedziała wychodząc i nawet nie zaszczycając przyjaciela spojrzeniem. Dla lepszego efektu trzasnęła drzwiami, po czym przeszła parę kroków w bok i wygodnie oparła się o ścianę.

- Raz…dwa…trzy…cztery…pięć.- Wyliczała od nosem. Nie zdążyła powiedzieć sześć, gdy usłyszała szczęk klamki i na korytarzu pojawił się Zelgadis.

- Nie, wcale nie wiedziałam, że zaraz wyjdziesz i …- Zaczęła ze złośliwym uśmiechem.

- Udajemy, że na siebie wpadliśmy.- Syknął, Zelgadis.

- To się da załatwić…

Tak jak podejrzewała Lina minotaury nie robiły większych problemów o to, że ich bóg chce

Odwiedzić największy księgozbiór w tej części świata. No, bo przecież każdy bóg, pierwsze, co robi po zejściu do swojego ludu, to zwiedzanie biblioteki.

Najwyższy kapłan Vercyngetoriks otworzył trzy zamki, jeden miedziany, jeden srebrny i jeden złoty, które były główną ozdobą drzwi biblioteki i wpuścił ich do środka.

- Wooohaaa…- Wypaliła Lina widząc setki regałów wydrążonych w skale, poustawianych na kolistych balkonach i pawilonach oraz zawieszonych na ścianach.

- Chcesz to przeczytać do jutra?- Zapytała przyglądając się chimerze.

- Przez te lata zdążyłem już opracować bardzo złożony, oparty na wyższej matematyce, wyjątkowy system wyszukiwania najważniejszych informacji, tak by w takich sytuacjach móc przeszukać możliwie największą liczbę, możliwie najważniejszych ksiąg. - Oświadczył z poważną miną Zelgadis.

- Taaak…i dlatego do teraz jesteś chimerą.- Mruknęła wiedźma.

- A ty…tak w ogóle, po co tu przyszłaś?- Zapytał podejrzliwie. Lina wzruszyła ramionami.

- Ja wiem…- Mruknęła.- Może znajdę jakieś zaklęcia, może jakieś ciekawostki. Chociaż przede wszystkim chciałabym znaleźć to, czego Xellos nie chce mi powiedzieć, a co ja chcę wiedzieć.

- A czego ci nie chce powiedzieć?- Dopytywał Zelgadis.

- Jakim cudem może tworzyć eter,…czym jest Garm,…co to za cień, o którym zdarzało mu się napomknąć…jak chce zdobyć drugą Merkabę no i oczywiście, co jej pilnuje

- Rozumiem, że o tylko nieliczne z twoich pytań…- Za Liną rozległ się rozbawiony głos kapłana.

- Dlaczego mnie to nie dziwi?- Mruknął Zelgadis robiąc nieszczęśliwą minę i spode łba przyglądając się kapłanowi beztrosko wiszącemu w powietrzu.

- Nie wiem czy coś znajdziecie, ale wiem, że dział historyczny to nie najlepszy sposób na rozpoczęcie poszukiwań.- Poinformował ich demon po chwili zwisania w ciszy.

- On mnie naprawdę zaczyna irytować. -Wycedził przez zaciśnięte zęby Zelgadis.

- To masz spóźniony refleks.- Poinformowała go Lina. - Xellos ty niewydarzony potworze złaź tutaj.- Rozkazała celując w ziemię.

- Wybacz Lino…- Mruknął potwór odstawiając książkę na półkę.- Mój przeklęty charakter każe mi słabszych lekceważyć

- Jesteś bezczelny!

- Ale przynajmniej jestem szczery. - Zauważył potwór.

- A ty,…czego ty w ogóle tutaj szukasz!- Zapytał Zelgadis celując palcem w demona.

- Ja?- Zachichotał Xellos.- Ależ ja już wszystko znalazłem, teraz tylko przeglądam sobie, co ciekawsze dzieła.- Dodał.

- Zapewne szukałeś informacji jak dobrać się do Merkaby i czym to naprawdę grozi.- Powiedziała Lina wzruszając ramionami. Demon uśmiechnął się głupio na dźwięk tych słów.

- Nie do końca zrozumiałeś podpowiedź Zanthory, to jasne. To by wyjaśniało, dlaczego teraz szperasz w dziale historycznym zamiast smarować Filii nos pastą do zębów. Poza tym widać smugi kurzu w miejscach gdzie wyciągałeś książki…a poza tym poza tym wiedziałeś, że też tu będziemy, więc jakiekolwiek twoje przewinienie spadłoby na nas.- Wyjaśniła czarownica celując oskarżycielsko palcem w kapłana.

- Mogłem się tego po tobie spodziewać, Lino.- Zachichotał Xellos. - Jak zwykle inteligentna?

- Nie, ja po prostu ciebie znam. - Odparła.

- Lub ty jesteś idiotą.- Wtrącił Zelgadis.

- Zawsze pozostaje taka opcja.- Przyznała rację przyjacielowi Lina.

- Widzę, że i wy zaczynacie być zwolennikami teorii ewolucji według mojego wyrzutu sumienia.- Prychnął, Xellos z kwaśną miną.

- Mówisz o Filii?- Zdziwiła się Lina.

- No a o kim mam mówić?- Odpowiedział Xellos pytaniem na pytanie.

- A swoją drogą gdzie ona jest? Wiedziałam, że mi tu czegoś brakuje.

- Śpi.- Wyjaśnił demon.- I byłbym wdzięczny Lino gdybyś nie wiązała tego smoka ze mną, aż tak dosłownie.

- Skoro ci to przeszkadza to dogadajcie się jakoś…ulżyłoby całej grupie.- Wtrącił Zelgadis z nadzieją w głosie, ale Xellos tylko pokręcił głową.

- Kobiety nie można zmienić. Można zmienić kobietę, ale to i tak nic nie zmienia. - Wyjaśnił. Lina i Zelgadis chwile gapili się na niego w milczeniu aż w końcu odezwała się Lina.

- Dobra, lepiej powiedz jak dobrać się do Merkaby, musimy ją zwinąć jak najszybciej.

- Krzycz głośniej Lino, to może cię usłyszą.- Powiedział Xellos stając na ziemi i wręczając Zelgadisowi trzy wielkie tomiska. Gestem ręki sprawił, że jedna z nich się otworzyła trzaskając przy tym chimerę okładką twarz.

- A więc co najważniejsze, dziadek drzewo miał rację.- Zaczął demon pokazując im ilustrację w książce.- Merkaby pilnuje chowanie z przed 1681 lat. Jak wiecie chowańce są jak wino, z wiekiem mocniejsze a więc pokonanie takiego stworzenia byłoby trudne.

- Jak trudne?- Zapytał Zelgadis.

- Pierwiastek z 1681, co sobie bez problemu policzysz na palcach, jest 41. Masz, więc 1 na 41 szans, że przeżyjesz. Oczywiście Lina może użyć zaklęcia Dragon Slave, ale wtedy Merkaba i pół miasta wylecą w powietrze.

- Więc…- Zaczęła Lina.

- Nie przerywać!- Ofukną ją Xellos i wrócił do wykładu.- Chowaniec jest ogromnym, białym, ślepym wężem, który mieszka pod miastem.

- Jest ślepy, nie widzę problemu.- Wtrącił Zel.

- Mogę dokończyć?- Zirytował się kapłan.- Co więcej, Chowaniec nie przepuści ani człowieka ani zwierzęcia, ani za dnia ani w nocy.- Oświadczył Xellos zamykając księgę.

- No to, co? Kula smoka i po sprawie, nie?- Zaproponowała Lina strzelając z palców.

- Nie.- Powiedzieli jednocześnie Zelgadis z Xellosem.

- No to jak wy chcecie odzyskać tą Merkabę?- Zapytała urażona dziewczyna, jakby pewna, że najlepszym sposobem na wszystko jest detonacja.

- Trzeba będzie tam pójść o wschodzie lub zachodzie…- Wyjaśnił Xellos. - Z jakimś pół człowiekiem, pół zwierzęciem. Minotaurem jednym słowem.

- Czyli, że co?- Mruknęła czarownica.

- Czyli, uprowadzimy jakiegoś.


- Niemożliwe!!!- Krzyknęła Amelia słysząc plan wymyślony przez Linę, Zelgadisa i Xellosa.- Chcecie uprowadzić jednego z gospodarzy! Już bardziej niewdzięczny byś się nie da!!! Co za podłość!!!

- A czego ty się spodziewałaś po Xellosie?- Zapytała Filia wzruszając ramionami.

- Pan Xellos to jasne, ale żeby Zelgadis! - Oburzyła się księżniczka posyłając chimerze spojrzenie pełne wyrzutu.

- Nie patrz tak na mnie Amelio. Niektórych rzeczy nie przeskoczysz.

- Ale…ale ja!- Zaczęła jąkać dziewczyna.

- Zelgadis ma rację, wyluzuj. Nie wmieszamy w to ciebie, żebyś później nie miała jakiś królewskich problemów.- Pocieszyła ją Filia. Amelia uśmiechnęła się słabo i pokiwała głową.

- Tak, od początku wiedziałam, że z wami jest coś nie tak.- Powiedziała powoli. - To, kogo uprowadzamy? - Zapytała po chwili. W tym momencie usłyszeli trzaśnięcie drzwi. Wszyscy odwrócili się w stronę wejścia i ujrzeli Vercyngetoriksa wpatrującego się w nich z niedowierzaniem.

- HA HA!- Zakrzyknął celując w nich oskarżycielsko palcem. - Przejrzałem was! Nie jesteście bogami!- W pokoju zapadła kompletna cisza…wszyscy tępo wbijali spojrzenia w osobę stojącą obok, gdy nagle Xellos wypalił.

- Zlegadis! Nie jesteś bogiem!? - Minotaur zgłupiał na chwilę by już w kolejnej sekundzie zdać sobie sprawę, że koleś w fioletowych włosach robi sobie z niego, mówiąc kolokwialnie, jaja. Rzeczywiście sytuacja była dla Vercyngetoriksa niezbyt ciekawa, co oczywiście bardzo pasowało pozostałym uczestnikom całej sceny.

- Mówisz masz…- Zaśmiała się Lina podchodząc wraz z Xellosem do minotaura i zakładając mu na nadgarstki zaklęcie rozkazu.

- Nawet nie próbuje walczyć…- Westchnęła ciężko Amelia, która usilnie się starała dać do zrozumienia, że nie ma z tym nic wspólnego.

- Nie uderzyłbym kobiety…- Prychnął wyższy patriarcha.

- I dobrze, Lina by ci oddała.- Odpowiedział z promiennym uśmiechem Xellos.

- Miałem na myśli ciebie.- Odparł Vercyngetoriks. Filii i Zelgadisowi stojącym z tyłu nie udało się powstrzymać nagłego wybuchu śmiechu.

- Dobra, zaprowadzisz nas do Merkaby i sam nam ją wręczysz, to będzie moja zemsta.- Oświadczył demon pieczętując zaklęcie i popychając kapłana w stronę wyjścia.

- Nigdy! Nigdy nie oddamy jej oszustom!- Krzyknął oburzony minotaur.

- Rany, czło…koleś, przypatrz się mu uważnie, to twój bóg.- Jęknęła Lina wskazując na Zelgadisa.

- Prorocy mówili, że będzie największym z nas wszystkich. Nikt z nas nie śmiałby wynieść Merkaby!

- Zmień dilera lub bierz połowę.- Prychnęła czarownica wywracając oczami.

- Dobra…Ja z nim pogadam.- Powiedział Xellos ruszając w stronę Vercyngetoriksa.- Będę liczył do pięciu.- Poinformował go biorąc w ręce jego dłoń.

- Xellos ty chyba…- Zaczęła Filia.

- Tak, będę mu łamał każdy palec po kolei aż się zdecyduje nas zaprowadzić.

- Nie przeginasz trochę?!- Warknęła dziewczyna także podchodząc do zdezorientowanego minotaura.

- Wymyśl coś lepszego.- Odgryzł się Xellos.

- Mogę go zahipnotyzować.- Zaproponowała.

- Popieram pomysł panienki…jak panienka ma na imię?- Zapytał patriarcha patrząc z ciekawością na smoczycę.

- Filia…- Przedstawiła się dziewczyna.

- Filia, ładnie. Filia to znaczy miłość, to ta bezinteresowna, przyjacielska, lojalna wolna od zmysłowości.- Powiedział powoli minotaur.

- Wolna od zmysłowości…koleś zna cię od trzydziestu sekund a już przejrzał na wylot. - Mruknął Xellos i z wrednym uśmiechem zamachał dłonią minotaura przed nosem Filii.

- To co, łamać?- Zapytał.

- Łam…- Powiedziała smoczyca odchodząc na bok. Grupa w napięciu obserwowała scenę i gdy kapłan miał już rozprawić się z pierwszym palcem biednego Vercyngetoriksa, minotaur zaczął się śmiać.

- A tym razem, o co chodzi?!- Zirytowała się Lina.

- Możecie mi zrobić wszystko, połamać, zahipnotyzować, zabić,…ale i tak już jest za późno.

- Heee…no tak mogłam się domyślić, że to nie jest ta bajka, w której ten zły wyjawia swój straszny plan tak byśmy mogli mu zapobiec tuż przed jego realizacją. - Jęknęła wiedźma.

- W naszej bajce, zawsze jest za późno.- Dodał Zelgadis z zniesmaczoną miną.

- Przestańcie narzekać!- Rozkazała Filia- Gadaj, co wiesz albo sama rozliczę się z tobą za ten brak zmysłowości. - Syknęła przystawiając pięść pod pysk byka.

- Uuu Filia, nie mów, że cię to ruszyło.- Zachichotał Xellos.

- Przestań nabijać się z mojej kobiecości…- Wysyczała wściekła i czerwona ze wstydu smoczyca.

- Kobiecości? Filia, jakiej kobiecości? Idź zdobądź trochę kobiecości, to będę miał się z czego nabijać. - Zachichotał i nim się obejrzał otrzymał solidnego kopa w kostkę.

- Czy mogłabyś zabrać swoją kobiecą nogę z mojej stopy?- Jękną demon, gdy smoczyca nie poprzestała tylko na jednym uderzeniu.

- Dobra…Filia zostaw już go…no dobra to z jakiego powodu ma nam się nie udać nasz plan?- Zapytała Lina podchodząc do zdezorientowanego minotaura.

- Nigdy w życiu ci nie powiem!- Odwarknął.

- Zgoda! Ciemności pochowana…- Zaczęła wiedźma zirytowana uporem starego minotaura.

- Lina! Nie! Lepiej mu łamać palce!- Wypaliła Amelia biegnąć w stronę czarownicy. Po tych słowach Vercyngetoriks zdaje się wymiękł i oświadczył, że wszystko im powie.

Oto, czego się dowiedzieli: Wielki Hydraulik przybył z niebios i miał uratować Minotaury przed straszliwym złem. W akcie dziękczynnym jego zbawiciele pomagali mu wrócić do niebios jako, że sam nie był w stanie. Niestety sam pomysł na powrót był dosyć prymitywny, ponieważ takiego delikwenta(proroka) sprowadzano na najniższe poziomy, gdzie Minotaury dokopały się do magmy i wrzucano go do środka, co by się spopielił i mógł polecieć do nieba.

- Świetnie, potrafią budować dźwigi bezwysiłkowe a jak co, do czego przyjdzie to cię palą.- Warkną Zelgadis.

- To, co robimy?- Zapytała Lina.

- Jak Zel się nie pojawi na tej ceremonii to zaczną nas szukać?- Westchnął Goury.

- Tak, ale musimy koniecznie do południa zdobyć Merkabę…ani za dnia, ani w nocy…tak, więc pozostaje zachód słońca.- Dodał Xellos bawiąc się własną lagą.

- Rozdzielmy się.- Zaproponowała Filia.

- I co? Pójdziesz tam z Zelgadisem i sama zepchniesz go do wulkanu?- Zapytała Amelia wywracając oczami.

- Nie. Pójdę tam i teleportuję go, gdy już skoczy…Minotaury uwierzą, że go sfajczyli, nie będą go szukali a wy w tym momencie wykradniecie Merkabę.

- A dasz radę go teleportować?- Zapytał Xellos.

- Powinnam.

- Powinnam?!- Prychnął Zelgadis.- Nie skoczę do wulkanu wiedząc, że „powinnaś” mnie uratować.

- Do Merkaby będzie potrzebny nam Xellos, na wypadek gdyby kolega Vercyngetoriks coś wymyślił.- Westchnęła Lina.

- Właściwie, to nie mamy wyboru…- Przytaknął Goury i pokręcił głową.- Czasu też coraz mniej.

- Naprawdę nie podoba mi się ten plan.- Jęknął Zelgadis.

- Mi także.- Zgodził się z nim Xellos.

- A jeżeli weźmiemy jeszcze Gourego?- Zapytała Filia niepewnie spoglądając w stronę szermierza.

- Dobra, ale macie go pilnować.- Powiedziała Lina i rozejrzała się w poszukiwaniu minotaura, który właśnie chciał się wymknąć. - No to do roboty!- Rozkazała.- Ze, Filia, Goury…ceremonia! Xellos rzuć jakieś zaklęcie, żeby Jego Wyższa Cwaniakowatość nie mogła kłamać, Amelia…ty, ty po prostu nie przeszkadzaj. No to wio!


Byli głęboko pod ziemią. Byli o wiele za głęboko pod ziemią. Linie i Amelii zaczynało brakować już tlenu, nie mówiąc już o niedogodnościach psychicznych płynących z przebywania w ciasnym tunelu 2x2, który wyglądał jakby się miał zaraz zawalić. Jedynie Xellos i Patriarcha zachowywali spokój tak jakby ich położenie i wizja spotkania z ogromnym, potwornym chowańcem wcale ich nie ruszała.

- Niech pan o nas źle nie myśli.- Szepnęła Amelia do Vercyngetoriksa. Minotaur posłał jej krzywe spojrzenie.

- My tylko próbujemy uratować świat. - Wyjaśniła.

- Przy okazji pozbawiając nas naszego skarbu?- Prychnął.

- Tak. To niestety było konieczne.

- Tak jak udawanie boga?

- Sami się na to nabraliście, a nam to było na rękę.- Wytłumaczyła księżniczka.

- To było k ł a m s t w o.- Wysyczał przez zaciśnięte zęby minotaur.

- Kłamstwo to wina dwóch osób.- Powiedział beztrosko Xellos.- Jedno mówi, drugie słucha.

- Przed czym w takim razie ratujecie świat?!- Zapytał Patriarcha ze sporą dawką złości w głosie. Zapadła cisza.

- Eee…- Zaczęła Lina.- Tak właściwie to się dopiero okaże.

- Kłamiecie! Chcecie Merkabę dla siebie!

- Nie!- Krzyknęła zrozpaczona Amelia- Wcale nie chcemy przedmiotu, który daje nieograniczoną władzę temu, który go posiada…chcemy tylko uratować świat!

- I ja mam uwierzyć tym, którzy podawali się za bogów?

- Hej, tylko Zel podawał się za boga.- Wypaliła Lina.

- Ty nie byłaś lepsza.- Ofuknęła ją Amelia.- Ja mówiłam, że z tego będą same kłopoty.

- Zdaje mi się, że to powiedział Zelgadis.- Wtrącił Xellos.

- A nie, bo wcale, że ja.- Oświadczyła Lina i w ten sposób zakończyła się ta jałowa dyskusja. Poza tym doszli na miejsce. Przed nimi wznosiły się dwie wielkie ciosane kolumny, dźwigające ozdobny łuk. Lina ostrożnie zajrzała do środka, po czym zwróciła się w stronę minotaura.

- Jak stoimy z czasem?- Zapytała.

- A skąd mam wiedzieć, jesteśmy pod ziemią, wyjdź i sprawdź.- Odburknął.

- Chciałbyś. Myślę, że lepiej będzie, jeżeli ty wejdziesz i sprawdzisz. - Powiedziała czarownica z mściwym uśmieszkiem.

- Lino, to chyba nie najlepszy pomysł.- Zauważył Xellos pochylając się w stronę dziewczyny.

- Booo?

- Bo, jeżeli chowaniec go zabije to będziemy potrzebowali kolejnego zakładnika. Trzeba zrobić coś by nie chciał nas wyrolować. - Wytłumaczył demon.

- To może być trudne…cóż mogę zagrozić, że wysadzę całą Jamę Baltazara. - Zaproponowała.

- Bo ci uwierzę.

- Co zaaa!!!- Krzyknęła wściekła Lina i zaczęła grzebać w swojej torbie. Po chwili wyciągnęła z niej niebieski kamień, do którego przytwierdzono dwie białe blaszki. - Wiesz co to jest?!- Zapytała podtykając Vercyngetoriksowi przedmiot pod nos.

- To Nazar! Amulet, który pokazuje kłamstwa! Jestem pewna, że o nim słyszałeś, do naszych czasów zachowało się tylko 10 takich!

- Wiem co to jest…- Przerwał jej drżącym głosem minotaur. - Jak mógłbym nie wiedzieć. To prawdziwe cacko, niemalże nietknięty!- Dodał, z nabożną czcią obserwując przedmiot.

- Myślę, że znalazłem język, którym się dogadamy.- Mruknął Xellos obserwując reakcję starego kapłana. Lina szybko zrozumiała co chodziło demonowi po głowie i momentalnie schowała amulet.

- Nie ma mowy! Nie zrobię tego!- Oświadczyła stanowczo.

- Wynagrodzę ci to…-Zaproponował Xellos.

- Niby jak!?

- W naturze?

- Spadaj! Nie oddam mu tego cacka w zamian za jakąś głupią Merkabę.- Prychnęła wiedźma nie wiedząc, że Merkaba jest warta wszystkich dziesięciu Nazarów i paru innych ciekawych rzeczy.

- Linaaa…-Jęknęła Amelia.

- No co! Ona nie tylko wykrywa kłamstwa! Wspomaga zdolności kupieckie, oraz alchemiczne! Każdy, kto go nosi przy sobie ma też większe szczęście w miłości.- Dodała ściszonym głosem.

- To bardzo rzadki artefakt.- Westchnął minotaur rzucając tęskne spojrzenie na torbę, w której Lina ukryła Nazar.

- Damy ci go.- Oświadczył Xellos.

- Nieprawda!- Krzyknęła Lina.

- Dam ci w zamian Zapiski Demona, są warte trzech twoich Nazarów.- Syknął lekko podirytowany demon.

- NIE!

- Lina, bo nie będę miał wyboru!

- Będziesz musiał mnie zabić!

- To się da załatwić!

- Nie!

- Tak!

- Nie!

- Tak!

- Nie!

- Nie!

- Tak!


Zelgadis przełknął głośno ślinę widząc szczęśliwy do granic możliwości tłum minotaurów czekających tylko na to by ich świeżo upieczony bóg dał nura do przepaści pełnej lawy.

- Jak myślisz, co teraz robią Amelia, Xellos i Lina?- Filia zwróciła się do Gourego wraz, z którym z bezpiecznej odległości obserwowała Zelgadisa.

- Cóż, na pewno doskonale sobie radzą i właśnie bezpiecznie udają się na powierzchnię wraz z Merkabą by tam na nas czekać.

- Aha…- Mruknęła kapłanka.

- A co?

- Xellos jest zdenerwowany…- Poinformowała przyjaciela i nagle rozejrzała się z przerażeniem.

- Gdzie Zel?!- Wypaliła.

- No przed chwilą był tutaj i…na bogów!- Wykrzyknął szermierz.

- Zagapiliśmy się!!!

- Filia rusz się i go przenieś!- Ponaglił dziewczynę blondyn.

- Nie mogę! Muszę najpierw zobaczyć to miejsce!!!

- No to ruchy!

- Lina…koniec żartów!- Oświadczył Xellos posyłając nadętej wiedźmie ostre spojrzenie.

- Nie!- Zapeszyła się. Demonowi puściły nerwy, podszedł do wiedźmy i wetknął jej palec pod brodę, w efekcie, czego Lina opadła nieprzytomna na ziemię.

- Amelia…ocuć ją, ale nie za szybko. - Polecił zwracając się w stronę Vercyngetoriksa.- A teraz słuchaj stary ramolu. Albo przyniesiesz mi Merkabę i dostaniesz Nazar albo potnę cię na kawałki, opalę, usmażę na zjełczałym maśle a potem przeklnę twoją rodzinę do dziesiątego pokolenia.


- O Bogowie! Zel trzymaj się!!!- Krzyknęła Filia w głąb szczeliny, nie zwracając najmniejszej uwagi na tłoczące się wokół niej minotaury.

- A co ja robię!- Odkrzyknął wściekły Zelgadis, który wisiał nad jeziorem ognia uczepiony maleńkiej wypustki skalnej.

- On nie spadł!- Odezwały się jakieś głosy z tyłu.

- Trzeba go zepchnąć! Jeszcze raz zepchnąć!

- A może to nie jest bóg?!

- No świetnie!- Jęknął Goury dobywając Ostateczności i z przerażeniem obserwując armię minotaurów idącą w ich stronę.

- Filia, jeżeli masz zamiar ratować Zela to rób to szybko! Jestem następny w kolejce!

- Co on wyprawia?!- Wypaliła Amelia przypatrując się stojącemu jak słup soli Vercyngetoriksowi.

- I gdzie jest chowaniec?- Zdziwił się Xellos. Chwilę potem, zupełnie jak na ich żądanie, z nikąd zaczęły pojawiać się białe sploty węża rozmiarami zbliżonymi do stada słoni ustawionych jeden za drugim.

- Orz w mordę, a ja tam chciałem iść!- Wypalił Xellos gapiąc się potwora.

- Myślisz, że by cię zabił?- Zapytała zaskoczona Amelia.

- Zabił może nie, raczej posiniaczył. Zabiłaby mnie Filia, za te siniaki.

- C, co się stało?- Z ziemi dobiegł ich słaby głos Liny.- Xellos ty…jak ja cię!- Wysyczała, gdy tylko zrozumiała, co się stało. Kapłan momentalnie odwrócił się w stronę wiedźmy, pochylił nad nią przykładając dłoń do czoła i znowu zwrócił się w stronę Amelii.

- No i co najlepszego zrobiłeś?- Zapytała księżniczka.

- Teraz trzeba będzie ją nosić.

- Goury chwyć mnie za rękę!- Poleciła Filia.

- Co!?

- Chwyć za rękę, na idiotyczne pytania później będzie czas!- Krzyknęła dziewczyna cofając się przed tłumem byłych wyznawców Zelgadisa. W pewnym momencie okazało się, że nie może już zrobić kroku wstecz, ponieważ stali na samej krawędzi. Parę kamyczków spadło w szczelinę.

- Jeżeli zginiemy to cię zabiję!!!- Usłyszeli z dołu głos Zelgadisa.

- Z łaski swej nadaj, Soe, moc obwitą w szkody…- Zaczęła cicho Filia zaciskając dłoń na koszuli Gourego i odchylając się lekko do tyłu.

- Która ściągnęła klęsk tyle na obce narody, zamian zabierz insze dusze do Erebu, a na pastwę daj sępom i demonom, bez pogrzebu. Użycz mi mocy jasnej Loyola, tak niech wielkiego Cepheida spełni się wola. - Wypowiedziawszy te słowa, Filia zrobiła ogromny krok do tyłu, ciągnąć za sobą szermierza i oboje runęli w przepaść.

- Boska interwencja!!!


- No dobra, a teraz ty nam oddajesz Merkabę.- Powiedział Xellos ostrożnie wyciągając w stronę Minotaura Nazar. Vercyngetoriks powoli chwycił amulet wciąż trzymając drugi, gdy nagle rozległ się huk, potem rozbłysło jasne światło i z sufitu prosto na głowę patriarchy spadli Zelgadis, Goury i Filia. Xellos i Amelia zamrugali nerwowo wlepiając spojrzenia w przyjaciół.

- Głupia!- Warknął kapłan.- Mieliście teleportować się na powierzchnię!

- Błąd w obliczeniach.- Odparła Filia podnosząc się z ziemi.

- Zapomniała o mnie!- Poskarżył się Zelgadis.

- No dobra, zmiana planów.- Westchnął demon wyjmując z rąk minotaura oba amulety i chowając je za pazuchą. - Dwie pieczenie na jednym ogniu, co złego to nie my a na pochyłe drzewo i Salomon nie naleje. Spadamy.- Polecił.

- A niby jak?- Zapytał Zelgadis podnosząc Linę z ziemi i wskazując jednocześnie brodą w stronę miejsca gdzie kotłowało się białe cielsko węża.

- No przecież nie musimy przechodzić obok niego! Możemy też wyjść głównym wyjściem.- Powiedziała Amelia.

- A co? Chcesz wybić całą Jamę Baltazara, żeby wydostać się na powierzchnię?- Mruknął Zelgadis.- Oba wyjścia są zablokowane. Na jedno wyjdzie, usmażą nas, tylko, że całą szóstkę.

- Teleportujmy się!- Zaproponowała Filia posyłając Xellosowi porozumiewawcze spojrzenie.

- Aha…z miejsca zabezpieczonego magią to mogę się teleportować, ale sam. Jeżeli was zabiorę może nas przerzucić na drugi koniec świata. - Mruknął demon bez cienia entuzjazmu.- Jak dobrze pójdzie wylądujemy z powrotem w stolicy białej magii, jak źle to na jakimś lodowcu w Vorii.

- Rzuciłam Boską Interwencję, wyjdzie tak jak chcemy…

- Na mnie to zaklęcie nie zadziała a ty nie jesteś w stanie przenieść całej szóstki.

- Ale ty jesteś…- Powiedziała smoczyca. Na twarzy kapłana odmalowało się skrajne zdumienie, kiedy dziewczyna podeszła do niego pewnym krokiem i uśmiechnęła się.

- To co? Przytulisz mnie?- Zapytała. Xellos powoli skinął głową i dał reszcie do zrozumienia by chwycili się za ręce. Gdy to uczynili, kapłan bez szczególnych ceregieli ciasno objął smoczycę i już po chwili znajdowali się na oświetlonych mdłym świtałem księżyca Splądrowanych Pustkowiach.

- Nie mogę uwierzyć, to było zbyt proste!- Wypalił Goury rozglądając się po stepie.

- Zbyt proste! Zbyt proste! Ja ci dam zbyt proste ty ptasi móżdżku, w życiu się tak nie nakombinowałem jak dziś! Nie wspominając o wiszeniu nad jeziorem ognia!- Nakrzyczał na niego Zelgadis, który wciąż trzymał śpiącą Linę na rękach..- I już nie mówiąc o tonach magii, jakie oni zużyli na to przeniesienie!- Dodał wskazując na Filię i Xellosa, którzy w tym momencie mieli inne problemy niż zużyta magia.

- Przytulisz mnie! To była gra słowna! Wystarczyło chwycić mnie za rękę.- Krzyknęła na kapłana smoczyca próbując wyplątać się z jego objęć.

- Chciałaś masz…- Zachichotał demon.

- Uważaj ty swołoczy diabelska, jeszcze raz a potraktuję cię błogosławieństwem!

- Udawanie niedostępnej nie robi na mnie wrażenia.- Skwitował ją Xellos.

- Nie ważne! Masz Merkabę?- Zapytała. Kapłan skinął głową i pokazał jej maleńką piramidkę, którą Filia od razu mu zabrała.

- Hej! Co to ma znaczyć?- Oburzył się.

- Tak będzie lepiej. Żeby nie przyszło nikomu do głowy łączyć te paskudztwa!- Oświadczyła chowając amulet za sukienkę. - Tu będzie bezpieczna.

- Kusisz.- Skomentował to demon.

- Pchasz się w gips Namagomi.- Odwarknęła i chyba wciąż zirytowana tak bliskim obcowaniem z Xellosem ruszyła na przód, wołając Undis.

- C, co się stało?- Zapytała Lina powoli otwierając oczy.

- ZEL!?- Powiedziała z wyrzutem dając przyjacielowi do zrozumienia by szybko ją odstawił na ziemię. -Co się w ogóle stało?- Zapytała po chwili rozglądając się dookoła.

- Eee…jesteś pewna, że chcesz wiedzieć?

- Taaak.

- No, więc Filia i Goury zapomnieli o mnie akurat w momencie, gdy mnie spychano do szczeliny wypełnionej lawą. Gdy się zorientowali, że mnie nie ma ja już od minuty wsiałem uczepiony jakiegoś kamienia. Następnie zamiast mnie ratować skoczyli za mną do tej szczeliny, co bardzo wkurzyło mieszkańców Jamy Baltazara. Później Filia zrobiła jakieś abra- kadabra i puf! Wylądowaliśmy na Vercyngetoriksie, ty leżałaś nieprzytomna, Amelia stała i się gapiła a Xellos pierwsze, co zrobił to zaczął obściskiwać Filię.

- Nie prawda!- Krzyknęła para kapłanów.

- Aha…a mamy Merkabę?- Zapytała Lina nie zapominając o swych priorytetach.

- Filia ją ma.

- No to ok. Teraz tylko muszę utłuc Xellosa i możemy ruszać w dalszą drogę!- Oświadczyła jak zwykle pełna entuzjazmu i wigoru.

- Nie ma takiej potrzeby. - Powiedziała Amelia podchodząc do rudej i wręczając jej Nazar.- Panienka Filia, Pan Goury i Zelgadis znokautowali Vercyngetoriksa więc transakcja nie doszła do skutku.

- To nie zmienia faktu, że Xellosowi i tak się oberwie.- Odparła Lina chowając amulet do sakwy.

- Jeżeli chcesz się ze mną umówić na randkę to powiedz mi to prosto w twarz.- Rzucił z oddali Xellos.

- Zaraz zostanie z ciebie mokra plama!!!- Odgryzła się wiedźma.

- Nie Lina! Nie możemy być razem! Nie mógłbym tego zrobić Filii!- Odkrzyknął kapłan, złośliwie interpretując jej wypowiedź i unikając ciosów wymierzonych zarówno przez smoczycę jak i wiedźmę.

- Czy możecie to rozstrzygnąć trochę później?- Przerwał im Zelgadis wskazując na kamienne wrota Jamy Baltazara, które zaskrzypiały groźnie. Cała trójka uspokoiła się momentalnie. Xellos spojrzał na nocne niebo, po czym wskazał na południowy wschód.

- Filia kieruj się na jezioro Hesebon, na Uroczyska tuż za Długą Rzeką.- Powiedział szybko

po czym pochwycił Undis i oboje zniknęli w gęstej chmurze siaki. Filia zaraz przemieniła się w smoka i nim pierwsze Minotaury wypadły zza kamiennych wrót Jamy, odbiła się od ziemi i poszybowała w kierunku wskazanym przez kapłana. Krajobraz otulonych nocą Splądrowanych Pustkowi szybko zniknął im z oczu ustępując miejsca dziwnie zielonej jak na tą porę roku, delcie ogromnej rzeki.


Mój słownik uważa, że słowo „Xellos” jest używane potocznie XD

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Socki : 2009-12-16 10:54:01
    licentia poetica

    Meitsa pisząc tą historyjkę pozwoliłam sobie na zastosowanie licentii poetica XD czyli takiej małej zmiany rzeczywistości. Np. założyłam, że demony emocji owszem nie mogły odczuwać ale nie odczuwanie uczuć wydawało mi się idiotyczne- bez nich nie mogłyby reagować na świat w jakikolwiek sposób. Już sam fakt, że Xellos kłócił się, był wierny swojej pani, lubił herbatę świadczy o tym, że miał uczucia.

    Inna sprawa, że jak to napisał Piasek, był dupkiem XD

    Co do reszty, wiedziałam, że ubrania wcale nie były częścią ciała demonów bo nigdzie nie ma o tym żadnej wzmianki a w mangach demony często gęsto zmieniają ciuszki...ale nie wiedziałam, że z tym byciem facetem to jakiś wkręt O.o Tak sobie napisałam bo chciałam być oryginalna a tu proszę....

  • Piasek : 2009-12-06 18:00:44

    A ja uważam, że to, że Xellos miał tylko ciało mężczyzny to jedynie kaczka dziennikarska, którejś z dawnych polskich stron o Slayersach. Czytałem opowiadania- i tam jedyne czym się Xellos różnił to tylko to, że był jeszcze większym dupkiem i miał czarne włosy...ale nie było nic o tym że nie może zdejmować z siebie ubrań lub o tym czy mógłby być mężczyzną. Czyli bzdura.

    Potwierdzenie moich słów łatwo znaleźć czytając zagraniczne fice o tematyce Slayers...tam nikt nawet nie pomyślał o tym, że Xellos mógłby nie być facetem lub, że nie może zdejmować z siebie ubrań.

    Trzymam kciuki Socki! Jestem na prawdę pod dużym wrażeniem tego fica.

  • Meitsa : 2009-12-05 13:03:26

    Już myślałam, że się nie doczekam kolejnej części ^^ Czytałam kiedyś starą wersję i teraz z radością czekam na kolejne chaptery. Jestem ciekawa co jeszcze zmieniłaś no i czekam na zakończenie. Dialogi między Xellosem a Filią to mistrzostwo, tak samo jak przyczyna obecnych relacji między nimi. Nie od dziś wiadomo, że stworzenie dobrego fanfika z elementami romantyzmu o nich graniczy z cudem. Tutaj wszystko ma ręce i nogi chociaż można by się przyczepić do tego czy Xellos naprawdę tak odczuwa swoja męskość bo czy wygląd mężczyzny może tak wpłynąć na osobowość demona?

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu