Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Mój Pierwszy Gej

Część czwarta: Czarek’s Part 1 . „Co to jest uke i seme?”

Autor:Ariel-chan
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Komedia, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Yaoi/Shounen-Ai
Dodany:2010-07-15 08:00:24
Aktualizowany:2010-06-25 16:34:24


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Nie kopiować, nie rozpowszechniać bez wiedzy i zgody autorki ;3


Część czwarta: Czarek’s Part 1 .

„Co to jest uke i seme?”

Marcin wymyślił, że pójdziemy odwiedzić chorą Delianne. Akurat był Dzień Kobiet i w ogóle wypadało, byśmy złożyli życzenia praktycznie jedynej kobiecie w naszym życiu. Zwłaszcza, że o nas wie i wolałbym nie ryzykować. Wbrew temu co twierdził Marcin, ja wolałem się upewnić i przekupić ją czymś… czymkolwiek, chociażby naszą obecnością.

- Co wy tu robicie?! - otworzyła nam drzwi prawie że z podskokiem.

- Chcieliśmy ci zrobić niespodziankę. - Marcin bawił się w dżentelmena (sic!) i z takimi o to słowami wręczył jej goździka (oraz paczkę czekolady) : - Dla naszej jedynej kobiety… Wszystkiego najlepszego z okazji Waszego Święta! A tak w ogóle to chcieliśmy sprawdzić, czy żyjesz, bo leżysz w łóżku już prawie od tygodnia!

- Kuźwa, nie wierzę, geje mi z kwiatkami do domu przychodzą! Wejdźcie, nikogo nie ma! Proszę! Ach, tylko może dajcie mi się ubrać! Poczekajcie tu! - weszliśmy, zaczęliśmy ściągać kurtki, czapki, buty, a dziewczyna nadal panikowała. - Nie róbcie nic beze mnie, zaraz wracam! Nie dotykajcie się! Znaczy, niczego… beze mnie! Tylko nigdzie nie idźcie, stójcie, gdzie stoicie! - i wpadła do swojego pokoju z trzaśnięciem, pięć minut później wypadła z niego z okrzykiem: - Ale od chorej nie oczekujcie, że będzie sprzątać!

- Ty naprawdę jeszcze chora jesteś. - zauważył z troską w głosie Marcin; nie wiem, czemu, ale miałem przemożną ochotę go kopnąć. - Wyglądasz jakbyś jeszcze miała gorączkę.

- Ależ nie, ja zawsze tak wyglądam… jak was widzę! - uśmiechała się z błyszczącymi oczami, co jak dla mnie faktycznie było oznaką choroby. - W każdym razie, gospodarz straszyć nie powinien, tak więc straszydło zaprasza panów do swojego pokoju! Ee, nie wiem, o czym ja gadam, ale dziękuję bardzo, że o mnie pomyśleliście!

- Marcin specjalnie urwał się ze szkoły. - wyjaśniłem od niechcenia, usadawiając się gdzie bądź. Miałem dziwne przeczucie, co do tych odwiedzin. Nie żeby dziwne to było, że ona się dziwnie zachowuje, ona zawsze dziwna była.

Nie wiedziałem, co zrobić z rękami, więc spytałem, czy mogę otworzyć czekoladę. Del odparła, że mam się częstować, tak więc się poczęstowałem. Zanim się obejrzałem, czekolada tak jakoś sama (?) zniknęła, a dziewczyna patrzyła na mnie dosłownie z kurwikami w oczach, jakby chciała zabić. Albo raczej zjeść…

- Co się tak patrzysz? - spytałem lekko zmieszany, już chciałem przeprosić za to, że zjadłem jej prezent, gdy ona powiedziała z jakimś takim dziwnym zachwytem:

- Mięknie serce na widok czegoś słodkiego pochłanianego przez coś jeszcze słodszego! *.*

Że co?! Spojrzałem na Marcina pytająco, ten zaczął się rechotać i przetłumaczył mi wypowiedź dziewczyny (on chyba jednak lepiej rozumie te baby!):

- Ona mówi, że jesteś słodki jak ta czekolada. Z czym nie mogę się nie zgodzić.

Ach tak?! No co ty nie powiesz?!

Teraz ja popatrzyłem na niego z byka. Czułem jak czerwień zalewa mi policzki, ale postanowiłem zignorować, zanim Marcin znowu coś wymyśli i będzie jeszcze gorzej. Nawet nie pamiętam już o czym rozmawialiśmy. No ja na pewno chwaliłem się swoim kotem, Marcin chomikami, a Delianne psem, który, nie wiedzieć czemu, zaczął na mnie warczeć i właścicielka wyrzuciła go w końcu za drzwi.

W którymś momencie, spytała mojego chłopaka:

- A gdzie chcesz iść na studia?

- Jeszcze do niedawna ostro przymierzałem się, żeby iść do Poznania, ale teraz chyba nawet nie będę tam papierów składał… - O Boże, nie! Marcin spojrzał na mnie znacząco, on ZNOWU chciał powiedzieć coś krępującego! - Musiałbym tam mieszkać, o dojazdach nie ma mowy, a przecież… nie zostawię mojego Czarka na cały długi... długi rok.

- I mnie! - krzyknęła Del, potakując.

- T-Tak, i ciebie! - potwierdził z uśmiecham Marcin.

Dzięki Bogu, że się wtrąciła, przynajmniej nie zauważyli mojej speszonej reakcji.

Jesteś zły, Marcin, wiesz? Choć nie powiedziałeś nic złego…

Dla mnie to było oczywiste, że mnie nie zostawisz… Przynajmniej teraz.

Kiedy Delianne zaczęła Marcina wypytywać o nasze… khem prywatne sprawy (jak ona w ogóle może pytać o coś takiego?!), delikatnie dałem mu do zrozumienia, że ma się zamknąć, czytaj: rzuciłem w niego kapciem. Błagam, nie zawstydzaj mnie więcej!, prosiłem też bez słów i chyba udało mi się wymóc na nim milczenie, co, jak mi się zdaje, średnio podobało się dziewczynie, bo zaś patrzyła na mnie z tymi, no, żeby więcej nie przeklinać… „gwiazdkami” w oczach.

Czas nam zleciał na pierdołach, kiedy w końcu stwierdziliśmy, że musimy się zbierać, Del zaczęła stawać na głowie, byle byśmy jeszcze zostali. Udawała, że mdleje i inne cuda nie widy, naprawdę myślała, że damy się nabrać na jakieś…

CIACHO~~! *.*

- No to chyba jeszcze zostaniemy.... - stwierdził z jakąś taką dziwną miną Marcin.

On nie chciał, nie wiem czemu, dobre było, całe pięć minut zajęło mi jego skonsumowanie… to znaczy ciastka, nie Marcina, oczywiście, jego też bym z chęcią schrupał, ale jasne, że nie przy tej wariatce, jeszcze czego, chciałaby! A ona zaś się gapiła, jakby mi żałowała ciasteczka, to po co je przynosiła?! Jak zjadłem powiedziałem, że sprawdzę, o której mamy autobus i dosiadłem się do jej komputera. Mieliśmy jeszcze jakieś pół godziny do autobusu.

Oni nawijali, ja zacząłem się nudzić.

Spoglądam leniwie na pulpit, a tu jakieś pliki JPG. o dziwnych nazwach. Kliknąłem na jeden z ciekawości. Patrzę, a to jakaś pojedyncza strona z kolorowego komiksu.... Komiksu zdecydowanie nie dla dzieci. Co dziwne, dialogi w chmurkach były po angielsku, tylko dwa nic nie mówiące mi słowa wskazywały strzałkami (bez chmurek) na dwie postaci.

Zacząłem się wpatrywać w obrazek wielkimi oczami i z wypiekami na twarzy (no co? pierwszy raz widziałem coś takiego!), w końcu nie wytrzymałem i z ciekawości, nie wiedząc, na co się porywam, rzuciłem w próżnię pytanie:

- Co to jest „uke” i „seme”?

- Uke i seme to jest… - zaczęła Delianne, ale urwała, zrobiła na mnie wielkie oczy (odwróciłem się do nich) i krzyknęła ze śmiechem: - Jezu, co ty oglądasz?!

- On się nie nazywa „Jezu”. - zwrócił jej uwagę mój Marcin. - A ty, kochanie, nie grzeb jej po dysku.

- Kiedy było na wierzchu… - wzruszyłem ramionami.

Nie wiem czemu, ale Marcin wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem.

- Trudno się nie zgodzić…. Na śmierć o nich zapomniałam, nie chciało mi się ich wciepywać do folderów… Ale nic nie szkodzi, Czaruś, możesz sobie oglądać! Ee… - bo ja już je oglądałem. - Odpowiadając na pytanie. Uke to jest osoba na dole, seme na górze, na tym polega komizm obrazka. - na obrazku postaci były podpisane odwrotnie.

Kolejne pliki nie były już komiksami, tylko dużymi (tapetowymi), kolorowymi obrazkami, przedstawiającymi jakąś pannicę o szklistych oczach lub niebieskowłosego kolesia. Nic niezwykłego, ale kiedy zaczęła się ich wspólna sesja zdjęciowa, zacząłem robić coraz większe oczy…

- Co ty na tym komputerze trzymasz?! - ryknąłem chyba przy dziesiątym obrazku z cyklu rysunkowego porno.

Marcin, widziałem kątem oka, próbował za wszelką cenę zachować powagę, a dziewczyna turlała się już po podłodze ze śmiechu, mi natomiast do śmiechu zdecydowanie nie było. Wstydziłem się coraz bardziej, a przy jednym takim wyjątkowo ciekawym obrazku musiałem najpewniej zmienić się w jakiś czerwony kwiatek.

Marcin, cholera jedna, by mnie jeszcze bardziej zawstydzić i dogryźć mi, zapytał z tym swoim wrednym uśmiechem:

- Co, też byś tak chciał?

Teraz i on się śmiał, nie mógł się już powstrzymać! Pewnie z mojej ogłupiałej miny, bo rozszerzyłem na niego gały i zaniemówiłem. Ale oglądałem dalej, nie wiem co mnie pchało, chyba jakaś diabelska siła kazała mi przyciskać myszką strzałki…

W którymś momencie zostałem brutalnie uświadomiony i aż mi się głupio zrobiło. Pewien szczegół przykuł moją uwagę, rozwiewając tajemnicę tych dziwnych rysunków…

- To byli faceci? - spytałem Marcina z miną najpewniej żałosną.

- Dziwię się, że nie zauważyłeś! Del, Czaruś myślał, że ogląda pana i panią!

- Wiem. Po twojej minie poznałam, że ty się kapnąłeś, w przeciwieństwie do twojego Czarka! - wytrzeszczyłem na nią gały, nie mogąc uwierzyć. - Teraz macie do wyboru, albo skakać ze szczęścia, że trafiliście na mnie albo płakać z rozpaczy!

- Hehe, płakać nie mam zamiaru. - powiedział Marcin z uśmiechem.

- To skoro już do tego doszło, to muszę się wam przyznać, że jestem yaoistką. Yaoi to mangi, wiecie, komiksy japońskie, o tematyce, no, zauważyliście już jakiej. Czaruś, tam w folderze „mangi”, masz… Oo, ty już je oglądasz?!

- Acha. - potwierdziłem.

W zasadzie nawet nie zdążyła wyjaśnić, a ja już skakałem po folderach z dziwnymi, jak mniemam japońskimi, nazwami i oglądałem te tak zwane mangi „jajoi”. Rysunki były czarno-białe, ale za to… Za to jakie!

Delianne opowiadała Marcinowi o tym, jak została tą, no… „jajo… jaojo… istką”, czy jak to tam się zwie, a ja słyszałem tylko piąte przez dziesiąte. Mimo że musiałem być czerwony po same uszy, patrzyłem w obrazki jak zahipnotyzowany, bo to, co się na nich działo było tak… tak… nie wiem, jak to określić…

Cholernie odważne.

Ale piękne... *.*

Krępujące i zawstydzające.

Ale zarazem było w tym coś tak pięknego, że nie mogłem oderwać od nich wzroku.

- Te, Czaruś, bo ty zostaniesz yaoistą! Widzisz, Marcin, jak on się przyssał do moich mang?! Czaruś-yaoista!

- Widzę. Podobają mu się.

Odruchowo chciałem zaprzeczyć, ale nie byłoby to prawdą, więc darowałem sobie.

- Cieszę się, że powiedziałem akurat tobie, Del. Miałem nosa. - stwierdził z entuzjazmem mój chłopak.

- Jak najbardziej, lepiej trafić nie mogliście! Jestem chyba największą fanką yaoi i w ogóle sprzymierzeńcem gejów w całym naszym województwie… ee, no dobra, całym mieście, bo w województwie na pewno się inne yaoistki znajdą.

Jakimś cudem udało mi się wreszcie oderwać od mang i troszeczkę ochłonąć.

- Autobus nam zwiał. - stwierdziłem, patrząc na godzinę. - Ale zaraz będzie następny. Musimy już iść, prawda?

Marcin pokiwał. Złapałem go szybko za rękę i pociągnąłem za sobą do przedpokoju. Delianne odprowadziła nas do drzwi i w ogóle zaś dziwnie się zachowywała, prawie się śliniła i zacierała ręce… Chociaż, jak ona czyta i ogląda TAKIE rzeczy, zaczynam rozumieć jej reakcje. Poniekąd oczywiście, poniekąd!

Wyszliśmy z mieszkania Delianne, schodzimy na dół, Marcin objął mnie w pasie i mimo moich protestów tak trzymał, aż opuściliśmy blok (nikogo po drodze, na szczęście, nie spotkaliśmy), a nawet dłużej, ponieważ ledwie mnie puścił, gdy jacyś ludzie pojawili się na horyzoncie. Podejrzewam, że z chęcią trzymałby mnie tak dalej, miał coś iście anielski (choć raczej w jego wypadku: diabelski!) humor.

- Ależ mieliśmy tam ubaw z Del. - powiedział w końcu, chichocząc się.

Aż się zatrzymałem.

- Mogliście mi powiedzieć, co oglądam, a nie!

- Po co? Twoja reakcja była przednia. Chmm, to jak ci się podobały te… „yaojce”?

- Jesteś okropny, wiesz? - obraziłem się i poszedłem sobie, Marcin za mną.

- No co? - zaśmiał się. - Mi tam z daleka nawet się podobały. Teraz już wiemy, skąd ona miewa takie pomysły… O, czekaj, SMS! - poczekałem, aż odbierze. - Oo, Del pyta, czy po tym, co sobie pooglądałeś, nie będziesz miał urazu.

- A odwalcie się ode mnie!

- Dobra, odpiszę jej… „Nie, nie było tak źle, jak wyglądało, bardziej go zawstydzało, że ogląda takie rzeczy przy nas niż samo ich oglądanie. Myślę, że jakoś przeżyje”. Może być? Ej, nie obrażaj się!

Wcale się nie obraziłem.

Nie musieli przecież wiedzieć, jak bardzo… mi się podobały, prawda?

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • : 2013-03-21 13:39:13

    aaaa kawai! to jest megasłodkie *.*

  • : 2013-01-20 17:56:55

    Bardzo mi się spodobał ten rozdział. Humorystyczny:)

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu