Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Bardzo straszna Draksylwania

Rozdział 6 - Do diabła! Piekielna Puszcza i jej Dziewięć Polan.

Autor:Tula
Korekta:Dida
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy, Komedia, Przygodowe
Dodany:2011-02-10 17:15:04
Aktualizowany:2011-02-10 17:15:04


Poprzedni rozdział

Przez kolejne dwa dni bohaterowie nie spotkali żywej duszy, nie licząc upolowanych na obiad królików. Właściwie po doświadczeniach z Kariną byli z tego zadowoleni. Może poza Zelgadissem, który wypatrywał milczących mniszek.

Chimera szybko zapomniał o Karinie, a zajął się badaniem skrzydła. Kilkakrotnie wysłuchał opowieści o Jeziorze Smutku i wpadł w depresję.

- Nie spotkamy nikogo - szlochał. - Amputujcie mi tę rękę. Proszę. I tak jestem potworem.

- Amputować mogę twoją głowę - warknęła wreszcie Lina i Zelgadiss postanowił cierpieć w milczeniu. Amelia próbowała go pocieszać, a Xellos niweczył radośnie jej wysiłki.

- To ładne skrzydło - mówiła księżniczka. - Pióra są śliczne.

- Tak, idealne do poduszki - dodawał zaraz Xellos. - Najlepiej je amputować.

Warunki były idealne, by Zelgadiss dostał załamania nerwowego. Na szczęście nie zdążył.

Bohaterowie wkroczyli do lasu zwanego Piekielną Puszczą. Las ten należał do typu lasów, które wyraźnie mówiły, że są domem dla bardzo złych istot. Tymczasem możliwości bojowe wędrowców podupadły - Zelgadiss miał depresję, a Lina nie mogła chwilowo używać czarów przez, jak to określała, Całe Zło, niepowstrzymane i bolesne, miesiąc w miesiąc. Tak więc Xellos trafił na czoło pochodu. Gourry trzymał się tuż za nim, Lina szła bardzo blisko szermierza, za nią Amelia pilnowała Zelgadissa, a Filia osłaniała tyły.

W takim porządku wyszli na Pierwszą Polanę.

- No i nikt nas nie zaatakował. - Lina przeciągnęła się. - Ten las wcale nie jest piekielny. Na pewno nie ma tu nic bardziej niebezpiecznego od nas... Ups!

Odskoczyła gwałtownie w tył.

- Lina! - zawołała Filia, widząc, co zrobiła czarodziejka. - Patrz pod nogi!

Lina przyjrzała się bliżej człowiekowi, na którego nadepnęła. Był przeraźliwie chudy i spalony słońcem. Wydawał się być karłem.

- Przepraszam - powiedziała Lina. - Nic panu nie jest?

Człowiek odwrócił ku niej wychudłą twarz i pokręcił słabo głową. Miał wysuszone wargi i zapadnięte oczy. Lina dyskretnie schowała się za najbliżej stojącym Xellosem.

- Jak możemy panu pomóc? - zapytała Filia. - Chce pan pić? Jeść?

- Jest ich więcej - odezwał się zaskoczony Zelgadiss. - Widzicie? Wszyscy są tacy sami.

Rzeczywiście, na polanie leżeli inni ludzie. Tak mizerni, że nie dało się ich wręcz zauważyć od razu.

- Co to jest? - zapytała Filia, krzywiąc się ze strachu. - Wojna?

- Pierwsza Polana Piekielnej Puszczy - oznajmił grobowym głosem Xellos. - Panie i panowie, właśnie trafiliśmy do piekła.

Spojrzeli na niego z przerażeniem.

- Żartujesz, tak? - zapytała Lina. - Ja żyję, prawda?

- Na razie tak - zgodził się Xellos. - To Piekielna Puszcza. Miejsce kary grzeszników.

- To dlaczego ja nic o tym nie wiem?

- Bo nikt normalny nie może tu wejść. Cóż, nie sądziłem, że się tu dostanę. Mazoku mogą robić za przewodników w podobnych miejscach, ale...

- Więc to twoja sprawka! - wrzasnęła Lina.

- No coś ty!- Xellos uśmiechnął się z zakłopotaniem. - Ot, małe niedopatrzenie. Kolejne stracone dni z życiorysu... Tak, też się cieszę. Ta Puszcza uznała, że jesteśmy, nazwijmy to, turystami.

- Więc gdzie pozostali? - zapytał Zelgadiss. - Gourry i Amelia.

Rzeczywiście, ta dwójka zniknęła.

Lina, Filia, Xellos i Zelgadiss szli zaraz obok i nagle rozpłynęli się w powietrzu. Amelia i Gourry stali teraz sami na wielkiej zielonej polanie, którą przecinała ścieżka.

- Może poszli inną drogą? - Zastanawiała się głośno. - Minęli nas, zapomnieli o nas... Nie! Nie mogli nam tego zrobić!

- Może poszli dalej i czekają na nas na przedzie? - zasugerował Gourry.

Amelia spojrzała na niego ze łzami w oczach.

-Och, tak! Na pewno! - zawołała. - Nie zapomnieli o nas! Chodźmy szybko, panie Gourry! Dogonimy ich!

I ruszyli naprzód, jednocześnie niepewni, co stało się z pozostałymi, i gnani tym samym instynktem, który ratował życie wielu istotom, a który nakazywał bardzo szybkie opuszczenie miejsca aktualnego postoju przy wykonaniu najprostszych czynności, od panicznego czołgania się do szaleńczego biegu.

- Może oni są niewinni. - Wzruszył ramionami Xellos. - To co, idziemy? Czas wyznać swoje grzechy.

Odpowiedziała mu grobowa cisza. Wreszcie rozległ się cichy szept:

- Nie wierzyłem... w nic...

Bohaterowie, poza Xellosem, drgnęli i spojrzeli w dół. Coś, co wyglądało jak sama skóra i kości, złapało Xellosa za nogę.

- Tęsknię... - szeptał dalej. - Pali... Och, jak piecze... Jak tęsknię... Zabierz mnie stąd... Demonie...

Filia krzyknęła z oburzenia, gdy kapłan tak gwałtownie wyrwał nogę z rąk szkieletu, że tamten odleciał kawałek dalej.

- Wybacz, ale nie mogę ci pomóc - oznajmił Xellos. - Idziemy?- zwrócił się pogodnie do przerażonych towarzyszy. - Chyba, że wolicie tu zostać. Ufam, że wszyscy w coś tam wierzycie?

Pokiwali głowami. Xellos ruszył raźno naprzód, a oni pobiegli za nim, starając się trzymać z dala od szkieletów.

- Dokąd idziemy? - zapytała Lina.

- Wychodzimy - odparł Xellos. - Jesteśmy w piekle, a ja, jako mazoku, mogę was stąd wyprowadzić. Mam nadzieję.

- Masz nadzieję?! - wrzasnęła czarodziejka. - To... Niech to!

Urwała, bo sceneria zmieniła się nagle jak we śnie. Druga Polana nie różniła się zbytnio od poprzedniej. Silny wiatr przyginał mniejsze drzewa niemal do samej ziemi, a drzew trzymali się kurczowo ludzie bladzi jak zjawy. Przypadał jeden na jedno drzewo. Dla Liny i jej towarzyszy wiatr nie był tak straszny, ale i tak z trudem oddychali.

- Potępieni! - zawołał Xellos. - Wyznajcie swoje grzechy!

Zamiast szeptu rozległ się chóralny jęk. Zdawało się, że to wiatr odpowiada.

- Za życia byliśmy kochliwi. - Usłyszeli bohaterowie. - Brak nam było silnej woli. Bez opamiętania szukaliśmy nowych doznań, nowych kochanków. Teraz jesteśmy sami, bo nie możemy puścić drzew. Nie możemy nawet na chwilę odgiąć jednego palca. Nie dotkniemy już nikogo. Nikogo! Nikogo!

Xellos skinął na towarzyszy. Ruszyli za nim chwiejnie, łapiąc się za ręce.

- Och, podajcie mi rękę! - jęczały zjawy, które musieli minąć. - Na jedną chwilę! Weźcie mnie ze sobą!

Jakaś zdesperowana jednostka spróbowała schwytać Zelgadissa resztkami uzębienia. Oczywiście nie udało się jej, a pochód przyspieszył.

Ledwie minęli kilka drzew i trafili na Trzecią Polanę.

Wyglądała, jakby kiedyś strawił ją pożar. Trawy było tu niewiele, a jeśli się zdarzyła - tylko czarna. Ludzie byli porozrzucani po całej polanie, a między nimi biegał wielki trzygłowy pies. Niech tylko któryś drgnął, pies natychmiast znajdował się przy nim, przygważdżał łapą do ziemi i szarpał nieszczęśnika za nogę czy rękę, podczas gdy dwie pozostałe głowy wyły przerażająco. Zamiast krwi, z kończyny ofiary wylewał się popiół.

Filia odwróciła się i zwymiotowała. Lina wyglądała równie zdrowo co smoczyca. Zelgadiss szeptem popędził Xellosa i kapłan zapytał nieszczęśników o ich grzechy.

- Nie znali umiaru! - zawył pies. - Pili i jedli bez ustanku, wiecznie głodni! Teraz drgnąć nie mogą, przywaleni własnym ciężarem, a jeśli któryś drgnie, dopadają go psie kły! Czy jest wśród was ktoś, kto powinien do nich dołączyć?

Psisko odwróciło łeb do podróżników. Linie drżały nogi. Może faktycznie jadła troszkę za dużo, ale co mogła na to poradzić?

- Nikogo takiego nie mamy - odezwał się Xellos.

Pies powęszył chwilę i warknął. Lina całkiem zapomniała, że jest czarodziejką. Schowała się za zgiętą w pół Filią.

- Dobrze - oznajmił pies. - Idźcie. A kiedy umrzecie, kto wie, może się spotkamy...

Zelgadiss pomógł iść Filii, bladej jak prześcieradło. Lina wyprzedziła ich i pierwsza wyszła na Czwartą Polanę. Zaraz jednak skoczyła do tyłu, bo tuż przed nią płynął strumień smoły. Xellos przeskoczył go zwinnie, a pozostali, mniej chętni do podskoków, nieco niemrawo przeszli na drugi brzeg. W tym czasie Xellos zapytał o winy nieszczęśników.

Zjawy mieszały w kotłach czarną maź. Ich pracy pilnowała wysoka przerażająca postać. Sam wygląd wystarczał, by nikt nie próbował leniuchować.

- Skąpcy i rozrzutni! - zagrzmiał strażnik. - Zbyt cenili sobie pieniądz, lub odwrotnie! Czy jest wśród was ktoś, kto do nich dołączy? Czy prowadzicie kogoś, kto powinien zaczął mieszać smołę w swoim kotle, przygotowując sam sobie męki?

Lina znowu schowała się za Filią. Smoczyca wyglądała na szczęście nieco lepiej.

- Nie możemy iść szybciej? - jęknęła Lina. - Gorąco tutaj.

Obeszli kotły i strażnika, idąc brzegiem polany.

Piątą Polanę przecinała szeroka rzeka. Kręta ścieżka kierowała się do mostu i dalej, na następną polanę. Rosły tu płonące drzewa, a ludzi nigdzie nie było widać. Zelgadiss zrobił krok naprzód, ignorując ścieżkę, ale Xellos złapał go za ramię i pociągnął w tył.

- Życie ci niemiłe?! - warknął. - Przypatrzcie się tym płonącym!

Dopiero teraz zauważyli, że to nie drzewa, a ludzkie pochodnie porastały polanę.

- Wyznajcie swoje grzechy! - zażądał Xellos.

- Zazdrościliśmy... Byliśmy leniwi... Nie potrafiliśmy dostrzec w życiu dobrych stron... - Rozległy się jęki. - Teraz trawi nas wieczny ogień na gorącej ziemi. Och, tam, koło rzeki jest cebrzyk. Weźcie go i nabierzcie wody z rzeki. Ugaście nas. Szybko! Szybko!

Trudno było powstrzymać się przed pomocą.

- Idźcie dalej i nie słuchajcie - nakazał Xellos. - Ta woda przeżre wam dłonie jak kwas.

To wystarczyło, by stracili ochotę do działania. Ruszyli szybkim krokiem ścieżką, starając się ignorować nieszczęśników. Było to trudne, a jęki, zamiast wzbudzać współczucie, dogłębnie przerażały.

Kolejną, Szóstą Polanę zajmowały groby. Były to małe ziemiste kopce, duże grobowce, a nawet znalazła się krypta. Znad każdego grobu unosił się dym, a spod ziemi dobiegały głośne jęki.

- Obalaliśmy wszystko, w co ludzie wierzyli. - Przyszła odpowiedź na wezwanie Xellosa. - Żartowaliśmy z ich wiary i doprowadzaliśmy ludzi do porzucenia jej. Teraz płoniemy po śmierci. Choć pogrzebano nas, nie możemy zaznać spokoju. Ach, odkopcie nas! Pogrzebcie nas na zwykłej ziemi!

Lina obiecała sobie, że już nigdy nie wyruszy na wyprawę w nieznane tereny razem z Xellosem. Na tej polanie przynajmniej nie było przerażającego strażnika. Bohaterowie ochoczo minęli groby, przechodząc na następną polanę.

Nagle ziemia pod nimi zniknęła i zorientowali się, że stoją na wielkim moście. Pod nimi płynęła purpurowa rzeka, a nad nią krążyły drapieżne ptaki. W rzece pływali ludzie, od czasu do czasu szarpani przez ptaszyska.

- Co to jest? - zapytał Zelgadiss. - Przecież nie woda.

- Nie chcesz wiedzieć - odparł krótko Xellos i zapytał o grzechy tutejszych upiorów.

Zelgadiss uznał, że kapłan ma rację. Czasami lepiej nie wiedzieć niektórych rzeczy.

- Kłamcami byliśmy za życia. - Rozległo się wołanie. - Wielu z nas to samobójcy, a pozostali zatrudniali w pracy tylko członków rodziny, choć pojawiło się wielu lepszych kandydatów. Teraz pływamy w rzece gorącej krwi, a ptaszyska szarpią nas bezlitośnie. Czy nachylicie się nad nami i podacie rękę? Czy zlitujecie się nad nami?

- Ile jeszcze tych polan? - zapytała Xellosa Lina.

- Tylko dwie - odparł kapłan.

- Dwie za dużo. Już nic gorszego nas nie spotka.

Zelgadiss, Lina i Filia zdecydowali się pokonać most z zamkniętymi oczami. Czuli się wtedy odrobinę lepiej.

Przyszła kolej na Ósmą Polanę Piekielnej Puszczy. Jednak ta okazała się ogrodzona, a obok Liny pojawiła się nagle tabliczka z jakimś napisem. Czarodziejka krzyknęła z zaskoczenia.

- Co tam jest napisane? - Zainteresował się Zelgadiss. - Coś w stylu: „Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wchodzicie”?

Lina powoli pokręciła głową.

- Remont - powiedziała z niedowierzaniem. - Mają w piekle remonty? Musimy obejść polanę naokoło.

Obejście nie znaczyło jednak, że nie widzieli samej polany. Idąc obserwowali, jak grupa upiorów nosi kolejne cegły i układa z nich drogę. Zdawało się, że góry materiału nie maleją. Obok znajdowały się resztki kartonu*, z którego dało się odczytać nazwę firmy: Dobre Chęci. Filia przypomniała sobie, że kiedyś o niej słyszała.

- Podobno cieszy się ona złą sławą - powiedziała. - Jest tak kiepska, że właściwie nie ma zysków. Mimo to trzyma się jakoś, podobno dzięki czarnym interesom.

- O tak - zgodziła się Lina. - Właśnie widzę.

I znowu zmieniła się sceneria. Stali na wąskiej ścieżynce, wiodącej przez bagno, ledwo utrzymując równowagę. Lina przytrzymała się Filii, Filia chwyciła Xellosa, a Xellos, zaskoczony, chwycił Zelgadissa. Zelgadiss nie miał kogo chwycić. Cała czwórka przewróciła się i wpadła do bagna, krzycząc w niebogłosy.

Chwilę później Lina otworzyła oczy. Była cała mokra i potłuczona, ale nie tonęła. Obok w podobnym stanie leżeli pozostali.

- Brodzik? - zapytała z niedowierzaniem Lina. - O wyglądzie bagna? Piekłu potrzebne jest dofinansowanie.

Wstała i zaraz jęknęła - wyglądało na to, że potłukła sobie kostkę. To nieco zmniejszało możliwości opuszczenia Piekielnej Puszczy jak najszybciej się da. Spróbowała zrobić parę kroków i nie wyszło jej to najlepiej.

- Pomóc? - zaproponowała Filia. - Wesprzyj się o mnie.

Lina spojrzała na dwóch mężczyzn tuż obok i jej zdanie na ich temat pogorszyło się. Wcale nie zauważyli damy w opałach. Czarownica westchnęła i przyjęła pomoc Filii.

Odkrywszy, że bagno można łatwo przebyć, darowali sobie utrzymywanie równowagi na wąskiej ścieżce. Droga była dłuższa niż wcześniej i wyglądało na to, że jest tu pusto.

Właśnie zaczęli cieszyć się z powodu braku widowiskowych tortur, kiedy Filia, idąca kawałek za pozostałymi z powodu Liny, wrzasnęła, a wraz z nią czarodziejka. Zelgadiss odwrócił się i w ostatniej chwili chwycił rękę smoczycy. Pozostała część ciała Filii znalazła się w wodzie. Ocalenie Filii i Liny na rzut oka nie było trudne, ale Zelgadiss poczuł nagle, że coś wciąga go w głąb. Xellos też to spostrzegł i ruszył im na pomoc, ale wtedy wszystko przyspieszyło. Cała czwórka znalazła się pod wodą.

- Xellos? To ty, stary druhu?

Powoli zaczynali dochodzić do siebie. Nad nimi znajdowała się powierzchnia wody, jednak wszystko wokół było suche jak pieprz. Zdawało się, że są w studni - ściany były okrągłe i gładkie, a powierzchnia ziemi bardzo wysoko. Do ściany z kolei przykuty był półnagi mężczyzna, o dziwo dość dobrze odżywiony. Uśmiechał się szeroko. Xellos podniósł się z ziemi i spojrzał na więźnia.

- Neil? - zapytał, a mężczyzna skinął głową.

- Umarłeś - powiedział radośnie. - Trafiłeś do mojej studni. Nie będę już sam! Ha! Nie masz pojęcia, jak tu nudno!

- Zamknij się! - zawołali jednocześnie Lina, Zelgadiss i Filia, którym w tym momencie śmierć Xellosa nie była na rękę.

- Musiałeś nieźle kombinować, skoro cię tu wciągnęło - kontynuował Neil. - Im bardziej zły jesteś, tym szybciej wciąga. Zabiłeś tę trójkę tutaj? A może nieźle ich najpierw oszukałeś, co?

- Aaa... oszukał? - powtórzyła Lina, przyglądając się podejrzliwie Xellosowi.

- Em... a może ktoś mi pomoże? - zaproponowała nagle Filia. - Tak jakby... stopy wrosły mi w ziemię...

Spojrzeli na nią. Filia stała po kostki w ziemi.

- Odetniemy - odparł beztrosko Xellos.

- Wyrzuty sumienia? - dopytywał się Neil. - Zdradziłaś przyjaciół? Planowałaś okrutny mord na kimś, kto ci ufa? Za to najczęściej wpadają w ziemię.

Lina spojrzała na Xellosa. Trzymał się na powierzchni. Musiał więc nastąpić błąd - Filia w żadnym razie nie mogła być bardziej zła od niego.

Xellos tymczasem, wkładając w to wiele wysiłku, lewitował nad powierzchnią ziemi, która zapragnęła pogrążyć go po czubek głowy.

- Jak ją wyciągnąć? - zapytała Lina, wskazując Filię.

- Odciąć - powtórzył Xellos.

Filia zmrużyła ze złością oczy i miała się już odciąć, kiedy zapadła się jeszcze o kilka centymetrów. A tylko pomyślała o przyspieszeniu śmierci Xellosa...

- Dopadło mnie wkrótce po rzezi na jakąś małą wioskę - odezwał się Neil. - Nie spodziewałem się, że umrę. Gdybym wiedział, załatwiłbym sobie miejsce w innym piekle. W każdym razie obiecałem owej wiosce święty spokój, żeby złożyli broń. A kiedy ją złożyli...

- Miło, że spotkaliście się po latach rozłąki - odezwała się Lina - ale ja bym chętnie stąd wyszła.

- Miło? To tylko znajomy morderca. - Wzruszył ramionami Xellos. - Obojętne mi, czy żyje, czy nie.

- Zel, rzuć Levitation - poprosiła chimerę Lina.

Zelgadiss również miał ochotę odetchnąć świeżym powietrzem, więc rzucił Levitation i wyciągnął Linę na powierzchnię. Następnie wrócił po Filię i musiał włożyć sporo wysiłku, by jej pomóc. Skrzydło kaczki zamiast ręki nie było przydatne. Po Xellosa już nie wrócił.

- A wyjdziemy bez niego? - zapytała Lina, gdy Filia stanęła bezpiecznie na powierzchni.

- Sprawdzimy - odparł Zelgadiss. - Poza tym to mazoku. Poradzi sobie bez naszej pomocy.

Ruszyli więc dalej, tym razem trzymając się ścieżki. Przecież wokół mogło być o wiele więcej takich studni. Gdzieś w oddali dostrzegli olbrzymią postać, zapewne strażnika studni, ale nie podeszli do niej, a przyspieszyli tylko kroku.

I wkrótce potem opuścili Piekielną Puszczę.

Pojawili się ot tak. Amelia siedziała na trawie przed domkiem z piernika na kurzej łapce, już za lasem i patrzyła na Piekielną Puszczę, kiedy nagle wyszli z niej Lina, Zelgadiss i Filia, do tego cali i zdrowi.

- Panie Gourry, są tutaj! - zawołała i z chatki wyszedł szermierz.

Wybiegli razem na spotkanie towarzyszy i zaczęli dopytywać się o ich zdrowie i przygody.

- Cóż - mruknęła Lina - przeżyłam piekło.

Zerknęła na chatkę i zamarła. Z okna wychylał się fioletowowłosy i ciemnoskóry chłopak. Na domiar złego wyglądał dość młodo i absolutnie nie był w typie czarownicy.

---------------------

*Skąd w piekle karton? Otóż w przyszłości Chiny zaczęły, czy zaczną, prowadzić eksport na skalę międzywymiarową. A że piekło w świecie Slayersów potrzebowało kartonów, dostarczono je tam. Zresztą była promocja. Czy raczej będzie.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Marsha : 2011-04-25 23:55:28
    zabawnie

    Dante Alighieri pełną gębą... tylko nie wiem czy to takie żartobliwe nawiązanie do klasyki...czy na poważnie.

    Jak na żart, wyszło świetnie, jak na poważnie... Xellos pełniący rolę Wergiliusza? Dziwne ale, tak czy siak to coś nowego. Poza tym to dopiero początek, całkiem dobry z resztą... zobaczymy co dalej.

  • Hagan : 2011-04-22 12:13:15
    Świetne

    tak trzymaj. Czyta się super. Czekam niecierpliwie na więcej :)

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu