Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Po drugiej stronie snu

III. Życie tak łatwo się komplikuje, szczególnie jeśli ktoś macza w nim swoje palce.

Autor:Xellia
Serie:Slayers
Gatunki:Dramat, Fantasy, Komedia, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2016-03-11 08:00:51
Aktualizowany:2016-03-06 22:13:51


Poprzedni rozdział

Prawa autorskie nie dały się zastrzec.


Słońce właśnie dochodziło zenitu, kiedy pojawił się na niewielkim wzniesieniu skąpanym w ciepłych promieniach. Przeciągnął się leniwie i spojrzał na leżące w dolinie miasteczko. Nie bardzo zmienił się tutejszy krajobraz, kiedy 2 lata temu żegnał się z w tym miejscu z przyjaciółmi.

Z „przyjaciółmi”. Wtedy słowo to zdawało się być całkiem znośne, prawdopodobnie ze względu na okoliczności, które wtedy nadawały wyraz istnieniu. W pewien sposób nawet przywyknął do tego słowa, przyjmował je, ale teraz znowu robiło mu się lekko niedobrze, kiedy układał ten wyraz przed oczyma. To naprawdę nie było takie łatwe jak wszyscy inni sobie wyobrażali. To całe połączenie zrobiło w jego pięknym chaotycznym życiu prawdziwe piekło, chociaż teraz cała ta sprawa wydawała mu się bardziej odległa i już nie tak bardzo skomplikowana. I po cholerę znowu to robi? Pokręcił z niedowierzaniem głową, dziwiąc się własnej głupocie. Od dawna oboje wiedzą, że są na siebie skazani, starał się nie wchodzić jej w drogę, bo przecież mają przed sobą więcej niż tylko kilkadziesiąt marnych lat, ale samo blokowanie połączenia już nie załatwiało sprawy. No może nie z jego strony. Od kiedy nauczył się kontrolować to całe Carpere Tractum nie odczuwał niczego, co mogłoby mu zbytnio się narzucać i przypominać o nim. Zostawało jednak poczucie, że ktoś tam jeszcze jest i podejrzewał, że Filia czuje to tak samo. Jednak od kilkunastu tygodni, przez jego barierę coś zaczęło się przedzierać. Nie miał bladego pojęcia, co może być grane. Nie były to żadne niepokojące uczucie, ale od czasu do czasu zdawało mu się słyszeć w głowie znajomą melodię, a kilka razy myślał, że zwariuje, kiedy ni stąd ni zowąd naszła go ochota na wygłupy i nawet zaczął bez przyczyny chichotać. No, co jak co ale zna swoją naturę i wie, że to zupełnie nie było w jego stylu. Postanowił, więc to sprawdzić najprostszym sposobem, jaki istniał. No cóż, w najgorszym przypadku oberwie mu się z macy… i po co on się tak poświęca? Ale z drugiej strony nawet cieszył się, że może uda mu się wkurzyć Filię. Poogląda sobie ostatniego smoka, który wrzeszcząc roznosi w pył wszystko wokół siebie. Ta myśl bardzo mu się spodobała i odwróciwszy się w stronę małego domku pod lasem zaczął raźniej podchodzić ścieżką prowadzącą do furtki. Otwierając się lekko i przyjaźnie skrzypnęła, witając wędrowca. Teraz ścieżka wiła się przez ogród aż pod same schody prowadzące na niewielki patio. Minął, więc kilka ozdobnych głazów porośniętych mchem, doszedł do połowy podejścia i natrafił na coś dziwnie podejrzanego. Otóż pod niską jabłonią stała drewniana skrzynia. Nie była jakaś specjalnie duża, ale jego uwagę przykuły kolorowe przedmioty leżące na wypełniającym skrzynię piasku. Przechylił głowę na bok usiłując ją po kojarzyć z jakimiś swoimi wspomnieniami.

- Ciekawe, do czego to służy? I co to jest? Gdzieś to już widziałem- zaczął zastanawiać się demon, ale wtedy zza jego pleców doszedł go jakiś dźwięk. Odwrócił się zaraz na pięcie i ze zdziwienia odtworzył szerzej oczy.

- Dzień dobry- doleciał go dziecięcy głosik gdzieś z okolic ziemi.

- To też już gdzieś widziałem- mruknął patrząc na jasno zieloną czuprynę dziecka.

- Czy pan przyszedł do mojej cioci?- wyczekując stał przed Xellosem sprawiając wrażenie, że niczego się nie boi, ale z dziecięcym ciekawskim błyskiem w oku patrzył na niego szeroko otwartymi oczami i lekko roześmianymi usteczkami. Kapłan przykląkł zbliżając swoja twarz do twarzy dziecka, które nawet nie cofnęło się o krok.

- Tak przyszedłem do Fili. Jest może w domu?

- Tak- przytaknął ochoczo malec- ciocia piecze placki. Zawołam ją- i od razu pobiegł w stronę patio. Kiedy tylko przekroczył próg drzwi rozległo się wołanie. Xellos wyprostował się i podążył za chłopcem zatrzymując się przed drzwiami. Chwilę później usłyszał kroki i nim się obejrzał stała już przed nim. Nie wyglądała na zbyt zdziwiona jego obecnością, to też nakręcił się widząc, że coś się świeci i odruchowo spojrzał w stronę jej dłoni czy przypadkiem milusia pani maca już nie czai się w rękach smoczycy. Jednak i tutaj się pomylił. W dłoni Filia trzymała tylko ścierkę. W końcu przymarszczyła czoło i wzięła się pod boki. Wyglądała jakby na coś czekała? Xellos widząc, że nici z jakiegokolwiek zaproszenia postanowił odezwać się sam

- Cześć- zagadnął - od kiedy to potwory zwalczamy ścierami kuchennymi?- powiedział wskazując na zwisający materiał.

Filia parsknęła

- Dowcipny jak zawsze- odsunęła się na bok robiąc miejsce potworowi - Po co żeś przylazł?

- Żadnego zaproszenia na herbatkę? To tak witasz gości? A już myślałem, że coś się zmieniło.

Filia jak na złość nie dawała się wytrącić z równowagi. Ciekawe długo wytrzyma.

- Wejdź do saloniku- nakazała i zniknęła za drzwiami jak domyślił się, kuchennymi.

-Tylko się nie rozgaszczaj!- do krzyknęła z głębi domu.

Hm, dziwna była. Coś mu tutaj bardzo, ale to bardzo nie pasowało. Filia nigdy nie była taka opanowana, no chyba, że coś ja gryzło, ale teraz na to nie wyglądało. No i jeszcze ten mały. Szczęka mu prawie opadła, kiedy zobaczył młodego starożytnego. Po mimo jego obecności ona nie starała się go w jakiś sposób przed nim chronić, nawet nie była zalękniona o jego życie. Filia zawsze była kłębkiem nerwów, jeżeli chodziło o Valla a teraz jak gdyby nigdy nic wpuściła potwora do domu. Czyżby na tyle zaufała mu by móc odłożyć swoja czujność? Nie, to było nie do pomyślenia. Przynajmniej w tej chwili Tak myślał. Gdzieś musiał być hak i Xellos bardzo chciał się dowiedzieć gdzie. Stanął po środku saloniku. Nazwa „salonik” bardzo tutaj pasowała, bo pomieszczenie było na tyle małe i przytulne, że mogło być tak nazywane. Wzdłuż ścian poustawiane były regały. Na jednych stały książki a na innych porcelanowe wyroby. Kanapa pod najbardziej oświetlona ścianą i stolik tak jak i pozostałe rzeczy w tym pokoju, były antykami. Podszedł do jednego z regałów i na jednej z półek dostrzegł koszyk a w nim skorupy jakiegoś naczynia. Sięgnął po jeden z nich.

