Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Córka Boga

Rozdział 3

Autor:Itasagi
Korekta:Dida
Serie:Harry Potter
Gatunki:Fikcja
Uwagi:Self Insertion
Dodany:2011-09-29 09:52:40
Aktualizowany:2011-09-29 09:52:40


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Obudziła się, kiedy zegar na ścianie wybijał siódmą. Niechętnie wstała i korzystając z wolnej chwili postanowiła, w końcu, się rozpakować. Zajęło jej to dwadzieścia minut. Gdy skończyła, usiadła na łóżku i sięgnęła po książkę, którą położyła wcześniej na szafce nocnej. Była to jedyna książka, którą udało się jej zabrać przed odejściem z domu. Od tego czasu nawet nie spojrzała o czym ona jest.

A minął ponad rok.

Przeczytała tytuł. „Stworzenia magiczne i te całkiem fantastyczne”. Skąd ona znała ten tytuł...?

Nagle przed oczami stanęła jej ta scena z dzieciństwa. On wtedy ją czytał. Odnalazła spis treści. Sprawdziła numer strony i przerzuciła karty, aż dotarła do tego, czego szukała.

Bazyliszek.

Jego wizerunek wciąż działał na nią w ten sam sposób. Oderwała od niego wzrok i zapatrzyła się w bliżej nieokreślony punkt. Po chwili zamknęła książkę z głośnym trzaskiem.

- Muszę z nim dziś porozmawiać! - Postanowiła sobie w duchu.

Usłyszała jęk niezadowolenia. Obejrzała się. Lauren przeciągnęła się ziewając głośno. Reszta też powoli odzyskiwała świadomość i wracała do życia. Odłożyła szybko książkę z powrotem na miejsce. Wstała i zaczęła się ubierać, udając że też dopiero wstała. Zrobiła to najszybciej, jak tylko dała radę, spakowała książki do torby i wyszła.

Zatrzymała się w, jeszcze pustym, pokoju wspólnym i usiadła ciężko na kanapie. Zatopiła się w myślach. Po jej głowie cały czas kręcił się on. Jakkolwiek by nie chciała się go pozbyć, nie była w stanie.

Wyjęła plan lekcji.

- Eliksiry... O mam. Ostatnia lekcja. Idealnie. - Uśmiechnęła się do siebie i rozsiadła się wygodnie.

Po dłuższej chwili pojawiła się Lauren.

- Idziemy?

- Głupie pytanie. Przecież śniadanie to najważniejszy posiłek dnia - odpowiedziała Melani podnosząc się.

Kiedy weszły, w wielkiej sali było tylko kilka osób, wszyscy dopiero się schodzili. Usiadły dokładnie tam, gdzie ostatnio i zabrały się za obserwowanie obecnych, choć, mimo usilnych starań, nie wypatrzyły nikogo interesującego.

Po śniadaniu udały się na lekcje. Obie sprawiały wrażenie spokojnych i opanowanych, ale w środku były całe zestresowane. W końcu pierwszy raz miały wziąć udział w lekcjach prawdziwej magii, nie takiej „tylko z książek”.

Transmutacja okazała się być naprawdę wciągająca, za to historia magii była idealną okazja do zrobienia sobie drzemki. Zielarstwo nawet je zaciekawiło, ale nie wzbudziło większych emocji. Nauka latania była miła i odstresowująca. Na samym końcu wypadały eliksiry, czyli lekcja której większość uczniów szczerze nienawidzi.

Melani miała jednak wrażenie, że je polubi. Głównie dlatego, że Severus, już kiedy była mała, pokazał jej piękno i wspaniałość tworzenia eliksirów. A poza tym jakby mogła nie lubić przedmiotu, którego uczy on?

Weszły do klasy i zajęły miejsca przy stoliku naprzeciw biurka nauczycielskiego.

Sala była ciemna i duszna. Jedynym źródłem światła były świece poustawiane na ławkach. Powietrze było gęste i przytłaczające.

Na każdym stoliku stał kociołek, fiolki pełne dziwnych substancji i jakieś inne składniki do tworzenia eliksirów.

W klasie wciąż słychać było szepty i ciche śmiechy, które umilkły, gdy tylko otworzyły się drzwi prowadzące na zaplecze. Snape przeszedł w milczeniu klasę, przyglądając się kątem oka uczniom. Część z nich była już wyraźnie zestresowana, a lekcja jeszcze nie zdążyła się zacząć.

Usiadł przy biurku i siedział przez chwilę w milczeniu, patrząc w pergaminy leżące przed nim.

- W tej sali nie będzie żadnego machania różdżkami, ani czegokolwiek podobnego. Nie oczekuję od was zbyt wiele. Liczę tylko, że pojmiecie jak wspaniałą i godną sztuką jest tworzenie eliksirów. Myślę, że dostrzeżecie jak wielkim zaszczytem jest ta umiejętność. Choć może się okazać, że nawet tego nie zrozumiecie. A teraz proszę otworzyć książki na stronie dziewiątej. Składniki potrzebne do tego eliksiru znajdziecie na stole. Można pracować parami. Na koniec lekcji fiolki z rezultatem waszych działań proszę zostawić na moim biurku.

Melani ze stoickim spokojem otworzyła książkę na podanej stronie i przeczytała instrukcję. Uśmiechnęła się pod nosem, uczyła się robić ten eliksir kilka lat wcześniej pod okiem Severusa.

Lauren nachyliła się w jej stronę.

- Kiedyś próbowałam robić eliksiry, ale nie specjalnie mi wyszły - szepnęła.

- Nic się nie martw. Na szczęście masz mnie. - Puściła oczko i uśmiechnęła się do niej.

Lekcja minęła szybciej, niż się spodziewała. Wydawało się jej, że ledwo zaczęła, a już musi kończyć. Zawsze traciła poczucie czasu podczas robienia eliksirów. Przelała trochę mikstury do fiolki i zaczęła się powoli pakować. Lauren zaczęła ją poganiać.

- Idź przodem. Zostawię fiolkę i zaraz przyjdę - powiedziała i skierowała się w stronę biurka.

Odczekała, aż jej koleżanka zamknie za sobą drzwi i stanęła przed Snapem. Podniósł wzrok znad zwoju, który właśnie przeglądał, i spojrzał na nią. Patrzył spokojnie, pewnie i jakby ciepło. Położyła fiolkę na stole i podparła się rękami pod boki. Spojrzała na niego oskarżycielsko. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Słychać było tylko tykanie zegara i bulgot z jeszcze nieopróżnionych kociołków. On odezwał się pierwszy.

- Mam się tłumaczyć?

- Jakbyś mógł... - Posłał jej naburmuszone spojrzenie.

- Co chciałabyś wiedzieć?

- Wszystko. Co się z tobą działo przez ten rok od naszego ostatniego spotkania? Jak to się stało, że teraz pracujesz tutaj, pomimo tego że nienawidzisz dzieci? I dlaczego mnie opuściłeś bez słowa wyjaśnienia?

Z każdym słowem głos łamał się jej coraz bardziej. Spojrzał na nią smutno.

- Wiesz, że gdybym tylko mógł, pożegnałbym się, ale nie starczyło mi czasu. Co się ze mną działo? Niewiele. W sumie niemal od razu po śmierci Czarnego Pana trafiłem tutaj. A pracuję tu, bo nie mam innego wyjścia. Wystarczy wyjaśnień?

- Na razie tak - powiedziała.

Choć tak naprawdę chciała wiedzieć o wiele więcej. Ale zdawała sobie sprawę, że nawet jeśli będzie go męczyć, on i tak jej teraz więcej nie powie.

- Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że cię tu kiedyś zobaczę... - Spojrzała na niego zaskoczona.

- Dlaczego?

- Sądziłem, że Dumbledore nie podejmie tej decyzji.

- Przez wzgląd na to, kim był mój ojciec?

- Chociażby. - To stwierdzenie ją zasmuciło.

- Więc sądzisz, że nie powinno mnie tu być? - Spojrzał na nią zaskoczony.

- Tego nie powiedziałem.

- Ale tak to zabrzmiało. - Poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Westchnął.

- Czego ode mnie oczekujesz?

- Skąd mam wiedzieć? Jestem tylko dzieckiem! Nie wiem czego chcę! - Czuła, że coraz bardziej się rozkleja.

Nie tak to sobie wyobrażała. Miało być inaczej, ta rozmowa miała potoczyć się inaczej.

Severus wstał, podszedł do niej i pogłaskał ją po włosach, w taki sam sposób, jak kiedyś. Spojrzała na niego. Uśmiechał się ciepło.

- Przepraszam - powiedział. Otarła łzy gnieżdżące się w kącikach jej oczu.

- Przeprosiny przyjęte. - Zaśmiała się pod nosem.

Severus spojrzał na ścianę. Melani podążyła za jego wzrokiem. Zegar wskazywał wyraźnie, że za dwadzieścia minut koniec obiadu.

- Chyba musisz iść.

- Chyba tak.

- Będzie jeszcze niejedna okazja, żeby porozmawiać.

Odprowadził ją do drzwi. Wyszła i skierowała się w stronę schodów. Kiedy Snape zamknął drzwi, rzuciła się biegiem, byleby zdąży przed końcem obiadu.

Przed wielką salą zatrzymała się, żeby złapać oddech. Weszła spokojnie do środka i szybkim krokiem podeszła do stołu Slytherinu.

- Co tak długo? - spytała ja Lauren.

- Trochę straciłam orientację w terenie.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • luk : 2011-10-01 19:16:47

    kiepskie

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu