Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Księga Zanapara

Port

Autor:DuchDucha
Korekta:Dida
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Fikcja, Mistyka, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2010-10-11 19:42:14
Aktualizowany:2010-10-11 19:42:14


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Jeśli chcesz je udostępnić, to napisz, że autorem jest DuchDucha i podaj link http://zanapar.blog.onet.pl/


„Ród Korneliuszy posiada miasto Nazaira od czterdziestu lat. Była to wcześniej siedziba rodu Sekstusów, którzy początkowo dobrze nią zarządzali, jednak po dopuszczeniu się mezaliansu, stanęli na progu upadku, od którego uratowała ich sprzedaż miasta. Za rządów Korneliuszy ekonomia przeżywa obecnie rozkwit, lecz ród ten zaczyna myśleć o odgrywaniu znaczenia w polityce ogólnopaństwowej. Należy koniecznie ostudzić ich zapędy.”

Tajny raport o stanie rodów

Flota płynęła z wolna po morzu, ciągnąc za sobą wrak „Ofelii”, a w zasadzie zbiór połamanych belek i drzazg, który kiedyś nosił tę nazwę. Port leżał nad zatoczką, odgrodzoną niegdyś wysokim murem i bramą oraz łańcuchem. Gabriel pamiętał, jak ojciec mówił mu kiedyś o tym, jak ważny był ten mur dla bezpieczeństwa miasta i ile kosztowało jego utrzymanie. Teraz, w epoce sterowców, jego znaczenie zmniejszyło się i został zredukowany do roli falochronu oraz ułatwiał zbieranie opłat portowych. Mur ciągną się na przestrzeni dziesięciu mil, a należało doliczyć jeszcze mury wewnętrzne, które odgradzały poszczególne dzielnice miasta oraz pałac.

W pewnej odległości od wrót ktoś zaczął nadawać przerywane sygnały świetlne, zawierające prośbę o identyfikację i cel przybycia. „Viktoria” odpowiedziała, podając tylko swoją nazwę. To był jego dom, a on sam był uważany za następcę pana miasta, więc w jego przypadku to wystarczyło. Po obu stronach bramy rozległ się huk, potem hałas przesuwających się po olbrzymich kołach łańcuchów i wreszcie wielka brama uniosła się ku górze, by wreszcie schować się w samym murze. Był to skomplikowany mechanizm, wymagający ukrycia w kilku dodatkowych kolumnach, układów bloczków i przeciwwag. Aż trudno uwierzyć, ale do jego uruchomienia wystarczyło pociągnąć tylko jedną dźwignię. Ten sam mechanizm służył zamykaniu bramy. Gabriel od dziecka obserwował ich działanie i zawsze go one fascynowały. Także tym razem zatrzasnęły się tuż za ostatnim okrętem, znajdującym się pod jego dowództwem.

U samego wejścia do portu czuć było gwar wielobarwnych rozmów, dobiegających z łodzi i statków, zacumowanych przy szerokich na trzy kroki drewnianych mostkach. Tak zaplanowany port mógł pomieścić nawet pięćdziesiąt dużych okrętów, sto mniejszych, lub nawet dwieście małych. Na brzegu mieniły się czerwone dachy kamienic, wznoszących się w górę wzgórza, na którego szczycie znajdował się pałac. Gdy podpłynęli bliżej brzegu, można było poczuć dochodzące z niego zapachy wędzonych ryb i innego jadła. Z jednej z kamienic wyskoczył pewien niski i chudy facet w poplamionej koszuli. Był to zarządca portu. Fakt, że temu leniowi chciało się wyjść, świadczył tylko o tym, jak bardzo zależy mu na posadzie. Gabriela zastanawiała jedna rzecz, sądził że pokój zarządcy jest nieco na uboczu. Sprawa wyjaśniła się, jak tylko zerkną przez lunetę. Ten cap wyskoczył z karczmy, a te plamy na jego koszuli to najprawdopodobniej sos.

- Witam szlachetnego pana - bredził dozorca, uśmiechając się fałszywie w chwili, gdy statki przybijały do brzegu. Dopiero w momencie zarzucania cum na kamienne figury, do których przymocowano drewniany, dostrzegł ich stan. - A cóż to? Piraci się rozpanoszyli? - Udawał złość i współczucie.

- Tak! Piraci - odparł Gabriel. - Dopilnuj żeby władowano wszystko i nic nie zginęło.

- Oczywiście panie.

Ten obrzydliwy typ kłamał jak zwykle. Nic go nie obchodziło, że tonęły jakieś statki, a towar sam podbierał. Robił to na tyle umiejętnie, że nikt go nigdy nie złapał za rękę.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.