Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"

część XXX "...we are always on the way to find the place we belong..."

Autor:Aurorka
Serie:Slayers, Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Obyczajowy
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Songfik
Dodany:2010-06-30 10:22:35
Aktualizowany:2010-06-12 11:25:35


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

To, że ta część powstała kilka miesięcy temu i dopiero dziś Wam ją przedstawiam wynikło z faktu, ze komputer mi się spalił i dopiero w ostatnich dniach udało mi się odzyskać zawartość twardego dysku. Mogę zacząć więc pisać dalej tak jak obiecałam...


"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"


część XXX "...we are always on the way to find the place we belong..."


- Ej!!

Gabriel z Tereską podskoczyły jak oparzone.

- Ciii... - odciągnęły Vivian od drzwi prowadzących do gabinetu pana Brenta.

- Co wy...?!

- Ciiiiiiiiii...

Dziewczyny odetchnęły dopiero, gdy znalazły się w oddalonym kącie kuchni.

- Myślisz, że usłyszał? - zapytała gorączkowo Gabriel.

- Ej!

- Wywali mnie, wywali mnie, wywali mnie... - Tereska załamywała ręce. Żadna z nich nie zważała na stojącą obok Vivian.

- Ej!!!

- A gdzie tam - machnęła lekceważąco ręką Gabriel.

- Łatwo ci mówić, jesteś jego ulubienicą - Tereska nerwowo krążyła wokół Vivian.

- Hmmmm... - Gabriel utkwiła wzrok w drzwiach gabinetu.

- EJJJJJJJJJJJJJJJJJJ!!!!!!!!!!!!!!!!!

- Co to za krzyki?! - pan Roman poderwał się z fotela, które skrzypnięciem podziękowało za niespodziewaną ulgę.

Filia odwróciła się zaskoczona. Pan Roman wybiegł z gabinetu, a ona pogrążyła się w myślach. Miała większe problemy niż czyjeś krzyki.

Skąd weźmie pieniądze dla pana Romana? Miała dach nad głową, wyżywienie, opiekę i trochę drobnych na codzienne wydatki, ale nawet gdyby je odkładała przez rok to nigdy nie zdobędzie potrzebnej kwoty. Zagryzła wargę, a na jej czole pojawiła się pierwsza zmarszczka. Czyżby musiała znów coś poświęcić? I... czy warto?

- Kto tam?

W ciemnościach spowijających ganek stała Anna i wytężając wzrok wpatrywała się w roślinność za furtką. Mogłaby przysiąc, że słyszała czyjeś kroki. Odczekała kilka minut, ale nikt się nie odezwał. Wytężyła słuch, ale szum morza zagłuszał nawet szelest liści.

- Jest tam kto?! - powtórzyła na wszelki wypadek. Znów odpowiedziała jej cisza.

Cofnęła się kilka kroków nieodrywając oczu od krzaków i wymacała dłonią klamkę. Tuż pod nią znajdował się w zamku klucz. Przekręciła go i jak mogła najszybciej pchnęła drzwi i weszła do środka. Dopiero, kiedy drzwi się za nią zamknęły odetchnęła. Zamknęła się na cztery spusty i niezapalając światła podeszła do okna, by ostrożnie wyjrzeć. Niebo zasnute chmurami pochłaniało światło okolicznych lamp, ale mimo tego wydawało jej się, że dostrzegła jakąś postać stojącą za furtką.

- Złodziej? - zapytała samą siebie.

Sięgnęła po telefon, ale po minucie wsłuchiwania się w ciągły sygnał odłożyła słuchawkę bez wykręcenia numeru.

I właśnie w tej chwili rozległo się pukanie.

- Filia jeszcze nie wróciła?

- Nie - Monic oderwała się od robienia kolacji i spojrzała z niepokojem na Johna. - Myślałam, że jest z panem na spacerze.

- Rzeczywiście umówiliśmy się na spacer, ale nie pojawiła się.

- Może zagadała się z dziewczętami? - Monic wytarła ręce w fartuch. - Zadzwonię i sprawdzę.

- Nie trzeba - John uniósł rękę. - Ja to zrobię, a ty kończ kolację. Na pewno zaraz się pojawi...

Pod drzwiami leżała koperta, a w niej skreślone na kartce kilka słów.

"Żyję...

Nie martw się...

Kocham...

X"

Pan Brent siedział w swoim gabinecie przy zgaszonym świetle. Wpatrując się w cienki sierp księżyca rozmyślał...

Skłamał. Poprosiła go, więc skłamał. Już nieraz kłamał i zawsze czynił to z pewną satysfakcją... Tylko że dzisiaj...

Pan Metallium był zdenerwowany... Mało powiedziane... Był strasznie zaniepokojony, ale cóż się dziwić? Jego drugie "dziecko" zniknęło z domu bez zostawienia choć jednej wiadomości. Sam byłby nielicho zmartwiony.

Fotel zaskrzypiał, kiedy wstał. Podszedł do okna i wyjrzał na ulicę. Można było zauważyć pierwszych gości krążących po ulicy. Myśli pana Brenta skierowane zostały na troski dnia powszedniego.

Tłuszcz zaskwierczał na patelni przypominając o swojej obecności na ogniu, ale nikt nie zmniejszył płomienia. Trójka osób siedziała wokół stołu wpatrując się w telefon leżący pośrodku. Czekali...

- A może powinnyśmy... - Monic zagryzła wargę.

- Poczekajmy jeszcze chwilę... - John przetarł spocone czoło. - Z pewnością zadzwoni...

I jak na zawołanie telefon zadzwonił, ale ani John ani Monic nawet nie drgnęli. James westchnął cicho i sięgnął po słuchawkę.

- Rezydencja pana Metallium, słucham...

can you hear the calling of the raving wind and water?

we just keep dreaming of the land 'cross the river

we are always on the way to find the place we belong

wandering to no where, we're paddling

down the raging sea

who can cross over such raving wind and water?

on the rolling boat we sit, shivering with coldness

come by an island, come by a hillock,

it's just another place, we paddle on

down the raging sea

but in one morning we'll see the sun

bright shining morning dew singing

they who will search will find the land

of evergreen

can you hear the calling of the raving wind and water?

we just keep paddling down the sea, up the river

no destination, but we are together

in the silent sadness we're paddling

down the raging sea

down to no where

..........

Dym papierosów drażnił nozdrza, ale starała się o nim nie myśleć. Zacisnęła powieki i wsłuchała się w melodię płynącą z głośników. Musi się postarać dobrze wypaść. Zależy jej na tej pracy. Cóż z tego, że znowu otoczona jest przez ludzi, którzy napawają ją strachem?

Dla Jego szczęścia... Dla Jego szczęścia będzie śpiewać wśród nich... Znów...


koniec części XXX...


"To Nowhere" .hack//SIGN


story write by Aurorka (13.11.2004) (titonosek@interia.pl)

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.