Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Wammy's House

14 lipca 1988

Autor:Yumi Mizuno
Korekta:Dida
Serie:Death Note
Gatunki:Akcja, Dramat, Kryminał, Mroczne, Obyczajowy
Uwagi:Przemoc, Erotyka, Wulgaryzmy
Dodany:2011-01-29 23:22:18
Aktualizowany:2011-01-29 23:22:18


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Potwór zniknął. Nie na zawsze. Wiem, że wróci. Że będzie nadal chciał nas wszystkich zjeść. Mamy już tylko... Popatrzyłam na zegarek. Była 01:00 w nocy, a ja nie mogłam spać. Westchnęłam. Po namowach L poszłam spać, a nawet coś zjadłam. Potwór każe na siebie mówić Ranarag, lecz co z tego, skoro potworem pozostanie?

Przesunęłam się lekko w bok, by zejść z łóżka. Kiedy poczułam pod stopami meszek mojego dywanu, poszłam przed siebie. Nie wiem po co. Chciałam chodzić.

Do 06:00 zdążyłam już nawet tańczyć, raz, dwa, a nawet trzy razy ten sam bal w głowie mojej odgrywałam. Słońce zaczęło wychodzić, bo jaśniej się robiło. Tak jak gdyby przewidując to co się stanie, przeniosłam głowę na drzwi. Stuk. Stuk.

- Kto tam? - zawołałam.

- L - powiedział stosunkowo cicho.

Czego on chciał tutaj o tej porze? Jednak otworzyłam drzwi i wpuściłam go do mojej sypialni. Przyszedł w wielkim białym swetrze i dżinsach. Tak jak zawsze. Kucnął przede mną i westchnął głęboko.

- Nigdy nie przesłuchiwałem nikogo z rodziny, ale - mówił ze smutkiem w oczach.

- L... Ty... Powiem ci wszystko, co wiem. - Położyłam dłoń na jego ramieniu, uśmiechając się. Widziałam jak bardzo starał się zrozumieć to co się dzieje. - L... Lubisz gry.... Co nie? - odezwałam się nagle, podnosząc wysoko głowę, nie przerywając kontaktu wzrokowego z nim. Chłopiec pokiwał mi głową. - Wyobraź sobie, że masz grę, dom w którym jest dwadzieścioro pięcioro dzieci. Po odliczeniu dwóch mamy całe dwadzieścia trzy dzieci, do tego jeszcze Amy, Zero i Watariego - mówiłam spokojnie, gestykulując mu wszystko to co wiedziałam, tak by i on mógł zrozumieć.

Za swoimi plecami poczułam obecność Shinigami, który pokręcił przecząco głowę i liczbę dwadzieścia wyrył palcem w ścianie. Nie uszło to oczywiście uwadze L. Patrzył na mnie mieszaniną strachu i zaskoczenia.

- To jest gra. - Uspokoiłam się lekko, ignorując Ranaraka, siadającego na moim łóżku. - Spośród dwudziestu sześciu osób jedna jest już bezpieczna, bo dostała em... lek... Mi lek ten dał B trochę wcześniej, czyli mamy dwadzieścia cztery osoby.. Oraz dziewiętnaście dni do końca.

- Starca nie wezmę - odezwał się potwór, patrząc na mnie spokojnie. - Nie wezmę też Zero, jemu życia zostało mało, jak i W. - Po tych słowach zaczął się śmiać. Mi jednak daleko było do śmiechu. Popatrzyła na L i tłumaczyłam dalej: - Od dwudziestu czterech odejmujemy W i Zero, bo ten którego nie widzisz im krzywdy nie robi... Czyli mamy dwadzieścia dwa, nie weźmie też dziadka, to mamy dwadzieścia jeden i dziewiętnaście dni... - Ciągle coś się nie zgadzało Przygryzłam dolną wargę przerażona. - B sam w sobie odpada, bo jest egzorcystą... To mamy dwadzieścia i dziewiętnaście dni. Jeszcze jedna osoba...

L podszedł do mnie bliżej i mnie objął mocno.

- Wygramy tę grę... - szeptał. - Jest tu?

- Tak... - szepnęłam, patrząc w oczy Shinigami. Leżał i wgryzał zęby w poduszkę.

Z pokoju wyszliśmy dopiero po godzinie. L poprosił mnie, by poczesał mi włosy. Zgodziłam się na to, lecz to nie była rzecz, w której akurat był dobry. Dwa nierówno stojące kucyki dyndały z mojej głowy.

Na korytarzu spotkaliśmy niewyspanego B.

- Tłumaczyłam mu - wyjaśniłam zadowolona, w piąstkach ściskając sukienkę.

- Zastanawiam się czy wysłać was do wariatkowa czy pomóc wam w zabawie - powiedział L z palcem w ustach.

- Zabawie? - powtórzył zdziwiony B.

- Tak zabawie. Fiołek wyjaśniła mi to jako grę, a ja mam za mały poziom, by zobaczyć bossa.- ostatnią część zdania dodał z uśmiechem na twarzy.

- Tylko nie wchodź mi w drogę - B syknął do L, po czym popatrzył na mnie. - Kolejna litera...

To zabrzmiało jakoby rozkaz. Dał mi zadanie wybrać kogoś z gromady nas wszystkich... K... róbmy K...

- K - wydobyło się z moich ust pół szeptem.

Więc już było postanowione. To co powiedziałam. To co ustaliłam. Jednak mimo wszystko czułam się tak jak kat. Choć wiem, że zabieg ten ma nas ochraniać przed zjedzeniem. Ale. Szłam po pustym korytarzu do sal lekcyjnych. Ranarag nie opuszczał mnie nawet na chwile. Nawet na sekundę nie odstąpił ode mnie. Był przy mnie. Nie bałam się. Dziwne. Nie boję się tego potwora. Zanim pociągnęłam za klamkę, by wejść do sali, w której bym znalazła K, odwróciłam głowę w stronę potwora.

- Nie boję się ciebie! - wykrzyczałam.

***

- Nie boję się ciebie! - Ktoś krzyknął za drzwiami. Purpurowa. Wszędzie by poznać tego człowieka. Wyłączyłam obrotnik i odeszłam od mikroskopu i do drzwi podeszłam, by je otworzyć.

Nie myliłam się, po drugiej stronie była mała Fiołek, patrzyła na sufit, powtarzając już szeptem słowa:

- Nie boję się ciebie.

- Fiołek... - Zwróciłam na nią swoją uwagę. - O co chodzi?

- Chcesz być zjedzona? - odezwała się... Uśmiech złośliwy wyszedł mi na twarz.

Nie przepadam za nią, wolę się uczuć. Nie widzę w niej nic, co by mi się spodobało. Nie jest dobra w niczym. Człowiek. Szary człowiek. Nie wiem co w niej wszyscy widzieli. Prychnęłam pod nosem, powstrzymując umysł.

- Grozisz mi? - Uniosłam brwi, patrząc na nią z powagą.

- Nie. - Pokręciła przecząco, uśmiechając się dziecinnie. - Więc pobawimy się. B sprawi, że nikt cię nie zje!- krzyknęła, łapiąc mnie za rękę. Mocny miała uścisk. Jak małpa! Była małpą. Miałam ochotę zacząć krzyczeć. Gryźć. Ale... W końcu dociągnęła mnie z trudem, bo aż cała się spociła. Opadła na kolana.

Za mną stał L. Natomiast przede mną stał B. Uśmiechał się lekko dumnie.

- Macie bandę małe wariaty - krzyknęłam do nich idąc w tył.

- Wygramy grę - powiedział L, wyciągając zza siebie sznur. Popatrzyłam na B. Widać L działał niezgodnie z jego planem. Szybko poczułam jak obie ręce mi nieruchomieją, zostałam zakuta w kajdanki i położona na ziemi. Chciałam krzyczeć, ale zasłonili mi usta! Potem twarz B. Odprawiał nade mną jakieś modły. Rytuały. Nie czułam na sobie żadnej zmiany, poza strachem, jaki panował w moim sercu i duszy. Bałam się, że coś mi zrobią. Czarnowłosy skończył, a Fiołek zaczęła mnie uwalniać.

- Teraz już nikt cię nie zje - powiedziała spokojnie i rzuciła mi się na szyję w uścisku. Tak, tego teraz potrzebowało moje ciało. Objęłam ją, a po policzkach leciały mi łzy.

***

Po udanej misji ja i L, zanieśliśmy wycieńczonego B do pokoju jego i położyliśmy do łóżka. Współczułam mu takiej zabawy. I już gotowe. Wszystko wygląda tak pięknie, Będzie dobrze!

- B! Będziesz bohaterem! - krzyknęłam.

- Nie - wymamrotał.

- Nie? - powtórzył za nim zdziwiony L.

- Zginie nas pięcioro, zanim opuścimy WH...

Potem zasnął.

Wieczoru tego samego dnia wraz z potworem podeszłam do drzwi do pokoju bliźniąt i przystawiłam do nich ucho. Jedyne co udało mi się usłyszeć to:

- Przeszkadzasz - powiedział B, do siedzącego obok niego L. - Nie właź nam w drogę. To nie gra dla ciebie.

Potem straciłam przytomność.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Shinigami : 2012-09-13 18:22:24

    Ej, ja chcę więcej!

  • Subaru : 2011-01-30 15:47:40

    Haaaa, ale się się rozkręca o.o coraz ciekawiej! ^^

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu