Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Pani

Autor:dark whisper
Korekta:Dida
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Horror, Mroczne, Baśń
Dodany:2012-03-22 19:16:41
Aktualizowany:2012-03-22 19:16:41


Zastrzegam wszelkie prawa do utworu.


Wieki temu, jeszcze przed narodzeniem wielu dziś istniejących miała swój początek. Mówiono, że zrodziła się z ciemności i zła. Swoje pierwsze kroki stawiała w głąb mroku, w głąb samej siebie. Gdziekolwiek się nie pojawiła wzbudzała strach i śmierć nadziei, myśli, człowieczeństwa. Szła powoli, ale zawsze do przodu. Nie oszczędzała nikogo, kto stanął na jej drodze. Ten, kto spojrzał w jej czarne, bez końca oczy, jeżeli nie stracił życia od razu, umierał powoli przez lata ciągle myśląc o jej bladej i przerażająco pociągającej twarzy. Jej suknia utkana z pajęczej nici i przyozdobiona bluszczem szeleściła nocami. Długie, ciemniejsze od czerni włosy niosły za sobą zapach fiołków. Zgrabna i wiotka szła po bezdrożach na boso, chwiejąc się wraz z wiatrem, jakby była źdźbłem trawy. Skóra trupio blada błyszczała w świetle księżyca, wydawała się obsypana srebrnym pyłem. Co jakiś czas, zwłaszcza umierający mówili jak słyszą jej śpiew. W rzeczywistości cały czas nuciła przepiękne pieśni, z jej krwawo czerwonych ust płynęły nieziemskie melodie, nie przeznaczone jednak zwykłym śmiertelnym. Szła prowadząc za sobą korowód ciemnych chmur gnanych przez mrożący krew w żyłach i świszczący wiatr. Otoczona wiankiem unoszących się nad nią ogromnych ciem i świetlików zmierzała w nieznanym kierunku. Zatrzymywała się często przy rzekach, z dala od ludzkich domów, gdzie moczyła stopy i ręce w lodowatej wodzie. Czasami chodziła po polach zbierając maki i niezapominajki. Bardzo rzadko, ale zdarzało się, że mijała ogrody przy domach. Wówczas w tamtych miejscach zaczynały kwitnąć narcyzy bez względu na pogodę, czy porę roku. Nawet po dokładnym ich usunięciu z ogrodu kwiaty ponownie zakwitały z podwójną ilością. Najstarsi mówili, żeby unikać barwy fioletu, którą szczególnie sobie upodobała, przez co ją silnie przyciągała. Zwykle skrywała się w mroku gęstego lasu, który pod wpływem jej obecności jakby zamierał i cichnął. Mówiono o niej ze strachem, przeżegnawszy się i trzymając krzyże. Nie zważano na jej nieziemską urodę. Dla ludzi stała się marą, przed którą trzeba uciekać, choćby w sam ogień. W ostatnią pełnię listopada wieśniacy zbierali się nad jeziorem i topili jej kukłę, uprzednio oblepiając ją smołą i podpalając. Straszliwa lalka ginęła śmiercią godną samego diabła. Klęli przy tym i spluwali z pogardą.

