Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Anna Andrew: Kroniki niebios - recenzja

Autor:Yumi
Korekta:onomatopeja111
Redakcja:IKa
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2011-08-24 20:25:19
Aktualizowany:2011-08-28 10:28:19

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu

Tytuł: Kroniki Niebios

Autor: Anna Andrew

Redakcja techniczna: Aneta Andrzejewska

Korekta: Alicja Laszuk

Okładka i ilustracje: Nanase

Kolor: Milena Milcarz

Skład komputerowy: Anna Andrew

Liczba stron: 354

Rok wydania: Grudzień 2010

Wydawca: Wydawnictwo Bunt

Strona: http://kroniki-niebios.pl/


Julien Anders jest świeżo upieczonym licealistą. Można powiedzieć, że ma szczęście w życiu: jego rodzicom zdecydowanie nie brakuje pieniędzy, żyje więc lepiej, niż dostatnio, a na dodatek niedawno został przyjęty do prestiżowej szkoły St. Maria. Dlaczego prestiżowej? Jest ona uważana za najlepszą placówkę w kraju, ale nie można się do niej dostać „ot tak”. Co roku dyrekcja wraz z Radą według sobie tylko znanych kryteriów wybiera dwadzieścia dwie osoby, które dostępują zaszczytu dołączenia do grona uczniów. Nikt nigdy nie odmawia nauki w tej szkole, ale też rzadko kto się spodziewa, że akurat na niego padnie wybór. Uczniowie St. Maria nazywani są Aniołami i noszą adekwatny do tego tytułu (tj. z wyszytymi na plecach skrzydłami) mundurek, którego widok wzbudza ogólny zachwyt, podziw i respekt dla właściciela. Wracając jednak do naszego bohatera - nietrudno zgadnąć, że jego szczęście jest tylko pozorne. Mama Juliena jest rozwódką, która ponownie wyszła za mąż, gdy chłopak był jeszcze mały. Co prawda Julien dobrze dogaduje się z ojczymem, którego nazywa nawet „tatą”, ale pan i pani Anders są bardzo zapracowanymi dziennikarzami. Kilkudniowe wyjazdy służbowe to norma, tak samo jak przebywanie poza domem do późnego wieczora. Skutkiem tego wszystkiego Julienowi przez większość czasu towarzystwa dotrzymuje jedynie ukochany kot, Andre. Szkolne życie również nie jest tak kolorowe, jak by się mogło wydawać. Chłopak zyskuje co prawda przyjaciela o imieniu Alphonse, ale ta znajomość to chyba jedyna miła rzecz, jaka spotyka go od początku roku szkolnego. Sekretarka dyrektora, podobnie jak nauczycielka mitologii, pała do niego jawną niechęcią, z kolei sam dyrektor przeciwnie - od samego początku zdaje się uwielbiać nowego ucznia. A wszystko za sprawą brata Juliena, nazywanego przez wszystkich „Hrabią” Caina, który dwa lata wcześniej zakończył naukę w St. Maria. Jak już wcześniej wspomniałam, rodzice Juliena rozwiedli się, gdy był on czterolatkiem; ojciec zabrał wtedy starszego z braci, matka młodszego. Od tamtej pory chłopcy nie wiedzieli się ani razu. Nie ulega wątpliwości, że Cain był wyrazistą i niezwykłą osobowością, bo chociaż nikt (nawet pani Anders) nie chce o nim mówić, widać, że na każdym, kogo spotkał, wywarł silne wrażenie: negatywne bądź pozytywne. Julien od początku znajduje się więc w cieniu sławy brata - dyrektor nazywa go swoim pupilkiem, z miejsca pakuje zdezorientowanego chłopaka do Samorządu Uczniowskiego i przydziela mu pewne zadanie. Zadanie, które z początku wydaje się banalne, ale niesie ze sobą daleko idące konsekwencje.

