Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Próba Ognia

Wspaniałe Miasto Wolfenburg

Autor:Arleen
Korekta:Dida
Serie:Warhammer Fantasy
Gatunki:Fantasy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2011-01-23 11:48:06
Aktualizowany:2011-04-28 11:46:06


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Jeżeli kiedykolwiek ktokolwiek z nieznanych mi przyczyn zapragnie zamieścić całość lub fragmenty opowiadania na stronie/blogu/forum proszę o podanie moich danych (nick) oraz źródła. :)


Zima trzymała w tym roku długo, lecz dni - choć mroźne - były pogodne. Miasto tętniło handlem, lecz żyło przede wszystkim plotkami o wojnie w Kislevie, które docierały do miasta wraz z nielicznymi przybyszami, którzy zmuszeni przez interesy bądź inne niecierpiące zwłoki sprawy, decydowali się na podróż w zimie. Słuchy głosiły o zastępach dzikich plemion norsmeńskich, które najechały dziedzinę Lodowej Królowej, inni twierdzili, że Norsmeni przy prawdziwej armii to igraszka, że naprawdę najeźdźcą są legiony Chaosu... Szeptano, że to właśnie tę wojnę przepowiadały znaki, które wszyscy wiedzieli poprzedniej jesieni i że należałoby wspomóc Kislev, zanim horda dotrze do granic Imperium, jednak uciszały ich głosy tych, którzy uważali, że ta wojna Imperium zupełnie nie dotyczy i plotki o legionach są zapewne mocno przesadzone przez spanikowanych kupców...

Jonas Amsel miał jednak inne sprawy na głowie, niż nadchodząca wiosna czy szemranie pospólstwa. Wrócił do domu niemal podekscytowany, a za nim biegł chłopiec od sprawunków, dźwigając zawinięte w płótno pakunki. Czarodziej spędził pół ranka na targowisku, zaopatrują się we wszystko, co jego zdaniem było niezbędne do wyprawy do Lasu Cieni, zaczynając od sucharów i suszonego mięsa, na fiolkach na próbki skończywszy. W domu kazał chłopcu zanieść wszystko do kuchni, następnie wręczył mu kilka pensów napiwku i odprawił. Chciał jak najszybciej spakować juki i porozmawiać z Axelem, którego planował nakłonić do wzięcia udziału w wyprawie...

Gdy jednak wkroczył do salonu, pierwsze, co rzuciło mu się w oczy był właśnie Piromanta, który siedział na fotelu, z nogami w butach niedbale położonymi na świeżo wypranych przez gosposię pufach i z zaciętą miną wpatrywał się w trzymaną w dłoni otwartą kopertę. Nie zauważył nawet kiedy Jonas wszedł do pokoju. Zaintrygowany, bezczelnie zerknął Piromancie przez ramię. Dzięki darowi Wiedźmiego Wzroku widział pełzające po ręce młodego maga wężyki wiatru Aqshy, z czego wnioskował, że mężczyzna poważnie rozważa puszczenie listu z dymem. List był napisany na czerpanym papierze najlepszego gatunku, z daleka pachnąc subtelnie frezją. Charakter pisma był ozdobny i równy, niejednoznacznie kobiecy. Jeden rzut oka na pieczęć zdradził, że należała do kobiety, z którą Axel od jakiegoś czasu się spotykał. Jonas spróbował sobie przypomnieć jak wyglądała, ale nigdy nie miał pamięci do twarzy. Zdaje się, że była filigranową brunetką, kochającą jedwabne suknie i drogą biżuterię. Tak, to chyba o nią chodziło...

- Dzień dobry - powiedział. Axel drgnął na dźwięk jego głosu, zerkając na przyjaciela przelotnie.

- Dla kogo dobry, dla tego dobry...

- Złe wieści? - zagaił uprzejmie Amsel.

- Tak jakby - mruknął. - To od Kirsten.

- Od baronówny? - spytał, na co Axel tylko parsknął.

- W tym sęk, że baronówna nie jest baronówną - stwierdził, opierając podbródek na dłoni i nonszalancko rzucając list na mahoniowy stolik. Jonas spojrzał zaintrygowany na kopertę.

- Wybacz, ale na goblina nie wyglądała, tego nie ukryłby nawet najlepszy makijaż.

- Jest baronową - sprostował młodszy czarodziej, kładąc szczególny nacisk na zmianę tytułu.

- To... pewna niespodzianka - przyznał Amsel. - Skąd ta nagła zmiana?

- Żeby tylko nagła. Była baronową od samego początku. Przyjechała do siostry, bo pokłóciła się z mężem i postanowiła od niego odpocząć.

- Faktycznie odpoczywała. - Jonas pokiwał głową w zamyśleniu. - Praktycznie z łóżka nie wychodziła...

- Wyobraź sobie, że chodziło o coś więcej - syknął Fritz.

- Może tobie - odparł Jonas. Axel skrzywił się nieco zniesmaczony, rzucając Jonasowi miażdżące spojrzenie, od którego jednak starszy mag nie poczuł się ani trochę zmiażdżony. Raczej znudzony, ale wolał tego jakoś szczególnie nie okazywać przy porywczym Piromancie, który mógł mu z czystej złośliwości podpalić dywan, który Jonas ściągnął aż z Marienburga.

- Swoją drogą, masz pomysł czemu baronowa pogodziła się z mężem?

Młodszy czarodziej zacisnął mocniej usta.

- Podejrzewam... Mogła mieć coś z tym wspólnego nowa kolia, którą nosiła dwa dni przed wyjazdem - przyznał niechętnie, a Amsel uśmiechnął się triumfująco. Axel, widząc jego uśmiech, zdjął nogi z pufy i pochylił się, masując nasadę nosa. - Dobra Vereno, czuję się jak ostatni idiota...

- To tylko jedna kobieta, a jest ich w Imperium sporo. Zresztą, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. - Jonas postanowił zakończył wysłuchiwanie żalów Axela i przejść do rzeczy istotnych.

- A co wyszło na dobre? Oświeć mnie proszę... - Axel wyprostował się i rzucił przyjacielowi zmęczone spojrzenie.

- O ile nie planowałeś się jej oświadczyć, w co mimo wszystko śmiem wątpić, to teraz możesz spokojnie wrócić do badań - wyjaśnił spokojnie. Axel jednak nie wydawał się przekonany.

- Jonas...?

- Tak?

- Chrzań się - syknął gniewnie młodszy czarodziej, po czym gwałtownie wstał i narzucił kurtkę, szykując się do wyjścia. Amsel wzruszył ramionami, zupełnie niezrażony.

- Gdybyś przestrzegał zaleceń Magistra Puchty z pewnością miałbyś o ten jeden problem mniej - podsumował, mając na myśli stary traktat zalecający Magistrom przestrzegania celibatu. Axel popatrzył na sufit, znając już ten stary argument.

- Gdyby świnie mogły latać... - mruknął, sygnalizując koniec kolejnej dyskusji na temat traktatu człowieka, którego Axel uznawał za najsłynniejszego czarodzieja-dewotę w dziejach wszystkich Ośmiu Kolegiów, Amsel natomiast za racjonalnie myślącego Magistra. Niezależnie jednak od osobistych przekonań faktem było, że przestrzeganie zaleceń nie sprawiało kłopotów między innymi Ametystowym Magom, bo Fioletowy Wiatr wyciszał uczucia, czyniąc ich równie wrażliwymi na porywy serca i pokusy ciała, co polne kamienie. Drugą stroną medalu byli na ten przykład Piromanci, gdyż patronujący im Wiatr Aqshy podsycał wszelkie emocje, od ciekawości poprzez gniew, radość, na pożądaniu kończąc. Magistrowie Płomienia słynęli więc nie tylko z efektownych czarów bojowych, lecz także z iście płomiennego temperamentu...

Tym razem jednak Amsel postanowił nie sprzeczać się i odpuścić - miał inne sprawy na uwadze, ważniejsze od złego humoru przyjaciela i nawet całego stada szlachcianek. Takie, które powinny zapewnić młodemu czarodziejowi potrzebne mu teraz zajęcie dla rąk i myśli, co może wyjść wszystkim dookoła tylko na zdrowie.

- A ty gdzie się wybierasz? - spytał, widząc, że Axel zmierza do drzwi. Fritz wzruszył ramionami.

- Nie mam jeszcze pojęcia - odparł rozbrajająco szczerze. Amsel w odpowiedzi pomachał mu przed twarzą listem.

- Mam coś ciekawszego, niż kręcenie się bez celu po mieście albo zapijanie się w „Ślepym Szczurze” - oznajmił triumfalnie.

- Mogłem się tego spodziewać...

- Nie posłuchasz przynajmniej? - zapytał, a Axel nie dalby głowy, czy Jonas nie jest przypadkiem podekscytowany, bo na jego bladych ustach pełzał nieznaczny uśmieszek.

- No to mnie zaskocz - stwierdził, zatrzymując się w drzwiach.

- Kolegium zezwoliło na zbadanie zakłóceń w przepływie Wiatrów, które odkryłem.

- To coś nowego - przyznał Axel, podchodząc do przyjaciela i zabierając mu pismo z rąk. Treść sprawiła, że na moment zapomniał o złości. Amsel zresztą liczył na to, że wrodzona ciekawość młodego maga weźmie górę i choć na chwilę zapomni o rozczarowaniu związanym z baronówną. O pardon, baronową.

- Możemy urządzić sobie mały spacer po lesie, jeśli masz chęć się przyłączyć. - Amsel wskazał na pieczęć i podpis, jak gdyby utwierdzając przyjaciela w przekonaniu, że to żaden podstęp.

- O ile wyprawę naukową do Lasu Cieni można nazwać spacerem... - mruknął Axel, uważnie studiując pismo, opatrzone zamaszystym podpisem Arcymaga, który najwyraźniej idiotyczne imię rekompensował sobie przesadnie ozdobną sygnaturą. Amsel cierpliwie poczekał, aż młodszy mag przeczyta do końca i spojrzał na niego wyczekująco.

- Więc jak będzie?

- W sumie... Mam coś lepszego do roboty?

- Miałem nadzieję, że zdrowy rozsądek w końcu weźmie górę! - Jonas wyglądał niemal na szczęśliwego.

- A czy ja się zgodziłem? - spytał Axel, nie pamiętając by wyraził zgodę.

- No pewnie!

- Dobra, niech ci będzie... - Axel machnął ręką, uznając się łatwiej będzie się zgodzić, niż wysłuchiwać tyrady Ametystowego Magistra, który z pewnością będzie chciał go przekonać do wyprawy. - Kiedy ruszamy?

- Jak tylko uda mi się znaleźć Nilsson i namówić ją, by nam towarzyszyła - odparł Jonas, zarzucając swój czarno-fioletowy płaszcz i zmierzając do wyjścia. Axel uniósł brwi.

- Kim jest Nilsson? - spytał, ale Amsel już był przy drzwiach wyjściowych. Młody mag porzucił więc dalsze drążenie tematu, uznając, że zapewne wkrótce przekona się na własne oczy...

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.