Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Czarne, czerwone, śmierć

Wojna!

Autor:Shimari
Serie:Bleach
Gatunki:Dramat, Mroczne, Romans
Uwagi:Yaoi/Shounen-Ai, Przemoc, Erotyka
Dodany:2010-06-22 08:31:52
Aktualizowany:2010-06-12 11:29:52


Następny rozdział

Praw brak, hulaj dusza i róbtaco chceta


Niebo w Soul Society było tego dnia bez skazy, nawet najmniejsza chmurka nie zasnuwała swą bielą intensywnego błękitu. Słońce oświetlało swymi promieniami jasne ściany budynków i ich pomarańczowe dachy, padało na twarze wartowników, którzy sumiennie wypełniali swe obowiązki, ogarniało swym ciepłem wszystkich Shinigami, którzy w taki dzień zdawali się nie pamiętać o wszystkich problemach spowodowanych przez Aizena, o bitwie, która zbliżała się nieuchronnie. Mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie, spoglądając przez okno, kiedy te myśli przepływały spokojnie i powoli przez jego umysł. Nie spostrzegł, że drobna, czarnowłosa dziewczyna przerwała swą relację z pobytu na ziemi i przypatruje mu się badawczo. Upał dawał mu się we znaki, a jego skóra, pod połami czarnego kimona i kapitańskiego płaszcza, pokrywała się powoli drobnymi kropelkami potu. Westchnął z rozmarzeniem, bardzo rzadko pozwalał sobie na takie nostalgiczne chwile, ale w obecności swojej siostry mógł delikatnie odsłonić swoją twarz, skrywaną pod maską obojętności i chłodu. Przymknął powieki i przywołał do siebie obraz zmarłej małżonki - Hisany - tuż przed jej śmiercią. Pamiętał, że uśmiechała się wtedy, patrząc na niego i kwitnące za nim drzewa wiśniowe. Pamiętał jej ostatnia prośbę, niepisany dowód miłości, który złożył wobec niej. Przeniósł wzrok na ową brunetkę. Ona byłą dopełnieniem tej obietnicy.

- Nii-sama, słuchasz mnie?

- Przepraszam, mów dalej.

- Ale, to już wszystko...

- Rozumiem, możesz iść.

Rukia wstała i skłoniła się nisko bratu. On znów wpatrzył się w przestrzeń za oknem, podczas gdy dziewczyna cicho zniknęła za drzwiami. Błękit powoli zmieniał się w ciepły odcień akwamaryny i na zachodzie barwił się lekko pomarańczem i czerwieniom. Z gabinetu miał doskonały widok na plac główny w Seiretei, gdzie wznosił się gmach pierwszej dywizji. Właśnie ten budynek przykuł teraz jego uwagę, a raczej to, co wydobywało się z dziedzińca. Niebo w tamtym miejscu zaczęło zasnuwać się czernią, intensywna, momentami mieniącą się refleksami granatu. Ciemność stale się powiększała i rozchodziła na wszystkie strony Dworu Czystych Dusz. Chciał już wszcząć alarm, ale nagle czarna plama rozpierzchła się w niezliczoną ilość kierunków pod postacią niewielkich motyli, posłańców Bogów Śmierci. Jeden z nich niebawem przysiadł na wskazującym palcu mężczyzny. Byakuya wysłuchał w skupieniu wiadomości od głównodowodzącego i znów przywdział na siebie beznamiętną maskę. Podniósł się i ruszył migoczącym krokiem ku kwaterze generała Yamamoto.


Dotarł jako jeden z pierwszych. Plac przed budynkiem oddziału pierwszego wypełniał się powoli Shinigami. Wszyscy szeptali coś do siebie, patrząc Kub tarasowi, skąd ogłaszano najważniejsze informacje dla całego Seiretei. Kiedy pojawił się kapitan Kuchiki, na moment ich oczy powędrowały za nim, odprowadzając go aż do drzwi z wielkim malowidłem ”1”. W Sali czekali już dowódcy drugiej, czwartej, siódmej, dziesiątej i trzynastej dywizji, a także porucznicy Kira i Hisagi, pełniący obowiązki kapitanów swoich dywizji. Mężczyzna skinął wszystkim na powitanie i zajął swoje miejsce, między Unohaną i, nieobecnym jeszcze, Kyoraku. Nie minęło dziesięć minut, a zgromadzili się już wszyscy, brakowało tylko generała. Pogrążono się w rozmowie, gdyż większość nie znała powodu zebrania wszystkich Bogów. Ukitake uśmiechnął się do młodszych kolegów i udzielił wyjaśnień.

- Zapełniamy luki po zdrajcach, wybrano kapitano za Aizena i Tousena.

Ta informacja sprawiła spore zamieszanie, gdyż nie zdarzyło się jeszcze wcześniej, aby w tym samym czasie powoływano dwóch dowódców. Nagle zapadła cisza, ponieważ wszyscy wyczuli zbliżające się reiatsu Yamamoto. Pierwszy wszedł Sasakibe, oznajmiając przybycie swego przełożonego. Staruszek objął wzrokiem wszystkich swych najlepszych wojowników i przemówił:

- Wszyscy wiemy, jak bardzo zdrada Aizena Sōsuke, Ichimaru Gina oraz Kaname Tōsena zaważyła na naszej stabilności militarnej. Długi okres trzy spośród Trzynastu Oddziałów Obronnych były kierowane przez ich zastępców, za co muszę im bardzo podziękować, gdyż dali radę pozbierać rozsypane dywizje i przywrócić im wiarygodność. Dziś powołam na stanowisko kapitanów dwoje Shinigami, mam nadzieję, że pomożecie im odnaleźć się w nowych rolach. Wejść!

Drzwi od gabinetu głównodowodzącego otworzyły się. Stały w nich dwie kobiety. Jedna z nich, wysoka i bardzo szczupła, miała krótkie, czarne włosy i szare, duże oczy, kryjące się za podłużnymi szkłami jej okularów. Miecz wisiał dumnie przy jej boku, długa, biała pochwa ze złotymi znaczkami katakany skrywała jego ostrze. Druga niewiasta była zdecydowanie niższa, ale równie zgrabna. Długie włosy w kolorze ciemnej czekolady splecione miała w dwa grube warkocze, związane błękitnymi wstążkami i opadające na jej plecy, aż do połowy uda. Twarz rozjaśniał jej ciepły, szeroki uśmiech, ukazujący rząd białych ząbków, ściśniętych aparatem z kolorowymi gumkami. Mały, lekko zadarty nosek, a po jego obu stronach ogromne, niebiesko-zielone oczy, okolone baldachimem podkręconych, ciemnych rzęs. Jej katana przymocowana była na plecach, za pomocą skórzanego paska, wysadzanego ćwiekami. Rękojeść wykonana byłą również ze skóry i błyszczała, odbijając światło zachodzącego słońca, które wpadał między kolumnami na dziedziniec. Pochwa wydawała się zwykła, ciemnogranatowa, gładka.

- Wakanabe Mei, nowa kapitan oddziału dziewiątego. - wyższa kobieta skłoniła się dostojnie

- Katsumi Yayoi, oddział piąty! - szatynka zgięła się energicznie w głębokim ukłonie

Nastąpiła ciągnąca się część formalnych powitań, przedstawiania kapitanów i dobrych rad. Nowe dowódczynie dopiero po zmroku wyszły na taras, gdzie tłoczyło się całe Seiretei. Przywitano je gromkimi oklaskami i wiwatami, jak zwycięskich gladiatorów starożytnego Rzymu. Kiedy księżyc stał już wysoko na niebie, porucznicy obu pań zaprowadzili je do ich kwater. Tam również czekało je małe przyjęcie. Okazało się, że obie dywizje postanowiły połączyć świętowanie, tak więc impreza odbyła się na placu treningowym, aby pomieścić wszystkich Bogów Śmierci. Mei i Yayoi nie rozmawiały ze sobą dużo, wolały zapoznać się ze swoimi zastępcami i oficerami. Nadszedł jednak moment, kiedy były zmuszone przemówić razem, wobec wszystkich zgromadzonych.

- Dziękujemy za zorganizowanie tego wszystkiego. Nie było to potrzebne. - chłodny ton Wakanabe przypominał nieco głos Byakuyi, tyle, że był on o wiele bardziej melodyjny - Proszę tylko, aby mój oddział zapamiętał sobie jedną rzecz na zawsze. Ja i kapitan Katsumi nienawidzimy się, czy to jest jasne?

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.