Raz pewnego późnego wieczoru matka prowadziła do lasu swoją małą córeczkę. Dziewczynka wyraźnie nie chciała iść dalej, ale matka ciągnęła ją siłą i co chwilę przystawała, żeby obkładać ją rózgami. Biła tak mocno, że mała płakała wniebogłosy i prosiła o czyjąkolwiek pomoc. Matka jednak uśmiechała się z politowaniem dla naiwnego dziecka. Nawet, gdyby ją ktoś usłyszał, to nikt by się nie wtrącił. To, co ze swoim dzieckiem zrobi, to już tylko jej sprawa i Pana Boga. Szły tak leśną ścieżką coraz głębiej w czarny las. Gdy księżyc zniknął za ciemnymi i gęstymi chmurami cały las ustał w miejscu. Nie było słychać pohukiwania sowy, nawet szelestu liści. Posadziła dziewczynkę na kamieniu i przykryła wychudłe ramionka fioletową, brudną szmatą. Świsnęła dziewczynkę jeszcze raz rózgą, a echo rozniosło się po całym lesie i przerwało pisk ciszy. Nakazała jej pod groźbą kolejnego bicia, żeby nie ruszała się z miejsca i nie szła za nią. Zaraz odwróciła się i poszła. nie zerkając choćby raz na dziewczynkę. Mała trzęsła się z zimna. Chciała załkać, ale oczka jej tak wyschły, że poleciała tylko jedna łezka. Zamiast niej zaczęło płakać niebo. Deszcz był zimny i silny. Dziewczynka przykryła sobie główkę szmatą. Patrzyła na gęstniejącą wokół niej ciemność. Spod ciemnego całunu nocnego, deszczowego nieba ludzkie oko nie mogło wychwycić choćby kwiatka, nawet drzewa. Było coraz zimniej. Zaraz pojawił się mroźny, świszczący w uszach wiatr. Mała pociągnęła noskiem. Wśród zapachu żywicy i mokrej trawy poczuła słodki przyjemny zapach fiołków. Usłyszała delikatny szelest tuż przed sobą. Przetarła oczka. Myślała, że coś się jej przewiduje. W strugach deszczu zobaczyła przepiękną panią. Otaczały ją świetliki i ćmy. Piękna długa suknia utkana w misterne wzory, na niej zielony bluszcz. Skóra mimo braku księżycowego światła pięknie świeciła, jak paciorki w różańcu babci. Spojrzała na jej piękne, długie włosy, na jej twarz. Nigdy nie widziała kogoś piękniejszego. Duże czarne oczy, jakby doły w studni patrzyły się na nią bardzo smutno. Czerwone, jak różyczki usta zaśpiewały piękną kołysankę. Tą panią też musiał ktoś porzucić. Ma bardzo smutną twarz, łzy lecą z jej oczu i spływają po policzkach. Jest sama w tym lesie. Trzęsie się. Ma bose nogi. Jest jej zimno. Mała z coraz większym trudem otwierała coraz cięższe powieki. Wyciągnęła rączkę do pani. Może, gdy się przytulą, będzie im cieplej. Pani złapała ją swoją lodowatą dłonią. Przysiadła na kamieniu i przytuliła do siebie. Deszcz przestał padać. Dziewczynka jednak czuła krople na twarzyczce, które spływały z czarniejszych od nocy oczu. Przestała czuć zimno. Zamknęła oczka i wtuliła się w pachnące włosy pani, która zaśpiewała jej jeszcze piękniejszą piosenkę, piosenkę, która utuliła ją do snu. Nazajutrz słońce wstawało krwawą barwą. Wieś obudziły krzyki jednej z wieśniaczek. Kobieta wołała swoją córeczkę, która zaginęła minionej nocy. Ludzie się zebrali i zaczęli jej szukać. Znaleźli dziewczynkę w lesie. Leżała martwa na kamieniu. Musiała zamarznąć. Wieśniacy z niedowierzaniem patrzyli na twarzyczkę, która była zastygła w uśmiechu i spokoju. Musiało się jej co dobrego śnić. Zaraz podbiegła do niej matka. Zaczęła krzyczeć i płakać. Prosiła, by otworzyła swoje maleńkie, niebieskie oczka, by się do niej zaśmiała. Błagała potem samego Pana Boga o łaskę, ściskając małe, zimne ciałko owinięte w fioletową szmatę. Smutna ta historia. Żal dziewczynki, ale jeszcze bardziej matki, która własną krwawicą ją wychowywała. Wieśniacy kręcili głowami i się przeżegnali. Zabrali ciałko do kaplicy i zajęli się płaczącą ciągle matką. Dali jej chleba i zupy. Obiecali pomagać samotnej kobiecie i od razu się biedaczka uspokoiła. Na drugi dzień wczesnym rankiem miał być pogrzeb małej. Sąsiedzi zebrali się i poszli do domu po matkę dziewczynki. Zaraz rozległy się krzyki i modlitwy. Znaleźli ją całą poskręcaną, jakby umarła w straszliwych cierpieniach, oczy miała wypalone, a usta pocięte. Wyszli do ogrodu, nie mogli na to długo patrzeć, bo i na nich jakieś licho skoczy. Zaraz jakaś wieśniaczka coś tam krzyknie i pokazuje palcem na kwiaty. Wieśniacy spojrzeli na ogród, w którym rosło zatrzęsienie narcyzów.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pazuzu : 2014-05-27 22:22:16

    Sam pomysł dość ciekawy, ale po pierwsze jak dla mnie bardzo łopatologiczny. Osobiście wolę więcej dwuznaczności, ale znam sporo osób, którym właśnie bezpośredniość bardziej odpowiada.

    A po drugie tekst w domyśle miał być klimatyczny - wyszedł niestety klimaciarski. Wiele z, w domyśle, wzbudzających niepokój określeń we mnie wzbudziło co najwyżej wzruszenie ramionami albo, co gorsze, rozbawienie. Tak było z np. "przerażająco pociągłą twarzą". Niby wiem, co autorka miała na myśli, ale taka zbitka określeń jest niemal komiczna. A chyba nie o to chodziło.

    Moja rada? Popracować nad powściągliwością opisów. Czasami po prostu mniej znaczy więcej. Życzę weny i większej ilości tekstów, bo potencjał jest.

  • Altena : 2014-04-29 15:48:11
    opowiadanie

    Zaintrygował mnie tytuł, więc zaczęłam czytać. Zacznę od drugiego akapitu - pomysł wydał mi się całkiem niezły, smutną historię dziecka czytało się płynnie, zakończenie mi się podobało, pomimo kilku może małych nieścisłości stylistycznych. Początek opowiadania wygląda trochę gorzej. Unikałabym sformuowań typu "ciemniejsze niż czerń" etc. bo niestety, ale zamiast dodawać klimatu, wywołują u czytelnika chichot, przypominając rozmaite blogi pisane przez emo-nastolatki jeżdżące na gotyckie konwenty.

    Ogólnie, nieco za dużo kwiecistości w opisach tytułowej pani, miało być zapewne mrocznie i groźnie, a wyszło blogaskowo. Ale jak mówiłam, druga połowa się polepsza, a cały pomysł bardzo fajny.

  • Skomentuj