Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Ogród początku i końca

Rozdział 5

Autor:M.Bizzare
Gatunki:Akcja, Obyczajowy, Science-Fiction
Dodany:2010-07-04 08:08:12
Aktualizowany:2010-06-12 11:42:12


Poprzedni rozdział

Kopiowanie dozwolone, ale pod warunkiem, że zamieści się w takim przypadku nick i mail autora!


5.

Żył. Do diabła, automat nie zawiódł. Katapultował się! Siedział w fotelu pilota, szczelnie otoczony miękkim materiałem zabezpieczającym. Odpiął pasy i zaczął się odkopywać z jego wielu warstw. Wreszcie zobaczył pomarańczowe niebo.

Odetchnął niesamowicie rozrzedzonym, paskudnie smakującym powietrzem.

Reszta oddziału opuściła swoje roboty i biegli ku niemu. Sean, Zefir, Jędruś. Dopadli go, gdy padał na kolana, niemal mdlejąc z niedotlenienia.

Zefir chwycił go i założył mu maskę tlenową. Wciągnął przeciągle powietrze.

- Skoczyłeś wyżej niż ma cholerny Pałac Kultury. To rekord galaktyki! - Jędruś był dla odmiany podekscytowany, na jego uśmiechniętej twarzy nie widać było w ogóle śladów niedawnych przeżyć. Sean też się uśmiechał, ukazując żółtawe zęby.

- Elite-7… - wyszeptał przez wysuszone, popękane wargi.

Zefir uniósł dłoń nad jego oczy. I zaraz skierował kciuk w dół.

Siedzieli w prywatnej kwaterze kapitana Farway’a, przy stoliku przeznaczonym do gry w pokera. Przed nimi stała do połowy opróżniona butelka szkockiej i popielniczka pełna cygaretek. Olmos bębnił nerwowo palcami w blat. Stary Francuz, w rozpiętym mundurze i ze zmierzwionymi włosami, po prostu patrzył się w przestrzeń. Kapitan dopalał cygaro.

- Składam rezygnację - odezwał się nagle Grosvenor. - Natychmiastową, jak tylko odezwie się Kwatera Główna. Zachowam przynajmniej godność.

- Powinniśmy byli ostrzelać tych cholernych komuchów - Olmos był na granicy wytrzymałości. - Cokolwiek. Co oni sobie myśleli?

- Robili nam po prostu na złość, albo chcieli umyślnie wywołać incydent. Kto ich tam wie? - kapitan przyjął mentorski ton. - Musimy być lepsi od nich. Jeśli odpowiedzielibyśmy, groziłoby to wojną, a na tą nie stać Unii Europejskiej, cokolwiek by nie powiedzieć.

- Panie Olmos - odezwał się generał. - Radzę panu pójść w moje ślady. Tak będzie lepiej, zanim dorwą się panu do tyłka dowództwo i inne nieprzyjemności. Nasze decyzje były złe i prawie skończyło się to katastrofą. Prawda jest taka - podniósł do ust szklankę z alkoholem.

Kapitan podniósł się z krzesła, machinalnie otrzepał spodnie. Ostatni raz spojrzał się na obu towarzyszy. Potem oznajmił grobowo:

- Żegnam panów na dziś. Mam jeszcze wniosek o pośmiertne oznaczenie do wypisania.

Minęły ze dwie godziny, zanim obsługa doprowadziła wszystkie zdatne jeszcze do użytku roboty do lądownika. Piloci już siedzieli w części przeznaczonej dlań, odpoczywając po bitwie. Zapalił się na zielono panel z napisem „Wolno Palić”. Yuksel pisał coś w notatniku o okładce oprawionej w syntskórę. Otto bawił się ekranem dotykowym. David nie odezwał się, odkąd go zebrali. Szok po takim przeżyciu na pierwszej misji dał się mu we znaki. Sean nucił jakąś melodię, brzmiącą jak typowy kibolski hymn. Ściskał w ręku blaszaną piersiówkę.

Waldek siedział sam, na podłodze pod ścianą. Pod plakatem z perfekcyjnie oddanym Husarzem i biało-czerwonym napisem „Naprzód, zwycięzcy!”

Miętolił w dłoniach swoje szczęśliwe zdjęcie, które cudem ocalało w kokpicie.

Zefir podszedł, patrzył się na nowego bez słowa. Usiadł obok niego, włożył ręce w kieszenie kombinezonu. Spojrzał mimowolnie na wykonaną antycznymi technikami fotografię. Przedstawiała ładną, czarnowłosą dziewczynę. Może trochę za chudą. Śmiała się, ukazując perliście biały rządek perfekcyjnych zębów. Nie pytał się o nic.

Waldek włożył rękę do kieszeni, a potem wyciągnął w kierunku Zefira. Miał w niej zmiętoloną paczkę papierosów, którą dostał przed misją. Starszy pilot wyjął jednego, przypalił. Waldek zrobił to samo i wrócił do patrzenia na dziewczynę, trzymając peta jedną ręką. W końcu odezwał się, półszeptem:

- Chciałem mu powiedzieć, ale nie wiedziałem jak. Powinienem. Powinienem mu powiedzieć, że ona nie chciała czekać na niego, ale na mnie czeka do dzisiaj. Nie mogłem.

Zefir nonszalancko strzepał popiół prosto na podłogę.

- Witaj w Husarzach - odpowiedział krótko.

W tej samej chwili głos komputera kazał im pozapinać pasy. Startowali.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.