Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Biała Czerń

Oko w oko

Autor:Michiszisa
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Akcja, Dramat, Fantasy, Mroczne, Romans
Uwagi:Utwór niedokończony
Dodany:2012-07-06 23:45:39
Aktualizowany:2012-07-06 23:45:39


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

-„Życie splata figle, życie to szczęście i smutek...”

- Yoshina! - przez szkolny korytarz biegła ładna dziewczyna w krótkich, rudych włosach, które zdobiły jej srebrne oczy z dużymi ustami. Nie była ona za gruba, ale miała lekki brzuch, zakryty szarym mundurkiem szkolnym.

- „Szczęście i smutek, samo istnieje. Jest życiem oraz śmiercią...”

- Yoshina! - dziewczyna zbliżała się do przyjaciółki, która czytywała pewną książkę. Wczytana pozwalała aby jej brązowe włosy unosiły się w powietrzu, a brązowe oczy śledziły uważnie tekst. Rudowłosa dobiegła do dziewczyny i klepnęła ją w plecy, zawiesiła swoją rękę na jej ramionach i lekko pociągnęła ku ziemi.

- A ty ciągle czytasz tę książkę? - zaśmiała się lekko by rozweselić brązowooką. Ta zaś nic nie odpowiadając, zerknęła w jej oczy, dając do zrozumienia, że nie ma ochoty na wygłupy. Ruda puściła Yoshinę i patrzyła jak idzie spokojnie do klasy, nie spuszczając wzroku z lektury.

~ Zawsze, gdy ją czyta, staje się inna...” - pomyślała sobie srebrnooka spuszczając głowę z zmartwienia aby przyglądnąć się czerwonemu dywanowi na podłodze.

Po całym budynku rozległ się dzwonek, przypominający wszystkim, że zaczęły się zajęcia. Wszyscy jeszcze chodzili po klasie, gadali i wygłupiali się, dopóki nie było nauczycieli. Jedynie ona, Yoshina, siedziała grzecznie w swojej ławce czytając, gdy z drugiego końca pomieszczenia obserwowało ją kilka osób.

- Więc dziś także chce uciec od rzeczywistości? - zapytał jeden z chłopców. Był wysoki i przystojny, jednak nie był zbyt błyskotliwy. Czarne włosy opadały mu na czoło i lekko na oczy. Z tyłu miał mały warkoczyk z dłuższych kosmyków. Drugi siedział za nim, wyglądając głową zza pleców przyjaciela. Stanowczo z ciepłych krajów, murzyn również z czarnymi włosami. Na głowie miał wygoloną jego pierwszą literę w imieniu, a jego zielone oczy uważnie przyglądały się Yoshinie. Na prawo stała z założonymi rękami dziewczyna z długimi, pomarańczowymi włosami. Natomiast skrócona grzywka opadał, na lewe oko. Czerwone oczy i poważna mina robiły z niej groźną osobę, chodź taka nie była. Wielkie piersi i opalenizna nadawały jej kobiecości. Obok niej na krześle siedziała drobna dziewczyna, z krótkimi włosami, sięgającymi jej do ramion. Grzywka zakrywała jej małe, oliwne oczy, które pasowały do granatowego koloru włosów. Niewinna, dziecinna twarzyczka robiła z niej pupilka klasowego i nauczycielskiego. Głębiej na ławce, opierając się o ścianę, siedział trzeci chłopak. Miał on delikatnie ciemną karnację, a długie, lokowane włosy, związane w kucyk, miały kolor ciemnego brązu, gdy jego oczy były niebieskie. Z powodu spędzania czasu przed komputerem stał się on bardzo gruby i nie raz zostawał ośmieszany przez rówieśników.

- Dziś jednak jest bardziej tajemnicza niż zawsze - odezwała się rudowłosa, siadając przy kumplach.

- Zawsze, gdy przestawała czytać książkę, to znów była radosna... - powiedział murzyn z literką „v” na głowie.

- Robi ona już to od jakiegoś czasu - Jednooka westchnęła ciężko kierując się do Yoshiny. - Idę zobaczyć o co chodzi - dodała do znajomych i stanęła przed brązowowłosą, patrząc jak czyta coś w swoim zeszycie. - Jak minęło wczorajsze wesele twojej ciotki? - zapytała spokojnym głosem z nadzieją, że usłyszy od przyjaciółki jakąś odpowiedź..

- Dobrze - odpowiedziała gorzko, nawet nie zerkając na koleżankę.

- Czyli?

- To co usłyszałaś.

- Panienko Karin, proszę na swoje miejsce - powiedziała nauczycielka, zamykając za sobą drzwi do klasy i wygodnie usiadła na swoim krześle. - Klasa, spokój, sprawdzę listę obecności i zbiorę zeszyty z pracą domową - otworzyła dziennik i zaczęła wyczytywać listę uczniów. Yoshina, zamykając zeszyt, przekręciła głowę wpatrując się w krajobraz za oknem. Mijały kolejne godziny i kolejne lekcje. Nie minęła trzecia popołudniu, a cała klasa skończyła już zajęcia. Rudowłosa z całą ekipą wzięli Yoshinę i poszli do najbliższej pizzerii. Usiedli przy jednym stole i zamówili swoje smakołyki.

- Yoshina, odłóż już tę książkę. Czytasz ją od przyjścia do szkoły - odezwała się zmartwiona rudowłosa. - No odłóż ją już wreszcie! - nie wytrzymując już tej ciszy i kamiennej twarzy brązowowłosej postanowiła wyrwać jej książkę.

- Mari, co ty wyprawiasz? - podniósł się czarnowłosy z warkoczykiem.

- Daj spokój Kai, sam widzisz co to z nią robi. Jesteś jej chłopakiem, powinieneś to zrobić już dawno! - krzyknęła Ruda. Wszyscy ludzie odwrócili wzrok prosto na nich, zaciekawieni zaistniałą sytuacją.

- Uspokój się, nerwy teraz nic nie zmienią, tylko pogorszą sytuację - nic nie mówiąc Mari usiadła na swoje miejsce i oddała Yoshinie książkę. Brązowooka chwyciła ją i wyszła poczytać sobie w spokoju.

- Coś się stanie... - powiedziała cicho przygnębiona Jednooka.

- Dlaczego tak myślisz Karin? - zapytał ją chłopak z literą na głowie, Vavi.

- Nie zauważyliście tego wcześniej? Zawsze, gdy jest taka jak dziś, dzieją się złe lub dziwne rzeczy. Ostatnio jest taka częściej... - odpowiedziała Jednooka.

- To jakaś głupota - powiedziała drobna dziewczynka.

- Wcale, że nie. Do czego zmierzasz? - odezwał się grubas.

- Nie oglądacie wiadomości? Ciągle o tym mówią - Karin popatrzyła na telewizor, tym sposobem każąc im wsłuchać się w wiadomości.

- Dzisiejszej nocy znów były ofiary. Policja nadal nie zna winowajcy tych okrutnych ataków. Zginęła jedna dziewczyna, Sada Manaki. Na szczęście jej koleżance udało się przeżyć. Jej stan jest niestabilny. Nie wiadomo czy przeżyje. Zginął także starszy mężczyzna, a jego wnuczka jest w szoku. Lekarze pobliskiego szpitala, gdzie umieszczono dziewczynkę, mówili, że ciągle opowiada co się stało tamtej nocy. “Zzwierzę... potwór... człowiek... dziadku... dziadku... ciemność... krzyki... boje się...”. Wiemy jedynie, że sprawcą może być człowiek lub zwierzę... - mówiła dalej reporterka.

- Myślisz, że ma to jakieś powiązanie z Minakaią? - zapytała Pupilka.

- Mówię, że Yoshina odczuwa, że coś się stanie, myślę, że dziś też ktoś zginie - stwierdziła pomarańczowo włosa.

- Jestem ciekaw, kto jest tym sprawcą. Zwierzę by czegoś takiego nie zrobiło - powiedział Kai.

- Nie słuchaliście dokładnie? Ta dziewczynka mówiła coś o potworze - rzekł grubas.

- Wierzysz w te bzdury? - zaśmiała się lekko rudowłosa.

- Ja wierzę w duchy i inne sprawy - dodał Vavi.

- Słuchajcie, my już idziemy, robi się późno - powiedziały dziewczyny i ubierając swoje bluzy skierowały się do wyjścia.

- Do jutra dziewczyny. Może później was dogonimy. - pożegnali je chłopcy i zaczęli rozmawiać o kolejnym meczu.

