Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Trucizna

Rozdział 7

Autor:carmilla
Serie:Harry Potter
Gatunki:Fantasy
Dodany:2009-11-30 08:00:00
Aktualizowany:2009-11-18 16:49:00


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Nadszedł upragniony weekend. Pogoda wciąż się nie poprawiała. Deszcz lał strumieniami wygrywając swoją muzykę na zamkowych parapetach.

Severus szedł korytarzem zmierzając do biblioteki. Pogrążony we własnych myślach nie zauważył zbliżającego się Sombry. Nauczyciel obrony przed czarną magią kroczył sprężystym krokiem, zostawiając unoszącą się za nim woń perfum. Dopiero ten ostry zapach wyrwał Snape’a z zamyślenia. Widząc przed sobą uśmiechniętego od ucha do ucha Sombrę odrobinę zwolnił krok.

- Dzień dobry Severusie! - przywitał Mistrza Eliksirów pogodnym tonem.

- Witaj Santiago. - odparł chłodno Sev.

- Spieszysz się gdzieś? Co byś powiedział na małego drinka w miłym towarzystwie?

- Chyba nie mówisz o sobie, przyjacielu. - powiedział złośliwie Snape.

- Och Severusie ty i twoje poczucie humoru. Proponuję byśmy zakopali w końcu topór wojenny i zapomnieli o starych waśniach. - Sombra zbliżył się do Snape’a z wyciągniętą ręką.

- Co ty kombinujesz Santiago? - spytał podejrzliwie Sev.

- Och, nic się nie zmieniłeś. Wciąż tak samo podejrzliwy jak dawniej. - mówił wesoło Santiago, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi wspominającymi stare, dobre czasy. - Zrób odstępstwo od swej natury samotnika i chodź ze mną.

Sev patrzył na niego z niedowierzaniem. W radosnym uśmiechu Sombry nie dostrzegał niczego dobrego. Może i ludzie uważali, że miał paranoję, ale nie był na tyle głupi by iść na drinka z Santiago. Kto wie co knuje ten kochaś.

- Nie mam na to czasu. W gabinecie czeka na mnie cała masa roboty. - rzekł i próbował wyminąć stojącego przed nim Sombrę.

- Nie tak szybko Severusie. - wyszeptał cicho tuż przy jego uchu. - Wiedz, że…

- Profesorze Snape, mógłby pan pozwolić na chwilę. - To Argus Flich ze swoją nieodłączną towarzyszką, Panią Noris przerwał im tę miłą konwersację. - Młody panicz Malfoy pojedynkował się z Potterem dwa piętra niżej.

- Naprawdę? Kto wygrał? - zapytał spokojnie Snape patrząc na zdziwionego widokiem nauczycieli Flicha.

- E, tego nie wiem profesorze, ale gdyby mógłby pan tam zajrzeć…

- Już idę. - rzucił kończąc rozmowę.

- Pójdę z tobą, gdybyś potrzebował pomocy w sprzątaniu. - powiedział ochoczo jak zawsze uśmiechnięty Sombra.

Sev spojrzał na niego przymrużonymi oczami. Był zły, ale nie chciał, by Santiago to zauważył.

- Jeśli musisz.

Dwa piętra niżej Sev znalazł dwóch leżących na podłodze uczniów i kilku innych starających się im pomóc. Poszkodowani mieli po parze dodatkowych kończyn. Wyglądali żałośnie.

- Draco, co się tutaj stało? - zapytał znajdującego się bliżej niego blondyna.

- To wina Pottera! Zaatakował mnie! - krzyknął Draco oglądając swoje dodatkowe ręce.

- Nieprawda! - odpowiedziała mu krzykiem Hermiona. - To Malfoy zaczął!

- Uspokój się Granger. Przez twoje wrzaski Griffindor stracił właśnie pięć punktów. Natomiast pan Potter za zakłócanie spokoju na korytarzu i wszczęcie bójki stracił na rzecz swojego Domu dziesięć punktów.

- Ale… - zaczął Weasley, ale Hermiona zatkała mu usta dłonią.

- Draco, marsz do skrzydła szpitalnego. - powiedział do młodego Ślizgona, który uśmiechał się złośliwie patrząc na Gryfonów. - A wy zejdźcie mi z oczu.

Severus odwrócił się napięcie powiewając swoją czarną peleryną. Nie przeszedł kilku kroków, gdy wyczuł zapach perfum.

- To nie było miłe z twojej strony. - powiedział wesoło Santiago.

- Gdybyś pracował z uczniami tyle lat, ile ja to wiedziałbyś, że z nimi trzeba ostro. Zwłaszcza z takimi jak przeklęty Potter.

- Cieszę się, że mam kogoś, kto mnie tego nauczy. - rzekł przymilnie Sombra.

- Czego ty ode mnie właściwie chcesz? - nie wytrzymał Sev i złapał Santiago za kołnierz, przyciągając go bliżej siebie.

- Bierz te łapy! - warknął Hiszpan i zaczął się wyrywać z mocnego uścisku Mistrza Eliksirów.

- To przestań za mną łazić. - wyszeptał Snape. Następnie popchnął go mocno, aż Sombra się zachwiał. Spojrzał jeszcze na swojego przeciwnika i szybko się oddalił stukając obcasami. Zdenerwowany Santiago mógł tylko stać i złorzeczyć, co zresztą robił.

***

Kiedy w końcu Sev dotarł do biblioteki, wypożyczył kilka ksiąg o zastosowaniach czarnej magii i najsilniejszych znanych mikstur. Tak obładowany udał się do swojego gabinetu, gdzie zaszył się zakopany w książkach i pergaminach. I tak upłynęła mu reszta weekendu.

***

Poniedziałek. Po porannej toalecie i śniadaniu, Severus był gotowy do zajęć. Kiedy przyglądał się Gryfonom rozkładającym swoje podręczniki i przybory potrzebne do przyrządzania eliksirów, myślał jednocześnie o pracy domowej jaką mógł zadać, by odrabianie jej zajęło im przynajmniej cały weekend. Następnie wstał i zaczął rozdawać uczniom wypracowania. Gdy doszedł do Harry’ego, zatrzymał się przed nim i zadrwił:

- Następnym razem nie przyjmę tak napisanej pracy. Jest poniżej krytyki.

- Profesor Sombra miał rację, co do pana. - powiedział nagle Harry, gdy Snape podszedł, by zwymyślać kolejnego ucznia.

- Co powiedziałeś? - zapytał Snape zatrzymując się raptownie i odwrócił się w stronę Pottera.

- Powiedziałem, że profesor Sombra nie mylił się.

- A co dokładnie mówił profesor Sombra? - dopytywał się zaskoczony Snape.

- Mówił, że jest pan zakompleksionym, paranoicznym samotnikiem. - rzekł wyzywająco Harry.

Sev starał się nie tracić równowagi, ale wewnątrz, aż zagotował się z wściekłości. Jak on może oczerniać go przed uczniami? A w szczególności przed tym cholernym Potterem?! Tego było już za wiele.

- Skoro tak, cała klasa ma przygotować mi eliksir rozdwojenia jaźni. Próbki zostawicie na moim biurku opatrzone nazwiskiem właściciela. Macie czas do końca lekcji. A na następne zajęcia macie napisać esej na trzy rolki pergaminu o jego zastosowaniu i właściwościach.

Mistrz Eliksirów zamknął drzwi klasy z ogromnym trzaskiem i udał się do gabinetu dyrektora. Po kilku minutach stanął przed posągiem ogromnego jastrzębia kryjącego wejście do gabinetu Dumbledore’a.

- Cytrynowy sorbet. - Sev wypowiedział hasło i marmurowy ptak odsunął się na bok ukazując wejście do sanktuarium dyrekcji.

- Witaj Albusie. Wybacz, że ci przeszkadzam, ale muszę z tobą porozmawiać. - powiedział od progu zdenerwowany Snape.

- Oh, witaj Severusie. Co jest aż tak ważne, że odwiedzasz mnie o tak wczesnej porze w poniedziałek? - zapytał zaskoczony wizytą niespodziewanego gościa.

- Musisz zwolnić Sombrę. - powiedział bez ogródek.

- Severusie, wiem, że ty i Santiago macie na pieńku, ale wydaje mi się, że jesteście na tyle dorośli, by zostawić sprawy osobiste przed drzwiami klasy i stać was na normalne prowadzenie zajęć. - odparł lekko wytrącony z równowagi Albus a oczu mu rozbłysły.

- Jestem profesjonalistą i potrafię to zrobić. Gorzej z Sombrą. Właśnie się dowiedziałem, że oczernia mnie on przed uczniami na swoich zajęciach! - krzyknął Snape czerwony na twarzy.

- Uspokój się Severusie. Nie będę tolerował takiego zachowania w moim gabinecie. - rzekł spokojnie acz stanowczo Albus.

- Jak mogę być spokojny, kiedy ten, ten… - z nerwów aż zabrakło mu słów.

- Zaraz to wyjaśnimy. Poczekaj wyślę mojego skrzata Groszka, żeby poszedł po profesora Sombrę.

- Tak Albusie, masz rację. Jak tu przyjdzie to go zabiję! - zarzekał się.

- Jeśli zaraz się nie uspokoisz Severusie będę zmuszony wyrzucić ciebie. - odparł Dumbledore spoglądając na Snape’a ostrzegawczo.

Sev zerknął na dyrektora i wziął kilka uspokajających oddechów. Podszedł do okna i zaczął bezwiednie uderzać palcami o parapet. Minuty upływały w ciszy. W gabinecie słychać było tylko rytmiczne uderzenia palców Snape’a i ciche westchnienia dyrektora. W końcu drzwi otworzyły się i do środka wszedł Santiago Sombra we własnej osobie. Ubrany w jedwabną szatę w kolorze szafirowym, podkreślającą błękit jego oczu, przyniósł ze sobą woń mocnych, firmowych perfum. Wygięte w uśmiechu usta ukazywały piękne, białe zęby. Można by pomyśleć, iż w wejściu ukazał się niedościgniony ideał mężczyzny. Jednak dla Snape’a nie był on nikim innym jak zdrajcą, krętaczem, ubranym w drogie szaty.

- Buenos días señor director. Czym mogę służyć? - zapytał szarmancko lekko się przy tym kłaniając.

- Witaj, witaj. - Dumbledore wstał i podszedł do gościa by się przywitać. - Jesteś tutaj, gdyż musimy porozmawiać. Obecny tu Severus chciałby wyjaśnić pewne sprawy.

Santiago spojrzał na Snape’a jakby dopiero teraz go zauważył. W porównaniu do nauczyciela obrony przed czarną magią, Sever prezentował się dość miernie. Jego czarna szata pamiętała już wiele wiosen. O włosach nie można było powiedzieć, że były puszyste a przede wszystkim świeżo umyte. Żółta, zniszczona papierosami i alkoholem cera, wyglądała niezdrowo i postarzała go o dobrych kilka lat. Zmarszczki i wory pod oczami również robiły swoje. Ci dwaj mężczyźni różnili się jak niebo i ziemia.

- Och witaj Severusie. Znowu się spotykamy! - i ruszył w stronę Snape’a z wyciągniętą ręką.

- Oszczędź sobie tych fałszywych uśmiechów. - warknął Sev a zaskoczony Sombra zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na dyrektora.

- Nie rozumiem, o czym mówisz, amigo.

- Nie jestem twoim amigo! - krzyknął Snape.

- Co za całkowity brak kultury i dobrego wychowania. - odezwał się jeden z portretowych dyrektorów widzący na ścianie za biurkiem.

- Dziękuję za pomoc, profesorze Dippet. Sever uspokój się w końcu. A ty Santiago powiedz mi czy zdarzyło ci się opowiadać o Severusie w czasie swoich lekcji? - dyrektor zwrócił się do Sombry.

- Och, tak panie dyrektorze zdarza mi się. Jednakże muszę zapewnić, iż są to same superlatywy.

- Tak mówisz?! To dlaczego słyszę od Pottera, że jestem zakompleksionym paranoikiem?! Ponoć dowiedział się tego na twojej lekcji! - mówił podniesionym głosem a żyły drgały mu na skroniach.

- Severusie! - powiedział ostrzegawczo Albus. - Santiago, jeżeli Harry mówił, że usłyszał to na twojej lekcji, to musi coś w tym być. - zwrócił się spokojnie do Sombry.

- Możliwe, że Harry po prostu coś źle zrozumiał. Przecież Severus cały czas mówi, że ten chłopiec ma źle poukładane w głowie. - odparł spokojnie Santiago.

- To prawda Severusie? Myślałem, że już pogodziłeś się z przeszłością. Chyba nie mścisz się w żaden sposób na Harrym, prawda? - dociekał Dumbledore mierząc Seva wzrokiem.

- Nie… - zaczął się tłumaczyć Snape, ale Sombra wszedł mu w słowo.

- Jeśli można dyrektorze. Harry mówił mi w zaufaniu, że profesor Snape często ośmiesza go na forum klasy i każe dodatkowymi pracami.

- Jest tak Severusie? - naciskał Dumbledore.

- Nie… To znaczy to prawda, że zadaję mu dodatkowe prace, ponieważ chłopak w ogóle się nie uczy i brak mu samokrytyki. Ktoś go musi utemperować. - argumentował swoje postępowanie Sever. Widział jednak, że dyrektor nie jest przekonany i trzyma stronę Sombry. Czyżby Dumbledore też dał się omamić doskonałej grze tego aktora? Aż nie chce się wierzyć.

- Severusie, inaczej się umawialiśmy. Miałeś traktować go jak innych uczniów. - mówił Albus wyraźnie zagniewany.

- I traktuję. - warknął.

- Severusie, zawiodłem się na tobie. Myślałem, że jesteś odpowiedzialnym mężczyzną. - westchnął rozczarowany Albus.

- Skoro tak pan uważa. Postaram się poprawić. I przestanę już pana niepokoić. - powiedział Snape i skierował się do wyjścia.

- Ależ Severusie, nie zachowuj się jak rozkapryszone dziecko. - mówił wciąż uśmiechnięty Santiago.

- Jeżeli to pomoże mi w ucieczce od twojego towarzystwo to warto. A teraz przepraszam, muszę wrócić na zajęcia i sprawdzić czy Longbottom nie wysadził całej klasy w powietrze.

***

„A więc o to chodzi Sombrze. Stara się obrócić Dumbledora przeciwko mnie i jak na razie dobrze mu to idzie.” Myślał rozgoryczony Sever. „Skoro tak. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.”

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.