Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Lot nad przepaścią

Autor:przeklęta_beatrycze
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Obyczajowy
Uwagi:Utwór niedokończony, Self Insertion
Dodany:2009-08-07 16:21:52
Aktualizowany:2009-08-07 16:22:52


Z dedykacją dla Justyny

Kiedy byłyśmy młodsze, wszystko robiłyśmy razem. Bawiłyśmy się na podwórku, jeździłyśmy na rowerach, rolkach i hulajnogach, podkradałyśmy owoce z ogrodu sąsiadki. Po paru latach - chodziłyśmy już wtedy do trzeciej klasy podstawówki - złożyłyśmy sobie obietnicę, że cokolwiek się wydarzy, zawsze będziemy ze sobą szczere.

To moja przyjaciółka, Magda, powiedziała mi, że jestem porażką.

Dreszcz, jaki przeszedł mi po plecach był jeszcze gorszy od tego, który poczułam, gdy orzekła, że ma dość mnie - chorej, nic niewartej ofiary wynaradawiania.

Śmieszne.

Przyłapałam się na tym, że mój zapał przygasł, że coraz trudniej jest mi walczyć dla utopijnej idei. A miała przynieść taki wspaniały plon, tyle naręczy kwiatów… Miały mi się nie mieścić na stole. Miało zabraknąć wazonów. Wanna miała być zbyt mała na ich wszystkie pąki rozkwitające nowym, wspaniałym, życiodajnym zielem. Wszystko miało być inne, a jednocześnie tak spójne, tak równe - gdy miałam szesnaście lat, nie rozumiałam, czym jest tolerancja, o którą tak zawzięcie walczyłam. Toteż głupio wierzyłam, że moje uczucie wyobcowania było jej owocem. Głupia, głupia tolerancja.

Ale wtedy to był inny czas. Wtedy tolerancja i pacyfizm były czymś prawdziwym, czymś, w co wierzyłam i co utrzymywało mnie przy tym, by nadal trwać; by być.

Magda nie skończyła. Ostateczny cios dopiero nadszedł.

- Moim zdaniem - odezwała się, zniżając głos, jakby to była taka zwyczajna rozmowa „między nami dziewczynami”, chociaż oczywiście teraz słuchali nas już wszyscy przechodnie - wyrośniesz z tego. Znam kilka osób twojego, a być może nawet gorszego pokroju, które dojrzały i dały się przywrócić na łono normalnie myślących współobywateli. Jestem już po prostu nieco - ostatnie słowo wymówiła z wyraźną ironią - zmęczona twoją postawą. Wiem też, że to zapewne oznaka młodzieńczego buntu, ale uwierz mi - to minie. Zawsze mija.

W głowie mi się nie mieściło, że rozmawiała ze mną w ten sposób. Zupełnie tak, jakby dzieliła nas ogromna przepaść wieku i doświadczenia. Gdybym nie widziała tych jej wielkich, błyszczących ze wzburzenia i irytacji oczu, zapewne uznałabym całą tę konwersację za wyjątkowo niesmaczny żart. Przecież jesteśmy rówieśniczkami…

- Świetnie - wyjąkałam drżącym głosem. - Po prosty świetnie, Magda. Wygrałaś. Bo, wiesz co? Ja… Mnie już przestało zależeć.

I odwróciłam się, wiedząc, że nie mogę teraz spojrzeć jej w twarz i nie wybuchnąć płaczem.

Zaczęłam biec w stronę rynku, czując na sobie świdrujący wzrok wszystkich tych ludzi, biegłam i biegłam mając nadzieję, że starczy mi sił na tyle, by dotrzeć do przystanku autobusowego, zanim łzy pociekną po policzkach.

- Zaczekaj! - usłyszałam za sobą, a już po chwili dopadła mnie zasapana przyjaciółka. - Nie w ten sposób. Nie chcę, żeby to spotkanie tak się zakończyło. Być może już więcej nigdy się nie spotkamy…

- Nienawidzę słów „nigdy” i „zawsze” - przerwałam jej czując, że coś dławi mnie w gardle. - Poza tym, od kogo zależy, czy będziemy w kontakcie?

- Przecież wyjeżdżasz.

- Ale wrócę.

- Wrócisz lub nie. Po tobie można się wszystkiego spodziewać.

- Och, czyżby? - stłumiona przed momentem złość powróciła niczym bumerang. Poczułam, że policzki czerwienieją mi pod napływem masy - niekoniecznie pozytywnych - emocji. - Ty mnie w ogóle nie rozumiesz, o niczym nie masz pojęcia. - starałam się ze wszystkich sił nie podnosić głosu. Oczywiście, doskonale wiedziałam, że takimi słowami tylko się pogrążam - jakby na to nie spojrzeć, zabrzmiały jak kwestia z jednego z tych filmów, w których nikt nie rozumie problemów nastolatków.

- Przestań - Magda jęknęła, trochę zbyt głośno, niżby należało. - To wcale nie jest tak, że cię nie rozumiem. Ty jedynie użalasz się nad sobą.

Zamilkła, zapewne zauważywszy, iż ledwo hamuję gniew, a potem zanurzyła ręce w torbie.

- Mam dla ciebie prezent. - to powiedziawszy, wręczyła mi niedużą paczuszkę. Chciałam zajrzeć do środka, ale powstrzymała mnie: - Nie otwieraj teraz, później.

- Ja też mam coś dla ciebie - podałam jej papeterię - pisz do mnie. Nie zapomnij.

Chyba jeszcze coś usiłowałam dodać, ale nie mogłam znaleźć właściwych słów. Wtedy przypomniałam sobie…

- Czy ty bardzo się męczysz, przebywając ze mną?

Magda uniosła brwi, najwyraźniej zaskoczona takim pytaniem.

- Co? Oczywiście, że nie. Masz wprawdzie dość pokręconą osobowość, ale bardzo ciekawą. - spojrzała na mnie, a przez jej twarz przemknął cień zakłopotania. Czyżby czuła się skrępowana? Z mojego powodu? Nie, to niemożliwe. Choć jej kolejne słowa wywołały u mnie mieszane odczucia: - Tak to odbierasz, sprawiam ci aż taki ból?

- Nie… Choć czasami tak. Gdy nie jestem pewna twoich motywów… Czy nie kieruje tobą litość.

Sama nie wierzyłam, że to powiedziałam. Przecież zaledwie chwilę temu chciałam uciec stąd jak najdalej, wrócić do domu, spokojnie spakować walizki i ruszyć wreszcie w drogę.

A teraz? Cóż, zdecydowanie nie należę do osób, którym łatwo przychodzi mówienie o uczuciach, tym bardziej, iż ów uczucia zostały przed momentem porwane na kawałeczki i podeptane. Musiałam to w końcu przyznać - chociaż sama przed sobą - moja psychika to same znaki zapytania.

Z trudem przełknęłam ślinę. Zostało ostatnie pytanie.

- Magda - zawiesiłam głos i spuściłam wzrok. - Powiedz mi, co się stało. Zmieniłaś się. I nie - zastrzegłam od razu - nie chodzi mi o to, że czepiam się zmian, jako takich, ale… ja cię w ogóle nie poznaję. Nie potrafię sobie nawet przypomnieć momentu, w którym to się stało. - Gdzie się ta moja przyjaciółka podziała?

- Dorosła. - Zakończyła naszą rozmowę Magda.

***

A potem powoli, nigdzie się nie spiesząc, powędrowałam przed siebie ciesząc się, że już za parę godzin mnie tu nie będzie.

Co chwila zerkałam na niebo, czekając na zachód słońca i nie mogąc się doczekać chwili, kiedy niebo uraczy mnie wszystkimi barwami witraży, nim upadnie ciężka gilotyna zmierzchu.

Odetchnęłam głęboko, uwalniając się od siebie, od złości, od bólu, od goryczy.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • : 2012-11-23 17:27:46

    Przyjemny tekst. Pokazująca zwyczajne życie zwyczajnych ludzi obyczajówka. Daję 8/10

  • czarna-lukrecja : 2009-08-19 14:30:05

    Banalna w swojej formie fabuła, a jednak mi się podoba.

    Po prostu zwykłe życie, czyż nie?

  • Niedobrucha : 2009-08-10 13:15:34

    Bardzo mi się podoba.

    Taka dość lekka, pozbawiona treściowych fajerwerków obyczajówka jest miłą odmianą w natłoku tych wszystkich mroczno-niesamowitych opowiadań.

    Pokazuje, że zwykłe życie także jest ciekawe i godne uwagi.

    Z czystym sumieniem wystawiam najwyższą notę.

  • Skomentuj