Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Podróż

Rozdział 9

Autor:Kh2083
Serie:Twórczość własna, New Mutants
Gatunki:Fantasy
Uwagi:Utwór niedokończony, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2016-11-18 21:16:18
Aktualizowany:2016-11-18 21:16:18


Poprzedni rozdział

Rozdział 9

Azureus stał przed ogromnymi, dwuskrzydłowymi drzwiami ozdobionymi przez złotą rzeźbę przedstawiającą orła na tle promieniującego Słońca. Obok drzwi znajdowało się dwóch mężczyzn ubranych, podobnie jak długowłosy mężczyzna, w skórzane zbroję i białe szaty z motywem identycznym jak ten widoczny na drzwiach. Jeden ze strażników otworzył wrota widząc zbliżającego się wojownika i pokłonił się przed nim na znak szacunku. Obaj mężczyźni komnaty byli rycerzami królowej a Azureus był ich bezpośrednim zwierzchnikiem. Długowłosy znalazł się w sali tronowej zamku należącego do królowej Taranii. Pomieszczenie było ogromne i jasne, gdyż przez wielkie okna wpadało do wnętrza dużo światła słonecznego. Sufit, bogato zdobiony przez łukowe sklepienia i rzeźby przedstawiające sceny ze świętych ksiąg królestwa, podtrzymywany był przez masywne kolumny z wizerunkami legendarnych królów, założycieli potęgi państwa. Wewnątrz było wielu ludzi: rycerzy, doradców królowej, kapłanów ubranych w białe szaty a także kolorowych zabawiaczy, których królowa Taranii uwielbiała. Władczyni rezydująca w zamku była grubą kobietą o pulchnych rękach i nogach, niskiego wzrostu i twarzy wyglądającej jak księżyc w pełni. Miała na sobie białą suknię zasłaniającą większą część jej korpulentnego ciała. Siedziała na podwyższanym tronie patrząc na towarzyszące jej osoby szczurzymi oczami. Wąsaty mężczyzna ubrany w zielony strój podszedł do niej i kłaniając się zaanonsował przybycie Azureusa.

- Wasza wysokość, przybył jeden z twoich najmężniejszych wojowników. Dowódca Legionów Złotego Orła, Azureus wrócił ze swojej wyprawy. - powiedział ściszonym głosem. Siwy kapłan zainteresował się przybyciem mężczyzny i zbliżył do tronu. Królowa popatrzyła na niego z niechęcią.

- Dopiero teraz? A gdzie on tak długo podróżował! Niech tutaj szybko podejdzie, bo nie mam za dużo czasu! - kobieta rozkazała piskliwym głosem. Wojownik pokłonił się tak samo jak wąsacz kilka chwil wcześniej i zaczął swoją opowieść.

- Wasza wysokość. Przybyłem z dalekich gór wyspy Aranis, gdzie tropiłem bardzo niebezpieczną sektę mogącą zagrozić bezpieczeństwu naszej krainy. Moja wyprawa zakończyła się sukcesem, udało mi się odnaleźć ich kryjówkę w wysokich górach na południu wyspy, gdzie oddawali się zakazanym praktykom magicznym...

- I co? - zapytała królowa zniecierpliwiona zbyt długim monologiem mężczyzny.

- Zagrożenie zostało zneutralizowane. Wiedźma opiekująca się tamtym miejscem została stracona a wszystkie przedmioty jej czarów zniszczone. Jednakże ponieśliśmy dotkliwe straty, ponieważ...

- A co mnie to obchodzi! - Kobieta wrzasnęła na długowłosego rycerza.

- Plugawe miejsce zostało zniszczone i tylko to się liczy! Należy ci się nagroda! Ale nie mam czasu słuchać o tym, co się stało z twoimi podwładnymi! Ludzi można zastąpić! A teraz wynoś się stąd, bo nie mam czasu i jestem głodna! - królowa bardzo zdenerwowała się, że Azureus zabierał jej cenny czas akurat w chwili gdy zbliżał się obiad.

- Jak sobie życzysz, Wasza Wysokość. - mężczyzna odpowiedział odchodząc od tronu władczyni. Kiedy przeszedł kilka kroków w kierunku drzwi wyjściowych, dołączył do niego kapłan ze Świątyni Światła.

- Nie przejmuj się naszą królową, Azureusie z Taranii. Ona ma dużo ważniejsze sprawy na głowie niż słuchanie o eksterminacji jakiejś nieznanej jej sekty. - powiedział uśmiechając się.

- Ale ja bardzo chętnie posłucham o przygodach jakie spotkały ciebie i twoją drużynę podczas wyprawy w niegościnne krainy Aranis. Nie znam szczegółów twojej wyprawy, czy mógłbyś mi je przybliżyć?

- Nie mam zbyt wiele czasu, bo jestem umówiony na audiencję u Najwyższego Kapłana Światła. Oczekuje na mnie w dniu dzisiejszym.

- Oczywiście, najważniejsza jest służba Królestwu i Świątyni, jesteś wzorcem dla wszystkich kandydatów na Legionistów Złotego Orła. Ale Kapłan nie ucierpi bardzo, gdy dotrzesz do niego kilka minut później?

Azureus zatrzymał się. Popatrzył przez okno za którym widać było zamkowe ogrody zieleniące się w blasku słonecznym.

- Amiriusie, widzę, że nie dasz mi spokoju dopóki nie zdradzę ci sekretów mojej wyprawy. - odparł. Siwy kapłan uśmiechnął się chociaż jego twarz wyrażała zakłopotanie.

- Zaintrygowały mnie straty o których wspomniałeś...

Mężczyzna oparł się o kamienną ścianę porośniętą przez zielone pnącza.

- Kiedy pojmaliśmy wiedźmę i zniszczyliśmy jej świątynię, pełną zakazanej magii... ona rzuciła na nas urok. Przeklęła nas abyśmy nie doczekali powrotu na brzegi naszego królestwa. Udało nam się ją pojmać i obezwładnić a później zamknąć w najgłębszym pokładzie, aby tam spędziła w ciemnościach całą podróż morską. Miała zostać zaprowadzona do świątyni, gdzie kapłani zniszczyliby złe moce, które całkowicie opanowały jej ciało. Nie doceniliśmy potęgi demonów z Pustki Poza Światami i to było naszym największym błędem. Czarownica sprowadziła nad nasz galeon straszliwą burzę morską. Ponad połowa moich ludzi została porwana przez fale albo spaliła się w pożarze jaki wybuchł na pokładzie. Statek roztrzaskałby się o skały, gdyby nie to, że udało mi się uciszyć wiedźmę na zawsze, mieczem... - Azureus opowiedział wersję swej historii przeznaczoną dla dworu królowej i kapłanów z świątyni światła. Był bardzo przekonywujący a towarzyszący mu starszy mężczyzna nie domyślił się kłamstwa.

- Te rany... to także jej wina? - spytał Amirius pokazując na bandaże na dłoni wojownika.

- Tak. Ale i tak szczęście bardzo mi sprzyjało. Inaczej nigdy nie dotarłbym do stolicy a moim miejscem wiecznego pochówku byłyby głębiny Morza Niepokoju.

- To naprawdę tragiczne... może następnym razem posłuchasz rad kapłanów i pozwolisz, aby tak wielkie niebezpieczeństwa były niszczone przez Jeźdźców ze Świątyni.

- Gdyby zamiast naszej małej grupy działającej w cieniu, Najwyższy Kapłan rozkazał Jeźdźcom zaatakować świątynię w górach bezpośrednio, dzisiaj musiałby wysłać misjonarzy w cztery strony świata, aby szukać nowych kandydatów na wojowników Światła. Tylko mała grupa miała szansę zniszczyć to przeklęte miejsce i nam się to udało. - Azureus powiedział patrząc w oczy kapłana. Jego spojrzenie było pełne pewności siebie i złości, jaka gromadziła się w nim na myśl o oddziałach będących na bezpośrednich usługach Kościoła Światła. Najwyraźniej kiedyś w przeszłości spotkało go jakieś zdarzenie, które napełniło go niechęcią do białych rycerzy.

- A teraz wybacz Amiriusie, bo muszę udać się do Świątyni, aby przedstawić naszemu mistrzowi najważniejsze wydarzenia jakie spotkały mnie w czasie mojej wyprawy.

Azureus oddalił się od człowieka ubranego w białe szaty i zszedł kamiennymi schodami na niewielki plac, gdzie czekał na niego jego koń podarowany mu wiele lat temu przez jednego z opiekunów Świątyni Światła. Mężczyzna pogalopował w kierunku bramy prowadzącej poza zamek królowej. Kiedy znalazł się poza kamiennymi murami budowli będącej symbolem władzy królewskiej, znalazł się na wzgórzu z którego rozciągał się widok na krainę. Zamek otoczony był łąkami na których wyrosły wioski a razem z nimi pojawiły się liczne pola uprawne. W dalszej odległości widać było ciemne, liściaste lasy ciągnące się aż po horyzont. Z drugiej strony warowni również widać było łąki i pola, kończące się na murach miasta portowego za którym nie było już nic, poza Morzem Niepokoju zdającym się ciągnąć w bezkres. Obok miasta stała wielka budowla wykonana w całości z białego kamienia, Świątyni Światła. Promienie słoneczne odbijające się od powierzchni jej murów wyglądały jakby były przez nią emitowane, jakby były sztucznym słońcem świecącym nad Taranią i tylko dla Taranii. Budowla ta była kolejnym celem wędrówki mężczyzny i miejscem spotkania z jednym z najbardziej znienawidzonym przez niego ludzi. Patrząc na wioski i lasy leżące w oddali, Azureus pomyślał o Tazii zastanawiając się gdzie przebywała jego towarzyszka oraz jakie wiadomości miała mu przynieść po powrocie z Pylfiders. Wzrok mężczyzny zatrzymał się na kolorowych ogrodach otaczających świątynię, które natychmiast wyrwały go z zamyślenia i przypomniały o konieczności odwiedzenia znienawidzonego miejsca. Kiedy dotarł pod bramę prowadzącą do wnętrza budowli, dwóch kapłanów natychmiast rozpoznało symbol białego orła na jego pelerynie i pośpieszyło mu z pomocą w zejściu z wierzchowca. Mężczyzna zignorował ich a zsiadłszy z konia spojrzał na dwie inne ubrane na biało osoby.

- Dajcie mu coś do jedzenia i picia. - powiedział oddalając się w kierunku bramy na której królowała ogromna złota rzeźba w kształcie słońca promieniującego nad cała planetą. Dwaj rycerze, w strojach identycznych jak Azureus, przywitali gościa a mały i łysy kapłan, który oglądał rosnące nieopodal czerwone kwiaty zbliżył się do niego uśmiechając się. Długowłosy wojownik przez chwilę patrzył na pozostałe za jego plecami łąki pełne różnokolorowych kwiatów. W jego myślach pojawiały się wspomnienia z dawnych lat dziecinnych. Wydawało mu się, że ogrody jakie pamiętał z tamtych czasów było dużo większe niż te które aktualnie miał przed oczami.

- W jakim celu przybywa pan do naszych gościnnych progów? - spytał łysy człowiek.

- Przybywam z Aranis. Zakończyłem moją powinność jako rycerza królowej i wychowanka Kościoła Światła. Przynoszę raport dla Najwyższego Kapłana. - odparł Azureus. Jednocześnie pomyślał, że gdyby nie należał do elity, progi świątyni nie byłyby dla niego tak gościnne jak przekonywał go stojący przed nim kapłan.

- Rozumiem... muszę udać się do administracji, aby zaanonsować wizytę. W międzyczasie może pan udać się do miasta i wynająć gospodę...

- Nie mam na to czasu. Muszę spotkać się z Najwyższym Kapłanem natychmiast! - mężczyzna oznajmił denerwując się.

- Rozumiem... ale Najwyższy Kapłan jest zajętym człowiekiem... może pan iść do administracji i złożyć swój raport, jeśli jest bardzo pilny...- łysy odparł czując się bardzo zakłopotanym.

- Najwyższy Kapłan znajdzie czas, jeśli dowie się, że wyprawa dotyczyła ludzi, którzy badali prawdziwą naturę dysków światła w miejscu leżącym dziesiątki kilometrów od świątyni! - Azureus był bardzo zniecierpliwiony. Oczy kapłana zrobiły się ogromne ze zdumienia.

- Oczywiście... natychmiast zaprowadzę pana do komnaty naszego wielkiego ojca. - powiedział. Kazał strażnikom otworzyć bramę i wpuścił mężczyznę do wnętrza. Azureus znalazł się wewnątrz murów obronnych świątyni, gdzie również mieścił się ogród, pełen drzew różnego kształtu i sztucznie nawadnianych strumieni i jezior. Miejsce było niezwykle spokojne, ale atmosfera jaka w nim panowała nie napełniała optymizmem tak bardzo jak hektary kwiatów rosnących przed bramą, być może dlatego, że miejsce było zacienione i otoczone ze wszystkich stron przez mury. Po krótkim spacerze kamiennym chodnikiem, wojownik dotarł do drzwi prowadzących prosto do części budowli w której znajdowały się komnaty najważniejszych osób tam mieszkających w tym także ta należąca do osoby stojącej na czele organizacji. Azureus oczekiwał na swego zwierzchnika w ogromnym holu, bogato zdobionym przez drewniane meble i portrety dawnych Najwyższych Kapłanów wiszące na wszystkich ścianach oraz symbole słońca w postaci płaskorzeźb na suficie. Na centralnej ścianie pomieszczenia wisiał portret założyciela zakonu, Wielkiego Laureniusa, który jak głosiła legenda, znał osobiście ziemską manifestację Boga Światła jaka wyłoniła się z Świetlistego Kręgu, aby na zawsze zmienić całą krainę. Drewniane drzwi rozwarły się z charakterystycznym skrzypnięciem i ukazał się w nich siwy mężczyzna w białej szacie na którego szyi wisiał medalion w kształcie pozłacanego słońca.

- Witaj Azureusie. - powiedział kapłan.

- Mój sekretarz przekazał mi, że masz dla mnie bardzo ważne informacje. Wejdź do mojego gabinetu, nie czekaj na zewnątrz. - zaproponował z uśmiechem. Kiedy obaj znaleźli się w środku, Azureus usiadł na krześle wyłożonym miękkim materiałem a kapłan zajął miejsce naprzeciwko niego, opierając ręce na powierzchni ciemnobrązowego stołu.

- Czy mam zawołać służbę aby obdarowała cię jedzeniem i napitkiem po długiej podróży? - zapytał.

- Nie. Moja misja nadal się nie skończyła i jestem tu tylko przelotnie.

- Misja. Znowu misja... nic dziwnego, że zaszedłeś tak daleko. Jesteś jednym z naszych najlepszych uczniów drogi Azureusie.

- Wypełniam święte obowiązki wobec mojego królestwa i Kościoła Światła.

- Rozumiem... przejdźmy zatem do rzeczy... - Kapłan wygodnie ułożył swe ciało w fotelu uważnie przyglądając się długowłosemu rycerzowi.

- Informacje jakie mieliśmy odnośnie zakazanej nauki uprawianej na wyspie Aranis okazały się prawdziwe. W czasie wyprawy odkryliśmy czarownicę, która odnalazła świątynię z czasów sprzed przybycia Światła do naszej krainy. Okazało się, że ona posiadła wiedzę i zdolności magiczne zakazane w Taranii i wszystkich podlegających jej krainach.

- Mój sekretarz wspominał coś o świetlistych dyskach. Podobno ktoś...

- Tak, byłem świadkiem niezwykłości. Czarownica kroczyła pomiędzy dyskami, czerpała z nich moc do czarów, potrafiła przewidzieć gdzie się pojawią... w świątyni w skałach były dziesiątki, może setki dysków...- Azureus mówił a jego oczy zdradzały zafascynowanie tematem. Kapłan zaniepokoił się reakcją mężczyzny. Obawiał się, że wizyta w tak niezwykłym miejscu mogła pchnąć go ku wnioskom niezbyt korzystnym dla niego samego. Spojrzał na rzeźbę słońca stojącą na stole a chwilę później na okno za którym zieleniły się drzewa z ogrodu.

- Mam nadzieję, że zła magia tej kobiety nie wpłynęła na twój umysł. Mam nadzieję, że pamiętasz że jedynym prawdziwym miejscem w którym pojawiło się światło boskiej miłości jest niekończąca się studnia dobra pod kościołem obok którego jesteśmy. Wszystkie inne dyski to mistyfikacja, albo czary demonów żyjących w pustce pomiędzy światami, które czyhają na to abyśmy stali się nieuważni i nierozsądni na tyle, aby zaprosić ich do naszego świata.

- Oczywiście. Kiedy ja i moi towarzyszy próbowaliśmy pojmać wiedźmę, ona wolała zniszczyć swą kryjówkę niż oddać ją i samą siebie w nasze ręce. - Azureus odpowiedział z uśmiechem. Kapłan wydawał się zasmucony.

- Czy jej się to udało?

- Tak, całe wzgórze, które mieściło świątynię i fałszywe dyski zawaliło się, na zawsze grzebiąc złą magię. Udało nam się pojmać kobietę, bo straciła swe zdolności po tym jak jej świątynia znalazła się pod zwałowiskiem kamieni.

Kapłan wstał od biurka, spokojnym krokiem udał się pod okno.

- Gdzie ona jest? - spytał.

- Jej grzeszne ciało spoczywa na dnie Morza Niepokoju.

Siwy mężczyzna przez chwilę milczał a później odwrócił się do swego rozmówcy.

- Nie mogłeś sprowadzić jej na przesłuchanie? - spytał.

Azureus pokazał obandażowaną rękę.

- Nie. Czarownica odzyskała władzę nad magią gdy byliśmy na morzu. Udało mi się ją zabić, ale żywioł jaki przywołała zabrał życie wielu moim towarzyszom.

- Och... to prawdziwa strata. Czy poległ ktoś z naszego rycerstwa?

- Nie. Zginął kapitan i członkowie jego najemnej załogi. W górach straciłem wielu ochotników z Aranis, którzy przyłączyli się do mnie gdy dowiedzieli się o świętości mojej misji.

- Miejmy nadzieję, że Pan światła pozwoli im na wieczność pozostać w jego objęciu uzdrawiającym duszę. - Kapłan powiedział jednocześnie patrząc przez okno na przesuwające się po niebie chmury i chowające się za nimi Słońce.

- Zostali pochowani w morze według praw naszego królestwa.

- Dobrze... - odparł siwy człowiek, chociaż nadal był bardzo zamyślony.

- Porozmawiajmy o twoim najważniejszym zadaniu... czy masz dla mnie jakieś informację o heretykach? Czy dowiedziałeś się czegoś więcej o działalności Klanu Nocy?

Mężczyzna zachował kamienną twarz, chociaż wspomnienie tajnej organizacji do której należał zadziałało na niego pobudzająco.

- Nie. Od tygodni nie przemierzałem dróg Taranii. Skąd miałbym zdobyć jakiekolwiek informacje ? - Najwyższy Kapłan milczał znów spoglądając przez okno.

- Dochodzą do mnie bardzo niepokojące słuchy... podobno osoba o imieniu Azureus poszukuje jakiejś czarodziejki o złotych włosach. Czy możliwe jest abyś to ty był tą osobą?

- To jakiś nonsens. Moje imię nosi wielu mężczyzn w naszych krainach. Dlaczego miałbym szukać jakiejś wiedźmy? Jedna o mało co nie zabiła mnie na rozszalałym morzu!

- Nie wiem jaki jest twój cel... pamiętaj o tym, aby nie brać sprawiedliwości we własną rękę i informować nas o wszystkim co wiesz o zdradzieckiej grupie ludzi, która tak bardzo chce zaszkodzić stabilności naszego państwa. Nie musisz brać wszystkiego na własne barki i polować na czarownice.

- Wielmożny ojcze... powiedziałem, że nie mam nic wspólnego z jakąkolwiek czarodziejką. Chciałbym udać się do zamku, gdzie będę mógł poświęcić się moim obowiązkom wobec Królowej. Czy mogę już odejść? - Azureus spytał wstając z fotela. Kapłan nie był zadowolony z rozwoju rozmowy, ale nie chciał przedłużać spotkania, które i tak nie przynosiło mu żadnych informacji o osobach których tak bardzo się obawiał.

- Tak. Możesz odejść. I niech światło naszego Pana oświeca twą drogę.

- Niech światło naszego Pana zawsze oświeca twe decyzje, wielmożny ojcze. - długowłosy opuścił gabinet najważniejszej osoby w świątyni.

Azureus stał na środku ogromnego holu a nieżywe oczy wszystkich kapłanów, sprawujących najwyższy urząd w Kościele Światła na przestrzeni wieków patrzyły na niego z wiszących dookoła portretów. Mężczyzna miał przed sobą jeszcze jedno, najtrudniejsze spotkanie: z członkami wewnętrznego kręgu Klanu Nocy oraz z samym Mistrzem Asanarem. Wyszedł z białych murów świątyni zaraz po tym jak łysy kapłan otworzył bramę wejściową i pożegnał go błogosławieństwem na dalszą podróż. Azureus musiał wrócić do portu, ponieważ zostawił tam swój miecz z szafirem. Nie mógł wnieść magicznego artefaktu noszącego ślady Studni Antyświatła na tereny należące do Kapłanów Światła bo zostałby od razy wykryty i zdemaskowany. Musiał być ostrożny, szczególnie po tym jak dowiedział się, że Najwyższy Kapłan wiedział o poszukiwaniach złotowłosej podróżniczki, nawet jeśli zupełnie nie odgadł prawdziwego powodu tych poszukiwań. Pierwszym miejscem w jakie długowłosy wojownik udał się po przekroczeniu bramy miejskiej, była tawerna "Pod Zawodzącą Syreną". Było to miejsce bardzo niebezpieczne dla przypadkowego przechodnia, gdyż spotykały się w nim szumowiny ścigane przez prawo nie tylko z terenów Taranii, ale ze wszystkich okolicznych krain. Idealnie nadawało się do ukrycia miecza, ponieważ nigdy nie zaglądnąłby tam żaden kapłan ani rycerz należący do dworu Królowej. Kiedy mężczyzna szedł na zaplecze, kilka głów odwróciło się w jego kierunku i śledziło go wzrokiem. Azureus nie mógł się zatrzymać nawet na chwilę, bo ktoś z obecnych mógłby to odebrać jako chwilę zawahania i okazję na obrabowanie wojownika. Prosty płaszcz narzucony na plecy ukrywał jego przynależność do elity królestwa. W tawernie siedzieli bandyci z rozdroży i piraci oczekujący dobrej pogody na morskie łowy a w kącie pomieszczenia odpoczywał ubrany na czarno człowiek w kapturze. Białe jak śnieg ręce zdradzały, że prawdopodobnie był mieszkańcem Arillon, wygnanym poza Szmaragdowe Bramy za jakieś straszliwe zbrodnie. Wojownik Klanu Nocy zapukał trzy razy w drzwi w głębi tawerny. Otworzył mu jakiś brodaty mężczyzna i rozpoznając w nim osobę na którą oczekiwał, zaprosił go do ciemnego wnętrza.

- Jak udało się spotkanie? - zapytał upewniając się, że nikt ich nie podsłuchiwał.

- Królowa nie pytała zbyt wiele, zupełnie nie interesował ją rezultat mojej misji.

- To było do przewidzenia. A w Świątyni?

- Kapłan jest zadowolony ze zniszczenia miejsca kreacji dysków świetlnych. Okazało się, że katastrofa którą wywołała Ariana zadziałała na naszą korzyść. Ale zaczął coś podejrzewać, wypytywał o Klan Nocy i moje próby odnalezienia członków tej organizacji. Muszę być teraz bardziej ostrożny.

- Musisz uważać na swoje słowa. Wyjdź na chwilę na salę i przysłuchaj się ludziom. Podobno jakiś Azureus z Taranii poszukuje wiedźmy i podróżniczki o złotych włosach. Obiecuje za nią wysoką nagrodę.

- Informacja dotarła tutaj tak szybko?

- Jeśli ktoś używa magicznych posłańców, aby ją rozpowszechniać... jestem pewien, że siedzi tam kilku najemników szykujących broń na twą złotowłosą podróżniczkę. Kim ona jest?

- Asystentka Ariany. Wiedźma nauczyła ją wielu czarów, które mogą się przydać naszej sprawie.

- A sama opiekunka kamiennej świątyni? Nie wystarczyła ci? - Azureus zdenerwował się ostatnim pytaniem.

- Masz tak krótką pamięć?! Powiedziałem ci dokładnie co stało się z Arianą jak zapytałeś mnie o te rany! - Mężczyzna pokazał zabandażowaną rękę.

- Muszę odnaleźć jej asystentkę, bo jest jedyną osobą znającą tajemnice tamtego miejsca.

- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Ariana, tak spokojna i kochająca naturę osoba mogła próbować zatopić wasz statek czarami. Pamiętam ją doskonale z czasów, gdy jeszcze nie musiałem ukrywać się w mrocznych tawernach... ona nie zabiłaby tamtych marynarzy, nawet w samoobronie. Prędzej sama rzuciłaby się w objęcia fal morskich, - Brodacz był niezwykle ciekawy losu kobiety, którą pamiętał z dawnych lat.

- Dobrze. Powiem ci prawdę. Oszalała po tym jak Nieśmiertelny Jeździec dotknął ją swym mrokiem.

Brodacz odsunął się od rozmówcy. Był zszokowany jego odpowiedzią.

- Nieśmiertelny Kroczący w Mroku? Jakim cudem?

- On pierwszy odebrał moją wiadomość o nagrodzie czekającej na tego kto odnajdzie kobiety, które uciekły ze świątyni. Wędrował wtedy przez Aranis... dostarczył do mnie Arianę już następnego dnia. - Azureus powiedział uśmiechając się zwycięsko.

- Rozmawiałeś z nim? Doświadczyłeś jego magii? - Brodacz pytał, szukając czegoś w szafce stojącej za stolikiem.

- Dałem mu część nagrody. Wypełnił dla mnie zadanie, więc mu się należała.

- Jesteś szalony. Czy zdajesz sobie sprawy co na siebie sprowadziłeś?

- Nie widziałem go ani razu po tym jak doprowadził do mnie Arianę.

- Doskonale wiesz co oznacza jego spojrzenie! Jego klątwa niszczy wszystkich, którzy mieli pecha spotkać go na swojej drodze! Już doświadczyłeś jej działania... atak na statek... to wszystko jego sprawka... pierwszy krok, aby zniewolić twój umysł i dołączyć cię do jego orszaku nie-umarłych najemników!

- Twoja przesądność kiedyś doprowadzi cię do ruiny.

- A ciebie twój cynizm i pewność siebie! Ale ja nie będę tego świadkiem! Są granice, których nie wolno przekraczać, nawet jeśli ceną jest przyszłość Taranii! Zabieraj swój miecz i już nigdy się u mnie nie pokazuj! - Brodacz wręczył mężczyźnie jego broń zdobioną szafirem. Azureus spojrzał na niego wzrokiem budzącym grozę.

- Jesteś tchórzem niegodnym nosić miano członka Klanu Nocy. Siedź tutaj w swojej norze razem z najgorszymi mętami tego świata, ukrywaj się za rzędami beczek z winem i zapijaczonymi krasnoludzkimi gębami. Kiedy zawieje wiatr zmian, nie będzie dla ciebie miejsca wśród zwycięzców!

- Jestem pewien, że nawet Windan nie byłaby na tyle szalona, aby korzystać z pomocy tego demona do osiągnięcia swojego celu. - powiedział brodacz.

Azureus nie słuchał go. Wyszedł z ciemnego pomieszczenia trzaskając drzwiami i bardzo szybko opuścił mroczną oberżę. Chociaż nie mógł powiedzieć tego wprost, bo uważał się za lepszego od brodatego właściciela tawerny także pod względem odwagi, on także wiedział doskonale, że jego życie o mało nie zostało unicestwione przez czarną magię Mrocznego Rycerza a Ariana była tylko narzędziem spełnienia klątwy. Jednak nie zamierzał uciekać ani chować się tak jak inni, nawet wielki i potężny Kościół Światła. Postanowił, że kolejną zmianą w krainach jaką wprowadzi gdy jego plan wejdzie w życie, będzie unicestwienie terroru nękającego ziemie od stuleci. Unicestwienie terroru, który wzbudzał strach każdego, począwszy od pijaka śpiącego w rowie aż po kapłanów poznających sekrety świetlistych dysków. Przysiągł zniszczyć Jeźdźca Kroczącego w Mroku. Jednocześnie był zniesmaczony zachowaniem znajomego, którego osobiście wprowadził do Klanu Nocy. Jak miał zmienić świat, jeśli był on zamieszkany przez samych tchórzy?

Tajemniczy człowiek ubrany na czarno oglądał klejnot leżący przed nim na stoliku. Patrzył na niego znudzonym wzrokiem rozmyślając o czymś, snując plany dalszego działania. Kiedy dotknął powierzchni klejnotu kościstą dłonią, ukazał się na niej obraz Azureusa oraz złotowłosej podróżniczki z dalekich krain. Uśmiechnął się sam do siebie, po czym wstał i wyszedł z tawerny.

Azureus dotarł do starych ruin domu leżących daleko poza granicami miasta, w pobliżu gęstego lasu oddzielającego Taranię od sąsiadującej krainy. Miejsce wyglądało na opuszczone od wielu lat a przyroda powoli odbierała zabrany jej kiedyś kawałek świata. Mężczyzna odczekał kilka minut upewniając się, że nikt go nie śledził aż w końcu ruszył w kierunku drzwi rudery. Wyjął swój miecz z szafirowym klejnotem i unosząc go ponad głowę zdjął zaklęcie iluzji z fragmentu konstrukcji. Ukazały się drzwi prowadzące prosto do prawdziwego miejsca, kryjącego się pod maską ruin, miejsca będącego główną siedzibą Klanu Nocy. Mężczyzna szedł korytarzem rozświetlonym przez magiczne pochodnie mijając milczących Zaklinaczy, którzy posłusznie tworzyli czary chroniące tamto miejsce przed wykryciem przez użytkowników magii ze Świątyni Światła. Ich żelazne maski w kształcie głów różnych zwierząt nadawały im straszny a jednocześnie bardzo przygnębiający wygląd. Magicy rozpoznali w Azureusie członka swojej organizacji, pozwalając mu przejść dalej. Mężczyzna wkrótce znalazł się w długim holu również oświetlonym przez magię pochodni o płomieniach przywodzących na myśl błędne ognie zwodzące podróżników w objęcia śmierci na bagnach Aranis. Okazało się, że nie był tam sam. Wiedźma Windan wyszła mu naprzeciw opuszczając mroczne komnaty swych magicznych pracowni. Kobieta miała na sobie czarny strój z peleryną a spod jej długich i czarnych włosów wyglądała pomarszczona twarz.

- Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się na twój widok Azureusie. - kobieta oznajmiła podchodząc bliżej. Wojownik nie był zadowolony z jej obecności, nie lubił z nią rozmawiać po tym jak Tazia opowiedziała mu w jaki sposób Windan traktowała swoje uczennice.

- A gdzie jest twój cień? - dodała.

- Windan, przybyłem na spotkanie Rady Klanu Nocy. Czy ty nie powinnaś już siedzieć w Komnacie Zmierzchu?

- Zawsze żyjesz w ciągłym pośpiechu. Mistrz Asanar nadal nie wrócił ze swej medytacji w Studni Antyświatła a Arleth'Er i Kai'Tra jeszcze nie przybyli. Widzę, że nie jesteś razem z Rerikiem. Chyba tylko my stawiliśmy się o wyznaczonej porze.

- Nie mamy po co oczekiwać na Rerika. - odpowiedział chłodno Azureus.

- Dlaczego? - Windan zdziwiła się.

- Rerik zginął podczas próby sprowadzenia kapłanki Ariany. Został pogrzebany w górach Aranis.

- To smutne... Ujeżdżacze nie mają teraz przywódcy...

- Rerik doskonale wiedział co może go spotkać, gdy zaoferował swoją pomoc.

- Tak, nie mówmy o zmarłych. Nie odpowiedziałeś mi na pytanie, gdzie jest twój cień. Gdzie jest moja najlepsza uczennica?

- Tazia jest panią swojego losu a nie moim cieniem. Może przebywać gdzie tylko sama zapragnie. Odniosła rany w Aranis, podobnie jak ja, dlatego teraz odpoczywa i nabiera sił.

- Niepowodzenia wyprawy na pewno nie spodobają się Asanarowi, ani nikomu z rady. Twój udział w działalności Klanu może zostać poddany głosowaniu, mam nadzieję że jesteś tego świadomy. Chodź ze mną Azureusie, pokażę ci przyszłość jaką odebrałeś Tazii zabierając ją ode mnie. Pokażę ci co mogła osiągnąć zostając ze mną i poznając swą prawdziwą, magiczną naturę.

- Tazia sama zadecydowała o tym co chce robić, ja jej do niczego nie zmuszałem. - Azureus powiedział po czym niechętnie ruszył za kobietą do jej komnaty. W pomieszczeniu było wiele regałów wypełnionych książkami sprowadzonymi z odległych krain a na wszystkich ścianach zawieszone były przedmioty z inskrypcjami w językach z czasów sprzed powstaniem wszystkich państw na kontynencie, miecze, różdżki magiczne, różnego rodzaju talizmany i kawałki kamieni zabranych z pradawnych świątyń. W centralnej części pokoju stało wielkie lustro z lekko zadymioną powierzchnią.

- Pokażę ci do czego doszły moje dziewczynki. Oczywiście żadna z nich nie osiągnęła takiego poziomu jak Tazia, bo ona ma magię we krwi. Magia jest dla niej czymś naturalnym i przychodzi jej tak łatwo jak oddychanie, w końcu jest córką potężnej czarownicy. Moje dziewczynki są zupełnie inne, każda z nich była w stanie opanować tylko jeden atrybut lub kontrolować tylko jeden magiczny przedmiot. Ale każda z nich osiągnęła w tym perfekcję. - Czarnowłosa kobieta ruszyła ręką przed powierzchnią zwierciadła ukazując na jego powierzchni sceny z odległej fortecy w której szkoliła swoje uczennice. Przed oczami długowłosego mężczyzny ukazało się sześć młodych kobiet.

- Dziewczyna o brązowej cerze i kręconych włosach to Arisha. Potrafi kontrolować pustynne duchy wiatru mieszkające w jej urnie. Blondynka w zielonej sukience to Sira, która opanowała sztukę kontroli roślin i zwierząt a także leczniczą magię natury. Jej czarnowłosa koleżanka to Galiera, potrafiąca tworzyć żywiołaki w każdym, nawet najmniejszym zbiorniku wody. Alcuna, którą widzisz stojącą w odosobnieniu w brązowym stroju i kasztanowych włosach, kontroluje żaby i inne bagienne kreatury a także coraz bardziej zna się na sprowadzaniu zarazy i zgnilizny na ludzi, zwierzęta i plony. Cali'Etr to jedyna córka Arleth'Er i Kai'Try z Arillon. Oprócz tego, że ma oczywiście naturalne zdolności magiczne jej rasy, postanowiła zostać Przywoływaczem. Widzisz zieloną kulę przywołania z którą nigdy się nie rozstaje?

- A gdzie znajduje się jej druga połówka? - spytał Azureus.

- W lasach tropików południowego kontynentu. Jakiś latający kupiec z Ganatii zgodził się zrzucić ją tam za odpowiednio wysoką opłatę.

- Nikt nie wie dokładnie jakie monstra tam mieszkają. Może sprowadzić coś naprawdę ohydnego.

- I w tym tkwi jej siła. Wprowadzi strach w szeregach naszych wrogów. - Azureus przez chwilę wpatrywał się w postacie pojawiające się na lśniącej powierzchni magicznego lustra, próbował zgadnąć ich myśli i pragnienia, chciał wiedzieć co kryło się pod ich smutnym spojrzeniem.

- Zastanawiam się ile wolnej woli zostało w tych dziewczynach po tym jak przeszły przez twoje piekło. - oznajmił odwracając się od lustra. Czarownica uśmiechnęła się złośliwie.

- Nie wierzyłabym we wszystko co mówi ta mała żmija. Nie zapominaj kto jest jej matką. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. - oznajmiła patrząc w oczy mężczyzny. Azureus nie miał ochoty na dalszą rozmowę z Windan i pojawienie się dwóch nowych osób w magicznej komnacie przyniosło mu jej upragnione zakończenie.

- Widzę, że nasza córka znalazła wreszcie swój atrybut. - wysoki mężczyzna o bladej cerze, spiczastych uszach i długich siwych włosach pojawił się w drzwiach komnaty. Patrzył z zaciekawieniem na obrazy ukazujące się na powierzchni zwierciadła. Towarzyszyła mu kobieta o podobnym wyglądzie. Arleth'Er i Kai'Tra, przedstawiciele rasy Arillon przybyli na spotkanie Klanu Nocy. Oboje byli podobnie ubrani w ciemne stroje przypominające lekkie zbroje. Mężczyzna miał dodatkowo szarą pelerynę powieszoną na plecach.

- Nadszedł czas zebrania. Pozostali członkowie Wewnętrznego Kręgu oczekują na nas w Komnacie Zmierzchu. - odezwała się Kai'Tra.

- Nie ująłbym tego lepiej. - odparł Azureus wychodząc z pomieszczenia.

Wszyscy żyjący członkowie Klanu Nocy należący do Wewnętrznego Kręgu siedzieli dookoła czarnego, okrągłego stołu a na ich twarze padało niebieskie światło magicznych pochodni. Mistrz Asanar w milczeniu przypatrywał się wszystkim zebranym a w szczególności Azureusowi do którego miał mnóstwo pytań. Był mężczyzną o siwych, krótkich włosach i niebieskich oczach. Miał na sobie czarny strój a na szyi powieszony medalion z szafirem. Arleth'Er i Kai'Tra siedzieli obok siebie trzymając ręce, odziane w rękawice z przyczepionymi szlachetnymi kamieniami Klanu Nocy, na blacie stołu. Azureus i Windan zajęli przeciwległe miejsca przy okrągłym stole a do grupy dołączył także człowiek w brązowej szacie z żelazną maską na twarzy. Był przedstawicielem zaklinaczy pilnujących kryjówki Klanu Nocy przed wykryciem. Obowiązywała go przysięga milczenia dlatego był jedynie niemym świadkiem spotkania, bez możliwości wzięcia udziału w konwersacji. Miejsce Rerika Łysego, czarnoksiężnika i jednocześnie lidera Ujeżdżaczy Wywern, było puste i takie miało pozostać już na zawsze. Asanar odezwał się pierwszy zadając pytanie długowłosemu mężczyźnie.

- Zebraliśmy się tutaj wszyscy, aby usłyszeć bezpośrednio z twoich ust o tym jak udała się twoja misja na wyspie Aranis.

- Niestety nie mam dla ciebie dobrych wieści Mistrzu, nie mam dobrych wieści dla żadnego z was, dostojni członkowie Wewnętrznego Kręgu. Misja pozyskania pomocy Ariany, opiekunki świątyni wykutej w skałach Aranis, zakończyła się niepowodzeniem. Wiedźma wolała zniszczyć miejsce, którym się opiekowała niż przyłączyć się do naszej grupy.

- Chcesz powiedzieć, że sanktuarium w którym manifestowało się zjawisko dysków świetlnych zostało zniszczone? - Asanar powiedział wzburzonym głosem. Dwaj mieszkańcy Arillon popatrzyli na siebie nawzajem a Windan tylko się uśmiechnęła.

- Tak. Świątynia i dyski, których istnienia byłem naocznym świadkiem, zostały pogrzebane pod stertą głazów.

- Tyle lat nauki... wiedza w jaki sposób otwierać i zamykać dyski... wszystko przepadło. - siwy mężczyzna mówił ściszonym głosem. Jak to się stało? Ariana była zwolenniczką odkrycia prawdy o Kościele Światła.

- Uważała nasze metody za zbyt radykalne. Nie była gotowa na zmiany. Jedyne co potrafiła to marzyć o nowym świecie zamiast próbować go stworzyć własnymi rękami. - Azureus odparł chłodno.

- Czy spotkała ją kara? - spytał Asanar.

- Próbowałem sprowadzić ją do nas siłą. Ale niestety okazała się zbyt przebiegła. Użyła magii, żeby sprowadzić szalejący sztorm nad królewski galeon, którym wracałem do Taranii. Wielu nie przetrwało spotkania z żywiołem a moje rany są dowodem, że mówię prawdę.

- Nasze straty? - spytał Arleth'Er.

- Rerik został zabity przez czarownicę. Kilku naszych poległo w górach i na morzu. Wielu tarańskich marynarzy w tym kapitan statku.

- To twoja kolejna porażka Azureusie. - oznajmił Asanar.

- Gdzie jest Tazia? Przecież towarzyszyła ci w czasie wyprawy. - spytała Windan. Azureus spojrzał na nią wzrokiem przepełnionym złością.

- Wolny czas mojej asystentki nie jest tematem ważnym na tyle, aby rozmawiać o nim na spotkaniu Wewnętrznego Kręgu. - odpowiedział.

- Dlaczego? Może to co robi jest dla nas bardzo istotne? - Wiedźma nadal pytała.

- Leczy swoje rany. Po tym co przeszła należy jej się chwila odpoczynku. - Mężczyzna próbował jak najszybciej zakończyć rozmowę o czarnowłosej dziewczynie.

- Azureusie, co takiego ją spotkało? Przecież także jesteś ranny a jednak pojawiłeś się tutaj przed nami wszystkimi. - Asanar włączył się do rozmowy.

- Dobrze. Jeśli tak bardzo chcecie wiedzieć to wam powiem... Tazia leczy rany psychiczne bo na morzu uratowała życie moje i całej załogi zabijając Arianę, własną matkę! - Azureus oznajmił bardzo zdenerwowany. Asanar nie odezwał się ani jednym słowem, podobnie jak para z Arillon. Windan szeroko się uśmiechnęła.

- Zawsze wiedziałam, że jest moją najlepszą uczennicą. - powiedziała.

- Zakończmy temat młodej wiedźmy. Jest zupełnie nieistotna dla tego spotkania. - Arleth'Er przerwał rozmowę o Tazii.

- Zgadzam się. - dodała Kai'Tra. Mag o twarzy zasłoniętej żelazną maską podniósł rękę na znak zgadzania się z poprzednikami.

- Azureusie, czy ktoś na dworze albo w Świątyni Światła czegoś się domyśla? - zapytał Mistrz Klanu Nocy.

- Nie. Rozmawiałem z królową i Najwyższym Kapłanem. Wydaje mi się, że uwierzyli w wersję wydarzeń którą im przedstawiłem.

- Przynajmniej to nie okazało się porażką. - westchnął siwy mag.

- Jakie są nasze dalsze plany, po tej druzgocącej porażce w Aranis i zniszczeniu świątyni dysków świetlnych? - spytał siwy mężczyzna o spiczastych uszach. Asanar zamyślił się.

- Nie mogę podejmować żadnych pochodnych decyzji. Zarządzam przerwę w obradach na czas jednego dnia. - odparł wstając z fotela.

- Tymczasem udajcie się na odpoczynek do pokojów gościnnych. - dodał po chwili. Wyszedł przez zdobione drzwi na końcu komnaty. Dwie elfie postaci opuściły salę, podobnie jak czarnoksiężnik w żelaznej masce. Windan i Azureus pozostali w sali sam na sam. Czarnowłosa kobieta zbliżyła się do mężczyzny. Znów uśmiechnęła się złośliwie.

- Na razie twoje słowa wybroniły cię, ale pamiętaj o tym, że kiedyś znajdę coś na ciebie i wreszcie zrozumiesz co się dzieje gdy ktoś zabiera mi moją najlepszą uczennicę.

W tym samym czasie statek którym podróżowali Illyana i Agnar dopłynął do portu w Taranii. Nad miastem była już noc i wszystko dookoła pogrążone było w mroku oraz blasku pochodni palących się w ścianach budynków otaczających wąskie ulice miasta. Strażnik z Aranis i jego towarzyszka wolnym krokiem oddalali się od statku, z którego zaczęto wyładowywać towary. Dziewczyna miała na głowię chustę zakrywającą jej włosy. W Taranii nie było blondynek, dlatego chłopak poradził jej, aby nie wyróżniała się z tłumu i nie wzbudzała zbytniego zainteresowania swoją osobą. Illyana patrzyła na otaczający ją krajobraz z dreszczem emocji a jednocześnie ogromną ciekawością. Patrzyła na krasnoluda sprzedającego komuś topory w ciemnym zaułku, prostytutki stojące przed wejściami do tawern i wędrownych cyrkowców ćwiczących występy popisując się sztuką połykania ognia. Oblicze portu w nocy było odmienne od dziennego, bardziej tajemnicze, ale jednocześnie dużo bardziej niebezpieczne. Spacerujący tu i ówdzie żołnierze Królowej nie byli żadną ochroną przed bandytami, złodziejami, szaleńcami i zboczeńcami kryjącymi się w rynsztokach.

- Musimy jak najszybciej udać się do jakiejś tawerny. Znam kilka w których będziemy w miarę bezpieczni. - powiedział Agnar.

- Prawie? - zapytała dziewczyna.

- Port jest najgorszą częścią Taranii. To miejsce w którym przecinają się szlaki z wielu odległych krain. Dlatego można spotkać tu dosłownie każdego.

- Tak samo jest u nas w Nowym Yorku. Mam doświadczenie.

- Ale pomimo tego nie oddalaj się ode mnie. Samotne młode kobiety nie chodzą tu po zmroku. Chyba, że są prostytutkami jak tamte trzy. Dwóch podróżników nie każdy odważy się zaczepić.

- Świetnie. I w takim miejscu mam szukać tego Azureusa...

- Jest tutaj wiele pięknych bezpiecznych miejsc, jutro zaprowadzę cię do ogrodów przed Świątynią.

- Najpierw znajdźmy jakiś nocleg, bo patrzy się na mnie jakiś obleśny grubas. - dziewczyna oznajmiła wskazując na garbusa czającego się za kamiennym budynkiem.

Ze statku, który przypłynął z Aranis wysiadła kobieta o twarzy ukrytej za brązowym kapturem. Rozglądnęła się dookoła zauważając podejrzane osoby patrzące w jej stronę, jakiś dwóch śliniących się pijaków czekających na nieuważnych podróżników. Przyśpieszyła kroku, aby znaleźć się bliżej strażników miasta i nie stać się ofiarą szalonego nożownika. Arletta przybyła na poszukiwania Klanu Nocy pełna nadziei na zmianę sytuacji panującej na jej wyspie.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.