Jedna z uczennic tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego uległa wypadkowi i z tego względu rozpocznie naukę tydzień później. Dyrektor Farnase prosi więc swojego „pupilka”, żeby zajął się wprowadzeniem dziewczyny w szkolne życie. Pomijając fakt, że Julien sam nie zdążył przywyknąć do nowej szkoły, zadanie wydaje się proste. W końcu każdy, kto został przyjęty do tak wyjątkowej placówki, powinien być zachwycony i oszołomiony zaszczytem, który go spotkał, nieprawdaż? Niestety, nowa uczennica zdaje się być wyjątkiem potwierdzającym regułę. Na imię jej Anael i sprawia wrażenie, jakby za wszelką cenę chciała postępować na przekór wszystkiemu i wszystkim. Nie szanuje nikogo - ani dyrektora Farnase, ani swojego opiekuna, ani tym bardziej Juliena. Temu ostatniemu otwarcie okazuje pogardę, ale niewiele w ten sposób osiąga, bo chłopak przez słowo dane dyrektorowi czuje się za nią odpowiedzialny i nie zamierza po prostu „zostawić jej w spokoju”. Gdy Anael wymyka się ze szkoły, Julien niewiele myśląc rusza za nią. Ta wycieczka kończy się dla młodego Andersa w najgorszy możliwy sposób: śmiercią pod kołami ciężarówki. Niestety, a może na szczęście, niepisane mu było spocząć w pokoju. Po krótkiej wizycie w Czyśćcu, nasz bohater za sprawą Anael zostaje sprowadzony z powrotem na Ziemię. Wygląda na to, że ta dziewczyna ma jednak jakieś uczucia, a może i coś na kształt sumienia, bo bez namysłu obdarowuje Juliena swoją pieczęcią. Ten czyn niesie jednak za sobą poważne konsekwencje: chłopak nie tylko powraca do życia i się regeneruje, ale i zostaje aniołem.

No dobrze, czas na wyjaśnienia, bo mam wrażenie, że powyższy opis zamiast rozjaśniać, zaciemnia obraz. Anael, a także jej opiekunowie i towarzysze - Uriel, Admarel, Nereus zwany Nero oraz Szalony Aptekarz Dorian - należą do Wygnanych. Z pewnych przyczyn zostali odrzuceni przez najwyższych hierarchów Niebios, do których, jako archaniołowie, sami niegdyś należeli. Zostali zesłani na Ziemię i aby na niej przeżyć, potrzebują pieczęci, bez których ich powłoki cielesne prędzej czy później ulegną rozkładowi. Anael, przekazując swoją pieczęć Julienowi, postąpiła bardzo lekkomyślnie. Nie dość, że siłą rzeczy wplątała go w sprawy zaświatów, to wpędziła samą siebie w poważne kłopoty. Nie potrzeba dużo czasu, aby okazało się, że to dopiero wierzchołek góry lodowej. Narastający od bardzo dawna konflikt aniołów i demonów osiąga punkt kulminacyjny, a główny bohater znajduje się niebezpiecznie blisko centrum zdarzeń.

Tom pierwszy Kronik Niebios jest zaledwie wprowadzeniem do dużo bardziej rozbudowanej historii, a przynajmniej takie sprawia wrażenie, bo jak dotąd kolejna część się nie ukazała, chociaż z moich źródeł wynika, że jest w trakcie pisania. Książka szkicuje niewyraźny zarys zaświatów, panujących w nich praw oraz wszechobecnych intryg. Ukazuje niewielki fragment świata, który wydaje się bardzo bogaty i aż prosi się o dokładniejsze poznanie, ponieważ wbrew tytułowi akcja części pierwszej, poza bardzo niewielkimi fragmentami, w całości osadzona jest na Ziemi. Zakończenie sugeruje, że część druga pod tym względem zasadniczo będzie się różniła od poprzedniczki, więc pozostaje czekać. W każdym razie akcja przez większość czasu rozwija się bardzo powoli, pozwalając zarówno czytelnikowi, jak i Julienowi, zapoznać się z pewnymi faktami z historii Wygnanych (która niestety jak na razie nie została przedstawiona w całości) oraz ogólną sytuacją panującą w Raju i Piekle. Żadnego z tych elementów opisywać nie zamierzam, pozostawiając przyjemność zapoznania się z nimi każdemu, kto zechce przeczytać książkę. Te opowieści są jednak bardzo ważnymi punktami, które tworzą podstawy fabuły i dają poczucie, że mamy do czynienia z czymś ambitniejszym niż kolejny mdły romans z wątkami nadprzyrodzonymi w tle. Widać tu jakąś konkretną wizję świata przedstawionego i jego historii; w pewnych punktach dość oryginalną, choć w ostatecznym rozrachunku nieodbiegającą od standardu książek opisujących wojny toczone między aniołami a demonami. Nie oszukujmy się, ogólny zarys fabuły nie jest trudny do przewidzenia. Jednak jeśli podejść do niej bardziej szczegółowo, muszę przyznać, że zdarzyło się parę momentów, którym rzeczywiście udało się mnie zaskoczyć. Dotyczy to zwłaszcza ostatnich stron. Na dzień dzisiejszy fabułę samą w sobie oceniam jako dobrą, ale mam ogromną nadzieję, że będzie ona miała szansę rozwinąć się w kolejnym (czy raczej kolejnych, bo mają powstać jeszcze dwa) tomie.

Dwoje głównych bohaterów - bo za takich uważam Juliena i Anael - zostało stworzonych na zasadzie przeciwieństw i jest to od początku bardzo widoczne. Julien to kompletnie zagubiony nastolatek, który pomimo otaczającego go luksusu nie wyróżnia się z tłumu. Wiele myśli kłębi się w jego głowie, ale rzadko kiedy którąś z nich wypowiada na głos. Ma problemy w kontaktach z innymi ludźmi, trudno mu nawiązać znajomość, powiedzieć, co naprawdę myśli albo odmówić. Jest bardzo zamknięty w sobie i uległy. Z kolei Anael nigdy nie tłumi emocji ani myśli, które wyraża aż nazbyt chętnie. Za wszelką cenę chce być niezależna i robić to, co jej się podoba. Wprost nienawidzi słuchać innych i przyznawać się do błędów. Na dodatek ma bardzo wybuchowy charakter i jest niecierpliwa. Muszę przyznać, że i jego i ją - w szczególności jego - na początku trudno mi było polubić. Na szczęście Julien nie jest tak okrutnie bezpłciowy, jak mi się wydawał na początku i potrafi czasem pokazać pazurki. Oczywiście zmienia się też dość mocno pod wpływem Anael i sytuacji, przez które musiał przejść na przestrzeni trzydziestu dwóch rozdziałów. Z kolei ona na początku zachowywała się tak bardzo nielogicznie i zupełnie na przekór wszystkim, że budziła we mnie lekką irytację. Ratowało ją wyłącznie to, że lubię postacie z charakterkiem. Później nie tylko złagodniała, ale dała się lepiej poznać i ujawniła lepsze strony swojej natury. A gdy dowiedziałam się o niej trochę więcej, doszłam do wniosku, że takie zachowanie jest w dużej mierze uzasadnione. Jak widać, Anael i Julien są bohaterami dość mocno rozbudowanymi i nic dziwnego, skoro na nich skupia się akcja. Szkoda tylko, że przy okazji ucierpiały inne postacie - i to mocno. Coś więcej, ale i tak znacznie mniej. niż w przypadku wyżej wymienionej dwójki, mogłabym powiedzieć tylko o Nero, Szalonym Aptekarzu, dyrektorze Farnase i pewnym demonie (bardziej konkretne określenie stanowiłoby poważny spoiler, ograniczę się więc do ogólników). Uriel i Admarel, zwłaszcza ten drugi, istnieją prawie wyłącznie z imienia. I to uważam za wadę istotną, chociaż podczas czytania niezauważalną. Mam nadzieję, że reszta bohaterów będzie miała szansę rozwinąć skrzydła w kolejnej części.

Podczas czytania Kronik Niebios niejednokrotnie nasuwało mi się skojarzenie z mangą autorstwa Kaori Yuki, Angel Sanctuary. W żadnym razie nie mam na myśli podobieństwa pod względem fabularnym (zresztą nie mi to na ten moment oceniać, bo jak na razie udało mi się przeczytać jedynie trzy tomy wydania polskiego). Oczywiście oba utwory mają tę samą tematykę, ale już sposób prowadzenia i rozwój fabuły jak i poszczególne wątki to zupełnie inna bajka. Mam na myśli raczej podobny klimat i, jakby to ująć… sposób ukazania pewnych rzeczy i spraw? Jeśli ktoś miał do czynienia z Kronikami i wyżej wymienioną mangą, na pewno zrozumie bez tłumaczenia, w innym wypadku trudno to dobrze wyjaśnić. Jako jeden z najbardziej widocznych przykładów można podać brak podziału na dobro i zło. Nie ma tutaj granicy oddzielającej jedno od drugiego. Cóż z tego, że lwią część postaci stanowią anioły i demony? Tacy Wygnani na przykład - przecież nie zostali wyrzuceni z Niebios bez powodu, musieli zrobić coś, co obraziło Stwórcę. A co, jeśli On nie miał z tym nic wspólnego, a wśród Wygnanych znalazło się jego najukochańsze dziecko? Ponadto sami Wygnani sprawiają wrażenie bardzo rozsądnych osób z sercem na właściwym miejscu. Podobnie rzecz się ma z wspomnianym już wcześniej demonem - no jasne, jest przerażający i cieszy go widok krwi, morduje z chęcią, ale poza tym wszystkim wydaje się wiedzieć, co naprawdę ważne i zmienia tę wiedzę w czyn. Z kolei pewien aniołek o czarującej powierzchowności sporo traci przy bliższym poznaniu. Przykłady można mnożyć. Bardzo mi się ten aspekt Kronik Niebios podoba, bo dzięki temu lektura skłania do przemyśleń, zamiast stanowić jedynie rozrywkę.

Przypuszczam, że elementem, który jeszcze bardziej nasilił moje skojarzenie, były czarno-białe ilustracje przywodzące na myśl mangę, dodane do książki. Jest ich trzydzieści trzy - po jednej na początku każdego rozdziału i jedna na prolog. Wykonała je młoda polska rysowniczka, Nanase. Kreska, którą posługuje się Nanase, przywodzi na myśl właśnie rysunki Kaori Yuki, jednocześnie jednak różni się od nich na tyle, by zasłużyć na miano własnego stylu, a nie biernego naśladownictwa. Te prace stanowią świetny dodatek, chociaż poziom prezentują różny. Niektórym nie mam nic do zarzucenia, są bardzo ładne i swobodne, ale na kilku z nich postacie sprawiały wrażenie okropnie sztywnych i nienaturalnych (nie potrafię tego lepiej wyjaśnić). Myślę jednak, że to tylko kwestia wprawy i doświadczenia rysowniczki. Tak czy inaczej, pomysł zilustrowania książki uważam za dobry, a niektóre arty są naprawdę śliczne.

Teraz muszę przejść do kwestii najtrudniejszej, a mianowicie wydania. Na razie książka nie ukazała się w formie innej niż e-book. Wydawcy nie chcą podejmować współpracy z debiutantami, a autorki nie stać na druk - na razie więc zbiera pieniądze ze sprzedaży książki w formie elektronicznej i zamierza je przeznaczyć właśnie na publikację w formie papierowej. Piszę to z wielką przykrością, bo sama chętnie zobaczyłabym Kroniki Niebios w wersji materialnej. Tym bardziej, że patrząc na rynek, jestem pewna, iż ta książką mogłaby odnieść spory sukces. W końcu ostatnio tematyka aniołów i demonów robi się modna. Ja sama zdecydowanie wolę mieć to, co czytam, w łapkach, ale w tym przypadku postanowiłam się przemóc i nie żałuję. Całość została zaprojektowana w taki sposób, by jak najmniej męczyć oczy - odpowiednia czcionka o odpowiedniej wielkości to ważna rzecz. Najistotniejszą wadą wydania, a zarazem książki, nie jest jednak forma. Jest nią brak redakcji. I nie o sam fakt chodzi, tylko o to, że jest on odczuwalny. Niestety zdarzają się wpadki stylistyczne, zwłaszcza w środku książki - czasem naprawdę duże, a czasem tylko niezręcznie brzmiące zdania. Tak samo jak problemy interpunkcyjne w całkiem sporej ilości - specjalistką w tym zakresie nie jestem, ale nawet mnie wielokrotnie wpadł w oko jakiś brak, dlatego przypuszczam, że było ich nawet więcej. Szkoda tym bardziej, że są to rzeczy stosunkowo proste do eliminacji. Ja byłam w stanie przymknąć na nie oko, ale nie wszyscy czytelnicy są tak wyrozumiali. Skoro już jestem przy tej kwestii, dodam, że styl Anny Andrew sam w sobie uważam za dobry. Duża ilość opisów, które sprawiają, że zdarzenia, miejsca i postacie żyją w mojej wyobraźni, to rzecz, którą sobie cenię i której brak mnie irytuje - tutaj nie miałam tego problemu. Książkę czytało się naprawdę dobrze, pomijając wyżej wymienione wpadki, które niestety pozostawiają po sobie pewien delikatny niesmak.

Kroniki Niebios to przede wszystkim książka potrafiąca wciągnąć i przykuć do monitora, a ta sztuka nie każdemu tytułowi się udaje. Na dodatek fabuła nie jest płytka niczym przydrożna kałuża (a to zarzut, który niestety stawiam wielu nowościom ukazującym się na naszym rynku), ale naprawdę ma coś do zaoferowania. Ta pozycja zaintrygowała mnie na tyle, że z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, któremu poprzeczkę stawiam wysoko. Myślę, że mogę tę książkę polecić przede wszystkim fanom opowieści nadprzyrodzonych, którzy tak jak ja lubią ten szczególny klimat towarzyszący historiom o aniołach i demonach. Inni niech próbują według własnego uznania i na swoją odpowiedzialność.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • sisiela : 2012-09-19 10:49:59
    porażka literacka

    Ostatnio dorwałam tę książkę u znajomej. Kiedyś myślałam, żeby kupić, jak już pojawiła się w formie wydania, ale ostatecznie zrezygnowałam.

    Okazuje się, że dobrze zrobiłam, bo tytuł mnie rozczarował.

    Jedyną zaletą są ilustracje, choć niektóre zupełnie mi się nie podobały.

    Co do treści...

    Pomijając prolog, opowieść jest tak nudna, że zaczęłam ziewać już na 30 stronie. Zdania są albo przekombinowane (za dużo w nich słów i są za długie), albo źle skonstruowane. Potknięcia stylistyczne tylko w prologu wywołały u mnie wybuchy śmiechu. Potem to już przestało być nawet śmieszne, a stało się męczące.

    Szczerze mówiąc czytałam w sieci sporo opowiadań na blogach, które przedstawiają sobą o wiele wyższy poziom, niż te wypociny z Kronik Niebios. Żal tylko, że ich autorki nie miały możliwości wydania swoich utworów.

    Naprawdę szkoda papieru, który został poświęcony na wydanie Kronik Niebios. Niech by sobie ta książka pozostała w formie elektronicznej. Byłoby bardziej ekologicznie.

  • KKK : 2011-11-17 00:48:41
    hmmm

    nie powala niestety, osobiscie bym nie poleciła... ale ilustracje nadrabiaja wszystko :D chyle czoła dla artystki :D

  • rayuko : 2011-11-09 22:37:30
    Wersja papierowa...

    już jest: http://www.sutoru.pl/kroniki-niebios-anna-andrew-p-3.html

  • Ayanami : 2011-10-06 22:54:54

    Ten tytuł za mną chodzi, nie mogę się uwolnić~

    Cóż jednak z tego, że tak bardzo mnie fascynuje, skoro ja naprawdę nie mogę się przemóc? Jestem osobą kochającą książki ponad wszystko inne. Nie znoszę zaś ich form elektronicznych, czyli e-booków. Jeśli jednak kiedykolwiek tytuł ten wyjdzie drukiem, z pewnością się skuszę.

  • Skomentuj