Jednooka, Mari i Pupilka szły sobie powoli do swoich domów przez niewielki park. Drogę oświetlały im jedynie lampy, stojące przy drodze. Księżyc świecił mocniej niż zazwyczaj, a gwiazdy strasznie migotały. W pewnej chwili księżyc zaświecił jeszcze mocniej przez kilka sekund. W tym czasie każda z dziewcząt poczuła niepokój, który ściskał ich serca. Drobna Pupilka stanęła gwałtownie, obawiając się dalszej drogi, wolała wrócić do chłopaków, którzy wyszli tuż za nimi i niedawno zboczyli z drogi. Mari ze strachu zatrzymała się, patrząc na małą.. Jej myśli powędrowały do Yoshiny. Zaczęła rozmyślać czy czasami nic jej nie grozi i czy wróciła bezpiecznie do domu. Jednooka równie przystanęła, bacznie patrząc na przyjaciółki, spokojnie i bez obaw czekała aż znów będą w stanie iść dalej, jednak i ona poczuła pewną obawę.

~ Giń... - Karin usłyszała męski głos. Nerwowo odwróciła się z nadzieją, że kogoś tam zastanie, jednak nie, nikogo nie było. - Słyszałyście to? - zapytała się zaniepokojona towarzyszek.

- Niby co? - odwróciła głowę Ruda w stronę Jednookiej.

- Nic, chodźmy dalej - Jednooka uspokojona pośpieszyła koleżanki i razem ruszyły dalej, jednak Pupilka nie miała ochoty, stała jak słup. Jej koleżanki nie zauważyły nieobecności dziewczynki i poszły bez niej, znikając w ciemnościach. Dziewczyna ocknęła się dopiero, gdy jedna z lamp lekko zamigotała, rozglądnęła się dokoła siebie, bacznie poszukując reszty znajomych.

- Wszyscy? Gdzie jesteście? Dziewczyny?! - jej małe serce zaczęło bić szybciej, szybciej i szybciej. Nerwy, niepokój, obawa i strach powodowały, że mała nie wiedziała co robić, zaczęła biec przed siebie, nie bacząc gdzie kroczy. W końcu zdrowy rozsądek zatrzymał ją, ale nie wiedziała gdzie jest, wszędzie drzewa, krzaki i ciemność, ani jednego małego blasku.

- Gdzie ja... Gdzie ja jestem...?! - rozglądając się dokoła siebie zobaczyła przy jednym z drzew psa. - Pies...? Nie, kot, a może wilk? - zastanawiała się, podchodząc bliżej, słyszała oddech zwierzęcia, jakby szlochanie, a zarazem głośne skamlanie. Było dość duże jak na psa, ale dość małe jak na niedźwiedzia. Przypominało trochę... człowieka.

- Biedactwo, jesteś bardziej przerażone ode mnie... Co tutaj robisz samo? Zapewne zostawili cię podobnie jak mnie - mówiła podchodząc coraz bliżej stworzenia. Wyciągnęła rękę, by dotknąć kręgosłupa zwierzęcia, kiedy ono ucichło. Musiało poczuć obecność dziewczyny, nie było raczej miło nastawione na nowe znajomości.

- Ty jesteś... tym zabójcom! - krzyknęła głośno i szybko zaczęła odsuwać się od zjawy.

- Zabijać... krew.. .mord... zło... - usłyszała ludzki głos. Zjawa zaczęła powoli przekręcać głowę w stronę przerażonej Pupilki. Pierwsze co zauważyła, to te czerwone, pragnące złego, rozpaczy i krwi, ogniste, tak czerwone jak wino czy krew, diabelskie oczyska. W jednej chwili Pupilka usłyszała ryk potwora, który zaatakował ją znienacka. Dziewczyna krzyknęła przeraźliwie aż doszło to do uszu jej znajomych. Jednooka nerwowo zatrzymała się, patrząc do tyłu, gdzie z uliczki wyszedł chłopak Yoshiny oraz grubas.

- Niech to! - zdenerwowana pomarańczowo włosa zaczęła biec w stronę głosu swojej siostry, a za nią pobiegł Kai. Natomiast ciemnoskóry przyjaciel był wolniejszy, więc niespokojnie postanowił czekać na nich z batonem czekoladowym w swoich rękach.

- Czy to Nika?! - odezwał się chłopak do Karin.

- Tak, musiało coś się stać, nigdy tak nie krzyczała - odpowiedziała, martwiąc się o nią.

- Pobiegnę przodem, Jednooka - powiedział do niej i gwałtownie wyprzedził Karin.

- Nika... wytrzymaj do naszego przybycia - powiedziała cicho, przyśpieszając. Słyszała jej płacz, ktoś walczył, zapewne Kai już tam był. Ciągle czuła jakby droga nie miała końca, dłużyła się i dłużyła, a lampy stopniowo zanikały. W pewnym momencie wszystko zamilkło, tak jakby niespodziewanie Karin znalazła się na pustyni, żadnego najmniejszego szelestu. Zwolniła, aby zorientować się w otoczeniu, jednak uroki nocy dawały jej siwe znaki. Widziała jedynie drzewa, zaś nie mogła zobaczyć nawet swoich nóg. - Niech to! Nika! Nika, gdzie jesteś?! Kai, Nika! - usłyszała szelest z krzaków za sobą, odwróciła się i zobaczyła, coś podobnego do człowieka.

Stało lekko w rozkroku, mocno zgarbione do przodu. Figurę miało ludzką, ręce rozpostarte trochę na boki, palce przypominały potężne szpony. Kolana trochę zgięte do przodu, a za nimi poruszał się po ziemi długi ogon. Bestia odziana była w białą sierść. Głowy wyraźnie nie widziała, wilcze uszy stały na baczność, jedno z nich lekko się poruszało, aby usłyszeć swoją zdobycz. Niżej świdrowały przeraźliwe, czerwone oczy. Zwierzę zawarczało i pokazało swoje groźne kły.

~ Co mam zrobić? Nie wiem co mam robić... - w dziewczynie głowie szalały najróżniejsze myśli. Zjawa powoli stawiała kroki ku Jednookiej, która stała, nie mogąc kontrolować swojego ciała. Bestia zaczęła okrążać dziewczynę, a czerwone oczy uważnie wpatrywały się na powolne ruchy swej zdobyczy. ~ Może jak udam, że jestem groźniejsza od tego czegoś...? - zaczęła wymyślać głupie pomysły na ucieczkę. ~ Nie, zaatakuje mnie szybciej, a jak zrobię się mniejsza... też nie. Niech to! Zginę jak oni! - nie miała żadnego wyjścia z tej sytuacji, a może? Może było jakieś, ale nie potrafiła go dostrzec?

- Karin!!! - usłyszała bardzo znajomy głos, jednak nie potrafiła teraz trzeźwo myśleć. Zauważyła niską osobę, wskakującą na plecy bestii. W lewej ręce trzymała mały nożyk. Już miała dźgnąć zjawę, gdy ona chwyciła ją za ręce i rzuciła mocno w drzewo. Dziewczynka nie miała sił wstać, siedziała oparta o roślinę, patrząc jak wróg zbliża się do niej z krwiożerczym spojrzeniem i cieknącą śliną pomiędzy kłami. Zwierz chwycił ją za rękę i zaczął nią rzucać na wszystkie strony. W tej chwili Jednooka zrozumiała, że to jest mała Nika. Do jej oczu zaczynały napływać łzy.

- Nika... Nika... Ni.. Ni... NIKA!!! - wrzasnęła z całych sił, a ziemia popękała i szaleńczo zaczęła latać dokoła Jednookiej. Wiatr unosił jej pomarańczowe włosy do góry, na jej karku pojawił się czarny znak. - Zostaw ją ty śmieciu!!! Zostaw moją siostrę w spokoju!!! - Karin przymknęła z rozpaczy oczy, kiedy znak na jej karku mocno zabłysnął czerwienią i zniknął. Kurz zakrył dziewczynę oraz niewielką okolicę wokół niej. Bestia zauważając to, odrzuciła swoją „zabawkę” na bok i stanęła naprzeciwko Jednookiej.

Gdy dym opadł, stworzenie zobaczyła dziewczynę, a przed nią dwa duże wilki. Jeden był cały czarny. Na prawym oku miał białą łatę, zdobiącą jego błękitne oczy. Nie był raczej w dobrym nastroju, śmiało pokazywał swoje ostre kły. Drugi stał przy lewej ręce Karin, wyglądała na całkowicie spokojną wilczycę. Była cała czerwona, brzuch i klata była w kolorze pomarańczowym, a jej dolna szczęka pokryta była w czerni. Spokojne oczy koloru srebrnego dawały znać wrogowi, że nie ma z nimi żadnych szans. Jednooka nie wiedziała co się stało, jednak nie miała czasu rozmyślać o co chodzi z tymi wilkami. Miała tylko nadzieję, że są po jej stronie.

- Pokażcie mu kto tu rządzi! - Wwyciągnęła prawą rękę na wroga. Czarny wilk ruszył na bestię, a czerwona wilczyca podbiegła do Niki. Zwierzę kiwnęło głową, aby dziewczyna podeszła do niej.

- O co chodzi? - spytała wpatrzona bezbronnie na Pupilkę.

- Jeszcze nie jest za późno. Usiądź po drugiej stronie naprzeciw mnie. Teraz połóż swoje dłonie na mojej głowie - mówiła wilczyca. Karin nie pytała jakim cudem potrafiła rozmawiać, tylko wypełniała wszystkie rozkazy wilczycy.

- Skup się, zamknij oczy i wyobraź sobie jak jej rany się leczą. Wyobraź sobie ją zdrową, poczuj ten ból i ulgę leczenia jej - mówiła i przymknęła oczy. Minęła niecała minuta, gdy wilczyca poczuła pewną energię przechodzącą z dziewczyny na nią. Położyła swoje łapy na drobnej Niki, a rany zaczęły świecić się na niebiesko. - Dobrze, nie przestawaj, jeżeli to zrobisz ona może zginąć. Skup się tylko na tym. - Ciągle przemawiając do niej, starała się uspokoić dziewczynę. Mówiła do Karin, jednak jej oczy tak naprawdę były skierowane, gdzie ostatni raz widziała czarnego wilka. W tej chwili właśnie gonił bestię po lesie.

- Jak się wabisz Monikulusie?!- zawarczał na niego, przyspieszając i zatrzymując się przed nim, co zmusiło potwora do przerwania ucieczki.

- Giń... mord! - wysyczała bestia, po czym naskoczyła na wilka, który bez chwili zawahania również skopiował atak. Zwierz swoimi szponami wbił się w brzuch psa, który swoimi kłami ugryzł wroga w szyję. Obie strony puściły się, odbiegając od siebie. Walka była zaciekła jak pomiędzy dwoma wilkami, co chwilę naskakiwały na siebie i gryzły się, a mrok zanikał z przychodzącym słońcem spod czubków drzew.

Karin z czerwoną wilczycą skończyły leczyć rany drobnej Niki. Gdy słońce już było wysoko na niebie, czarny wilk wrócił z długiej i męczącej gonitwy.

W cieniu drzewa leżała Pupilka, przy niej siedziała Jednooka, a trochę dalej leżały dwa wilki.

- Powiedzcie mi, kim jesteście? - odezwała się Karin.

- Twoimi Monikulusami - odpowiedział czarny wilk drwiącym głosem.

- Moni... co? - skrzywiła się lekko.

- Monikulusy to starożytne stwory budzące się co dwieście lat - podniosła się czerwona wilczyca, siadając przed Karin, aby wytłumaczyć jej wszystko dokładnie.

- Więc wy jesteście tymi Monikulusami?

- Tak, jednak nasza moc nie jest całkowicie aktywna. Od około czternastu lat nas nie używałaś.

- Od czternastu...?! Wtedy się urodziłam! Wybieracie swoich panów, kiedy się rodzą?!

- Nie do końca - odezwał się czarny wilk, czyszcząc swoje futro.

- Więc jak? - zapytała, coraz bardziej zaciekawiona tą rozmową.

- Wybieramy właścicieli tak silnych jak my sami lub nawet potężniejszych. Dzięki czemu możemy stać się jeszcze lepsi. Jednak istnieją różne Monikulusy, dobre i złe.

- Ale dlaczego co dwieście lat?

- W ten czas nasze siły się odnawiają do stu procent. To nie jedyna wiadomość. W ten czas pewna grupa ludzi sprowadza na świat starożytnego smoka, który wiecznie pragnie całkowitej władzy nad światem. My mamy natomiast wyszkolić swoich panów, a oni nas, aby pomóc wybrańcom powstrzymać bestie od zagłady - dodał czarny wilk, ziewając z nudów.

- Więc zostaliście moimi chowańcami?

- Tak, ale... - niespodziewanie wilki zniknęły.

- Ale? Gdzie jesteście?! Wracajcie!

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.