Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Notes

Zeszyt

Autor:listopad
Serie:Death Note
Gatunki:Dramat
Uwagi:Wulgaryzmy
Dodany:2009-12-24 12:43:54
Aktualizowany:2009-12-24 12:43:54


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

- Chyba się nie rozumiemy - bóg śmierci mówił powoli, starannie dobierając słowa - Nie każę ci zabijać w zamian za darowanie życia. Możesz zrobić cokolwiek. Możesz nie robić nic. Powiedzmy, że masz teraz zdolność odbierania życia każdemu, komu zechcesz. To, czy z niej skorzystasz, zależy tylko od ciebie...

Spojrzałem w zielonkawe ślepia z irytacją. Mogę zrobić cokolwiek, mogę nie robić nic... Moja decyzja. Tak.

- Masz rację, nie rozumiemy się - powiedziałem - Ja chcę zabijać. Tak po prostu.

Kankiri otworzył szerzej ślepia. Wyglądał na zaskoczonego. Jak dziecko, które pogłaskało kiciusia, a ten odgryzł mu palec.

- Tak po prostu? - spytał po chwili.

- Dokładnie.

- A to zupełnie inna sprawa... - odrzekł, prezentując cały komplet cienkich kłów. Wzdrygnąłem się mimowolnie. Z bliska wyglądały naprawdę groźnie.

- Powiesz mi w końcu, jak odbierać te życia, czy nie? - zapytałem.

- Notes.

- Co notes...?

- Znalazłeś notes. Dzięki niemu możesz zabijać.

...Notes? Ten z rana? Taki... śmieć? Jak można zabijać za pomocą zwykłego zeszytu? Miałbym tłuc nim ofiary po głowie, aż się nie przekręcą? Nie, to nie miało sensu... Chociaż z drugiej strony, faktycznie było tam coś napisane. Powinienem to sprawdzić. Tak. Najpierw spróbuję odszyfrować te bazgroły, a potem... Potem się zobaczy.

- Odejdź - starałem się, by mój głos brzmiał stanowczo. Kankiri podrapał się leniwie po szyi, posyłając mi złośliwe spojrzenie.

- Bo co...? - wycedził - Zmieniłeś zdanie, chłopcze?

- Nie jestem chłopcem! - zawołałem oburzony. Bóg śmierci zachichotał złośliwie. W jego ustach nawet „chłopiec” brzmiał pogardliwie - Wynoś się stąd! Nie chcę, żeby ktoś cię zobaczył. Potrzebuję czasu. Nie wiem, co jest napisane w tym cholernym zeszycie! Muszę to przetłumaczyć! Dlaczego po angielsku...?

- Bo tak. Sam zgadnij.

- Fruwaj stąd - wymamrotałem, podnosząc się z podłogi balkonu.

- Eee... Tomasz?

Odskoczyłem zdumiony, uderzając plecami w klamkę.

- Skąd wiesz...?

- Jestem bogiem śmierci. Zapomniałeś czy co?

Żachnąłem się. Masując obolały kręgosłup, posłałem mu spojrzenie przesycone nienawiścią.

- Co jeszcze...? - spytałem - Wiesz kiedy umrę?

- No. Ale ci nie powiem - odparł bezczelnie. Jego jasnozielone oczy znów zwęziły się w szparki. Zorientowałem się, że teraz nie ma skrzydeł. Kiedy...? I jak?

- Nie masz skrzydeł - powiedziałem.

- Sto punktów za spostrzegawczość! - zaśmiał się, po czym rozłożył skrzydła i odleciał. Zdębiałem. Chciałem za nim zawołać, by zaczekał, ale w porę ugryzłem się w język.

- Nie płacz, kiedy odjadę...! - doleciało do mnie jego zawodzenie. Grzmotnąłem pięścią w ścianę i wszedłem do mieszkania.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.