Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Podróż

Rozdział 8

Autor:Kh2083
Serie:Twórczość własna, New Mutants
Gatunki:Fantasy
Uwagi:Utwór niedokończony, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2016-11-18 21:15:49
Aktualizowany:2016-11-18 21:15:49


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Rozdział 8

Tazia odetchnęła, kiedy po długiej i niezwykle ciężkiej podróży morskiej jej stopa dotknęła ziemi w głównym porcie Taranii. Dziewczyna przywitała z radością brudne i zatłoczone okolice otoczone dwupiętrowymi kamienicami w których mieściły się tawerny, sklepy oferujące najróżniejsze towary: od jedzenia aż po tajemnicze mapy prowadzące do legendarnych wysp i skarbów a także siedziby gildii gromadzących ludzi zajmujących się nie do końca uczciwym zarobkiem. Port był dużo większy i nowocześniejszy od swojego odpowiednika na wyspie Aranis. Bardziej zróżnicowani byli także jego bywalcy. Większość z nich stanowili ludzie, mieszkańcy miasta jak i przybysze z dalekich stron a także żołnierze królowej ubrani w charakterystyczne peleryny z orłem i noszący białe szaty misjonarze ze Świątyni. Dziewczyna spotkała również tęgie kobiety z dalekiej Ganatii o szarych skórach i głowach słonia, które odziane w kolorowe szaty sprzedawały kamienie szlachetne, krasnoluda namawiającego do gry w kości za pieniądze jak i wysokich, niezwykle chudych mężczyzn o długich i siwych włosach, noszących szmaragdowe zbroje a przybyłych z dalekiego Arillon. Hałas panujący w porcie, krzyk sprzedawców a również skrzek mew nad głowami pomagały Tazii chociaż na chwilę zapomnieć o tragedii, która wydarzyła się na statku i śmierci matki opanowanej przez magię demona. Dziewczyna miała misję do spełnienia, niezwykle ważne zadanie, które przydzielił jej Azureus zaraz po tym jak razem z nią opuścił pokład nieszczęśliwego statku. Mężczyzna musiał stawić się na spotkanie na dworze Królowej a później odwiedzić świątynię i w końcu wrócić do głównej siedziby Klanu Nocy, aby opowiedzieć o wyprawie Mistrzowi Asanarowi oraz jego współpracownikom. Zadaniem czarnowłosej czarownicy było udać się do Pylfiders, w sam środek zdradzieckich bagien, odnaleźć starą wyrocznię i zapytać ją o dalszą część przepowiedni a konkretnie o miejsce przebywania złotowłosej podróżniczki z innego świata. Azureus nie wierzył, że jasnowłosa dziewczyna zginęła tak jak przekonywał go o tym człowiek z orszaku Nieśmiertelnego Jeźdźca. Wiedział, że kiedyś ją odnajdzie i wykorzysta, aby wprowadzić w życie swoje plany wobec Królestwa Taranii. Tazia usiadła na kamiennym murku oddzielającym główną część portu od ulic prowadzących w głąb miasta, po raz ostatni spoglądając na stojące w porcie galeony, w tym statek, który ucierpiał w wyniku burzy nasłanej prze jej szaloną matkę. Wspominała.

Tazia, mała dziewczynka o czarnych włosach i brązowych oczach siedziała w łóżku w pogrążonym w półmroku pokoju nasłuchując odgłosów dochodzących zza drzwi. Ktoś był u jej mamy, mężczyzna który często ją odwiedzał. Tazia nie lubiła go, gdyż nigdy nie zwracał na nią uwagi, traktując ją bardziej jak kury chodzące po ulicach, czy bezpańskie psy włóczące się wszędzie bez sensu, niż jak człowieka. Nigdy z nią nie rozmawiał, nigdy niczego jej nie przyniósł. Kiedy przychodził, zabierał jej matkę do głównego pokoju chaty i rozmawiał z nią na tematy, których Tazia nie była w stanie zrozumieć. Tamtego dnia znów przyszedł i znów zabrał jej mamę do pokoju, zostawiając dziewczynkę w ciemnym pomieszczeniu. Finał spotkania miał być jednak zupełnie inny niż zazwyczaj. W pewnym momencie, drzwi od jej pokoiku otworzyły się ze skrzypnięciem niepokojąc ćmy latające przy świeczce palącej się na stoliku. Ariana stanęła w nich patrząc na córkę a jej oczy były wilgotne od łez.

- Tazia... - powiedziała kobieta zbliżając się do łóżeczka.

- Tazia, wybacz mi... - oznajmiła, ale dziewczynka nie była w stanie pojąć o co chodziło. Łzy w oczach mamy napełniły jej serce niepokojem.

- Nastały bardzo trudne czasy dziecko... - Ariana wyszeptała zbliżając się do córki.

- Musimy wyjechać. Jeśli zostaniemy tutaj, grozi nam ogromne niebezpieczeństwo. Źli ludzie chcą nam zaszkodzić i mogą zrobić Ci krzywdę. - dodała. Tazia spojrzała na nią dużymi oczami.

- Dokąd jedziemy? - spytała.

- Tazia, dziecko... pan Oron zabierze cię do Taranii, do rodziny mojej najlepszej przyjaciółki. Będziesz tam szczęśliwa, oni mają córkę w twoim wieku i jest tam dużo kwiatów...

- A co z tobą? Zamieszkasz z nami?

- Nie. Muszę wyjechać daleko stąd. Jak najdalej od miejsca w którym będziesz mieszkać. Robię to aby cię chronić, aby źli ludzie nie domyślili się, że jesteś moją córką... przepraszam Tazia, nie mogę zapewnić ci bezpieczeństwa w żaden inny sposób.

- Mamo... kiedy do mnie wrócisz? Kiedy się spotkamy? - pytała dziewczynka.

- Nie wiem dziecko, nie wiem... ale obiecuję ci że się kiedyś zobaczymy, obiecuję ci.

Ariana przytuliła córkę. Dziewczynka objęła ją małymi rączkami i wyszeptała jej do ucha:

- Kocham cię mamo...

- Ja też cię kocham Tazia, kocham cię i obiecuję ci, że kiedy wszystko się uspokoi, wynagrodzę cię zabierając cię do najpiękniejszego ogrodu w krainach.

Był to dzień, kiedy Tazia straciła matkę po raz pierwszy.

Dziewczyna wyrwana z zamyślenia przez przejeżdżającego rycerza na koniu, postanowiła pożegnać się z portem i ruszyć w dalszą wyprawę. Szła wzdłuż kamiennej ulicy w kierunku zachodniej bramy miejskiej za którą mieściły się słoneczne ogrody pielęgnowane przez kapłanów żyjących w przylegającej do miasta Świątyni Światła. Alejka była pogrążona w mroku, ulice śmierdziały moczem i spalonymi pieczeniami podawanymi w tawernach. Tazia przyśpieszyła kroku, bo nie lubiła tamtej części miasta a poza tym nie czuła się tam bezpieczna. Jej obawy były słuszne, biorąc pod uwagę podejrzanych łachmaniarzy żebrzących przy gospodach. Wkrótce dziewczyna dotarła na plac z fontanną za którą stał most prowadzący prosto do zachodniej bramy. Zatrzymała się na nim na chwilkę, aby popatrzeć na własne odbicie w małej rzece przepływającej przez miasto. Chwilę później była już poza murami portu. Przed oczami dziewczyny ukazał się piękny, kolorowy ogród. Rosły w nim drzewa, kwiaty i krzewy sprowadzone ze wszystkich krain kontynentu. Morze kwiatów ciągnęło się wzdłuż wzgórza, aż po ściany Świątyni Światła górującej nad okolicą. Budowla była masywna, dużo większa niż mury miejskie, wykonana całkowicie z białego kamienia. Promienie słoneczne odbijające się od jej powierzchni drażniły wzrok Tazii. W ogrodzie można było zauważyć ubranych w białe szaty kapłanów pielęgnujących roślinność lub czytających wersety z ksiąg oprawionych w różnokolorowe skóry zwierzęce. Czarnowłosa dziewczyna usiadła na drewnianej ławce nie zajętej przez nikogo, aby przyjrzeć się roślinności. Czerwone kwiaty rosnące nieopodal przypomniały jej okolice w których się wychowała a oddalone drzewa o jasnoróżowych liściach przyniosły na myśl magiczny ogród jakim obdarowała ją jej matka, gdy po raz pierwszy odwiedziła ją w jej kamiennej pustelni na szczycie góry.

Dziewczynka patrzyła na kamienne mury świątyni w której jej matka znalazła sobie nowy dom. Przybyła tam wraz z Oronem, chociaż nadal go nie lubiła, po długiej i wyczerpującej wędrówce. Wspinając się na górską ścieżkę, stromą dla małego dziecka, myślała o nagrodzie, jaka czekała ją na szczycie góry - pięknym ogrodzie obiecanym przez jej matkę. Bardzo się zawiodła, kiedy okazało się, że tak naprawdę, upragnionym celem jej podróży były gołe skały i ziejące ciemnością jaskinie. Widok Ariany stojącej w wejściu do świątyni sprawił, że uśmiechnęła się ponownie zapominając o niezadowoleniu z miejsca w jakim przebywała. Kapłanka zabrała ją na płaskowyż z którego rozpościerał się piękny widok : góry pokryte warstwą śniegu, doliny porośnięte zielonym lasem i kilometry łąk, ponad którymi unosiła się mlecznobiała mgła. Oczy dziewczynki zalśniły od radości, gdy na tarczy słonecznej pojawiła się sylwetka nisko przelatującego, młodego smoka.

- Spełnię obietnicę sprzed naszego rozstania. - powiedziała kobieta jednocześnie pokazując na kamień i prosząc aby dziewczynka usiadła.

- Powiedziałam, że następnym razem gdy cię spotkam, zabiorę cię do najpiękniejszego ogrodu. Będzie to ogród jedyny w swoim rodzaju, magiczny, stworzony z wnętrza mojego serca.

Kobieta usiadła obok córki recytując słowa zaklęcia a spod kamieni zaczęły wyrastać gałęzie magicznych roślin. Wkrótce było ich bardzo dużo, zamieniły się w miniaturowy las, stworzony tylko dla uciechy czarnowłosej dziewczynki. Gałęzie porosły liśćmi i różnokolorowymi kwiatami. Tazia pobiegła pomiędzy karłowate drzewa, oglądała je ze wszystkich stron, cieszyła się z każdego zielonego listka dotykającego jej nogi i ramiona. Ariana patrzyła na córkę z uśmiechem.

- Cieszę się, że jesteś bezpieczna. - pomyślała kobieta.

Tazia otrząsnęła się z zamyślenia, gdy zbliżył się do niej jeden z kapłanów Świątyni Światła. Mężczyzna miał siwe włosy a w dłoni trzymał niewielkich rozmiarów księgę. Dziewczyna popatrzyła na niego przelotnie, aby następnie oddalić się w kierunku murów otaczających świątynię i miasto. Budowla była znacznie potężniejsza i większa niż mury portu, przyozdobiona białymi kolumnami z rzeźbami przedstawiającymi słońce. Tazia porozmawiała chwilę z strażnikiem pilnującym bramy, po czym udała się poza teren stolicy Taranii. Po drugiej stronie warowni płynęła rzeka, dokładnie ta sama, która wpływała także do miasta portowego. Jednak w tamtej części krain była znacznie bardziej naturalna, dzika, nie ujarzmiona przez człowieka. Dziewczynie podobała się znacznie bardziej niż wewnątrz portu. Zatrzymała się na drewnianym moście patrząc na trawy rosnące na brzegu i wodne owady pływające z nurtem rzeki lub bezskutecznie walczące przeciw niemu. Po drugiej stronie strumienia stała drewniana karczma z wielką podkową wiszącą nad drzwiami. Była to oberża o nazwie "Szczęśliwa Podkowa" w której zatrzymywali się podróżnicy z północy udający się do miasta portowego. Gruby właściciel budynku, o twarzy czerwonej od litrów wypitego alkoholu, uśmiechnął się na widok dziewczyny i gestem dłoni poprosił ją, aby podeszła bliżej.

- Młoda kobieta o czarnych włosach, pani o imieniu Tazia, to ty, prawda? - zapytał. Dziewczyna zdziwiła się, że poznał ją pomimo tego, że nigdy wcześniej się nie widzieli.

- Tak, to ja.

- Posłaniec Pana Azureusa mówił, że potrzebujesz młodego i silnego konia bo czeka cię długa wyprawa. Mam najlepszego w całych okolicach! - mężczyzna oznajmił pokazując dziewczynie zwierzę przywiązane nieopodal do drewnianego słupa.

- Najlepszy w całej okolicy! - powtórzył.

- Dziękuję. Pan Azureus na pewno cię wynagrodzi. - odparła Tazia podchodząc do konia.

- Już mnie wynagrodził! - powiedział grubas uśmiechając cię.

- Czy nie chcesz pani zostać w moich skromnych progach? Zjeść, napić się, wypocząć przed podróżą? - spytał.

- Nie. Muszę wyjechać natychmiast bo moja misja jest bardzo poważna. Dziękuję za gościnę. - Tazia oznajmiła siedząc na grzbiecie brązowego rumaka. Nie tracąc czasu na niepotrzebne rozmowy, ruszyła w drogę.

- Bezpiecznej podróży, pani! - grubas krzyknął za oddalającą się dziewczyną. Kiedy znikła za pobliskim wzgórzem, mężczyzna wytarł ręce w fartuch, wracając do codziennych obowiązków wewnątrz gospody.

Tazia przemierzała drogę wijącą się wokół wzgórz porośniętych łąkami, lasami a także przekształconymi w pola uprawne przez okolicznych rolników. Czuła przyjemny wiatr we włosach, przynoszący zapachy skoszonego siana, ogniska palącego się gdzieś w oddali i wilgotnej żywicy. Do uszu dziewczyny dobiegło szczekanie psa w pobliskiej wsi. Kiedy rozglądnęła się dookoła zauważyła stojące gdzieniegdzie chaty, gospodarstwa ogrodzone płotami na których suszyły się świeżo wyprane ubrania i niedawno ulepione garnki. W pamięci pojawiły się jej obrazy z czasów, gdy jako bardzo młoda nastolatka, mająca nie więcej niż 13 lat mieszkała w jednej z tarańskich wiosek razem ze swoimi przybranymi rodzicami. Zatrzymała konia, aby przypatrzeć się dziewczynkom bawiącym się pomiędzy snopami siana.

Czas wolny dla młodej Tazii mijał bardzo powoli. Dziewczyna lubiła spędzać go na świeżym powietrzu, na łąkach otaczających jej dom i w tajemniczych lasach rozciągających się daleko poza nimi. Pamiętała ludzi wychowujących ją jak własne dziecko, starą zielarkę, którą spotykała zawsze wczesnym świtem, na największej łące w tamtym terenach, zanim zapiał kur a słońce wyglądnęło spod horyzontu a także psy mieszkające w jej domu i w gospodarstwach jej sąsiadów. Jej największą przyjaciółką była prawdziwa córka ludzi u których mieszkała, jej rówieśniczka o imieniu Elli. Była to osoba o drobnej budowie ciała, jasnych włosach i niebieskich oczach. Dziewczyna kochała lasy pełne tajemnic i prastarych artefaktów kryjących się pomiędzy drzewami. Każdego dnia zabierała Tazię do leśnej gęstwiny, aby szukać tajemnic minionych wieków albo wraz z nią chodziła do chaty zielarki, znającej najbardziej fantastyczne i niezwykłe opowieści dotyczące zarówno Taranii jak i wszystkich innych krain o których dziewczynki nie wiedziały nic, oprócz tego, że istniały gdzieś daleko, poza zasięgiem ich stóp. Znajomość ze starą kobietą, a także fascynacja Ellie, tym co zakazane przez świątynię sprawującą nad Taranią władzę, miało dwa lata później doprowadzić do największej tragedii w życiu czarnowłosej czarodziejki, wydarzenia, które sprawiło, że podążyła ścieżką wyznaczoną przez Klan Nocy, kiedy tylko nadarzyła się do tego okazja.

Tazia zastanawiała się co stało się z zielarką, czy nadal żyła, czy mieszkała w starej chacie w środku lasu i czy nadal co rano wychodziła na łąkę, aby zbierać pokryte rosą zioła i kwiaty. W drodze powrotnej poszukam jej , spróbuję ją spotkać - pomyślała dziewczyna, skręcając w drogę prowadzącą wprost do ciemnego lasu pełnego różnorodnych drzew iglastych.

Ellie była szczęśliwa. Przyszła do Tazii bladym świtem, aby zabrać ją na jej ulubioną łąkę i podzielić się z nią najbardziej skrywaną tajemnicą, zakochała się po raz pierwszy w życiu. Opowiadała o poznanym chłopaku siedząc w trawie mokrej od rosy, otoczona porannym wiatrem niosącym zimne powietrze z dalekich gór. Jej ukochanym był młody mężczyzna zza puszczy, z rodzinnych stron starej zielarki. Poznała go, kiedy przez nieuwagę spadła z niewielkiej skały skręcając sobie nogę. Długowłosy chłopak odnalazł ją i pomógł jej, korzystając z wiedzy przodków z czasów sprzed zbudowania Świątyni Światła. Jego osoba zafascynowała ją a kultura jaką reprezentował przyciągała ją niczym magnes. Ellie spędzała każde kolejne spotkanie ze swą czarnowłosą przyjaciółką na rozmowach o chłopaku i jego rodzinie, wiedzy na temat roślin i zwierząt zamieszkujących rozległe lasy Taranii jak i pierwotnej prawdzie o świecie, która została wymazana z kart historii jak i świadomości mieszkańców przez wieki panowania Kościoła Światła. Mijały tygodnie a wiedza Ellie jak i jej miłość do długowłosego rosły z każdym jej oddechem, z każdym uderzeniem serca. Pewnego dnia, blondynka zaprezentowała Tazii czego nauczyła się w puszczach Krain, pokazała jej, że potrafiła używać magii. Tazia była świadkiem kontroli wody w górskim strumieniu, rozmowy ze zwierzętami, śpiewu wiatru wirującego wokół drobnego ciała Ellie. Niestety, magia natury a także magia żywiołów były całkowicie zakazane przez Kościół Światła dla każdego zwykłego obywatela Taranii o czym młoda blondynka miała się wkrótce przekonać. Ktoś z wioski doniósł na dziewczynę i jej miłość a także na jej zakazane zainteresowania. Jej dom rodzinny został odwiedzony przez kapłana w towarzystwie pięciu jeźdźców.

- Magia nie pochodząca ze źródła nieskończonego światła jest zakazana dla człowieka. Wiedza ta pochodzi z Pustki Pomiędzy światami i jedyne, co czyni człowiekowi to ściąga jego duszę w środek Pustki, na wieczne potępienie. - usłyszała z ust starszego mężczyzny odzianego w białe szaty. Kapłan chciał wiedzieć w jaki sposób nauczyła się używać magii. Dziewczyna skłamała, wzięła całą winę na siebie, aby jej chłopak pozostał bezpieczny. Powiedziała, że wiedza przyszła do niej sama, w czasie jednego z proroczych snów. Ellie została zabrana do Świątyni, aby zostać oczyszczoną przez święte światło bijące z dysku, aby poprzez jej izolację zapobiec rozprzestrzenianiu się zła na innych ludzi. Jej matka płakała a ojciec nie był w stanie spojrzeć w stronę orszaku, który zabrał ją z domu rodzinnego. Tazia pozostała w pokoju. Siedziała skulona w kącie czekając na odejście kapłanów i powrót jej przyjaciółki. Kapłani odeszli, ale Ellie odeszła razem z nimi. Jej rodzice sprzedali dom, aby zapłacić za wszystkie grzechy swojej córki. Ellie w końcu została zwolniona z więzienia dla heretyków. Wróciła jako całkowicie odmieniona osoba a kilka tygodni później znaleziono ją powieszoną na jednym z najstarszych dębów w puszczy.

Tazia przetarła oczy z łez ruszając w dalszą drogę. Słońce zachodziło za horyzont, czerwone niebo królowało nad ciemnym lasem. Wyprawa dziewczyny była długa, wybrała okrężną, bezpieczną trasę. Znacznie szybciej dostała by się do Pylfiders przez drogi w lesie zamieszkiwanym przez Ettercapy i inne potwory. Tazia nie miała ochoty na walkę i używanie magii, nie po tym co stało się na statku. Tazia zatrzymała się naprzeciwko drewnianej rzeźby przedstawiającej słońce, rzucającej długi cień na rozstaje dróg. Myślami przeniosła się w inny moment swego życia, w dzień kiedy po raz pierwszy spotkała Azureusa.

Klęczała na ziemnej drodze przed drewnianym słupem zakończonym rzeźbą w kształcie słońca promieniującego nad okolicą. Płakała, nie mogąc poradzić sobie z tym co stało się z jej najlepszą przyjaciółką. Nie rozumiała jak mogło do tego dojść.

- Dlaczego ją ukarałeś? Dlaczego mi ją zabrałeś?! - zwracała się przez łzy do Boga Światła reprezentowanego przez drewniane słońce.

- Ona nie zrobiła niczego złego! Ona kochała ludzi, kochała naturę, kochała Ciebie! - krzyknęła dziewczyna.

- Ona nigdy nie użyłaby swoich zdolności, aby zrobić komuś krzywdę! Nigdy! Dlaczego zesłałeś na nią tak straszliwy los?! - Tazia uderzyła pięściami w ziemię. Poczuła, że ktoś się do niej zbliżał, ktoś się jej przypatrywał. Odwróciła się i zauważyła młodego mężczyznę, chłopaka o długich włosach, ubranego w strój z wizerunkiem orła.

- Jaka wielka tragedia cię spotkała, że tak strasznie rozpaczasz? - zapytał nieznajomy. Dziewczyna wytarła łzy z policzka, wstała i podeszła do długowłosego.

- Moja najlepsza przyjaciółka odebrała sobie życie... - powiedziała niepewnie.

- Dlaczego?

- Przeszła oczyszczenie w świątyni, skąpano ją w blasku sprawiedliwości Pana Światła. Kiedy wróciła, była już zupełnie inną osobą. Coś w niej umarło... nie mogła dalej żyć.

- Czy była winna? Czy w jej sercu tkwiło zło? Czy jedynym lekarstwem dla niej było oczyszczenie? - chłopak zadawał pytanie za pytaniem.

- Nie była zła! Ona kochała cały świat, nie rozumiem jak Pan Światła mógł dopuścić do czegoś takiego! - Tazia wyszeptała nie patrząc w oczy nieznajomego.

- Dlaczego uważasz, że Pan Światła zadecydował o jej życiu?

- Przysłał kapłanów, aby ukarali Ellie i wyleczyli jej duszę światłem dysku!

- Dlaczego twierdzisz, że kapłani wypełniają wolę pana światła? Czy nie uważasz, że była to tylko i wyłącznie ich decyzja?

Czarnowłosa dziewczyna nie wiedziała jak odpowiedzieć na ostatnie pytanie. Chłopak popatrzył na nią surowym wzrokiem.

- Czy Pan Światła jest źródłem dobra i sprawiedliwości?

- Tak.

- Czy nie popełnia błędów?

- Nie popełnia.

- Jedynym wytłumaczeniem śmierci twojej przyjaciółki jest to, że kapłani nie reprezentują prawdziwego Pana Światła, prawdziwego Boga. W dawnych czasach nie było świątyni, ani kapłanów a pomimo tego świat był przepełniony magią i niezwykłością. Bogowie, prawdziwi Bogowie, opiekowali się nami i pomagali nam w codziennych sprawach. Ale grupa ludzi nazywająca siebie Kapłanami ujarzmiła źródło niezmierzonej potęgi, naturalną siłę drzemiącą w naszym świecie i nazwała ją Panem Światła. Oni zdobyli władzę nad naszym życiem strasząc nas bogiem, którego sami wymyślili. Lecz on jest prawdziwy, tak samo jak prawdziwym słońcem jest ten kawałek przegniłego drewna! - chłopak wyjął z pochwy miecz kierując go na rzeźbę za plecami dziewczyny.

- Co robisz? - spytała przestraszona dziewczyna.

- Usuwam zasłonę iluzji sprzed twoich oczu! - nieznajomy oznajmił ścinając mieczem słup. Drewniane słońce upadło w trawę. Tazia patrzyła na całe zdarzenie ze zdumieniem.

- Widzisz? Nic się nie dzieje. Nie spadła na mnie żadna kara. - długowłosy powiedział z satysfakcją.

- Tak jak zgasło to sztuczne słońce, tak samo może zniknąć dysk wewnątrz świątyni a Tarania zostać wyzwolona z jarzma Światła. Powrót do starego świata, w którym każdy mógł być tym kim chciał jest możliwy, jeśli tylko w to uwierzysz. Nazywam się Azureus i jeśli chcesz, aby już nigdy więcej nie było bezsensownych śmierci, przyłącz się do mnie. Przyłącz się do Klanu Nocy! Pomóż mi przywrócić naszej ojczyźnie jej prawdziwą duszę. - chłopak zaproponował wyciągając dłoń w kierunku przestraszonej dziewczyny.

Nad krainami zapadła ciemna, bezksiężycowa noc. Okolice, które przemierzała dziewczyna były zbyt niebezpieczne na podróż po zmroku, dlatego Tazia postanowiła zatrzymać się, rozbić obóz i poczekać w nim aż do nastania świtu. Korzystając z magii zapaliła ognisko błękitnych płomieni. Wiedząc, że oprócz wytworzenia ciepła i światła czar ma również właściwości odstraszające leśne zwierzęta i inne kreatury, czarnowłosa postanowiła usnąć chociażby na godzinkę. Niestety, sen nie przychodził, dziewczyna była zbyt pobudzona podróżą i wspomnieniami jakie jej przyniosła. Zamknęła oczy i wsłuchując się w trzask magicznego płomienia powróciła myślami do chwili gdy po raz pierwszy znalazła się w siedzibie klanu nocy.

Gdy, wraz z nowym znajomym Azureusem, zbliżyła się do starego budynku stojącego gdzieś na krańcach Taranii, daleko od centrum, zamku królewskiego i świątyni, nie domyśliła się że była już u celu swej podróży. Nigdy nie zgadłaby, że stojące przed nią ruiny bez okien i ze ścianami rozpadającymi się od dziesięcioleci ataku żywiołów były tak naprawdę iluzją kryjącą siedzibę jednej z najbardziej tajemnych organizacji w całych krainach. Kiedy chłopak wyciągnął miecz ozdobiony szafirowym klejnotem, drzwi do rudery uchyliły się a oczom dziewczyny ukazał się długi, skąpany w mroku korytarz. Tunel zwiększał swój rozmiar z każdym kolejnym krokiem czarnowłosej aż w końcu przerodził się w rozległy dziedziniec oświetlany niebieskim blaskiem magicznych pochodni. Dziewczyna spostrzegła mroczne postacie kryjące się w cieniu i przestraszona zbliżyła się do Azureusa.

- To Zaklinacze, magowie którzy poświęcili całe swoje życie Klanowi Nocy. Ich jedynym zadaniem jest utrzymywać iluzję wokół tego miejsca, tak aby nikt ze Świątyni nie wykrył jej istnienia. Ich poświęcenie jest godne podziwu. Całe dnie spędzają na staniu w jednym miejscu i recytacji zaklęć a jedynym wytchnieniem jest dla nich krótki odpoczynek. Muszą cały czas zmieniać słowa czarów, używać coraz to nowszych kombinacji symboli, ponieważ inaczej kapłani byliby w stanie wykryć ich aktywność magiczną i to miejsce zostało by zdemaskowane i zniszczone. Spójrz na nich, są tak wierni naszej sprawie, iż ukryli swe twarze, aby widok świata fizycznego nie zniszczył ich koncentracji.

Dziewczyna patrzyła uważnie na postacie w czarnych habitach. Na głowach każdego z nich tkwiła maska złożona z kilku połączonych ze sobą metalowych blach. Niektóre z nich były płaskie, inne przypominały ptasie dzioby, dochodziło spod nich niezrozumiałe mamrotanie. Tazia przyśpieszyła kroku, bo pomieszczenie ją przerażało.

Dziewczyna, ze względu na naturalne zdolności magiczne, jakie odziedziczyła po swojej matce została przydzielona do grupy młodych czarownic, szkolonych przez wiedźmę Windan do zostania bojówką Klany Nocy. Tazia stała przy ścianie, pomiędzy blondynką z włosami związanymi w warkocz a wysoką dziewczyną o bladej cerze, długich, siwych włosach i spiczastych uszach z rasy zamieszkującej Arillon. Windan chodziła wzdłuż szeregu dziewczyn przypatrując się im z uwagą. Była to niemłoda już kobieta ubrana w czarny, obcisły strój oraz ciemną pelerynę. Miała szczupłe i zgrabne ciało i tylko pomarszczona twarz patrząca spod kruczoczarnych włosów zdradzała jej prawdziwy wiek.

- Od dzisiaj musicie zapomnieć o tym kim byłyście przed przystąpieniem do Klanu Nocy. Musicie zapomnieć o tych których znałyście poza murami naszej fortecy. Każda z was odnajdzie swój atrybut i stanie się mistrzynią w jego użytkowaniu albo umrze próbując. - czarownica mówiła patrząc na młode kobiety z nienawiścią.

Kolejne kilka lat nauki magii pod okiem Windan były prawdziwym koszmarem dla Tazii i jej koleżanek z grupy. Mordercze treningi w posługiwaniu się czarami ofensywnymi jak i obronnymi, długie noce spędzone na zapamiętywaniu treści ksiąg, które wiedźma zdobyła nie wiadomo z jak dalekich krain, walki fizyczne i magiczne z przyjaciółkami ku uciesze czarownicy i innych członków organizacji, zmuszanie do odrażających rzeczy, na przykład przebywania w małych pomieszczeniach z najohydniejszymi kreaturami jakie zrodziły się w krainach i budzenie w sobie najgorszych emocji były codziennością dla każdej z młodych adeptek sztuki magicznej. Tazia nienawidziła Windan, wielokrotnie życzyła jej śmierci, co ją przerażało gdyż nigdy wcześniej nie miewała takich myśli. Metody nauczania były wyczerpujące dla dziewczyn, w szczególności karanie za każdy błąd zaklęciem choroby, po którym młode czarodziejki miały gorączkę i wymiotowały przez kilka kolejnych dni i nocy. Nie wszystkie kobiety zdołały przetrzymać taki trening. Tazia przeżyła następną śmierć samobójczą swojej koleżanki.

Dziewczyna przeszła trening i została przyjęta do klany Nocy. Mistrz Asanar, założyciel klanu osobiście podarował jej sztylet z szafirem. Siwy mężczyzna w ciemnym stroju z naszyjnikiem w kształcie połowy słońca recytował przed dziewczyną słowa przysięgi, które ona miała powtarzać. Tazia myślała wtedy tylko o tym, aby jak najszybciej opuścić szeregi Klanu i uciec tam, gdzie Windan nie mogłaby jej odnaleźć. Była przekonana, że przystąpienie do organizacji było bardzo złym pomysłem. W tamten dzień spotkała Azureusa po raz kolejny. Mężczyzna, starszy o kilka lat i bardziej liczący się w szeregach Klanu Nocy, poprosił Mistrza Asanara, aby Tazia została jego asystentką. Dla czarnowłosej była to przepustka do wolności i ucieczki od Windan, dlatego zgodziła się bez najmniejszej wątpliwości.

Dziewczyna wyruszyła na bagna kryjące chatę starej wyroczni gdy nastał świt. Podążała jedyną ścieżką nie prowadzącą w zdradzieckie trzęsawisko w którym jej koń jak i ona sama zostałaby pogrzebana żywcem. Miała przy sobie mapę, otrzymaną od Azureusa podczas ich pierwszej wyprawy do Pylfiders. Otaczały ją bagna z których wydobywały się wyziewy cuchnące siarką a z roślin wystających z mokrej gleby skapywały trujące soki. Tazia nie obawiała się tak bardzo jak w czasie swej poprzedniej wizyty w tamtym miejscu, była bardziej pewna siebie i zdecydowana wypełnić powierzoną jej misję. Dziewczyna w końcu dotarła do polany gdzie stała drewniana chata wyroczni. Okryte mgłą i siarkowym dymem miejsce wyglądało jakby wyjęte wprost z serca piekielnej krainy. Chata otoczona była przez kilka drewnianych pali wyrzeźbionych tak, aby przypominały głowy węży. Z domu wyszły dwie kobiety o twarzach zasłoniętych przez czarne szmaty. Jedna z nich odprowadziła konia dziewczyny do miejsca, gdzie mógł bezpiecznie oczekiwać na koniec wizyty a druga poprosiła Tazię, aby weszła do wnętrza domu i spotkała się ze starą wieszczką. Kobieta stała na środku największego pokoju wraz ze służką, która pomagała jej utrzymać pionową postawę. Jej twarz zasłonięta była przez drewnianą maskę a w ręce trzymała sękaty kostur. Dookoła kobiety stały czarne świeczki z których tylko jedna tliła się żółtym płomieniem dodając pomieszczeniu tajemniczości.

- Zbliż się, dziecko. Wiem po co do mnie przybyłaś. Wiem jakiej informacji pragniesz. - powiedziała kobieta patrząc na czarnowłosą spod oczodołów drewnianej maski. Tazia zrobiła kilka niepewnych kroków w stronę wyroczni.

- Dziewczyna o złotych włosach, która potrafi przechodzić przez świetliste kręgi i tworzyć je a także niszczyć jak gdyby posiadała boską moc, odnajdzie się i stanie na drodze twojej i twojego nauczyciela. Ona poznała jego imię i będzie chciała dowiedzieć się dlaczego on ją tak bardzo pożąda. Jej podróż już się zaczęła, dziecko. Ona już żegluje na spotkanie ze swoją przyszłością.

- Dokąd żegluje? - spytała Tazia.

- Tutaj, do Taranii. Wasze spotkanie odbędzie się tutaj, na tych ziemiach. Nie musicie już jej dłużej poszukiwać, bo to ona sama was odnajdzie. - powiedziała starucha siadając na krześle opartym o ścianę budynku.

- Czy możesz być dokładniejsza? Czy możesz powiedzieć kiedy przybędzie do naszej krainy? - czarnowłosa zapytała ale nie doczekała się odpowiedzi. Stara kobieta machnęła na nią ręką mówiąc, aby się wynosiła bo czuła się zmęczona i resztę dnia miała spędzić na regenerującej medytacji. Czarnowłosa została wyproszona na zewnątrz przez dwie pomocnice wyroczni, gdzie oczekiwała na nią trzecia opiekunka wraz z jej koniem. Zwierzę było napojone i gotowe do drogi powrotnej. Tazia miała ochotę zapytać kobietę o inne sprawy, dotyczące jej samej, Azureusa i Klanu Nocy, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że dalsze próby przeszkodzenia w jej medytacji mogły skończyć się siłową reakcją ze strony opiekunek wyroczni. Dziewczyna wsiadła na konia, aby raz na zawsze opuścić niegościnne tereny bagien Pylfiders.

Kiedy Tazia dotarła do ziemi na której mieszkała w dzieciństwie a która była świadkiem pierwszej tragedii w jej życiu, Słońce chowało się za horyzont. Krainy rozciągające się przed oczami dziewczyny zostały skąpane w czerwonym blasku a zwierzęta nocne powoli dochodziły do głosu po całym dniu milczenia. Tazia czuła się odprężona, myśli o przeszłości nie dręczyły jej tak jak w czasie podróży do starej wieszczki. Pomimo tego, wydawało jej się, że nie spełniła swego zadania do końca a starucha powiedziała jej coś o czym ona, tak jak i Azureus , intuicyjnie wiedzieli odkąd świątynia w górach została zburzona. Dziewczyna zatrzymała konia na wzgórzu. aby po raz ostatni popatrzeć na krajobrazy dzieciństwa. W pewnym momencie spostrzegła, że na łące porusza się jakiś cień, jakaś postać. Gdy jej się dokładniej przyglądnęła, okazało się że była nią stara zielarka, jedna z najbliższych jej osób. Kobieta zbierała zioła dokładnie tak jak przed wieloma laty, ubrana w podobne ubranie które nosiła również wtedy gdy Tazia i Ellie jako trzynastolatki biegały beztrosko po łąkach. Chociaż tak wiele się zmieniło i znaczna część beztroskiego życia dziewczyny odeszła na zawsze w niepamięć, okazało się, że istniały rzeczy niezmienne. Uśmiech radości powrócił na twarz dziewczyny a nadzieja ponownie zapłonęła w jej sercu. Tazia pobiegła na spotkanie ze swą dawną znajomą.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.