Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

...Halo, gdzie jesteś?

VI.

Autor:Taco
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Komedia, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony, Yaoi/Shounen-Ai, Wulgaryzmy
Dodany:2013-05-09 15:42:57
Aktualizowany:2013-05-09 15:42:57


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Proszę nie kopiować.


-...la. Lula?

Otrząsnęłam się z zamyślenia i spojrzałam na pytającego. To był Marcin. Za nim stał też Daniel. Obaj spoglądali na mnie z uśmiechem.

-Przepraszam Cię, długo mnie wołasz? - zapytałam

-Dosyć długo. Co się tak zamyśliłaś?

-Tak jakoś.

Nie byłam jeszcze pewna czy w ogóle mówić o Alexie.

-Jasne. Tak jakoś. Pewnie się zakochałaś? - uśmiechnął się chytrze.

-O co ci chodzi? Przecież nie każdy kto się zamyśli, musi być zakochany - odpowiedziałam czerwieniąc się wbrew swojej woli.

-No, twoja twarz to potwierdza - zaczął się śmiać.

Przez to jeszcze bardziej poczerwieniałam. Tym razem bardziej ze złości, niż z zawstydzenia.

-Och, zamknij się! - odparowałam nie wiedząc co innego powiedzieć. Odwróciłam się i z uporem wpatrywałam w brudne bachory bawiące się na placu.

-Daj spokój... - odezwał się przymilnie.

-Przestańcie - jęknął Daniel - Nie znoszę czegoś takiego.

-Ty to zawsze musisz zepsuć zabawę - stwierdził Marcin.

-A tak w ogóle z innej beczki, to czemu nie było dzisiaj Alexa w szkole? - zapytał siadając obok mnie.

-Nie powiem! - udałam obrażoną.

-Oj, Lula - żachnął się.

Westchnęłam ciężko. Powiedzieć? Powiem. I tak nie wiem co teraz ze sobą zrobić. Może oni mi pomogą.

-Alex... - zaczęłam i nie wiedziałam co dalej. Nagle wszystko wydało mi się strasznie nierealne. Odniosłam wrażenie, że jak teraz wrócę do domu, zastanę tam brata czytającego książkę w swoim pokoju. Ale przecież wiedziałam, że jego tam już nie ma i nie będzie. Wiem, że mu się uda, nie złapią go. Nie miałam tylko pojęcia, kiedy go zobaczę. Myśl, że mogę go już więcej nie spotkać, przeraziła mnie. Poczułam łzy spływające po policzkach. Płakałam. Ze smutku, czy zagubienia, nie ważne.

-H-Hej, co się stało? - zapytał któryś z nich.

Troska słyszana w jego głosie rozczuliła mnie jeszcze bardziej, więc zaczęłam ryczeć jak wół. Chyba się domyślili, że na razie nic ze mnie nie wyciągną, bo Daniel mnie po prostu przytulił. Poczułam jego ciepło i to mnie po chwili uspokoiło. Przyjemnie było się do kogoś przytulić. Poczuć czyjąś bliskość. Nagle sobie uzmysłowiłam, że Alex mógł nigdy tego nie doświadczyć. Przecież on nikogo do siebie nie dopuszczał, bliżej niż na długość ręki. Ponownie byłam bliska płaczu, powstrzymałam się jednak.

-Alex uciekł - wymamrotałam w jego ramię.

-Pff. Ty to masz pomysły. Ja rozumiem, że chcesz odwrócić naszą uwagę jakąś historyjką, ale bez przesady - roześmiał się. Nie odpowiedziałam.

Odsunął mnie delikatnie od siebie i przyjrzał mojej zapłakanej twarzy. Jeśli początkowo miał niepewną minę, to teraz całkowicie mu zrzedła.

Odchyliłam się z powrotem na oparcie ławki. Spojrzałam na Marcina. Jego wyraz twarzy był bardzo podobny. Tak jak i ja, nie wiedzieli co powiedzieć. Milczeliśmy więc jeszcze przez pół godziny, siedząc razem na ławce, udając że zainteresowały nas brudne, beztroskie bachory bawiące się na placu.



-I co teraz? - zapytał Daniel.

-A co ma być? - odpowiedziałam.

-Nie wiem. Jesteś pewna, że...

-Daniel, to było wczoraj. Ojciec wezwał policję, szukają go.

-Zaginiony? Przecież on uciekł, a nie zaginął.

-Aha - tylko tyle.

Ciszę jaka zapadła po tych słowach przerwał w końcu Marcin.

-To chyba dobrze, nie? - spojrzeliśmy na niego w zdumieniu - Mam na myśli to, że znalazł sposób by się uwolnić. Tylko co dalej? Jak go złapią, to będzie masakra, a z drugiej strony ma uciekać całe życie? Tak czy tak, ma przerąbane. Poza tym... Hm... Brakować mi go będzie - dodał niezręcznie.

Kiwnęliśmy ze zrozumieniem głowami.

-Czyli żyjemy jak gdyby nigdy nic? - Odezwał się Daniel

-Tak jakby.

-Do bani. Ja tak nie potrafię. Przecież znamy się od dzieciństwa. Nie idzie zapomnieć o człowieku, z którym przebywało się praktycznie całe swoje życie.

-A co ja mam powiedzieć? - prychnęłam - To mój brat. Zawsze był gdzieś w pobliżu, nigdy nie czułam się samotna, chociaż nie powiem, że ignorowanie ze strony własnych rodziców nie boli. Nie ważne jak podli są. A teraz... zniknął.

Śnieg zaskrzypiał mi pod butami, kiedy wstawałam.

-Poszukam go.

-Co? - zapytali prawie jednocześnie.

-Poszukam, na pewno, ale jeszcze nie teraz. Nie chcę mieć na karku policji, tak jak on. Wyjadę jak skończę osiemnastkę.

-...Wolałbym tego nie mówić, ale to dopiero za cztery lata - stwierdził Marcin

-Niecałe cztery.

-Poza tym, skąd wiesz, że do tego czasu oni go nie złapią? Bo to w końcu AŻ cztery lata.

-Jestem pewna, że im się to nie uda. Alex potrafi się o siebie zatroszczyć. I ukryć.

-A może my zaczniemy szukać? - podrzucił pomysł Daniel - W końcu jesteśmy starsi.

-Nie żartuj! - podniosłam głos - Nie myślicie chyba, żeby mnie zostawić tutaj samą?

-A TAM, to niby jaka będziesz? - spytał Daniel. Muszę przyznać, że trafnie.

-Któryś z was mógłby pojechać ze mną... Nie?

-Poczekamy zobaczymy - dodał Marcin i otoczył mnie ramieniem.

Uśmiechnęłam się słabo.

Ruszyliśmy w kierunku swoich domów.


***


Do domu nie przychodziłam nigdy wcześniej niż o jedenastej wieczorem. Dzisiaj jednak musiałam zrobić wyjątek. Już o ósmej zrobiło się tak ciemno, że nie widziałam swoich butów. Śniegu też nie było za dużo, więc jedynym źródłem światła były uliczne latarnie i witryny sklepowe. Ale nie z powodu ciemności wróciłam wcześniej, tylko dlatego, że było cholernie zimno.

Wchodząc frontowymi drzwiami zastanawiałam się, dlaczego ciągle mówię na ten budynek „mój dom”. Nie ma w nim nic domowego. Przekraczając próg, czuję się zawsze obco. Jakby nikt mnie tu nie znał. Jakbym mieszkała sama. Po zniknięciu Alexa, to uczucie się tylko wzmogło. Ale z tym muszę się pogodzić, mam tylko nadzieję, że znajdzie miejsce, które mógłby nazwać domem.

Życie toczy się dalej, to nic dziwnego.

Znajdę go. Za cztery lata. Znajdę, żeby wiedzieć, że jest cały i zdrowy, szczęśliwy. Mam nadzieję.

Weszłam do kuchni i zaczęłam szykować sobie kanapkę.

Muszę się z tym pogodzić.

Usłyszałam ciężkie kroki i po chwili przez framugę zobaczyłam ojca. Przesunął po mnie wzrokiem, jakbym była jednym z mebli i poszedł do gościnnego.

Porwałam kanapkę i wbiegłam po schodach do góry, do swojego pokoju. Po namyśle przeszłam do pokoju Alexa. Wszystko takie samo. Nawet przed jego ucieczką, pokój wyglądał jakby nikt w nim nigdy nie mieszkał. Wszystko poukładane, książki stały prosto na półkach, na biurku była lampka i kilka kartek. Tylko łóżko było niezasłane. Nieliczne zdjęcia wisiały przyklejone do ściany nad łóżkiem. Były na nich krajobrazy: jakaś łąka, pusta ulica, wieżowce. Jedno zdjęcie przedstawiało czyjeś złączone dłonie.

Westchnęłam ciężko, siadając na krześle i zaczęłam jeść kanapkę.

Za oknem szalała noc.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.