Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Vladimir Wolff: Piaski Armagedonu - recenzja

Autor:Slova
Korekta:onomatopeja 111
Redakcja:IKa
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2011-06-29 20:17:17
Aktualizowany:2011-06-30 11:47:17

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu

Tytuł: Piaski Armagedonu

Autor: Vladimir Wolff

Redakcja i korekta: Dobry Book

Okładka: Mariusz Kozik

Format: 144x207 mm

Liczba stron: 416

Rok wydania: Kwiecień 2011

Wydawca: Wydawnictwo Ender

Seria wydawnicza: warbook

Do lektury Piasków Armagedonu podszedłem z optymistycznym nastawieniem i dobrą opinią o Vladimirze Wolffie jako pisarzu, wyrobioną po przeczytaniu jego Stalowej Kurtyny. Wartka akcja, realizm i fikcja polityczna zbudowana na podstawie faktycznych wydarzeń - te właśnie czynniki spowodowały, że bez wahania zdecydowałem się wydać niecałe 35 złotych. Byłem po prostu pewien, że dostanę to, czego oczekuję.

Tytułowy Armagedon, inaczej Megiddo, był już miejscem wielu historycznych bitew. Niestety, wszystko wskazuje na to, że znane od tysięcy lat wzgórze będzie świadkiem kolejnej wojny nowożytnego świata, wywołanej przez zamach terrorystyczny swoją skalą przyćmiewający nawet wydarzenia z 11 września 2001 roku. Grupa żydowskich fanatyków, nazywających siebie Dziećmi Izraela, przeprowadza atak na Wzgórze Świątynne, niszcząc Kopułę na Skale i meczet Al-Aksa. W odwecie rozwścieczony świat islamu otwarcie okazuje swój gniew, a w wielu europejskich stolicach dochodzi do brutalnych manifestacji. Islamiści pragną już tylko jednego - wymazania Izraela z mapy Bliskiego Wschodu.

W całe to zamieszanie zupełnie przypadkiem wplątana zostaje grupka Polaków, na czele z ambasadorem III RP w Państwie Izrael, Krzysztofem Mrozińskim, który nagle staje się świadkiem wewnętrznych porachunków Dzieci Izraela. Inny z naszych rodaków - por. Andrzej Wirski z 1. Pułku Specjalnego w ostatniej chwili ratuje z zamachu bombowego pracownicę Departamentu Handlu USA, Ashley Austin, przebywającą w Izraelu na delegacji. W pięknej Amerykance podkochuje się z kolei doradca Baraka Obamy do spraw bezpieczeństwa narodowego, Gary Craig. Następstwa zamachu na Wzgórze Świątynne połączą wyżej wymienionych bohaterów w nietypową sieć intryg i zależności, dających o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie.

Mimo początkowo intensywnego splotu wydarzeń akcja Piasków Armagedonu rozwija się powoli, momentami wręcz spokojnie. Spora część książki to zgrabne przedstawienie bohaterów. Autor ukazuje ich zachowanie w różnych sytuacjach, nie tylko zagrożenia życia. Liczne sceny obyczajowe dają możliwość zapoznania się z postaciami, które w żadnym wypadku nie są pozbawionymi uczuć kukiełkami. Każde ich działanie ma jakiś motyw i konkretny, chociaż czasem niezauważalny skutek. Wiarygodne profile psychologiczne sprawiają, że nawet ciągnące się przez kilka stron dyskusje w gabinecie Gary’ego Craiga czy narady w Białym Domu nie nużą i nabierają dynamiki wraz z pojawianiem się kolejnych argumentów. To duża zaleta; tym bardziej, że tego typu sceny mają za cel głównie przedstawienie wizji autora i przybliżenie konsekwencji ukazanych w powieści wydarzeń czytelnikowi słabo obeznanemu w polityce czy stosunkach międzynarodowych. A należy podkreślić, że dyplomacji jest tutaj co niemiara i w jej zawiłościach łatwo można się zagubić.

Oczywiście, w książce nie zabraknie rzeczy gorąco oczekiwanej przez większość czytelników - współczesnego konfliktu zbrojnego. Prawdę mówiąc; nie mogłem się doczekać momentu, w którym wybuchnie wojna - a naczekałem się sporo. Sam moment zamachu wcale nie jest bezpośrednim początkiem opowieści. Później, również trzeba uzbroić się w cierpliwość - poczynania państw, będących zwierzchnikami bohaterów Piasków Armagedonu przywodzą na myśl partię szachów. Manewry, podchody, sojusze - i tak przez dość długi czas. Niemniej jednak bez nich książka straciłaby dużo na realizmie - przez brak uzasadnienia przedstawionych wydarzeń. Nic nie może dziać się bez przyczyny. Dzięki odpowiedniemu wyważeniu powieści, droga do wojny kończy się w chwili, w której rozważania autora na temat sytuacji geopolitycznej, sprytnie ukryte w słowach bohaterów, jeszcze nie nużą, ale na pewno potęgują zniecierpliwienie i zaciekawienie czytelnika. Oczywistym jest, że coś się wydarzy - nikt jednak nie wie, kiedy to nastąpi.

W końcu jednak dochodzi do regularnej wojny i tutaj Vladimir Wolff ukazuje cały swój pisarski kunszt. Już podczas lektury Stalowej kurtyny strony z opisami bitew pochłaniałem jedna za drugą, często zatracając przy tym poczucie czasu. Piaski Armagedonu oferują rozrywkę na równie wysokim poziomie. Autor używa znanej od dawien dawna sztuczki - w momencie wielkich wydarzeń skupia się na odczuciach pojedynczych bohaterów każdej ze stron konfliktu. Nie sposób opisać wszystko to, co się w danej bitwie dzieje, ale emocje zwykłego żołnierza są najlepszym odzwierciedleniem ogólnej sytuacji. Dodatkowo pozwala to czytelnikowi zrozumieć przeżycia danej postaci.

Trzeba powiedzieć wprost - Vladimir Wolff zna się na rzeczy i wie, o czym pisze. Jego wiedza o wojskowości i współczesnym uzbrojeniu różnych krajów jest imponująca i owocuje, tak jak wspomniałem wcześniej, dokumentalnymi wręcz opisami; widzianymi oczami pojedynczych osób. Bitwa powietrzna ukazana z perspektywy kabiny pilota samolotu F-16 zdumiewa swoją obrazowością. Powietrzne starcie dwóch epok - używającej najnowocześniejszego sprzętu armii Izraela i muzułmanów latających na postsowieckich (acz nie tylko) myśliwcach demonstruje dobitnie, że przewaga technologiczna nie daje gwarancji sukcesu. Podniebne batalie w wykonaniu Vladimira Wolffa zdumiewają realizmem, a jednocześnie zaskakują podobieństwem do filmów pokroju Top Guna. Sama ilość rodzajów maszyn latających może zaskoczyć wielu czytelników. Nigdy nie sądziłem, że kraje arabskie mają na wyposażeniu tak wiele rozmaitych samolotów, pochodzących z różnych krajów.

Ale lotnictwo to nie wszystko - pancerne starcie na Półwyspie Synaj to pojedynek równych sobie przeciwników. Podkreśla to moment, gdy naprzeciwko siebie stają produkowane w Egipcie na licencji czołgi M1A1 Abrams i izraelskie Merkawy czyli dwa z najnowocześniejszych wozów bojowych na świecie. Po bitwie tych pancernych kolosów pozostaje jedynie złomowisko kompozytowych trumien, jak to trafnie ujął autor. Krótko mówiąc - lektura obowiązkowa dla miłośników militariów. Jakby tego było mało, w książce ukazane są także akcje sił specjalnych; nie tak spektakularne jak regularne bitwy, ale za to wywołujące o wiele więcej emocji i trzymające w napięciu; niczym filmy akcji najwyższych lotów. Z drugiej strony, wiele opisów ma charakter relacji czy sprawozdania, które w braku jakichkolwiek uczuć są niesłychanie brutalne i prawdziwe.

Akcja powieści podzielona jest na rozdziały; z których każdy składa się z wielu mniejszych części, przedstawiających wydarzenia rozgrywające się w różnych miejscach w podobnym czasie. Dzięki temu całość nabiera filmowego charakteru. Następuje szybka i estetyczna zmiana scen, co dodaje całości dynamizmu i suspensu. Niejednokrotnie zostaje przedstawiona sytuacja, ukazana na bieżąco z perspektywy różnych bohaterów; co podkreśla interakcję między postaciami.

Autorowi należy się również pochwała za prowadzenie fabuły. Wiele razy próbowałem przewidzieć rozwój sytuacji, jak chociażby cel pozostawienia w Izraelu żołnierzy 1. Pułku Specjalnego. Wprawdzie odpowiedź na to pytanie przyszła sama i była wręcz szokująca… ale w innych przypadkach udało mi się odgadnąć kilka wydarzeń. Za każdym razem jednak odkrywałem jedynie mało istotne szczegóły, a główny wątek i tak mnie zaskakiwał.

Pierwsze, co rzuca się w oczy po wzięciu książki w rękę to okładka - jest po prostu niesamowita i od razu przywodzi na myśl ilustracje z serii gier Call of Duty czy Battlefied: Bad Company 2. Obrazek przedstawia stojącego w półcieniu żołnierza, za którego plecami rozwijają się ruiny i pustynny krajobraz Bliskiego Wschodu. Wojownik patrzy w dal, jakby w ciszy podziwiał dzieło sztuki, jednocześnie paląc papierosa. Niesamowita gra światła i cieni oraz tańczącego w powietrzu kurzu sprawia wrażenie spokoju przed burzą. Jedno uważniejsze spojrzenie na odbicie w przeciwsłonecznych okularach i już wiadomo, co się święci. Ta niesamowita, statyczna scena została stworzona przez Mariusza Kozika, który odpowiada za ilustracje także w innych książkach wydawnictwa Ender (www.1944.waw.pl, Major). Z daleka obraz wręcz przypomina zdjęcie. Dopiero z bliska widać, że to malunek, a żołnierz… bez wątpienia jest Polakiem. Wielkie gratulacje dla rysownika!

Niestety dalej nie jest już tak przyjemnie. Piaski Armagedonu są wydane w sposób typowy dla tego działu literatury - miękka okładka, średniej jakości, cienki i delikatny, nieco żółtawy papier, brak obwoluty. Z trudem mi to przychodzi, ale muszę przyznać, że takie wady to ostatnio standard, a tymczasem książka kosztuje niemało (cena podana na okładce to 34,90 zł). Ale akurat cena to bolączka wszystkich polskich książek; bardziej istotne jest jednak to, co otrzymujemy za nią w tekście. Tutaj muszę poważnie zganić pana wydawcę, że nie zweryfikował pracy redaktora. Właściwie to czasem zastanawiam się, czy parafrazując piosenkę Budki Suflera, tenże przypadkiem „forsę wziął, potem zaczął pić”. Naprawdę, rozpoczynając lekturę postanowiłem, że będę wszystkie literówki i inne błędy wypisywał, szybko jednak zrezygnowałem z tego pomysłu. Jest ich po prostu za dużo. Wprawdzie, w czytaniu za bardzo nie przeszkadzają (aczkolwiek kilka razy zastanawiałem się, co autor miał na myśli), ale rzucają się w oczy i irytują. Zabawne jest też to, że natężenie błędów zwiększa się wraz z postępami w czytaniu i wyraźnie jest odwrotnie proporcjonalne do czasu jaki pozostał redaktorowi do końca pracy - ostatnie pięćdziesiąt stron było poprawione po łebkach, jeżeli w ogóle ktoś odpowiedzialny za redakcję je przeczytał. Niestety, takie same problemy spotykają wszystkie małe wydawnictwa i to samo wytykałem przy ocenianiu książek „Copernicus Corporation”. Jak zwykle więc, wszystko rozbija się o pieniądze. Należy się jednak zastanowić; czy na poprawie jakości produktu należy oszczędzać. Na zakończenie złorzeczeń dodam tylko, że ostatnie pięć stron książki to reklamy. Żeby nie było; nie znaczy to, że umiem na wydawcy tylko wieszać psy - druk nie rozmazuje się pod palcami (wbrew pozorom, jest to bardzo często spotykany mankament… nawet w bogato wydanych pozycjach!). Miło zaskoczył mnie również fakt dołączenia zakładki - mała rzecz (jakże praktyczna!), a cieszy.

Podsumowanie? Piaski Armagedonu to political fiction najwyższych lotów, pewnie opowiadające nieprawdziwą, ale jakże niebezpiecznie prawdopodobną historię. W tej powieści wszystko jest takie, jakim być powinno, by zainteresować czytelnika - od fabuły, przez postaci, po militaria włącznie. Wiernie odwzorowanie stosunków dyplomatycznych i ukazanie smutnej prawdy o polityce wielkich mocarstw to ważne atuty książki Vladimira Wolffa. Jednocześnie odbyło się bez zbędnej krytyki poszczególnych państw i bez typowego dla wielu polskich autorów narodowego romantyzmu, który średnio pasuje do czasów współczesnych. Piaski Armagedonu to godny polecenia kawał porządnej literatury, który zadowoli nie tylko fanów militariów, ale także osoby z zaciekawieniem śledzące każde wydanie wiadomości. Po przeczytaniu tej powieści i zestawieniu jej z niedawnymi wydarzeniami w Afryce Północnej jest się czego obawiać.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.