- Słowo „nie rozgaszczaj się” znaczy tyle samo, co „Nie czuj się jak u siebie”, więc co moja porcelana robi w Twoich łapach?- zapytała Filia kładąc na stoliku dwie filiżanki z parującym płynem.

- Ja tylko…

- Dobra, dobra. Już mi tu śpiewaj, co się dzieje? Już od kilku dni wyglądam, kiedy się zjawisz.

Demon o mało nie dostał wytrzeszczu oczu. Jak to ona na niego czekała? Zachowanie smoczycy zbiło go z pantałyku. Nie wiedział, o co jej chodzi. Przytkało go.

- Co stoisz jak kołek? Tylko mi nie wmawiaj, że nie wiesz, o czym mówię! - poirytowała się dziewczyna- Od kilku dni majstrujesz przy połączeniu! Myślisz, że tego nie czuję? Oboje wiemy, że to połączenie nie jest niczym przyjemnym a jeżeli już musisz koniecznie z tym eksperymentować to błagam, nie zdejmuj bariery- wstała i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju w tę i powrotem.

Xellos usiadł biorąc do ręki filiżankę. Wodził wzrokiem za zdenerwowaną smoczycą. Czyżby połączenie z człowiekiem miało zgubne skutki dla smoka? Nie to nie miało sensu

- Ja właśnie przyszedłem tutaj z bardzo podobnego powodu -odparł, kiedy irytacja smoczycy zaczęła irytować i jego.

- I przestań tak łazić, bo wydrepczesz dziurę w tej ślicznej klepce- uśmiechnął się z nad filiżanki upijając łyk jakże krzepiącego napoju.

Filia zatrzymała się nagle i spojrzała na kapłana.

- Chcesz mi powiedzieć, że nie masz z tym nic wspólnego?

- Tak.

- Żarty sobie stroisz!

- Teraz? Nie.

- Słuchaj Xellos, nie mam ochoty na Twoje gierki- zbliżyła się do niego i usiadła zrezygnowana na podłodze.- czuję, że coś się święci i wolałabym żebyś mi o tym powiedział- odwróciła głowę w stronę drzwi gdzie właśnie wyglądała głowa chłopca.

- Ciociu, czy mogę wyjść i pobawić się w piaskownicy?- zapytał mały bacznie obserwując Xellosa. Nie umknęło to jego uwadze. Filia też to zauważyła, bo pomachała tylko małemu.

- Wracaj do pokoju. Przyjdę po Ciebie

Smoczek jeszcze przez chwilę stał w wejściu, ale w końcu poszurał schodami na piętro.

- Jak widzisz, nie mam teraz głowy do jakichkolwiek niespodzianek.

- Nie wiedziałem Filio, że zajmowanie się starożytnym może być tak bardzo zajmujące- zaśmiał się

- Ja przynajmniej mam jakieś zajęcie, nie to, co Ty. Xellos!- rzuciła mu ostre spojrzenie - Zellas nie istnieje, ale jesteś jeszcze Ty. Niech Ci po głowie nie chodzą jakieś wyświechtane pomysły, co do Valla, bo nie ręczę za siebie- zagroziła ostro Filia

- A już myślałem, że zapomniałaś o bezpieczeństwie starożytnego. Najwyraźniej macierzyństwo jest równie odjechane co Carpere Tractum - odparł z udawanym niedowierzaniem

- Miłe rozczarowanie?

- Wcale. Nie z jego powodu tu jestem, i nie bardzo mnie ten fakt obchodzi. Chociaż tłumaczy to, dlaczego zaczęłaś forsować zabezpieczenie przeciw połączeniu- spojrzał na nią znacząco.

Zmarszczyła czoło i usiadła po przeciwległej stronie stołu.

- Co masz na myśli, mówiąc „forsuję”??

- A to, że nie kontrolujesz się droga Filio.- pokiwał jej palcem przed nosem- Dziwi mnie, że nawet dla niego nie kończysz Pieśni Wilków.

- Odwal się! Moja sprawa, komu ją kończę a komu nie- walnęła szybko, ale po chwili doszło do niej, co właśnie Xellos chce jej powiedzieć - Słyszałeś jak śpiewam?

- Głośno i wyraźnie, dlatego przyszedłem sprawdzić, co Cię tak rozprasza.

- Oh.. - złagodniała i spojrzała na demona - w takim razie będę się bardziej pilnować. Jednak wydaje mi się, że nadal nie mówisz mi całej prawdy. To, że czujesz mnie, kiedy czasami przestaje panować nad emocjami wcale nie tłumaczy, dlaczego ja czuje takie a nie inne emocje- nadal patrzyła badawczo na kapłana -.. bardzo dziwne emocje.

Xellos na chwilę spojrzał Fili w oczy - Jesteś rozkojarzona, emocje biorą górę nad rozsądkiem. Myślę, że po prostu źle interpretujesz to, co czujesz. Dawno nie korzystaliśmy z fuzji, odzwyczajamy się od siebie. Możliwe, że to po prostu symptomy słabnącego połączenia a że przez chwilę udało Ci się zaglądnąć, co tam u mnie Twoja empatia dostała fiksa. U mnie wszystko w porządku skoro tak Cie to interesuje- uśmiechnął się samochwalczo.

Filia w ciszy słuchała teorii Xellosa. Może ma rację? Ostatnio wszystkie sprawy, które kiedyś napawały ją lękiem lub rozdrażnieniem teraz mogła spokojnie przemyśleć a czasami nawet przejść obok nich i jeszcze na nie splunąć, tak bardzo wydawały jej się banalne. Od kiedy Vall odrodził się, jako dziecko, bardzo skupiała się nad tym by odkupić przewinienia swojej rasy wobec jego własnej. Może racja, że sama sobie wmawia jakieś niebezpieczeństwo. Vall wydawał się być bardzo pogodnym i mądrym dzieciakiem. Nie sprawiał żadnych problemów, co też Filię i cieszyło i martwiło zarazem, ponieważ wiedziała, że chwila wyjawienia mu prawdy przybliża się nieubłaganie. A co potem? Zamyśliła się nad tym nie zwracając uwagi, że nieobecnym wzrokiem objęła kapłana. Nawet on nie wzbudzał w niej żadnego lęku, czuła się bezpieczna i nie wiedziała, czemu to zawdzięcza. Czy temu, że udało jej się poznać na tyle Xellosa, by uznać jego słowa za wiarygodne, czy też poczucie, że we własnym domu nie może stać się jej krzywda?

- Coraz mniej kontroluję to, co czuję- przyznała przecierając oczy.

- Spróbujemy temu zaradzić - oświadczył nagle kapłan. Filia zamrugała powiekami ukrywając lekkie zdumienie. Właśnie zaczęła się bać.

- Co chcesz zrobić? - odsunęła się lekko, co Xellos od razy zauważył.

- Nie zamierzam Cie zabijać - zniknął, by pojawić się za jej fotelem z ustami przy jej uchu - myślałem, że już to wiesz- szepnął, po czym sięgnął ku niej podając jej rękę. Filia spojrzała na wyciągniętą w jej stronę dłoń. Przez jej umysł z prędkością światła mignęła analiza tego gestu ale jedyne co poczuła, to sympatię do tej dłoni i nawet nie zorientowawszy się, kiedy ją uchwyciła. Pociągnął ja w stronę drzwi i chwile później stali już w niewielkim sadzie za domem. Pościł dłoń Fili, po czym uniósł swoją formując ciemną, połyskującą kule energii. Smoczyca przyglądała się kapłanowi jak gdyby nigdy wcześniej nie widziała tego, co właśnie robił. Umysł chciał to poznawać od nowa a oczy były tym znudzone. Przymknęła powieki by wyrwać się z tego głupiego letargu, po czym utworzyła swoja kule energii tyle, że o jasnej barwie. Ułożyła swoja kulę bezpośrednio nad kula kapłana, które bez oporu zaczęły się ze sobą stykać by chwilę później połączyć się w jedną miarowo lśniącą i ciemniejącą jednocześnie fuzję. Dziwnie było patrzeć na tę prawie puchatą energię, która teraz taka piękna, źle zastosowana zagrażała całemu światu.

- Czemu to ma służyć? - zapytała nie wiedząc, po co to robią.

Xellos uśmiechnął się w sposób zapowiadający kłopoty. „Wiedziałam” zdarzyła pomyśleć Filia, a potem stało się coś, czego w ogóle się nie spodziewała. Mała kula, jaka unosiła się przed nimi jeszcze chwilę temu urosła do rozmiarów przepompowanego balonu. Oboje odskoczyli w tył dając miejsce nowemu zjawisku.

- Co się dzieje?!- krzyknęła przerażona w stronę Xellosa patrząc jak wokół ich fuzji obraz zaczyna się zakrzywiać a energia, jaka z niej promieniowała zaczęła rozchodzić się niebezpiecznie szybko we wszystkie strony- Xellos, trzeba to zatrzymać!- krzyknęła jeszcze raz przysłaniając uszy, bo w powietrzu zaczął rozchodzić się nieprzyjemny pisk. On jednak nawet nie drgnął. Stał patrząc na fuzję, która notabene zdawała się żyć własnym życiem i chyba już nie była tą fuzją, którą znali i kontrolowali. Zbliżył się do smoczycy widząc, że ta wrosła w ziemię, a wzmagająca się moc zaczęła niebezpiecznie manewrować stając się coraz bardziej nie stabilna.

- Schowaj się za mną- rozkazał i wygrzebując coś z torby wysunął dłoń przed siebie. Filia chroniąc się przed miażdżącą już siłą starała się zobaczyć przez jego ramię to, co stworzyli. Widziała jak kula pochłania stojące nieopodal drzewo. Nie niszczyła go a zaginała w różnych płaszczyznach, zostawiając szarą masę w miejscu gdzie przed chwilą były liście i owoce.

- Wszelka niedoskonałości, przyzywam Ciebie, ja przed sługa eteru- zabrzmiał głos a z wyciągniętej dłoni zalśniło coś, co kapłan w niej trzymał. Moc zaczęła stopniowo maleć, ale nie na tyle by móc przestać się jej obawiać. Filia słysząc słowa inkantacji otworzyła szeroko oczy. Nie znała tego zaklęcia, spojrzała tylko jeszcze raz na zanikającą kulę i właśnie zdała sobie sprawę, że Xellos panuje nad tą energią. Stopniowo zbliżał się ku niej a światło wydobywające się z jego dłoni powoli gasło. Kiedy zniknęło na dobre, w sadzie nie było już śladu po wielkiej kuli, tylko trawa w tym miejscu całkowicie spopielała a pobliskie drzewo stało się słupem popiołu.

- Co to do diabła było? To nie była nasza fuzja- w odpowiedzi kapłan tylko pokiwał głową.

- I tylko tyle masz mi do powiedzenia?!- doskoczyła do kapłana - coś Ty najlepszego znowu wykombinował?! Mogłeś nas pozabijać!!!

- Ale nic się nie stało- uśmiechnął się figlarnie do ciskającej się Fili- jak zawsze wszystko źle zrozumiałaś

- Ja źle zrozumiałam?!?! Ty szurnięty kapłanie, już ja dobrze wiem, co widziałam!

- No, więc co z tego zrozumiałaś?- zapytał nadal tkwiąc z bezczelnym uśmiechem.

- Tylko nie odwracaj kota ogonem! Nie trzeba wiedzieć czym to było by wywnioskować, że znowu masz idiotyczne plany. Co tym razem? Chcesz wykorzystać fuzje by w końcu zniszczyć świat, tak? Twoja doskonałość cię przerosła czy długowieczność znudziła?!

- Myślisz, że ratowałem świat i wasze marne tyłki tylko po to by zagarnąć wszystko dla siebie?

- Tak! Tak, właśnie uważam!!! - ze złością machnęła kapłanowi przed nosem dłonią- I znowu to robisz!!

- Niby, co?

- Zmieniasz temat! Odpowiadaj poprańcu, co to miało znaczyć!

- Nie przeklinaj tak, dziecko słucha- odwrócił wzrok w stronę okna tak, że i Filia powiodła wzrokiem w to samo miejsce.

- Filia, czy Ty naprawdę nie zauważyłaś tego, co się stało? - przymrużył oczy i pochylił się ku niej bardziej, na to automatycznie Filia odgięła się w tył.

- Chodzi Ci o tę idiotyczna inkantacje, której nie znam?

- Ta inkantacja, to zwykłe przywołanie...

- Czego? -wcięła mu się w słowo i teraz ona zaczęła napierać na niego tak, że to on musiał przechylić się ku tyłowi.

- …mocy, która pomogła poskromić to, co powstało w Twoim ogródku. Sama chciałaś żebym to powstrzymał - ponownie skłonił się w jej stronę, zbliżając jednocześnie swoja twarz ku niej tak, że prawie stykali się nosami - a uprzedzając Twoje następne pytanie…

- Niech zgadnę, to tajemnica tak?- znowu wtryniła mu się w tekst, co zaczynało go irytować i z jeszcze bardziej zmniejszył dystans miedzy nimi. Teraz niemal szeptał jej do ucha. Filia sparaliżowana, starała się nie zwracać uwagi na zbytnia bliskość potwora, a był bardzo blisko… zbyt blisko.

- …tym razem nie tajemnica, ale odkrywanie tej sprawy odstaw na później- odsunął się i poczuła jak jego opadające zwykle włosy łaskoczą ją po policzku. Podniósł rękę i poprawił jej grzywkę spoglądając przy tym w oczy. Takiego rozwoju sytuacji na pewno nie spodziewała się Filia. Gapiła się jak głupia w te hipnotyzujące spojrzenie i nagle uświadomiła sobie, że to przecież ten sam Xellos, który jest specjalistą w gierkach. Już chciała wiercić mu w brzuchu dziurę wielkości dziury ozonowej, (Której tam nie mają. A już chciałam wybryki natury przypisywać zbytniemu napromieniowaniu), ale kapłan pomachał jej palcem przed nosem

- Jeszcze będziesz miała czas by sypać pytaniami.

- Co to znaczy?

- Zobaczysz sama- uśmiechnął się do niej i wyparował.

Filia zamrugała nerwowo. Chciała coś powiedzieć, wytknąć, napomknąć, palnąć czy cokolwiek innego, co można by zrobić z czynnym mięśniem, jaki ma się w ustach, ale on nagle zniknął i w tej chwili był nieosiągalny. Zszokowana zwróciła się w stronę domu i w tym momencie kiedy zamykała za sobą drzwi doszły do niej słowa Xellosa „ Jeszcze będziesz miała czas by sypać pytaniami” . Oparła się o zamknięte drzwi i uśmiechnęła kręcąc głową.- I wtedy dam Ci taki wycisk, że popamiętasz ostatniego smoka- szepnęła do ścian, które, jak przeczuwała, znowu miała opuścić. Z jednej strony wizyta przeklętego kapłana wróżyła nic innego jak kolejne kłopoty, ale z drugiej pokusa poznania czegoś nieznanego napawała ja dziwną nadzieją. Nie jest typem koczownika i właśnie tylko, dlatego znajomość z tym potworem była dla niej czymś ratującym ja przed nostalgią, której tak bardzo się obawiała.

- Kim był ten pan ciociu?- dobiegło ją pytanie z góry schodów

- Przyjacielem- powiedziała cicho jakby bojąc się tych słów. W końcu i z nimi się zmierzyła.

Ciekawe, co znowu knuje, pomyślała biorąc za rękę ucieszonego smoczka ciągnącego ją do kuchni.

Poprzedni rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.