Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Podróż

Rozdział 1

Autor:Kh2083
Serie:Twórczość własna, X-Men
Gatunki:Fantasy
Uwagi:Utwór niedokończony, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2010-01-11 08:14:44
Aktualizowany:2016-11-09 19:45:44


Następny rozdział

Podróż (Journey)

Świat: Marvel / Original

Główni bohaterowie: Illyana Rasputin z New Mutants

Rozdział 1

Tonight this journey seals my fate

Far beyond the open gate

To the secret places never seen before

For this final odyssey into

Arcana, Arcana

Krętą ścieżką obiegającą kamieniste, górskie zbocze szedł wysoki mężczyzna o długich, ciemnych włosach. Temperatura powietrza była na tej wysokości dość niska, dlatego tajemniczy wędrowiec otulił się ciepłą, brązową peleryną pod którą ukrywał skórzaną zbroję i przypięty do pasa miecz. W ręce trzymał sękaty kostur przewyższający go swą długością. Mężczyzna rozglądał się dookoła podziwiając widok szarych gór o szczytach pokrytych białym, iskrzącym w świetle słonecznym śniegiem, które królowały w okolicy nad całym krajobrazem. Zatrzymał się, spojrzał ponad siebie i po chwili na kamiennej ścianie, spowitej w porannej mgle, zauważył czarne otwory jaskiń. Doskonale wiedział że jest już blisko celu swej podróży, jego zdecydowany wzrok wyrażał satysfakcję. Uśmiechnął się sam do siebie myśląc o tym, że po raz kolejny udało mu się pomyślnie odbyć podróż na daleką północ. Gdy znalazł się prawie na samym szczycie góry, widoczność była już taka mała, że wędrowiec zmuszony był pomagać sobie kosturem, aby odróżnić twardą skałę drogi od przepaści czekającej poza nią. Mężczyzna podszedł blisko wejścia do groty, po czym oparł się o ścianę aby przez chwilę odpocząć od trudów pieszej wędrówki. Oglądnął się za siebie jakby wypatrując czegoś gdzieś w oddali a być może kogoś podążającego drogą, którą przed chwilą sam pokonał. Znów uśmiechnął się sam do siebie zadowolony z sobie tylko wiadomego powodu. Po kilku minutach był gotowy do dalszej wędrówki. Kiedy przechodził przez pogrążoną w mroku jaskinię, dookoła słychać było szmer płynącej pod jego stopami podziemnej rzeki. Wilgoć panująca w tym miejscu w połączeniu z zimnem była nie do zniesienia, mężczyzna przyśpieszył kroku. Ku swojemu zadowoleniu wkrótce znów znalazł się na otwartej przestrzeni. Okazało się że dotarł na szczyt góry a mlecznobiałe chmury pozostały za jego plecami. Rozpościerało się przed nim wejście do ogromnej świątyni wykutej wieki temu w skale, wyglądające tak jakby na jego oczach tworzyło się z kamienia, jakby się z niego wciąż na nowo rodziło. Bogate zdobienia, motywy geometryczne symbolizujące słoneczne dyski zachwycały go dokładnością wykonania. Wędrowiec był oszołomiony ich pięknem pomimo, że widział je nie po raz pierwszy. Widok monumentalnej budowli a być może niezwykła atmosfera tego miejsca sprawiły, że mężczyzna przestał odczuwać chłód panujący na szczycie. Na rozległym tarasie wyłaniającym się z twardej skały, podtrzymywanym przez marmurowe kolumny stała starsza kobieta o długich, siwych włosach. Miała na sobie prostą, białą suknię odsłaniającą ramiona a na szyi medalion przedstawiający koronę słoneczną. Jej szare oczy były pełne ciepła i mądrości płynącej z wielu lat zgłębiania wiedzy tajemnej. Widząc podróżnika kobieta podniosła do góry obie ręce na znak przywitania.

- Witaj Ariano. - powiedział mężczyzna.

- Witaj Azureusie. - odpowiedziała mu opiekunka świątyni.

- Minęło tyle miesięcy odkąd ostatni raz się widzieliśmy. Jak się miewasz?

- Dobrze. Pustelniczy tryb życia nie ma na mnie tak zgubnego wpływu jak możnaby pomyśleć. Azureus szybko dołączył do kobiety pokonując kamienne schody i razem z nią spacerował po tarasie budowli.

- Widzę, że jesteś już prawdziwym mężczyzną. Pamiętam jak pierwszy raz przybyłeś tu jako chłopiec wraz z Oronem. Tyle zmieniło się od tamtego czasu...

- Tak. To prawda. Wiele się zmieniło. - odparł czarnowłosy zamyślając się.

- Wejdźmy do środka. Jest tam o wiele cieplej. - zaproponowała Ariana. Azureus był zdziwiony, bo nie odczuwał zimna będąc tak blisko kamiennych ścian. Postanowił spełnić prośbę kobiety.

Oboje przekroczyli trójkątną bramę i znaleźli się we wnętrzu świątyni. Pierwsza komnata, którą odwiedzili była ogromną grotą w której zaczynały się setki wykutych w skale korytarzy zdających się ciągnąć bez końca wgłąb góry. Wszędzie dookoła unosiły się świetliste dyski różnych rozmiarów, niektóre trwały w powietrzu niezmiennie, inne pojawiały się by po kilku minutach zniknąć, jeszcze inne ukazywały się tylko na ułamki sekund. Ariana podeszła do jednego z nich zbliżając swą dłoń do jego migoczącej powierzchni. Zamknęła oczy czując pozytywną energię napełniającą jej ciało. Azureus patrzył na nią bez emocji, nie chciał zbliżać się do magicznego zjawiska. Kobieta uśmiechnęła się do niego.

- Co cię sprowadza ponownie w progi mojej samotni Azureusie? - zapytała kapłanka, chociaż wiedziała doskonale jakiej odpowiedzi się spodziewać.

- Twoje badania. Jestem tak samo przekonany o ich słuszności jak ty, jak kiedyś Oron...

- Nie wierzę że przyjechałeś z tak daleka, tylko aby dyskutować o magii. Twój wzrok zdradza że chcesz ode mnie czegoś większego, czegoś co bardzo ciąży ci na sercu. - Ariana widziała spojrzenie swego znajomego i chciała jak najszybciej dowiedzieć się o co mu tak naprawdę chodziło. Azureus postanowił jak najdłużej zwlekać z jednoznaczną odpowiedzią na jej pytanie.

- Ariano... nie wiedząc co zrobić ze swoim życiem odwiedziłem wyrocznię w Pylfiders. Ona wskazała mi, że coś przełomowego stało się w twojej świątyni. Coś co może odmienić losy moje i całej naszej krainy. Powiedziała, że tutaj pojawi się legendarna podróżniczka...- Słysząc słowa długowłosego mężczyzny, kapłanka posmutniała. On zauważył to a na jego twarzy pojawiły się pierwsze oznaki zniecierpliwienia.

- Rzeczywiście, dokonałam ostatnio niezwykłego odkrycia. - oznajmiła niechętnie Ariana.

- Opowiedz mi o nim. - odparł Azureus wyraźnie okazując niecierpliwość.

- Czym są dla nas świetliste dyski? Od dawna się zastanawialiśmy. Są dla ludzi czymś świętym, przedmiotem kultu i mocy. Sekretem którego nie wolno było zgłębić nawet naszym najbardziej uczonym magom. Kapłani światła uczą, że dyski są źródłami z których bije boska łaska i potęga. Ja i mój zakon wyznawaliśmy teorię, że dyski są czymś naturalnym, są bramami, oknami łączącymi najdalsze zakamarki naszej krainy, bramami dzięki którym w niezwykle szybkim czasie moglibyśmy pokonywać ogromne odległości i docierać tam gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek.

Azureus odwrócił się. Zacisnął pięści. Widząc jego zachowanie, kobieta westchnęła.

- Wiem czym są dla mnie dyski Ariano, pamiętasz że fascynowały mnie od dziecka i poświęciłem wiele czasu na ich studiowanie i kontemplację.

- Tak, Azureusie...

- Jednak pomimo tego, pomimo wielu lat nauki jaki wasz zakon im poświęcił, nie udało wam się dowieść o nich prawdy, ani nikomu żywemu nie udało się przez nie przekroczyć. Przez lata myśleliśmy że jest to zakaz nałożony przez bogów, aby żaden człowiek nie posiadł ogromnej mocy jaką dyski mogłyby mu dać. Co jeszcze masz do dodania?

- Udało mi się poznać ich prawdziwą naturę. Kilka tygodni temu udało mi się zrealizować czar który tkałam przez dziesięciolecia. Udało mi się zajrzeć do wnętrza dysku...

Oczy mężczyzny otworzyły się szeroko ze zdumienia.

-...okazało się że prawda o dyskach jest dużo bardziej niesamowita niż spodziewaliśmy się tego w naszych najśmielszych snach. Podczas transu nad jednym z dysków, po rzuceniu na niego czaru, zobaczyłam jego wnętrze, oraz to co jest po drugiej stronie.

Kobieta wyraźnie się uniosła. Tajemnica, którą zgłębiała przez całe swoje życie pojawiła się przed jej oczami i wreszcie mogła się tym z kimś podzielić.

- Dyski są bramami do innych części świata, więcej są bramami do innych światów, tak fantastycznych że nawet nie potrafilibyśmy sobie ich wyobrazić. Są bramami w przestrzeni i czasie!

- Twoja rewelacje są szokujące, ale jakież mają dla nas znaczenie? Wciąż nie jesteśmy w stanie wkroczyć w te bramy, nie będąc przez nie rozerwanym na strzępy. - Mężczyzna próbował zadać swej rozmówczyni podchwytliwe pytanie. Wiedział, że odpowiedź jaką udzieli mu kobieta zadowoli go. Ariana na chwilę zamilkła, zastanowiła się jak dalej poprowadzić konwersację. Nie podobał jej się wzrok mężczyzny. Przeczuwała, że stanie za chwilę się coś niedobrego. Odpędziła od siebie te myśli i kontynuowała.

- Wyrocznia powiedziała Ci prawdę o Podróżniczce. Podczas moich medytacji... odkryłam że w jednym ze światów po drugiej stronie dysku... żyje ktoś... młoda kobieta, która potrafi wkraczać w dyski... co więcej, potrafi je kontrolować.

Azureus zaniemówił. Instynktownie dotknął miecza przypiętego do pasa.

- Kim ona jest, że posiada tak niesamowitą moc? Czy jesteśmy w stanie się z nią jakąś skontaktować?

- Tak... kiedy przechodzi przez dyski, znajduje się w miejscu pozbawionym czasu i przestrzeni. To nicość pomiędzy światami. Dziewczyna nie zdaje sobie sprawy z natury dysków, nie potrafi przenieść się poza swój własny świat.

- Czy potrafiłabyś ją sprowadzić do naszej krainy?

- Ta świątynia jest tak bardzo przepełniona magią, że będąc w niej potrafię kontrolować miejsca w jakich dyski się pojawiają, czas ich otwarcia... gdybym spróbowała rozciągnąć swoje wpływy na nicość między światami być może mogłabym sprawić aby dysk tej kobiety znalazł się w mojej świątyni.

- W takim razie zrób to! Sprowadź ją tutaj! - Długowłosy krzyknął z podekscytowania.

- Chciałabym to uczynić. Jej osoba mogłaby wytłumaczyć wiele o naturze dysków. Nawet krótka rozmowa z nią rozwiałaby wiele badanych przeze mnie tajemnic. Ale nie wiem czy powinnam to robić. Ona należy do innego świata a my nie powinniśmy przekraczać granic jakie wyznaczają dyski. Już moje badania, działanie tej świątyni i zakonu zostało przez Wielkiego Kapłana uznane za świętokradztwo. Gdyby dowiedział się o tym co ci dziś powiedziałam, nasłałby tu Jeźdźców... A poza tym zdolności tej dziewczyny mogłyby zostać wykorzystane do czynienia zła... nie stać mnie na takie ryzyko... - Ariana opuściła głowę. Chciała zakończyć spotkanie ze swym dawnym znajomym.

- Czy teraz będziesz zasłaniać się naukami kapłanów światła? Nie były one dla Ciebie przeszkodą, gdy budowałaś to miejsce pośród skał i chmur!

- Prawda o dyskach jest zbyt wielka, by ją wyjawić Azureusie! Nawet nie wiesz jak wielka... Ludzie nie są jeszcze na to gotowi.

- Nieprawda. To ty nie jesteś gotowa na zmiany Ariano! A może jesteś już za stara, aby marzyć o naprawie świata tak jak kiedyś... tak jak Oron!

- Rozumiem, że wciąż jesteś pełen ognia Azureusie, ale ja nie pozwolę ci spalić nim całego świata. Podróżniczka i wszystko co jest z nią związane jest zbyt niebezpieczne, aby się tym bawić, aby to wykorzystywać. - Ariana odwróciła się twarzą do jednego z lśniących w ciemnościach dysków.

- Przykro mi, że przybyłeś tu na darmo Azureusie. Życzę ci bezpiecznej podróży do Taranii. Mam nadzieję że odnajdziesz właściwą dla siebie drogę. Nie mogę ci pomóc, nie zaryzykuję. Żegnaj.

- Będziesz musiała zaryzykować Ariano. - Azureus uśmiechnął się złowieszczo.

- Co masz na myśli? Twój głos brzmi dziwnie. - kobieta odwróciła się zaniepokojona.

- Jeśli nie sprowadzisz tej dziewczyny, będziesz miała o wiele większy problem niż Jeźdźcy i Kapłan Światła. - Mężczyzna oznajmił chłodno.

Kapłanka wyczuła że za chwilę stanie się coś strasznego. Mężczyzna wyciągnął z pochwy miecz. Na jego rękojeści zalśnił okrągły szafir. Kobieta pobladła, cofnęła się o kilka kroków.

- Sprzedałeś swoją duszę Azureusie? Nie sądziłam że jesteś do tego zdolny.

Wojownik uśmiechnął się szeroko.

- Jak sama powiedziałaś wcześniej, wiele się zmieniło. Kiedyś szukałem samego siebie w Twojej drodze, teraz Klan Nocy wskazał mi moją własną. Nadszedł czas wielkich zmian dla mnie a dzięki Twojemu odkryciu także i dla całego świata. Ja jestem człowiekiem czynów a nie marzeń, Ariano!

Po kilku minutach do świątyni weszło kilku mężczyzn ubranych w czarne kolczugi i czarne peleryny. Wszyscy trzymali miecze z szafirami. Po chwili w skalnym kościele pojawił się także łysy mężczyzna trzymający kostur zakończony zdobionym klejnotem. Ubrany był w ciemną tunikę a na szyi wisiał mu medalion z iskrzącym na niebiesko kamieniem.

Ariana uśmiechnęła się. Nabrała pewności siebie.

- Proszę bardzo, możesz mnie zabić zdrajco. Ale na pewno nie dam Ci sekretu, który mógłby zniszczyć i ciebie i wszystkich na twojej drodze. Zniszcz to miejsce ciemną magią, która bije od twojego towarzysza, zakop pod tonami skał mnie i lata mojej nauki, niczego ode mnie nie dostaniesz.

- Ależ dostanę, droga Ariano! Reriku!

Słysząc te słowa łysy mężczyzna coś wymamrotał. Na jego lasce pojawiła się kula światła a na niej obraz przedstawiający małe miasteczko. Wśród chodzących po nim ludzi Ariana rozpoznała swoją młodą córkę. Łysol uśmiechnął się niezdrowo i cicho zachichotał.

- Tazia! Nie, ty potworze... co zamierzasz zrobić?

- Nic, jeśli sprowadzisz tutaj czarodziejkę. Jeśli nie, Rerik rozkaże swoim Ujeżdżaczom Smoków wypuścić na miasto oszalałe wywerny. Wiesz doskonale co się dzieje jeśli ich umysł zostanie zmącony a dookoła są niewinni ludzie.

Rerik ponownie zachichotał. Jego łysą czaszkę pokryły krople potu.

- Dobrze potworze. Dopiąłeś swego. Dostaniesz tą dziewczynę, ale pamiętaj że dzisiejszego dnia cię przeklęłam. Pamiętaj że po śmierci czeka cię wieczna męka w nicości pomiędzy światami.

- Nicość już zaglądała mi w oczy, kobieto. Już dawno nauczyłem się z nią żyć.

Ariana ze łzami w oczach usiadła przy ogromnym świetlnym kręgu i zaczęła recytować zaklęcie.

W zupełnie innym miejscu i innym czasie, na Ziemi, w okolicach Salem Center Nowego Yorku, dwie dziewczyny będące uczennicami pobliskiej szkoły zwanej Instytutem Xaviera, spędzały swój wolny czas na organizowanym w okolicy festynie. Pierwsza z nich - Kitty Pryde, miała kręcone, brązowe włosy a na sobie białe spodnie i zieloną koszulę z krótkim rękawem. Jej przyjaciółka z Rosji nazywała się Illyana Rasputin. Była blondynką o prostych włosach i niebieskich oczach. Ubrana była w brązowe spodnie i czarną bluzkę. Obie dziewczyny były, podobnie jak ich towarzysze ze szkoły Xaviera, mutantkami obdarzonymi zdolnościami, które oddzielały je od reszty społeczeństwa. Kitty potrafiła fazować, czyli przechodzić przez stałe obiekty a Illyana była teleporterem o ogromnej mocy a także osobą która połowę swego życia spędziła w miejscu, które można przyrównać do piekła, pod opieką osoby mogącej być diabłem. Nikt jednak nie domyśliłby się tego patrząc na te dwie zwyczajne dziewczyny bawiące się na festynie. Głośna muzyka, gwar rozmawiających ludzi oraz kolory dekoracji i pracowników rozbawiających gości panowały w najbliższej okolicy. Koleżanki po kilkunastu minutach włóczenia się wśród tłumu ludzi, zatrzymały się przy strzelnicy.

- Chcesz spróbować się ze mną zmierzyć, Illyana? - zapytała Katherine biorąc do ręki drewnianą strzelbę. Blondynka wyrwała atrapę broni z jej ręki.

- Jeśli mnie wyzywasz to chyba należy mi się pierwsza próba?

Oparła się na drewnianej ladzie, wycelowała w puszki stojące jedna na drugiej. Wystrzeliła. Niestety nie miała szczęścia i w nic nie trafiła. Mechaniczny śmiech rozległ się z głośników umieszczonych za ścianą, przed którą ustawione były cele. Opiekun atrakcji coś do niej powiedział, ale jego głos został stłumiony przez okoliczny hałas. Blondynka była zniechęcona. Jej przyjaciółka zabrała jej strzelbę z ręki. Uśmiechnęła się do niej.

- Illyana, musisz wziąć poprawkę na to że po wystrzale znosi kulę... popatrz jak ja to robię.

Kitty wycelowała w stos puszek i wystrzeliła. Udało jej się trafić za pierwszym razem. Puszki rozleciały się z głośnym brzękiem. Pilnujący atrakcji mężczyzna zaczął coś mówić do dziewczyn, ale one go nie słuchały.

- Dobrze... a teraz może coś trudniejszego. Trafię tylko w jedną z tych puszek. Jeśli mi się uda, stawiasz mi lody, jeśli nie to ja ci postawię. - zaproponowała Illyana.

Brązowowłosa przyjęła wezwanie i oddała koleżance strzelbę. Rosjanka przygotowała się do strzału, ale tym razem zajęło jej to więcej czasu. Strzeliła do piramidki i udało jej się zrobić to co sobie zaplanowała. Tylko jedna z puszek została trafiona i spadła na podłogę. Dziewczyny zaczęły się śmiać. Pracownik strzelnicy wręczył dziewczynom upominki i zaprosił je do ponownego skorzystania z atrakcji. Mutantki postanowiły udać się do kawiarni. Przechodząc obok pałacu strachów Kitty chwyciła swą towarzyszkę za rękę i pokazała palcem na kolorowo pomalowany drewniany budynek. Na jego ścianie narysowane były groteskowo przedstawione czerwone demony wychodzące z ziejącej ogniem dziury nad którą widniał napis "Inferno". Humor Illyany gwałtownie się pogorszył.

- Nie. - powiedziała sucho i ruszyła przed siebie.

Dziewczyny przez kilka minut szły obok siebie, nie odzywając się nawet słowem. Kitty zrozumiała, że zachowała się niezbyt stosownie, proponując swej przyjaciółce wizytę w miejscu będącym parodią krainy w której ta straciła swoje dzieciństwo. Nie przypuszczała jednak że Illyana zachowa się w ten sposób. Mutantki zatrzymały się na moście zbudowanym ponad ulicą. Blondynka oparła się o barierkę i patrzyła przed siebie obojętnym wzrokiem.

- Przepraszam Illyana, nie chciałam cię zdenerwować... - powiedziała Kitty.

- Kitty... nie zdenerwowałaś mnie. Nie chodzi o ciebie... Po prostu, wkurza mnie sposób w jaki ludzie robią sobie zabawę z miejsc i istot, które zabrały mi niewinność i zmieniły mnie w osobę, którą teraz jestem. Malują karykatury demonów i piekła, śmieją się z nich, nie zważając na to że któryś z tych potworów może kiedyś porwać ich maleńkie córki i zalać ich serca mrokiem przed którym nie ma już ucieczki.

Oczy dziewczyny zrobiły się czerwone.

- Mam ochotę przywołać z Limbo jakiegoś pomniejszego impa i nasłać go na ten karnawał.

- Illyana, nawet nie żartuj w ten sposób.

- Nie żartuje. Jestem tym kim jestem i nic już tego nie zmieni.

Kate przez chwilę milczała. Gdzieś w oddali słychać było klaksony samochodów.

- Kim jesteś? - zapytała.

- Najgorsze jest, że tego nie wiem. Mutantem, ok... ty nim jesteś, mój brat... a poza tym... wiedźmą, demonem, diabłem... panią zastępów piekielnych...

- Moją najlepszą przyjaciółką... - odparła Kitty klepiąc koleżankę po plecach.

- O wszystkim innym możesz zapomnieć. - dodała uśmiechając się.

- Tak, Kitty? - blondynka mówiąc te słowa zrobiła gest ręką. Pojawił się świetlisty dysk w którym obie dziewczyny zniknęły. Po chwili pojawiły się w zupełnie innym miejscu. Brązowe skały i martwa ziemia niczym na niegościnnej obcej planecie, wulkany wyrastające na czerwonym jak krew niebie i dochodzące z oddali śmiechy i trzepot nietoperzowych skrzydeł. Miejsce w którym Illyana wyrosła z małego dziecka w młodą kobietę. Miejsce będące jej domem, który znała bardziej niż własną ojczyznę. Miejsce którego była władczynią. Rosjanka utworzyła z pustki srebrny miecz.

- Tego nie da się zapomnieć Kitty. Ponad 7 lat walki o życie w tym piekle, nauki czarnej magii z rąk prawdziwego demona i rzeczy, które zrobiłam a o których nigdy nie powiem ani tobie ani Piotrowi. Oraz oni, jako towarzysze mojego dorastania...

Zza pleców Kitty wyłonił się dziwny zielony demon z jednym okiem i tysiącem macek. Dziewczyna instynktownie fazowała i oddaliła się na kilka metrów.

- Zostaw ją - krzyknęła Illyana kierując miecz na kreaturę. Potwór posłuchał ją i zniknął w mroku.

- Ok Illyana. Wiem o co Ci chodzi. A teraz wracajmy na Ziemię.

- Jak sobie życzysz.

Świetlisty dysk pojawił się ponownie a dziewczyny wróciły na most, dokładnie w tym czasie kiedy z niego zniknęły.

- Illyana. Rozumiem przez co przeszłaś. Dlatego chcę abyś jak najwięcej czasu przebywała z innymi i nie myślała o tym co działo się z tobą w Limbo. Opowiesz o tym, kiedy będziesz gotowa. A teraz... idziemy coś zjeść. Jestem Ci winna lody.

Kate wzięła za rękę swą przyjaciółkę i wraz z nią poszła w głąb miasta.

Tymczasem w kamiennej świątyni w zupełnie innym świecie, Ariana zapadła w trans medytacyjny. Azureus oraz jego towarzysze przyglądali się jej z uwagą i niepokojem. Czarnowłosy mężczyzna podszedł do łysego maga.

- A jeśli ona spróbuje nas oszukać? Jeśli przywoła jakieś ofensywne zaklęcie? Wiem, że nie uczyła sie nigdy takiej magii, ale kto wie co się wydarzyło przez ten czas, gdy się z nią nie kontaktowałem...

- Spokojnie. Wyczuję każdy ofensywny czar skierowany przeciwko mnie. Jestem pewien że teraz kapłanka tworzy czar przywołania. Ale tak skomplikowany i zawiły... na jego rozszyfrowanie potrzebowałbym miesięcy... - Oczy maga lśniły z podniecenia. Miał ochotę dalej opowiadać o tym, czego był świadkiem.

- Nieważne! -Azureus machnął ręką i podszedł do swej dawnej przyjaciółki. W tej samej chwili dysk rozbłysnął bardzo intensywnym światłem. Wojownik zakrył się swą czarną peleryną a mag odruchowo otoczył tarczą ochronną.

- Teraz... dziewczyna przed chwilą przekroczyła progi nicości między światami. Nawiązałam z nią kontakt. Mogę ukazać Ci jej twarz.

- Zrób to kobieto! - krzyknął mężczyzna kierując na starą kapłankę swój miecz.

Ariana rozłożyła ręce a w świetlistym dysku ukazała się złotowłosa twarz Ilyany Rasputin. Azureus podszedł bliżej kręgu i zaczął przypatrywać się jej niebieskim oczom.

- Jest piękna... jak taka istota może przebywać w nicości między światami?... sprowadź ją do nas!

Kapłanka milczała. Była smutna i zdenerwowana. Chciała jak najdłużej odkładać czas użycia przez nią zaklęcia. Mężczyzna niecierpliwił się. Po jego policzku spłynęły krople potu. Przyłożył do szyi kobiety miecz, zimny niczym lód.

- Zrób to!

- ... - Ariana trwała w bezruchu.

- Reriku! - Długowłosy krzyknął na swego podwładnego widząc brak reakcji kobiety.

Kostur trzymany przez czarnoksiężnika zajaśniał fioletowym blaskiem. Łysy po raz kolejny zachichotał.

- Dobrze... - odparła Ariana. Skupiła się na zaklęciu przywołania. Z jej oczu spłynęły łzy. Trzęsły jej się ręce a jej oddech stawał się coraz bardziej szybki i nierówny.

Na Ziemi, Illyana i Kitty siedziały w małej kawiarni jedząc lody. Po dniu spędzonym na mieście przygotowywały się do powrotu do Szkoły Xaviera. Kitty nie drążyła dalej tematu pobytu dziewczyny w Limbo, opowiadała o bracie Illyany, Piotrze i czasie jaki spędziła w jego towarzystwie po tym jak przeniosła się do szkoły. Humor Rosjanki poprawił się, dzięki swej koleżance przestała myśleć o przeszłości zabranej jej przez Belasco. Po kilkunastu minutach dziewczyny wstały od stolika, po czym skierowały się ku wyjściu. Blondynka zatrzymała się.

- Ja muszę na chwilę iść do łazienki. Idziesz ze mną, Katya?

- Nie, zaczekam na zewnątrz.

- Ok, zaraz wrócę.

Illyana udała się na zaplecze kawiarni i weszła do damskiej toalety. Zamknęła się w pierwszej kabinie. W pewnej chwili poczuła że jej zdolności się uaktywniają. Na podłodze pojawił się dysk teleportacyjny, chociaż nie myślała nawet aby go przywoływać. Kierowana siłą, której nie potrafiła się przeciwstawić została wciągnięta do jego wnętrza. Świetlisty dysk rozpłynął się w powietrzu jak tylko dziewczyna zniknęła. Oprócz Illyany w łazience nie było nikogo, kto mógłby przyjść jej z pomocą.

Ariana wstała z kamiennej podłogi a dysk przy którym czarowała przestał świecić intensywnym światłem. Azureus podszedł do niej, lecz ona pomimo miecza przystawionego do pleców nie odwróciła się. Nie chciała patrzeć w oczy osobie, której kiedyś ufała.

- Gotowe. Już jest w naszym świecie... w tej świątyni... - oznajmiła załamującym się głosem.

Mężczyzna ze złością ścisnął swój miecz.

- Gdzie!? Nikogo nie widzę!

- Jest tam... -wyszeptała cicho kapłanka. Gwałtownie odwróciła się i rozpostarła ręce.

- Gdzie jej nie dostaniesz w swoje zdradzieckie ręce! - krzyknęła z całych sił. Świetlisty dysk pojawił się znikąd, przecinając na pół Rerika. Skrwawione zwłoki mężczyzny z cichym chlapnięciem upadły na podłogę. Jego laska przestała świecić a okno ukazujące wioskę córki Ariany zniknęło bezpowrotnie.

- Ty wiedźmo! Nie zdajesz sobie sprawy z tego co zrobiłaś! Nie uciekniesz Klanowi Nocy! - Azureus krzyczał podnosząc swój miecz ponad głowę.

Kobieta zaczęła uciekać jednym z korytarzy biegnących do wnętrza górskiej świątyni zręcznie omijając pojawiające się i znikające świetliste dyski. Po kilkunastu sekundach kapłanka przestała być widoczna, zlała się z zalewającym wszystko mrokiem głębszych komnat sanktuarium.

- Za nią! Musicie znaleźć ją oraz dziewczynę którą tutaj sprowadziła! - rozkazał mężczyzna o długich włosach.

Podwładni Azureusa ruszyli w pogoń za kapłanką. Mężczyzna schował miecz do pochwy.

- A później zrównajcie to miejsce z ziemią. Niech nie pozostanie nawet ślad po tej świątyni. - dodał przez zaciśnięte zęby.

Ariana szła pogrążonym w ciemności korytarzem prowadzącym głęboko we wnętrze góry. W powietrzu czuć było wilgoć a z sufitu i ścian kapała woda. Kobieta znalazła się w niewielkiej jaskini, oparła się o ścianę aby zaczerpnąć powietrza. Skoncentrowała się i po kilku sekundach na środku groty pojawił się świetlisty okrąg. Chwilę później wyłoniła się z niego Illyana. Dziewczyna była przerażona i zdezorientowana, przez jakiś czas jej zmysły nie mogły przystosować się do nagłej teleportacji w zupełnie inny świat, w całkiem inną fizycznie rzeczywistość. Kiedy zobaczyła Arianę instynktownie przybrała pozycję obronną, próbowała przywołać miecz dusz. Niestety była zbyt osłabiona. Straciła przytomność i upadła. Kapłanka złapała ją w ostatniej chwili, nie pozwalając jej przewrócić się na ziemię. Odgarnęła jej włosy z czoła, pogłaskała ją po twarzy.

- Taka młoda dziewczyna... co ja zrobiłam...

Przyłożyła rękę do piersi Illyany i wyrecytowała stare lecznicze zaklęcie. Jej dłoń świeciła delikatnym blaskiem a blondynka zaczęła odzyskiwać przytomność. Zaklęcie leczenia zadziałało, dzięki czemu dziewczyna szybko poczuła się lepiej. Wyrwała się z ramion Ariany, pobiegła na drugi koniec jaskini.

- Kim jesteś! Gdzie ja jestem? Czemu mnie porwałaś! - była przerażona i chciała jak najszybciej odpowiedzi.

- Spokojnie... nie zrobię Ci niczego złego. Chcę ci pomóc. Jesteś w ogromnym niebezpieczeństwie.

- Nie odpowiedziałaś na żadne z moich pytań! - Illyana zdenerwowała się. Wokół jej dłoni zgromadziło się białe światło.

- Proszę, uspokój się, dziecko. - Ariana próbowała podejść do Magik.

- Nie zbliżaj się! - mutantka krzyknęła a z jej dłoni wydobyły się dwa magiczne pociski. Uderzyły w ścianę groty robiąc dużo huku i rozsiewając dookoła kurz. Oczy Illyany rozszerzyły się ze zdumienia. Nigdy wcześniej, gdy nie była w Limbo, nie była w stanie z taką łatwością używać wyuczonej u boku Belasco magii. Patrzyła na dłonie piekące ją od użytego czaru.

- Gdzie ja jestem! To nie jest Ziemia! Dokąd mnie porwałaś! - w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.

- Nie porwałam Cię. Przeniosłam cię tutaj z twojego świata, przyznaje się, ale zostałam zmuszona do tego czynu. Proszę, wysłuchaj mnie. Grozi Ci ogromne niebezpieczeństwo. Zaufaj mi.

- Nie próbuj do mnie podchodzić. Umiem się bronić!

- Nie będę cię dotykała jeśli tego nie chcesz. Jednak, proszę, wysłuchaj mnie. Mam na imię Ariana, a jak ty się nazywasz, dziecko?- kapłanka próbowała uspokoić dziewczynę. Chciała nawiązać z nią dialog.

- Illyana Rasputin - odparła szybko blondynka - A teraz powiedz mi gdzie jestem!

- To nie jest takie proste do wytłumaczenia, jesteś poza swoją rzeczywistością. Nie mamy na to czasu. To miejsce roi się od wojowników, którzy chcą cię porwać i wykorzystać. Zaraz odnajdą to pomieszczenie.

Magik zamyśliła się. Wiedziała że nie może ufać kobiecie, ale nie mogła z nią walczyć skoro nie wiedziała nawet gdzie się znajduje i w jaki sposób wrócić do domu.

- Ok, wierzę Ci. Ale pamiętaj, jeden fałszywy ruch... - dziewczyna wydobyła z nicości Miecz Dusz, skierowała jego ostrze w stronę Ariany.

- Musimy stąd uciekać. - oznajmiła kapłanka. Wyszła z groty a Illyana schowawszy miecz, podążyła za nią. Kobieta skręciła w odnogę korytarza i znalazła się na zewnątrz góry, na skalnym urwisku. Wiał tu bardzo zimny i nieprzyjemny wiatr. Magik spojrzała przed siebie. Z urwiska roztaczał się wspaniały widok. Wzgórza porośnięte lasami i łąkami, zalegające w kotlinach gęste mgły i chmury pędzące ponad górami po błękitnym niebie. Na tle jednej z nich zamigotał ogromny, zielony kształt - młody smok udawał się na polowanie gdzieś w odległej krainie.

- Musisz przejść ze mną przez świetlisty dysk! - Ariana krzyczała do blondynki ze względu na huczący dookoła wiatr.

- A później zabrać nas tam! - wskazała na pole przed ścianą lasu.

- Chcesz żebym nas tam teleportowała?

- Jakkolwiek nazywasz chodzenie przez dyski, Illyano.

- Dobrze, jeśli dzięki temu będę mogła wrócić do domu... - dziewczyna niechętnie się zgodziła.

- Chwileczkę - powiedziała Ariana i zdjęła z szyi złoty medalion. Rozbiła go na kilka części i rzuciła w przepaść. Krąg teleportacyjny pojawił się pochłaniając obie kobiety.

Azureus poczuł ból w skroni a później wibracje dochodzące z każdego zakątku kamiennej świątyni. Domyślił się że Ariana rzuciła czar, którym mogła powstrzymać jego samego i jego sprawę na zawsze.

- Wycofujemy się! Wojownicy - krzyknął a echo jego głosu odbijało się od ścian budowli. Rzucił się do ucieczki. Wewnątrz świątyni, w jednej chwili otworzyły się setki a być może nawet tysiące świetlistych kręgów. Budowla zatrzęsła się a następnie runęła grzebiąc pod swymi gruzami wojowników Klanu Nocy. Z pięknej świątyni wybudowanej przed wiekami pozostały jedynie kamienie i gruba warstwa pyłu unosząca się ponad nimi. Azureus uciekł przed śmiercią. Patrzył na dzieło zniszczenia swej dawnej znajomej z nienawiścią w oczach. Złożył przysięgę, że znajdzie Arianę i zniszczy ją a później zdobędzie złotowłosą dziewczynę z innego świata.

Krąg teleportacyjny Illyany pojawił się na łące sąsiadującej z gęstym, liściastym lasem. Dziewczyna wraz z kapłanką stanęły wśród wysokiej trawy. Ariana spojrzała za siebie na majaczącą wśród mgieł i chmur górę. Widziała tuman pyłu sypiący się z jej szczytu. Zdała sobie sprawę, że z jej sanktuarium nie pozostało już nic. Modliła się tylko o to, aby ruiny pogrzebały także Azureusa i podlegających mu wojowników Klanu Nocy. Illyana dotknęła ramienia kobiety. Popatrzyła na nią surowym wzrokiem.

- Jesteś już bezpieczna! A teraz przenieś mnie do domu!

- Naprawdę, chciałabym... bardzo... ale bez mojej świątyni i kręgów jest to niemożliwe... przykro mi.

- Co takiego? Chcesz powiedzieć, że utknęłam tutaj na zawsze? O nie, na takie coś nie mogę się zgodzić...nigdy! - Dziewczyna była bardzo zdenerwowana, miecz dusz pojawił się na jej podświadomy rozkaz.

- Jest jedno miejsce, gdzie mogłabym spróbować... jedno, które nie zostało jeszcze zagarnięte i zniszczone przez Wielkiego Kapłana... daleko stąd, w krainie za morzem zwanej Falarią. Znajduje się tam wieża zbudowana na największym dysku jaki kiedykolwiek pojawił się w naszym świecie. Będąc tam, być może udałoby mi się odesłać cię z powrotem...

- Być może?! Mamy przebyć nie wiadomo ile kilometrów a ty mówisz, że być może mnie odeślesz?!

- Musisz mnie zrozumieć. Do dzisiejszego dnia byłaś jedynie legendą... osobą która może podróżować przez dyski i żyć w pustce pomiędzy światami.

- Pięknie. Ale teraz jestem realna i jestem twoim problemem! Jesteś za mnie odpowiedzialna, bo to ty mnie tutaj sprowadziłaś i to ty mnie wyślesz do domu!

Illyana zdematerializowała swój miecz. Skierowała się w stronę lasu.

- Nie idź za mną. Zaraz wrócę... muszę troszkę... ochłonąć.

Ariana patrząc na oddalającą się blondynkę usiadła na dużym kamieniu wystającym ponad trawę.

Azureus okryty płaszczem schodził leśną ścieżką z góry na której jeszcze chwilę wcześniej stała świątynia. W ręku trzymał mały posążek, który kiedyś należał do Ariany. Wyjął zza pasa malutką buteleczkę. Otworzył ją z wyraźną złością. Z jej środka wydobył się czarny dym, który przybrał postać malutkiego człowieka.

- Leć mój posłańcu! Leć do miast i ogłoś, że wyznaczam ogromną nagrodę za głowę kobiety do której należał ten bożek! - Azureus zanurzył figurkę w czarnym dymie.

- Wyznaczam nagrodę za Arianę, opiekunkę świetlistych dysków. Wyznaczam jeszcze większą nagrodę dla tego kto przyprowadzi do mnie jej towarzyszkę o złotych włosach! Żywą i w dobrym zdrowiu! Azureus z Tarani.

Istota z dymu rozdzieliła się na wiele mniejszych po czym każdy z jej fragmentów poleciał w inną stronę. Mężczyzna zakrył się peleryną i ruszył w dalszą drogę.

Kitty zaniepokojona długą nieobecnością swojej koleżanki wróciła do kawiarni. Weszła do damskiej toalety. Rozglądnęła się dookoła. W pomieszczeniu nie było nikogo oprócz niej, tylko jedna z kabin była zamknięta. Dziewczyna podeszła do niej.

-Illyana... jesteś tam... Illyana, wszystko w porządku?

Nikt jej nie odpowiadał. Chwilę później Kitty przefazowała przez zamknięte drzwi i przekonała się, że kabina była całkowicie pusta. Mutantka zdenerwowana opuściła lokal z zamiarem szukania przyjaciółki.

W świecie w którym przebywała młoda Rosjanka był już późny wieczór. Illyana i towarzysząca jej kobieta w obawie przed pościgiem Klanu Nocy zapuściły się w głębię leśnej gęstwiny. Otaczały je półmrok i czarne cienie drzew poruszanych łagodnym wiatrem. Wokół unosił się stęchły zapach spróchniałych pni a z oddali słychać było pierwsze odgłosy budzących się do życia nocnych stworzeń. Kobiety nie rozmawiały ze sobą od dłuższego czasu. Magik nie mogła pozbyć się niechęci do osoby, która porwała ją wbrew jej woli. Pamiętała dokładnie co zdarzyło się gdy miała 7 lat i trafiła do wymiaru rządzonego przez Belasco. Obawiała się, że po raz kolejny została uwięziona w zupełnie obcym sobie miejscu. Zastanawiała się, czy jeśli kiedykolwiek wróci na Ziemię zastanie tam swoją rodzinę i przyjaciół żywych, czy może tym razem upłynie tyle czasu, że pozostanie po nich jedynie wspomnienie. Ariana siedziała na pniaku patrząc z uwagą na dziewczynę. Illyana chodziła po leśnych zaroślach wyraźnie czegoś szukając.

- Co się dzieje? Dlaczego tak się zachowujesz? Czemu nie chcesz mi zaufać? - kapłanka próbowała ją uspokoić. Słysząc jej pytanie, dziewczyna stanęła w miejscu i gwałtownie odwróciła się w jej stronę.

- Hmm.. Może dlatego, że porwałaś mnie z domu do miejsca nie wiadomo jak od niego odległego?

- Nie możesz kierować się złością... w ten sposób szybko siebie zabijesz...

- Wcale nie jestem zła. Wcale... tylko ukrywam się w lesie przed kimś, kto chce mnie porwać nie wiadomo z jakiego powodu! Mam dosyć tej wędrówki!

- To dlaczego nie usiądziesz, i nie odpoczniesz?

- Po prostu muszę coś robić, żeby nie oszaleć... zbliża się wieczór, robi się chłodno, więc najrozsądniejszą rzeczą jaką mogę zrobić to zebrać drewno i rozpalić ognisko, prawda?

- Pomogę Ci. - odparła Ariana i także zabrała się za poszukiwanie suchych gałązek potrzebnych do rozpalenia ognia.

Blondynka zebrała kilka dłuższych patyków. Cały czas obserwowała swoją towarzyszkę, obawiając się zadać jej pytanie. W końcu przełamała się. Rzuciła gałęzie na pobliski głaz.

- Co tam właściwie się wydarzyło? Tam na górze? - zapytała.

- Zostałam zdradzona przez dawnego przyjaciela. Zadał mi cios jakiego nie mogłam się spodziewać.

- To ten, który zmusił cię do porwania mnie?

- Tak... po raz kolejny proszę o twoje wybaczenie.

- Do czego jestem mu potrzebna? Jak się o mnie dowiedział? Nigdy nie widziałam tego miejsca!

Kobieta przez chwilę milczała. Nie wiedziała w jaki sposób odpowiedzieć na wszystkie pytania swojej rozmówczyni. Podeszła do niej i położyła jej dłoń na ramieniu.

- Wkrótce opuścimy tą krainę i udamy się jak najdalej stąd. Jeśli będzie trzeba będziemy razem z nimi walczyć. Ale jeśli nie... nie chcę abyś wiedziała zbyt wiele o tym miejscu. To może być dla ciebie niebezpieczne. Wiedz tylko, że byłaś legendą dla tych którzy cię teraz szukają.

Kobieta wróciła do szukania drewna w zaroślach. Po raz kolejny zatrzymała się na chwilę.

- Nie miałam wyboru... oni grozili życiem mojej córki... - oznajmiła spokojnym głosem.

- Przepraszam. - dodała. Illyana słysząc słowo "córka" poczuła napływającą falę smutku i bezsilności. W jej niebieskich oczach pojawiły się łzy. W tej samej chwili nienawiść jaką czuła do Ariany została zastąpiona zrozumieniem i współczuciem. Chciała coś powiedzieć, ale mowa nie mogła opuścić jej ust. Postanowiła wrócić do pracy. Po kilkunastu następnych minutach złożone w jednym miejscu kawałki drewna były gotowe do podpalenia. Illyana usiadła obok kapłanki.

- Ok, przydałby nam się ogień... - oznajmiła dziewczyna.

- Masz go w sobie, Illyano. Czuję to... Bardzo mocno...

- Co ty gadasz? Ja nie palę. Nie noszę ze sobą zapałek ani zapalniczki...

- Palisz? Zapałki? Zapalniczka? - Zdziwiła się Ariana.

- Ech... Nie ważne... chodzi o to, że nie wiem czym mogłabym podpalić to cholerne ognisko!

- Jesteś pełna energii magicznej Illyano. Czar płomienia powinien być dla Ciebie bardzo prosty.

- Tak się składa, że nie jest... Teraz ja nie wiem o czym ty mówisz!

- W twoim świecie nie ma magii?

- Nie ma... to znaczy, niektórzy się nią posługują, to dość skomplikowane.

- W porządku. W takim razie nauczę cię czaru płomienia.

Ariana chwyciła blondynkę za dłoń a drugą ręką przytuliła ją do siebie.

- Rozluźnij się. Weź głęboki oddech. Skup swoją uwagę na drewnie. Myśl o nim, niech wypełni twój umysł. Wyobraź sobie że gałęzie się rozgrzewają, że pojawia się w nich pierwsza iskra. Zamknij oczy jeśli ci to pomoże. Dobrze... teraz delikatnie unieś rękę przed siebie. Poczuj żar ognia, zobacz jego blask...

Dziewczyna posłusznie wypełniała polecenia kapłanki. Czuła że jej ciało wpada w trans , którego nie potrafiła zrozumieć. W tej samej chwili wszystkie kawałki drewna zajęły się płomieniem. Był bardzo gwałtowny i intensywny, pochłonął cały kopiec z gałęzi i rozprzestrzeniał się na okoliczne krzaki i drzewa. Illyana przestraszona odsunęła się na kilka kroków. Ariana szeroko otworzyła oczy ze zdumienia. Po raz kolejny zdolności Illyany okazały się większe niż je sobie wyobrażała.

- Co się stało, coś zrobiłam nie tak...!? - pytała blondynka patrząc na palące się pnie pobliskich dębów.

- Spokojnie - Ariana wyciągnęła przed siebie dłoń. Zduszała magicznie płomienie szalejące dookoła aż w końcu pozostały tylko te, które paliły się na kopcu z drewna. Illyana wyczerpana z sił życiowych osunęła się w ramiona kobiety.

-Jestem tak strasznie zmęczona... muszę odpocząć... spać...

Kapłanka przytuliła ją do siebie. Dziewczyna położyła głowę na jej kolanach i tracąc przytomność zapadła w głęboki sen. Ariana przyłożyła rękę do jej piersi szepcząc słowa czaru leczenia.

- Śpij dziecko... - wyszeptała jej do ucha.

- Przepraszam - dodała głaszcząc ją po włosach.

Illyana obudziła się bardzo wcześnie rano. Przeciągnęła się rozprostowując kości obolałe od spania na twardej i wilgotnej ziemi. Usiadła na porośniętej mchem skale i zaczęła rozglądać się dookoła. Las zalany był gęstą, białą mgłą a poprzez korony drzew prześwitywały promienie porannego słońca. Do uszy dziewczyny dochodziły odgłosy różnorodnych ptaków. Okazało się, że Ariana już dawno była na nogach, spacerowała w oddali szukając w leśnej gęstwinie ziół i innych przydatnych roślin. Blondynka postanowiła do niej dołączyć.

- Widzę że już wstałaś, dziecko. - odparła kapłanka patrząc na podchodzącą do niej dziewczynę.

- I czuję się dziwnie spokojna i wypoczęta... po takiej nocy jaką wczoraj przeżyłam...

- Cieszę się z tego powodu. Mam już wszystko co było mi potrzebne. Jeśli jesteś gotowa możemy ruszyć w dalszą drogę.

- Myślę że zmarnowałyśmy już zbyt dużo czasu.

- Idąc na północ powinnyśmy dotrzeć do drogi prowadzącej na równinę. A stamtąd bardzo szybko dostaniemy się do Aranis, jedynego miasta z niewielkim portem w tej okolicy. Wtedy będę wiedziała jaką mamy szansę dostać się do Falarii.

Kobiety przedzierając się przez zarośla dotarły do zabłoconej drogi. Idąc wzdłuż niej przez kilkadziesiąt minut natrafiły na wyjście z lasu i znalazły się na otwartej przestrzeni. Illyana na chwilę zatrzymała się oszołomiona roztaczającym się przed nią widokiem. Wzgórza porośnięte zieloną trawą zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Mgła unosząca się w kotlinach nadawała miejscu dziwny, magiczny wygląd. Na tle białych chmur oświetlanych porannym słońcem przesuwały się dwa duże, zielone kształty - młode smoki cieszyły się własnym towarzystwem. Kilkanaście metrów dalej stał wysoki, drewniany drogowskaz. Blondynka widząc go uśmiechnęła się.

- Zbliżyłyśmy się do oznak cywilizacji! W końcu!

- Tak... - Ariana z uwagą przypatrywała się swojej podopiecznej. - Jak tylko dojdziemy do jakiegoś targu, muszę kupić Ci inne ubranie... to jest zbyt egzotyczne, nie możesz rzucać się w oczy...

- Egzotyczne? - Illyana lekko zdziwiła się opinią towarzyszki.

- Dokładnie... Illyana, opowiedz mi jaki jest Twój świat...

- Jest wielkim miejscem, ale nie można go jednoznacznie opisać. Każda jego część jest inna. Jesteśmy cywilizacją techniczną - maszyny, komputery, szybka komunikacja i telewizja. Poza tym jest w nim wiele istot takich jak ja, posiadających niezwykłe zdolności.

- Musi być wspaniałym miejscem.

- Tak, wspaniałym... ze wszystkimi wojnami, chorobami, szaleńcami i zboczeńcami...

- A co wiesz o dyskach? Czy też pojawiają się w Twoim świecie?

- Nie, nie pojawiają się. Właściwie nawet nie nazywałam ich w ten sposób. Zawsze myślałam że są tylko dodatkiem do mojej mocy, efektem specjalnym jak dym i siarka Nightcrawlera... nigdy nie pomyślałabym o nich jak o naturalnym zjawisku.

- W twoim świecie tylko ty potrafisz je wytwarzać?

- Dokładnie.

Droga doprowadziła kobiety nad urwisko. Blondynka zatrzymała się aby podziwiać krajobraz krain, które czekały na nią u celu jej wędrówki. Widziała wioskę drewnianych domów a dalej za nią miasto z wyraźnym rynkiem na którym stała kamienna wieża. Do niewielkiego miejskiego portu wpływał rybacki statek z wielkim białym żaglem. W oddali rozciągały się lasy i rozległe tereny bagienne.

- Szkoda że nie wzięłam aparatu.

- Aparatu?

- Nieważne... Chciałabym utrwalić te widoki... są takie piękne.

- Chodźmy już, w swojej podróży zobaczysz jeszcze ładniejsze.

Po krótkiej przerwie kobiety ruszyły w dalszą drogę.

Niezauważony przez dwie podróżniczki mężczyzna na czarnym jak noc koniu, ubrany w czarną zbroję i granatową pelerynę wyłonił się z pobliskiego lasu. Jego twarz była zamaskowana, spod fałd materiału wystawały tylko czerwone oczy. Z krzaków wyszło kilku podobnie ubranych mężczyzn, wszyscy czterej trzymali kusze. Ariana zatrzymała blondynkę ruchem ręki, spojrzała na nieznajomego. W jej oczach ukazał się paniczny strach.

-Illyana! Uciekaj! - krzyknęła do dziewczyny popychając ją.

Tajemniczy człowiek w całkowitym milczeniu przypatrywał się spotkanym osobom. W zupełnej ciszy podniósł do góry lewą dłoń. Towarzyszący mu wojownicy skierowali kuszę w stronę kobiet i wystrzelili. Ariana została ugodzona w nogę dwiema strzałami. Trzecia strzała trafiła w Illyanę, lecz ta obroniła się tworząc wokół siebie fragment magicznej zbroi. W jej ręce pojawił się Miecz Dusz. Dziewczyna bardzo szybko znalazła się przy rannej kapłance. Próbowała pomóc jej wstać. W tym samym momencie niemy mężczyzna ruszył w jej kierunku wyjmując z pochwy obsydianowy miecz. Jego czerwone oczy spotkały się ze wzrokiem Magik. Illyana zasłoniła Arianę przed jego pierwszym uderzeniem. Wojownik zdziwił się, że jego miecz napotkał opór.

- Uciekaj Illyana! Nie wygrasz z nim! To Nieśmiertelny Kroczący w Mroku! Najemny zabójca przed którym nie można się obronić!

- Nie zamierzam cię zostawić! Jesteś moją jedyną przepustką do domu!

- Nic nie rozumiesz! Ja już jestem stracona! Ty możesz się jeszcze uratować!

- Dosyć gadania! - Illyana krzyknęła atakując nacierającego na nią przeciwnika. Mężczyzna sparował jej uderzenie ostrzem obsydianowego miecza. Blondynka uderzyła po raz drugi, tym razem niszcząc kawałek jego zbroi. Nieśmiertelny wycofał się. Dał znak swoim ludziom aby wystrzelili z kusz do mutantki. Tylko jedna strzała trafiła w cel - ramię dziewczyny. Zbroja je chroniąca została przebita, Illyana poczuła ostry, przeszywający ból . Upuściła miecz, który rozpłynął się w nicość. Upadła na kolana.

Zamaskowany zbliżył się do kapłanki. W tym samym momencie kobieta wyrecytowała jakiś czar. Fala powietrza uderzyła w blondynkę, rzucając ją na skraj urwiska.

- Użyj swojej mocy! I pamiętaj! Wieża w Falarii! Tam pomogą Ci wrócić do domu!

Mroczny jeździec rozkazał swemu rumakowi uderzyć kopytem w twarz Ariany. W tym samym momencie Magik cofnęła się nad skarpę i spadła w przepaść. Ostatkiem sił użyła swych zdolności. Na ślepo teleportowała się poniżej, na konar wystającego ze ściany urwiska drzewa. Chwyciła się go tylko jedną ręką, gdyż druga była sparaliżowana przez ból od wbitej strzały. Upuściła gałąź i dalej zsunęła się po powierzchni urwiska. Była już blisko ziemi, lecz pomimo tego upadek był bardzo bolesny. Dziewczyna poraniła sobie ciało i potargała ubranie. Rozcięła sobie czoło, jej koszula przesiąkła krwią płynącą z rany po strzale. W prawej nodze pojawił się ogromny ból, prawdopodobnie została złamana. Illyana bardzo szybko straciła przytomność.

Nieśmiertelny przekonany o tym, że dziewczyna nie przeżyła wypadku wrócił do swej pierwszej ofiary. Rozkazał swoim dwóm ludziom zabrać ją z drogi. Czarni wojownicy wsadzili ją na jednego ze swoich koni i wyrazili gotowość do dalszej drogi gestem ręką. Cała czwórka pogalopowała w sobie tylko znanym kierunku.

Zejście z góry zabrało Azureusowi całą noc. Musiał wybrać jeden z łatwiejszych szlaków gdyż te najkrótsze były zbyt niebezpieczne na podróż po zachodzie słońca. Znalazł się w małej dolince otoczonej niewielkim iglastym lasem. Stał tutaj rozłożony namiot przed którym pełniło straż dwóch mężczyzn ubranych w ciemne stroje. Widząc nadchodzącego Azureusa odwrócili w jego stronę głowy.

- Wracasz sam, Panie? - zapytał jeden z nich.

- Niestety tak. Mam dla was bardzo złe wieści. Spotkanie z Arianą przebiegło zupełnie inaczej niż sobie to zaplanowałem. Ta wiedźma wolała zniszczyć świątynię niż pomóc naszej sprawie. Nikt nie przeżył. Nawet Rerik...

Dwaj strażnicy popatrzyli na siebie i opuścili w milczeniu głowy. Tym gestem chcieli oddać hołd swoim zmarłym towarzyszom. Z wnętrza namiotu wyszła młoda kobieta. Miała krótkie, czarne włosy, ciemną cerę i piękne brązowe oczy. Ubrana była w czarne spodnie i czarną koszulę bez rękawów. U pasa miała przypięty sztylet z takim samym szafirem jak na mieczu Azureusa.

- Widzę że nie udało Ci się przekonać mojej matki do naszych racji? - powiedziała patrząc na mężczyznę.

- Niestety, uważała mnie za zło wcielone, nie było po co próbować przemawiać jej do rozsądku.

- Czy ona... czy musiałeś... - zapytała zaniepokojona dziewczyna.

- Nie, wymknęła mi się... bardzo tego żałuję... zabiła moich najlepszych ludzi... - Azureus zacisnął pięść na rękojeści miecza - ale wysłałem za nią list gończy, nie pocieszy się długo wolnością...

- Rozumiem - odparła Tazia czując wyraźną ulgę że jej matka przeżyła, jednocześnie nie okazując tego przed Azureusem. Czarnowłosy dotknął ją delikatnie po czym wprowadził do wnętrza namiotu. Panował tutaj półmrok, na podłodze leżały jakieś torby. Mężczyzna zdjął z pleców pelerynę i odłożył ją w kąt pokoju. Odpiął także pas z mieczem.

- Wyrocznia z Pyfillders nie myliła się - oznajmił. Dziewczynie szeroko otworzyły się oczy ze zdumienia.

- Co więcej , rzeczywistość okazała się bardziej niesamowita od jej proroctwa.

- Co masz na myśli?

- Istnieje sposób na kontrolowanie świetlistych dysków. Na ich otwieranie i zamykanie... nawet na podróż poprzez światy które są przez nie połączone... Twoja matka sprowadziła dziewczynę z innego świata, Podróżniczkę. Stało się dokładnie tak jak przepowiedziało proroctwo - Azureus odwrócił wzrok.

- Miałem ją w zasięgu ręki, lecz Ariana... - przestał mówić i zamknął oczy jakby czując ogromny ból.

- ...pomogła jej w ucieczce, nie wiadomo dokąd!

- To dobry znak - oznajmiła Tazia. - Gdyby moja matka znała proroctwo nie pozwoliła by Podróżniczce przeżyć a zamiast tego ją uratowała.

- Na to wygląda... krzyczała że ukryje dziewczynę przede mną, że nigdy jej nie dostanę.

- Jeśli Ariana nie znała przepowiedni, jest szansa że Wielki Kapłan i Królowa też o niej nie wiedzą. Odnajdziemy dziewczynę a wszystko ułoży się według naszego planu. - Tazia uśmiechnęła się patrząc na mroczne spojrzenie swego towarzysza.

- Musimy ją znaleźć zanim dowiedzą się o niej Królowa, Kapłan... - powtórzył za dziewczyną Azureus. Usiadł na ziemi po czym cichym głosem dodał.

- I zanim dowie się Mistrz Asanar.

Położył się na podłodze. Był bardzo zmęczony. Odwrócił się w stronę dziewczyny.

- I jeszcze jedno. Twoja matka zapłaci za to co zrobiła Klanowi Nocy. Pamiętaj o tym...

Tazia odwróciła się.

- Tak... odpowiedziała cicho i wyszła z namiotu. Popatrzyła na gwieździste niebo zaciskając usta. Otuliła się ramionami a jej twarz zdradzała że z trudem zatrzymywała łzy. Przypomniała sobie dzień w którym razem z Azureusem przybyła do wyroczni z Pyfillders. Chata ślepej kobiety położyła była w głębi niegościnnych bagien. Dookoła rosły dziwne rośliny a wszędzie unosiły się cuchnące opary. Dziewczyna pamiętała że było jej od nich niedobrze i kręciło się jej w głowie. Wyrocznia siedziała na samym środku drewnianej komnaty otoczona swoimi służkami. Tazia pamiętała jak Azureus długo siedział obok starej i szeptał jej do ucha pytania na które oczekiwał odpowiedzi. Kobieta załamującym się głosem w końcu opowiedziała swoja wizję.

- Rządy światła kłamstwa zakończą się kiedy ten, który mu się sprzeciwia spotka Podróżniczkę z innego świata. Kobietę o złotych włosach odzianą w egzotyczny strój która żegluje w Pustce Pomiędzy Światami. Tylko jej siła jest w stanie zamknąć studnię światła.

- Gdzie jest taka osoba? Odpowiedz mi starucho! - krzyczał wtedy Azureus.

- Nie ma jej w tym świecie, ale odnajdzie się w kręgach zamkniętych w kamieniu wysoko ponad chmurami.

- Co to oznacza?

Odpowiedzi już nie usłyszał, stara kobieta zapadła w trans a zniecierpliwiony mężczyzna opuścił jej chatę. I wtedy z zadowoleniem spojrzał w oczy Tazii i oznajmił że wie co oznaczały słowa wieszczki. A ona zbladła gdyż domyśliła się że jedynym miejscem ponad chmurami gdzie zamknięto kręgi w świątyni wykutej w kamieniu jest dom jej matki. I po raz pierwszy przeraziła ją myśl, że być może podążając za Azureusem postąpiła niewłaściwie.

Koniec rozdziału pierwszego.

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.