Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Wampirzyca Edyta

Rozdział 5: Nowy Rok

Autor:manna
Korekta:Dida
Serie:Zmierzch
Gatunki:Fantasy, Komedia, Romans
Dodany:2011-11-26 16:41:26
Aktualizowany:2011-11-28 19:48:26


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

- Tak!

Edyta była w siódmym niebie. Udało się! Złowiła napój bogów!

Izydor również się ucieszył. Tak bardzo, że z rozpędu pocałował dziewczynę.

Ta, odurzona radością, odwzajemniła pocałunek i objęła chłopaka. Po dłuższej chwili odsunęli się od siebie.

- Masz już osiemnaście lat? - zapytała nagle.

Izydor zaprzeczył, a Edyta wyjęła z kieszeni złożoną kartkę i wyprostowała ją.

- Możesz tu podpisać? - zapytała.

- A co to? - Zaniepokoił się Izydor.

- Umowa. Oddajesz się w moje ręce, a ja w zamian gwarantuję ci miłość siedem dni w tygodniu.

Nie dodała, że umowa dotyczy zalegalizowania jej żywienia się nieletnim.

- Oddaję się? - zawahał się Izydor.

- W moim interesie leży jak najdłużej utrzymać cię przy życiu.

Izydor niepewnie wziął kartkę i przeczytał umowę. Umowa zgrabnie omijała tematy niekorzystne dla podpisującego. Izydor, nie dopatrzywszy się niczego złego, kiwnął głową. Edyta podała mu długopis.

Ledwie chłopak złożył czytelny podpis, Edyta wyrwała mu kartkę i schowała niczym najcenniejszy skarb. Teraz mogła legalnie spijać ambrozję z niepełnoletniego.

Izydor jeszcze się nie otrząsnął, a dziewczyna już skierowała usta ku jego szyi.

Wróciło cudowne uczucie zapomnienia. Tym razem jednak Edyta była mądrzejsza i udało jej się oderwać od Izydora w odpowiednim momencie. Chłopak wyglądał na wstrząśniętego, ale był przytomny i ciągle żył.

- Orz - wykrztusił tylko.

- Jak było? - zainteresowała się Edyta.

- Super. To znaczy nie! - zreflektował się Izydor. - To znaczy tak... Ja...

- Cicho, słoneczko. Wracajmy już. I pamiętaj: nikomu ani słowa.


Izydor nie mógł pozbyć się uczucia, że Edyta zastawiła na niego sidła. Co więcej, skutecznie. Było za późno na jakiekolwiek wątpliwości. Izydor zorientował się, że potrafi myśleć tylko o Edycie. To było jak choroba.

Jednocześnie obawiał się i wyczekiwał nadejścia Nowego Roku. Wtedy bowiem w jego domu mieli pojawić się Edyta i jej mistrz.

Edyta z kolei nie mogła się doczekać. Nadeszło Boże Narodzenie, a ona nie wykonała żadnego ruchu w stronę Izydora. Ostrzyła sobie kły na Nowy Rok. Ach, zostało tylko kilka dni!

Kilka razy skorzystała z budki telefonicznej, by zadzwonić do domu Izydora jako koleżanka z klasy i poprosić go do telefonu. Wtedy Izydor chował się w łazience, by nikt go nie usłyszał i mówili sobie różne miłe rzeczy. Każde z nich narzekało w kółko, że do Sylwestra nie wytrzyma.

- Muszę cię zobaczyć - mówił Izydor.

- Nie teraz, słoneczko - uspokajała go Edyta, tłumiąc chęć przytaknięcia. - Już niedługo. Pozwól mi poćwiczyć silną wolę.

- Więc przyjdę bez zapowiedzi!

- Nawet nie wiesz, gdzie mieszkam. Wytrzymasz. Silny z ciebie chłopiec. Ich liebe dich, słoneczko. Tschus!

I rozłączała się, a Izydor nie rozumiał ani słowa z jej niemieckiej mowy. Mógł tylko mieć nadzieję, że to było coś miłego.


Boże Narodzenie minęło Swampom spokojnie i ciepło. Podobnie można było powiedzieć o Edycie i Walentym, oczywiście w ich kategoriach. Urządzili sobie szaloną noc, odnajdując w miasteczku nielicznych pijaczków czy bezdomnych. Sztuką było najedzenie się w taki sposób, by ofiary przeżyły. Inaczej wampiry mogły skupić na sobie niechcianą uwagę.

- W Nowy Rok dopiero się zabawimy! - rozmarzyła się zadowolona Edyta. - Pójdziesz tam ze mną, mistrzu? - zapytała, obawiając się ingerencji Walentego.

- Raczej nie mam wyjścia. Nie wiem jak daleko możesz się posunąć przy Izydorze.

- Dzięki za zaufanie - prychnęła Edyta. - Ach, to już wkrótce! Nie wytrzymam! Umrę!

Teatralnym gestem przyłożyła dłoń do czoła, a potem zaniosła się radosnym śmiechem.


- Tato, ciociu, chciałbym wam coś powiedzieć.

Swampowie, z dziećmi łącznie, przerwali wszystkie wykonywane właśnie czynności i skupili się na Izydorze.

- Ja... zaprosiłem kogoś na Nowy Rok - zaczął niepewnie Izydor. - Koleżankę. Właściwie, to...

- Zaprosiłeś?! - zawołała ciotka. - I teraz nam o tym mówisz?! Och, nie zdążę już nic przygotować!

- Przecież mamy mnóstwo jedzenia - zauważył pan Swamp.

- Tak, ale to nasze codzienne jedzenie! - jęknęła ciotka. - Gości trzeba przyjmować yjątkowo!

- Niech się ciocia nie przejmuje! - uspokoił ją Izydor. - Edyta jest na diecie.

- Och. Edyta? - Zainteresowała się Alina. - Ta „koleżanka”?

- Tak, ta „koleżanka” - odparł za brata Tom.

- Dlaczego mówicie o niej w cudzysłowu? - zdziwił się Swamp.

- Tato, chodzimy ze sobą - wyznał wreszcie Izydor. - I nie zamierzam przestać - zastrzegł.

- Ależ to wspaniale! - Ucieszyła się ciotka. - Musimy ją poznać!

- No nie wiem. - Swamp miał wątpliwości. - Spotkałem ją już. Wydawała się... niebezpieczna. Lodowata.

- Wcale nie! Ona jest słodka! - upierał się Izydor.

Swamp wzruszył ramionami. Co mu szkodzi przyjąć pod dach dziewczynę syna?

- I zaprosiłem też jej ojca - dodał Izydor.

- Chcesz jej się oświadczyć w Sylwestra? - prychnęła Alina. - Po co ci jej ojciec?

- No... żeby go poznać.

Tylko Róża milczała. Rozmowa jeszcze trwała, ale ona wymknęła się chyłkiem z domu. Skierowała się do lasu. Tam ułamała kilka dużych gałęzi i wydobyła z kieszeni ostry nóż. Zaczęła ostrożnie strugać drzewo tak, by jeden koniec gałęzi stał się szpiczasty.

W Nowy Rok będzie dobrze przygotowana.


- Mistrzu, szybko! Spóźnimy się! - ponaglała Edyta, gdy nadszedł ostatni dzień starego roku.

- Mamy jeszcze masę czasu - odparł Walenty. - Ćwicz silną wolę.

- Ale ja muszę go zobaczyć! Proszę! Pójdę przodem!

- Nie. Siedź i czekaj.

Zrozpaczona Edyta usiadła na łóżku. Jeszcze dwie godziny. Dwie długie godziny do dziesiątej w nocy, na którą byli umówieni.

Wytrzymała tylko godzinę.


- Dzień dobry! - zaświergotała Edyta, kiedy pan Swamp otworzył jej drzwi.

- Już? - zdziwił się lekarz. - Przecież...

- Przepraszam. Nie mogłam wytrzymać. - Edyta uśmiechnęła się przepraszająco. - Izydor jest w domu? Mój tata dojdzie później - dodała jeszcze. - Och, Izydorze!

Dostrzegła chłopaka w korytarzu, podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.

- Edytka! - zawołał zaskoczony Izydor. - Już jesteś?!

- Wiem! Przepraszam! Mam słabą wolę! To co, pokażesz mi swój pokój? - zapytała niewinnym tonem, a oczy jej błyszczały.

- Może najpierw nas przedstawisz - odezwał się Swamp. - Zanim zaczniecie się zabawiać we dwoje.

- O, tak! - zgodził się Izydor, rumieniąc się na tą uwagę.

Zawołano całą rodzinę do salonu. Choć nie był mały, stała w nim tylko jedna kanapa, naprzeciwko niej telewizor, a każdą wolną powierzchnię zajmowały półki z książkami i bibelotami.

- Różę, Alinę i Toma już znasz - stwierdził Izydor.

- Znam. Witajcie! - Uśmiechnęła się Edyta.

Powitali ją krótkim „cześć”. Potem przyszła kolej na wysoką kobietę. W ogóle nie dało się dostrzec podobieństwa między nią, a pozostałymi członkami rodziny. Miała rude włosy do ramion, przycięte niezwykle równo, i wyglądała zaskakująco młodo. Tylko ona i Róża zdawały się być niespokrewnione z pozostałymi.

- To ciocia Erin - przedstawił kobietę Izydor. - Tatę już znasz.

- Ciocia? - Edyta patrzyła to na Erin, to na doktora, nie dostrzegając podobieństwa. - Znaczy...

- Przybrana - uzupełnił Izydor.

- Och. Miło mi poznać. - Edyta uśmiechnęła się uprzejmie. - To co, słoneczko? Pokażesz mi swój pokój?

- A może dom? - zaproponowała nagle Róża. - To znaczy... No, jest mały, ale uroczy, prawda? A potem może ogród... O, i możemy urządzić sobie żeńskie rozmowy, takie o życiu i śmierci. A potem zrobimy jajecznicę czy coś.

Edyta z trudem zachowała zimną krew.

- Oczywiście - powiedziała, myśląc o tym, jak bardzo nienawidzi tej blondyny. - Z chęcią.

Ich spojrzenia się spotkały. Róża zdawała się mówić: „Wiem kim jesteś”. Edyta zmrużyła oczy. Nie pozwoli, by ta dziewczyna jej przeszkodziła.

- Oprowadzę cię - dodała jeszcze Róża. - Możemy zacząć od piwnicy.

- Zwariowałaś?! - zawołał Izydor. - Tam jest zimniej niż na zewnątrz! Najlepiej będzie, jak trochę odpoczniemy. Edytka przeszła do nas kawał drogi.

- Nie! - zawołała Róża i spąsowiała, gdy wszyscy na nią spojrzeli. - To może w moim pokoju?

Rodzina była zszokowana. Róża nikogo nie wpuszczała do swojego pokoju.

Edyta odchrząknęła.

- Wolałabym trochę odpocząć tutaj, jeśli można - odezwała się.

- Proszę bardzo - zgodziła się Erin. - Chcesz coś do picia?

Róża wydała z siebie dziwny dźwięk, między jękiem, a ponurym chichotem.

- Nie, dziękuję. Jestem na ścisłej diecie. - Uśmiechnęła się Edyta.

Erin wróciła do swoich zajęć, pan Swamp do swoich. Pozostali zostali z gościem.

- Zawsze myślałam, że Niemki są brzydkie - wyznała Alina. - Naprawdę jesteś Niemką czy tak tylko mówisz?

- Siostra! - Oburzył się Izydor.

- Naprawdę. - Zignorowała go Edyta. - W sensie obywatelstwa. Moi rodzice byli innej narodowości.

- O, jakiej? - Zainteresował się Tom.

- Hej, to moja dziewczyna! - przypomniał Izydor.

- Polacy - odparła Edyta. - Ale wychowałam się jako sierota.

- Chyba półsierota - poprawiła Alina, zastanawiając się co to znaczy „Polacy”.

- Tak, rzeczywiście.

- Wzruszające - prychnęła Róża.

Izydor postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.

- Pokażę ci mój pokój, zanim te sępy cię zjedzą - oznajmił. - Chodźmy.

Edyta ochoczo się zgodziła. Róża wyglądała na przerażoną, ale nic nie mogła zrobić.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.