Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Mój Pierwszy Gej

Część pierwsza: Del-chan’s Part 1. Kim jest ten drugi?!

Autor:Ariel-chan
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Komedia, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Yaoi/Shounen-Ai
Dodany:2010-05-28 15:55:18
Aktualizowany:2010-07-09 22:51:18


Następny rozdział

Nie kopiować, nie rozpowszechniać bez wiedzy i zgody autorki ;3


Część pierwsza: Del-chan’s Part 1.

Kim jest ten drugi?!

Od zawsze kochałam gejów.

Jak miałam pięć lat na weselu jakiejś ciotki z całej setki zaproszonych gości wybrałam sobie jednego pana, który akurat okazał się być gejem i tak się go uczepiłam, że tylko ze mną musiał tańczyć. Jak miałam sześć lat widziałam dwóch panów trzymających się za ręce i oczka już świeciły mi się z ciekawości. Mając siedem lat dowiedziałam się wreszcie, o co chodzi z tymi dziwnymi panami i dlaczego dorośli tak dziwnie na nich patrzą, a czasem nawet pukają się w czoło. Oczywiście, nie rozumiałam tej niechęci, zwłaszcza, że ja… nie widziałam w tym nic dziwnego. Mając lat dziewięć jedno wiedziałam na pewno - chcę mieć przyjaciela geja. Niestety, na spełnienie tego marzenia musiałam czekać jeszcze dobre dziesięć lat.

Marcina znałam z gimnazjum. Chodziliśmy do jednej szkoły, nie klasy, ale znaliśmy się dość dobrze i w zasadzie zawsze uważałam go za dobrego chłopaka. W przeciwieństwie do jego brata, Czarka, który, może nie był zły, ale często zdarzało mu się chuliganić, czy to zatykając cementem sedes w damskiej toalecie, czy wrzucając chomika do akwarium z rybkami w klasie biologicznej (żeby nie było - chomik za każdym razem cudem tylko ocalał). Jednocześnie zawsze, gdy ich widziałam razem, roześmianych, czerpiących jakąś taką czystą radość z własnej obecności, kochających się jak na rodzeństwo przystało, myślałam sobie, że ich relacje nigdy się nie zmienią i, prawdę mówiąc, nie chciałam, by kiedykolwiek się zmieniły, po prostu tak miło się na nich patrzyło (nie wiedziałam jeszcze wtedy, że jestem yaoistką i że tak to się nazywa, ale najwyraźniej mój yaoistyczny gej-radar działał już wtedy na pełnych obrotach) i właściwie pomyliłam się w jednej tylko rzeczy: gdy na jaw wyszło to, nic już nie było takie jak dawniej.

Z Marcinem i Czarkiem nie miałam kontaktu od czasów gimnazjum (teraz jestem w trzeciej licealnej), nie licząc przypadkowego spotkania z młodszym z braci w jakiejś kolejce z cyklu „za czym kolejka ta stoi” w jakimś największym hipermarkecie na największym zadupiu świata, którym jest nasza wiocha.

Ponownie spotkałam starszego z braci będąc parę miesięcy przed maturą i w życiu nie spodziewając się, że właśnie zmierzam ku spełnieniu swojego największego i chyba najważniejszego w życiu marzenia. Wszystko zawdzięczam przeznaczeniu (?!) oraz, przede wszystkim, swojej upierdliwej naturze i cholernej ciekawości.

Wiecie, kiedy koleżanka mówi mi, że chłopak rzucił ją dla innej, wzruszam ramionami, kompletnie nie wzruszona i idę dalej. No bo co mnie to? Wielkie mi mecyje. Co innego, gdy chłopakiem tym okazuje się być mój stary dobry znajomy, któremu na imię Marcin i którego znam na tyle, by wiedzieć, że nie rzuciłby on dziewczyny z byle powodu. A już zupełnie co innego, gdy przypadkowo spotykam owego znajomego na ulicy, w drodze do szkoły, do której z chęcią się spóźnię i jestem w tym momencie zżerana z góry na dół przez zwykłą (babską), ciekawość. Jak to z babami bywa, i ja kocham plotki i w sumie tylko o to mi chodziło. By dowiedzieć się, czy to prawda, że znalazł sobie inną.

Kiedy z pierdół w stylu, jak zdrowie (psa, kota, chomika*/ niepotrzebne skreślić), jak się powodzi w szkole („ostatnio mieliśmy powódź w męskim, podejrzenia padły oczywiście na Czarka, ale przysięgał, że to nie on i dobrze, bo moje ulubione skarpetki mi się wtedy pomoczyły i chyba bym go zabił”), zeszliśmy wreszcie na interesujący mnie temat byłej Marcina, chłopakowi zrobiło się tak głupio, że zanim się czegokolwiek dowiedziałam wywierciłam mu chyba dziurę w brzuchu wielkości piłki do nogi. Bo wiecie, nie wspomniał nic o żadnej innej dziewczynie, tylko coś w stylu, że nie ma teraz głowy do związków (to niby kiedy ma ją mieć, po pięćdziesiątce?!), ale minę to on miał… istnego winowajcy. Mój gejradar zaczął wariować, mimo że nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.

- To jest jakaś dziewczyna, czy nie? - dopytywałam się, normalnie nie mogąc już wytrzymać z ciekawości.

- No, dziewczyny nie ma…

- Dziewczyny nie ma? To może jest chłopak? - palnęłam kompletnie z głupa i aż się zaśmiałam z własnego (nieprawdopodobnego dla mnie w owej chwili) dowcipu.

On zaniemówił, ja zaniemówiłam, zobaczywszy jego minę. Nie, to niemożliwe…

- Tak. - odpowiedział krótko.

- Jaja se robisz?

- Nie.

Uśmiech momentalnie wpełznął mi na usta tak wielki, jakbym połknęła banana i normalnie przez cały dzień nie chciał z nich zejść, ba, wydaje mi się, że ja się śmiałam nawet całą noc, przez sen i we śnie! Prawie się rzuciłam na Marcina z radości, a on prawie (na szczęście „prawie” robi wielką różnicę) dostał zawału, widząc moją entuzjastyczną reakcję, na miłość boską, ja przecież myślałam, że się popłaczę ze szczęścia! A’ propos, Bóg musi mnie jednak kochać! Jestem prawdziwym dzieckiem szczęścia!

Za Chiny Ludowe nie chciał mi zdradzić, kim jest jego wybranek. Zbył mnie mówiąc, że to skomplikowane. Jezu, tym jeszcze bardziej rozpalił moją ciekawość! Trzeba było tak mówić?! I jeszcze to… Na pytanie z cyklu „jak wyście się, chłopcy, byliście spiknęliście (cytując pewnego Indianina)” odpowiedział mi tylko, że tak wyszło, że znają się kawał czasu, że zawsze Go kochał, tylko nie przypuszczał, że w ten sposób. Umarłam! Umarłam na miejscu, ale nie chciałam go męczyć, bo bym zamęczyła na śmierć i byłoby nas, duchów, już dwoje. Do tego, jakby się zorientował, że jestem yaoistką, mógłby zabrać swojego ukesia (semiaka? Kuźwah, ja nawet nie wiem, jakie mu przydzielić preferencje, on wygląda na takie seke, połączenie jednego z drugim!) i uciec na jakiś biegun północny, pozdrowić Świętego Mikołaja, Mikołajową, elfy i renifery, a tego byśmy nie chciały, nieprawdaż, siostry-yaoistki?

Ach, nawet nie wiecie, chłopcy, cożeście narobili! Jakiego spustoszenia w umysłach biednych yaoistek, jakiego daliście nam pola do rozmyślnych fantazji, snów i marzeń! Przez następne dni o niczym innym nie myślałyśmy, nie mówiłyśmy, żyłyśmy tą… odwieczną tajemnicą wszechświata, tym pytaniem… „Kim, u diabła, jest ten drugi?!” I innymi, wcale nie mniejszej wagi: „Który jest seme, który jest uke?”, „Czy Ariel-chan okaże się być genialnym prorokiem???” i wreszcie… „Dlaczego jej kot jest najpiękniejszy w świecie i nazywa się Słońce?!”. Na te (oraz inne) pytania odpowiedzi uzyskacie w następnych odcinkach tegoż gej-serialu! A tak na poważnie…

Bóg tylko raczył wiedzieć, kiedy dowiemy się czegokolwiek, to było życie, nie manga, nie telenowela, mimo że kochana siostra-yaoistka twierdziła co innego, ślepo zapatrzona w swoje marzenie, powstałe w nie całkiem zdrowej, yaoistycznej wyobraźni, co, do cholery jasnej, nie miało być tematem moich wywodów!

Kuźwah, skąd mogłam wiedzieć, że życie czasem pisze scenariusze do mang, nie na odwrót?

Nie wiedziałyśmy, kim jest ten drugi, ale już nazywałyśmy ich Naszymi Pierwszymi Gejami (w skrócie N.P.G.), panu tajemniczego dałyśmy odpowiedni pseudonim i czekałyśmy… To znaczy, one czekały, aż ja ruszę tyłek. No cóż, w końcu ruszyłam, ale dokładnie to głową oraz klawiaturą, bo przycisnęłam Marcina na komunikatorze potocznie zwanym GG. W dalszym ciągu zazdrośnie krył swojego ukochanego, nie chciał zdradzić nawet głupiego imienia, twierdząc, że nie zrozumiem. Ja miałabym nie zrozumieć? Ja, największa fanka gejów w mieście?! Ale w sumie się nie dziwiłam. Takie rzeczy są trudne dla heteryków, a co dopiero dla homików (nie, to wcale nie jest błąd ortograficzny!). Podejrzewałam, że mają problem z „wyjściem z szafy”, to raz, i dwa - z własnymi uczuciami. Nie wydawało mi się, żeby wszystko było między nimi w porządku, wręcz przeciwnie, Marcin sprawiał wrażenie, jakby coś go dręczyło, powtarzał, że to skomplikowane, i że nic konkretnego jeszcze nie może powiedzieć. A wiec Nasi Pierwsi Geje mieli jakiś problem. Byli w związku, ale coś było nie tak. Serce mi się krajało na samą myśl, że Marcin mógłby cierpieć… Jakby on płakał, to my, drogie siostry, płakałybyśmy razem z nim! Kiedy na niego naskoczyłam, pełna werwy, radości, z cyklu, że „oto odnalazłam swojego pierwszego geja, a nawet dwóch!” miałam wrażenie, że zaraz mi się popłacze… Nie, nie ma wała! Ja muszę wiedzieć, co jest grane, dla dobra… całego yaoistycznego świata! Zrobię co będzie trzeba, by ta dwójka była razem!

No, ale, tak między Bogiem a prawdą, cóż ja biedna, jedna yaoistka (bo trzy to może by już coś zdziałały) mogłam zrobić, poza życzeniem im szczęścia z całych sił? Niestety, nie mogłam napisać scenariusza do tej telenoweli za nich, to było niemożliwe, i tylko od nich zależało, czy skończy się ona szczęśliwie… czy nie. No, ja nie mogłam, siostry-yaoistki to co innego. Ariel-chan im scenariusz wywróżyła jak z telenoweli, a Yume jak z mangi yaoi, czy tam na odwrót! I najpiękniejsze jest to, że się nie pomyliły, za co już teraz Niebiosom dziękuję!

Wracając do rzeczywistości.

Kiedy prośby nie skutkowały, postanowiłam użyć groźby, tudzież szantażu z cyklu:

Jeśli Ty mi nie chcesz nic powiedzieć, to ja wezmę sprawy w (nie) swoje ręce, zrobię małe dochodzenie… i spytam Czarusia, on na pewno będzie wiedzieć!

Wystraszył się i to poważnie. Chyba przegięłam. Mogłam się domyślić, że Czarek nie wie nic o preferencjach swojego brata. Za późno zorientowałam się, że „skomplikowana sytuacja” to mogło też znaczyć „moja rodzina nic o tym nie wie i jak się dowie to będzie Armagedon, Apokalipsa (to jedno i to samo, wiesz?) i Trzecia Wojna Światowa jednocześnie”. Obiecałam, że nie pisnę Czarkowi ani słowa (Acha, tak samo jak obiecałam WAM nic nie mówić, siostry-yaoistki, ale w końcu... czy ja wam coś POWIEDZIAŁAM? Na GG się pisze, a nie mówi!), jednak wierzyć mi się nie chciało, by to wiecznie uśmiechnięte dziecko, jakim był Czaruś, mogłoby źle zareagować na taką wiadomość!

Nie wytrzymałam.

Spytałam Marcina: A co na to Czarek?

Czarek się wścieknie, jak się dowie, tyle dostałam w odpowiedzi.

Jak to: wścieknie się? On?!

Niemożliwe! Przecież on cię tak bardzo kocha!

No właśnie dlatego…

Zdębiałam, ale o nic więcej nie pytałam.


***


Ja naprawdę musiałam urodzić się pod szczęśliwą gwiazdką! Nie minęły nawet trzy dni, odkąd Marcin „wyszedł przede mną z szafy”, nawet nie zdążyłam go porządnie wymolestować na gadu gadu, a tu ni z gruszki, ni z pietruszki, SAM się ze mną skontaktował. Napisał mi w sms-ie, że chce się spotkać i pogadać. Wyglądało na to, że tylko ja o nim wiem i (biedne dziecko!) nie ma się komu wyżalić! Ze szczęścia skakałam… na skakance, prawie udusiłam bogu ducha winnego tatę, nadepnęłam psu na ogon, mamie na odcisk, siostrę ze szwagrem wyrzuciłam przez okno, a sąsiedzi, (żal ich!) przez cały dzień musieli się nasłuchać „Malchik Gaya” i innych stricte gejowskich piosenek.

Z podekscytowania nie spałam całą noc, a na spotkanie następnego dnia przyszłam tak radosna, wypoczęta i z tak wielkim kosmicznym uśmiechem na twarzy, jakbym wygrała miliard w totka albo odkryła ósmy cud świata, albo szła na spotkanie ze swoim Idolem. A właściwie jednym z dwóch. Bo, że Marcin i jego luby od początku byli naszymi Idolami, co do tego chyba nie ma wątpliwości? ;)

Rozsiedliśmy się wygodnie w jakiejś kawiarni o obciachowej, trudnej do zapamiętania nazwie, zamówiliśmy po ciasteczku i herbatce i wpierw Marcin zaczął lać wodę, że bardzo się cieszy, że przyszłam, że bardzo przeprasza, że mnie tak nagle wywołał, naprawdę mu było głupio z tego powodu, ale ja zapewniłam go gorliwie, że będę przeszczęśliwa, mogąc wysłuchać jego problemów i że to on zaszczycił mnie.

Jednak pierwsze moje pytanie „Kim On jest?”, Marcin zbył milczeniem. Miałam wrażenie, jakby przez chwilę rozważał powiedzenie mi tej wielkiej tajemnicy wszechświata, ale się rozmyślił, najpewniej widząc mój roziskrzony, zachwycony wzrok, wypieki na twarzy i w ogóle to, że… musiałam bardzo, ale to bardzo się skupić, żeby go słuchać, a nie gapić się na niego z otwartą gębą, jak cielak w malowane wrota.

- Jak chcesz mi o Nim opowiadać, kiedy nawet nie możesz zdradzić imienia?

Co w tym takiego? Nic by się nie stało, jakby mi powiedział, że to Zenek, Franek, czy inny Antek, przecież niejeden pies nazywa się Burek, nie? Ale whatever, jeszcze to z niego wycisnę, choćbym miała zrobić z niego pomarańczę albo mandarynkę.

- Będę o Nim mówił z dużej litery. - zdecydował Marcin, jakże inteligentnie.

- Ciekawe, jak ja mam usłyszeć dużą literę?! Po prostu mów o Nim w trzeciej osobie liczby pojedynczej.

- No przecież to miałem na myśli.

Ukradkowe, znaczące spojrzenie na wyimaginowaną kamerę - Znalazł się dowcipniś.

- Martwię się o Niego… - zaczął niepewnie, mrużąc te swoje niebieskie oczka i ostrożnie ważąc każde słowo; musiał przecież uważać, by nie wypowiedzieć Jego imienia i czasem robił pauzy. - Boję się, że łamię Mu życie, a On nie umie mi powiedzieć, jak niewygodna jest dla Niego taka sytuacja. Tak myślę, ponieważ ostatnio cały czas dziwnie się zachowuje. Denerwuje się przy mnie, jest cichy i speszony, jakby się mnie bał, nie żeby był wyjątkowo śmiałym chłopakiem, ale przecież mnie nigdy się nie wstydził… Mam wrażenie, że On nie chce… tego samego co ja. A ja nie chcę Go do niczego zmuszać, obawiam się, że na zawsze zniszczyłem stosunki między nami, bo praktycznie… postawiłem Go przed faktem dokonanym… - w tym momencie prawie się udławiłam herbatką, szczęście, że, zwyczajem z komedii, nie plunęłam mu nią w twarz; widząc moją reakcję, zaczął się tłumaczyć z ostatniego zdania. - Po prostu to ja przejąłem inicjatywę i zrobiłem pierwszy krok.

Oczka mi rozbłysły.

Pierwszy krok? Straaaasznie byłam ciekawa… W jakich okolicznościach, w jaki sposób i… za pomocą czego?! I nim się zdążyłam ugryźć w język, palnęłam bezpośrednio:

- Cóż to był za krok?!

- Ach… - Marcin zrobił się lekko czerwony na twarzy; bingo! - Pierwszy powiedziałem Mu, że czuję do Niego… coś więcej niż miłość jak do brata… przyjaciela… - ostatnie dodał bardzo szybko. Miałam wrażenie, że czegoś mi nie mówi, ale kit, nie mogłam być zbyt nachalna, trzymałam praktycznie wróbla w garści, nie chciałam go wystraszyć swoimi mało normalnymi reakcjami… Jezusiczku, jak ja go chciałam wystraszyć! Jeżeli seme jest taki uroczy, to, kuźwah, jak wygląda uke?! *.* Ach, skąd wiem, że Marcin jest seme? Na bank, nie wygląda mi na TEN typ uke, przejmującego inicjatywę.

- Nie mam pojęcia, co robić. - oparł głowę na splecionych dłoniach. - Jeżeli będzie chciał nasz… związek skończyć, to go skończymy, ale, prawdę mówiąc, nie wiem, jak ja to przeżyję. Ja… naprawdę chcę z Nim być, ale… nie mogę być egoistą, prawda?

- Prawda. - przytaknęłam, zastygła w słup soli.

Boże, on patrzył na mnie ze łzami w oczach! Mówił coraz bardziej łamiącym się głosem! On się zaraz… zaraz… zaraz się popłacze na moich oczach!!! W których, tak na marginesie, musiałam w tej chwili mieć gwiazdki ze wzruszenia!

- Obu nam będzie ciężko zapomnieć o tym, co zaszło między nami…

Na miłość boską, CO?! Co zaszło?! Mów! Już! - krzyczały moje myśli, ale jak widać, mój pierwszy gej telepatą nie jest, a ja byłam zbyt zahipnotyzowana, by się odezwać.

- W ogóle trudno nam będzie zerwać kontakt… z wielu powodów. Powiedziałbym, że to praktycznie niemożliwe… Poza tym, nie ma się co oszukiwać, ciężko jest żyć w związku homoseksualnym, zwłaszcza w tym naszym homofobicznym kraju… Reakcji rodziców też się obawiamy. Ale ja chyba bardziej się boję, że On uznał to za pomyłkę i że teraz wszystkiego żałuje…

Jakiego „wszystkiego”?!

Czy on chce, kuźde, żebym na zawał zeszła?!

No mów dalej, mów! Chcę wiedzieć więcej! Więcej…

Milczał, a ja skonstatowałam, że muszę się opanować zanim i ja zacznę płakać. Ze zniecierpliwienia i ciekawości… radości, rozpaczy i wielu innych skrajnych emocji, które mną targały!

W końcu spytałam:

- A ty… żałujesz?

- Tak.

Tu się zdziwiłam.

- Ale tylko ze względu na Niego.

Acha…

- Rozumiem… I, o ile dobrze zrozumiałam… Nie jesteś pewien Jego uczuć… ale swoich jesteś... - ponieważ nie zabrzmiało to jak pytanie, dodałam: - …Tak?

- Tak! - odpowiedział z takim ogniem w oczach, jakby się oburzył, że mogłabym mieć jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że on ich nie ma! Na Jasność, on Go naprawdę… naprawdę…! Teraz tylko kwestia, czy ten pisany niczym Bóg z dużej litery On… czuje to samo. Ach, chciałabym móc Marcina zapewnić, że TAK, ale skąd, u diabła, mam wiedzieć?! Gdybym chociaż znała tego drugiego…

- Próbowałeś z nim rozmawiać na ten temat?

- Nie…

- Jak to nie, w ogóle?

- No… W ogóle.

- Znaczy, że ty się martwisz, możliwe, że On też się martwi, a ty zamiast z Nim pogadać… siedzisz tutaj i gadasz ze mną?! Nie żebym miała co do tego ostatniego pretensje... - Marcin nieśmiało spuścił wzrok. - Ja rozumiem, że boisz się, co możesz od Niego usłyszeć, ale jeśli macie… że tak powiem, ŻYĆ dalej obaj, musisz z nim porozmawiać, szczerze i to im szybciej, tym lepiej! Nie możesz się tak męczyć… Poza tym, dlaczego od razu zakładasz najgorsze? To, że się chłopak przy tobie stresuje, nie musi oznaczać, że nie chce z tobą być, jestem pewna, że źle zinterpretowałeś Jego zachowanie… Podejrzewam nawet, że wiem… co może być powodem… Jego zdenerwowania… ale to z daleka śmierdzi yaojcami. - ostatnie pomyślałam, w końcu i tak by nie wiedział, czym są yaojce.

- Co to może być? - spytał całkiem niewinnie.

O Boże… Me and my big mouth!

- No wiesz… - jak to powiedzieć, by go nie spłoszyć, nie urazić i nie wyjść na totalną… walniętą yaoistkę?! - Może się denerwuje, bo… COŚ Mu chodzi po głowie. Na COŚ… by miał ochotę, a wstydzi się i nie wie, jak ci o tym powiedzieć… - uśmiechnęłam się wręcz głupkowato. Świetnie, bo nie znający mang yaoi geje znają język yaoistek! Jakim cudem ten grzeczny, porządny chłopak ma zrozumieć, co ja mu tu insynuuję?! To się dzieje tylko w mojej (i pozostałych sióstr) chorej wyobraźni!

Typowa rekcja lękającego się wiadomej rzeczy ukesia. A jeżeli to Marcin reprezentuje w tym związku „dół”, to może zachowanie jego „przyjaciela” jest spowodowane chęcią... eeem, tego… Kurczę, na pewno. Oby! Taa, jasne! Cicho! Bo właśnie mu to zasugerowałam i niemożliwe, by zrozumiał!

Ja biłam się ze sobą w swojej nie całkiem zdrowej głowie (czy tam ze siostrzyczkami, które z pewnością doszłyby do właśnie takich wniosków), a Marcin tymczasem zmarszczył brwi, spojrzał na mnie uważnie i zapytał z powagą:

- Myślisz?

ZROZUMIAł?!

Zdębiałam do potęgi entej.

- Eeem, nie znam się na takich sprawach… - taa, tylko przeczytałam z pięć tysięcy mang yaoi, setkę gej-książek i dwieście filmów i seriali o gejach. - …ale to mogłoby być to… Zresztą, co będziemy spekulować, musisz Go o to spytać prosto z mostu… Znaczy się, nie o TO, ale wiesz, musisz Go spytać, czy faktycznie ma wątpliwości! Założę się, że nie, On pewnie też stwierdził, że się dziwnie zachowujesz i teraz zamartwia się nie gorzej od ciebie! Nie ma co się tu przyglądać, tylko iść i z Nim pogadać, choćby przez telefon albo gadu gadu, jeśli boisz się konfrontacji twarzą w twarz! - ja nawijałam, on tylko kiwał, trzymając rękę przy ustach i przyglądając się, jak z entuzjazmem daję mu rady, którymi tak naprawdę… podetrzeć się można było. Zaczęłam pierdzielić głupoty, że z tolerancją w naszym kraju nie jest tak źle (a yaoistki są na to żywym dowodem… powiedzmy! ;), że przynajmniej dzieci nie muszą rodzić (?!), mają spokój z porąbaną instytucją zwaną kościołem, Piekło i tak nie istnieje, no i ze ślubem, opuszczoną lub nie deską klozetową oraz jeszcze inne zboczone farmazony, słowem przedstawiłam same superlatywy homoseksualnego związku, a tak naprawdę…!!!

Moja dusza krzyczała z deczka co innego: Nic mnie to nie obchodzi, Wy MUSICIE być razem i koniec, kropka! Macie się kochać! I to już! Teraz! xD Tak! Tu, przy mnie! xD O kuźwah, chyba za bardzo się podekscytowałam, bo już zaczynam mieć czysto-yaoistyczne zwidy, nawet nie wiem, kim jest ten drugi, a ja już ich widzę, jak… jak… OH MY GOD! Spokojnie moje serce, spokojnie… Bo zaraz naprawdę dostaniesz zawału! Dość, wyobraźnia do budy, siad!

- Masz rację. - o dziwo, Marcin zgodził się ze mną, ciekawe tylko czy we wszystkim?! - Porozmawiam z Nim jeszcze dzisiaj. - była godzina prawie dziewiętnasta, więc innymi słowy… może do Niego wpaść o każdej porze… dnia i nocy?! Hiiiiiii… *.* Ledwie się powstrzymałam przed iście yaoistycznym okrzykiem!

- Dasz mi znać jak poszło?

- Oczywiście.

- Niezwłocznie?

- Tak… - zaśmiał się pod nosem. - Niezwłocznie.

- Ale jeśli coś pójdzie nie tak, to też?! - upewniłam się dla pewności.

- To wtedy nawet tym bardziej. Bo chyba będę się musiał komuś wypłakać, wiesz? - ale uśmiechał się. - Dziękuję, potrafisz podnieść człowieka na duchu.

- Do usług. Wierzę, że będzie wszystko dobrze i trzymam za ciebie… za was kciuki.

- Jeszcze raz dziękuję. - pożegnał mnie tak ślicznym uśmiechem, że prawie się roztopiłam.

A najlepsze było to, że, kuźwah, zapłacił i za siebie i za mnie! Nie no, ale geja-dżentelmena to ja się nie spodziewałam nawet w najśmielszych snach! Widzicie, siostry-yaoistki, to jak byk jest semiak! Bo który ukeś zapłaciłby za kobietę?! Marcin jest w tym związku stroną dominującą, i nie ma co do tego wątpliwości! ;)


***


Ach, jak żeśmy się martwiły przez resztę wieczoru! Cieszyłyśmy się ze spotkanie z Marcinem, a zarazem obawiałyśmy się, jak pójdzie mu rozmowa, którą obiecał przeprowadzić jeszcze dzisiaj, a która niekoniecznie musi się zakończyć szczęśliwie!

Gdyby to była manga, scenariusz wyglądałby mniej więcej tak:

Marcin, męczony wyrzutami sumienia próbowałby odizolować się od tajemniczego pana „X”, ten, widząc co się dzieje, zakłopotany i brutalnie uświadomiony o swoich uczuciach, podążyłby za nim choćby na kraniec świata i stęskniony wpadł w jego ramiona, a potem, potem… my byśmy chciały siedzieć za zasłoną, a dla reszty widzów… cenzura, żeby nie deprawować nieletnich.

Koło dziesiątej, jedenastej w nocy nasze modlitwy zostały wysłuchane! (Pewnie dlatego, że każda z nas jest innej wiary, jedna jest ateistką, druga wierzy w wielu bogów [Zeusa, Erosa, Bachusa, Aizena, Homurę, Ryuuka itp. itd.]. trzecia we wszystko co tylko możliwe, od wampirów, przez wróżki po Świętego Mikołaja) Dostałam od Marcina SMS-a. „Dziękuję *_*”, mówił tylko i aż tyle, doprowadzając nas do płaczu ze szczęścia, a naszą wyobraźnię do szału. Czy spotkanie Marcina z jego lubym trwało do teraz? Czy się przedłużyło? A może, jak na grzeczne dzieci przystało, pożegnali się tylko jednym pocałunkiem i wrócili do domów? A może jednak… ze szczęścia rzucili się sobie w objęcia i Marcin napisał mi SMS-a, leżąc obok swojego ukochanego?

Yume krzyczała na mnie: „Nie przeszkadzaj im teraz!”, tak więc moje pytanie „Za co mi dziękujesz?” musiałam odłożyć do jutra. Następnego dnia zgodnie z naszymi przewidywaniami, dowiedziałyśmy się, że wszystko poszło dobrze. Że nie zerwali! Że są razem! Że tamten nazwał Marcina debilem, pantofelkiem i meduzą! xD

Teraz, gdyby tylko dało się spełnić największe marzenie spragnionych wiedzy yaoistek i wejść Marcinowi do głowy, by zobaczyć, w jaki sposób i przede wszystkim… GDZIE odbyło się pogodzenie Naszych Pierwszych Gejów, oddałybyśmy wszystkie skarby światy, gdyby tylko była możliwa ta jedna, jedyna rzecz…

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Haru : 2013-07-21 23:41:53

    "Debil, pantofelek i meduza". Nie ma to jak być geniuszem xD

    Bardzo mi się podoba Twój styl pisania, choć czasem się gubię. Tak poza tym sama tematyka... hehe O 3 O Nie wiedzieć czemu wpadłem na to miejsce przez... trzeci odcinek Hatsukoi oglądany po raz trzeci na zupełnie innej stornie niż poprzednio. I teraz co robić dalej? Oglądnąć Sekai do końca czy przeczytać to? Mattaku... to podręcznikowa sytuacja z serii: "między młotem a kowadłem"! -.-'

    Będę czytać dalej choć... trochę tego już jest.

    Proza życia - najlepsza na świecie. Tak, masz cholerne szczęście. M. również je ma. >__>

  • tuste-chan : 2013-07-14 20:27:21
    *.*

    Jeju jeju jeju!!! Zazdroszczę... A po drugie kocham. Ariel ty piszesz ,że dostałabyś zawału to ja tu dostaje zawału! Kocham!! Co prawda nie mam 15 lat... ,ale to nie ma znaczenia... widziałam twoje tłumaczenie w pewnym anime. Na końcu pisało Mój pierwszy gej tanuki czytelnie itp. I zapaliły się oczy!! Będę czytać rozdział po rozdziale! Co prawda wyjeżdżam ,ale na komórce będę czytać! (zamiast oglądania... też jakaś rozrywka) ^^ Dziękuje ratujesz mi tym życie. Bo jak ja biedna mam wytrzymać 2 tygodnie bez yaoi o.o A tu ratunek przyszedł!! Arigatou!!

  • Ariel-chan : 2013-03-20 20:16:04
    ;3

    Ariel desu~~ ;3

    Ach, ty o "Malchik geyu!" xD Ja se myślę "co za gejowska piosenka?!" xD No, pewnie znam, ale na tę chwile nic mi się nie przypomina [zwłaszcza że dla mnie dużo jest "gejowskich" piosenek, które niekoniecznie muszą być o gejach xD Jak choćby "Dragostea din tei" xD], chyba że jakieś "It's ok to be gay", ale to taka parodyjna xD

    Dzięki za koment ;3

  • Klara1710 : 2013-03-20 19:53:57

    Boooooskie po prostu podskakiwałam na krześle jak to czytałam. Dzięki ci cudowna osobo za to opowiadanie, bo wyciągnęło mnie z dołka. A co do gejowskich piosenek to znasz jeszcze jakieś bo ta jest świetna *_*

  • Mrs M : 2012-07-03 17:41:00
    Yep

    Ariel, czyli nie jesteś yaoistką?

    Bo mój post odnosił się do twojego odzwierciedlania myśli osób, które ślinią się na widok dwóch facetów stojących nawet obok, ale gdyby zobaczyły homoseksualistów z prawdziwego zdarzenia, popłakałyby się i leczyły traumę do końca życia.

    Jak dla mnie całkiem wiarygodnie przedstawione, słodkopierdzące przemyślenia większości komentujących tutaj osób.

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu