Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Klucz niebieski

7. To nic, że to sen

Autor:Socki
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2011-03-30 15:51:10
Aktualizowany:2020-07-18 00:18:10


Poprzedni rozdział

Autorka lubi swoje prawa autorskie ale nie wie, czy prawa autorskie lubią ją.


Wszystkie cnoty miłe Panu Bogu

maleją mi w oczach i bledną.

Posiadam już tylko jedną:

kocham cię, mój Wrogu.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska





Była lodowata ciemna noc. Silny wiatr bezlitośnie smagał nagie równiny i od czasu do czasu zawodził w szczelinach skalnych. Jak okiem sięgnąć nigdzie nie było widać żywego ducha. Jedyną rzeczą poruszającą się na tym okropnym odludziu były szczątki krzaków szarpane przez wiatr. Niebo zakrywały ciężkie chmury, które skutecznie odcinały słaby blask księżyca. Najprawdopodobniej panowała by tutaj kompletna ciemność gdyby nie łuna światła unosząca się nad majaczącą w oddali górą.

- Już prawie jesteśmy - mruknął Xellos i ciaśniej owinął się płaszczem.

- Tamto światło na horyzoncie to Abapra- Abero.

Cała grupa siedziała w jakiejś rozpadlinie skalnej, wciśniętej dwa metry w głąb ziemi i próbowała odpocząć. Niestety lodowaty wiatr dawał im się we znaki a Xellos nie pozwalał im rozpalić ogniska. Stanowczo stwierdził, że jest to zbyt niebezpieczne, i że odpoczną w Abapa- Abero. Członkowie grupy ze smutną rezygnacją przyjęli jego decyzję i próbowali usnąć z głowami wtulonymi między własne kolana. Tylko Filia, której garderoba ucierpiała w trakcie potyczki z Tupilaqiem, szczękała zębami i co chwila rzucała łakome spojrzenie w stronę grubej peleryny Xellosa. W pamięci miała moment sprzed paru dni, gdy Xellos sam okrył ją peleryną i był naprawdę …uprzejmy? Jeżeli można to powiedzieć o tym demonie. W każdym razie na pewno był bardziej kontaktowy, nie zawsze w sposób miły i zabawny, bo co chwila wypytywał ją dlaczego chce wyjść za Zehira i dokuczał jej z tego powodu, ale przynajmniej coś mówił. A teraz po prostu milczał. Filia była pewna, że to miało bezpośredni związek z nią, bo w najbardziej zacięty sposób milczał, kiedy ona była w pobliżu. Filia widząc, że rzucanie przeciągłych spojrzeń w jego stronę nic nie daje, postanowiła spróbować rozpocząć rozmowę. Odchrząknęła.

- Hmm… wydajesz się być bardzo strapiony - zaczęła skubiąc brzeg swojego płaszcza.

- To tylko zmęczenie Filio. Idź spać - powiedział nawet nie odwracając głowy w jej stronę.

- Chodzi o to co wydarzyło się w lesie? - zapytała. Ku jej zdumieniu Xellos spojrzał na nią nie kryjąc zdumienia.

- Skąd taki pomysł ? - zapytał, może nawet z większym przejęciem niż chciał to pokazać.

- No… przecież jesteś na mnie zły - bardziej stwierdziła niż zapytała. Przez chwilę wydawało jej się, że przez twarz demona przemknął uśmiech. Mężczyzna pokręcił głową, powoli podniósł się z ziemi i zrobił parę kroków w jej stronę.

- Nie… - powiedział powoli odpinając swój płaszcz i zarzucając go na jej ramiona. Kucną przy dziewczynie, tak że teraz ich oczy były na jednej wysokości.

- Nie - powtórzył ¬- po prostu jestem… zmartwiony

- Czym? - zapytała szczerze zdumiona . No bo czym mógłby się martwić demon? Że świat się skończy? To trochę nie w stylu Xellosa. Że musi się z nimi tułać? W to nigdy by nie uwierzyła. Filia od wielu lat podejrzewała, że Xellos po prostu lubi ich towarzystwo i przygody.

- Czym się martwisz? - powtórzyła, ponieważ kapłan nie odpowiedział na jej pytanie.

- Jutro do południa będziemy na miejscu. Stamtąd prosto do Mastema i będzie po wszystkim - odpowiedział wymijająco. Filia przyjrzała się uważnie twarzy demona.

- Czy to ciebie tak martwi? - zapytała.

- Można tak powiedzieć. Po prostu chcę żeby wszystko się już skończyło - powiedział i podniósł się z ziemi.

- Spróbuj się przespać. Za parę godzin ruszamy… - polecił po czym odszedł. Filia jeszcze parę razy próbowała go zagadnąć, ale na nic się to zdawało. Kapłan ignorował jej zaczepki i siedział nieruchomo na jednej ze skał. Dopiero po godzinie dziewczyna zapadła w niespokojny pół sen, ale co chwila budziła się gnębiona męczącymi pytaniami.

Nie mogła zrozumieć co się dzieje. Od początku wyprawy Xellos orbitował wokół niej jak wolny elektron, polując na okazję by jej udowodnić, że jej małżeństwo z Zehirem to pomyłka. A trzeba przyznać, że był uparty w tym swoim udowadnianiu. I kiedy w końcu udało mu się zaszczepić w niej ziarno niepewności, kiedy w końcu udowodnił jej za pomocą niezaprzeczalnego argumentu, jakim było całowanie jej w środku jakiegoś przeklętego lasu, że faktycznie może pewne rzeczy między nimi nigdy nie zostały do końca wyjaśnione, stwierdził, że nie! Teraz to on się do niej nie będzie odzywał.

Jeżeli to była jego taktyka, to trzeba przyznać, było to genialne posunięcie. Filia nie mogła pozbyć się tamtego wspomnienia. Niby wiedziała, że Xellos zrobił jej to na złość, ale… kurczę… miał racje. W tym przeklętym demonie było coś co sprawiało, że nie mogła o nim zapomnieć. Filia potrząsnęła głową i zmarszczyła brwi. To jaki miał na nią wpływ Xellos to jedno. Ale musi też pamiętać o tym, że on to robi tylko po to by udowodnić jej, że nie powinna być z Zehirem. Z jego strony jest to gierka. Ba! Na pewno jest to gierka, bo jak już zdążyła zauważyć na przykładzie Trufli, Xellos traktuje kobiety jak zabawki - dosłownie!

Zirytowana przewróciła się na bok i mocniej okryła peleryną. W jej nozdrza uderzył przyjemny cedrowo korzenny zapach. Wciągnęła powietrze do płuc i przymknęła z zadowolenia oczy, a potem dotarło do niej co robi.

- Na bogów! To jakieś słabe żarty! - fuknęła zirytowana.

Linę obudziło dotkliwe zimno i wycie wiatru. Otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Wokół niej leżeli uśpieni Amelia, Zelgadis, Goury i Filia. Płaszcze przyjaciół pokryte były cienką warstewką szronu a z ich ust unosiły się nikłe kłębki dymu.

- Filia - szepnęła czarownica szarpiąc kapłankę za ramię.

- Hej, Filia. Obudź się. Gdzie Xellos i Shi? - zapytała. Dziewczyna spojrzała na nią nieprzytomnym wzrokiem.

- N nie wiem - wyjąkała trąc oczy.

- Na bogów! Jak zimno! - jęknęła smoczyca i podciągnęła kolana pod brodę.

- Lepiej ich obudźmy, bo jeszcze pozamarzają - szepnęła wiedźma i przystąpiła do czynu. Filia skulona obserwowała ją i szczękała zębami z zimna. Złote smoki są stworzeniami ognia i szczęści, dlatego wyjątkowo źle znoszą przejmujące zimno i wilgoć.

- Myślicie, że moglibyśmy rozpalić ogień? - zaproponowała pozostałej trójce z nadzieją w głosie.

- Pan Xellos zakazał nam zapalać ogień - odpowiedziała sennie Amelia obserwując jak Goury wspina się po skale, która osłaniała ich od wiatru.

- A nawet gdybyśmy chcieli to zrobić - uzupełnij jej wypowiedź Zelgadis - nie mamy drewna.

- Widziałam parę krzaków po drodze - powiedziała niepewnie smoczyca, próbując ogrzać skostniałe dłonie. Nagle, na ziemi tuż obok niej wylądował Goury.

- Nie radziłbym wychodzić na górę - powiedział - Rozpętała się tam prawdziwa nawałnica. W całym życiu nie widziałem czegoś takiego.

- A Xellosa i Shinigami jak zwykle nie ma - zauważył zgryźliwie Zelgadis.

- Spokojne Zel - powiedział Goury - pewnie wiedzą co robią.

- Albo zwiali - odpowiedział mu Zelgadis

- Uwierzyłabym w to gdyby chodziło tylko o Xellosa - wtrąciła się Lina. - Ale jest z nim Shinigami. Jej zależy na złapaniu Mastema.

- Coś im się stało ? - podsunęła niepewnie Amelia.

- Niemożliwe - odparł Zelgadis - obudziłyby nas odgłosy walki. Musieli się wymknąć sami. Albo nas zdradzili, przypominam, że Xellosowi już się zdarzały takie rzeczy - W momencie gdy wypowiadał te słowa do rozpadliny wsunął się gładkim ruchem drobny, śnieżny lis. Zwierzę miało w pyszczku parę suchych gałązek, które z obrzydzeniem wypluło na podłogę.

- A gdzie Xellos? - zapytała Lina. Zwierzak obrzucił ją urażonym spojrzeniem po czym stanął na tylnych łapkach i zaczął otrząsać się z futra i powoli przybierać ludzką postać.

- Poszedł do Abapra- Abero - odpowiedziała obojętnym tonem. Pozostali wytrzeszczyli ze zdumienia oczy.

- Bez nas? - wydukała w końcu Amelia.

- Bez was, bez was - powtórzyła zirytowana Shi - jest tak zimno, że pozamarzalibyście w drodze. A temperatura dalej spada.

- Skoro temperatura cały czas spada, to jaki sens zostawiać nas tutaj? - zapytała Filia, która drżącymi dłońmi układała patyki w mały stosik.

- Lepiej umrzeć próbując dojść do wulkanu, niż siedzieć tutaj i czekać na niechybną śmierć, prawda? - dodała i podpaliła gałązki. Nikły płomień rozjaśnił rozpadlinę skalną a wszyscy przyjaciele stłoczyli się wokół niego, próbując ogrzać jak największą część ciała.

- Można tak zakładać. Albo po prostu założyć, że Xellos wie co robi i nas stąd wyciągnie - żachnęła się Shinigami.

- Jak zwykle zresztą… - dodała.

- Jest pewna rzecz, którą powinnaś o nim wiedzieć - powiedział Zelgadis z pochmurną miną.

- Ilość sytuacji, w których Xellos nam pomógł jest wprost proporcjonalna do ilości sytuacji, w których nam przeszkadzał.

- Właśnie - zawtórowała mu Lina. - Nie myśl o nim jako o bohaterze, nie warto.

- A wy? Jak o nim myślicie ? - zapytała bogini.

- Jak o przydatnej broni - odpowiedziała wiedźma.

Godziny mijały a ich przydatna broń nie dawała znaku życia. Robiło się za to coraz zimniej. Patyczki, które przyniosła Shinigami wystarczyły na małe ognisko, które i tak szybko zgasło. Potem próbowali ogrzać się małym Fireballem rzuconym przez Linę, ale niestety… nawet Fireball nie będzie płonąć na nagiej skale. Mijały godziny a oni trzęśli się z zimna przytuleni do siebie i słuchali jak lodowaty wiatr zawodzi przeraźliwie nad ich głowami.

Temperatura spadała coraz gwałtowniej i w którymś momencie nawet Shinigami, która na ogół nie pokazywała jakichkolwiek emocji, zaczęła się niepokoić.

- Tak właśnie kończy się powierzanie rzeczy, od których zależy nasze życie temu kretynowi - mruknął Zelgadis szczękając zębami.

- Zamarzniemy tu - westchnęła Amelia i nikt nawet nie zareagował na jej słowa. Filia w milczeniu wpatrywała się w swoje stopy. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu nie bała się śmierci. Po prostu była przekonana, że bardzo głupio i nieodpowiedzialnie byłoby umrzeć w jakiejś skalnej rozpadlinie, więc nie umrą. Takie myślenie bardzo ją uspokajało. Czuła miłe ciepło rozlewające się po jej ciele i delikatne zawroty głowy, jak po dobrym alkoholu. „Nieodpowiedzialnie” powtarzała sobie w myślach wyobrażając sobie starszyznę, która do niej mówi „nie zamarzłaś, postąpiłaś bardzo odpowiedzialnie”. Smoczyca uśmiechnęła się do siebie i przymknęła oczy. Zrobiło jej się naprawdę słodko, nawet wycie wiatru przypominało jej jakąś miłą kołysankę. Z trudem uchyliła powieki i zobaczyła, że jej przyjaciele też zasypiają. Pomyślała sobie, że nic się nie stanie jeżeli i ona zdrzemnie się chwilę. Nim kompletnie odpłynęła miała jeszcze jakieś ulotne wrażenie, że ktoś chwyta ją za ramię, ale nie miała już siły wyrwać się z lepkiej, ciepłej ciemności.

**********

Filię ze snu wyrwało miarowe klikanie, ale nie otworzyła oczu. Leżała w miękkiej, pachnącej pościeli i cieszyła się błogością, która ją ogarniała. Miała bardzo dziwny sen. Śniło się jej, że ktoś ukradł Klucz niebieski, i że Xellos wrócił, i że ona Lina, Zelgadis, Goury i Amelia wyruszyli na bardzo długą niebezpieczną podróż. Bogowie, jak dobrze, że to tylko sen, pomyślała i przeciągnęła się. Miarowe klikanie ustało.

- O, obudziłaś się. Dobrze - usłyszała nad sobą głos Xellosa. Filia zmarszczyła brwi. Jej świadomość zaczęła trzeźwieć po długim śnie i układać wszystkie wydarzenia w jedną logiczną całość, ale Filia wciąż walczyła chcąc utrzymać resztki tej błogości, którą przed chwilą czuła. Irytujące klikanie znów się pojawiło i Filia zdecydowała się otworzyć oczy by namierzyć jego źródło. A jakże! Na parapecie siedział Xellos i bawił się zabawką dla dzieci - dwiema kulkami na sznurku, które wprawiane ruchem dłoni, uderzały o siebie wydając irytujące: tik, tik, tik, tak. Widząc, że Filia się obudziła, zeskoczył z parapetu i podszedł do niej.

- Jak tam złoty smoku? - zapytał z właściwa sobie beztroską. Mina Filii mówiła chyba więcej niż tysiąc słów, bo powiedział:

-Ej! Nie bądź zła! Przecież zdążyłem -

Filia opadła na poduszki i westchnęła ciężko. Rzeczywistość docierała do niej bardzo, bardzo szybko. Nawet za szybko.

- Jak się tutaj znalazłam? - zapytała, ponieważ było to jedyne rozsądne pytanie, które mogła zadać w tej chwili. Xellos wzruszył ramionami.

- Deformanci mają te swoje maszyny do przenoszenia na dużą odległość. Przenieśli was tutaj jak tylko udało im się was zlokalizować… co nie było łatwe przez tę śnieżycę - wyjaśnił czyniąc niejasny gest ręką w stronę okna.

- Czyli jesteśmy w Abapra- Abero?- zapytała. Xellos w odpowiedzi skinął głową.

- Od jak dawna? -

- Od trzech dni - odarł demon.

- Trochę tam przymarzliscie, ale okazuje się, że gdy żyjesz na środku lodowej pustyni znasz wiele sposobów na ratowanie takich mrożonek jak wy - powiedział wzruszając ramionami.

- Więc w zasadzie można powiedzieć, że nic się nie stało - dodał i wyszczerzył się w bezczelnym uśmiechu.

- Cieszę się, że nie masz nic sobie do zarzucenia - burknęła Filia rozglądając się po pokoju. Był jasny, bogato zdobiony i bardzo orientalny. Wszędzie było dużo intensywnych kolorów, drobnych złotych zdobień i bogatych materiałów. Filia wstała z łóżka rozglądając się dookoła i podziwiając bogaty wystrój.

- Nigdy nie mam sobie nic do zarzucenia - odparł kapłan. - Więcej. Uważam, że powinniście mi podziękować!

- Nigdy - oświadczyła i minąwszy demona podeszła do okna, na którego parapecie wcześniej siedział Xellos. Jej oczom ukazał się niecodzienny widok.

Abapra- Abero było miastem dryfującym na pięciu ogromnych wyspach, ustawionych jak oczka na kostce i połączonych olbrzymimi wiszącymi mostami. Dodatkowo, główne wyspy otaczało przynajmniej dziesięć mniejszych, jakby przycumowanych do reszty cienkimi mostami i łańcuchami. Na każdej z wysp znajdowały się strzeliste srebrne budowle, w większości wieże, zakończone bańkowatymi kopułami, które błyszczały w słońcu jak brzuch ryby. Nie brakowało też przysadzistych zamków o zaokrąglonych dachach, lecz te zauważyła dopiero po chwili, ponieważ ginęły w plątaninie kolumnad i łuków. Jak na miasto znajdujące się w królestwie lodu Abapra- Abero było bardzo delikatne i lekkie w swej magicznej budowie. Arabeska, marmurowa koronka i duża ilość ornamentów o tematyce roślinnej nadawała mu niemal bajkowy wgląd. I ta kolorystyka przywodząca na myśl dobry sen. W mieście dominował kolor kości słoniowej, różu tak delikatnego, że można go było pomylić z bielą oraz błękitu i srebra, chociaż ich dominanta była zapewne spowodowana wszechobecnymi chmurami i czystym niebem, które rozciągało się nad miastem. Niebo, to była rzecz, która wprawiła Filię w niemy zachwyt. Było błękitne, jak za dnia… nie ulegało wątpliwości, że zostało rozświetlone magicznie, ponieważ pomimo błękitu, wciąż było widać na nim gwiazdy i księżyc ale mimo wszystko, miło było nacieszyć oczy innym kolorem niż granat lub szarość. No i co najważniejsze, było tu ciepło.

- Na bogów - wyjąkała Filia rozglądając się dookoła.

- A myślałam, że widziałam już wszystko.

- Poczekaj aż poznasz gospodarzy - powiedział demon podając jej nowe ubrania.

- Zbieraj się, mamy parę spraw do załatwienia - zarządził.

Filia pośpiesznie założyła ubrania przygotowane przez gospodarzy. W niczym nie przypomniały tego co zwykła nosić, ale z pewnością były ciekawe. Najbardziej do gustu przypadły jej małe złote płytki, którymi były obszyte ubrania, i które dzwoniły przy najmniejszym ruchu. Filia pośpiesznie podążyła za Xellosem i już po paru minutach stali na jednej z ulic tego osobliwego miasta. Faktycznie, Deformanci byli najdziwniejszymi stworzeniami jakie widziała Filia. Ale trzeba zaznaczyć, że nie mieli zdeformowanych twarzy czy sylwetek jak mogłaby podsuwać nazwa (Xellos później wyjaśnił, że nazwa wzięła się od tego, iż deformują magię i wpychają ją w przedmioty). Wyglądali specyficznie, ale byli na swój sposób ładni. Jak żadna inna rasa mieli mlecznobiałą skórę. Byli też bardzo wysocy - mierzyli przynajmniej dwa metry a do tego byli niewiarygodnie chudzi co sprawiało, że wyglądali trochę karykaturalnie. Poruszali się w szczególny sposób, jakby ich kończyny były wyposażone w dodatkowe stawy, jednak najciekawsze mieli twarze: Nosy ich były płaskie, właściwie łatwiej byłoby powiedzieć, że nosów zwyczajnie nie mieli(jedynie same dziurki). Oczy mieli pozbawione białka, tęczówka rozlewała się na całe oko, jak u jakiegoś zwierzątka a usta były cienkie i drobne, także pozbawione koloru. Czaszki mieli łyse(lub je tak wygalali)… w kształcie idealnego jajka, ozdobione różnego rodzaju znakami wymalowanymi srebrną farbą. Ubierali się w proste, sięgające ziemi, turkusowe suknie o szerokich rękawach, a gdy ich mijali, nawet Goury i Xellos wyglądali przy nich na niskich.

- No dobra - powiedział Xellos widząc, że w ich stronę idzie reszta grupy. Filia spojrzała na niego zaskoczona, zastanawiając się co mogło znaczyć to „dobra”, lecz w tym momencie Lina wystartowała jak z procy i zdzieliła kapłana w głowę, wykrzykując coś o zaniedbaniu i braku odpowiedzialności. Demon ostrożnie wyplątał się z uścisku czarownicy, otrzepał szatę i oświadczył

- Dobra, a teraz słuchajcie. Ja idę do Inamy Nushifa, to arcymag Deformantów, a wy w tym czasie spróbujcie się w tym czasie nie wpakować w kłopoty.

- Idę z tobą! - wypaliły jednocześnie Lina i Shinigami.

- Nie… nie idziecie ze mną - odparł kapłan.

- A już na pewno nie ty Lino. - Po tych słowach twarz wiedźmy przybrała kolor purpury.

- Dlaczego? - zapytała nie kryjąc gniewu.

- No właśnie dlatego - oświadczył Xellos celując w nią palcem.

- Nie panujesz nad sobą - dodał gdy zrozumiał, że Lina nie zrozumiała wcześniejszego wytłumaczenia

- Ale ty…Tak właściwie to możesz iść jeśli chcesz… - Zwrócił się po chwili do Shinigami. Dla Liny tego było za wiele.

- Co to ma być?! Ona może a ja nie?! - wykrzyknęła i przyskoczyła do demona grożąc mu pięścią.

- Tak, bo jest bogiem - odpowiedział spokojnie Xellos, jakby rozmawiał z Liną o pogodzie.

- Shinigami może mi pomóc… A ty tylko zaczniesz się na niego drzeć i tyle z tego będzie. Poza tym to nic ciekawego. Inama nie żyje od wielu lat i pozostała po nim tylko pamięć zaklęta w głos… do tego rozumie tylko rymowanki.

- Przyznaj się, dlatego chcesz mnie zabrać ze sobą - mruknęła Shinigami patrząc na niego spod byka. Xellos uśmiechnął się bezradnie.

- Skoro to tylko głos, to po co do niego idziesz? - zapytał Zelgadis, który jak zwykle nie dawał zbić się z pantałyku. Xellos zamilkł wpatrując się w chimerę i zrobił tą charakterystyczną minę, którą zawsze miał, gdy nie chciał czegoś powiedzieć.

- Niech zgadnę… tajemnica?- Zelgadis niemal wypluł te słowa.

- Eee nie. Po prostu zastanawiam się kto ci pozwolił rządzić całym państwem, bystrzacho - rzucił kąśliwie demon. Atmosfera niebezpiecznie zgęstniała i już miało dojść do kolejnej słownej potyczki, ale całe szczęście Filia wykazała się refleksem:

- Dobra! - przerwała wchodząc między Zelgadisa i Xellosa

- Spójrzmy prawdzie w oczy. Żadne z nas nie ma ochoty tam iść. Niech Xellos sam sobie idzie…- oświadczyła a w myślach dodała „i nie wywołuje kolejnej wielkiej wojny domowej”.

- Właśnie - przytaknęła jej Amelia. - A poza tym i tak nawet nie wiemy co tam załatwiać, takie rzeczy zawsze robił pan Xellos.

Zelgadis wywrócił oczami i wzruszył ramionami.

- Jak sobie chcecie - mruknął, ale jego mina wskazywała, że dalej ma ochotę przyłożyć Xellosowi.

- Skoro tak bardzo lubicie powierzać swój los temu dwulicowemu dupkowi - dodał siląc się na obojętność. Cała grupa przez chwilę milczała, jakby zastanawiając się jak zareagować na komentarz Zelgadidsa, aż w końcu odezwała się Lina:

- Cóż… skłamalibyśmy, gdybyśmy powiedzieli, że nigdy tak nie robiliśmy - powiedziała wzruszając ramionami.

- Właśnie - zaśmiał się Goury - koniec końców, zawsze tak było. Xellos jest od załatwiania tego typu spraw!

Teraz Xellos miał minę, jakby chciał ostro się sprzeciwić, ale uchwycił karcące spojrzenie Filii.

- Po prostu to załatw - szepnęła mu na ucho. - Ja się nimi zajmę…

- A ja się zajmę tobą jak wrócę - odparł równie cicho. Widząc, że twarz Filii przybiera niebezpieczny odcień purpury dodał:

- Oddychaj, Wasza Wysokość. Chciałem z tobą skonsultować dalszy plan działania.

I w ten sposób grupa rozdzieliła się i poszli w dwie różne strony. Xellos i Shinigami do najwyższej wieży w mieście, gdzie znajdował się arcymag Deformantów, a cała reszta na poszukiwanie restauracji, której nie mogli znaleźć przez kolejne trzy godziny. Pewnie zajęłoby im to mniej czasu gdyby nie to, że karczma Deformantów w ogóle nie wyglądała jak karczma i cały czas ją mijali sądząc, że to coś innego. Wszędzie leżały poduszki a goście spożywali posiłki w pozycji półleżącej. Nawet Zelgadis, który przemierzył pół świata powiedział, że czegoś takiego w życiu nie widział. Kiedy tak stali i ze zdumieniem obserwowali wnętrze karczmy, obsługa podeszła do nich i uprzejmie zaprosiła ich do środka. Najdziwniejsze w Deformantach było to, że żadnego z nich nie dziwiło pojawienie się w ich mieście siódemki bardzo dziwnych przybyszy. Zachowywali się jakby cały czas odwiedzali ich bogowie, czarownice i królowie odległych państw. Cała piątka ułożyła się na poduszkach i niepewnie zerkali na niski stolik stojący między nimi. Widać było, że Lina i Goury poważnie zastanawiali się w jaki sposób najefektywniej bić się o jedzenie, będąc w półleżącej pozycji. Kiedy przyszedł czas wybierania posiłków zdecydowali się na wszystko co zaproponowała kelnerka, ponieważ żadna z nazw potraw nic im nie mówiła. Sprawa się jeszcze bardziej skomplikowała, gdy otrzymali tylko kulki, nie było nic więcej. Nie było to coś do czego nawykli, ale Jednak próbowanie niezliczonej ilości smaków, konsystencji i efektów kulinarnych zamkniętych w śmiesznych kulkach było wystarczającą frajdą. Trzeba też dodać, że do tego posiłku serwowano dziwny, trochę kleisty napój, który zupełnie oczyszczał kubki smakowe, nawet po takich cudach jak tatar ze ślimaka czy czosnkowe puree. Dzięki temu można było sernik truskawkowy, zagryźć ogonem traszki i nie zwymiotować (jeżeli tylko ktoś lubi ogon traszki). Pochłanianie kolejnych porcji jedzenia i bawienie się w mieszanie smaków tak ich wciągnęło, że kompletnie nie zauważyli upływu godzin. Młoda Deformantka krążyła między nimi i przynosiła kolejne poczęstunki aż w końcu zaproponowała grupie alkohol.

- Ja podziękuję - powiedziała Filia wstając od stołu i widząc pytające spojrzenia grupy pośpieszyła z wyjaśnieniem.

- Mam bardzo słabą głowę -

- Wiemy - odpowiedziała Lina z szerokim uśmiechem na twarzy

- Wszyscy pamiętamy co wydarzyło się na balu u Amelii - dodała.

- Co wydarzyło się na balu u Amelii ? - zapytała zaskoczona Filia.

- Cóż… wygląda na to, że pamiętają wszyscy oprócz ciebie - powiedział Zelgadis i uśmiechnął się porozumiewawczo do reszty. Filia oparła ręce na biodrach.

- Gadajcie - rozkazała władczym tonem. Lina w odpowiedzi parsknęła szyderczo.

- Chyba śnisz -

- Powiemy - wtrącił Goury - jeżeli się z nami napijesz. Filia wywróciła oczami i chwyciła czarkę z przezroczystym napojem, który przygotowała kelnerka. Wypiła zawartość naczynia jednym haustem i niemal natychmiast zaczęła krztusić się i kaszleć.

- Czy to wódka ? - wykrztusiła.

- Na bogów, nie! - oburzyła się młoda dziewczyna. - To czysty spirytus!

- Zadowoleni? - zwróciła się do przyjaciół, odwracając czarkę do góry nogami i demonstrując, że wypiła wszystko do ostatniej kropli.

- No więc? Czego nie pamiętam? - zapytała. Reszta grupy wymieniła się spojrzeniami i w końcu odezwała się Amelia.

- Xellos pocałował panienkę… na środku mojej sali balowej - powiedziała konspiracyjnym szeptem. Filia wzruszyła ramionami nie kryjąc swojego rozczarowania. Nawet rozbawił ją fakt, że jej przyjaciele przez tyle lat żyli w przekonaniu, że posiadają informację, która może zrobić na niej wrażenie, ale z drugiej strony liczyła na coś w stylu: znamy największą słabość Xellosa. Widząc ich zdziwione miny, powiedziała:

- Och na bogów! Xellos całuje wszystko co się rusza… on po prostu tak ma - powiedziała i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych pozostawiając osłupiałych przyjaciół. Machnęła przyjaciołom na pożegnanie i opuściła gospodę.

- Cóż…- Lina zwróciła się w stronę zaskoczonych przyjaciół.

- W sumie racja - powiedziała. - W zasadzie to Xellos faktycznie całuje wszystko co się rusza.

- I nie tylko… - wtrącił Zelgadis. Reszta wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.

- … ale, że martwe też? - wydukała Amelia, która aż pobladła. Zelgadis chwycił się za głowę jakby go rozbolała od poziomu głupoty przyjaciół.

- Nie… nie… Chodziło o to, że nie tylko całuje…Nieważne. Zostawmy to. Pijmy, bo pewnie długo nie będzie kolejnej okazji - powiedział sięgając po czarkę z alkoholem.

- Być może już nigdy nie będzie - westchnął Goury.

- To co? Za koniec świata? - zaproponowała niepewnie Amelia unosząc naczynie ku górze.

- Za koniec świata! - zakrzyknęli chórem przyjaciele i opróżnili swoje czarki z alkoholem.

Gdy Shinigami i Xellos opuszczali świątynię Inamy, na dworze panowała kompletna noc. Była piękna, gwieździsta , ciepła i spokojna… bez złowieszczych chmur i lodowatego wiatru. Miasto spało pogrążone w idealnej, magicznej harmonii i tylko od czasu do czasu ciszę przerywały wybuchy magmy dochodzące z wulkanu, który znajdował się setki metrów pod miastem. Bogini westchnęła ciężko.

- Nie powiedziałeś mi całej prawdy - zwróciła się do kapłana. Xellos wzruszył ramionami.

- Prawda to pojęcie względne - odparł.

- Powiedziałeś, że Deformanci są w stanie nas przenieś w każde miejsce na ziemi, a teraz okazało się, że tak zaawansowaną technologię mieli setki lat temu. I… uwaga to ważne… zapomnieli jak działała!

- Cóż - żachnął się Xellos - ostatni raz byłem tutaj setki lat temu, więc…

- Och przestań… nawet nie próbowałeś udawać zaskoczonego, kiedy Inama powiedział, że możemy próbować korzystać ze starej technologii, ale nie wie jaki będzie tego efekt. Prawda jest taka, że doskonale wiedziałeś, że mogą nas przenieść najwyżej o tysiąc kilometrów i skłamałeś! - ofuknęła go zirytowana bogini. Xellos wywrócił oczami na znak dezaprobaty.

- Wiesz kogo ty mi przypominasz? - powiedział zirytowany.

- Moją dawną panią, Zellas - oświadczył nie czekając, aż Shinigami zada pytanie.

- Wiecznie się o coś awanturujesz i mnie z czegoś rozliczasz, ale nigdy nie zapytasz czy mam plan.

- Masz plan? - zapytała bogini.

- Tak Shinigami. Mam plan - oświadczył.

- A co ważniejsze - dodał. - Nie mamy wyjścia i musimy z niego skorzystać.

Kroczyli powolnym krokiem przez opustoszałe miasto aż dotarli do granic największej z wysp. Przystanęli przy marmurowej balustradzie i chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Shinigami nie była do końca pewna czy to złudzenie, czy prawda, ale Xellos wydał jej się o wiele starszy niż zazwyczaj.

- Co miałeś na myśli mówiąc, że nie mamy wyjścia? - zapytała Shinigami. Demon chwilę milczał i patrzył w przestrzeń, która rozciągała się przed nimi. W końcu przemówił:

- Widzisz ta… wyprawa, przygoda… nie wiem do końca jak to nazwać, jest inna niż wszystkie - powiedział. - Dotychczas zawsze do upragnionego celu prowadziły różne drogi. Jedne prostsze, drugie bardziej zawiłe. Zazwyczaj wybierałem te drugie, bo było zabawniej i ciekawiej, ale ta. Ta historia jest inna. Wszystko co robimy i wszystko co nas spotyka dzieje się, ponieważ coś nas do tego zmusza. Ty i ja, pojawiliśmy się w tym świecie, bo nie mieliśmy wyjścia. Filia poprosiła mnie o pomoc, bo też nie miała wyboru. Każdy nasz krok w tej wyprawie jest zawsze ostatnią deską ratunku, wszystko na co się decydujemy, co robimy, jest wymuszone. Przyszliśmy tutaj, bo naszym jedynym wyjściem jest uruchomienie prastarej maszynerii… nie było innej drogi. Teraz musimy ją uruchomić, co z tego, że od setek lat nie działa - musimy to zrobić albo zginiemy. Nic w tej historii nie wydarzyło się z powodu naszej wolnej woli a wszystko było przymusem.

- Masz rację. Ta droga to w tej chwili jedyne co mamy - westchnęła Shinigami i spojrzała w stronę demona. - Powoli tracę nadzieję, że uda nam się jakoś doprowadzić ją do szczęśliwego końca. Jakbyśmy byli z góry skazanie na porażkę.

- Skoro o tym mówisz, to przypomniała mi się jedna rzecz…- powiedział powoli Xellos. Gdy to mówił powoli obracał w palcach swoją lagę, wyglądał jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.

- Słucham?

- Pamiętasz, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy… u Maut- zapytał. - Chodziło mi o coś co powiedziała wtedy Maut. Coś co w zasadzie dawałoby nam jeszcze jedną możliwość. - Powiedział. Widząc, że bogini kompletnie nie wie o czym mówił, kontynuował.

- Maut powiedziała wtedy, że po moją duszę pofatyguje się sama - oświadczył beznamiętnym tonem. Shinigami przez dłużą chwilę milczała. Widział, że zastanawia się co odpowiedzieć, ale w końcu oświadczyła tylko:

- To w swojej prostocie genialne. Ale, czy ty wiesz co ty chcesz zrobić? -

- Oczywiście! Może wydaje ci się to szalone, ale… Zrozum Shinigami, chcę wiedzieć czy mogę na ciebie liczyć. Muszę mieć pewność - powiedział beznamiętnym głosem. Bogini pokiwała w milczeniu głową.

- Teraz przynajmniej rozumiem dlaczego mnie pytałeś czy mogłabym cię zabić - westchnęła bogini.

- I upewniam się, że na pewno to zrobisz gdy przyjdzie czas - powiedział Xellos. Shinigami kiwnęła głową i zamilkła. Przez dłużą chwilę słyszeli jedynie nocne odgłosy miasta i nagle kapłan się roześmiał.

- Czy to nie zabawne? Demon, który poświęca się dla innych. Co za ironia! Bogowie pewnie srają kometami ze śmiechu -

- Wbrew temu co możesz sobie wyobrażać, nie robimy takich rzeczy - powiedziała urażona Shinigami. Xellos wzruszył ramionami i odwrócił się od balustrady z zamiarem odejścia.

- Mam prośbę, nie mów nikomu o naszej rozmowie - powiedział. - Szczególnie Filii.

- Jasne - odparła bogini. - Ty natomiast przemyśl to co chcesz zrobić, od tego nie będzie odwrotu.

- Wiem, dlatego teraz idę się nacieszyć… -

- Filią? - zapytała bogini.

- Życiem - odwarknął i ruszył przed siebie.

Złote smoki mają takie powiedzenie, że zbieg okoliczności, to sposób bogów żeby przemówić ci do rozsądku. Rozsądku, którego na pewno brakowało Filii gdy sięgała po alkohol. Gdy tylko opuściła drzwi karczmy, zaczęło jej się kręcić w głowie. Wprawdzie udało jej się przejść parę uliczek, ale to tylko pogorszyło sprawę, bo bardzo szybko zgubiła trasę i wylądowała na małym skwerku, na środku którego stała piękna fontanna. Lekko otumaniona przysiadła na jednej z ławeczek i czekała aż zgubne efekty spożycia alkoholu opuszczą jej ciało. Przez jej głowę zaczęła przelewać się fala niedorzecznych myśli, dotyczących głównie Xellosa i Zehira oraz tego czego nie powinna czuć do pierwszego i tego co powinna czuć do drugiego. Od jej najmłodszych lat słowo „powinna” zajmowało wiele miejsca w jej życiu a ostatnimi czasy rozpanoszyło się i rozepchało, tak że Filia już nie wiedziała co powinna robić a czego nie. Jej problem sprowadzał się głównie do tego, że z jednej strony powinna słuchać narzuconych jej zasad, bo tak każe jej religia i tradycja jej ludu , a z drugiej strony czuła, że powinna słuchać siebie, bo w innym wypadku będzie nieszczęśliwa. Niestety te dwie powinności w ogóle się nie łączyły… wręcz przeciwnie! Były na dwóch różnych biegunach. Stała przed jasnym, acz okrutnym wyborem bycia nieszczęśliwym wzorem wszystkich smoczych cnót albo przeklętą, ale całkiem zadowoloną z życia sobą. Ponownie nawiedziło ją wspomnienie rozmowy, którą odbyli z Xellosem po ucieczce s Sielskiego Sioła, i ponownie gigantyczna fala poczucia obowiązku i winy zalała ją aż po same koniuszki jej szpiczastych uszu. Stare nawyki wyrobione latami surowych treningów w świątyni przejęły nad nią kontrolę i Filia poczuła, że może być szczęśliwa wtedy i tylko wtedy, jeżeli będzie wykonywała swoje obowiązki. Nabrała głęboko powietrza w płuca, chwyciła dłońmi brzeg ławki, tak mocno, że aż zbielały jej knykcie i powiedziała na głos:

- Chcę o nim zapomnieć - jej głos zabrzmiał słabo i kłamliwie, więc jeszcze raz odetchnęła i powiedziała już bardziej pewnym tonem.

- Chcę zapomnieć o Xellosie -

No a co do powiedzenia złotych smoków… tego o zbiegu okoliczności i rozsądku, to nie tyczyło się ono Filii i alkoholu, lecz tego co wydarzyło się zaraz po jej solennym postanowieniu.

- Dlaczego chcesz o mnie zapomnieć, Wasza Wysokość? - Filia usłyszała nad sobą głos kapłana. Przez moment nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Że bogowie stworzyli tak wredną rzecz jak zbieg okoliczności. Otworzyła oczy i powędrowała spojrzeniem w górę. Nad nią stał Xellos z peleryną nonszalancko przewieszoną tylko przez jedno ramię. Uśmiechnął się. Filii po raz kolejny przeszło przez myśl, że gdy się uśmiechał był niemalże ludzki.

- Nie uważasz, że to zabawne, że mówię do ciebie Wasza Wysokość, chociaż wcale nie jesteś wysoka? - zagaił i lekko pochylił się w jej stronę. Jego mina sugerowała, że właśnie się domyślił, iż Filia jest lekko podchmielona.

- Nooo… Filia - powiedział pretensjonalnie przeciągając sylaby - dlaczego nie chcesz o mnie pamiętać?

- Nie… - zaczęła i zmarszczyła brwi, próbując skupić myśli - nie mam siły ci tego tłumaczyć. - Powiedziała tak szczerze, że nawet Xellos musiał jej w to uwierzyć. Wzruszył ramionami i powiedział:

- A mogę przynajmniej wiedzieć, dlaczego rozmawiasz o mnie z fontanną, tak daleko od swojego pokoju? -

- Napiłam się - odparła z rozbrajającą szczerością i nagle zrobiło jej się strasznie smutno.

- Uparli się, żebym się z nimi napiła. Ja nie chciałam, ale powiedzieli, że jak się napiję to mi coś powiedzą - zaczęła płaczliwym tonem. - No więc się napiłam, a przecież ty wiesz, że ja nie mogę ani trochę. No i powiedzieli, że mnie pocałowałeś, wtedy u Amelii a ja już chciałam wrócić do domu… i…i potem myślałam, że tak naprawdę to ty byłeś pierwszy nie Zehir, ale nie mogłam znaleźć tego pokoju i…

- Rany, rany Filia - przerwał jej i wyciągnął do niej dłoń. - Nie jesteś w najlepszym stanie, co ? - zapytał retorycznie. Dziewczyna podniosła na niego załzawione oczy i położyła rękę na jego dłoni. Xellos pociągnął ją w swoją stronę i pomógł jej wstać.

- Chodź, odprowadzę cię - powiedział - wyglądasz jak siedem nieszczęść.-

Objął ją w pasie i przyciągnął o wiele bliżej siebie, niż wymagało to prowadzenie Filii, której (by być zupełnie szczerym) stan wcale nie wymagał asekuracji ze strony kapłana, ale oboje jakoś nie chcieli by to przeszkadzało im we wzajemnym obejmowaniu się. Ruszyli w milczeniu wzdłuż zagmatwanych uliczek Abapra- Abero, mijając piękne ogrody wsparte o śnieżnobiałe smukłe kolumny. Z rzadka natrafiali na jakichś Deformantów, którzy w spokoju zajmowali się rozmową, lub zwykłym odpoczynkiem w pięknych altanach uwieńczonych rajskimi kwiatami. Parze kapłanów towarzyszył ciągły plusk wody, ponieważ mieszkańcy Abapra-Abero szczególnie upodobali sobie fontanny, które można było spotkać w najmniej spodziewanych miejscach i w najbardziej wyrafinowanych kształtach. Całe miasto oświetlone było przez witrażowe lampy, które sprawiały, że i tak już wyczuwalna atmosfera wszechogarniającej magii, stawała się wręcz namacalna.

- Czuję się jak tamtej wiosny w Akkarze - powiedziała nagle Filia. Xellos uśmiechnął się i westchnął.

- Wydaje się, że minęły całe wieki od tamtych wydarzeń - powiedział.

- Tak - przytaknęła. - Tamte zdarzenia wydają się takie odległe i nierealne. Jakbyśmy byli wtedy kimś zupełnie innym. To dziwne, że zaledwie dziesięć lat może tyle zmienić w życiu wiecznej istoty.

- Inni? - zdziwił się Xellos. - W jakim sensie?

- Popatrz chociażby na siebie - Filia westchnęła. - Masz dłuższe włosy, jesteś cały ubrany na czarno…i o wiele bardziej posępny. A ja? - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się kwaśno. - Też już nie przypominam dawnej siebie.

- O ile cię znam Filio - powiedział Xellos zwalniając kroku - a znam cię dobrze, to w ogóle nie chodziło ci o nasz wygląd.

- Co chcesz powiedzieć, mówiąc inni? - zapytał. Filia już dawno nie była pod wpływem alkoholu, ale wciąż nie miała siły przeciwstawić się dociekaniom Xellosa. Prawym ramieniem opierała się o ciepły tors kapłana, i to w jakiś niewyjaśniony sposób sprawiało, że nie potrafiła przyjąć swojej tradycyjnej postawy „spadaj durniu”.

- Inni, znaczyło szczęśliwsi - powiedziała w końcu. Zadarła głowę do góry i dostrzegła, że na twarzy mężczyzny rysuje się zaskoczenie.

- Ryzykuję, że zaraz powiesz „nie pochlebiaj sobie demonie”, ale czy dlatego mówiłaś, że chcesz o mnie zapomnieć? - zapytał. Tym razem Filia ze zdumieniem stwierdziła, że to pytanie było zadane serio. Xellos przystanął i zaszedł jej drogę, lecz wciąż trzymał dłonie w okolicy jej talii. Znajdowali się w ogrodzie, który jak podejrzewała Filia łączył się w pokojem, w który przydzielili jej Deformanci.

- Być może - odparła. Wbrew swoim wcześniejszym postanowieniom, zdecydowała szczerze odpowiedzieć Xellosowi. - Być może nie chcę czuć tego co wtedy, ponieważ ty znowu znikniesz a ja zostanę sama z tym całym poczuciem bycia żałośnie nieszczęśliwą?

- Przecież wiesz, musisz wiedzieć, że zrobiłem to dla ciebie - odparł spokojnie. Filia znała go na tyle dobrze, że umiała pod maską obojętności i spokoju odczytać, iż mówił prawdę.

- Swoją drogą… czy to nie zabawne? To nie był pierwszy raz gdy sprawiłaś, że zrobiłem coś wbrew swoje naturze - dodał.

- Dlaczego po prostu nie zostałeś? - zapytała. Czekała dziesięć lat by zadać to pytanie. Dziesięć przeklętych lat by dowiedzieć, się dlaczego Xellos tamtego popołudnia zdecydował się odejść. Kapłan delikatnie uchylił oczy i w półmroku błysnęły zimne, fioletowe tęczówki przepołowione pionową źrenicą. Filia zadrżała, bała się tego widoku i jednocześnie go pragnęła. Demon westchnął ciężko i powolnym ruchem odgarnął grzywkę z jej czoła.

- Być może bałem się, że nic więcej nas nie czeka? Że te dwie części harmonii, dobro i zło, zawsze do siebie dążą i nigdy nie mogą się spotkać? Jakbym przeczuwał, że dany nam był tamten czas, ale nigdy nic więcej… - odparł i przesunął kciukiem po jej ustach a następnie przeniósł rękę z powrotem na jej talię. Poczuła jak ją delikatnie przyciąga do siebie i niechętnie wykonała mały krok na przód. Filia w milczeniu pozwalała Xellosowi na te niebywałą poufałość, wpatrując się w spokojną twarz demona. Czuła dziwny dreszcz emocji widząc, że on bez pośpiechu i bardzo uważnie obserwuje każdą zmianę na jej twarzy, każdy oddech i mrugnięcie okiem. Widziała jak powoli przenosi spojrzenie z jej oczu, na usta, szyję, ponownie na usta. Tak jakby chciał się nacieszyć tym widokiem.

- Xellos ja nie wiem, czy… - zaczęła niepewnie, gdy kapłan delikatnie nachylił się w stronę jej ust.

- Ja wiem - odparł i delikatnie ją pocałował. Filia zamknęła oczy. W jej ciele eksplodowała mieszanina przyjemności, przerażenia i nieznanego jej wcześniej otępienia, która sprawiało, że nie potrafiła zrobić nic, poza bezgranicznym poddaniem się emocjom, które zalewały ją potężną falą. Gdy poczuła, że kapłan mocniej ją obejmuje i wplata palce w jej włosy, bezwiednie zacisnęła ręce na jego szacie. To uczucie było wszechogarniające, wiedziała, że tylko sekundy dzielą ją od utracenia zupełnej kontroli. Nagle z jej otumanionego umysłu, wydobyło się ciemne, kujące przeczucie, że nie powinna tego robić. Do jej świadomości dochodziły słowa takie jak Bogowie, Zehir, zdrada, demon. Zdecydowanie oparła ręce o jego klatkę piersiową i nie bez trudu odepchnęła kapłana. Xellos zrobił krok do tyłu i posłał jej pytające spojrzenie.

- Nie, nie powinniśmy - wydukała, czując dziwny ucisk w gardle. Jej serce wciąż waliło jak oszalałe.

- Nie możemy tego robić - powtórzyła próbując odzyskać równy oddech. Xellos wyraźnie nie rozumiał o co jej chodzi.

- Oczywiście, że możemy… - odparł i zrobił krok w jej stronę, lecz Filia szybko się odsunęła.

- Nie podchodź - poprosiła błagalnym tonem. Demon przystanął i obrzucił ją niedowierzającym spojrzeniem.

- Filia, możesz mi wyjaśnić co się dzieje? - zapytał. Może to było przywidzenie, ale Filii wydało się, że Xellos był zdezorientowany. Nerwowo przeczesał palcami włosy i ponownie zrobił krok w jej stronę a ona znowu się cofnęła z takim zamachem, że plecami napotkała chłodną ścianę budynku. Nie mogła poradzić sobie z nieprzemożoną potrzebą ucieczki przed tym co się przed chwilą zdarzyło, co poczuła i jak bardzo chciała to powtórzyć, tu i teraz. Próbowała odzyskać kontrolę nad sobą w czym zdecydowanie pomagały jej wstyd i poczucie winy.

- Bogowie co ja zrobiłam - szepnęła do siebie.

- Słucham? - Xellos wyraźnie jej nie usłyszał.

- Myślę, że powinieneś już iść - wypowiedziała pierwsze słowa, które przyszły jej na myśl. Przez chwilę nawet myślała, że Xellos posłucha się jej, ponieważ stał dłuższą chwilę w milczeniu po czym odwrócił się bez słowa i ruszył w stronę wyjścia z altany, lecz nagle przystanął i skierował się ponownie w jej stronę.

- Nie… - powiedział podirytowanym tonem - Nie będę nigdzie szedł dopóki nie zrozumiem co się stało.

- Po prostu nie powinniśmy byli tego robić - odpowiedziała, starając się za wszelką cenę nie patrzeć na kapłana. Czuła, że stał bisko niej, lecz nie chciała na niego patrzeć - spojrzenie miała utkwione w dużym, białym kwiecie zwisającym z jednej z kolumn.

- Niby dlaczego? - zapytał podirytowanym tonem. Milczała.

- Filia , patrz na mnie, gdy rozmawiamy… - powiedział i zdecydowanym gestem ujął jej podbródek i uniósł głowę. Filia napotkała spojrzenie jego oczu i natychmiast zrozumiała, że kapłan nie ma zamiaru odpuścić. Podobną minę robił gdy planował kogoś zabić.

- Dlaczego mielibyśmy tego nie robić? - ponowił pytanie. Filia czuła się osaczona, ale zdobyła się na odwagę. Przecież już dawno temu postanowiła zakończyć swoją relacje z Xellosem i to był właściwy moment. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.

- Czy to nie oczywiste? - zapytała siląc się na obojętność i słabej jakości kłamstwo.

- Ja jestem złotym smokiem a ty demonem. Nie wolno nam tego robić.

- Całować się? Naprawdę? - powiedział z niedowierzaniem. Reakcja i mina Xellosa były idealną ilustracją powiedzenia „ręce opadają z bezsilności”

- Filia, nawet ty nie jesteś tak naiwna by wierzyć, że to ma jakiekolwiek znaczenie. Gdyby tak było bogowie już lata temu strzeliliby mnie jasnym gromem.

- To ma ogromne znaczenie - odparła walcząc z nadciągającą falą poczucia winy.

- Jesteś demonem - dodała z emfazą.

- Wiem - przytaknął - dobrze wiemy jaki jestem. Gorszy niż myślisz, lepszy niż mówisz. Tylko nie rozumiem…

- Oczywiście, że nie rozumiesz - przerwała mu nagle - demonie.

Ostatnie słowo zabrzmiało w jej ustach jak wyzwisko. Filia być może nie była do końca tego świadoma, ale to był zarzut o to, że Xellos był po prostu sobą. O te wszystkie lata, które bezsensownie straciła na wieczną szarpaninę i pogoń za niemożliwym. I o to, że to co tak strasznie chciała czuć wobec Zehira, to czego nie mogła w sobie wykrzesać przez tyle lat, a co Xellos wzniecił jednym pocałunkiem.

- Właśnie przed chwilą zdradziłam Zehira… przez ciebie - wypaliła czując jakby metalowa obręcz zaciskała się wokół jej gardła.

- Ze mną - poprawił ją Xellos. Starał się zachować chłodną, zobojętniałą postawę, ale zdradzał go głos i lodowate spojrzenie utkwione w Fili.

- Przez ciebie - powtórzyła - bo dla ciebie to kolejne zabawa taka jak z Truflą, a…

- Na twoim miejscu nie wyrażałbym tak pochopnych opinii, co jest dla mnie zabawą, a co nie - przerwał jej ostrzegawczym tonem. Był zły, Filia czuła to, ponieważ lodowata energia biła od kapłana na parę metrów. Zignorowała ten fakt.

- Wszystko jest dla ciebie zabawą, Xellos. Zabawą, w której ty zawsze dostaniesz to czego chcesz. Chciałeś mi udowodnić, że mój związek z Zehirem można zniszczyć. Brawo, udało ci się! - wypomniała celując palcem w pierś demona. Xellos pokręcił głową.

- Do niczego cię nie zmusiłem - odparł w miarę opanowanym głosem- Pocałowałem cię, ale nie zrobiłem tego wbrew twojej woli. Pozwoliłaś na to, a to czyni nas tak samo winnymi.

- Wykorzystałeś sytuację! -

- Nie Filia, to on wykorzystał sytuację. A twoje religijne mrzonki każą ci wierzyć, że miał do tego prawo - warknął zirytowany.

- Nie mów tak o nim - odwarknęła. Atmosfera miedzy nimi zrobiła się tak gęsta, że można było ją dosłownie kroić nożem. Filia w dziwnym amoku próbowała bronić swojego postanowienia a jednocześnie chciała jeszcze bardziej rozwścieczyć Xellosa. Chciała, żeby ta sytuacja bolała jego tak samo jak ją. Trzeba było przyznać, że jak na razie wychodziło jej to nadzwyczaj dobrze. Xellos wziął parę głębszych oddechów a potem postarał się powiedzieć spokojnym tonem:

- Nie rozmawiajmy teraz o tym idiocie. On nie ma żadnego znaczenia.

- Doprawdy? - zapytała. - Dla mnie Zehir ma ogromne znaczenie.

- Och, to niedobrze - westchnął kapłan z nieukrywaną ironią. - Ogromna szkoda, że jest dla ciebie taki ważny a ty go nie kochasz. Musisz się z tym czuć fatalnie… okłamując go przez ten cały czas. Tylko po to żeby udowodnić sobie, że jesteś kimś innym niż w rzeczywistości. Pokorną kapłanką postępującą według zasad bogów. -

Filia popatrzyła na niego z niedowierzaniem i nie wiedziała co powiedzieć. Mogła powiedzieć „trafiłeś w dziesiątkę”, ale na to nigdy nie pozwoliłaby jej duma. Dlatego postanowiła milczeć. Chciała wyminąć Xellosa i odejść, ale kapłan był szybszy. Złapał ją za nadgarstek i przytrzymał.

- Zostaw mnie - szarpnęła ręką, ale uścisk demona był stalowy

- Nie - powiedział przez zaciśnięte zęby. Filia posłała mu spojrzenie pełne wyrzutu i chciała wyrwać rękę, ale Xellos przycisnął jej dłoń do ściany. Kiedy drugą ręką próbowała wyszarpnąć dłoń, kapłan zrobił to samo co poprzednio tak, że teraz Filia została dosłownie, przyciśnięta do muru.

- Chcę dokończyć tę rozmowę- powiedział pochylając się nad nią.

- Ale my nie mamy o czym rozmawiać. To co się przed chwilą wydarzyło, to był przypadek, głupota. Zapomnijmy o tym - oświadczyła. Jej głos wydał się jej sztuczny i trzeszczący.

- Jeżeli chcesz kłamać, to przynajmniej nauczyć się robić to dobrze - powiedział.

- Doskonale wiesz, że to nie wydarzyło się przez przypadek.- Filia odwróciła głowę tak by tylko nie patrzeć w jego twarz.

- Mylisz się - odpowiedziała nienaturalnie spokojnym tonem. - Kocham Zehira. Zależy mu na mnie. Wiele dla mnie poświęcił. Poza tym Bogo…- zaczęła recytować formułę, którą powtarzała sobie w myślach niczym mantrę, od wielu miesięcy.

To co się stało w następnej chwili sprawiło, że po raz drugi w życiu naprawdę przestraszyła się Xellosa. Kapłan walnął z całej siły w znajdującą się za jej plecami ścianę domu, a jego oczy, te które i tak ją zawsze przerażały, wyglądały jeszcze bardziej upiornie. Źrenice przypominały teraz pionowe kreski a łagodna zazwyczaj twarz, wyglądała jak jakaś makabryczna, blada maska.

- A więc o to chodzi?!- przerwał jej wściekły. Byli tak blisko siebie, że nie było najmniejszej mowy o ucieczce… i o panowaniu nad sobą. Filia nie kontrolowała drżenia swoich kończyn, była jednocześnie przerażona i przejęta.

- Do jasnej cholery!- podniósł głos po raz pierwszy, od bardzo, bardzo dawna.

- Naprawdę Filia, jak długo masz zamiar jeszcze ciągnąć tę żałosną farsę? Chcesz się licytować, czy jak? Zależy mu na tobie i dużo poświęcił. Wspaniałe obrałaś kryteria. Myślisz, że to takie sprytne z twojej strony, że ja nigdy nie będę w stanie sprostać zachowaniom takim jak altruizm czy troska. Że jak o tym powiesz, odejdę ze zwieszoną głową , bo przecież zależy mi tylko na sobie. Otóż, przykro mi, ale muszę cię rozczarować Wasza Wysokość! - mówił cicho i zdecydowanie, ale szybkie tempo w jakim wypowiadał słowa, zdradzało jego zdenerwowanie. Filia chciała mu przerwać, ponieważ bała się, że to co powie kapłan może zniszczyć jej opór, budowany przez nią z takim trudem. Niestety Xellos nie pozwolił jej dojść do słowa i mówił dalej:

- Myślisz, że normalnie byłbym w stanie zabić coś takiego jak Tupiaq? Przez tę jedną przeklętą sekundę myślałem, że cię zabił i naprawdę przestało mnie obchodzić cokolwiek. W życiu nie czułem większego lęku. Energia zaklęcia rzuconego na Tupilaqa mogła równie dobrze mnie zabić, ale to nie miało, do jasnej cholery, żadnego znaczenia. TO jest dopiero żart losu, Filia! To, że byłem w tamtej chwili gotów zaatakować samych Bogów, zrobić wszystko, dla jednej dziewczyny! Więc nie mów mi, że jemu na tobie zależy! - wycedził głosem drżącym od złości.

- Więc nie waż się nigdy więcej przy mnie mówić, że kochasz innego mężczyznę, bo żaden inny nie oddałby własnego życia, za twoje - zagroził.

Filii nagle zrobiło się bardzo słabo, jakby miała zemdleć. Czuła jak w jej głowie eksplodują kolejne szaleńcze myśli. Była gotowa uwierzyć, że Xellosowi naprawdę na niej zależy i to napawało ją jeszcze większym lękiem. To nie było przyjemne ale… już nie chciała uciekać. Chociaż była roztrzęsiona to dopiero teraz dostrzegła, że jej los był w rękach Xellosa, tak samo jak jego los był w jej. Xellos wyprostował się i uwolnił ją z potrzasku stworzonego między ścianą a nim samym.

- Tyle w temacie - powiedział lodowatym tonem. Może w końcu zrozumiesz, że ja mam większe prawo do ciebie niż ten żałosny kretyn. - Oświadczył i odszedł nie oglądając się za siebie.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Kamenka : 2022-10-19 10:20:02
    Nadzieja umiera ostatnia ;)

    Chyba jestem szalona, ale nadal z nadzieją co jakiś czas tu zaglądam :) Jest tu ktoś ze mną w 2022r? Pozdrawiam wszystkich wytrwałych oraz autorkę ;*

    Ps. W razie by moja poprzednia prośba odnośnie wysłania starych rozdziałów na mail została wysłuchana to mail uległ zmianie - Konata@wp.pl

  • Arashino Shiro-nowy : 2020-05-11 22:43:03
    Klucz Niebieski

    Moje poprzednie konto zaginęło gdzieś w Morzu Chaosu.

    Więc założyłam drugie, tylko dla tego komentarza:

    Socki, jeśli jeszcze tu zaglądasz- są ludzie, którzy pamiętają.

    Ludzie, którzy cały czas czekają.

    Miej litość i dokończ Klucz Niebieski.

    Bardzo bardzo proszę.

    Pozdrawiam,

    A.Shiro

  • patusia019 : 2018-07-07 18:57:44
    LIPIEC

    Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały, nie wiedziałam że są na innym forum i cały czas czekam tutaj ;(

  • Socki : 2018-06-18 13:01:36
    Klucz do poprawki

    Hej Kamenko,

    dobrze zauważyłyście. Klucz poprawiam od jakiegoś czasu (od tego rozdziału zmieniać będę sporo), tylko że robię powoli. Niestety praca zjada większość mojego czasu:/ Co do nowych rozdziałów, to

    pomyślałam, że zamieszczę je tutaj i już nie będę ich wklejała na forum (do którego zgubiłam hasło), bo w sumie nawet nie wiedziałam czy ktoś to jeszcze czyta.Także tak... nowe będą tu (pewnie na początku lipca).Na maila też wyślę ;)

    Całuski :)

  • Kamenka : 2018-06-14 04:10:56
    Bo do dobrych rzeczy zawsze się wraca!

    Cześć Socki :) Kupa lat minęła w których czasie co jakiś czas zaglądałam na stare forum Slayersów.Z iskierka nadziei wypatrywałam, że może jakieś nowe życie tam zagości i powróci radość z czytania nowych rozdziałów Klucza, wspólnego rozwodzenia się nad rozterkami bohaterów i ich przygodami. Niestety za każdą wizytą tam niosło się jedynie sentymentalne westchnienie. Jednak ciągle żyje we mnie głęboka nadzieja, że nadejdzie taki dzień kiedy będę niecierpliwie( a może powoli, bo będę czuła niepokój przed zbliżającym się końcem i pożegnaniem z ulubionymi bohaterami) pochłaniać ostatnie zdania Klucza.

    Ostatnio poczułam nieodparta ochotę na przeczytania Klucza ponownie. Już wcześniej miewałam takie zachcianki, ale broniłam się przed nimi obawiając się, że się zdołuje przez brak kontynuacji. Tym razem ta potrzeba była tak silna, że pomyślałam- chrzanić to! I tak przeczytam jeszcze raz! Wbijam wiec na forum a tam nóż w serce...nie ma! Jest chyba rozdział 9 i 10 :( Jednak łatwo się nie poddaje i szukam dalej. Taaadam jest przecież też na Tanuki i tu mamy od 1 do 7. Przeczytałam już oczywiście wszystko no i co mogę powiedzieć... Rozpływam się nad tym. Jakie to jest nadal dobre. Mimo upływu lat twierdze, że to najlepsze opowiadanie eveer :) Serce mi urosło niesamowicie widząc, że rok temu była tu jakaś aktywność i to mi daje kolejny zastrzyk nadziei.

    Zauważyłam, że Riley zwróciła uwagę na to iż ostatni rozdział nie był tylko poprawiany, ale wygląda jak nowy. Szczerze ja czytając wcześniejsze rozdziały czułam, że są znajome a ten ostatni faktycznie najmniej mi się kojarzył. Ciekawa jestem czy to przypadek ,że obie odniosłyśmy takie wrażenie czy faktycznie tu się akurat więcej zmieniło.

    Socki nie wiem co teraz w Twoim życiu się dzieje, jak dysponujesz czasem i jaki stosunek obecnie masz do klucza ale proszę Cię ogromnie jeśli to przeczytasz to wyślij mi proszę na maila te brakujące rozdziały które już kiedyś publikowałaś na forum.

    Mój mail katarzyna-cetera@wp.pl

    Pozdrawiam Cię gorąco :)

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu