Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"

część VIII "...I came to this land to protect you..."

Autor:Aurorka
Serie:Slayers, Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Obyczajowy
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Songfik
Dodany:2009-12-26 22:47:59
Aktualizowany:2009-12-26 22:47:59


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"


część VIII "...I came to this land to protect you..."


- Musisz coś zjeść - Monic usiadła na łóżku córki.

- Nie chcę - osłoniła głowę kołdrą.

- Wiem kochanie... - powiedziała łagodnie. - Ale spróbuj... - położyła rękę na kołdrze - dla mnie.

Filia z ociąganiem wystawiła głowę. Monic ujrzała podpuchnięte oczy i coś ją ścisnęło za serce. Szybko odwróciła od jej twarzy wzrok udając, że wygładza kołdrę. Filia usiadła na łóżku.

- Która godzina?

- Pierwsza - położyła tacę na jej kolanach.

Na śniadanie, które jej przyniosła składało się kakao i rogalik z dżemem. Filii oczy znowu zaszły mgłą. W dzieciństwie mama przynosiła jej do łóżka takie śniadanie, gdy życie nie układało się po jej myśli. Czy któraś z nich domyślała się wtedy jak potoczą się ich losy?

Sięgnęła drżącą ręką po kubek. Jego ciepło przyjemnie rozchodziło się po ciele, a ręka przestała drżeć. Pierwszy łyk sparzył jej język, ale prawie tego nie zauważyła. Przymknęła oczy, by myśli skupiły się na chwili obecnej. W tej chwili prawie uwierzyła, że wszystko będzie dobrze. Magia maminego śniadania nadal działała...

Monic odetchnęła widząc delikatny uśmiech wypływający na twarz córki. Wyciągnęła rękę i odgarnęła z jej twarzy niesforny pukiel. Tak. Ona też prawie uwierzyła, że może wszystko się jeszcze ułoży...

Dzień dłużył mu się w nieskończoność. Nerwowo stukał palcami o blat biurka czekając, aż kontrahenci omówią między sobą szczegóły kontraktu. Zignorował potępiające spojrzenie syna i cicho westchnął. W tej chwili nic go nie obchodził kontrakt na bajeczną sumę, ani brak porozumienia z synem. W tej chwili chciał spojrzeć w błękitne oczy pewnej dziewczyny, by po raz pierwszy ujrzeć w nich szczęście. Ponownie westchnął, tym razem głośniej. Nie zwrócili na niego uwagi kłócąc się o coś zawzięcie. Xellos próbował ich uspokoić, ale nie za bardzo mu to szło. No cóż, będzie się musiał wtrącić, a już miał nadzieję, że skończą raz dwa. Ostatni raz westchnął i wtrącił się do rozmowy...

Siedziała w wannie pozwalając by aromatyczne olejki lekko ją odurzały. Może to nie byłby taki zły pomysł? Odurzyć się czymś, by nic nie pamiętać na drugi dzień? Tylko czym? Narkotykami? Nieee, nie miała do nich dostępu. Alkoholem? Hmmm... Kac nie byłby problemem, ale pan Brent trzyma kluczyki od barku przy sobie. Trudna sprawa. Co jeszcze zostaje? Zmarszczyła brwi, ale nic jej do głowy więcej nie przyszło. Jej wiedza na ten temat była uboższa od dziesięciolatka. Wychowana bez telewizora z dala od miasta żyła w przekonaniu, że świat jest doskonały, a w życiu najważniejsze są marzenia. Ciężko westchnęła. Jaka była wtedy niewinna. Ale to się zmieni. Dzisiejszej nocy.

Woda nagle przestała być ciepła. Wyszła z wanny otulając się szlafrokiem. Dzisiejsza noc sprawi, że świat przestanie być doskonały. Podeszła do lustra i przetarła je ręcznikiem. Spojrzała na swą twarz, jakby patrzyła na kogoś obcego. Duże, niebieskie oczy podkreślone były naturalnymi długimi, ciemnymi rzęsami. Usta barwy karminu nie potrzebowały szminki. Tylko na blade policzki nałoży trochę różu, który pożyczy od Gabriel. Ona sama nigdy nie używała kosmetyków, ponieważ do tej pory ich nie potrzebowała. Długie włosy rozpuści swobodnie na plecy, a na siebie założy cieniutką różową koszulkę, którą dostała od pana Brenta. Będzie wyglądała cu...

Oparła dłonie o zlew i zagryzła wargę. Obiecała sobie, że nie będzie płakać. Nie dziś. Jutro. Jutro pozwoli płynąć łzom do woli, ale dzisiaj będzie silna. Uniosła głowę, a lustro ukazało jej zdeterminowaną twarz.

Wreszcie spotkanie dobiegło końca. Wszystkie papiery podpisane i może wreszcie opuścić biuro. Szybko wrzucił do teczki kilka dokumentów, rozejrzał się wokoło odruchowo sprawdzając czy wszystko jest w porządku i wyszedł z gabinetu.

- Do widzenia Lauro.

- Do widzenia panie prezesie.

- Życzę miłego weekendu - uśmiechnął się.

- Nawzajem - kobieta odwzajemniła uśmiech.

- Wychodzisz?

W drzwiach gabinetu przylegającego do jego gabinetu stał Xellos.

- Tak.

- Dokąd?

Spojrzał w oczy syna, ale nie potrafił z nich nic wyczytać.

- Mam spotkanie.

- Aaaa, spotkanie...

Wyczuł w jego głosie ironię.

- Tak - odpowiedział szorstko. - A teraz wybacz, śpieszę się.

- A kto cię zatrzymuje?

Nie odpowiedział, nie chciał się teraz kłócić z synem. Poświęcił mu jeszcze jedno spojrzenie i opuścił biuro.

kimi wo mamoru tame, kono chi ni

kimi to deau tame, umareta

mezameta shunkan

mawari hajimeru PURIZUMU

kimi wo aisuru tame ni, ima

kimi wo idaku tame, umareta

uso mo shinjitsu mo

subete jibun no naka ni aru

kokoro okisari ni shite iru hibi ni makenai

yasashisa (yasashisa) itoshisa (itoshisa)

mou ichido torimodosou

ayatsuri-ningyou na mainichi no naka de

ZERO to mugen no hazama wo mayotte iru

karamatta ito wo tachigiru chikara wa

kimi no kokoro no naka ni mada nemutte iru

nukumori wo kanjiru tame ni

namida wo wasurezu ikite'ku

tooi kioku ni mo

kizamikomarete'ru SHISUTEMU

hohoemi wo torimodosu tame ni

kimi to tomo ni aruite iku

ai mo uragiri mo

onaji kazu dake hisonde'ru

hito wo shinjiru koto ni okubyou ni naranai

massugu (massugu) mitsumete (mitsumete)

ashita wo kaete yukou

karakuri-ningyou no hitomi no sono oku

shikumareta yume ni kokoro ga yurete'ru

sabitsuita NEJI wo sutesaru yuuki wa

boku no kokoro de mou mezame-hajimete iru

ayatsuri-ningyou na mainichi no naka de

ZERO to mugen no hazama wo mayotte iru

karamatta ito wo tachigiru chikara wa

kimi no kokoro no naka ni mada nemutte iru

karakuri-ningyou no hitomi no sono oku

shikumareta yume ni kokoro ga yurete'ru

sabitsuita NEJI wo sutesaru yuuki wa

boku no kokoro de mou mezame-hajimete iru

..........

Siedziała na wielkim łożu w pokoju Gabriel i czekała. Starała się o niczym nie myśleć, ponieważ bała się, że znowu się rozpłacze, a tego chciała uniknąć za wszelką cenę. Poprawiła ułożenie poduszek i ciaśniej owinęła się kusym szlafroczkiem. Spóźniał się.

Roześmiała się głucho na myśl, że zupełnie zapomniała spytać, kto wygrał licytację. Tylko... czy to ważne?


koniec części VIII...


"Successful Mission" Saber Marionette J


story write by Aurorka (13.6.2004) (titonosek@interia.pl)

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.